BIULETYN STOWARZYSZENIA
RODZINA 19 PUŁKU UŁANÓW WOŁYŃSKICH
NR 77 GRUDZIEŃ 2022



ŚWIĘTO 19 PUŁKU UŁANÓW WOŁYŃSKICH
ŚWIĘTO KAWALERII POLSKIEJ -KOMARÓW 2022Włodzimierz Majdewicz
Włodzimierz Majdewicz
KOMARÓW 2022 R. OCZAMI UCZESTNIKA Julita Prabucka
BITWA P O D KOMAROWEM, JAK JA JĄ WIDZIAŁEM Płk Henryk Brzezowski
KOMARÓW– FRAGMENTY WSPOMNIEŃ Ppłk Stefan Dembiński
Z ŻYCIA STOWARZYSZENIA W ROKU 2022 Hanna Irena Rola Różycka
POEZJA KAWALERZYSTÓW Józef Mączka

Wydaje Stowarzyszenie Rodzina 19 Pułku Ułanów Wołyńskich.

Redakcja i opracowanie graficzne Włodzimierz Majdewicz


ŚWIĘTO KAWALERII POLSKIEJ -KOMARÓW 2022


      W dniu 31 sierpnia 1920 roku pod Komarowem 1. Dywizja Jazdy pod dowództwem płk. Juliusza Rómmla starła się z 1. Armią Konną Siemiona Budionnego. idąca w kierunku Warszawy na pomoc Frontowi Zachodniemu Michaiła Tuchaczewskiego.
     Zwycięska bitwa pod Komarowem przeszła do historii jako największa bitwa polskiej kawalerii w XX wieku.
      To jedno z najważniejszych starć w wojnie polsko-bolszewickiej, uznawane jest za punkt zwrotny w wojnie, porównywalny ze stoczoną 15 sierpnia bitwą warszawską. W bitwie pod Komarowem po stronie polskiej walczyła 1 Dywizja Jazdy – którą dowodził płk Juliusz Rómmel.
     W jej skład wchodziły dwie trzy pułkowe Brygada Jazdy:
      6 Brygada Jazdy – d-ca płk Konstanty Plisowski
      1 pułk Ułanów Krechowieckich – d-ca płk Sergiusz Zahorski
      12 pułk Ułanów Podolskich – d-ca rtm. Tadeusz Komorowski
      14 pułk Ułanów Jazłowieckich – kpt.art.konn. Michał Belina-Prażmowski
      7 Brygada Jazdy – d-ca ppłk Henryk Brzezowski
      9 pułk Ułanów Małopolskich –d-ca mjr Stefan Jacek Dembiński
      8 pułk Ułanów Księcia Józefa Poniatowskiego –d-ca rtm. Kornel Krzeczunowicz
      2 pułk Szwoleżerów Rokitniańskich – d-ca płk Rudolf Rupp
      1 Dywizję Jazdy wzmacniał batalion szturmowy piechoty – d-ca kpt. Stanisław Maczek.
      7. Eskadra Myśliwska lotnictwa bojowego im. Tadeusza Kościuszki, w której u boku Polaków służyli amerykańscy ochotnicy.
      Siły polskie pod Komarowem liczyły około 1500 żołnierzy, 70 ciężkich karabinów maszynowych i 16 dział. Siły bolszewickie liczyły ponad 6000 żołnierzy, około 350 ckm-ów oraz około 50 dział. Mimo olbrzymiej przewagi polscy kawalerzyści zwyciężyli. Zwycięstwo okupione zostało krwią około 300 poległych i rannych polskich żołnierzy. W tej bitwie poległo około 4 tys. bolszewików.
     

***



      W sobotę 27 sierpnia 2022 o godz. 17.30 obyło się uroczyste złożenie wieńców na mogile poległych w bitwie pod Komarowem. Następnie w kościele pw. Świętej Trójcy w Komarowie została odprawiona w ich intencji. msza polowa, koncelebrowana przez metropolitę lwowskiego abpa Mieczysława Mokrzyckiego, bpa polowego Wojska Polskiego Wiesława Lechowicza, kapelana 9 Pułku Ułanów Małopolskich, ks. Błażeja Górskiego oraz proboszcza parafii pw. Świętej Trójcy w Komarowie ks. dr Franciszka Nieckarza. W ten sposób rozpoczęto dwudniowe obchody Święta Kawalerii Polskiej Zakończeniem pierwszego dnia uroczystości był świetny koncert pieśni patriotycznych w wykonaniu Reprezentacyjnego Zespołu Artystycznego Wojska Polskiego.
      W niedzielę 28 sierpnia 2022 roku w gminie Komarów-Osada około 15 km na wschód od Zamościa, w rejonie wzgórza 255, kluczowego punktu bitwy uroczyście odsłonięto pomnik, W uroczystości uczestniczyli m.in.: wicepremier Mariusz Błaszczak – minister obrony narodowej, wicepremier prof. Piotr Gliński – minister kultury i dziedzictwa narodowego, gen. Rajmund Andrzejczak – Szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego oraz poseł Sławomir Zawiślak. Instytut Pamięci Narodowej reprezentował prezes, dr Karol Nawrocki. Wieczorną część uroczystości wypełnił koncert pieśni patriotycznych w wykonaniu Reprezentacyjnego Zespołu Artystycznego Wojska Polskiego.
      Pomnik dominuje nad okolicą, Stylizowane 19,5-metrowe skrzydła husarskie tworzą rodzaj - łuku triumfalnego, przez który galopują symbolicznie skierowane na wschód trzy odlane z brązu konne sylwetki kawalerzystów. Pomnik poświęcony jest wszystkim 40 pułkom kawalerii II Rzeczypospolitej i dywizjonom artylerii konnej, a także bitwie pod Komarowem. Na pionowych betonowych ścianach pomnika widnieją odznaki pułków szwoleżerów, ułanów, strzelców konnych i dywizjonów artylerii konnej ufundowane przez Instytut Pamięci Narodowej.
     Nad nimi umieszczono napis:


„CHWAŁA KAWALERII I ARTYLERII KONNEJ”.

***



      ______________________________________
(1) 9 października 2009 r. Minister Obrony Narodowej zarządzeniem ustanowił rocznicę bitwy pod Komarowem Świętem Kawalerii Polskiej wpisał datę 31 sierpnia do kalendarza Świąt Wojska Polskiego
      Pomnik pod Komarowem miał stanąć w latach międzywojennych, uniemożliwił to wybuch II wojny światowej. W 1936 r. powstał Komitet Budowy Pomnika Chwały Kawalerii i Artylerii Konnej. Niebawem ogłoszono konkurs na projekt pomnika który wygrał architekt Borys Zinserling . Po wojnie nagrodzony projekt uznano za zaginiony, gdy po latach poszukiwań został odnaleziony stwierdzono, że podstawą kompozycji plastycznej tamtego projektu były również skrzydła husarskie. W dwudziestoleciu międzywojennym oficerowie broni jezdnych i historycy wojskowości stwierdzili zgodnie, że bitwa pod Komarowem jest jedną z sześciu najważniejszych zwycięskich bitew jazdy polskiej.
      Pojawił się wówczas pomysł utworzenia Sali Chwały Jazdy Polskiej na Wawelu. Zawansowane były prace nad projektem Sali, obok urn zawierających ziemię spod Grunwaldu, Chocimia, Kircholmu, Wiednia i Somosierry miała tam stanąć urna z ziemią z pola bitwy pod Komarowem. Te działania również przerwała wojna.
      Idea pomnika budowy pod Komarowem odżyła w XXI wieku, a główny ciężar przedsięwzięcia spoczął na powstałym w 2006 r. Stowarzyszeniu "Bitwa pod Komarowem". Pomnik stanął w 102 rocznicę dzięki dużemu zaangażowaniu stowarzyszeń pułkowych i środowiska kawalerii ochotniczej organizujących zbiórki pieniędzy na budowę pomnika. Partnerami inwestycji był Polski Klub Kawaleryjski, Światowy Związek Żołnierzy Armii Krajowej i poseł Sławomir Zawiślak.
      Bryłę pomnika zaprojektowali: architekt Tomasz Dudek oraz grafik Konrad Głuchowski. Biuro projektowe inż. Jana Dworzyckiego opracowało koncepcję techniczną pomnika. Sylwetki kawalerzystów są dziełem artystów rzeźbiarzy: Artura Wochniaka(5) i Tomasza Radziewicza(6) .
      ________________________________________________________
(2)Borys von Zinserling (1890-1961)scenograf, architekt, wykładowca Politechniki Warszawskiej. Autor projektów min. Kościoła św. Teresy od Dzieciątka Jezus w Białowieży, Willi Runo w Zalesiu Dolnym, ceniony projektant scenografii dla przedwojennych kabaretów Qui Pro Quo, Perskie Oko oraz operetek wystawianych w Teatrze Nowości.
      (3) Łączny koszty budowy pomnika to 3,7 mln zł, z czego 1,5 mln zł pochodzi z dofinansowania rządowego, a reszta ze zbiórek. Koszty wykonania tablic zewnętrznych i wewnętrznych sfinansował Instytut Pamięci Narodowej. W zbiórkę pieniędzy na pomnik włączyło się również Stowarzyszenie Rodzina 19 Pułku Ułanów Wołyńskich.
      (4) Artur Wochniak, absolwent Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu na wydziale malarstwa, grafiki i rzeźby. Dyplom z rzeźby u prof. Józefa Kopczyńskiego. Zajmuje się rzeźbą, kameralną i monumentalną, rysunkiem, scenografią, projektowaniem graficznym, projektowaniem wnętrz i malarstwem. Tworzy również rzeźby plenerowe. Jest autorem Kwadrygi (Braunschweiger Quadriga) w Brunszwiku na Schloss-Arkaden.
      (5) Tomasz Radziewicz, absolwent Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku, stypendysta Kunstakademii w Karlsruhe. Autor pomników: Józefa Piłsudskiego w Gdańsku, Jana Pawła II w Przemyślu, fontanny Neptuna na dziedzińcu Kwartału Kamienic w Gdańsku.
      Największa bitwa kawaleryjska w XX wieku, została upamiętniona w tryptyku przez Jerzego Kossaka jednego z najsłynniejszych polskich malarzy batalistów. Tryptyk został wykonany dla Centrum Wyszkolenia Kawalerii w Grudziądzu, znajdował się tam do września 1939 roku. Po wkroczeniu Niemców został wywieziony i zaginął. Tworzone przez Jerzego Kossaka repliki obrazów zachowały się one w zbiorach prywatnych w Polsce i w USA.


Bitwa pod Komarowem (lewa część tryptyku).

2 pułk szwoleżerów majora Rudolfa Ruppa zdobywa szarżą
wzgórze 255 na północ od Woli Śniatyckiej.

Bitwa pod Komarowem (prawa część tryptyku). 8 pułk ułanów rotmistrza Kornela Krzeczunowicza szarżą decyduje o ostatecznym zwycięstwie całodziennej bitwy.


Fot. Urząd Gminy Komarów Osada.


      Fragment pierwszej części tryptyku Jerzego Kossaka trafił na ścianę szkolnej hali sportowej w miejscowości Komarów Osada. W ten sposób gmina i Fundacja Kultury Miejskiej uczciły 100. rocznicę bitwy pod Komarowem. Szkoła na której budynku powstał mural znajduje się w odległości koło 6 kilometrów od pola bitwy pod Komarowem. Mateusz Rokicki z Fundacji Kultury Miejskiej, który realizował projekt oświadczył, że - praca nie jest kopią obrazu Jerzego Kossaka, a autorską interpretacją.

Polscy dowódcy bitwy pod Komarowem:


gen. Juliusz Rómmel 1881-1967
gen. Konstanty Plisowski 1890-1940
płk. Henryk Brzezowski 1879-1964



      Komarów 2022 r. oczami uczestnika.



