Strona Stowarzyszenia Rodzina 19 Pułku Ułanów Wołyńskich

UŁAN WOŁYŃSKI Nr 65 LISTOPAD 2018 rok



Wydaje Stowarzyszenie Rodzina 19 Pułku Ułanów Wołyńskich


Redakcja i opracowanie graficzne Włodzimierz Majdewicz


Spis treści

MARSZAŁEK PIŁSUDSKI I JEGO PIERWSI UŁANI GEN. BRYG. DR BOLESŁAW WIENIAWA DŁUGOSZOWSKI
ŚWIĘTO NIEPODLEGŁOŚCI w II R.P. WŁODZIMIERZ MAJDEWICZ
11 LISTOPADA 1938 ROKU W OSTROGU
WŁODZIMIERZ MAJDEWICZ
ORGANIZACJA TAKTYCZNA POLSKIEJ KAWALERJI STRATEGICZNEJW LATACH 1914-1920
PŁK DYPL. JERZY GROBICKI
UŁAŃSKIE KARABINY MASZYNOWE W WALKACH LEGIONÓW MJR ZYGMUNT SIEWIŃSKI
XXX JUBILEUSZOWY ZJAZD KAWALERZYSTÓW HANNA IRENA ROLA RÓŻYCKA
PODRÓŻ SENTYMENTALNA ŚLADAMI HISTORII, SZLAKAMI WALK POWSTAŃCZYCH 1831 ROKU HANNA IRENA ROLA RÓŻYCKA


MARSZAŁEK PIŁSUDSKI I JEGO PIERWSI UŁANI
"Za sto lat historia powie
Jaką byliśmy w niej siłą,
Lecz przyznacie mi panowie .
Co tu gadać - dobrze było"

Tak brzmiała jedna ze zwrotek piosenki, którą Jan Lechoń napisał do szopki politycznej w 1923 roku dla figurki przedstawiającej postać Marszałka Piłsudskiego. Pytanie już wówczas postawione było z pewnym (moim zdaniem nawet dużym) spóźnieniem, tymbardziej więc dzisiaj bez oczekiwania owych stu lat dostatecznie jasnym dla historii jest, czym był dla Polski Marszałek Piłsudski i ci wszyscy, co od początku Jego działania byli wiernymi narzędziami Jego geniuszu. W ich liczbie kawalerzyści I- Brygady, Beliniacy, nie najpośledniejszą odegrali rolę, a już napewno w żarliwej żołnierskiej miłości do swego Komendanta nikomu i nigdy nie dali się wyprzedzić. Ciężko jest pisać o tym dzisiaj, ciężko i gorzko jest zwłaszcza wspominać początki nieśmiertelnej epopei przeżytej pod Jego wodzą dzisiaj, gdy Jego niema pomiędzy nami; ale co tu gadać - dobrze było, choć niejednokrotnie było głodno, chłodno i ubogo.
       Wspominam zawsze ze wzruszeniem i dreszczem w sercu początki naszego flirtu z wojenką, tą dziwną panią, dla której giną chłopcy malowani, i żywo stoją mi w pamięci te czasy piękne a tak już dawne, kiedy Z pierwszego patrolu Beliny, złożonego z siedmiu ludzi, w marszach, odwrotach, podjazdach, potyczkach i bitwach formowały się najpierw plutony, Z plutonów szwadrony, aż w połowie 1915 roku szwadrony rozrosły się w pułk. Wobec tego, że w okresie początkowym Belina dostał od Komendanta przywilej dobierania sobie ludzi Z piechoty, szkielet oddziału stanowili żołnierze niezawodni, rozmiłowani w pełnym przygód i niespodzianek życiu kawaleryjskim, rozkochani przy tym w swoim Wodzu; jak już o tym pisałem oddział pracę wojenną wykonywał sumiennie i solidnie, a przy tym z temperamentem i zawsze, w najcięższych nawet okolicznościach, Z humorem i niemilknącą prawie nigdy piosenką na ustach.
       W dziele swym pod tytułem "Moje pierwsze boje” jednoczącym pierwszorzędne wartości dokumentu historycznego z niepowszednimi zaletami literackimi (w dziele - mam nadzieję - znanym wszystkim prawym żołnierzom w Polsce) tak ocenia Komendant owocność i ofiarność pracy swej kawalerii w początkowym okresie wojny:
       "Wielką zaiste zasługą Beliny było, że mogłem posiadać dane o nieprzyjacielu. Opasałem wywiadami szerokie półkole dookoła Kielc, tak że istotnie byłem spokojny. Belina dokazywał poprostu cudów. Biedni ułani! Na siodłach zdatnych jedynie do spacerów, niewytrenowani do dłuższych marszów, zajeżdżali konie, siedzenia zbijali na kotlety i uzbrojeni w długie, niezdatne do konnej służby karabiny, do krwi zdzierali sobie plecy, a jednak wytrwale odbywali patrolowanie, robiąc niekiedy od 60 - 80 km dziennie w różnych kierunkach.”
       Ta zawziętość w wykonywaniu służby była wynikiem wielu czynników. Podniecały ją i patriotyzm i poczucie obowiązku i ochota do wojenki i fason kawaleryjski i współzawodnictwo Z piechotą, lecz głównym jego bodźcem było napewno rozkochanie w Komendancie owa mistyczna tak zapalczywa, zwłaszcza w kawaleryjskich sercach, miłość żołnierzy do swego Wodza.
       Nastrój w szeregach był taki, że gdyby nam Komendant kazał skakać na łeb z wierzy kościelnej, skoczylibyśmy wszyscy – po starszeństwie: najpierw Belin a, za nim Orlicz-Dreszer, potem Głuchowski, Grzmot-Skotnicki i t. d. aż do ostatniego ułana taboryty.
       Dawaliśmy zresztą bardzo często dowody tej miłości i bezgranicznej ufności i to nie tylko w bojach. W zimie 1915 roku, kiedy podczas postoju w rejonie Lipnicy Murowanej obradowali oficerowie I. Brygady nad kwestią poborów i kiedy przedstawiciele innych broni, opierając się na potrzebach życiowych, bardzo namiętnie przemawiali za pobieraniem całych pensji, należnych każdemu według stopnia, my, kawalerzyści, jednogłośnie i solidarnie zrzekliśmy się poborów, oddając je do dyspozycji Komendanta, aby w ten sposób zwiększyć możliwość tworzenia liczniejszych kadr oficerskich i podoficerskich od norm przyznanych nam przez nieufnych Austriaków, a nadto oddać Komendantowi jak najwięcej materialnych środków do prowadzenia całej roboty niepodległościowej, tak bogatej później w błogosławione plony.
      
