BIULETYN STOWARZYSZENIA RODZINA
19 PUŁKU UŁANÓW WOŁYŃSKICH
NR 74 grudzień 2021



Spis treści

Wydaje Stowarzyszenie Rodzina 19 Pułku Ułanów Wołyńskich

1. SETNA ROCZNICA WALK O ŚLĄSK 1919-1921 Hanna Irena Rola Różycka
3. ZNACZENIE JAZDY W WOJSKU POLSKIM
     GENERAŁ ALEKSANDER PRAGŁOWSKI
Włodzimierz Majdewicz
2. POWSTAŃCY TO WIARA, NADZIEJA I CUD
W ostatnim roku obchodów 100-lecia trzech Powstań Śląskich
Julita Prabucka
4. GENERAŁ ALEKSANDER PRAGŁOWSKI Włodzimierz Majdewicz
5. EPIZOD - JEDEN Z WIELU, URYWEK Z PAMIĘTNIKA OCHOTNIKA Por. rez. dr Tadeusz Kosiński
6. MARSZE NA POLSKĄ GÓRĘ 1934 -1939 Włodzimierz Majdewicz
7. POEZJA KAWALERZYSTÓW Płk dypl. Antoni Bogusławski
Hanna Irena Rola Różycka
      SETNA ROCZNICA WALK O ŚLĄSK 1919-1921
      W 2021 roku obchodzimy w Polsce stulecie walk o Śląsk w latach 1919- 1921. Skutkiem  zrywów bojowych Polaków na Śląsku - I, II i III Powstania Śląskiego Polska wywalczyła i odzyskała  znaczną część uprzemysłowionego Śląska. Ten historyczny akt zatwierdzony został 16 lipca 1922 roku w Katowicach.
      W Compiegne w dniu 11 listopada 1918 roku podpisane zostało zawieszenia broni  między aliantami i Niemcami. W styczniu 1919 roku w Paryżu obraduje Komisja Pokojowa, gdzie powstaje  kształt powojennej Europy.  Polska żąda przyłączenia Górnego Śląska, co ma zostać rozstrzygnięte  w wyniku przeprowadzonego Plebiscytu. Od stycznia 1920 roku wchodzą w życie na Górnym Śląsku postanowienia Traktatu Wersalskiego. Szczególnie na Śląsku i w Wielkopolsce narasta niezadowolenie i niepokój wśród lokalnej społeczności  na skutek niepewnej sytuacji politycznej i społecznej. Wybuchają strajki i bunty robotników zwalnianych z kopalni i fabryk. Narasta agresja wobec Polaków ze strony niemieckich straży, wojska i policji.
      Do wybuchu I Powstania Śląskiego doszło 17 sierpnia 1919 roku i objęło powiaty zamieszkałe przez większość polską  i rozwinęło się w powiecie  pszczyńskim, rybnickim i katowickim. Spontanicznie ruszyli do boju ochotnicy robotnicy hut i kopalni, ochotnicy ze sfer ziemiańskich, inteligenci, nauczyciele i młodzież. Zbyt słabe uzbrojenie powstańców zaważyło na tym, że nie zdołano utrzymać przewagi nad Niemcami. Po tygodniu ciężkich, krwawych zmagań wydany został rozkaz zaprzestania walk. Groźne represje na Ślązakach ze strony władz niemieckich doprowadziły do decyzji o  zawarciu porozumienia.



      Żetony-medaliki plebiscytowe z 1921 r. Zbiory W.M.

     


      O przyszłości przynależności Górnego Śląska do Polski miał zdecydować Plebiscyt. Rozpoczęto obustronnie działania przygotowawcze do plebiscytu, szczególnie propagandowe pod kontrolą komisji alianckiej. Powstała Międzysojusznicza Komisja Plebiscytowa. Zapadła  na Śląsku decyzja  o rozpoczęciu II Powstania z 19 /20 sierpnia 1920 roku. Walki powstańcze objęły powiaty pszczyński, rybnicki, katowicki, gliwicki i zabrzański. Powstańcy zajęli strategiczne zakłady przemysłowe z wyjątkiem dużych miast gdzie stacjonowało wojsko niemieckie i policja. Powstańcy rozbrajali  te formacje. 20 marca 1920 roku rozpoczął  się plebiscyt, akcją plebiscytową kierował Wojciech Korfanty.
      Polacy zdobyli 40,3 % głosujących na skutek nieuczciwych posunięć ze strony niemieckiej. Wyniki Plebiscytu nie usatysfakcjonowały obydwu stron.
      Polsce miało przypaść 25% terenów bez ośrodków przemysłu ciężkiego, odpadła część uprzemysłowionego Górnego Śląska. Z inicjatywy Wojciecha Korfantego posła na Sejm z Okręgu Gliwicko -Lublinieckiego podjęta została decyzja o wybuchu III Powstania. Do walki przystąpiło ok 45 tysięcy ochotników. Walki toczyły się w wielu dużych miastach  i miasteczkach - w Kędzierzynie ,Przystani Kozielskiej i Górze Św. Anny. Celem walk było odcięcie Niemcom dopływu posiłków. niszcząc drogi i mosty. Po początkowych sukcesach i zajęciu ośrodków miejskich, kolejne  zwycięstwa odnosili Niemcy. Wobec braków szansy na zwycięstwo Dyktator Powstania Wojciech Korfanty ogłosił zawieszenie broni. Ślązacy i Wielkopolanie wywalczyli granice II Rzeczypospolitej.




      Gwiazda Górnośląska i górnośląski Krzyż na Śląskiej Wstędze Waleczności i Zasługi .

      Julita Prabucka

      „POWSTAŃCY TO WIARA, NADZIEJA I CUD”

      ocalmy groby Powstańców Śląskich

      W ostatnim roku obchodów 100-lecia trzech Powstań Śląskich.

     

W listopadzie 2021r. otrzymałam informację z Komisji Ścigania Zbrodni przeciw Narodowi Polskiemu Instytutu Pamięci Narodowej o uznaniu mogiły mojego Dziadka śp. Tadeusza Prabuckiego za grób weterana walk o wolność i niepodległość Polski i wpisaniu pod nr 2610 do ewidencji tworzonej przezBiura Upamiętniania Walk i Męczeństwa. Wraz z pismem otrzymałam tabliczkę „GRÓB WETERANA” z prośbą o samodzielne umieszczenie jej na mogile i przesłanie fotografii do IPN-u.



      Wszystko zaczęło się w 2019r. od przekazanej mi przez Panią Hannę Rola Różycką informacji, która pojawiła się w TV /od wielu lat nie mam i nie korzystam z TV/z okazji 100 rocznicy Pierwszego Powstania Śląskiego i dotyczyła poszukiwań grobów Powstańców Śląskich. Pani Hanna przekazała mi tak szczegółowe dane z nr telefonów, adresem mailowym, wykazem danych do zgłoszenia, że wystarczyło tylko uzupełnić i wysłać. Zgłosiłam grób mojego Dziadka, będący w głównej alei cmentarza rzymsko- katolickiego przy ul. Francuskiej w Katowicach/kwatera CI-D-11/. Na płycie grobu w końcu lat 70 ubiegłego wieku – przy stawianiu nowego pomnika po ekshumacji Babci z cmentarza Rakowickiego w Krakowie - pod nazwiskiem Dziadka umieściliśmy napis „UCZESTNIK 3-CH POWSTAŃ ŚLĄSKICH”, a przy Babci „ZASŁUŻONA DLA POLSKOŚCI ŚLĄSKA”.

      Nawet zdjęcie grobu, ktoś, kto poszukiwał powstańczych mogił rozrzuconych po śląskiej ziemi, wcześniej umieścił w internecie, ale nikt się nie kontaktował z rodziną w tej sprawie. Grób znajduje się w pobliżu grobów tak znanych osób jak Wojciech Korfanty, Józef Rymer, dr Józef Rostek. Dziadek mój, Tadeusz Prabucki urodził się 16 marca 1865r. Mieszkał w Chwałkówku pod Gnieznem, w 1907r. ożenił się z Ojcu miłą Kusztelan,córką działacza społecznego, założyciela i pierwszego dyrektora Banku Spółek Zarobkowych dr Józefa Kusztelana.W Chwałkówku przyszły na świat ich dzieci-Janina w 1908r,Tadeusz w 1909r./ mój Ojciec/, Witold w 1910r. i Zygmunt w 1912r. W 1913 r. Dziadkowie sprzedali majątek z powodu mało urodzajnej ziemi i przenieśli się na Górny Śląsk, gdzie wzięli w dzierżawę majątek Wielkie Zaolszanyk/ Pyskowic w pow. gliwickim.W tym majątku była w trakcie powstania przechowywana broń, zbierały się tam grupy Powstańców. Zarówno Dziadek jaki Babcia byli za swoją działalność /Babcia za działalność patriotyczną społeczną, charytatywną, organizacyjną – m.in. Towarzystwo Polek, Towarzystwo Czytelni Ludowych i inne/ narażeni na aresztowanie, napady i szykany ze strony niemieckich bojówek i orgeszowców. Dalsze pozostanie w Zaolszanach Wielkich było w tej sytuacji niemożliwe, toteż w 1919r. przenieśli się do Szałszy, gdzie nabyli dom z dużym ogrodem. Wcześnie rano 21 marca 1920r. bojówkarze niemieccy napadli na dom grabiąc i niszcząc mienie. Wobec ciągłego zagrożenia ze strony bojówek niemieckich i po podstępnym zamordowaniu przez nie w Gliwicach, w kwietniu 1922r polskiego lekarza dr Wincentego Styczyńskiego zdecydowali się w maju 1922 przenieść do Katowic do mieszkania przy ul. Stawowej. Dziadek zmarł 23 kwietnia 1928r. Niestety nie zachowały się dokumenty powstańcze Dziadka, a dziś już nie żyje nikt z rodziny pamiętający te historyczne wydarzenia. W czerwcu 1931r. zginął śmiercią lotnika najmłodszy syn Zygmunt. Po wybuchu II wojny światowej Babcia musiała opuścić mieszkanie na rozkaz ewakuacyjny władz. Okupację przeżyła w Warszawie. Po upadku Powstania Warszawskiego, bardzo schorowana została wywieziona do Krakowa do Zakładu Opiekuńczego przy ul. Koletek, gdzie zmarła 29 października 1944r. nie spotykając już żadnego ze swych dzieci-Janina -żołnierz AK została ze swoim oddziałem, Tadeusz – por. Pułku 3 Ułanów Śląskich w Tarnowskich Górach był internowany z wojskiem do Rumunii, a Witold po oswobodzeniu z obozu w Gross Born nie mógł wrócić do kraju i wyjechał do Australii.
      W 2019 r. gdy jeszcze przed Dniem Wszystkich Świętych pojechałam do Katowic na cmentarz, idąc od bramy dostrzegłam przy grobie Dziadków sporą grupę dzieci-okazało się, że z pobliskiej szkoły szukają grobów Powstańców, by zapalić znicze w dowód pamięci. Były z nauczycielką, która zapytała czy wyrażam zgodę żeby dzieci włączyły się do opieki nad grobem. Zgodziłam się i wyraziłam swoje uznanie i podziw dla ich zapału. Spadające cały czas z drzew liście ginęły w oczach a na płycie grobu pojawiały się wciąż nowe znicze. W tym roku podobnie- zastałam w przededniu Uroczystości Wszystkich Świętych tą samą Panią Nauczycielkę z gromadką dzieci. Wtedy jeszcze nie miałam tabliczki GRÓB WETERANA. Dzieci chciały przychodzić, co miesiąc, więc pewnie już zobaczyły umocowaną tabliczkę.