      Upalna niedziela 28.08.2022r. była drugim dniem obchodów 102 rocznicy Bitwy pod Komarowem i równocześnie Święta Kawalerii Polskiej. Inicjatorem ustanowienia tego Święta było Stowarzyszenie Bitwa pod Komarowem i jego Prezes Tomasz Dudek, który z poparciem całego środowiska kawaleryjskiego, poprzez Dowództwo Garnizonu Warszawa wystąpił do Ministra Obrony Narodowej. Minister Bogdan Klich 09. 10. 2009 r. ustanowił to Święto na dzień 31.08.czyli w rocznicę Bitwy. To też Święto Szwadronu Kawalerii Wojska Polskiego- jedynego pododdziału konnego we współczesnej Armii Polskiej.
      Ten sierpniowy dzień przeszedł do historii wypełnieniem testamentu Kawalerzystów II RP z 1936r.Został uroczyście odsłonięty Pomnik Chwały Kawalerii i Artylerii Konnej, który już zawsze będzie przypominał potomnym o największej zwycięskiej bitwie kawalerii XX w. Stoi na wzgórzu 255 na polach Wolicy Śniatyckiej. Z racji ogromnej wysokości widać go już z daleka wśród rozległych pól.
      Pomnik planowano odsłonić na 20- lecie Bitwy pod Komarowem, Do września 1939r. kultywowano pamięć o komarowskiej bitwie, ale wojna i czasy komunizmu w PRL przeszkodziły planom a wręcz w czasach PRL-u władze robiły wszystko, by zatrzeć pamięć o zwycięskiej bitwie z bolszewikami z 1920r.-jednego z sześciu największych zwycięstw jazdy konnej, ostatniej wielkiej bitwie kawalerii, najważniejszej bitwie Polskiej Jazdy od bitwy pod Lipskiem w 1813r.
      Miejscowi ludzie od dawna potajemnie dbali o mogiłę poległych w Bitwie pod Komarowem na przykościelnym cmentarzu i dzięki temu przetrwała do czasów, gdy można było już organizować oficjalne uroczystości. Na terenie kościelnym powstał Pomnik Chwały Jazdy Polskiej - Za wiarę i Ojczyznę 31.VIII.1920 Komarów - taki napis widnieje na pomniku, a w kościele pw. Św. Trójcy widnieje malowidło ścienne przedstawiające scenę bitwy. Na tym małym skrawku przykościelnej ziemi trwała pamięć o tamtych żołnierzach. Na komarowskim polu stanął na kopcu krzyż i przy nim powstały dwie tablice upamiętniające poległych w 1920r.
      Dzięki staraniom Pana Tomasza Dudka -Prezesa Stowarzyszenia Bitwa pod Komarowem a jednocześnie Dowódcy Komarowskiej Potrzeby od 2001r udało się przywróć pamięć o bitwie i coraz bardziej nagłaśniać jej historię. Coraz liczniej przyjeżdżali kawalerzyści ochotnicy, począwszy od kilku kawalerzystów z roku na rok pojawiało się więcej, aż były to już uroczystości z udziałem 200-300 koni, powstała coroczna rekonstrukcja bitwy z historycznym komentarzem. Kawalerzyści przyjeżdżali rajdem, odbywały się Manewry Kawalerii, Bieg Gońca, ostatnio Bieg ku Chwale Kawalerii i Artylerii Konnej II RP. Kręcono filmy- sceny do „Bitwy Warszawskiej” w reżyserii Jerzego Hoffmana, do programu Bogusława Wołoszańskiego „Sensacje XX wieku”.
      W 90 rocznicę Bitwy byli tak znamienici goście jak Andrzej Krzeczunowicz z Londynu były Ambasador RP przy Pakcie Atlantyckim syn rtm. Kornela Krzeczunowicza i Maciej Dembiński z Montrealu - syn rtm. Stefana Dembińskiego dowódcy 9 Pułku Ułanów Małopolskich. Wtedy pokazano już pierwszą małą makietę pomnika, który ma powstać na komarowskich polach - uległa ona potem niewielkiej korekcie, ale cały czas zostały zachowane skrzydła husarii z przedwojennego projektu. Do przedwojennej inicjatywy budowy pomnika powróciło Stowarzyszenie Bitwa pod Komarowem i Światowy Związek Żołnierzy Armii Krajowej Okręg Zamość. Architekt Tomasz Dudek i mgr sztuki Konrad Głuchowski opracowali ostateczny projekt Pomnika. Z budową Pomnika wiązały się ciągle jakieś trudności, do tego jeszcze doszły dwa lata pandemii no i zamiast na setną rocznice Bitwy Pomnik stanął w 102 i do tego w roku, w którym Rosja zaatakowała Ukrainę. Polacy ze wszech miar pomagają się jej bronić. Teraz Ukraina walczy, by Rosja nie rozlała się na cała Europę, jak w 1920r. Polacy powstrzymywali bolszewicką nawałę. Może to jakieś symbol historyczny?
      Nic tak chyba nie nagłośniło historii Bitwy pod Komarowem, jak właśnie ta historyczna chwila odsłonięcia Pomnika. Nie było chyba żadnej stacji radiowej i telewizyjnej, by choć krótko nie zaznaczono, że tej niedzieli w Komarowie odsłonięto Pomnik Chwały Kawalerii i Artylerii Konnej. Jest to jedyny w Polsce pomnik upamiętniający nie tylko Bitwę, ale etos Polskiej Kawalerii. Była tez w TV transmisja części uroczystości. Jednak to nie to samo co uczestniczyć w tym wydarzeniu. Miałam to szczęście-byłam, widziałam. Ponieważ opisano już we wszelkich możliwych mediach piękną uroczystość, chce skupić się przede wszystkim na jednej sytuacji, która pozostanie w pamięci uczestników na zawsze. Nie można jednak wyrwać tego z całości uroczystości.
      Wróćmy jednak do niedzielnego upalnego południa. Uroczystość rozpoczęła się mszą św. polową koncelebrowaną, pod przewodnictwem Biskupa Polowego WP Wiesława Lechowicza, z udziałem m. in. Arcybiskupa Metropolity Lwowskiego Mieczysława Mokrzyckiego ze Lwowa, ks. Błażeja Górskiego- kapelana Komarowskiej Potrzeby. Została odprawiona przy ołtarzu polowym, na który warto zwrócić uwagę. Jest rekonstrukcją oryginalnego ołtarza polowego 9 Pułku Ułanów Małopolskich, odtworzonego na podstawie dokumentów i zdjęć. Podstawą ołtarza jest 110- letni kufer z pięknymi okuciami, kołami, klapa kufra się otwiera i składa się w niej tryptyk-główna część to obraz Matki Bożej Częstochowskiej namalowany na płótnie. Wizerunek Matki Bożej i Dzieciątka Jezus jest ubrany odznakami 40 pułków kawalerii polskiej, a aureola nad głowami Matki Bożej i Pana Jezusa zawiera sześć odznak pułkowych na czele z odznaką 9 Pułku Ułanów Małopolskich, by podkreślić te sześć Pułków, które odniosły tak niesamowite zwycięstwo w Bitwie pod Komarowem. Odznaki pozostałych 34 Pułków Kawalerii umieszczone są w dwóch zamykanych skrzydłach tryptyku. Ołtarz oddaje tym samym wizerunek całej Polskiej Kawalerii./inf. otrzymane drogą telefoniczną od ks. Błażeja Górskiego - pomysłodawcy rekonstrukcji ołtarza.
      Już w mszy św. uczestniczył konno oddział kawalerii ochotniczej złożony z przedstawicieli kilku Pułków zrzeszonych w Federacji Kawalerii Ochotniczej.Po mszy św.,po wejściu licznych oddziałów Wojska Polskiego i Kawalerii Ochotniczej słowa powitania i podziękowań skierował do wszystkich Pan Prezes Tomasz Dudek. Następnie gen. dyw. Dariusz Łukowski odczytał akt objęcia uroczystości Patronatem Narodowym przez Prezydenta RP Andrzeja Dudę. Kolejnym punktem uroczystości było dokonanie wręczenia odznaczeń państwowych, a następnie Odznak Ułana Komarowskiego.
      Nastąpił moment odsłonięcia i poświęcenia Pomnika. Złożono wieńce. Następnie miały miejsce wystąpienia Gości Honorowych, przedstawiono otrzymane listy okolicznościowe, podziękowania i gratulacje. Nastąpiły przemówienia Wiceprezesa Rady Ministrów, Ministra Obrony Narodowej Mariusza Błaszczaka, Wiceprezesa Rady Ministrów, Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego prof. dr hab. Piotra Glińskiego, Prezesa IPN dr Karola Nawrockiego, Posła na Sejm RP Sławomira Zawiślaka Prezesa Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej. Rozpoczął się uroczysty Apel Pamięci odczytany przez oficera Garnizonu Warszawa wg ceremoniału Wojska Polskiego i scenariusza Dowództwa Garnizonu Warszawa.
     I tu właśnie zdarza się coś niesamowitego, wręcz nie dającego się racjonalnie wytłumaczyć.Przy idealnej -no może nie dla jeźdźców i koni – pogodzie, błękitnym niebie, nagle pojawia się podmuch wiatru, w Apelu padają właśnie słowa kończące poprzednie wezwanie.
      Stańcie do Apelu, pada odpowiedź: Chwała bohaterom i oficer czyta dalej, a w tym momencie, gdy padają słowa : Wzywam żołnierzy… z tylu zza stojących oddziałów kawalerii ochotniczej wyszedł z pola piętrzący się w górę wędrujący wir piasku i „defiluje” przed kawalerzystami …oficer czyta dalej …..1.Dywizji Jazdy dowodzonych przez pułkownika Juliusza Rómmla, bohaterskich uczestników największej bitwy kawaleryjskiej stoczonej pod Komarowem i Wolicą Śniatycką, która uniemożliwiła 1.Armii Konnej Siemiona Budionnego oskrzydlenie Zamościa…… a w tym czasie wir już „przedefilował” wzdłuż pomnika przed frontem Kompanii Reprezentacyjnej Wojska Polskiego, orkiestrą wojskową, i zniknął za ostatnimi pocztami sztandarowymi…. Stańcie do apelu – kończy wezwanie oficer, żołnierze odpowiadają: Polegli na polu chwały.
      Wrócili. Właśnie w momencie kiedy wezwanie dotyczyło Ich,a wezwań w tym Apelu było bardzo wiele/ Stanęli do Apelu. Bohaterowie tamtych sierpniowych dni sprzed 102 lat. A może przyszli podziękować za zrealizowany testament – Pomnik Chwały Kawalerii i Artylerii Konnej, za przywrócenie pamięci o Nich, o tej wielkiej Bitwie.
      Trwało to może minutę, ale wrażenie pozostanie na cale życie. Mogą żałować osoby, które nie doświadczyły osobiście tego zjawiska. Nawet najlepsza relacja filmowa nie jest w stanie przekazać wrażenia z tej chwili Apelu. Nikt nie wiedział jak wir się skieruje, nikt nie doznał najmniejszej szkody, na moment konie poruszyły się w szyku i zarżały, trudno to opisać. Jest film z części przejścia wiru przez plac apelowy, link do tego filmu został zamieszczony na stronie internetowej AK Oddział Zamość z umieszczonym już jednoznacznie tytułem i pozwalam sobie tu go przytoczyć: Stanęli do apelu https://www.facebook.com/watch/?v=1749447832055134
      Zakończyła się uroczystość przy Pomniku.Przy przeorganizowaniu widowni- goście przechodzili na trybunę za Pomnikiem, by oglądać rekonstrukcję historyczną fragmentów bitwy, był czas by przyjrzeć się Pomnikowi z bliska, wejść na jego podstawę, zrobić zdjęcia, obejrzeć odznaki pułkowe, przeczytać inskrypcje. Po krótkiej przerwie nastąpiła rekonstrukcja fragmentów Bitwy /ok.200 koni/.Po niej kolejne podziękowania i wręczenia nagród , a na koniec pokaz współczesnego pola walki z udziałem pododdziałów Wojska Polskiego i śmigłowców. Uroczystość zgromadziła tysiące widzów ,oprócz Władz Państwowych, Wojewódzkich, lokalnych, przedstawicieli różnych organizacji, stowarzyszeń, służb mundurowych, przyjechali ludzie z bardzo odległych krańców Polski, by uczestniczyć w tym tak wielkim wydarzeniu. Po powrocie w swoje strony zapewne będą przekazywali swoje przeżycia dalej i tak pamięć o wielkiej, zwycięskiej Bitwie zatoczy coraz szersze kręgi. Zainteresowani Pomnikiem zapewne zaczną licznie odwiedzać pole Bitwy nie tylko w jej rocznicę. Główni organizatorzy i twórcy Pomnika planują już dalsze działania na tym terenie aż do stworzenia w przyszłości Muzeum Bitwy pod Komarowem.
      Bardzo się cieszę, że mogłam osobiście uczestniczyć w tej pięknej uroczystości. Tu podczas pamiętnego Apelu – wędrujący, defilujący wir piasku przeżyłam drugą sytuację w moim życiu po ludzku niewytłumaczalną -pierwsza to niestety tylko TV- przewracane przez wiatr strony księgi Ewangelii, aż do jej zamknięcia podczas pogrzebu naszego Papieża Jana Pawła II. To już taka osobista refleksja.



