BIULETYN STOWARZYSZENIA
RODZINA 19 PUŁKU UŁANÓW WOŁYŃSKICH
NR 75 Kwiecień 2022



1. KRAKÓW - SOWINIEC 1937-2022
Osiemdziesiąta rocznica Kopca Marszałka Józefa Piłsudskiego
Włodzimierz Majdewicz
2. KILKA SŁÓW O KRAKUSACH Por. Stanisław Łubieński
3. Rtm. dypl. STANISŁAW ŁUBIEŃSKI Włodzimierz Majdewicz
4. ADAM CHMIELOWSKI W POWSTANIU STYCZNIOWYM 1863 ROKU Hanna Irena Rola Różycka
5. POEZJA KAWALERZYSTÓW Płk Artur Oppman

Wydaje Stowarzyszenie Rodzina 19 Pułku Ułanów Wołyńskich.

Redakcja i opracowanie graficzne Włodzimierz Majdewicz



Na okładce grafika tytułowa z książki Andrzeja Struga „ICH SYN”.
Biblioteka Domu Polskiego 1925 r.


Medal pamiątkowy Budowa Kopca Józefa Piłsudskiego w Krakowie 1936,
     

Kopiec Marszalka Józefa Piłsudskiego na wzgórzu Sowiniec w Krakowie usypano w latach 1934-1937. Inicjatorem budowy był Związek Legionistów Polskich. Pomysłodawcami usypania kopca byli bliscy współpracownicy Józefa Piłsudskiego. Odnotowanow tym kontekście nazwisko por. Franciszka Supergana (1. Głównym animatorem akcji był płk. Walery Sławek, który stanął na czele powołanego w Warszawie Komitetu Budowy Kopca (2.

     Ważną datą w historii kopca jest 5 lipca 1934 r., w tym dniu Rada Miasta Krakowa przyjęła uchwałę o przeznaczeniu na ten cel gruntu gminnego na wzgórzu Sowiniec. W dwudziestą rocznicę wymarszu I Kompanii Kadrowej, 6 sierpnia, odbyła się w lesie Wolskim uroczystość założenia fundamentu pod kopiec. Na środku placu wbito wysoki na 28 m maszt sztandarowy, wokół którego ustawiły się delegacje Strzelca, Związku Legionistów, Związku Rezerwistów, Straży Pożarnej, Związku Inwalidów, Weteranów, Kolejowego i Pocztowego Przysposobienia Wojskowego. Gośćmi honorowymi byli żołnierze I Kompanii Kadrowej w historycznych mundurach. Przybyłych powitała kompania honorowa 20. pułku piechoty wraz z orkiestrą.
     Budowę rozpoczęto 6 sierpnia 1934 r., w 20. rocznicę wymarszu z krakowskich Oleandrów I Kompanii Kadrowej. Na wzgórzu Sowiniec, w takzwanym lesie Wolskim uroczyste poświęcono i położonokamień węgielny.Po złożeniu meldunku gen. Narbut-Łuczyńskiemu, odegrano hymn państwowy. Bateria artylerii (5 armat) oddała 21 strzałów. Na maszt wciągnięto flagę państwową. Chór legionowy odśpiewał pieśń „O święty kraju nasz”. Następie płk Walery Sławek w uroczystym przemówieniu powiedział m.in.:
      „To też my – jego żołnierze, a wierzymy, ze z nami i naród cały – przystępujemy dziś do sypania z ziemi polskiej kopca, który by imię Józefa Piłsudskiego przekazał wiekom w czasy tak odległe, kiedy księgi historii pisanej już zbutwieją, a ryte w kamieniu słowa wiatr i deszcz wykruszy. W tym kopcu chcemy zamknąć i z wdzięcznością zespolić nasze – żołnierzy Piłsudskiego – uczucia, nasze tęsknoty i przeżycia. Chcemy, by symbol wielkości na górze zdala widziany w duszach przyszłych pokoleń budził dumę. By naród dumny przeszłością wiedział, że wysiłkiem i ofiarą wielkość swojej przyszłości ma wznosić. By rozumiał, że czoło, które się przed wrogiem nie ugnie, że wola, która przed trudami i niebezpieczeństwem nie zmięknie, że to były, to są i będą zawsze siły główne. Niech to wskazanie przez Józefa Piłsudskiego Polsce dane na wieki z kopca tego promienieje.„
__________________
(1 Miejsce gdzie stanie Kopiec poświęcił bp Stanisław Rospond. Uczestnicy dokonali wpisów do księgi pamiątkowej. uroczystość zakończyło odśpiewaniem Pierwszej Brygady. Całość była transmitowana na żywo przez wszystkie rozgłośnie polskiego radia.
(2 Na etapie prac przygotowawczych wykonano pomiary geodezyjne i karczowanie lasu. Zebrano z całego terenu robot pierwszą warstwę urodzajnej ziemi miała ona posłużyć do obłożenie stoków usypanego kopca i posiana na niej trawy.




      12

Przegląd Kawaleryjski 1937 luty Rok 14 nr 2 (136)