      A ja zmotywowana do działania przez Panią Hannę postanowiłam też zadbać o upamiętnienie Dziadka ze strony Mamy śp. Erazma Brzeskiego, który był uczestnikiem Powstania Wielkopolskiego i jest pochowany na cmentarzu na Junikowie w Poznaniu. Dziadek jest już upamiętniony na stronie internetowej dotyczącej Powstańców Wielkopolskich. Tabliczka przy grobie „POWSTANIEC WIELKOPOLSKI” ma zostać zamontowana do końca tego roku staraniem Wielkopolskiego Muzeum Niepodległości. Tak, więc bardzo dziękuję Tobie Haniu za ten impuls, dzięki któremu upamiętniłam moich Dziadków -Powstańców, by dzieło ich życia nie poszło w niepamięć.




Przedstawiamy archiwalny artykuł zaczerpnięty z Miesięcznika Wojskowego ”BELLONA”. Tekst powstał ponad sto lat temu, autorem jest rtm. Aleksander Pragłowski oficer kawalerii absolwent Akademii Wojskowej Wiener Neustadt. Tekst zawiera rozważania i przemyślenia młodego oficera z praktyką frontową i doświadczeniami nabytymi w czasie I wojny światowej w szeregach austriackiej kawalerii. W latach 1914-1918 ppor./ por. Aleksander Pragłowski walczył nad Dniestrem, w Karpatach i w Alpach, dowodząc plutonem, szwadronem. Publikując artykuł w „Bellonie” był szefem sekcji „Wschód” III oddziału Naczelnego Dowództwa Wojska Polskiego. Niebawem w lipcu 1920 r. otrzymał kolejny przydział służbowy, jako oficer sztabu Naczelnego Dowództwa, został szefem sztabu 1 Dywizji Jazdy.
      ROK TRZECI, MAJ 1920 ZESZYT 5-ty
      WARSZAWA BELLONA MIESIĘCZNIK WOJSKOWY
      Rotmistrz Aleksander R. F. PRAGŁOWSKI.
      ZNACZENIE JAZDY W WOJSKU POLSKIM