Fot. Julita Prabucka

Płk w st. sp Henryk Brzezowski
BITWA POD KOMAROWEM, JAK JA JĄ WIDZIAŁEM


      W 1932 roku zostały opublikowane opisy niektórych działań wojennych, w których brałem udział jako dowódca VII-ej brygady kawalerii. Między innymi opisana jest bitwa pod Komarowem - bitwa ciekawa ze względu na jej rozmiary i charakter, również jak i dlatego, iż zadała ostateczny cios sławnej konnej armii bolszewickiej i położyła kres jej zuchwałej eskapadzie w serce Polski.
      Nieprzyjaciel wprowadza do bitwy duże jednostki kawalerii wyłącznie w szyku konnym, wyzyskując moment zaskoczenia, przy czym rozgrywają się niesłychanie długie i zacięte walki wręcz. Bitwa pod Komarowem stanowi chlubną kartę w historii naszej kawalerii i wartą jest, by przebieg jej został gruntownie oświetlony, gdyż dotychczasowe jej opisy zawierają, niestety, dużo nieścisłości.
      By w moim opisie nie popełnić błędów, skorzystałem z notatek i pamięci szeregu wybitnych uczestników tej bitwy, tak, że praca moja powinna, zdaniem moim, oddać prawdziwy jej przebieg. Oczywiście starałem się być obiektywnym względem oddziałów jak i osób, których działanie opisuję. O ile by jednak, mimo mojej najlepszej chęci i zamiaru, znalazły się w tym opisie małe nieścisłości, to proszę wszystkich uczestników o ich sprostowanie i o uzupełnienie mojej pracy.
      Nim przejdę do opisu bitwy, podam stany liczebne pułków, jak również zobrazuję ich stan fizyczny i moralny. Wszyscy trzej dowódcy pułków: major Rupp, major Dembiński i rotmistrz Krzeczunowiczjak i d-ca dyonu artylerii konnej, kapitan Mirza Sulkiewicz, byli oficerami bardzo doświadczonymi, zahartowanymi i wypróbowanymi w tylu bojach, iż dawali gwarancje, ż e potrafią z siebie i z powierzonych im oddziałów wydobyć maksimum wysiłku. Między pułkami istniało - dzięki ich wpływom najszlachetniejsze współzawodnictwo bojowe. Stany liczebne były bardzo niskie. Straty bojowe, zwłaszcza w korpusie oficerskim, były ogromne - co nie zdziwi nikogo, gdy się zważy, ile bitew stoczyły te pułki na przebytym szlaku przez pola Słuczy, Korsunia, Komarowa... Dalszym naturalnym skutkiem tak długich i forsownych przemarszów był duży ubytek koni.
      Stany liczebne przedstawiały się następująco:
      2. pułk szwoleżerów — 200 szabel, 10 k.m
      8. pułk ułanów — 380 szabel, 9 k. m.
      9. pułk ułanów — 350 szabel, 12 k. m.
      Wyżej podane stany nie są ścisłe, gdyż nie rozporządzam dzisiaj dokładnymi danymi cyfrowymi; s ą one obliczone raczej za wysoko. Połowa, mniej więcej karabinów maszynowych była umieszczona na jukach, połowa na taczankach. Artyleria konna brygady składała się z 2- ch baterii po 4 działa. Pocisków mieliśmy jak zawsze w dostatecznej ilości, dzięki przezorności szefa sztabu, rotmistrza Morawskiego, który pod tym względem cudów dokazywał.