Por. StanisławŁubieński
KILKA SŁÓW O KRAKUSACH


      W czasie zeszłorocznych ćwiczeń letnich po raz pierwszy zetknąłem się blisko z oddziałem Przysposobienia Wojskowego Konnego, t. zw. " Krakusów”. Ponieważ ich praca, a specjalnie zdolności marszowe, stanowiły dla mnie osobiście do pewnego stopnia rewelację, pragnę się tą garścią wrażeń podzielić z szerszym kołem kolegów.
      Dotąd, nie stykając się nigdy zbliska z Krakusami, uważałem tę organizację, będącą zresztą u nas dopiero w powijakach, za instytucję mającą przede wszystkim cele raczej ideowe i moralne, jak: wyrobienie zamiłowania do konia i służby w kawalerii, a pośrednio - podniesienie jakościowe koni chłopskich itd. Nie wyobrażałem sobie natomiast, by oddział Krakusów był zdolny do wykonywania jakichś wysiłków marszowych naprawdę kawaleryjskich. O ile się orientuję, olbrzymia większość oficerów kawalerii ma na tę sprawę pogląd mniej więcej podobny. Tymczasem okazuje się, że Krakusów niedoceniamy.
      Nie chcę, broń Boże, wyciągać z pojedynczego epizodziku, który przytoczę za chwilę, jakichś ogólnych wniosków co do wartości PrzysposobieniaWojskowegoKonnego w całości; pragnę tylko podkreślić, że w pewnych wypadkach można się od jego oddziałów spodziewać więcej, niż przypuszczaliśmy dotąd. Podczas ćwiczeń otrzymałem rozkaz objęcia dowództwa plutonu Krakusów, który miał pracować w składzie oddziału rozpoznającego na korzyść piechoty. W chwili gdy otrzymywałem powyższy rozkaz, pluton już wyszedł ze swego miejsca postoju naprzedpole piechoty. Zanim przygotowałem się do wyjazdu i wyruszyłem była godz. 18. Kwaterowałem nie w m. p. dowództwa piechoty).
      Mój pluton znalazłem już zupełnie w nocy, około godziny 23.30, w marszu na ogonie kolumny cyklistów, wchodzących również w skład Oddziału Rozpoznania.W tych warunkach oczywiście mowy być nie mogło o jakiejkolwiek interwencji mojej co do przygotowania plutonu do zadań, które go nazajutrz czekały. Zorientowałem się więc tylko w składzie plutonu, który składał się głównie z przedpoborowych i to zaledwie 7 z zakończonym II stopniem P. W. a gros z I stopnia. Wachmistrz szef był podoficerem zawodowym, ponadto był 1 podoficer rezerwy. Wszyscy Krakusi - wyłącznie synowie włościan, na własnych koniach i z własnym umundurowaniem. 13
      Od godz. 24. do 4. Oddział Rozpoznania odpoczywał. W tym czasie konie zostały rozsiodłane i zakwaterowane pod szopami, a około 3-ciej nakarmione i napojone, ludzie zaś zjedli śniadanie i pobrali wędzonkę Gdy w blaskach świtającego dnia ujrzałem wreszcie moich podkomendnych, mina wydłużyła mi się mocno. Bo i jakżeż tu wojować z oddziałem, w którym każdy koń jest innej miary, często gęsto ze śladami od postronków na żebrach, jeden kuty na cztery nogi, inny tylko na przódi to kiepsko, z wojskiem siedzącym na siodłach wszystkich wzorów, jakie kiedykolwiek na ziemiach Rzeczypospolitej widzieć było można (niemieckie, austriackie kawaleryjskie, artyleryjskie, rosyjskie, meksykańskie i t. d.), no i z wojakami, którzy wprawdzie z wdziękiem i fantazją nosili rogatywki z czerwonym otokiem i dumnie brzęczeli ostrogami, ale robili wrażenie, że chodzenie w butach stanowi dla nich pewnego rodzaju trudność, jako że "na bosaka" przywykli dotąd po wygonach harcować. Pocieszał mnie tylko wielki zapał, z entuzjazmem prawie graniczący, tych właśnie półwojskowych chłopaków. Dodać należy, że siodła Krakusów nie miały żadnego troczenia, w plutonie nie było ani jednego wiadra, a dwie porcje owsa, które kazałem pobrać do karmiaków, były uwiązane wraz z menażką wprost do tylnego łęku siodła. Ogólny wygląd tego mojego oddziału pozostawiam wyobraźni czytelników! Nie będę tutaj mówił o zadaniu, które pluton miał do wykonania, ani o taktycznej stronie współdziałania Krakusów z resztą Oddziału Rozpoznania, nie to bowiem, jak zaznaczyłem na wstępie, jest celem niniejszego artykułu. Stwierdzam natomiast, że wszyscy z ukończonym II stopniem P. W. jeździli kilkakrotnie jako dowódcy patroli bojowych i wywiązywali się z tego bardzo dobrze, służba szperaczy pełnionabyła (za małymi wyjątkami) zupełnie dobrze, zachowanie się wobec nieprzyjaciela poprawne, nacechowane dużą agresywnością, co jeśli się zważy, że po stronie przeciwnej występowała regularna kawaleria i to w dość dużej ilości, zasługuje na specjalne podkreślenie. Słabą natomiast stroną działań były momenty spieszania do walki pieszo, szwankowała również i to dość poważnie-musztra luźna (pod koniec dnia zresztą, rozsypywanie się w linię harcowników i zbiórki w sekcjach poprawiło się znacznie).
      Przebieg działań plutonu wyglądał mniej więcej tak: Godz. 4. - wymarsz. Około godz. 10. - pojenie koni w czasie działania. Godz. 15.30 - 16.20 - pojenie i karmienie koni korzystając z chwilowej osłony własnych cyklistów. Około godz. 20.30 - pojenie koni w czasie działania. Godz. 23.50 - przybycie na kwatery. 14 Stanowi to (w zaokrągleniu) 20 godzin działania. Jeśli odejmiemy od tego około godziny na karmienie i czas, minimalny choćby, potrzebny na dwukrotne napojenie, to otrzymamy około osiemnastu i pół godzin marszu. Marsz odbywał się przeważnie na przełaj i przeważnie stępem, przy czym stęp stosowałem nieco krótszy niż normalny, ze względu na mało wyrobione w tym kierunku i drobne konie.
      W czasie działania pluton kilkakrotnie walczył z kawalerią i cyklistami nieprzyjaciela, przeprawił się na promie przez Wartę, a przez jej dużą odnogę - w bród. Otóż, jak stwierdzili rozjemcy, pluton w tym czasie wykonał przemarsz około 93 km. Szybkość marszowa plutonu wynosiła zatem około 5 km/godz. (z walką). Mam wrażenie, że każdy kawalerzysta stwierdzi, że wysiłek dzienny plutonu byłby nawet na regularną kawalerię - duży. Gdy na drugi dzień rano przeprowadzałem przegląd koni (pluton był pozostawiony w odwodzie), stwierdziłem następujące straty: konie wojskowe - w porządku zupełnym, konie Krakusów l niezdolny do marszu z powodu naderwania ścięgna, l - rozkuty,2 - lekko obtarte na krzyżu, wszystkie trochę sztywne, lecz owies wyjadły normalnie. Biorąc pod uwagę, że kucie nie było należyte i że obtarcia powstały na skutek starych, postrzępionych i pocerowanych derek, to przyznać trzeba, że "koniki"i ich właściciele zdali egzamin doskonale.