      Czym jest konnica i jakie są jej główne cechy. Konnica jest okiem i czujką wodza, jest strażą i łącznikiem innych rodzajów broni Jest ona równocześnie tą siłą, którą wódz zręcznym, szybkim i energicznym manewrem rzuca na skrzydła armii wroga lub na jego tyły, celem odcięcia większych jednostek albo uszkodzenia tyłowych połączeń nieprzyjaciela. Zadaniom tym odpowiadają główne cechy jazdy, tworzącej specjalną charakterystykę: szybkość i ruchliwość wysuwają się tu na pierwszy plan.
      Dowództwa, kierujące operacjami, posiadają możność skupienia organizacyjnych jednostek konnicy w potężne masy dla przeprowadzenia wspólnego zadania. Dzięki temu konnica staje się we wstępnym strategicznym ugrupowaniu wybitnym atutem wodza, umożliwiającym mu uzyskanie i utrzymanie inicjatywy na przedpolu operacji. Duszę jazdy stanowi działanie zaczepne. Zasadniczą czynnością jazdy w mniejszym stylu jest patrolowanie wywiadowcze, działanie kilkunastu lub nawet kilku jeźdźców, często pod dowództwem podoficera, wznacznej odległości (do10km. i więcej) odwłasnego oddziału,w wiadomym poczuciu zupełnej izolacjii niejasnej sytuacji nieprzyjaciela. Czynność ta wymaga od wszystkich oficerów, podoficerów i każdego szeregowca niezwykle szybkiej orientacji wterenie, wyrobionego zmysłu spostrzegawczego, trafnej oceny sytuacji, wytrwałości i hartu ducha. W żadnym innym rodzaju broni nie odgrywa indywidualność, odwaga i wyrobienie każdego poszczególnego żołnierza takwielkiej roli, jak w konnicy, która najważniejsze swe zadania spełnia dzisiaj nie równoczesnym działaniem masy, lecz przez użycie patrolu i pojedynczych jeźdźców. Środkiem szybkości i ruchliwości jazdy jestkoń, tworzący z jeźdźcem prawie nieodłączną całość. Jeździec koniaswego zna i troskliwie pielęgnuje, jeździec musi go też bez najmniejszego wysiłku opanowywać zawsze i pod każdym względem.
      Konnica posiada dzisiaj w równym stopniu zdolność dodziałania, jako piechota, uwzględnić jednak należy, że siła karabinków jest znacznie mniejszą odliczby szabel z powodu potrzeby pozostawienia części ludzi przy koniach. Z zasadniczego charakteru jazdy, łączącej człowieka z koniem w jedną spójną jednostkę, zrodzaju jej działania, oraz z najróżniejszych zastosowań w czasie wojny, wynikła konieczność zarówno odrębnego wyekwipowania kawalerii w lancę, szablę, karabinek (ewentualnie z bagnetem) i krótką łopatkę, jak ipodwójnego kształcenia każdego jeźdźca na kawalerzystę i piechura.
      Ekwipunek człowieka i koń w raz z rzędem są nabytkiem bardzo drogim, czas, potrzebny do minimalnego wykształcenia kawalerzysty jest dłuższym, nawet przy najumiejętniejszym wykorzystaniu go, niż czas potrzebny do wyszkolenia piechura. Te dwa czynniki w połączeniu z doświadczeniem ostatnich wojen, w których konnica jako taka w samych bitwach niebierze już rozstrzygającego udziału, wytworzyły w świecie militarnym rozłam nietylko wzdaniach, rozpatrujących stosunek liczebnykonnicy do innych rodzajów broni, ale także i w zapatrywaniach, czy kawalerzysta ma nim nadal pozostać w całym tego pojęcia znaczeniu - czy też nowego ułana etc. kształcić należy raczej na konnego piechura?Jakie rozstrzygnięcie najbardziej odpowiada stosunkom Polski i jaką ma być nasza konnica,o tym mowa w następnych ustępach.
     . W armiach obcych, na podstawie doświadczeń uzyskanych w wojnieświatowej, zdaje się ustalać zdanie, że kawalerii nienależy powiększać liczbowo; cała twórczość armii zagranicznych skierowana jest głównie na artylerię i przemysł wojskowo techniczny. Jaką będzie ta konnica, którą zorganizują potęgi militarne zachodu, dziś jeszcze trudno przewidzieć. Można powiedzieć, że zwrócą one baczną uwagę na piesze wykształcenie bojowes wojej jazdy - należy jednakwątpić w przemianę na „konnych rzelców "(jeżdżącą piechotę). Wybitną cechą konnicy, różniącą ją od innych broni, jest mała różnica liczbowa między stanem pokojowym a wojennym, oraz niezwykle wzmożona trudność uzupełniania jazdy w czasie długotrwałej wojny. Fakty te, niedoceniane w niektórych armiach, doprowadziły w drugiej połowie wojny światowej dozupełnego prawie zaniku kawalerii samodzielnej. Brak ten mścił się bardzo szkodliwie na rozwoju i postępie wielkich operacji, a zrozumienie jego przyszło za późno (np. austriacka ofensywa włoska jesień1917r.). Słusznie akcentuje się, jako główną cechę jazdy, jej szybkość i ruchliwość. Słusznie opiera się jej użycie w wielkiej częśc inatychwłaśnie przymiotach.Niemniej jednak nie należy nigdy zapominać, że kawalerzysta jest także tylko człowiekiem, a koń zwierzęciem o ograniczonych siłach. Wytrwałość konnicy zanika szybko przy nie umiejętnym nadużywaniu jej sił. Jeżeli kierownictwo chce długi czas dysponować gotową, aktywną jazdą to musi jąszanować, stawiając wymagania w granicach faktycznej możliwości. Wyjątki będą zawsze konieczne w zasadzie jednak musi panować zrozumienie jej ograniczonej wytrwałości i ono będzie miarodajne przy używaniu jazdy w każdym zakresie. Do mechanicznej fabrykacji karabinu maszynowego trzeba kilkunastu minut do odrodzenia się generacji ludzkiej przynajmniej lat 2 a konia lat 5. Moloch wojny potrzebuje wszystkiego, człowieka, zwierzęcia i sprzętu. Co jednak należy więcej oszczędzać? Odpowiedź jasna! Wpływ różnorodnych frontów polskich na stanowisko naszej konnicy.
      Rozpatrzmy typy naszych granic i ewentualnych frontów, zwracając baczną uwagę nasąsiadów, z którymi się stykamy; wszak nie możemy być nigdy - póki ludzie ludźmi, zabezpieczonymi przed ich imperializmem! Znajomość historii i rzut oka na mapę przekonywają, że Ojczyzna nasza jest pod wieloma względami nie korzystnie położona.
      Granice zachodnie i wschodnie są otwarte, konfiguracja ich nieułatwia obrony. Na zachodzie stykamy się z potężnym państwem o wybitnej kulturze zachodniej Europy. Na wschodzie sąsiadujemy z Rosją; jedynie południowa linia graniczna państwa jest oparta o znaczne pasmo Karpat, które uważać możemy za naturalną linię obronną. Niestety - właśnie ten front jmniejszą posiada ważność. Zasadnicze fronty Polski są więc: zachodni i wschodni. Materialna i liczebna potęga Niemiec i przyszłejRosji, dążność ekspansywna tych państw na koszt naszych ziem, stawiały i stawiać będą zagraniczną politykę Polski zawsze w trudne położenie. Odmienny, prawie, że przeciwny charakter naszych dwóch głównych sąsiadów, różnica ich kultury i przemysłowego rozwoju powoduje, że armię obydwóch państw są dzisiaj zupełnie inne i jeszcze przez długie czasy się niezrównają. Oile punktem ciężkości armii niemieckiej będzie przemysł wojenny i sprzęt, otyle mas i niewyczerpany rezerwuar materiału ludzkiego, stanowi główną cechę wojskowości rosyjskiej. Nienależy przypuszczać, żeby w tych zasadniczych punktach nastąpiła w obliczalnej przyszłości decydująca zmiana. Kierownictwo wojskowości polskiej, organizujące naszą armię, liczyć się musi z góry z charakterem obydwóch tak odmiennych armi i nieprzyjaciela. Organizacja nasza jest trudną, skoro przy tendencji do jednolitości armii uzdolnićją marównocześnie do skutecznego działania na zachodzie i wschodzie.
      Przystosowanie armii polskiej do obydwóch różniących się przeciwników da sięjedynie przez to osiągnąć, że kierownictwo naszej armi i odpowiednie bronie, cechujące każdy front, specjalnie rozwinieipomnoży. Jeśli więc na froncie zachodnim liczyć się trzeba obec nie i w przyszłości z najsilniejszą potęgowanąwspółpracą najbardziej postępowych środków technicznych, lotnictwa, oraz artylerii, hasłem frontu wschodniego pozostaje silna konnica. Fakt, że dawna arma rosyjska i dzisiejsza bolszewicka do dni dzisiejszych w znacznym stopniu działalność swoją na tej broni opierają może na tylko utwierdzić w naszej opinii.
      Dla lepszego zrozumienia charakterystyki strategicznej i taktycznej naszego frontu wschodniego określimy w krótko ściznamio na geograficzne terytoriów przez, które front ten prowadzi lub przypuszczalnie prowadzić będzie. Od północy poczynając, przebiega onprzez PłytęLitewską z Wilnem i Mińskiem. Kraj to o rzadkim zaludnieniu, wwiększej części bagnisty i lesisty. Dwa suche korytarze od Mińska do Wilna i do Brześcia Litewskiego stanowią jedyn ewyjątki. Komunikacji dobrych jest mało. Białą Ruś oddziela od Wołynia niedostępny obszar rzeki Prypeci, zwany Polesiem i stanowiący poniekąd, z powodu swego prawie zupełnego zabagnienia klin, rozdzielający teren naszego frontu wschodniego nad wyizolowane części północną Litwy i Białej Rusi południową Wołynia z Podolem. Polesie posiada do dni dzisiejszych tak mało komunikacji przerzynających dorzecze Prypeci, i umożliwiających przemarsz w którymkolwiek kierunku, że przewidująca strategia w planach tak zaczepnego, jak i defensywnego działania na wschodnim froncie stanten może doskonale zużytkować na swoją korzyść. Równina Wołynia i zachodnia część Podola nadają się nacznie więcej d ozużytkowania jako teren wojenny. Zasoby tych ziem są znaczniejsze, środki komunikacji bardziej rozgałęzione a suchy
      harakter ziemi umożliwia wykorzystanie liczniejszej siec idróg prymitywnych. Typową cechą Wołynia i Podola jest kierunek rzek: na Wołyniu - dopływów Prypeci, biegnących w kierunku północnowschodnim, a na Podolu - północnych dopływów Dniestru, płynących w głębokowyżłobionych jarach na południe i stwarzających tym samym kilka naturalnych linii obronnych (np. Zbrucz, Horyń). Zgodnie i jednomyślnie zwybitnie wartościowymi przewidującym zapatrywaniem brygadiera Januszajtisa, możemy oświadczyć, że naszkicowany wyżej charakter frontu wschodniego ułatwia Polsce pod wieloma względami zarówno zaczepne, jak defensywne operacje na wschodzie. Klin niedostępnego Polesia zdominującym, wysepkowatym Pińskiem, zmusza w razie zaczepnego działania Rosji z czym się w razie wojny liczymy) armię nieprzyjaciela do podziału na dwie izolowane grupy; zabagniona przestrzeń 200 kilometrowa tworzy potężną lukę, niekorzystnie oddziaływającą na jednolitość i zwartość operacji obydwóch rozdzielonych grup nieprzyjaciela. Natomiast wynikają dla naszego kierownictwa liczne korzyści, wywołane korzystnym przebiegiem rokadowych kolei i kilku bitych komunikacji.
      Zespół całości z jednej strony oddziaływanie Polesia na wstępne ugrupowanie sił nieprzyjaciela, z drugiej strony przebieg linii komunikacyjnych postronie polskiej - umożliwia w najszerszym znaczeniu strategicznym stosowanie na wschodnim froncie operacji po wewnętrznej linii. Ogólnikowo zaznaczyliśmy, że front wschodni daje konnicy i w dzisiejszych warunkach najszersze pole do działania. Jakie będzie zastosowanie jej na tym froncie i jakie wynikną dla niej specjalne zadania, do których rozwiązania właśnie jazda najbardziej, lub wyłącznie się nadaje?Wejdźmy więc w położenie kierownictwa armii polskiej, stojącej siłą faktu nawojennej stopie "z sąsiadującą, potężną już Rosją, rozporządzającą najsilniejszą konnicą świata! Zasadniczą podstawę operacji wojennych stanowi wstępne ugrupowanie. Rodzaj jego i sposób odpowiada bezsprzecznie przede wszystkim własnym planom i zamiarom; im bardziej jednak jedna strona zmuszona jest w ramach całości do działania defensywnego, tem więcej nabierają początkowe jej zarządzenia charakteru biernego (wyczekującego). Wyczekiwanie to niemoże jednak trwać zbyt długo, oznacza ono bowiem utratę inicjatywy; strona defensywna więc dąży tym bardziej do możliwie szybkiego rozpoznania głównego ugrupowania nieprzyjaciela i do przejrzenia jego zamiarów. Warunkiem odpowiedniego, wstępnego ugrupowania staje się wywiad strategiczny. Czynnikami, przeprowadzającemu go będą na froncie wschodnim: lotnictwo i konnica. Wybitne stanowisko lotnictwa w zakresie wywiadu wzrasta z rozpowszechnieniem tej nowej broni. O współpracy lotnictwa z konnicą traktujemy szczegółowo w późniejszym ustępie; tu chcemy tylko z góry zaznaczyć, że nie zdołano w warunkach obliczalnej przyszłości zastąpić całkowicie konnicy. Broń ta osłabia znaczenie wywiadu konnicy, nie obniża jednak wartości przesłaniania. Ten ogólnikowy kąt widzenia musimy zasadniczo utrzymać. Mówiąc o jeździe, jako czynniku wywiadu strategicznego, przyznajemy jej wtym zakresie i na wschodnim froncie takie znaczenie, jakie jej dzisiaj i w przyszłości pozostanie obok lotnictwa. Niekorzystny stosunek sił do wielkości frontu zmuszać, będzie kierownictwo polskie do wysyłania samodzielnej konnicy daleko przed rejony koncentracyjne armii, może do czterech dni marszu i dalej jeszcze – a to dlatego, że dopiero na podstawie wywiadu Naczelne Dowództwo powziąć może decydujące postanowienia. Do przeprowadzenia zaś ugrupowania trzeba czasu i terenu, gwarantującego swobodę ruchów.
      O tym, żeby piechota, podwieziona koleją lub na samochodach ciężarowych mogła skutecznie i samodzielnie dokonywać wywiadu i przesłaniania, nie może w ogóle być mowy, już choćby dlatego, że piechota czekać musi na nadejście uzupełnień wojennych. Masy kawalerii rosyjskiej, skierowane w głównych kierunkach, dążyć będą do energicznego przeprowadzenia strategicznego wywiadu. Odrzucenie konnicy rosyjskiej stanie się zadaniem, które na ogólnikowoscharakteryzowanym terenie frontu wschodniego, w najgłówniejszej części, spełnić będzie mogła tylko konnica nasza Jej też przypadnie zadanie przedarcia się przez strefę wywiadów nieprzyjaciela w celu uszkodzenia jego połączeń tyłowych i utrudniania mu koncentracji. Reasumując powyższe wnioski, możemy powiedzieć, że znaczna część ciężaru wywiadów i główna czynność przesłaniania przypadnie na wschodni m froncie konnicy. Nawet wrazie ogólnie defensywnego przeznaczenia całości, będzie ona dążyć do ujęcia wstępnej inicjatywy na przedpolu operacji, dając tym samem kierownictwu możność skutecznego wdrożenia akcji. Niezakończą się jednak działania konnicy z chwilą, w której masy nowoczesnych armii osiągną linię wywiadów, spotkają się i rozpoczną bitwę.
      Właściwości terenu frontu wschodniego wpłyną na konieczność tworzenia licznych grup o pośredniej taktycznej łączności. Umiejętne manewrowanie konnicą dla osłony własnychf lanków lub rzucanie jej na odsłonięte skrzydła i tyły większych jednostek nieprzyjaciela, pozwolą polskiej konnicy wpłynąć w znacznym stopniu na przebieg operacji. Słabe rozwinięcie sieci komunikacyjnej na wschodnim froncie będzie ograniczać w okresach ruchowej wojny możność odpowiedniego ugrupowania w marszu. Na kilku najlepszych drogach posuwać się będą wielkie, skomplikowane kolumny, których ruchliwość i możność rozwinięcia się będzie ewentualnie czysto fikcyjna. Czy więc podczas ofensywy działając zaczepnie, czy też osłaniając własny odwrót, zawsze przypadnie naszej kawalerii szerokie pole działania, na którem jej w wielu wy padkach żadna inna broń zastąpić nie potrafi lub nie może.
      Doświadczenie ostatniej wojny uczy nas, że zasada ekonomii sił i tendencja skupiania ich na decydującym miejscu dobitwy wytwarza często długo trwałe okresy obustronnej, pozornej bierności. Powstały więc nowoczesne rowy i pozycje, przerzynające kra na setkach kilometrów; powstała walka pozycyjna. Należy przypuszczać, że ze względuna konieczność zyskania czasu i w następnych wojnach wystąpią podobne okresy. Charakter naszego frontu wschodniego wykluczać jednak będzie i za lat 50 wybudowanie jednolitych, silnych i związanych ze sobą linii (stref obronnych) tak, jak to było na froncie francusko-zachodnim w czasie wojny światowej. Przejściowe pozycje, dostosowane do postępu techniki i aktualnych wymogów, powstaną tu wprawdzie i w następnych wojnach, jednak charakter terenu wytworzy w nich przerwy. Między kluczowymi pozycjami, trzymanym i silnie przezpiechotę przy współudziale broni pomocniczych, wyłonią się całe strefy, które zewzględu na niedostępność terenu wykorzystać się dadzą w ten sposób, że wzdłuż nich lub wrazie niemożliwości tego, zaniemi, ustaloną zostanie słaba, ruchoma linia o charakterze obserwacyjnym. Utrzymywanie takich linii przypadnie z wielkim pożytkiem konnicy. Dzięki swej ruchliwości, konnica jest w stanie stosunkowo słabymi siłami ubezpieczać wielkie przestrzenie od niespodzianek, odbijających się ewentualnie bardzo niemiło na skrzydłach i tyłach pozycji kluczowych.
      Uwzględniając jednak, że pojęcie niedostępności terenów jest bardzo elastyczne, należy za linią obserwacyjną utrzymywać rezerwy i to w ten sposób, żeby mogły one, wychodząc zmiejsca postoju działać szybko i radykalnie. Dodatnią stronę tego rodzaju utrzymywania frontu stanowi przede wszystkim oszczędzanie sił wogólności, a szczególnie piechoty, która zapewne na i nnych częściach frontu znajdzie ważniejsze zastosowanie. Szczupłe siły, utrzymujące wielkie obszary, ugrupuje kierownictwo wten sposób, że wykorzystując naturalne przeszkody, jak rzeki, bagna etc, dążyć będzie do skupienia głównych sił w centrach komunikacyjnych. Posiadanie tych ostatnich nabiera decydującej ważności, gdy uwzględnimy niedostępny charakter wielkich obszarów tego frontu. Rezerwy, przeznaczone dla zapełnienia różnych odcinków, będą musiały być stosunkowo daleko za frontem, celem posiadania możności wspomagania tak skrzydeł, jaki centrum swojego odcinka. Wszak odległość rezerwy od frontu musi być w pewnym stosunku do długościtego frontu o ile wszędzie są równe warunki zagrożenia. Brygady lub dywizje konnicy, skierowane za front do rezerwy, mają - dzięki swej szybkości – mimo znacznego oddalenia od frontu, najskuteczniejszą możność przybycia na czas do miejsca zagrożonego.
      Działalność jazdy w takich wypadkach polegać będzie na szybkim konnym marszu do rejonu akcji. W odległości ognia działowego nieprzyjaciela, stosownie do sytuacji, dowódca konnicy przedsięweźmie decyzję, czy ma działać w konnym, czy pieszym szyku. Należy przypuszczać, iż w takich warunkach szyk pieszy będzie najczęściej stosowany. Z przewidywanych wyżej sytuacji i okoliczności widzimy, że pomyślność rozwoju i przebiegu operacji na froncie wschodnim w znacznym stopniu zależeć będzie od posiadania silnej, bitnej i ruchliwej jazdy. Charakter armii nieprzyjacielskiej, rodzaj terenu, wybitna możność i konieczność oddziaływania jazdy na operacje, upoważniają nas do scharakteryzowania frontu wschodniego, jako wybitnego frontu konnicy. Dodamy, że operacjeWojska Polskiego,rozpoczęte 25/I na Ukrainie, akcja dywizji jazdy gen.Romera i 7 brygady jazdy - są nowym dowodem, jaki duch i jaka energia czynu opanowuje naszą bohaterską konnicę. Naszej kawalerii w bardzo znacznym stopniu przypisać należy pomyślny rozwój tej ostatniej ofensywy.
      Gen. bryg. Aleksander Pragłowski
      Urodził się w 1985 r. w majątku Paszowy pow. Lesko. W 1912 r. wstąpił do Akademii Wojskowej w Wiener Neustadt. Ukończył wydział kawalerii, w latach 1914-1918 walczył nad Dniestrem, w Karpatach i w Alpach. Od 3 listopada 1918 r. służył w Wojsku Polskim min. jako zastępca szefa sztabu Grupy Operacyjnej gen. Henryka Minkiewicza, potem zastępca szefa sztabu 3 Dywizji Piechoty. W Dowództwie Frontu Galicyjsko-Wołyńskiego był szefem I,III oddziału. W marcu 1920 szef sekcji „Wschód” III oddziału Naczelnego Dowództwa Wojska Polskiego. W lipcu 1920 r. oficer sztabu Naczelnego Dowództwa, szefa sztabu 1 Dywizji Jazdy. Od stycznia 1921 r. studiował w Szkole Sztabu Generalnego, którą ukończył z drugą lokatą i został asystentem w katedrze taktyki ogólnej. W lipcu 1923 r. awansowany na majora dypl. W 1925 r. odbył we Francji staż liniowy i ukończył kurs dowódców pułku. W 1926 r. objął funkcję p.o. dowódcy 1 pułku szwoleżerów. Kolejne przydziały i awanse - wykładowca w Wyższej Szkole Wojennej, szef wydziału „Wschód” w Oddziale III Sztabu Generalnego. Był teoretykiem wojskowości. W 1927 r. Wojskowy Instytut Naukowo-Wydawniczy wydal jego pracę p.t.„Taktyczne ćwiczenia kawalerii - od samodzielnej brygady do szwadronu”.W 1929 r. dowódca 17 Pułku Ułanów w Lesznie.W 1930 r.przeniesiony do Generalnego Inspektoratu Sił Zbrojnych na stanowisko I oficera sztabu Inspektora Armii. Uprawiał jeździectwo, zdobywca licznych nagród indywidualnych i zespołowych.W 1931 r. zdobył Puchar Prezydenta R.P. w Wielkich Ogólnopolskich Zimowych Zawodach Konnych w Zakopanem. W1939r. uczestniczył w walkach, jako szef sztabu Armii „Łódź” następnie szef sztabu Armii „Warszawa”. Po kapitulacji do 1945 r. przebywał w niewoli niemieckiej. Po wyzwoleniu służył w 1 Dywizji Pancernej na terenie Niemiec i Francji. W 1948 r. wyjechał do Wielkiej Brytanii i zamieszkał w Londynie. Działał w organizacjach kombatanckich.W 1960 r. opublikował broszurę „Odpowiadam głosom o Wrześniu”. W 1968 r. wydał wspomnienia pod tytułem„ Od Wiednia do Londynu.” W 1964 r. Naczelny Wódz gen. Władysław Anders awansował go na generała brygady. Gen. Aleksander Pragłowski posiadał liczne odznaczenia: Krzyż Złoty Orderu Virtuti Militari, Krzyż Srebrny Orderu Virtuti Militari, Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski, Krzyż Walecznych (czterokrotnie), Order Legii Honorowej (Francja) i inne.Awanse: podporucznik (1914), porucznik (1916), rotmistrz (1920), major dypl. (1923), podpułkownik dypl. (1928), pułkownik dypl. (1931), generał brygady (1964). Zmarł 15.03.1974 r. w Londynie pochowany na cmentarzu w Putney Vale. W 2012 r. Nakładem Instytutu Pamięci Narodowej ukazało się studium biograficzne Daniela Koresia „ Generał brygady Aleksander Radwan-Pragłowski(1895–1974). ”W 2017 wydawnictwo Mirek wydało wspomnienia generała „Od Wiednia do Londynu”.
      Włodzimierz Majdewicz
      _________________________________
      Źródła:T. Kryska-Karski, S. Żurakowski, Generałowie Polski niepodległej, Warszawa 1991,
      P. Stawecki, Oficerowie dyplomowani wojska Drugiej Rzeczypospolitej, Wrocław 1997, .