***


      Grupa pościgowa generała Stanisława Hallera - w skład której wchodziła 13. dywizji pancernej i 1. dywizji kawalerii - osiągnęła dnia 30.VIII. po zaciętych walkach z oddziałami konnej armii Budionnego rejon Labunki, Komarów, Wolica, Brzezowa. Nieprzyjaciel został przez 13. d. p . zepchnięty na Łabuńki i Wolicę Śniatycką.
      1. d. kaw. przybyła do rejonu Komarów, Wolica Brzezowa koło wieczora. Sztab dywizji i VI-a brygada nocowały w Wolicy Brzezowej, VII-a brygada w Komarowie. Jeszcze podczas marszu z Wolicy d o Komarowa otrzymałem od podjazdu meldunek, ż e w Komarowie rozlokowana jest XXVI. brygada piechoty - łączność z 13 d. p. została więc nareszcie nawiązana.
      Noc zapadała, kiedy z moją brygadą wkroczyłem do Komarowa; zmęczeni byliśmy bardzo, gdyż dywizja zrobiła w ostatnich 2 dniach bardzo duże przemarsze w najfatalniejszych warunkach atmosferycznych. 9. pułk ułanów, idąc dwa dni w straży tylnej dywizji osłaniał marsz baonu szturmowego i do brygady jeszcze nie dołączył. Komarów jest dużą rozległą miejscowością, o solidnych zabudowaniach; pomieszczenie znaleźliśmy znakomite, to też brygada odpoczywała w nocy z 30. na 31. w bardzo dobrych warunkach. Sztab brygady ulokował się u zamożnego kmiotka w dwóch izbach, gdzie zastałem nawet dobre łóżko i czystą pościel. Czym prędzej więc ułożyłem się d o snu, by być wypoczętym na czas otrzymania rozkazu dywizji n a dzień 31. - W tym dniu oczekiwaliśmy ciężkiej rozprawy z armią Budionnego.
      Była godzina 5- ta rano a może nieco później, obudził mnie szef sztabu brygady i nieoceniony mój współpracownik rtm. Witold Morawski. Pokazując mi pismo, melduje, że jest to rozkaz generała Hallera dla 1. dyw. kaw. na dzień 31., który przed 5 minutami odebrał łącznikowi sztabu gen. Hallera, jadącemu do dowództwa dywizji. Biorę więc rozkaz i czytam. Gen. Haller zamierzał wtłoczyć konną armię Budionnego w widły bagien, zbiegających się pod Zamościem i w ten sposób zniszczyć ją.
      Wykonanie tego planu rozpocząć miała XXVI brygada piechoty przez natarcie, rozpoczynające się o godz. 5-tej po osi: Komarów, Brudek, Macówka. Jednocześnie 1. d . kaw. nacierać miała z prawego skrzydła w ogólnym kierunku na Cześniki, Sitno. O godz.7-mej rozpocząć miała natarcie XXV brygada piechoty z miejscowości Łabunie w ogólnym kierunku na Zamość. Jak widać z powyższego, zamierzał gen. Haller wykonać natarcie główne z prawego skrzydła.
      Po przeczytaniu tego rozkazu jasnym mi się stało, że muszę działać jak najszybciej, nie czekając rozkazów dywizji. Więc nakazałem zebrać brygadę w alarmie na zachodnim wyjściu z Komarowa, a dowódcy dywizji generałowi, ówczesnemu pułk. Rómmlowi przesłałem rozkaz gen. Hallera z meldunkiem, że z VII-ą brygadą rozpoczynam samodzielnie akcję, wyznaczoną tym rozkazem 1 . dywizji kaw. i liczę n a przybycie reszty dywizji po osi natarcia, jako odwodu.
      Nie zdążyłem się jeszcze całkiem ubrać, kiedy już pierwsze pociski zaczęły wpadać do Komarowa. Kończąc więc szybko swoją toaletę, wybiegam z chałupy z oficerami mego sztabu i razem zdążamy ku zachodniemu wyjściu wsi, by zorientować się w sytuacji. We wsi zawrzało jak w ulu, ułani spiesznie wyciągają konie ze stodół, niektóre plutony już się zbierały - widziałem więc, że na brygadę czekać nie będę długo.
      Tymczasem doszliśmy do zachodniego wyjścia Komarowa. Sytuacja, jaką tu zastałem, nie była niepokojąca: na drodze Komarów - Łabunie stała długa kolumna piechoty w błękitnych mundurach hallerowskich; żołnierze, wiarusy z wojny światowej, przypatrywali się z dużą flegmą rozpryskującym się pociskom nieprzyjacielskim.Ogień ten, rozrzucony na przestrzeni Ruszczyzna-Komarów, był typowym ogniem, oddanym bez obserwacji n a daleką odległość. Dalej na północ od miejscowości Ruszczyzna zaobserwowałem przez lornetkę dalsze oddziały piechoty, prawdopodobnie XXVl -tej brygady piechoty, lecz ani walki ani jej odgłosu stwierdzić nie mogłem.
      Po zorientowaniu się w terenie i przestudiowaniu mapy stwierdziłem, że muszę zająć jak najprędzej wzgórze 255 na północ od Wolicy Śniatyckiej. Był to punkt dominujący, który umożliwiał obserwację aż pod Sitno. Posiadanie tego wzgórza zabezpieczało VI-tej brygadzie podejście i dawało pewną podstawę do rozpoczęcia właściwej naszej akcji, jednym słowem, wzgórze 255 było taktycznym punktem ciężkości na tym odcinku. Na całym długim stoku, który ciągnie się w kierunku wschodnim na Śniatycze, nie mogłem na razie stwierdzić nieprzyjaciela; artyleria nieprzyjacielska strzelała z kierunku Cześniki. Pułki 2-gi szwoleżerów i 8-my ułanów zbierały się dość szybko, 9. p. uł. jeszcze nie doszedł do Komarowa, tak, że miałem do dyspozycji tylko dwa pułki.
     Była może godz. 6.30 kiedy 2-gi pułk szwoleżerów ruszył pod osłoną artylerii w kierunku na Wolicę Śniatyckąz zadaniem zajęcia wzgórza 255 i utrzymania go aż do przybycia reszty brygady. Artyleria osłaniająca zajęła pozycję koło folwarku 231 na południe od Ruszczyzny. W ślad za 2-im pułkiem szwol. miał się posuwać 8-y pułk ułanów w odległości 1 kilometra. 2. pułk szwol. nie doszedł jeszcze do Ruszczyzny, kiedy dowódca pułku otrzymał meldunki od swoich patroli, że Wolica Śniatycką jest obsadzona przez nieprzyjaciela. Major Rupp spieszył więc natychmiast swój pułk, by rozpocząć natarcie przy wsparciu wydatnym ogniem 2-ch baterii. Ponieważ zależało mi na pośpiechu, wzmocniłem natarcie dwoma szwadronami 8-go pułku ułanów, reszta 8-go pułku stanęła jako odwód konny w pobliżu artylerii brygady. Była może godz. 8-ma, gdy szwoleżerowie zajęli Wolicę; szybko więc doprowadzono im konie, by jak najprędzej zajęli wzgórze 255. Szwadrony zaś 8 p. uł. oczyszczały wieś w kierunku Antonówki, przy czym zdobyły kilka samochodów sztabu Budionnego.
      Tymczasem pułk szwoleżerów, dosiadłszy konie, wysłał sieć patroli bojowych, sam zaś podchodził pod górę. Szedł on wzdłuż dróg z Wolicy na Cześniki; na wzgórze 255 na prawe skrzydło szwoleżerów wysłałem z odwodu 5-ty szwadron 8-go p. uł. Patrole szwoleżerów nie doszły jeszcze do szczytu góry, kiedy nagle ukazały się na horyzoncie duże masy kawalerii; pędziły one w kierunku południowo-zachodnim. Dopiero po chwili masa ta rozdzieliła się na dwie kolumny, z których jedna skierowała się wprost na południe na 2 pułk szwol., druga zaś posuwała się w galopie w ogólnym kierunku na Brudek.
      Pewny byłem, że kolumna, która skierowała się na Brudek, musi się zetknąć z oddziałami XXVI-ej brygady piechoty, wobec czego akcja ta mniej mnie zajmowała. Cała moja uwaga skierowana była na masę, która waliła się z góry na pułk szwoleżerów. Wiedziałem, ż e pułk ten tak potężnego uderzenia wytrzymać nie może, i że będzie w krótkim czasie z dużymi stratami zepchnięty na Wolicę Śniatycką, a może nawet pod wrażeniem przygniatającej przewagi zawaha się i zawróci przed szarżą. A jednak ta szczupła garstka szwoleżerów ani na moment się nie zachwiała; słyszę ich zdecydowany okrzyk: „hurra" i już tworzy się jedna kłębiąca masa - walka wręcz się rozpoczęła. Pozostały mi jeszcze z 8-go pułku dwa szwadrony liniowe i szwadron k. m.
      W tym tak krytycznym momencie podjeżdża do mnie galopem major Dembiński, d-ca 9-go p. uł. i melduje swoje przybycie z pułkiem. Nocował w Tyszowcach od godz. 5-tej jest w marszu. Pokazuję mu sytuację na wzgórzu i daję rozkaz do szarży dla zasilenia ciężko walczących szwoleżerów. Major Dembiński galopem podjeżdża do pułku, widać jak natychmiast w galopie wyjeżdżają taczanki, a za nimi szykuje się pułk do natarcia.
      Obawiam się, że szwoleżerowie nie wytrzymają naporu do chwili przybycia 9-go p. ułanów, śledzę więc marsz tego pułku, a chociaż ułani szybko się posuwają, mam wraże nie, że trwa to bez końca. Nareszcie i 9 p. uł. rusza do szarży, 2 . pułk szwoleżerów wytrzymał. Walka się wzmogła, przesunąłem się prędko z odwodem bliżej do pola walki, i podciągnąłem jedną baterię na północ miejscowości Ruszczyzna. - Tam stanął też sztab brygady. Na lewo od nas koło drogi Wolica Śniatycka Ruszczyzna stała w zwartym szyku bojowym 5 kompania 43 pułku piechoty pod dowództwem kapitana Tyczyńskiego.
      Była to straż tylna XXVI bryg. piech., natomiast ostatni jej baon stał również rozwinięty w szyku bojowym koło lasu na zachód od Ruszczyzny. Oba te oddziały, przygotowane do boju, przypatrywały się niesamowitej walce toczącej się koło kolonii Śniatycka Wolica.
      Nie wiem, jak długo trwała walka wręcz zaangażowanych dwóch pułków, z zapartym oddechem śledziłem jej przebieg. - Nagle zauważyłem, że w kierunku Brudek zdąża galopem wprost na pole walki kolumna nieprzyjacielska i rozwija się do szarży. - Prawdopodobnie natrafiła ona, jak przewidywałem, na naszą piechotę i odrzucona przez jej ogień nawróciła, by śpieszyć z pomocą swoim w rozstrzygnięciu walki. Jeszcze 2 minuty, a znowu świeże masy walą się na zmordowane już długą walką dwa pułki.
      Na nieszczęście bateria 13-ej d. piech., stojąca na skraju lasu na zachód od Ruszczyzny zaczęła ostrzeliwać tę pomieszaną walczącą masę. Ogień ten zadał 9-mu pułkowi ułanów duże straty. Wszystko wisiało na jednym włosku - widziałem odjeżdżających z pola bitwy ułanów i szwoleżerów, widziałem również odjeżdżające taczanki, i już chciałem rzucić do walki mój ostatni odwód, składający się z dwóch szwadronów 8-go pułku ułanów, kiedy tknięty jakimś przeczuciem, zwróciłem się ku wzgórzu 255, dokąd byłem wysunął szwadron 8 p.uł –p.uł.w celu zabezpieczenia tego kierunku.
      Szwadron ten teraz w galopie wycofywał się na Wolicę Śniatycką, a tuż za nim ukazała się na horyzoncie nowa kolumna kawalerii. Kolumna ta, w sile jednej brygady, posuwała się galopem we wzorowym szyku podwójnej kolumny ze wzgórza 255 w ogólnym kierunku na Antonówkę. Ruch ten był tak szybki, że artyleria nasza nie zdążyła oddać ani jednego strzału w tym kierunku i już po chwili widzieliśmy jak przenikała małymi oddziałami wzdłuż wsi Wolka Śniatyckai zbierała się za chałupami na 300 kroków przed nami.
      Ale i my w międzyczasie nie próżnowaliśmy: rtm. Krzeczunowicz, dowódca 8-go p. ul. widząc, co mu grozi ze wschodu, wycofał w galopie swoje dwa szwadrony z Wolicy Śniatyckiej na wzgórze, leżące 300 kroków na południe od wsi, tamże kazałem spieszyć 2 szwadrony rezerwy brygady i ustawić wszystkie k. m . Rotmistrz Morawski złapał kilka taczanek 2-go p. szwol. i 9-go p. uł., a dzielna kompania 13- ej d. p . szykowała się do przyjęcia tej nieprzyjacielskiej brygady. Sytuacja nasza była o tyle mocna, iż na południe od Wolicy Śniatyckiej ciągnie się pasmo błot nie do przebycia prócz w wąskim pasie przy zachodnim wyjściu wsi.
      Zaczął się koncert może 20-tu karabinów masz., którym wtórowała bateria kartaczami. Ogniem tej baterii, która stała na jednej linii z spieszonymi ułanami kierował osobiście kapitan Sulkiewicz. Zasypaliśmy Wolicę Śniatyckątak strasznym ogniem, że nieprzyjaciel nie odważył się nosa wysunąć, nie odważył się wyskoczyć do szarży, mimo, że odległość między nami nie wynosiła 300 kroków.
      Niedługo trwała ta niesamowita sytuacja; nagle wyskoczyli, lecz nie do szarży a do odwrotu! Bezładnie uciekała chmara jeźdźców na północ na wzgórze 255, ścigana naszym ogniem i znikła za horyzontem. Paniczny ten odwrót udzielił się także reszcie oddziałów walczących z 2-im p. szwol. i 9-ym p. uł., tak, że i tu zaczął się odwrót na północ, mimo, że opanowali oni tam prawie całkowicie pole bitwy.
      Nie przeszło 10-ciu minut a całe pole bitwy opustoszało. Odetchnąłem głęboko, nerwy moje, które przez tak długi czas napięte były do ostatnich granic, mogły się teraz odprężyć. W tej chwili któryś z oficerów, stojący w pobliżu, melduje mi, że dowódca dywizji, płk. Rómmel już przybył i wskazuje mi grupę jeźdźców, stojących koło wzgórza 231 na południe od Ruszczyzny. Siadam więc na konia i galopuję do sztabu dywizji. W grupie tej zobaczyłem oprócz oficerów sztabu dywizji także pułkownika Plisowskiego, ówczesnego d-cę Ibryg. kaw. i pułkownika Zahorskiego d-cęl-go p. uł. I-ta brygada kaw. dochodziła w tym czasie do miejscowości Ruszczyzna. Podjechałem do płk. Rómmla i zameldowałem mu przebieg naszej zwycięskiej akcji przeciwko ll-ej dyw. i samodz. bryg. kawalerii sowieckiej. Było to koło godz. 1l - ej.
      Pierwsza faza bitwy pod Komarowem była zakończona; VII bryg. wytrzymała od rana do godz. ll- tej napór ll-ej dywizji i jednej samodzielnej bryg. sowieckiej i zakończyła bitwę własnymi siłami. Walka wręcz 9-go p. uł. i 2-go p. szwol. trwała prawie 2 godz.; jest to fakt nie notowany dotychczas w historii walk kawalerii i dowód niezwykłej ofiarności w walce przeciw kilkakrotnej przewadze. Bitwę zakończył 8. pułk uł. i artyleria brygady, przy czym oddziały te wykazały świetną postawę i nadzwyczajny spokój mimo dużych strat, zadanych ogniem nieprzyjacielskich taczanek. 5-ta komp. 41-go p. p . była jedynym oddziałem nie należącym do brygady, która nam w tej bitwie w ostatniej fazie dopomogła.