      Co do materiału końskiego, to, jak zaznaczyłem wyżej, wszyscy Krakusi siedzieli na własnych koniach. Najstarszy z tych koni miał lat 12, najmłodszy - 5. Koni wybrakowanych z wojska nie było wcale. 3 konie były po ogierach rządowych od klaczy krajowych, kondycja wszystkich trzech bardzo dobra. Co do ludzi, to uważam, że wykazali oni naprawdę kawaleryjską żyłkę i duży zapał dosłużby. Pamiętajmy o tym, że koń dla chłopa i to w okresie letnim, jest przecież jednym z głównych narzędzi w gospodarstwie i oddanie go na kilka dni na ćwiczenia jest z jego strony naprawdę ofiarą złożoną dla dobra sprawy. Gdy dowiadywałem się o warunki, w jakich odbywa się szkolenie P. W. konnego, poinformowano mnie, że o ile chodzi o ulgi należące się ustawowo dla członków Krakusa, to gdy zależą one od wojska - są stosowane w całej rozciągłości (przydział do kawalerii, opieka lekarska wet., prawo kupowania braków z wojska po cenie wywoławczej itd.), natomiast zależne od samorządów gminnych (zwolnienie od podwód i szarwarku) są bardzo często zaniedbywane. 15
      Reasumując wrażenia, które mi się w czasie tych kilkunastu godzin styczności z Krakusami nasunęły, można z nich wyciągnąć następujące wnioski: 1)Przeciętny koń chłopski pod lekkim jeźdźcem i nieobciążonym siodłem jest zdolny do dużych marszowych wysiłków, pod warunkiem stosowania tempa jemu odpowiadającego. W miarę polepszania się jakości koni włościańskich, zwiększać się będzie i ich zdolność marszowa. 2) Oddziały Krakusów, wzmocnione jak to miało miejsce w przytoczonym wypadku, sekcjami r. k. m., mogą oddać duże usługi w rozpoznaniu.. 3) Stosowanie w całej rozciągłości ustawowych ulg dla Krakusów, a przede wszystkim przydział odpowiednich funduszów dla Przysposobienia WojskowegoKonnego, celem rozszerzenia i spopularyzowania go przez stosowanie np. nagród za dobry wygląd koni po ćwiczeniach, zawody konne itd. może dać nadspodziewanie duże rezultaty Nie chcę się bawić w proroka, ale patrząc na zapał tych przedpoborowych chłopców, widząc ich wytrzymałość i zamiłowanie do konia, zastanawiałem się, czy nie tędy droga do tego, byśmy na wypadek wojny byli nie tylko "narodem pod bronią", ale i "narodem na koniu"?!
      Od Redakcji Oddziały „Krakusów” chlubnie zapisały się na kartach historii Polski. Tradycja tej formacji tej sięga 1812 roku, władze Księstwa Warszawskiego utworzyły wówczas oddziały lekkiej jazdy, której nadano nazwę „Krakusi” i przeznaczono ich głownie walki z kozakami nękającymi wojska napoleońskie.„Krakusi” walczyli podczas Powstania Listopadowego 1930 -1831 roku. Tradycje jazdy tej kontynuowane były w czasach II Rzeczpospolitej, której władze uznały, że ochotnicza kawaleria może być przydatna jako istotny element siły obronnej kraju. W roku 1932 w departamencie Kawalerii Ministerstwa Spraw Wojskowych panowała przychylna atmosfera dla koncepcji zorganizowania oddziałów Przysposobienia Wojskowego Konnego. Powołano wówczas referat którego dowództwo powierzono rtm. rez. Stanisławowi Młodzianowskiemu. Przystąpiono do formowania i szkolenia oddziałów „Krakusów” w ramach Konnego Przysposobienia Wojskowego na terenie całego kraju. 13 kwietnia 1937 roku minister spraw wojskowych mianował gen. bryg.Sergiusza Zahorskiego generałem do zleceń do spraw Przysposobienia Wojskowego Konnego przy I wiceministrze spraw wojskowych. W 1939 sprawy „Krakusów” znalazły się w gestii Generalnego Inspektoratu Sił Zbrojnych i podlegały płk dypl. Zbigniewowi Brochwicz-Lewińskiemu który od 20 sierpnia 1922 roku do 6 października 1927 roku dowodził 19 Pułkiem Ułanów Wołyńskich w Ostrogu nad Horyniem.W krótce pod redakcją ppłk. dypl. Włodzimierza Dunin-Żuchowskiego opracowano podręcznik dla instruktorów i członków konnego przysposobienia wojskowego – „KRAKUS” wydany przez Główną Księgarnię Wojskową, w 1938 roku w Warszawie, zawierał on zawierał historię formacji Krakusów, musztrę, jazdę konną, naukę o koniu, instrukcję władanie szablą i lancą, władanie bronią palną, szyki konne, regulaminy służby wartowniczej i polowej. Oddziały Krakusów podlegały Państwowemu Urzędowi Wychowania Fizycznego i Przysposobienia Wojskowego. Na czele tego Urzędu stał generał brygady Kazimierz Jędrzej Sawicki-Sawa pseud. „Prut” . W skład oddziałów „Krakusów” wchodzili przeszkoleni wojskowo rezerwiści kawalerii i ochotnicy naj częściej młodzi rolnicy, do służby zgłaszali się na własnych lub wypożyczonych od sąsiadów koniach. Kadrą dowódczą byli oficerowie lub podoficerowie rezerwy kawalerii oraz oddelegowani oficerowie i podoficerowie służby czynnej.
      Oddziały „Krakusów” uzbrojone zostały we francuskie karabinki kawaleryjskie (Berthier Mle 1907/15 M34) oraz szable i lance. Umundurowani byli w drelichowe mundury wojskowe z proporczykami na kołnierzach w kolorze czerwonym z niebieskim klinem. Takie same proporce mieli na lancach oraz czapki rogatywki z czerwonym otokiem.
      W ostatnich miesiącach pokoju przed wybuchem wojny w 1939 r. część Szwadronów „Krakusów” przydzielono jako kawalerię dywizyjną do poszczególnych dywizji piechoty lub brygad Obrony Narodowej.Zgodnie z planami mobilizacyjnymi Oddziały Przysposobienia Wojskowego Konnego czyli „Krakusi” miały wystawić w sumie 27 szwadronów kawalerii dywizyjnej. Szwadrony te przydzielone do poszczególnych dywizji piechoty miały spełniać funkcje pododdziału rozpoznawczego dywizji. Niezależnie od tego „Krakusi”byli bazą mobilizacyjną dla plutonów zwiadu konnego w pułkach piechoty. We wrześniu 1939 r. „Krakusi”walczyli mężnie, pełniąc funkcję podobną dotej którą im wyznaczonow 1812 roku. Znowu musieli walczyć z żołnierzami niemieckimi i rosyjskimi. Na własnych słabszych koniach gorzej uzbrojeni niżkawaleria regularna stanęli na wysokości zadania postawą swa dając dowód,że godni są tradycji „Krakusów”ich poprzedników.
      Źródła Marian Porwit „Komentarze do historii polskich działań obronnych 1939 roku.
     Tom 3 bitwy przebojowe i obrona bastionów”. Warszawa Wyd. Czytelnik 1983
      Piotr Stawecki „Słownik biograficzny generałów Wojska Polskiego 1918- 1939” Wyd. Bellona Warszawa 1994.
     Zbigniew Mierzwiński „Generałowie II Rzeczypospolitej”. Wydawnictwo Polonia. Warszawa 1990
      Jan Przemsza-Zieliński WERZEŚNIOWA KSIEGA CHWAŁY KAWALERII POLSKIEJ Wyd. Bellona 1995.