      Przedstawiamy dwa wspomnieniowe teksty autorstwa por. rez. kawalerii dr. Tadeusza Kosińskiego dotyczące walk w czasie wojny polsko - bolszewickiej w 1920 r. W pierwszym tekście autor nie podaje nazwisk osób uczestniczących w opisanych wydarzeniach ograniczając się jedynie do stopnia wojskowego i pierwszej litery nazwiska.


      Porucznik rez. dr. Tadeusz Kosiński
      EPIZOD - JEDEN Z WIELU
      Przegląd Kawaleryjski Rok XV 1938 Nr 5(151)
     


      Niedziela, 5 września 1920 r. Nagle zarządzony alarm naszego szwadronu przerwał myśli o spędzeniu dzisiejszej niedzieli na wizycie u znajomych. Nie danym nam jest zaznać trochę przyjemności po kilkudniowej służbie na placówkach i patrolach. W kilka minut później szwadron nasz wyciąga marszem pospiesznym przez groblę Chodorowską.
      Wstaje ładny dzień jesienny. Promienie słońca przebijają opary mgieł, snujących się jeszcze nad stawami po obu stronach grobli. I znowu na szosie Chodorowskiej! Od kilku dni ciągle nią maszerujemy, raz naprzód to znowu w tył. Co będzie dzisiaj? Różne myśli plączą się po głowie. Po przejechaniu grobli pluton nasz zjeżdża w bok od szosy. Dokąd jadą inne plutony nie wiem. Tutaj zapoznaje mnie nasz nowy dowódca plutonu z naszym zadaniem, którym jest osłona artylerii. Zdała słychać ciągłą kanonadę artyleryjską i karabinową. Po chwili dojeżdżamy do małego zagajnika. Zgodnie z rozkazem pozostawiamy nasze konie pod opieką koniowodów a sami z "maszynką" ruszamy naprzód za śp. por. P. Przeszedłszy zagajnik, wychodzimy na kartoflisko, a minąwszy go, zanurzamy się w mały lasek olszynowy, na końcu którego zajmujemy stanowiska. Przed nami małe wzniesienie, na którym staje nasza czujka.
      Na lewo od nas pół bateria naszej artylerii grzmi ogniem. Nie podoba mi się to nasze stanowisko, bo kiepski ma obstrzał. Okolica jednak i położenie samo ładne. Mijają chwile w zupełnym spokoju, zbliża się i godzina dwunasta a obiadu zapowiadanego nam nie podwożą. Gdyby nie ciągłe odgłosy, i to dość gwałtowne, kanonady gdzieś na przodzie, to leżąc w tym bezruchu mógłby ktoś myśleć, że jesteśmy na jakimś odpoczynku. Po jakiejś chwili czujka nasza melduje, a co też z por. P. stwierdzamy że widzi jakby cofające się nasze oddziały a między nimi i N pułk ułanów. Po pewnej chwili, tak około godziny trzeciej popołudniu, wycofuje się także i artyleria, której osłoną byliśmy. Widząc to, wypowiadam swoje zdanie o sytuacji wywołanej odmarszem naszej artylerii i o bezcelowości naszego pozostawania na tym stanowisku. W tym momencie artyleria bolszewicka zaczyna ostrzeliwać dawne stanowisko naszej artylerii. Kilka szrapneli wybucha nawet nad naszym laskiem, nie czyniąc nam jednak żadnej szkody.
      Teraz cisza. Taka cisza to najbardziej denerwujące chwile, bo nikt nie wie, co po niej zaraz może nastąpić. W dalszej rozmowie z por. P. staram się go skłonić do wycofania się z tej naszej placówki, lecz on zasłania się brakiem rozkazu, który miał mu być doręczony.

      W tej chwili słychać kilka pojedynczych strzałów nerwowo oddanych, i widać, jak nasza czujka cofa się. W momencie meldowania przez jednego z ułanów, że duży oddział kawalerii nieprzyjacielskiej ruchem tzw. "ławą" do nas się zbliża równocześnie zobaczyliśmy na szczycie wzniesienia jako też po prawej i lewej stronie lasku pędzących z głośnym wrzaskiem poszczególnych jeźdźców. ..Zaszczekał" nasz karabin maszynowy, krótko, nerwowo. Wygarnęliśmy i my z naszych karabinków. Karabin maszynowy zacina się, a zacięcia tego nie daje się usunąć. Por. P. daje rozkaz wycofania się do koni. Zdwajamy nasz ogień z karabinków i w pewnym momencie odrywamy się od bolszewików. To, co następuje teraz, dzieje się szalenie szybko i trudno wprost sobie wszystko uzmysłowić. Będąc już przy skraju lasku widzimy, że Kozacy już zdołali objechać lasek i zdążają do kartofliska. Dopadają nas na kartoflisku. Pada kilka strzałów - wrzaski bolszewików - jęki rannych - strzały - walę z pistoletu do zajeżdżających mi drogę bolszewików, i ostatkiem sił dobiegam do zagajnika, za którym stoją nasze konie. Jest nas z 18 tylko 11. Co z resztą się stało, w tej chwili nie wiem. Wskakujemy na konie. Por. P. ostatni. Bolszewicy zatrzymali się przez moment pewien przed zagajnikiem, spodziewając się może zasadzki. To jednak pozwoliło nam na oderwanie się od bolszewików i dało nam kilka minut czasu. Za kilka chwil, gdy znajdowaliśmy się już na szosie, dolatują do nas wrzaski i strzały bolszewików i tętent całej ich gromady.Oglądam się za siebie i widzę, jak rżną galopem za nami. Rozpoczyna się wściekły wyścig między naszą garstką a całą ich gromadą, zdaje się co najmniej całym szwadronem. Droga prowadzi przez wspomnianą na wstępie groblę, po obu stronach której jest staw. Bolszewicy zbliżają się. W pewnym momencie czuję, że koń mój "kończy się". Wypuszczam nogi ze strzemion i zeskakuję. Dostała "Halka" w zad i tylną nogę.
      Zaczynam biec. Zmieniam magazynek w pistolecie. Myśli tłoczą się po głowie. Przelatują wspomnienia jedne za drugimi. Niemiłe uczucie! Słysząc tętent za sobą, jestem przygotowany do strzelania. Na szczęście moje galopuje kolega Ż. prowadząc juk. Wskakuję. Wściekły galop na siodle jucznym! Dopadamy do pierwszych budynków miasta. Por. P. daje rozkaz "z koni!" Nie wiem, skąd zjawiają się por. S. i K. Po odprowadzeniu koni na bok i dołączeniu do naszych towarzyszy, którzy na rozkaz por. S. zdołali już zająć pozycję ogniową z "maszynką" u wylotu grobli, (wszystko to odbywa się w przeciągu kilkudziesięciu po prostu sekund) na nas wali cała masa bolszewików. W pewnym momencie otwieramy ogień z karabinu maszynowego i ręcznych karabinków. Widok wprost wspaniały i niesamowity zarazem. Wielka ilość koni ściśnięta na niewielkiej przestrzeni grobli, koszona formalnie przez nasz ogień. Zamieszanie, krzyki wściekłe. Konie piętrzą się jedne na drugie. Jeźdźcy zwalają się na ziemię. Inne szeregi prą jeszcze naprzód.
      Po chwili wszystko znika, nie widać już bolszewików, oprócz leżących, drgających na ziemi ciał ludzkich i końskich. Za chwilę nadeszła piechota i nas zluzowała. Maszerujemy przez pusty Chodorów. Rozpoczyna się silna ulewa, grzmoty przewalają się i dudnią. Artyleria niebieska przemówiła. Szkoda mi "Halki", moich koców wełnianych (prywatnych) no i trochę prowiantów...
      Por. rez. dr Tadeusz Kosiński