***

O tej chwili dowódca dywizji, płk. Rómmel kierował dalszą akcją osobiście. Wysłał l-szy i 14-ty pułk ułanów przez wzgórza w pościgu za nieprzyjacielem, który się wycofał w kierunku na Cześniki i Niewirków. Rozkazał artylerii VI-tej brygady zająć pozycję na wzgórzu 255. 1 2 pułk ułanów został wysłany jeszcze przed wymarszem VI bryg. z Wolicy Brzozowej na Śniatycze. Pułk ten przeprawił się pojedynczo z wielkimi trudami po zniszczonej grobli przez bagna i zajął Śniatycze w chwili, kiedy bolszewicy uciekali z pod Wolicy Śniatyckiej. Rtm. Komorowski, ówczesny dowódca 12-go pułku ułanów przeszedł z pułkiem galopem do rejonu Brzózki, gdzie zdążył jeszcze uderzyć na uciekającą z pod Woli Śniatyckiej brygadę sowiecką i ścigał ją aż do lasu koło Niewirkowa. Akcji tej nie mogłem ze względów terenowych widzieć. Podaję ją według relacji płk. Komorowskiego.
      Na linii Cześniki-Niewirków nieprzyjaciel znów się m o c n o usadowił; była to ostateczna linia obronna jego drogi odwrotowej. Na linii tej zaangażowały się pułki VI bryg, Przebiegu tych działań podać nie mogę, wiem jedynie, że pułki na tej linii stały aż do późnej nocy w nieprzyjacielem.
      Z chwilą, gdy VI-ta brygada weszła do akcji przeszedłem do odwodu dywizji. Nakazałem pułkom zebrać się na północ tuż koło miejscowości Wolica Śniatycka. Pułki miały szybko uporządkować swoje oddziały, nakarmić i napoić konie. Musieliśmy także jak najprędzej ewakuować rannych i zabitych z pola bitwy. Sporo czasu więc przeszło, nim brygada była znowu gotową do dalszej akcji.
      Straty, jakie pułki w rannej bitwie poniosły były bardzo duże, zwłaszcza w 9-ym pułku ułanów i 2-im pułku szwoleżerów, na których spoczywał największy ciężar dwugodzinnej walki wręcz. 9-ty pułk ułanów stracił czterech dowódców szwadronów, (por. Lachowicz Adolf, por. Niesielowski Zdzisław, por. Ostrowski Stefan, ppor. Magierowski Bolesław). Szeregowych poległo-50-ciu, rannych opatrzono około 60-ciu. W 2-im pułku szwoleżerów zostali zabici: ppor. Stanisław Miłaszewski, Tadeusz Różański, Stefan Strzałkowski i 34 ułanów; ranni ppor. Jan Małysiak i 40 ułanów. W 8-ym pułku ułanów został ranny por. Paweł Sapieha, ułanów zabitych i rannych 60-ciu. Przechodząc między szwadronami odpoczywających pułków, stwierdziłem, że mimo dużych strat i ciężkich przeżyć wygląd i nastrój żołnierzy był dobry. Przeraził mnie natomiast wygląd koni 9 pułku ułanów, które ledwo się trzymały n a nogach. By zorientować się osobiście, jak rozwija się akcja VI bryg., wyjechałem na wzgórze 255, gdzie niedaleko od artylerii VI brygady stał sztab dywizji. Wzgórze to dawało rozległy widok prawie we wszystkich kierunkach. Jak na dłoni widać było miejscowość Niewirków, Mionczyn, Koniuchy, szosę prowadzącą przez Horyszów Ruski na Werbkowice. Żołnierskie oko moje spoczęło zaraz na dużej kolumnie, która posuwała się przez Mionczyni Zawalewna wschód. Dopiero jednak przy pomocy lornetki rozróżnić mogłem szczegóły. Było to duże zbiorowisko oddziałów konnych, taborów artylerii, zmieszanych ze sobą a wszystko to uciekało w nieładzie na wschód.
      Na ten widok dopiero można było właściwie ocenić położenie konnej armii Budionnego. Zacięte ranne walki o wzgórze 255 miały na celu osłonić ten odwrót, który - jak się później okazało był zagrożony również od północy i nawet od wschodu. Pułkownik Rómmel rozważał dalszą akcję, ja zaś poszedłem do 8-go pułku ułanów, by dobrać sobie konia, gdyż mój koń, podczas rannej bitwy, został zraniony kartaczem własnej artylerii. Wiedziałem, że długo odpoczywać nie będziemy, i żeczeka nas dziś jeszcze ciężka robota. Znałem dostatecznie płk. Rómmla i byłem przekonany, że jak najenergiczniej działać będzie na linię odwrotową nieprzyjaciela, by zadać mu cios ostateczny. Czekaliśmy przecież tak długo na ten moment, miał że on zostać niewyzyskany?
      W międzyczasie dowódca dywizji otrzymał przez lotników cenne wiadomości, z których mógł się zorientować o współdziałaniu innych wielkich jednostek w akcji, zdążającej do likwidacji zagonu Budionnego. Potwierdzały one także nasze spostrzeżenie co do odwrotu konnej armii na Huczwę. W tym czasie nadszedł również rozkaz grupy pościgowej. Rozkaz ten był wydany bez znajomości naszej sytuacji, i nakazywał dla 13- tej d. piech. odpoczynek w rejonie Łabunki, Mocówka, Barchaczów, a dla l-ej dyw. kaw. przejście na spoczynek po zajęciu miejscowości Cześniki.
      Rozkaz ten był dla dowódcy dywizji bardzo bolesny, gdyż liczył on na współdziałanie 13-ej dyw. piech. Nie można było przecież przypatrywać się, jak bolszewicy bezkarnie odchodzą, a głębsza akcja całej dywizji w kierunku północno-wschodnim mogła być poważnie zagrożona na tyłach, tym więcej, że Budionny nie był jeszcze tak pobity, by nie mógł nam urządzić przykrej niespodzianki; zwłaszcza, że jego 6-ta dywizja do akcji jeszcze nie była weszła i gdzieś się błąkała. Czekałem w Wolicy Śniatyckiej prawie 6 godzin po ukończeniu rannej bitwy i już myślałem, że d-ca dywizji z dalszej akcji w dniu dzisiejszym rezygnował, gdy podjechał d o mnie szef sztabu dywizji, rtm. Pragłowski z rozkazem, by VII brygada nacierała na Mielniki-Koniuchy. Była to może godz. 18.30 . Prędko więc wydałem rozkazy do odmarszu. Na czele brygady miał iść 2-gi pułk szwoleżerów, za nim artyleria, dalej 8-my i 9-ty pułk ułanów. W tym porządku ruszyła brygada w ogólnym kierunku n a wzgórze 237na północ od miejscowości Kadłubiska.
      Czoło kolumny schodziło już z góry w kierunku Niewirkowa, gdy nagle usłyszałem za sobą gęstą strzelaninę. Zatrzymuję więc brygadę i staram się przez lornetkę rozpoznać, co się za mną dzieje. Okiem przeleciałem teren w kierunku wzgórza 255, skąd padały strzały i mało, że mi lornetka z rąk nie wypadła! Wzdłuż stoku góry od m. Nowa Wolica aż do Wolicy Śniatyckiej wprost na wschód szła ława kozacka ostrzeliwując z koni uciekającą jakaś grupę jeźdźców; z lasów zaś koło Nowej Wolicy wychodziły dalsze silne kolumny kawalerii. Sytuacja stała się nad wyraz groźną. Cała VI brygada była zaangażowana w kierunku Niewirków-Koniuchy. Ta cała masa kawalerii bolszewickiej wychodzi na jej bezpośrednie tyły; przeciwstawić możemy jej trzy, liczebnie bardzo słabe, a ranną ciężką walką zdziesiątkowane pułki. Na północ i południe od wzgórza, na którem walka się odegra, ciągną się bagna nie do przebycia. Szanse tej walki stoją 1:101 A jeśli nie zwyciężymy, i nie uda nam się odrzucić tej masy nieprzyjacielskiej, to stracimy całą artylerię i zginiemy w bagnach nas otaczających. Czy cały nasz wysiłek dotychczasowy, te duże ofiary rannej bitwy mają pójść na marne, i czy znów, jak pod Brodami, uda się Budionnemu wyjść przez trupy naszego wojska z pułapki, w którą udało się nam go wciągnąć?! — Błyskawicznie przeszły te myśli przez moją głowę.
      Sytuacja wymagała szybkiego działania. Na wzgórzu 255 stał sztab dywizji i artyleria VI-tej brygady bez osłony, wprost na nich była wycelowana szarża. Nie było innego rozwiązania, jak nawrócić brygadę i szarżować. To zrozumiał także major Dembiński, dowódca 9-go pułku ułanów, który szedł z pułkiem jako ostatni w kolumnie. Bez rozkazu nawraca on; jemu więc rozkazów d a wać nie potrzebuję. 8-my pułk ułanów otrzymuje rozkaz szarżować na prawo od 9-go, artyleria odprzodkowuje na miejscu, 2-gi pułk szwoleżerów pozostaje jako odwód koło artylerii. Sam ze sztabem galopuję naprzód w kierunku wzgórza 255, by zobaczyć co się dzieje z e sztabem dywizji i z artylerią VI-ej brygady. Mało miałem nadziei, iż da się ją jeszcze uratować.
      Baterie VI-ej brygady nie myślały jednak o ucieczce, w mig obróciły działa na zachód i wspólnie z artylerią VII-ej brygady zaczęły szybkim ogniem ostrzeliwać gęste kolumny nieprzyjaciela. Strzelały one znakomicie widać było, jak rażone naszymi pociskami rozlatują się całe szwadrony. Ogień ten jednak nie powstrzymał nieprzyjaciela. Wiedziałem, że dopiero nasze lance i szable rozstrzygnąć muszą, w czyim ręku pozostanie pole bitwy. Obserwuję więc 9 -ty pułk ułanów. Major Dembiński przeszedł z linii kolumn w szyk luźny. Idzie szerokim frontem, spokojnym kłusem; rozumiem, że rozmyślnie oszczędza swoje zmęczone konie, by w ostatniej fazie tej szarży wszystko z nich wydobyć. Widzę, jak pędzą jego taczanki przed linię, rozpoznaję na jednej porucznika Czarnotę, który osobiście obsługując k. m. ostrzeliwuje celnym ogniem zbliżającą się lawę nieprzyjacielską. 9-ty pułk rusza do szarży.
      Wszyscy wiemy, że ten pułk, który rano stracił 5-ciu oficerów i około 100 ułanów, ta garstka zmęczonych ludzi, nie może powstrzymać takiego nawału. Poszli do tej szarży, bo honor żołnierski im tak nakazywał. Na lewem skrzydle pułk natrafił na luźniejszą ławę nieprzyjaciela, tam obie linie przed zetknięciem się zatrzymały i rozpoczęła się strzelanina z konia. Na północne jego skrzydło zwaliły się jednak duże zwarte oddziały, tu szwadrony nawróciły i znów wszystko wisiało na jednym włosku. Całą naszą nadzieję pokładaliśmy w 8-ym pułku ułanów, który właśnie podchodził.
      8-my pułk ułanów szedł kłusem w linii kolumn, uporządkowany i wyrównany jak na placu ćwiczeń. Dowódca pułku, rotmistrz Krzeczunowicz rozważył wszystko. Idzie kłusem, oszczędza silę koni; nie rozwija pułku przedwcześnie, bo w kurzawie pod krwawo zachodzące słońce nie może rozpoznać, czy ma przed sobą cofający 9-ty pułk ułanów, czy też już szarżującego nieprzyjaciela. W odpowiedniej chwili wysuwa on galopem szwadron k. m., który błyskawicznie otwiera ogień. Dużym celownikiem przestrzeliwuje on linie 9 pułku ułanów, biorąc na cel drugi rzut nieprzyjacielskiej dywizji.
      Przychodzi chwila decydująca. Wszystko dołącza do 8-go pułku ułanów; sztab dywizji, sztab brygady, mały oddział l-go pułku ułanów, może 30 jeźdźców; wszyscy wyciągnęli szable i pistolety. Nim pułk do szarży ruszył, przechodzi on moment krytyczny. Zwalają się na niego grupy ułanów 9- go pułku odchodzących z prawego skrzydła, co wywołało na moment pewne drgnienie w jego wyrównanych szeregach, ale już pada jak grom komenda: „rozwinięty, galopem, hurra"! Jadący w roli szperacza przed prawem skrzydłem pułku adiutant, porucznik Aleksander Krzeczunowicz, oddaje szereg strzałów z pistoletu i pułk całym impetem rusza do szarży. Niezwykle silnej tej szarży nie wytrzymał nieprzyjaciel. Przyjął ją salwą pistoletów ledwie dosłyszalną wśród okrzyków „hurra" i natychmiast podał tyły. Wzdłuż całej linii frontu zawróciły jego oddziały, 6 - ta dywizja bolszewicka w jednym miejscu przełamana, galopem opuszczała pole bitwy, ścigana przez 8 i 9 pułki ułanów.
      Było to widowisko wspaniałe, którego nigdy w życiu nie zapomnę.
      Nagły zwrot z tej tak groźnej sytuacji do zupełnego zwycięstwa nie zdołał mnie jednak oszołomić. Patrząc na tę chmarę jeźdźców, które oddalały się od nas szybko w kierunku Cześnik, widziałem, że pościg nasz jest bezładny i jako taki zawiera w sobie duże niebezpieczeństwo. Każdy świeży zwarty oddział nieprzyjacielski, rzucony na flankę ścigających, może zmienić sytuację na naszą niekorzyść, więc chociaż wiedziałem, że trudno mi będzie dopędzić i zorganizować pościg planowy, musiałem wszystko uczynić, by nie dopuścić do ewentualnego niepowodzenia. Trębaczom brygady nakazałem trąbić zbiórkę, oficerowie ordynansowi popędzili w kierunku Cześnik z rozkazem zatrzymania pościgu. Tymczasem artyleria przeniosła ogień swój na lasy Cześnickie, gdzie pewno znajdowały się odwody nieprzyjaciela. Pościg szedł w międzyczasie dalej aż pod lasy Cześnickie. tam jednak naleciały pułki na ogień taczanek bolszewickich. Nieprzyjaciel ustawił je tam przed szarżą, by ubezpieczyć sobie odwrót w razie niepowodzenia. Ogień nieprzyjacielskich k. m . nie wyrządził nam dużej szkody. W ogóle straty po naszej stronie były w szarży wieczornej bardzo małe. W 9-tym pułku ułanów zginął niezwykle dzielny i lubiany wachm. Ziemba Bolesław, ciężko ranny został ppor. Wania Edward, który, mimo kontuzji w rannej szarży, pozostał w pułku, oraz kilkunastu szeregowych. 8-my pułk uł. miał 3 – ch zabitych i około 15-tu rannych. Straty nieprzyjaciela były bardzo znaczne, spowodowane ogniem artylerii i taczanek 9- go pułku ułanów.

***



      Nakazałem zebrać i uporządkować pułki na południowym stoku wzgórza 255. Szaro się zrobiło, artyleria nasza za przerwała ogień. Tylko z lasów Cześnickich dochodził do nas stuk k- m. bolszewickich, które strzelały jak dyby chciały zaznaczyć, że jeszcze nie odeszły. Do zebranych pułków 8 i 9 ułanów podjechał dowódca dywizji, płk Rómmel i w serdecznych żołnierskich słowach podziękował im za okazane męstwo i poświęcenie w tych ciężkich bojach. Noc zapadła. Dowódca dywizji nakazał zbiórkę całej dywizji. Otrzymał on rozkaz grupy pościgowej przejścia z l-sząd. k . do Tyszowiec jeszcze tej samej nocy celem zamknięcia przejść przez rzekę Huczwę w tym rejonie.
      Bitwa pod Komarowem była ukończona. Zakończyły ją i 9 pułk ułanów, przy wydatnej pomocy naszej dzielnej towarzyszki artylerii konnej. Budionny przedostał się przez Huczwę. 2-ga dywizja piechoty legionowej, która miała zamknąć przejście w Werbkowicach doznała szeregu niepowodzeń i nie zdołała opanować Werbkowic. Cios jednak, jaki zadaliśmy Budionnemu koło Komarowa, straty krwawe i materialne, które poniósł w tych walkach, załamały jego siłę moralną. Nigdzie już na całej długiej drodze jego odwrotu, aż po rzekę Słucz, nie wykazał on już dawniejszej swej siły bojowej.