       Podobnie, jak nam zdarzało się iść bez namysłu do szarży bez szabel i lanc lub nacierać w pieszym szyku z karabinami Kropatschka, absolutnie niezbijającymi ładunków (np. pluton Orlicza pod Staszowem w 1914 r.), tak samo bez namysłu lecz w instynktownym głębokim przekonaniu i wierze niezachwianej, że postępujemy uczciwie, jak polskim żołnierzom i kawalerzystom przystało, ulegaliśmy wszystkim wskazaniom i nakazom Komendanta, niekiedy odgadując je w gorących sercach, we wszystkich kryzysach legionowych, we wszystkich zatargach z Austriakami i Niemcami. Po zgłoszeniu przez Komendanta dymisji z Legionów w sierpniu 1916 r., dymisji spowodowanej politycznym krętactwem Austriaków, i szykanowaniem oddziałów legionowych, wszyscy kawalerzyści zażądali zwolnienia z Legionów bez względu na następstwa i represje. Tak samo w czasie znanego kryzysu przysięgowego w lecie 1917 r. wszyscy ułani, oficerowie, podoficerowie i szeregowcy, wszyscy bez wyjątku odmówili przysięgi na wierność okupantom. Większość poszła z hardymi i niezłomnymi duszami na głód i niedolę za drutami obozów koncentracyjnych niemieckich, gdzie nieustępliwością i silą moralną i wiarą w celowość poświęceń świecili przykładem innym towarzyszom niedoli, część zaś na dokuczliwą karną służbę (jako politycznie podejrzani) do znienawidzonych szeregów C. K. armii austriackiej, pracując zawzięcie i konsekwentnie nad ostatecznym jej zdezorganizowaniem.
       Komendant wiedział o nastrojach panujących w oddziale, o gorących uczuciach, jakie członkowie familii ułańskiej żywili do Niego. To też lubił w chwilach wolnych, jak sam powiada, " wpadać w objęcia zawsze gościnnej, zawsze serdecznej i zawsze bardzo gwarnej braci ułańskiej". Wprawdzie pokpiwał z nas często i naigrawał się z nas, nazywając nas paniczykami i kokietami, dla których walki i harce z przedstawicielami płci pięknej były przynajmniej równie ponętne i miłe, jak uganianie się za Moskalami, a problem lampasów u spodni przerastał wszystkie zagadnienia polityczne, wprawdzie nieraz i nawymyślać nam musiał za nadmiar temperamentu i niejednokrotne psie figle, którymi dokuczaliśmy sąsiadującym z nami Austriakom, ale wiedział zarazem, że w każdej potrzebie czy wojennej, czy też w grze politycznej z Austriakami i Niemcami, zawsze mógł liczyć na pewno na swoich ułanów. O jego uczuciach w stosunku do nas świadczą choćby słowa z cytowanej już książki "Moje pierwsze boje” odnoszące się do epizodu z naszych walk na Podhalu, kiedy to pięciu plutonami, zamiast, jak przypuszczaliśmy, na tabory cofających się Moskali, natknęliśmy się na rozwijający się do boju VIII. korpus rosyjski w grudniu 1914 roku pod Marcinkowicami koło Nowego Sącza. Komendant tak opisuje swoje wrażenia z tej bitwy: "Teraz zaczyna grać za Dunajcem artyleria. Włosy stają mi na głowie. Coś chwyciło mnie za serce. W głowie tylko jedna myśl: Jezus Marja, zgubiłem Bełiniaków... Szukałem poprostu, by jakakolwiek kuła mnie zaczepiła. Byłe nie mieć tej ciężkiej myśli w głowie, byłe nie czuć tego ołowianego ciężaru w sercu..”
       A kiedy nareszcie z meldunku Beliny dowiedział się, że wycofaliśmy się z ciężkich tarapatów, przypłaciwszy ryzykancki atak tylko kilku rannymi ułanami i stratą kilkunastu koni, to "...kamień spadł mi z serca - pisze Komendant innymi już oczami patrzyłem na świat, przygnębienie minęło ".