URYWEK Z PAMIĘTNIKA OCHOTNIKA
(Przepisałem ten urywek w tej formie, w jakiej był skreślony w wytartym notatniku)
Przegląd Kawaleryjski Rok XVI 1939 Nr 1 (159).


      To, co wczoraj się stało, czego naocznym świadkiem byłem, trudno w tych kilku, prostych słowach opisać. Spełniło się marzenie każdego polskiego ułana. Warto było to wszystko widzieć i... zginąć!
      Była to cudna, śliczna, wymarzona szarża ułańska! Pędziło się cwałem, migocąc w słońcu szablami z okrzykiem na ustach: "niech żyje Polska!'.
      Muszę się jednak cofnąć do początku tego najpiękniejszego dnia w moim życiu i starać się uprzytomnić każdą chwilę. Wstawał jesienny poranek. Mgły snuły się po polach, zimno trochę było, gdy zaalarmowano cały dywizjon. Od razu po prostu poczuliśmy, że coś się święci. Raźno i szybko odbyła się zbiórka szwadronów i wraz z całą brygadą ruszyliśmy drogą pod górę. Po drodze oglądamy okopy niemieckie z czasów wielkiej wojny. Ledwie jednak wyjechaliśmy na górę, dostaliśmy się w ogień artyleryjski. Trochę krzyku rannych, pisku koni, ale już wkrótce zapanował porządek i spokój. Wyciągniętym kłusem jedziemy naprzód. Jesteśmy na polach pod miejscowością Kłębówka niedaleko Zasławia.
      Pada komenda "rozwinięty". Teraz dopiero widzę, jak na pewnej odległości od nas leży piechota bolszewicka i pod lasem stoją działa. Zagrały bolszewickie maszynki... Nie czas o czymś myśleć. Myśli kłębią się jedna za drugą. Słyszę komendę, "szable w dłoń! do szarży marsz!". Jak na ćwiczeniach, rozwija się brygada, pole całe zajęte poszczególnymi oddziałami 1. Brygady jazdy. Sformowane szwadrony runęły we wściekłym galopie naprzód. Nie jeden się pochylił na kulbace, trafiony wrażą kulą, nie jeden spadł raniony lub zabity, mając w oczach piękno szarży ułańskiej. Koń mnie poniósł. Leciałem wprost za dowódcą szwadronu por. Boguckim. Dopadliśmy piechurów. Podniosły się ręce ich do góry.
      Por. Bogucki, zamiast ciąć, płazował i w pewnym momencie zachwiał się w siodle i w tył się poddał. Jak opowiadają (tego sam już nie widziałem), jeden z płazowanych piechurów, podniósłszy przucony karabin, strzelił kilkakrotnie i strzałami tymi zraniony został porucznik i koń jego "Lalka", Wachmistrz J. jadący za porucznikiem, zarąbał tego piechura. Sam zostałem draśnięty kulą w bok. Nieszkodliwie zresztą. Upojony szczęściem, jakiego doznałem przez udział w szarży, nie czułem tego zupełnie. Poczułem lekkie pieczenie w boku, trochę lepkiej krwi na mundurze. Nie zwracałem na to uwagi, gdyż poniesiony ogólnym zapałem i widząc wycofujących się na gwałt bolszewików, pędziłem dalej i wraz z innymi ułanami dopadłem pod lasem uciekającą powózkę bolszewicką. W pierwszej chwili myślałem, że to taczanka bolszewicka z karabinem maszynowym. Okazało się w końcu, że to zwyczajna powózka. Do niewoli wzięliśmy "siestrycę" i dwóch bolszewików. Było też niemało z tego śmiechu i radości. Po chwili wszystko zniknęło. Ucichł gwar wojenny i pole całe wracało do spokoju. Gdzieniegdzie padł jeszcze jakiś strzał, słychać jeszcze gdzieniegdzie jakąś wrzawę, lecz wszystko to mi się tak wydaje, jakby jakaś burza przeszła... Ładne były wyniki naszej, 1. brygady jazdy, szarży. Kilka dział, około 18 karabinów maszynowych, sporo jeńców i blisko 70 wozów z białym, grysikowym cukrem. Zdaje mi się, że dziś piątek, 24 września 1920 roku, śniły mi się sceny wczorajszego dnia. Jakiś dziwny spokój ogarnia nas. Czujemy się tak, jak gdybyśmy cel swój osiągnęli. A tu tak jeszcze daleko do końca...!



Włodzimierz Majdewicz

MARSZE NA POLSKĄ GÓRĘ
1934–1939


      Bitwa pod Kostiuchnówką na Wołyniu stoczona została w dniach 4–6 VII 1916 r. trzy Brygady Legionów Polskich starły się z przeważającymi siłami rosyjskimi, uczestniczącymi w wielkiej ofensywie gen. Aleksieja Brusiłowa(1) W bitwie tej na trzy brygady legionowe natarły dwie dywizje piechoty rosyjskiej i cztery dywizje kawalerii, legioniści wykazali się wspaniałym hartem ducha i okazali wspaniałe zalety bojowe. Bohaterstwo, dyscyplina i determinacja legionistów, którzy pod nawałą ognia artylerii, odpierali liczne szturmy piechoty i szarże kawalerii rosyjskiej, przez trzy dni utrzymali pozycje i opóźnili natarcie Rosjan, pozwoliła na bezpieczne wycofanie się wojsk austriacko-węgierskich i niemieckich. Legioniści wycofali się tylko na skutek załamania się skrzydeł austriackich. Była to najkrwawsza bitwa Legionów, jej plonem było ponad 2000 poległych, rannych i zaginionych.
      Gen. Leon Berbecki dowódca 2 – go pułku piechoty po lach wspominał -
      „ Nie mogę pominąć jednego ze skromnych oficerów- adiutanta pułku, Tadeusza Trapszy. To właśnie on dwudziestoparoletni młodzieniec w czasie, gdy ósma kompania wykonywała swój krwawy wyczyn, zaniósł do sąsiadów rozkazy o wycofaniu się. Był ranny w prawą nogę; wlokąc ją za sobą, oddal rozkaz, otrzymał pokwitowanie i będąc w drodze po raz wtóry ranny, tym razem w kolano, pełzł na łokciach, dotarł do mnie i resztka sił zameldował o wykonaniu zadania. Wtedy dopiero pozwolił sobie zemdleć. Na noszach sanitarnych wycofał się wraz z nami z trzydniowego piekła ognia i śmierci. „
     
W rozkazie wydanym w Czeremosznie11 lipca 1916 r. Józef Piłsudski napisał -
      "Dumny jestem z zachowania się I Brygady w tych bojach pod Kostiuchnówką, chcę zaś wierzyć, że każdy z nas, jak to prawemu żołnierzowi przystoi, wyniósł z tych dni dużo doświadczenia i nauki, gdy tyle dla siebie nowych rzeczy widział, w tylu nowych formach boju brał udział. W kilka dni takiego boju rekrut staje się starym wiarusem, który ma cowspominać i czego uczyć drugich.
      Najcięższe działanie bojowe spadło tym razem na pułk 2-gi mojej brygady, pułk „zuchowatych” Berbeckiego(2) . Pułk stracił swego dowódcę, ciężko rannego, obu komendantów batalionów zabitych i rannych, - więcej, niż połowa oficerów i prawie połowa żołnierzy spłaciły krwią serdeczną dług ojczyźnie i sławie wojska – i pomimo to pułk, zmniejszony w składzie, wyszedł wyczerpany fizycznie, nie moralnie.”
_____________________________
(1) Generał rosyjskiej kawalerii Aleksiej Brusiłow (1853-1926) w okresie I wojny światowej. Był realizatorem koncepcji ofensywy wołyńskiej w 1916 r., nazwanej od jego nazwiska „brusiłowską”. Od 1919 roku służył w Armii Czerwonej.
(2) Leon Berbecki ( 1875 – 1962) inżynier, generał broniWojska Polskiego II RP. Podczas kampanii legionowej był trzykrotnie ranny. W dniach 4–6 VII 1916 r. uczestniczył w bitwie pod Kostiuchnowką dowodząc 2-gim pułkiem piechoty Legionów Polskich.

      Dowództwo austriackie chcąc wyrazić hołd poległym oraz szacunek i uznanie dla bohaterstwa legionistów nadało wzgórzu znajdującemu się w centrum krwawych zmagań nazwę Polen Berg, czyli Polska Góra. Odtąd nazwa w tym brzmieniu funkcjonowała oficjalnie na drukowana na mapach sztabowych w rozkazach i raportach wojskowych. Bitwa pod Kostiuchnówką przeszła do historii oręża polskiego, jako największa i najkrwawsza bitwa Legionów Polskich. Biwa tazostała upamiętniona tablicą na Grobie Nieznanego Żołnierza w Warszawie. Po raz pierwszy zawody marszowe na Wołyniuw 1927 r. na trasie Ołyka – Łuck inicjatorem zorganizował i organizatorem był Okręg Wołyński Związku Strzeleckiego.