***


      Na polach Komarowa, obficie krwią przepojonych, między kurhanami, w których tysiącami leżą ofiary wojny światowej, spoczywają polegli za Wolność i Wielkość Ojczyzny polscy ułani i szwoleżerowie. Tym poległym, bohaterskich pułków 8- go i 9- go ułanów i 2- go szwoleżerów poświęcam niniejszą pracę.


________________________________________________

Ppłk Stefan DEMBIŃSKI.
KOMARÓW

Fragmenty wspomnień.


      Około północy 30 sierpnia 1920 roku stanąłem z pułkiem po bardzo męczącym marszu, w Tyszowcach. Zastałem tam rozkaz dowódcy brygady, aby niezwłocznie dołączyć do Komarowa, postoju brygady. Ruszając o 5-ej rano 31 sierpnia z Tyszowiec nie przypuszczałem, że dzień ten stanie się pamiętnym po wszystkie czasy, że będzie to dzień największej bitwy kawaleryjskiej tej wojny.
      Dwa dni błądzenia na tyłach dywizji, osłanianie takiej niesfornej bandy, jak tabory z roku 1920, ulewne deszcze i bezdenne błoto było koszmarem, który minął, bo ranek był słoneczny i wesoły. Humory w pułku były doskonałe, śpiewano i cieszono się ogólnie, że wracamy do swoich, bo w te czasy koleżeństwo pułków w naszej dywizji było oparte na serdecznym zżyciu się wśród doli i niedoli ofensywy i odwrotu, a ostatnie dni uzyskanej przewagi nad konną armią wzmagały w nas tę trudną do określenia siłę, przewagę moralną nad wrogiem. Około 8 rano zameldowałem przybycie pułku dowódcy brygady ppłk. Brzezowskiemu.
      W chwili tej ruszała straż przednia 2 pułku szwoleżerów w kierunku na Cześniki. Otrzymawszy rozkazy i objaśnienie sytuacji, zarządziłem krótki postój, wykorzystując chwilę czasu na śniadanie. Okazało się jednak, że wieś była ,,objedzona". Zawsze głodne bractwo zdążyło skorzystać z czasu i nas uprzedzić. Z humorem zabraliśmy się do śliwek, których resztki wisiały jeszcze w sadach tej niezwykle gościnnej i sympatycznej wioski.
      Tę beztroskę chwili przerwały niedalekie strzały, a chwilę później głuchy głos armat wzbudził zaciekawienie. Z zachodniego skraju wsi, gdzie stałem, zaobserwowałem przez lornetkę, że rozproszony w terenie 2. pułk szwoleżerów prowadzi potyczkę na wzgórzach Ruszczyzny. Kilka białych obłoczków szrapneli zakwitło na niebie — czas był ruszać za brygadą, która wyciągnęła się już cała przed nami.
      Chwilę później ruszyłem ostro ze swoim sztabem, aby zorientować się osobiście w sytuacji przy sztabie brygady. Zastałem ją na wzgórzach na południe od Ruszczyzny i zorientowałem się, że na przedpolu odbywa się nierówne zmaganie się dzielnego, ale słabego stanami 2. p. szwoleżerów i kilku szwadronów 8. p . ułanów. Sytuacja wymagała natychmiastowej interwencji. Kilka słów rozkazu od płk. Brzezowskiego wystarczyło, aby zawrócić galopem do pułku, który przechodził właśnie bagnistą nizinkę na południe Ruszczyzny. Ubezpieczając się szwadronem konnym z prawego skrzydła na północnych skrajach Wolicy Śniatyckiej rozwinąłem pułk do szarży i ruszyłem przed siebie w kierunku lasków Nowa Wolka. Zdecydowane uderzenie zorganizowanych zwartych oddziałów w bezwład walki wręcz przechylił od razu szanse n a naszą stronę. Wszystkie walczące własne oddziały przyłączyły się do uderzenia 9 p. uł., które wyprowadziło nas na wzgórza na południe od m. Cześnik. Po 2 kilometrach napotkaliśmy świeże siły nieprzyjacielskie, które uderzeniem od czoła i lewego skrzydła zepchnęły nas w dolinę, w którą wychodzą północne części wsi Wola Śniatycka. Tam pułk zorganizował się ponownie. Dwa szwadrony, trzeci i czwarty stanęły w odwodzie. Ponowne uderzenie nieprzyjaciela od zachodu znowu rozpala walkę, pułk jeszcze trzykrotnie rusza do szarży, walka wciąż toczy się w zagłębieniu terenu na zachód wzgórza 255 ze zmiennym szczęściem wśród piekielnego ognia i huku artylerii własnej i nieprzyjacielskiej. Z walki tej odniosłem wrażenie, jakie musi mieć zając osaczony w małym kotle,, gdy zgorączkowani myśliwi strzelają bez pardonu, a pudłując często do ofiary, strzelają gęsto po butach towarzyszy.
      Zmagania te trwały około dwóch godzin, około jedenastej nastąpił moment krytyczny. Nieprzyjaciel wprowadził d o walki świeżą brygadę od północnego. wschodu, która opanowała częściowo Wolę Śniatycką. Konna bateria kpt. Sulkiewicza, k. m. 8. p. uł. i 9. p. uł. rtm. Szymańskiego i por. Czarnoty prażyły z najbliższej odległości na wieś, nie pozwalając na wyjście skupionym tam oddziałom nieprzyjaciela.
      Będąc osobiście w wirze walki, nie mogłem zaobserwować powodu, dlaczego chwil kilka później nieoczekiwanie nieprzyjaciel wycofał się w popłochu, a plac boju i zmagań blisko dwugodzinnych opustoszał niespodzianie. Czy nie to, ż e prawie u kresu sił naszych, nieprzyjaciel wyczerpał swoje zasoby moralne? Jest to zresztą charakterystyką walki kawaleryjskiej, gdzie nie przewaga rozstrzyga, a właśnie ten moment psychiczny, załamania się tych sił moralnych, które żadnym określeniem nazwać, ani żadną miarą zmierzyć nie można.
      Hen aż po wzgórza, o które walczyliśmy tak długo, bój nagle zamarł. Jedynie luźne konie biegały tu i ówdzie, patrole przebiegały teren, a sanitariusze ruszyli, by rozpocząć swoją cichą, a pełną poświęcenia pracę. Przytoczę tu ciekawy wypadek, jaki miałem tego dnia. Prowadząc drugi lub trzeci raz pułk do szarży, a siedząc na doskonałej kasztance (w bitwie tej ciężko rannej), wyskoczyłem trochę zanadto przed własne szeregi- Naprzeciw zdążał pojedynczy jeździec, trzymając, jak ja, pistolet w ręku. Zatrzymaliśmy się naprzeciw tak blisko, ż e źrenice nasze zwarły się instynktownie, a ręka podniesiona kierowała broń oko w oko. Sześć bezskutecznych strzałów z naganów wymieniliśmy d o siebie. Wrogie sobie oddziały, jakby chciały się przypatrzeć temu spotkaniu, zatrzymały się na moment, ale po rozegraniu tego bezkrwawego pojedynku, moi ułani ruszyli naprzód i na moich oczach zabili mojego przeciwnika, zanim zdążyłem uchwycić szablę. Był to dowódca brygady, o którym wspomina gen. Rómmel w swojej książce. Odpoczynek nasz trwał kilka godzin. 6. brygada kawalerii podtrzymywała walkę pod Niemirkowem, działa grzmiały bezustannie, ale bez szczególnego nasilenia. Już słońce chyliło się ku zachodowi, gdy nadszedł rozkaz dla brygady ruszenia w kierunku Niemirkowa.
      Pułk mój wyczerpany ostatnimi marszami i wysiłkiem dnia otrzymał rozkaz dołączyć na ogon brygady. Podchodziliśmy pod wzgórze, dzielące nas od wglądu na dolinę Cześniki - Niemirków, na którym w lewo od nas stała bateria z osłoną jednego szwadronu 1 p. uł., mająca zadanie zabezpieczenia naszego marszu. Jadąc koło pułku i przeglądając z e zmartwieniem stan koni, które wyglądały bardzo wyczerpane, zaobserwowałem w pewnej chwili jakieś zaniepokojenie przy osłaniającej nas baterii. Po chwili oderwał się od niej jeździec i zdążał w niepokojąco szybkim galopie do pułku. Był to oficer 1. p . uł., który chwilę później meldował mi: „Całe masy bolszewików atakują wprost na Pana", wskazując kierunek na laski Nowa Wolica. Dzieliła nas od nieprzyjaciela niewielka fałda terenu. Sytuacja wymagała natychmiastowej decyzji - na nasze tyły wychodziło natarcie nieprzyjacielskie. Zawróciłem pułk w miejscu i sformowałem linię szwadronów. Szwadron l k. m . rzuciłem na osłonę baterii zabezpieczając sobie tym samym wsparcie ogniem od skrzydła.
      Oficer pocwałował z meldunkiem do brygady. Były to prawie sekundy, jednak każda następna minuta oddalała resztę brygady w kierunku przeciwnym — zdawałem sobie sprawę, iż mimo, że pułk rano prowadził walkę z wielokrotną przewagą, przed nami była konieczność poświęcania się i zatrzymania nieprzyjaciela, aż do nadejścia reszty brygady. Walka ta mogła zadecydować bardzo poważnie na losach całości. Oceniając stan wyczerpania ludzi i koni oraz ogromną przewagę nieprzyjaciela, obawiałem się o moralną silę moich wyczerpanych ludzi. Zdecydowałem uderzyć skupioną masą, chcąc możliwie utrzymać oddział pod wpływem oficerów, na których jedynie mogłem z całą pewnością liczyć. Szwadrony szły w kolumnie rozwiniętych plutonów, w odstępy między szwadrony wjechały taczanki, oficerowie przed frontem uwijali się dodając ducha ułanom. Tak szedł pułk stępem, jak falanga grecka, w kierunku Wolicy.
      Wysłane patrole bojowe wróciły w kilka chwil później zawiadamiając o nadchodzącej burzy. Gdy wyjechałem na wzniesienie, roztoczył się przede mną na tle zachodzącego słońca i ciemnych fioletów lasu, widok zarówno groźny jak wspaniały. Niesforna różnobarwna tłuszcza dziesięciokrotnej przewagi sunęła z typowym, dzikiem wyciem ku nam. Szable wzniesione nad głowę błyszczały w zachodzącym słońcu, słychać było pojedyncze strzały pistoletów w naszym kierunku. Równocześnie z e wzgórza na prawo od nas artyleria nasza przemawiała swoim poważnym głosem, a karabiny maszynowe terkotały nieustannie.
      Było to nasze szczęście - ogień z flanki raził okropnie szeregi wroga, który był nim zahamowany w swoim pochodzie -było to zbawienne opóźnienie, umożliwiające podejście reszty brygady. Pułk szedł ciągle stępem, oszczędzałem siły koni na ostatni moment - dopiero na widok wroga padła komenda kłusem i dalej sunęły szeregi zwarte, umożliwiając zawróconym taczankom strzelanie pomiędzy odstępami szwadronów. Była to szarża jedyna w swoim rodzaju chodziło o wygranie na czasie i na doprowadzenie nadwątlonych w swej sile oddziałów do wroga. Nieprzyjaciel, wyzyskując swoją przewagę liczebną i położenie terenów mógł impetem roznieść na szablach naszą garstkę widocznie jednak ogień mocno podrywał jego zapał bojowy, gdyż rozpędu nie było. Starcie nastąpiło raczej siłą bezwładu dwóch w przeciwnym kierunku nastawionych mas. Pułk uległ zepchnięciu przewagi i zawracał w chwili, kiedy sprowadzony w pośpiechu przez płk. Brzezowskiego 8. p. uł. uderzył od skrzydła na nieprzyjaciela.
     Ten moment zaskoczenia i uderzenia wybornego oddziału spowodował załamanie się i odwrót wroga, a przy zapadającym mroku pole bitwy szybko opustoszało. Noc zapadała, zakończenie tej walki oświecał już księżyc. Skończyła się ona tak niespodziewanie, jak się i zaczęła. Zaległa cisza i mrok nocny zacierał wszystkie szczegóły przed nami.
      Pułk otrzymał rozkaz pozostać na placu boju i ubezpieczyć odejście dywizji przez Komarów do Tyszowiec. Opierając się lewym skrzydłem o północny skraj Wolicy Sniatyckiej, spieszyłem pułk, patrolując przedpole. Pobojowisko tonęło w mroku tajemniczym i jedynie zawdzięczając nocy księżycowej mogliśmy odnaleźć swoich rannych i zabitych. W szarży tej zginął niezwykle dzielny i lubiany wachmistrz, stary legun, Ziemba Bolesław. Oprócz ciężko rannego por. Wani, który wbrew mojemu rozkazowi pozostał w pułku, mimo odniesionej rano kontuzji, ponieśliśmy kilkunastu rannych.
      Tak zakończył się dzień, którego znaczenie dopiero znacznie później poznaliśmy. Siła przebojowa konnej armii Budionnego skończyła się na polach pod Komarowem — nigdy już więcej nie stawiła czoła, ustępując nam pola aż po Słucz. ________________________________________________________________

Hanna Irena Rola Różycka
Z ŻYCIA STOWARZYSZENIA W ROKU 2022
W grudniowym wydaniu biuletynu „Ułan Wołyński” odnotowujemy w kolejności kalendarzowej tegoroczne wydarzenia związane ze Stowarzyszeniem Rodzina 19 Pułku Ułanów Wołyńskich.