Rtm. dypl. Stanisław Łubieński 1906-1939
Włodzimierz Majdewicz


      Urodził się 13 grudnia 1906 r. w majątku Łaszów należącym do jego ojca hrabiego Edwarda Łubieńskiego. Od wczesnej młodości myślał o karierze wojskowej We wrześniu 1923 r. podjął naukę w Korpusie Kadetów Nr 2 w Modlinie. Po uzyskaniu matury w 1926 roku został przyjęty do elitarnej Szkoły Podchorążych Kawalerii w Grudziądzu. Ukończył ją z wysoką 2 lokatą. (V promocja oficerska Szkoły Podchorążych Kawalerii rocznik 1926-1928.) W końcowej opinii przełożonych CWK wśród wielu pochlebnych słów o jego postawie i cechach charakteru znalazły się znamienne słowa „ materiał na wybitnego oficera”. Wybrał przydział do 14 Pułku Ułanów Jazłowieckich we Lwowie z którym łączyły go silne więzy emocjonalne.Jego matka hr. Teresa Łubieńska, wychowanka sióstr niepokalanek w latach 1919-1921 była przewodniczącą komitetu pań powołanego dla ufundowania sztandaru pułkowego.
      W Pułku doskonale wywiązywał się z obowiązków służbowych dowódcy plutonu liniowego w 2 szwadronie. Z zamiłowaniem uprawiał sport jeździecki odnosząc znaczące sukcesyw licznych zawodach jeździeckich na swym karym „Zeusie”. W opinii dowódcy Pułku był to oficer „ zdolny pod każdym względem, doskonały instruktor i bardzo dobry wychowawca, posiadający bardzo wielkie możliwości dalszego rozwoju”.W 1933 r. powrócił do Centrum Wyszkolenia Kawalerii w Grudziądzu jako instruktor i dowódca plutonu szkolnego, następnie powierzono mu prestiżową funkcję adiutanta SPK. Latem 1936 czasiećwiczeń po raz pierwszy zetknął się bezpośrednio z oddziałem Przysposobienia Wojskowego Konnego" Krakusów”. Przemyślenia i uwagi z tym związane zawarł w artykule „Kilka słów o Krakusach” opublikowanym na łamach „Przeglądu Kawaleryjskiego”. W latach 1936 -1938 studiował w Wyższej Szkole Wojennej w Warszawie (XVII promocja) 18 uzyskując tytuł oficera dyplomowanego.W trakcie studiów awansował na rotmistrza. Komendant Wyższej Szkoły Wojennej gen. bryg. Tadeusz Kutrzeba napisał: „Posiada głęboką, wrodzoną inteligencję i bardzo duże zdolności. (…) Nadaje się do pracy w sztabie taktycznym i operacyjnym. Ma dane do zajęcia stanowisk kierowniczych”. Jako absolwent Wyższej Szkoły Wojennej rtm. dypl. Stanisław Łubieński został przydzielony do sztabu Podolskiej Brygady Kawalerii stacjonującej w Stanisławowie. W skład Podolskiej Brygady Kawalerii wchodził jego macierzysty 14 Pułk Ułanów Jazłowieckich ze Lwowa, 6 Pułk Ułanów Kaniowskich ze Stanisławowa, 9 Pułk Ułanów Małopolskich z Trembowli oraz 6 Dywizjon Artylerii Konnej ze Stanisławowa. Po mobilizacji w sierpniu1939 r. Podolska Brygada Kawalerii weszła w skład armii „Poznań” i brała udział w ciężkich walkach nad Bzurą i na terenie Puszczy Kampinoskiej.
     Rtm. dypl. Stanisław Łubieński w czasie walk pełnił funkcję I oficera operacyjnego Podolskiej Brygady Kawalerii. Brygada ta nie została rozbita, dotarła do Warszawy mimo wysokich strat w stanach osobowych ludzi, koni i sprzętu bojowego jako zwarta jednostka o wysokim morale. Oceniano że miał w tym istotny udział sztab brygady, a zwłaszcza jej I oficer operacyjny, rtm. dypl. Stanisław Łubieński. W nocy 18/19 września 1939 r. gen. Roman Abraham wydaje rozkaz ataku na Sieraków. Natarcie trzech szwadronów 9 Pułku Ulanów ma poprowadzić rtm. dypl. Stanisław Lubieński I oficer operacyjny.
     W książce„Dzieje Ułanów Jazłowieckich” czytamy:„Natarcie ruszy na umówiony znak. Kiedy oczekiwanie na znak do natarcie się przedłuża, rtm. dypl. Łubieński decyduje się na nawiązanie osobistej łączności z punktem dowodzenia grupy. Zostaje ciężko ranny serią z karabinu maszynowego. Dwóch ułanów niesie go na punkt opatrunkowy, w ciemnościach nocy gubią drogę i donoszą go do pierwszych zabudowań Wólki Węglowej. Ciągle jeszcze przytomnych, napisał kilka słów do matki.”
      Gen. Roman Abraham tak napisał o rtm. dypl. Stanisławie Łubieńskim: „Bohaterski żołnierz, wybitny oficer sztabu Podolskiej Brygady Kawalerii o wysokich kwalifikacjach dowódczych. Jego niezłomna energia i duch bojowy udzielały się oddziałom brygady. Przedstawiłem go do odznaczenia Krzyżem Virtuti Militari V klasy”. Rtm. dypl. hr. Stanisław Łubieński został odznaczony pośmiertnie Krzyżem Virtuti Militari V klasy Nr 12192


19 Hanna Irena Rola Różycka

ADAM CHMIELOWSKI W POWSTANIU STYCZNIOWYM 1863 ROKU

W 2021 roku została wydana książka Andrzeja Różyckiego pod tytułem"Święty Brat Albert Biografia" wydawnictwo „M” w Krakowie. Jest to drugie poszerzonei uzupełnione wydanie książki staraniem zespołu Zgromadzenia SS .Albertynek z Krakowa pod kierunkiem oraz dzięki twórczej, tytanicznej pracy archiwistki Zgromadzenia Wielebnej Siostry Bernardy Doroty Kostki. W wyniku tych działań powstało dzieło o życiu i twórczości artystycznej oraz duchowej przemiany Świętego Brata Alberta, o wysokich walorach artystycznych, historycznych udokumentowane wieloma materiałami źródłowymi i cennymi fotografiami.