      W okresie międzywojennym Polska Góra zaliczana była do ważnych miejsc pamięci narodowej. kombatanckich. Okrągłe rocznice bitwy pod Kostiuchnówką w 1916 r. oraz roczniceodzyskania niepodległości w 1918 r. były okazjami do organizowania obchodów z udziałem najwyższych władz państwowych. Pierwsze oficjalne uroczystości na dużą skalę odbyłycsię tam w 1928 r. z okazji dziesiątej rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości narodowej. Organizatorzy zadbali także o nadanie rozgłosu planowanym uroczystościom. Ze znacznym wyprzedzeniem umieszczano w prasie komunikaty o patriotycznych uroczystościach pod Polską Górą. Na łamach „Polski Zbrojnej” ukazał się obszerny artykuł mjr Wacława Lipińskiego uczestnika bitwy, autor przypomniał dramatyczny przebieg batalii i zachęcał do wzięcia udziału w rocznicowych obchodach. Rano 15 lipca 1928 r. odbyły się główne uroczystości. Do Kostiuchnówki przybyło około 3 000 gości reprezentującym marszałka Józefa Piłsudskiego, gen. Rydzem-Śmigłym, ministrem spraw wewnętrznych - gen. Sławojem Felicjanem Składkowskim, ministrem reform rolnych - Witoldem Staniewiczem oraz inspektorzy armii - generałowie Leonard Skierski i Orlicz-Dreszer, dowódca Okręgu Korpusu nr II gen.Władysław Jung, dowódca Okręgu Korpusu nr VIII gen. Leon Berbecki, dowódca Korpusu Ochrony Pogranicza gen. Henryk Minkiewicz. Wśród uczestników uroczystości znaleźli się równieżgenerałowie Jerzy Wołkowicki, Olszyna-Wilczyński oraz pułkownicy Stefan Rowecki i Adam Koc.

      Rankiem następnego do Kostiuchnówki zaczęły docierać patrole uczestniczące w Marszu na Polską Górę, które witał gen. Edward Rydz-Śmigły. Pod specjalnym namiotem odprawiona została koncelebrowana msza święta, pod przewodnictwem biskupa Łuckiego Adolfa Szelążka i kapelana Legionów biskupa Władysława Bandurskiego. Po mszy świętej gen. Rydz-Śmigły wygłosił historyczny odczyt o przebiegu walk pod Kostiuchnówką. Następnie biskup Bandurski poświęcił pomnik aliczne delegacje przystąpiły do składania wieńców.Pomnik ten, choć częściowo uszkodzony przetrwał do dzisiejszych czasów.


Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe
Delegacja Związku Legionistów przy pomniku w Kostiuchnówce.
Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe



      W Łucku w powołano komitet, którego celem było upamiętnienie bitwy. Zapadła decyzja o usypaniu Kopca Chwały Legionów na Polskiej Górze. W związku z sypaniem kopca wydano okolicznościowe pocztówki pełniące rolę cegiełek. Powstał projekt rozbudowy lokalnej infrastruktury mający zapewnić godne otoczenie Polskiej Góry.Przewidywano udział w uroczystościach 3000 uczestników. W celu usprawnienia dojazdu na miejsce uroczystości decyzją Ministerstwa Komunikacji do pociągów PKP odjeżdżających z Warszawy, Krakowa, Lwowa, Wilna, Krzemieńca i Łucka do stacji kolejowej Czartorysk dołączono dodatkowe wagony, uczestnikom uroczystości udzielono 66-procentowej zniżki. Lokalne władze gminne uruchomiły na stacji dwie restauracje oraz przejazd bryczkami pojazdami i umajonymi furkami na miejsce obchodów. Stacja kolejowa Wołczesk otrzymała wówczas nazwę Polska Góra. Nazwa ta przetrwała do obecnych czasów można ją dostrzec z okien pociągu miedzy Kowlem i Sarnami.
      W okolicach Polskiej Góry powstawał z rozmachem skansen pola bitwy pod Kostiuchnówką. Rozpoczęto znakowanie sieci szlaków turystycznych,odtworzono najważniejsze polowe umocnienia, rozmieszczono ponad 50 drogowskazów i tablic informacyjnych oraz osiem dwumetrowych obelisków - Supów Pamięci wykonanych z wołyńskiego bazaltu. Powołano Komitet Opieki nad Pobojowiskami Legionów Polskich jego zadaniem było porządkowanie i przebudowa cmentarzy wojennych, w całym kraju. Dotyczyło to również Wołynia. Żołnierzy, pochowanych prowizorycznie w różnych miejscach ekshumowano i przenoszono na wojskowe cmentarze. W 1929 r. Wołyńskie Towarzystwo Krajoznawczei Opieki nad Zabytkami Przeszłości wydało Ilustrowany przewodnik po Wołyniu autorstwa Mieczysława Orłowicza. Na 380 stronach przewodnika autor zawarł szczegółowe krajoznawcze opisy Wołynia, uwzględniał znakowane szlaki turystyczne oraz mapki i 111 fotografii. Złącznikiem do przewodnika była mapa województwa wołyńskiego w skali 1:1.500 000.
      Prace budowlane ruszyły z rozmachem na początku lat 30-tych. W 1931 r. na łamach czasopisma „Panteon Polski” opublikowano sprawozdanie z postępu prac, wynikało z niego, że na cmentarzach legionowych w miejscowościach Koszyszcze, Kołki, Maniewicze, Kostiuchnówka, Wołczeck, Kowel, Włodzimierz Wołyński oraz na cmentarzu garnizonowym w Łucku wykonano 574 betonowe obramowania mogił oraz betonowe krzyże. Wyremontowano również 25 cmentarzy żołnierskich armii obcych.


Projekt „POLSKIEJ GORY” Inż.arch. Stanisław Sikorski i technik bud. Stefan Lubiński
Rozpoczęcie sypania Kopca Chwały Legionów na Polskiej Górze 1933 r.
Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe.


     


1936 r. sypanie Kopca Chwały Legionów na Polskiej Górze.
Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe.