8.VI. 2022
      W dniu 8 czerwca 2022 roku w trakcie uroczystej Sesji Rady Miejskiej w Grudziądzu w Centrum Kultury Teatr Prezydent Grudziądza Pan Andrzej Glamowski uhonorował zaszczytnym tytułem Honorowego Obywatela Miasta Grudziądza Panią Karolę Skowrońską, prezes Zarządu Fundacji na Rzecz Tradycji Jazdy Polskiej w Grudziądzu. Uroczystą sesję poprzedziła msza św. w Bazylice kolegiackiej św. Mikołaja.
      Pani Karola Skowrońska jest postacią wielce zasłużoną w działalności społecznej i w dziedzinie krzewienia kultury oraz historii miasta. Dla naszego środowiska kawaleryjskiego pani Karola Skowrońska poniosła ogromne zasługi w dziele ożywienia i wskrzeszenia pamięci o Alma Mater Polskiej Kawalerii, przedwojennym Centrum Wyszkolenia Kawalerii w Grudziądzu.
      Przez wiele lat organizując Zjazdy Kawalerzystów II RP skupiła i skonsolidowała środowisko oficerów kawalerii z całego świata oraz ich potomnych i sympatyków. Z jej inicjatywy w grudziądzkim Muzeum im. ks. płk Władysława Łęgi w 1984 r. utworzono Salę Tradycji Jazdy Polskiej. Dzięki pani Karoli Skowrońskiej odżyła stolica Polskiej Kawalerii miasto Grudziądz.


Fot. zasobów Fundacji na Rzecz Tradycji Jazdy Polskiej w Grudziądzu

Gratulujemy serdecznie pani prezes - Honorowemu Obywatelowi Miasta Grudziądza wielce zaszczytnego i zasłużonego tytułu! Członkowie Stowarzyszenia Rodzina 19 Pułku Ułanów Wołyńskich składają najserdeczniejsze życzenia pomyślności w dalszych działaniach.
     

18. X. 2022
      W dniu 18 października minęła 130. rocznica urodzin legendarnego majora Feliksa Jaworskiego, twórcy i charyzmatycznego, bohaterskiego dowódcy Jazdy Wołyńskiej w latach 1918-1921, pierwszego dowódcy 19 Pułku Ułanów Wołyńskich. W nawiązaniu do tej rocznicy na łamach naszego biuletynu „Ułan Wołyński” Nr 76 zamieściliśmy literacki portret Feliksa Jaworskiego pióra Zofii Kossak Szczuckiej zaczerpnięty z jej słynnej książki „Pożoga”.
     

21. X. 2022
      W piątek 21 października 2022 roku w Mazowieckim Urzędzie Wojewódzkim w Warszawie odbyła się uroczystość wręczenia odznaczeń państwowych. W imieniu prezydenta RP medale wręczał wicewojewoda mazowiecki pan Artur Standowicz. Wśród odznaczonych Medalem Stulecia Odzyskanej Niepodległości znalazła się pani Julita Prabucka, osoba wielce zasłużona w środowisku kawaleryjskim opieką nad leciwymi weteranami. Pani Julita opiekowała się niedowidzącym ś. p. rotmistrzem Tadeuszem Bączkowskim w czasie jego wielokrotnych pobytów w Polsce, dzięki jej pomocy w uporządkowaniu dokumentów i spisywaniu relacji możliwe było wydanie w Londynie wspomnieniowej książki rotmistrza. Pani Julita asystowała pułkownikowi Zbigniewowi Makowieckiemu w jego bardzo licznych wizyt w Polsce, związanych z przekazywaniem barw i tradycji 3 Pułku Strzelców Konnych jednostkom Wojska Polskiego. Pani Julicie prawnuczce powstańców Śląskich i Wielkopolskich córce oficera 3 Pułku Ułanów Śląskich okazji tego zaszczytnego odznaczenia serdeczne gratulacje składa Stowarzyszenia Rodzina 19 Pułku Ułanów Wołyńskich


Fot. Hanna Irena Rola Różycka

     

22. X. 2022
      W sobotę 22 października obchodziła Jubileuszową 99 rocznicę urodzin nestorka naszego Stowarzyszenia - Rodzina 19 Pułku Ułanów Wołyńskich w Warszawie Wielce Szanowna i Droga nam Pani doktor medycyny Hanna Zawistowska -Nowińska, córka dowódcy 19 Pułku Ułanów Wołyńskich pułkownika Jerzego Dezyderiusza Zawistowskiego Kawalera Krzyża Virtuti Militari, uczestniczka Powstania Warszawskiego, dziś w randze kombatanta majora. Nasza Jubilatka jest członkiem Rady Fundacji na rzecz Tradycji Jazdy Polskiej w Grudziądzu. W 2022 roku była Honorowym Gościem Zjazdu kawalerzystów II RP, który odbył się w przedwojennej Stolicy Kawalerii, w Grudziądzu. Z tej okazji składamy Drogiej Pani Hani nasze Najserdeczniejsze Gratulacje wraz z życzeniami wiele lat trwania z nami w zdrowiu i wspaniałej kondycji! Członkowie i Zarząd Stowarzyszenia Rodzina 19 pułku Ułanów Wołyńskich z Warszawy.
     

28. X. 2022
      W dniu 28 października w Opolu zmarła ś. p. Krystyna Zdybowicz. Członek założyciel Stowarzyszenia Pamięci19 Pułku Ułanów Wołyńskich w Opolu, przez wiele lat pełniła funkcję kwatermistrza Stowarzyszenia, żona prezesa Piotra Zdybowicza. Panu Piotrowi Zdybowiczowi składamy najserdeczniejsze wyrazy współczucia z powodu zgonu nieodżałowanej pamięci Małżonki Krystyny, wiernej towarzyszki życia. Zarząd i członkowie Stowarzyszenia Rodzina 19 pułku Ułanów Wołyńskich z Warszawy.
     

10. XI. 2022
      W czwartek10 listopada 2022 roku w Szkole Podstawowej 204 noszącej imię19 Pułku Ułanów Wołyńskich w Warszawie uroczyście obchodziliśmy Święto Niepodległości oraz Święto Szkoły. Obchody rocznicowe rozpoczęły się udziałem młodzieży szkolnej, gości oraz członków Stowarzyszenia Rodzina 19 Pułku Ułanów Wołyńskich z Warszawy oraz Stowarzyszenia 19 Pułku Ułanów Wołyńskich z Opola we mszy św. celebrowanej uroczyście w kościele w Radości pod wezwaniem Matki Bożej Anielskiej.


Na honorowym posterunku stanęły poczty sztandarowe szkół oraz bratniego Stowarzyszenia Pamięci 19 Pułku Ułanów Wołyńskich z Opola. Wygłoszona homilia głęboko zapadła w sercach zgromadzonych. Główne uroczystości odbyły się na dziedzińcu Szkoły pod odrestaurowanym i pięknie prezentującym się pod Pomnikiem poświęconeu pamięci patrona szkoły Jazdy majora Feliksa Jaworskiego. Uroczystość poprowadził Dyrektor Szkoły pan mgr Sławomir Iwański.Licznie zgromadzona młodzież i zaproszeni odśpiewali patriotyczne pieśni.


Fot. sp204@bajkowa.edu.pl.


Przemówił burmistrz dzielnicy Wawer, a następnie pani Hanna Rola Różycka honorowa prezes Stowarzyszenia Rodzina 19 Pułku Ułanów Wołyńskich. Prezes Stowarzyszenia Pamięci 19 Pułku z Opola pan Piotr Zdybowicz przekazał cenny dar pochodzący z pamiątek rodzinnych po wachmistrzu 19 pułku Ułanów Wołyńskich. Obchody uświetniły wzruszająco piękne, występy artystyczne młodzieży. Na ręce dyrektora Szkoły składamy Najserdeczniejsze Życzenia i Gratulacje Państwu Nauczycielom i Wychowawcom Młodzieży i Rodzicom oraz całemu Zespołowi Szkoły.Gorąco dziękujemy za gościnne przyjęcie i doznane niezapomniane wrażenia.
     

10. XI. 2022
      W tym samym dniu w bibliotece szkolnej po długiej spowodowanej pandemią przerwie zebrał się Zarząd Stowarzyszenia Rodzina 19 Pułku Ulanów Wołyńskich. Podjęto uchwałę o uczestnictwie Stowarzyszenia w kosztach renowacji pomnika i rewitalizacji jego otoczenia. Aktualny skład Zarządu od 10 listopada 2022 r : Hanna Irena Rola Różycka – Honorowy Prezes, Konrad Sierakowski - prezes, Włodzimierz Majdewicz - wiceprezes i redaktor biuletynu „Ułan Wołyński”, Monika Prochot - wiceprezes, Jadwiga Garapich - członek, Danuta Rudnicka -Litewska członek. Skład Komisji Rewizyjnej: Aleksandra Orzeł, Renata Miechowicz, Jan Bączkowski.
      Po zebraniu delegacja Stowarzyszenia z nowym prezesem panem Konradem Sierakowskim złożyła wizytę pani Urszuli Przywóskiej w jej domu przy ulicy Serdecznej w Radości. Pani Urszula żona nieodżałowanej pamięci Stefana Przywóskiego wspólnie z małżonkiem na apel ś. rtm. Włodzimierza Bernarda wstąpili do grona założycieli Stowarzyszenia Rodzina 19 Pułku Ułanów Wołyńskich. Pani Urszula z uwagi na stan zdrowia nie mogła uczestniczyć w tegorocznych uroczystościach. Skorzystaliśmy więc z Jej zaproszenia i odbyliśmy piękne, chociaż krótkie spotkanie. Bardzo jesteśmy wdzięczni pani Urszuli za możność osobistego złożenia najserdeczniejszych życzeń zdrowia i trwania z nami. Za Jej wieloletnią działalność składamy wyrazy najwyższego uznania.
     