Okładka książkiAndrzeja Różyckiego "Święty Brat Albert Biografia" 20


      Tak pisze S. Bernarda Dorota Kostka: "Głębszemu poznaniu sylwetki Adama Chmielowskiego - św. Brata Alberta służy wznowione i poszerzone wydanie książki śp. Andrzeja Różyckiego- Święty Brat Albert .Biografia.-Autor obficie czerpał z różnych źródeł- wykorzystywał relacje i wspomnienia rożnych świadków, którzy byli związani z osobą św. Brata Alberta". Adam Chmielowski urodził się 20 sierpnia 1845 roku we wsi gminnej Igołomii na południu Królestwa Polskiego, gdzie ojciec Adama Wojciech Chmielowski był od 1846 roku naczelnikiem komory celnej.
      Ojciec Adama Wojciech Chmielowski urodzony na Wołyniu w Miropolu w powiecie zwiahelskim (wcześniej żytomierskim) w 1831 roku został zatrudniony jako urzędnik i wielokrotnie był przenoszony służbowo w inne miejsca. W 1831 roku poślubił w Brwinowie koło Warszawy pannę Józefę Borzysławską.
      Przez jakiś czas był dzierżawcą dóbr brwinowskich i innych. W 1846 roku objął posadę naczelnika komory celnej w Igołomii, następnie w Szczypiornie. W 1853 roku państwo Chmielowscy zakupili majątek w Czernicach. Rok później ojciec Adama zachorował i zmarł 25 sierpnia 1853 roku w Warszawie przy ulicy Konwiktorskiej pochowany został w Warszawie, na Powązkach. Matka Józefa z Borzysławskich urodziła się 22 stycznia 1816 roku w dobrach ziemskich Serokomla, jako córka Ludwika Borzysławskiego i Józefy z Kłodnickich, dziedziców Serokomli.
      Po sprzedaży majątku rodzice Wojciecha zamieszkali w Warszawie przy ulicy Świętojerskiej. Jako maleńkie dziecko Adam został ochrzczony „z wody"z uwagi na dużą śmiertelność noworodków. W dniu 17 czerwca 1847 roku odbyła się uroczystość chrztu Adama w kościele pw. Nawiedzenia Panny Maryi - Nawiedzenia NM Panny tuż przy Rynku Nowego Miasta.
      Rodzicami chrzestnymi byli członkowie obu rodzin, wysocy urzędnicy i dygnitarze z Warszawy oraz ziemianie z Podola – (Kłodniccy i Borzysławscyz rodziny matki Adama.) Wdowa po zmarłym Wojciechu Chmielowskim sprzedała majątek Czernice i zakupiła w 1858 roku dom na rogu Nowego Światu i Książęcej, dziś już nieistniejący. Na obecnie stojącej w tym miejscu kamienicy(1) w 2003 roku w 140 rocznicę wybuchu Powstania Styczniowego z inicjatywy Tadeusza Martusewicza , z funduszy Warszawskiego Przedsiębiorstwa Geodezyjnego i wsparciu Oddziału Stołecznego Polskiego Towarzystwa Turystyczno - Krajoznawczego oraz Towarzystwa Przyjaciół Warszawy wmurowana została tablica memoratywna
-------------------
(1)Budynek pod adresem Nowy Świat 2, przy skrzyżowaniu z ul. Książęcą, zbudowano w 1913 według projektu Juliusza Nagórskiego dla przemysłowca i bankiera Edwarda Natansona. W 2006 r. obiekt ten wpisano do rejestru zabytków.


Fot. Zbiory autorki


      W zakupionym domu zamieszkała rodzina Wojciecha Chmielowskiego, żona i synowie Adam, Stanisław i Marian oraz córka Jadwiga. Po śmierci matki, sierotami zajęła się Rada Opiekuńcza złożona z członków rodziny i przyjaciół. Do 9 roku życia Adam kształcony był w domu, jak większość dzieci środowisk szlacheckich. W 10 roku życia został oddany do Szkoły Kadetów w Petersburgu za protekcją Jana Kłodnickiego, człowieka wielce wpływowego. Po roku nauki Adam nie 22 powrócił do Petersburga. Rozpoczął edukację w Gimnazjum Realnym w Pałacu Kazimierzowskim na Krakowskim Przedmieściu. Przez 6 lat pobierał nauki w szkole o wysokim poziomie nauczania gdzie kładziono nacisk na nauki ścisłe matematykę i nauki przyrodnicze oraz języki nowożytne i rysunek. Uczniowie nauki humanistyczne pobierali w domu, kształcąc się we własnym zakresie programu. W szkole odbywały się lekcje religii, a na nabożeństwa chodzili do SS. Wizytek. Po upadku Powstania Styczniowego nasiliły się represje ze strony władz carskich ,szczególnie namiestnika Berga. Narastały niepokoje wśród mieszkańców Warszawy, a szczególnie buntowała się młodzież z Gimnazjum Realnego, Szkoły Sztuk Pięknych i Szkoły Rolniczej.
      Urządzano wielkie manifestacje patriotyczne przed kościołami, manifestując w rocznice świąt narodowych i ważnych wydarzeń historycznych. Policja carska i żandarmeria krwawo tłumiła manifestantów. Znane jest wydarzenie z 27 lutego 1861 roku, kiedy zabito pięciu ludzi spośród manifestującego ludu Warszawy. Wielką manifestacją narodową był pogrzeb "Pięciu Poległych" na cmentarzu Powązkowskim.


Krzyż „Pamiątka pięciu poległych”


      Młodzież buntowała się przeciw panującemu terrorowi ze strony zaborcy. Margrabia Aleksander Wielopolski dyrektor Komisji Rządowej Wyznań i Religii nie sprzyjał patriotycznym odruchom młodzieży polskiej. Warszawskie szkoły zamknięto i zorganizowany został w Puławach -Nowej Aleksandrii Instytut Puławski z siedzibą w pałacu książąt Czartoryskich. Był to Instytut Politechniczny i Rolniczo - Leśny,w którym rozpoczął studia Adam Chmielowski, włączając się do działań konspiracyjnych studentów.


Student Adam Chmielowski około 1862 r. fot. biblia-swieci. pl


      W dniu 23 stycznia 1863 roku unikając drugiej zapowiedzianej branki młodzieży w Warszawie, wyruszyły do walki oddziały powstańcze w Kongresówce, liczące kilka tysięcy ochotników słabo uzbrojonych. Jednym z oddziałów rekrutujących się z mieszkańców Puław i okolic był oddział "Puławiacy" liczący ok 700 ochotników. Do tego oddziału przystał Adam Chmielowski student Instytutu w Puławach. Ja podają źródła :"...uzbrojeni w grube kije wymaszerowali do Powstańców." Czekał na ich przybycie Leon Frankowski mianowany Komisarzem Tymczasowego Rządu Narodowego. Po dotarciu do Kazimierza założyli obóz, gdzie zebrane większe grupy ochotników odbywały szkolenie wojskowe i propagowali Manifest oraz Dekret Rządu Narodowego o zniesieniu pańszczyzny i nadaniu chłopom ziemi. Po odbytym szkoleniu "Puławiacy" przedostali się na drugi brzeg Wisły i zdążali do Lipska na postój, następnie dotarli do Sandomierza, by dołączyć do oddziału Teodora Rayskiego. Założyli obóz w okolicy wsi Słupca.