      W 1933 r. w nawiązaniu do wcześniejszej decyzji przystąpiono do budowy Kopca Chwały Legionów na Polskiej Górze. Projekt Kopca wraz z otoczeniem realizowano zgodnie z projektem inż. architekta Stanisława Sikorskiego i technika budowlanego Stefana Lubińskiego. Kopiec miał osiągnąć wysokości 25 m, wznoszono go na kręguo średnicy 75 m u podstawy. Poniżej kopca zaplanowano wybudowanie budynku przeznaczonegona muzeum poświęcone walkom w pobliżu Polskiej Góry.
     Budowę finansowało Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. Okoliczna ludność chętnie zgłaszała się do pracy, ponieważ stawki były bardzo atrakcyjne. Ziemię transportowano konnymi wozami, następnie wożono taczkami i wnoszono na górę wiadrami lub workami. Do 1936 r na powstającym kopcu znajdowało sięok 30 tys. m3 ziemi. W 1938 r. kubatura kopca osiągnęła 35 tys. m3. Do 1939 r wysokość kopca osiągnęła 220 m nad poziomem morza i jako najwyższy punkt topograficzny w rejonie jest uwzględniana na współczesnych mapach. Zakończenie budowy Kopca Chwały Legionów na Polskiej Górze prac zaplanowano na 1942 r jednak wybuch wojny przerwał dalsze prace.
      Marsze na Polską Gorę organizowano w latach 1934–1939 w pierwszej połowie lipca. Zawodom nadano charakter patriotycznej demonstracji -upamiętniającej walki Legionów Polskich w 1916 r. pod Kostiuchnowką i Polską Górą. Równie ważnym celem Marszów było promowanie sprawności fizycznej i przysposobienia wojskowego. Marszom na Polską Górę patronował Wołyński Okręg Związku Legionistów, organizatorem był Zarząd i Komenda Związku Strzeleckiego Podokręgu Wołyń. Marsz na Polską Gorę spełniał również rolę eliminacji do Marszu Szlakiem Kadrówki. Temu celowi służyły zawody okręgowe ich termin przypadł na okres od 25 czerwca do 20 lipca. W tym czasie wszystkie zawody eliminacyjne miały być ukończone.
      Pierwszy w tej serii Marsz na Polska Górę zorganizowanyw 1934 r. był dwudniowy. Kolejne począwszy od 1935 były jednodniowe. Udział w marszu poprzedzały treningi i przygotowania. Aby ułatwić ten proces wydano specjalny dokument pt. Instrukcja okręgowych eliminacyjnych zawodów marszowych na „Polską Gorę”. Zawarto w niej informacje dotyczące sposobu przygotowania najlepszych drużyn, które wzięłyby udział w Marszu na Polską Gorę. Była tam min. mowa o marszach eliminacyjnych, na szczeblu powiatu, które powinny być rozegrane do10 czerwca 1934 r.
      W marszach oprócz drużyn wystawianych przez jednostki Wojska Polskiego, brały udział drużyny Korpusu Ochrony Pogranicza, Policji Państwowej i wielu różnych stowarzyszeń . Głównymi organizatorami zawodów byli działacze Związku Strzeleckiego Podokręgu Wołyń. Wśród osób zaangażowanych w organizację znaleźli się nadając przedsięwzięciu wysoką rangę przedstawiciele administracji państwowej, przedstawicieli DOK nr II w Lublinie oraz dowódcy jednostek wojskowych stacjonujących na terenie Wołynia. Uczestnik marszu musiał mieć ukończone osiemnaście lat, aktualne badania lekarskie i odpowiednie wyposażenie ściśle określone w regulaminie marszu. Szczegółowe ustalenia organizacyjne publikowane były min. na łamach „Strzelca” organu Związku Strzeleckiego.
      „ Każdy członek drużyny musi posiadać odznakę strzelecką III kl, wszyscy muszą mieć świadectwa lekarskie wystawione nie później, jak na 4 dni przed marszem. Co się tyczy ekwipunku to każdy zawodnik musi być wyekwipowany w następujące przedmioty:czapka danej organizacja, wojskowa lub furażerka, bluza i spodnie drelichowe długie lub krótkie z owijaczami, płaszcz sukienny, lub brezentowy, trzewiki lub buty, pantofle lekkoatletyczne, (bokserskie półbuciki nie dozwolone), koszula lub koszulka gimnastyczne, 2 pary onuc lub skarpetek grubych wełnianych, pas główny, dwie ładownice, karabin typu używanego w armii czynnej lub danej jednostce p. w. w stanie nadającym się ostrego strzelania, 15 sztuk do ostrych naboi do kb., łyżka, nóż kieszonkowy, menażka, manierka, ręcznik, mydło. Drużynowy maszeruje bez karabinu i ładownic. Jeśli drużynowym jest oficer, ma posiadać zamiast kb., ładownic, chlebaka i menażki następujące wyekwipowanie polowe: pistolet, mapnik, torbę oficerską z blokiem meldunkowym, lornetkę połową, kompas, gwizdek, zegarek.
      Marsz na Polską Górę był rywalizacją patroli w strzelaniu i sprawności marszowej nadawało mu to charakter wojskowo-sportowy, udział w marszu umożliwiał również uczestnikom zwiedzanie miejsc związanych historycznie z krwawymi walkami Legionów Polskich Józefa Piłsudskiego na Wołyniu w 1916 r.Uczestnicy Marszu na Polską Gorę musieli przestrzegać ustalonego regulaminu. Wymogi regulaminowe na przestrzeni lat ulegały pewnym zmianom, dotyczy to zwłaszcza podziału drużyn na kategorie i liczebności drużyn. Najczęściej kolejne patrole startowały we wczesnych godzinach porannych w odstępach 2 minutowych. Obowiązywały punkty kontrolne. Po przybyciu na metę, drużyny wykonywała obowiązkowe strzelanie - po 10 strzałów. Ze strzelania zwolniony był drużynowy. Dyskwalifikacja drużyny i jej wycofanie z zawodów następowało w przypadku zmiany ekwipunku, wagi obciążenia oraz pomocy w jego niesieniu, zamiana zawodnika podczas marszu; ładowanie broni lub strzelanie poza obrębem strzelnicy, niestosowanie się do wskazówek lekarza; przeszkadzanie innym zawodnikom lub zespołom, w marszu, używanie środków lokomocji, niesportowe zachowanie drużyny podczas marszu lub postoju; pomoc ze strony osób postronnych lub opiekuna na strzelnicy lub trasie marszu. Długości tras i szczegóły regulaminu w poszczególnych latach ulegały pewnym zmianom.
      W 1934 r. Marsz na Polską Górę trwał dwa dni 16 i 17 czerwca.W organizację zawodów zaangażował się wojewoda wołyński Henryk Józewski oraz starostowie powiatów Łuck i Kowel, Trasa marszu o długości 40 km została podzielona na dwa etapy. Do marszu zgłosiło się 16 drużyn, w tym 4 drużyny wojskowe, 2 Korpusu Ochrony Pogranicza i 10 drużyn Związku Strzeleckiego.
      W roku 1935 r. Marsz na Polską Górę odbył się na trasie liczącej 32 km. Trasę podzielono na dwa etapy długości 22 i 10 km. Drużyny uczestniczące w marszu klasyfikowano w trzech kategoriach:
      Kategoria A – wojsko, Korpus Ochrony Pogranicza, Policja Państwowa.
      Kategoria B – Związek Strzelecki oraz stowarzyszenia związane wychowaniem fizycznym i obronnymdla uczestników w wieku powyżej 21
     lat.Kategoria C –Związek Strzelecki oraz stowarzyszenia związane wychowaniem fizycznym i obronnym, wiek uczestników 18–21 lat.
      Na mecie w Polskiej Górze na zakończenie marszu okolicznościowe przemówienie wygłosił senator Rzeczypospolitej, prezes Związku Strzeleckiego Podokręgu Wołyń -Antoni Staniewicz. Ostatnim uroczystym akcentem była defilada wojskowa.
      W roku 1936 w dwudziestolecie bitwy, na polu pod Kostiuchnówką zorganizowano największe uroczystości, które patronatem objęli Generalny Inspektor Sił Zbrojnych gen. Rydz-Śmigły, dowódca II D.O.K Lublin gen. Mieczysław Smorawiński oraz Komendant Naczelny Związku Legionistów Polskich płk Adam Koc.
      W ramach przygotowań do uroczystości wybrukowano drogę pomiędzy Kostiuchnówką a przystankiem kolejowym Polska Góra. W dniu 5 lipca 1936r. odbył się kolejny w Marsz na Polską Gorę. O rosnącym zainteresowaniu impreząświadczy fakt startu 62 drużyn. Wprowadzono szereg zmian organizacyjnych. Zmieniono regulamin marszu,tym razem drużyny przystąpiły do rywalizacjiw pięciu kategoriach:
     kategoria A1- rywalizacja drużyn wojskowych i jednostek, KOP („bronie piesze”),
     kategoria A2 - rywalizacja drużyn wojskowych i jednostek, KOP („bronie jezdne”),
     kategoria B - rywalizacja oddziałów Związku Strzeleckiego, dla uczestników powyżej 21 lat,
     kategoria C- rywalizacja oddziałów Związku Strzeleckiego w kategorii wiekowej 18–21 lat.
     kategoria D - rywalizacja zespołów Policji Państwowej, Straży Granicznej, Kolejowego Przysposobienia Wojskowego, Pocztowego Przysposobienie Wojskowego oraz Związku Rezerwistów,
     kategoria E – rywalizacja drużyn Związku Harcerstwa Polskiego, zespołów Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży i Ochotniczych Straży Pożarnych.
      Zachowano 23 kilometrową długość trasy. Startowano ze stacji PKP Maniewicze, maszerowano przez Rarańczę - Wołczesk do Polskiej Góry. W połowie trasy następował 45-minutowy odpoczynek. W skład każdej drużyny wchodziło13 zawodników, pierwszy etap zgodnie z regulaminem powinno ukończyć11 z nich, na mecie drugiego etapu musiało zameldować się 10 zawodników. Drużyny zdekompletowane, nie spełniały regulaminowych warunków wypadały z klasyfikacji.W 1936 r. na zawodach obecni byli m.in. wojewoda wołyński - Aleksander Hauke-Nowak, zastępca dowódcy DOK nr II - płk dypl. Tadeusz Tarczyński,przedstawiciel Państwowego Urzędu Wychowania Fizycznego i Przysposobienia Wojskowego - płk Klementowski, dowódca piechoty dywizyjnej 27. Dywizji Piechoty - płk dypl. Gwido Kawiński, komendant II Okręgu ZS - mjr Jabłoński.
      W 1937 r Marsz na Polska Gorę odbył się w dniu 4 lipca. Podobnie jak latach poprzednich marsz rozpoczynano w Maniewiczach dalej trasa wiodła przez Rarańczę i Wołczeck do mety na Polskiej Górze. Trasa marszu wynosiła 22,5 km. Podzielonojąna dwa etapy. Pierwszy etap, o długości 15 km, kończył w Rarańczy. Zgodnie z regulaminem, czas na przebycie pierwszego etapu wynosił od 2 - 3 godz. Po pierwszym etapie następował 60-minutowy odpoczynek. Drugi etap długości 7,5 km kończył się na Polskiej Górze. Po dotarciu do mety marszu, drużyny, jak co roku wykonywały strzelanie. Był to ostatni niezwykle ważny dla ogólnej punktacji element zawodów marszowych. Patrole składały się z 7 zawodników. Na metę marszu musiało przybyć, co najmniej 6 zawodników. W przeciwnym wypadku niepełna drużyna wypadała z klasyfikacji. Uczestników marszu tym razem podzielono na trzykategorie:
     I kategoria - Wojsko Polskie, KOP („bronie piesze i bronie jezdne”), Policja Państwowa, Straż Graniczna;
     I kategoria A - Związek Strzelecki oraz inne organizacje sportowe przysposobienia wojskowego, dla uczestników powyżej 21 lat.
     II kategoria B – Związek Strzelecki oraz inne sportowe organizacje przysposobienia wojskowego w grupie wiekowej 18–21 lat.
     W dniu 5 lipca 1938 r. do Kostiuchnówki przyjechało ponad 15 tys. osób. Podobnie, jak w 1928 roku uruchomiono specjalne pociągi, a weterani otrzymali specjalne 75-procentowe zniżki na przejazd.Od stacji kolejowej do Polskiej Góry na główne miejsce uroczystości kursowały samochody i furmanki. Wojsko uruchomiło 25 kuchni polowych. Wśród dostojnych gości byliminister rolnictwa i reform rolnych Juliusz Poniatowski i wicemarszałek senatu Mikołaj Kwaśniewski. Generalnego Inspektora Sił Zbrojnych reprezentował dowódca DOK Lublin gen. M. Smorawiński. W Marszu na Polską Gorę udział wzięło 55 drużyn, w tym 20 zespołów wystawionych przez Wojsko Polskie i Korpus Ochrony Pogranicza oraz 16 patroli Związku Strzeleckiego. Do godziny 10:00 zgodnie z regulaminem marszu wszystkie drużyny zakończyły strzelanie.
      Zwycięzcą zawodóww kategorii I - Wojsko ( „bronie jezdne”) został 19. Pułk Ułanów Wołyńskich im. gen. Edmunda Różyckiego z Ostroga uzyskując w klasyfikacji 538 pkt.
      Po przeglądzie drużyn odprawiono uroczystą mszę świętą, poświęcono sztandar Legionistów Polskich w Sarnach. Odczytano depesze od prezydenta Ignacego Mościckiego, premiera Sławoja Składkowskiego, wdowy po marszałku Aleksandry Piłsudskiej oraz komendanta naczelnego Związku Legionistów płk. Adama Koca.
      Dużym zainteresowaniem cieszył się kiermasz wyrobów ludowych oraz polowy urząd pocztowy z okolicznościowym datownikiem i kartami pocztowymi. Polskie radio transmitowało przebieg uroczystości. Ważnym Kostiuchnowce dokonano otwarcia szkoły powszechnej im. Legionów Polskich. Przy szkole uruchomiono schronisko turystyczne z dwudziestoma miejscami noclegowymi. Obiekt ten zbudowała ze składek weteranów Fundacja Legionów Polskich . Prasę reprezentowali liczni dziennikarze i fotoreporterzy z gazet centralnych i lokalnych.
     



      Szkoła w Kostiuchnówce 1938 r. Fot.
Narodowe Archiwum Cyfrowe.


      2 lipca 1939 r. odbył się ostatni przed wybuchem II wojny światowej Marsz na Polską Gorę. O godz. 3 rano z Maniewicz na trasę wyruszyło 69 drużyn, liczących łącznie 1 050 uczestników. Do eliminacji sprawnościowo marszowych zakwalifikowano między innymi osiem patroli reprezentujących Wojsko Polskie, Korpus Ochrony Pogranicza, patrol Policji Państwowej, 13 drużyn Związku Strzeleckiego, 7 patroli Ochotniczych Straży Pożarnych oraz 2 drużyny Związku Rezerwistów. Te cywilne patrole wystawiły: Polesie, Dubno, Janowa Dolina, Klesów, Kostiuchnowka, Kowel, Nowy Czartorysk, Równe, Kowel, Powórsk, Rafałówka, Hoszcza, Kiwerce, Łuck-Zamek i Zdołbunów.
      Startujące drużyny podzielono podobnie jak w latach poprzednich na trzy kategorie.
      I kategoria - Wojsko Polskie, KOP („bronie piesze i jezdne”), Policja Państwowa, Straż Graniczna;
      I kategoria A - Związek Strzelecki oraz inne organizacje sportowe przysposobienia wojskowego, dla uczestników powyżej 21 lat.
      II kategoria B – Związek Strzelecki oraz inne sportowe organizacje przysposobienia wojskowego w grupie wiekowej 18–21 lat.
     Zwycięzcą zawodóww kategorii I - Wojsko ( „bronie jezdne”) został 2. Pułk Strzelców Konnych z Hrubieszowa (522 pkt) wyprzedzając nieznacznie 19. Pułk Ułanów Wołyńskich z Ostroga nad Horyniem który uzyskał (518,5 pkt).
      Na zakończenie, na szczycie osiągającego już do pokaźne rozmiary i dominującego nad okolicą Kopca Chwały Legionów na Polskiej Górze, rozpalono ognisko, w blasku którego odczytano wyniki Marszu na Polską Górę.
      Marsze na Polska Górę zgodnie z założeniami organizatorów miały charakter zawodów sprawnościowo - obronnych. Uczestnictwo w tych zawodach okupione było dość ciężkim wysiłkiem fizycznym. W ramach przygotowania zawodników do marszu zalecano treningi wysiłkowe.
      Przed startem należało okazać aktualne zaświadczenia lekarskie. Nad zdrowiem i bezpieczeństwem zawodników w czasie marszu czuwała służba ratowniczo - sanitarna złożona najczęściej z trzech lekarzy, dwóch sanitariuszy i dwóch pomocników. Ze sprawozdania służby ratowniczo-sanitarnej po Marszu na Polską Gorę w dniu 3 lipca 1938 r. wynika że na punkcie sanitarnym udzielono pomocy 12 osobom poszkodowanym na wskutek udaru słonecznego.
      Głównym trofeum, o które ubiegali się w latach 1934-1939 uczestnicy Marszu na Polską Górę był przechodni puchar ufundowany przez Komendanta Związku Legionistów Polskich płk. Adama Koca za najlepsze wyniki w strzelaniu. Przez kolejne lata, zgodnie z intencją ofiarodawcy, puchar przechodził na rok w ręce zwycięskiej drużyny. Na lipiec 1941 r. planowano zorganizowanie szczególnie uroczystych obchodów z okazji 25 rocznicy bitwy pod Kostiuchnówką. W ramach jubileuszowych uroczystości miał odbyć się podobnie jak w latach poprzednich Marsz na Polskę Górę adrużyna zwycięska miała wejść na stałe w posiadanie pucharu.
      W połowie lat 30-tych ubiegłego wieku skansen bitwy pod Kostiuchnowka rozpoczął funkcjonowanie. W prasie zaczęły się pojawiać artykuły zachęcające do organizowania wycieczek na pole bitwy. Zorganizowanym grupom i turystom indywidualnym proponowano wybór jednego z trzech znakowanych i zagospodarowanych szlaków.