POEZJA KAWALERZYSTÓW
      Przypominamy postać i twórczość młodego por. kawalerii Józefa Mączki poety i żołnierza zwanego "księciem poetów legionowych". Józef Mieczysław Mączka (1888 -1918.) Był studentem Wydziału Inżynierskiego Politechniki Lwowskiej, pracując jednocześnie w dyrekcji kolei. W 1913r. został członkiem Związku Strzeleckiego. Po wybuchu I wojny światowej wstąpił do Legionów Polskich, służył w 2 szwadronie jazdy Zbigniewa Dunin-Wąsowicza, potem w plutonie sztabowym Komendy Legionów. Przeszedł szlak bojowy legionów. W 23 sierpniu 1915 r. na awansował chorążego kawalerii a w listopadzie 1916 r. został awansowany do stopnia podporucznika. Po kryzysie przysięgowym służył w Polskim Korpusie Posiłkowym. Od stycznia 1917 r. służył w 2 pułku ułanów Legionów Polskich, awansując do stopnia porucznika. Po przejściu II Brygady przez front pod Rarańczą, zimą 1918 został internowany przez Austriaków. Po ucieczce służył w II Korpusie Polskim gen. Józefa Hallera. Pod Kaniowem dostał się do niemieckiej niewoli po kolejnej udanej ucieczce podjął działalność w Polskiej Organizacji Wojskowej. Przydzielony do Komendy Naczelnej POW prowadził przerzut ochotników na Kubań do dywizji gen. Żeligowskiego. Służąc w grupie płk. Zielińskiego zachorował na cholerę i zmarł 6 września 1918 r. w okolicach Jekaterynodaru. Za męstwo na polach walki w Legionach został odznaczony Orderem Virtuti Militari, Krzyżem Walecznych i Krzyżem Niepodległości. W 1933 r. Prochy por. Józefa Maczki spoczywają w kwaterze legionowej na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie.
     

WSPOMNIENIE IZBY SZKOLNEJ


      Izbo szara! Pamiętam twoje niskie ściany
      Strojne kolorowymi z Biblii bohomazy,
      Rzędy ławek, licznymi poznaczone skazy,
      Stół w głębi – i nad stołem krucyfiks drewniany.
      I wzrok nauczycielki, pogodny, świetlany,
      Wpatrzony w małe oczek dziecięcych oazy
      I szmer słów, powtarzanych razem wiele razy,
      Jak rwący szmer strumyka, falami wezbrany.
      Czasem – zda mi się – chciałbym tam wrócić na chwilę…
      Pójdę!... Z dziatwą przy ławach staniemy pospołu,
      Małe ręce na piersiach do pacierza złożę,
      Małe oczka pobożnie ku niebu rozchylę
      I nim zaczną się długie godziny mozołu,
      Zanucim znowu: „Kiedy ranne wstają zorze…”
     
     

PRZED SZTURMEM


     
      Przed nami płonie wieś... dymów galerie
      rozwóczą się po polach. - Coraz w górze
      pęka szrapnel - błysk gromu w piorunowej chmurze...
      na wzgórzach raz wraz biją salwami baterie...
      Kuł orkany w piekielnym szumie i klangorze
      wyją ku nam jak biesy urwane ze smyczy...
      jęczą wichry -powietrze zżyma się i syczy,
      jak smagane przez Persa kańczugami morze!
      Na polach pusto - pola są teraz niczyje -
      śmierć tam jeno szerokie skrzydła rozpostarła...
      słonce zgasło na kwiatach - i zieleń umarła...
      trawami kule błądzą i syczą jak żmije...
      Czekamy... W tej piekielnej szturmów uwerturze
      znamy wszystko: z bagnetem wyjść mamy na wzgórze!
     
     

WSTAŃ POLSKO MOJA


      Wstań Polsko moja! Uderz w czyn!
      Idź znów przebojem w bój szalony!
      Już płonie lont podziemnych min,
      Krwawą godzinę biły dzwony.
      Zerwane pęta - Uderz w czyn!
      Wstań Polsko moja! Strząśnij proch!
      Żałosne marzeń ucisz łkania,
      Za Tobą zimny smutków loch,
      Przed Tobą świty zmartwychwstania!...
      Z anielskich skrzydeł strząśnij proch!
      Wstań Polsko moja!
      W ogniach zórz
      Nowe się szlaki krwawią Tobie!
      O, lżej Ci będzie w gromach burz,
      niźli w zawiędłych wspomnień grobie.
      Wstań Polsko moja w blaskach zórz!
     
     

KIEDYŚ...


      Kiedyś... po latach — gdy scichną te fale,
      które nas w wirów porwały odmęty,
      kiedy opadnie huragan krwi wzdęty
      i łzy obeschną i zmilkną już żale
      ze czcią ujmiecie pogięte pałasze
      i zawiesicie na ścianach wysoko,
      i łzą serdeczną zabłyśnie wam oko,
      gdy wam powiadać będą dzieje nasze...
      I będzie pełen znów każdy zakątek
      polskich relikwii i polskich pamiątek,
      I znowu ogniem zapłoną wam lice
      w te narodowe, żałosne rocznice
      i w niebo pieśni popłynie orędzie
      kiedyś — po latach — gdy nas tu nie będzie...!
      Włodzimierz Majdewicz
Gen. bryg Mariusz ZARUSKI


      Gen. bryg. Mariusz Zaruski (1867 - 1941) to postać niezwykle barwna obdarzoną wieloma talentami. Marynarz, żeglarz, malarz, poeta, prozaik, ułan, taternik, grotołaz, popularyzator narciarstwa i turystyki górskiej. Instruktor harcerski i wychowawca młodzieży. Autor podręczników żeglarskich, jeździeckich i narciarskich.
      Urodził się w patriotycznej ziemiańskiej rodzinie w na Podolu. Studiował matematykę i fizykę w Odessie (1885-1994). Za działalność niepodległościową półtora roku więziony był w Pietropawłowsku potem zesłany do Archangielska ukończył tam Szkołę Morską uzyskując stopień kapitana Żeglugi Wielkiej. Pływał po morzach arktycznych. Po zesłaniu osiadł w Krakowie ukończył tam Akademię Sztuk Pięknych.
     W 1907 r. przeniósł się do Zakopanego. Uprawiał turystyką górską i taternictwo. Był inicjatorem i naczelnikiem Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego (TOPR). W 1911 r. został przewodniczącym Sekcji NarciarskiejTowarzystwa Tatrzańskiego. W latach 1912–1914 należał do Związku Strzeleckiego. Od 1914 roku służył w 1 Pułku Ułanów Beliny. Od lipca 1919 r. dowodził 11 Pułkiem Ułanów. Na jego czele walczył w wojnie 1920 r. w tym czasie awansował na stopień pułkownika.
     W latach pokoju dowodził 23 Pułkiem Ułanów. W 1923 r. został adiutantem generalnym Prezydenta R.P. W 1924 r. uzyskał awans na gen. bryg. W 1926 r. po przejściu w stan spoczynku został przewodniczącym Komitetu Floty Narodowej. W latach 1926-1930 był przewodniczącym Komisji Regulaminów Morskich Kierownictwa Marynarki Wojennej. W1927 r. sprawował urząd starosty Gdyni. W 1935 r. został kapitanem szkunera „Zawisza Czarny”. Był prezesem Polskiego Związku Żeglarskiego. W Jego bogatej twórczości poetyckiej nie mogło zabraknąć miejsca dla konia.


Mariusz Zaruski
Z cyklu „DO MEGO KONIA“

I
Koniu, mój gniady, koniu drogi !
Wyciągasz szyją swoją ku mnie
I patrzysz w oczy tak rozumnie,
Jakbyś chciał spytać: gdzie są wrogi?
Czy już odeszli na rozłogi,
Za siódmą rzekę spiesząc tłumnie?
Czy to już orły lecą szumnie.
Na Wawelskiego Zamku progi?
Hej koniu, koniu, kres daleki,
Dalekie polskiej myśli loty.
Z za siódmej góry, siódmej rzeki
Ze skrzypem wozów, szczękiem broni
Oto znów ciągną carskie roty...
Hej, koniu, słyszysz? — trąbka dzwoni !

II

Pamiętasz, pomnisz koniu gniady,
Z niedawnych przeżyć to i owo,
Szrapneli jazgot ponad głową,
Patroli nocnych czujne zwiady,
Gdy księżyc z lasu wschodził blady,
I konających ciche słowo,
I krwawą łuną purpurową
Rozpłomienione polskie sady?
Hen, gdzieś zostali w smutnym kole
Najdrożsi gdzieś znów z ludzi wielu,
My z tobą druhu, zawsze razem,
Na dolę dobrą i niedolę,
Złączeni ogniem i żelazem,
Koniu mój, koniu, przyjacielu.
IV
Nad rzeką Turjąz czerkiesami taniec,
Gdyśmy wyparli ich z Niesuchoża?
Oto mój szwadron w galopie się zbliża,
Oto się cofa za rzeką pohaniec.
I gęstym ogniem ostrzeliwaszaniec,
Co się ku rzece schodami obniża-
Stare okopy u podnóża krzyża:
Tam czak ułańskich wykwitnoł różaniec.
A tyś, mój koniu, stał wtedy wśród łanów.
Strzygąc uszami na gwiżdżące kule,
I nie widziałeś, jak sotnie moskiewskie.
Szły od Zaprudziana naszych ułanów:
Jak pszczoły rojne. gdy opuszczą ule...
Hej, poszły w diabły te szturmy czerkieskie!

V
Zaskowytały ponad nami w górze
Szrapnele wraże, lecące z nad lasku:
Niejedna kula chlasnęła po kasku,
Niejeden broczył w krwi własnej purpurze...
Pamiętasz, koniu? W huczącej wichurze
Przyleciał granat i pęki w chmurze piasku
Tyś stanął dęba wśród dymu i blasku
I kopytami biłeś po tej chmurze!
Pod Zemborzynem, w Sandomierskiej ziemi
Szalał nad nami ten krwawy deszcz stali,
Kiedyśmy ławą pędzili do wioski.
Prażył nas celnie pociskami tymi,
Jak zgodnie jeńcy moskiewscy zeznali,
Kapitan Polak, a zwał się Krzeczkowski

VI
Chodź, koniku, przed wrota!
Pułk wyrusza już w pole,
Mkną moskiewskie patrole,
Gwiżdżą kule z za plota..
A skończona robota —
Już koniki w stodole,
Już beztroska na czole,
Wre Co tu gwaru i krzyku
Serca wino otwiera,
A tam życie w kąciku,
Gra ze śmiercią w pokera
Układają się cicho..
Eh, pal razem je licho!

VII
Pójdziemy, koniu, na ciche te pola,
Gdzie dziś się złoci świeży kwiat wiośniany,
Na wielkie drogi, na smutne kurhany,
Dźwięczące pieśnią, jak arfa Eola;
Gdzie krwią ofiarną przepełniona rola,
Jak puchar wina po brzegi nalany..
Czyje mogiły? krzyż skrzypi drewniany,

Szumi przy drodze samotna topola...
Ty wiesz, mój koniu! Mądre twoje oczy
Widziały tyle! Ty znasz te mogiły!
I polskie hufce, co do nich zstąpiły
Z kulami zrytych śmiertelnych uboczy...
Sława, co blaskiem ich pamięć otoczy,
Trwalsza, niż pomnik z karraryjskiej bryły!




      Osoby zainteresowane historią i tradycją polskiej kawalerii szczególnie słynnym 19 Pułkiem Ułanów Wołyńskich im. generała Edmunda Różyckiego z Ostroga nad Horyniem pod adresemwww.ulan-wolynski.org.pl znajdą najnowsze i archiwalne materiały z „UŁANA WOŁYŃSKIEGO”.
      Piszemy o walkach 19 Pułku Ułanów Wołyńskich w 1939 roku. Przypominamy walki ochotniczych formacji konnych legendarnego majora Feliksa Jaworskiego z lat 1917-1920. Przypominamy szwadron 19 Pułku Ułanów odtworzony w 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty Armii Krajowej. Wspominamy Jazdę Wołyńską w Powstaniach Listopadowym 1830/1831 i Styczniowym 1963/1864 roku.
      =============
      STOWARZYSZENIE RODZINA 19 PUŁKU UŁANÓW WOŁYŃSKICH powołane zostało w dniu 8.10.1994 roku w celu konsolidacji środowiska oficerów, podoficerów i żołnierzy 19 Pułku Ułanów oraz ich rodzin i sympatyków Pułku.
      ==============
      Kontakt:
      STOWARZYSZENIE RODZINA 19 PUŁKU UŁANÓW WOŁYŃSKICH
      Ul. Bajkowa 17/21 04-855 Warszawa
      Honorowa Prezes Hanna Irena Rola Różycka ,
Prezes Konrad Sierakowski tel: 504 177 577
vice Prezes Włodzimierz Majdewicz tel: 692 166 783

      powrót na stronę główną