Adam Chmielowski
fot.spnarol.pl


      Leon Frankowski odrzucił propozycję Centralnego Komitetu Narodowego dołączenia do ugrupowania Mariana Langiewicza.W Słupcy zostali zaskoczeni przez oddział kozaków Miednikowa i doszczętnie rozbici. Zginęło 28 powstańców wśród nich kolega Adama z Gimnazjum Realnego. Część poszła do niewoli, moskale zabijali rannych, a ocaleni dołączyli do Teodora Rayskiego. Został ranny Leon Frankowski, zdradzony i aresztowany ,skazany na karę śmierci. To był tragiczny koniec Oddziału "Puławiaków". Poległych pochowano w okolicy Dwikozów oraz pod wsią Słupcza w pobliżu Góry Wysokiej. Generał Marian Langiewicz po stoczonej bitwie pod Słupią stacjonował w Górach Świętokrzyskich, gdzie trafił z ocalonymi Powstańcami z Instytutu Puławskiego Adam Chmielowski.
      25 Został przydzielony do jednego ze szwadronów rotmistrza Jana Prędowskiego, został dowódcą patrolu konnego. Po odpoczynku w obozie w Ociesękach gen. Langiewicz zajął Staszów i po uzupełnieniu zapasów żywności i zwiększeniu liczebności oddziału, pod obozujące ugrupowanie w Staszowie, podeszło wojsko moskiewskie i doszło do krwawej bitwy. Moskale ponieśli wielkie straty i odeszli. Ugrupowanie gen. Langiewicza przemaszerowało w kierunku Kielc. Adam Chmielowski jako Brat Albert dzielił się wspomnieniami z tego okresu ,opisując niektóre epizody z walk. Zwiad konny prowadzony przez Adama w drodze w Góry Świętokrzyskie udał się na poszukiwanie żywności. Po drodze spotkał w lesie mnicha, który był Bernardynem ze Świętego Krzyża. Mnich przekazał informację ,że moskale zrabowali klasztor i rozpędzili mnichów za udzielanie pomocy powstańcom. Ludność okolicznych wsi doszczętnie rozgrabiła dobra klasztorne. W tej sytuacji Adam Chmielowski udał się do sołtysa i nakazał zwrot zrabowanych dóbr.
      Inne zdarzenie opowiedziane przez Brata Alberta dotyczy zwarcia bojowego z kozakami. 15 osobowy zwiad konny "Puławiaków" pod dowództwem Adama Chmielowskiego w gęstej mgle i terenie błotnistym został zaskoczony przez szpicę kozacką. Pięciu kozaków otoczyło Adama i kłuli lancami. W pobliżu walczył z całym oddziałem kozaków Franek- Franciszek Piotrowski.
     Oficer kozaków zabił konia Frankowi, Franek zgładził kozaka, wskoczył na jego konia i z dwoma ułanami uderzył na kozaków atakujących Adama Chmielowskiego. Jednego z nich zabił lancą "zajechał w łeb szablą",pozostali uciekli." Tak tak moi drodzy Franek uratował życie moje."
      Z Gór Świętokrzyskich oddział gen. Langiewicza odszedł w kierunku Galicji ,po drodze stanął w Pieskowej Skale. gdzie zaskoczony został przez Rosjan. 5 marca Langiewicz zaatakował miasto Skałę.Po 3 godzinach walk wyparli moskali ze Skały. Ugrupowanie doszło do Goszczy na granicy austriackiej. 10 marca generał Marian Langiewicz został mianowany na Dyktatora Powstania i złożył uroczystą przysięgę, opisaną przez świadków wydarzenia. Była to niezwykle uroczysta chwila. Wystąpili w gali Żuawi i Pułk Kosynierów.
      Powstała nawet nowa wersja pieśni narodowej " Jeszcze Polska nie zginęła." Następnym miejscem postojowym ugrupowania była posiadłość Chrobrze i pałac margrabiego Wielopolskiego, gdzie Powstańcy pozwolili sobie na ucztowanie. Tymczasem zostali zaatakowani przez Rosjan idących od Pińczowa. 26
      Wśród atakujących polskich oddziałów zasłużyli się w walce dzielni Kosynierzy i Żuawi z walczącym w tym oddziale Adamem Chmielowskim. Odparte zostały siły nieprzyjacielskie, ponosząc znacznie większe straty, niż Polacy. Bardzo ciężką bitwę stoczyły oddziały Langiewicza pod Grochowiskami 18 marca 1863 roku, otoczone kolumnami wojsk moskiewskich. Jak opisywano była to najbardziej krwawa bitwa Powstania 1863. Powstańcy ginęli pod ostrzałem karabinów i armat wroga. Straty Powstańców były tylko nieco mniejsze od strat poniesionych przez wojska rosyjskie. Polacy pokonali znaczniejsze siły wroga. Specjalną misję otrzymał Adam Chmielowski od dowódcy Żuawów Rochebruna dotarcia do rozproszonych kolumn piechurów z rozkazem pomocy walczącym. Z uwagi na poniesione straty i braki broni oraz amunicji zapadła decyzja o zaprzestaniu walk i formowaniu mniejszych oddziałów celem łatwiejszego przemarszu do Galicji. Dyktator Langiewicz wydał rozkaz dzienny do żołnierzy, że opuszcza obóz potajemnie, bez pożegnania, lecz nadal będzie walczyć. Przekroczył granicę 18/19 marca w Ujściu Jezuickim i został internowany przez Austriaków.
      Adam Chmielowski z kolegami z Instytutu Puławskiego udał się również ku granicy i po jej przekroczeniu oddał się w ręce austriackich żołnierzy. Powstańcy zostali przetransportowani do Krakowa i Adam powiadomił rodzinę ,że żyje i nie jest ranny, prosi o pomoc finansową. Leon Wyczółkowski w Listach i Wspomnieniach napisał "Najgłębszy wyraz u Chrystusa dał Adam Chmielowski w Ecce Homo". Ten człowiek, który tak dzielnie walczył z poświęceniem życia i zdrowia dla ukochanej Ojczyzny.
      Po kilku dniach Austriacy pognali internowanych 451 powstańców do Ołomuńca, wśród nich Adama Chmielowskiego. Nie mogąc znieść bezczynności, gdy inni koledzy walczą, internowani zorganizowali plan ucieczki. Pościg żandarmów nie powiódł się dzięki pomocy proboszcza parafii, który ułatwił ucieczkę do Polski przez kordon graniczny.
      Po wypoczynku w czerwcu udali się w kierunku Janowca i Złotego Potoku, trafili do oddziału Zygmunta Chmieleńskiego absolwenta Korpusu Kadetów w Petersburgu,podobnie jak generał Edmund Różycki dowódca Powstania na Rusi i Wołyniu. (na stronie 110 książki zamieszczone jest zdjęcie Uczestników Powstania Styczniowego, na którym w ostatnim rzędzie w środku na dole jest Edmund Różycki bez podania imienia i nazwiska.)
      27 Adam Cmielowski w randze podoficera był podkomendnym rotmistrza Ignacego Rzewuskiego, kolegi ze studiów w Puławach i na Uniwersytecie w Gandawie, następnie Jana Mazarakiego. Brał udział w bitwach i potyczkach. 28 lipca, 14 i 18 sierpnia 1863 roku. Kierowany był przez przełożonych na konne zwiady, gdzie dochodziło do groźnych starć ze zwiadem nieprzyjaciela. Otoczeni zostali przez Rosjan pod Glanowem we dworze, który został podpalony. Atakujący dwór moskale uznali tumany kurzu wzniecone przez pędzone bydło za nadchodzącą odsiecz i odeszli. Jeszcze inny epizod we wspomnieniach Adama, który udał się na zwiad bez siodła zaatakowany przez kozaków. Z powodu przecięcia rzemyka uzdy spadł z konia. W porę nadeszła pomoc, ratując życie Adama. Pod Olesnem 3 września osłania odwrót Powstańców po potyczce z oddziałem gen. Ksawerego Czengierego. Ugrupowanie Zygmunta Chmieleńskiego było bezustannie atakowane przez Rosjan. Okrążony pod Włoszczową wydostaje się z okrążenia i toczy wielogodzinną walkę z wojskiem rosyjskiego generała.
      24 września miało miejsce zdarzenie zagrażające życiu Adama Chmielowskiego o mało nie zginął z ręki dowódcy zgrupowania Zygmunta Chmieleńskiego, który w dużym afekcie będąc wydobywał broń, aby na miejscu rozprawić się z Adamem Chmielowskim. Adam Chmielowski dowódca 2 plutonu otrzymał rozkaz od swego dowódcy rotmistrza Mazarakiego rozstawienia pikiet kawalerzystów. Otoczony przez moskali pluton kawalerii potrzebował pomocy. Mazaraki wysłał dwóch posłańców do Zygmunta Chmieleńskiego z prośbą o decyzję, czy może oczekiwać wsparcia. Posłańcy nie powrócili. Wobec takiej sytuacji Adam Chmielowski otrzymał rozkaz udania się do dowódcy Chmieleńskiego w tej samej kwestii.W momencie gdy pojawił się sam, bez swego plutonu u Chmieleńskiego, który stał na wzgórzu i liczył na pomoc, doszło do zagrażającego życiu Adama incydentu.Przypadek sprawił, że rewolwer zaplątał się w kaburze. Zdarzyło się to pod Czarnicą,gdzie moskale zaatakowali Zygmunta Chmieleńskiego. 30 września doszło do największej bitwy pod wsią Mełchów. Adam Chmielowski został tam ranny.
      Oddział kawalerii pod komendą rtm. Rzewuskiego zajął pozycję za lewym skrzydłem, blisko lasu i wsi Mełchów przy drodze wiodącej do Lelowa z zadaniem ubezpieczania oddziału powstańców. Po ataku armatnim zaczął się morderczy bój. W szeregach Rosjan powstał zamęt na skutek ostrzału artyleryjskiego ze strony powstańców. 28
      Porażeni ogniem nieprzyjaciela kawalerzyści nie mogąc przeprowadzić szarży przemieścili się w stronę Potoku Złotego. Rtm. Rzewuski wspomina, że jazda stojąca w rezerwie została zaatakowania artylerią. Rotmistrz czekał na dalsze rozkazy Chmieleńskiego, które miały nadejść przez posłańców.