      Do dyspozycji zwiedzających opracowano szlak północny, środkowy lub południowy. Z punktami wyjściowymi w Maniewiczach, na stacji PKP Czartorysk i Powórsku. Poza schroniskiem turystycznym w budynku szkoły w Kostiuchnówce noclegi dostępne były w pokojach gościnnych gminy w Nowym Czartorysku, oraz w Klubie Społecznym w Maniewiczach. Poza tym istniała możliwość noclegu na słomie lub sianie w budynkach szkolnych, domach ludowych lub zabudowaniach dworskich i w stodołach.
      Polecano posiadanie namiotów i sprzętu obozowego.Udogodnieniem i atrakcją dla turystów na szlaku północnym były pozostałe z okresu I wojny światowej kolejki wąskotorowe: z Maniewicz do Karasina i z Nowego Czartoryska do Bielskiej Woli. Kolejka z Nowego - Czartoryska do Bielskiej Woli odchodziła po każdym pociągu przybywającym na stację Czartorysk. Kolejka z Maniewicz do Karasina kursowała tylko na uprzednie zamówienie.



     

„Kopiec na Polskiej Górze” - litografia barwna z teki „Polska Góra 1916”.
Autor – Franciszek Jaźwiecki (1900-1946) ASP w Krakowie,
Wolna Szkoła Malarstwa i Rysunku.
Własność Muzeum Śląskie w Katowicach Dział Sztuki


      Marsze na Polska Górę odegrały znaczącą rolę w patriotycznym wychowaniu młodzieży pozytywnie wpływały na kształtowanie postaw młodego pokolenia. Przypominano walki pod Kostiuchnowką największą bitwę polskich Legionów. Efektem tamtych inicjatyw były również zakrojone na szeroką skalę działania zmierzające do trwałego - materialnego upamiętnienie walk Legionów Polskich na Wołyniu. Tamte znaki pamięci zostały wczasach sowieckich niemal zupełnie zniszczone, jednak pozostałe na polu bitwy resztki przywołują pamięć o chwalebnych dziejach oręża.
      Polacy pamiętają o bitwie pod Kostiuchnowką. W 1916 r. w 100-lecia bitwy odbyły się uroczystości, których państwowy charakter uroczystości podkreślał udział kompanii honorowej Wojska Polskiego. Mszę świętą koncelebrował biskup polowy Wojska Polskiego ks. bp gen. dyw. Józef Guzdek.
      Po 1945 r. budynek szkolny w Kostiuchnówce nadal pełnił rolę szkoły. W 2010 r. zdewastowany i przebudowany budynek został odkupiony m.in. dzięki wsparciu Senatu RP.
      W sierpniu 2011 r. wyremontowany i rozbudowany budynek rozpoczął funkcjonowanie pod nazwą Centrum Polonijne „Polska Szkoła”. Obecnie,jako ośrodek Centrum Dialogu Kostiuichnówka działa przy współpracy z polskim Senatem, Ministerstwem Kultury i Dziedzictwa Narodowego, ambasadą polską w Kijowie, konsulatem generalnym w Łucku, Instytutem Polonika oraz wielu sponsorów. Obiekt ten promuje współpracę polsko -ukraińską w formie partnerstwa szkół. Spełnia również rolę domu noclegowego dla uczestników wycieczek, stanowi poza tym bazę dla harcerzy prowadzących na Wołyniu akcję przywracania pamięci o polskich cmentarzach i mogiłach legionowych. Mieści się tam również Sala Tradycji zorganizowana przy wsparciu Muzeum Józefa Piłsudskiego w Sulejówku oraz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa.
      W Sali Tradycji znajdują się cenne pamiątki legionowe pozyskane w czasie prac archeologicznych i ekshumacji.Od 25 lat harcerze z Chorągwi Łódzkiej ZHP przyjeżdżają do Kostiuchnówki, by przywracać pamięć o polskich Legionistów poległych w czasie I wojny światowej na Wołyniu. Rękami harcerzy odbudowano kilkanaście cmentarzy wojennych, odnaleziono i uporządkowano miejsca pochówku i mogiły zbiorowe, odnowiono zniszczone pomniki. Z Kostiuchnowki, każdego roku wyrusza harcerska sztafeta rowerowa wioząca Ogień Niepodległości, który 11 listopada składany jest na grobie Nieznanego Żołnierza w Warszawie.
______________________________________________
Źródła
      Józef Piłsudski. Pisma Zbiorowe. Tom IV. Warszawa Instytut Józefa Piłsudskiego. Warszawa 1937. ROZKAZ Z POWODU BITWY POD KOSTIUCHNÓWKĄ. S. 54.
      PAMIĘTNIKI generała broni LEONA BERBECKIEGO Wydawnictwo „ŚLĄSK”1959.
      NARÓD I WOJSKO. Organ Centralny Federacji Związków Obrońców OjczyznyTygodnik Nr 26 Warszawa, dnia 26 czerwca 1938 r. Rok V.
      Marsz na Polską Górę, jako przykład zawodów wojskowo-sportowych na Wołyniu (1934–1939)Teresa DROZDEK-MAŁOLEPSZA, Eligiusz MAŁOLEPSZY, Daniel BAKOTA. PRACE NAUKOWE Akademii im. Jana Długosza w Częstochowie Kultura Fizyczna 2018, t. XVII, nr 1, s. 11–22
      Orłowicz Mieczysław: Ilustrowany przewodnik po Wołyniu. Łuck: Wołyńskie Towarzystwo Krajoznawcze i Opieki nad Zabytkami Przeszłości, 1929.
      Adam Rafał Kaczyński Uniwersytet Warszawski Historia pobojowiska Legionów Polskich pod Kostiuchnówką w okresie II RP, NIEPODLEGŁOŚĆ I PAMIĘĆ, 2016, nr 2 (54)
      POBOJOWISKA LEGJONÓW KOŚCIUCHNÓWKA – OPTOWA, WYDAWNICTWO KOMITETU OPIEKI NAD POBOJOWISKAMI LEGJONÓW POLSKICH i TOWARZYSTWA ROZWOJU ZIEM WSCHODNICH Warszawa 1936.

Hanna Irena Rola Różycka

POŻEGNANIE STEFANA SARNY


      W dniu 16 kwietnia 2021 roku odszedł z naszego grona drogi Kolega i przyjaciel, nieodżałowanej pamięci Stefan Sarna prezes Stowarzyszenia Rodzina 19 pułku Ułanów Wołyńskich w Warszawie i wcześniej wieloletni vice prezes. Człowiek wielkiego formatu, szlachetny, patriota, wielce zasłużony w krzewieniu historii i tradycji kawaleryjskich, syn kawalera Krzyża Virtuti Militari, wachmistrza 19 Pułku Ułanów Wołyńskich Edwarda Sarny, bohatera walk Polskiego Września 1939 roku, żołnierza Armii Krajowej.



Stefan Sarna (1944-2021)
Fot. W. Majdewicz


     Stefan Sarna utrwalał chwałę oraz dzieje polskiego oręża i tradycje kawaleryjskie w licznych prelekcjach i prezentacjach wygłaszanych w naszym środowisku oraz wśród młodzieży w Szkole im 19 Pułku Ułanów Wołyńskich w Warszawie Radości. Wygłaszał ilustrowane zdjęciami i szkicami sytuacyjnymi prelekcje na temat bitwy pod Mokrą w 1939 roku i walk Wołyńskiej Brygady Kawalerii.
      Na podkreślenie zasługują jego publikacje w pismach i drukowane w biuletynach kawaleryjskich między innymi na łamach wydawanego przez Stowarzyszenie Rodzina 19 Pułku Ułanów Wołyńskich czasopisma „Ułan Wołyński". Szczególnie była mu bliska tematyka związana z II wojną światową i udział Polaków w walce o Niepodległość Polski.
      Pełnił rolę konsultanta w naukowych wydawnictwach kawaleryjskich takich jak „Wielka Księga Kawalerii Polskiej, „ Odznaki kawalerii"wydane w 2020roku. Był wielkim humanistą znawcą literatury pięknej. Posługiwał się pięknym językiem polskim. Zawsze uczynny, gotów do aktywnej współpracy na niwie Stowarzyszenia. W ramach pełnionych funkcji gotów był zawsze do świadczenia najdalej idącej pomocy.
      Współorganizował wyjazdy do historycznych miejsc pamięci związanych z historią naszego 19 Pułku Ułanów Wołyńskich na pola bitewne pod Skrzeszewem, Mokrą i do Ostroga na Wołyniu miejsca gdzie stacjonował nasz Pułk. Stefan Sarna odznaczony medalem „Pro Patria” i Odznaką Oficerską 19 Pułku Ułanów Wołyńskich i innymi.Był aktywnym uczestnikiem Zjazdu Kawalerzystów II RP w Grudziądzu w 2019 roku.
      Działalność zawodowa i społeczna ś.p. mgr inż. Stefana Sarny: Członek Honorowy Stowarzyszenia Inżynierów i Techników Komunikacji RP, Prezes Oddziału S I M K RP w Warszawie ,Przewodniczący Krajowej Sekcji SITK RP, Redaktor naczelny miesięcznika "Transport Miejski" w latach 1993-2004
      Cześć Jego Pamięci !
      Pogrążone w głębokim smutku Stowarzyszenie Rodzina 19 Pułku Ułanów Wołyńskich
     



Adres i telefony kontaktowe:
STOWARZYSZENIE RODZINA 19 PUŁKU UŁANÓW WOŁYŃSKICH
Prezes: Stefan Sarna
tel. kontaktowy: 692 165 008
UWAGA ZMIANA ADRESU MAILOWEGO:
kontakt e-mail: office19pulku@gmail.com
UWAGA ZMIANA ADRESU MAILOWEGO:
ul. Bajkowa 17/21
04-855 Warszawa
tel. 022-813 66 45, 022 615 73 43
Nr konta bankowego:
BZ WBK 34 1090 2590 0000 0001 2343 9257

powrót na stronę główną