"Adam Chmielowski w grupie powstańców" pochodzi ono z książki pod tytułem "Wizerunki uczestników Powstania "
wyd. Lwów 1913. Zdjęcie jest opisane Adam Chmielowski w górnym rzędzie drugi od prawej.


      Ksiądz Lewandowski według relacji Brata Alberta opisuje jeden z fragmentów walki:„Wódz Chmieleński ze wzgórza obserwuje pole walki, w pobliżu na koniu Adam Chmielowski jako adiutant wodza i czeka na rozkazy Wodza odnośnie możliwości nadesłania pomocy kawalerii Rzewuskiego osaczonej przez moskali .Pod ostrzałem gradu kul, przerażony jest widokiem nabijania broni do powtórnego strzału. Rozkaz nie nadchodził ,wokół świstały pociski. Żaden jednak nikogo nie ranił,co Adam uznał za cud! Rozkaz wodza brzmi " czekaj dalej!"
      Nagle doczekał się chwili, by mógł ruszyć z powrotem z rozkazami wodza. Duma rozpiera serce wracającego do swego oddziału, żołnierza uskrzydlonego myślami o wielkich czynach i poświęceniu dla Ojczyzny. Tymczasem jak grom z jasnego nieba nadlatujący granat pęka i rozszarpuje konia Adama Chmielowskiego, według relacji całym impetem uderza w but Adama.
      Wyrzucony z siodła pada zemdlony na ziemie i leży na błotnistym podłożu daleko odrzucony "leżał jakby był martwy" . Przy innej okazji powiedział,że odczuł silne niebolesne uderzenie kijem w nogę. Powalony na ziemię był bezwładny i nie mógł poruszać się. Obok padają kule w piasek ,nie boi się , nie myśli o niczym, modli się. Nie zdaje sobie sprawy z niebezpieczeństwa....nie wie jak długo to trwało. Moskale przestali strzelać ,rozmyśla kto i kiedy przyjdzie po Niego. Jan Mazaraki: " W bitwie pod Mełchowem utracił nogę przez granat urwaną podoficer z mojego plutonu ,dzielny bardzo chłopiec Adam Chmielowski.”
      Gdy nadeszli koledzy z pomocą zaczął odczuwać ból. "szablą broniłem się przed ich ratunkiem". ...." Zanieśli mnie na płaszczach do chaty ,opatrunek był również bolesny." Rannym zaopiekowała się mieszkanka maleńkiej mrocznej chaty, pełnej dymu z paleniskiem, i świętym obrazem na gołej ścianie. Ranny został ulokowany w barłogu. Myśli Adama koncentrowały się na bohaterskich czynach powstańczych oddziałów. O stan duszy rannego zadbała kobieta zapraszając księdza z pobliskiej parafii. Oczyma wyobraźni widział kapucyna staruszka przedzierającego się przez las z Najświętszym Sakramentem. Koledzy Powstańcy gorliwie ratowali i opiekowali się rannym towarzyszem broni.
      W wyniku klęski Powstania i po przegranej bitwie pod Mełchowem ugrupowanie cofnęło się w kierunku Lelowa, na południe. Ranny został pod opieką w lesie. Jako ciężko ranny został zabrany do rosyjskiego ambulatorium polowego. Rana źle goiła się, ponieważ kości zostały roztrzaskane. Wobec takiej diagnozy noga została zakwalifikowana do amputacji. Zabieg amputacji wykonano bez znieczulenia w polowym ambulatorium. Półprzytomnego i wykrwawionego powstańca odstawiono do szpitala św. Joanny do Koniecpola nad Pilicą.
      W szpitalu św. Joanny w Koniecpolu był leczony skutecznie przez doktora Władysława Florkiewicza.Rana pooperacyjna nie goiła się prawidłowo. Został wykonany zabieg korekcyjny rany. Pobyt w szpitalu trwał do maja 1864 roku. Nadal istniało zagrożenie ukarania "buntownika" ze strony Rosjan.Wobec takiej sytuacji Adam Chmielowski opuścił potajemnie szpital. Udał się do Warszawy ,gdzie nasiliły się represje wobec Powstańców. Zmuszony został do opuszczenia miasta i udał się na emigrację. Mając liczną rodzinę, mógł liczyć zawsze na jej pomoc, szczególnie ze strony Kłodnickich ,wpływowych urzędników w Królestwie. 30
      Adam Chmielowski szlachetnie urodzony z wrodzoną inteligencją i wychowywany w otoczeniu osób z poczuciem honoru i godności osobistej, utalentowany, kształcony w kraju pozostającym pod jarzmem rosyjskim, nie utracił wartości przekazywanych w dzieciństwie. Kształcony w dziedzinie sztuki i malarstwa na prestiżowych uniwersytetach zagranicznych w Gandawie, Paryżu i Monachium. W swej młodości obracał się w środowisku bohemy artystycznej Krakowa, ludzi kultury i sztuki, poetów i malarzy wielkich postaci kultury polskiej i sztuki. Artysta malarz Adam Chmielowski praktykował u mistrzów palety, utrzymując stałe z nimi kontakty.Tworzył własne cenne artystycznie i nieśmiertelne dzieła sztuki malarskiej jak " ECCE HOMO". Bardzo związany z Krakowem do końca swoich dni. Gdy nadeszła potrzeba oddania się służbie poprawienia doli biedaków, ludzi pokrzywdzonych, porzuca ten świat i poświęca swe życie temu zadaniu, tworząc słynne przytuliska dla dzieci ulicy i bezdomnych, w Krakowie, poza Krakowem i we Lwowie Zwany był Ojcem Ubogich. Poświęcając się służbie Bogu przyjął habit franciszkański, oraz imię Brata Alberta. Zmarł 25 grudnia 1916 roku w Krakowie.
      Papież Jan Paweł II w 1983 roku beatyfikował Brata Alberta, w 1989 ogłosił świętym.W jednej z wygłoszonych homili zabrzmiały słowa:" Miłość Ojczyzny wypaliła na Nim dozgonny stygmat , pozostał kaleką do śmierci, zamiast własnej nogi, nosił protezę".
      Zainteresowanym dalszymi kolejami życia Adama Chmielowskiego - Brata Alberta polecamy lekturę książki "Święty Brat Albert Biografia" wydanej dzięki staraniom Zgromadzenia Sióstr Albertynek z Krakowa.


Źródła: " Święty Brat Albert Biografia " Andrzej Różycki
Wydawnictwo M Kraków 202,1 II Wydanie SS Albertynki. 31 POEZJA KWALERZYSTÓW

Artur Franciszek Oppman, pseudonim „Or-Ot” (1867 - 1931). Tytularny pułkownik Wojska Polskiego, poeta okresu Młodej Polski, publicysta, varsavianista, w latach 1901–1905 redaktor tygodnika „Wędrowiec”, w latach 1918–1920 redaktor „Tygodnika Ilustrowanego”.Członek redakcji „Żołnierza Polskiego”współ redaktor„Biblioteki Żołnierza Polskiego”oraz pisma „Wiarus”.W 1923 r. otrzymał przydział służbowy do Instytutu Naukowo Oświatowego (Naukowo Wydawniczego). Otrzymał też awans na stopień podpułkownika. 31. I. 1925 roku przeszedł w stan spoczynku, otrzymując stopień pułkownika tytu arnego. Był Honorowym Członkiem Towarzystwa Literatów i Dziennikarzy Polskich.
Krzyż Virtuti
Czarno-niebieska wstążka,
A przy niej srebrny krzyż:
Virtuti Militari.
Co znaczy to ? – Czy wiesz?

Znaczy żołnierskiej cnocie,
Szlachetni o niej śnią,
A zdobyć ten krzyż można
Pogardą śmierci, krwią.

Kto w boju mężnie staje,
Idąc na armat spiż,
Temu Ojczyzna daje
Żołnierskiej cnoty krzyż.

Chorągwie i sztandary
Zwycięsko szumią w krąg,
A on ów dar nad dary
Z Ojczyzny bierze rąk.

Szanuj tę pierś, na której
Błyszczy ten święty znak
I proś w pacierzu Boga
Byś się zasłużył tak.

By wódz na polu chwały
Na pierś ci przypiął go
Virtuti krzyż, zdobyty

ZWYCIĘZCA

Gdyby nie Wodza potężna wola,
Gdyby nie geniusz, co zło przesili,
Czym by dziś były miasta i pola?
Matko - Ojczyzno! Czym byśmy byli?

Bóg czasem daje takie postacie
Umiłowanym przez S i ę Narodom
Patrz w Niego sercem, żołnierzu-bracie,
Gdyś jest na służbie, gdy pójdziesz do domu.

Patrz w Niego sercem i czasy wspomnij,
G d y bronił Polski O n i nikt więcej,
Żaden wódz w wroga nie bił ogromniej,
Żaden nie kochał ciebie goręcej.

Tyś Jego miłość odczuł, żołnierzu,
I szedłeś za Nim n a bój ochotnie,
Na twoich piersiach, jak n a puklerzu,
Miecz się moskiewski stępił stokrotnie.

Za Jego dumnym orlim przewodem,
Za Jego duchem lecący męskim,
Walczący naród stał się narodem
Wolnym, płomiennym, wielkim, zwycięskim!

Stań ż e na baczność, żołnierzu- bracie,
Gdy o Nim myślisz i polskim męstwie,
Bo O n jest właśnie w swym majestacie
Pieśnią o sławie i o zwycięstwie!



Adres i telefony kontaktowe:
STOWARZYSZENIE RODZINA 19 PUŁKU UŁANÓW WOŁYŃSKICH
vice-prezes: Włodzimierz Majdewicz
tel. kontaktowy: 692 166 783
UWAGA ZMIANA ADRESU MAILOWEGO:
kontakt e-mail: office19pulku@gmail.com
UWAGA ZMIANA ADRESU MAILOWEGO:
ul. Bajkowa 17/21
04-855 Warszawa
tel. 022-813 66 45, 022 615 73 43
Nr konta bankowego:
BZ WBK 34 1090 2590 0000 0001 2343 9257

powrót na stronę główną