       Sylwestra 1915 r. spędza Komendant wśród rodziny kawaleryjskiej, kwaterującej wówczas w Rajbrocie. Po wesołej i wspólnej biesiadzie Z uderzeniem godziny 12- ej wynieśliśmy Komendanta na ramionach na dwór, gdzie w czworobok ustawione szwadrony powitały Komendanta, przystrojonego przez nas w wysokie ułańskie czako, niemilknącymi okrzykami oraz pobłyskiem szabel lśniących w księżycowym świetle. Podczas uczty, Z rozkazu Beliny, ja w imieniu kawalerii wzniosłem toast na cześć Komendanta. W toaście tym, porównując Komendanta z Kościuszką dla Jego tendencji oparcia walki o niepodległość na masach ludowych, stwierdziłem w końcu, że nie Komendantem powinniśmy Go nazywać, Jego łączącego w sobie zalety wodza i obywatela, ale Naczelnikiem, podobnie, jak nazywano Kościuszkę.
       To też, kiedy w Polsce niepodległej Komendant został Naczelnikiem Państwa, koledzy nazywali mnie przez dłuższy czas żartobliwie "Wernyhorą Z Rajbrotu” jako że niby już wówczas przewidziałem późniejszy bieg wypadków. Rocznicę wojny 2. sierpnia 1915 r. spędza Komendant także w naszym gronie w Dąbrownicy pod Lublinem. Wśród głębokiej ciszy przemówił Komendant do ułańskich szeregów o wierności w służbie Ojczyzny, o walce o Jej wolność, o trosce, by z honoru naszego żołnierskiego nic nie uronić. Koniec mowy przyjęły oddziały znowu okrzykiem i błyskiem kilkuset szabel.
      A ze świtem następnego ranka pułk poszedł dalej, ścigając cofających się Moskali, następując im gwałtownie na pięty w obronie palonych wiosek i dworów nieszczęsnej Lubelszczyzny. Jaki był sąd Komendanta o naszej pracy wojennej, świadczą w mej obecności powiedziane słowa do płk. Szeptyckiego, mianowanego w 1916 r. dowódcą 3. brygady Legionów: "Muszę stwierdzić, że ze wszystkich kawalerii, jakie poznałem i z jakimi byłem na wojnie w przyjacielskiej lub wrogiej styczności - to jest austriackiej, niemieckiej i rosyjskiej - najlepiej pracuje moja kawaleria legionowa. Robotę moich kawalerzystów cechuje uczciwość i solidność w pracy patrolowej, lojalność i rzetelność w meldunkach, a nade wszystko chęć łamania spotykanych oporów i przekonania się bojem z jakim nieprzyjacielem i z jaką jego siłą mają do czynienia. Nie zadawalali się nigdy skromnym i nieskomplikowanym meldunkiem, pracując dla własnej piechoty, że z takiego to a takiego lasku, lub takiej a takiej miejscowości zostali ostrzelani ". Dalej w rozmowie tej dla przykładu opowiedział Komendant, jak to my naszymi podjazdami stwierdziliśmy na wiosnę 1914 r. podczas odwrotu rosyjskiego w Sandomierszczyźnie, że okopy nad rzeką Czarną są obsadzone jedynie słabymi oddziałami kawalerii nieprzyjacielskiej, jak to przegnaliśmy te oddziały i zameldowaliśmy, że okopy są wolne od nieprzyjaciela, podczas gdy koledzy nasi z armii austriackiej, nie odważywszy się pomacać, co za drutami siedzieli w okopach, meldowali, że okopy są zajęte, w rezultacie czego brygada nasza nie zatrzymując się poszła naprzód, a II. korpus austriacki gen. Kirchbacha rozwinął się do natarcia na umocnioną pozycję, skutkiem czego w pościgu za nieprzyjacielem stracił 24 bezcenne godziny.
       W roku 1916 przed wielką ofensywą rosyjską lipcową odbył Komendant przegląd pułku w Gradyskach i w następujących słowach wyraził nam po tym swe uznanie: "Kawaleria jest najryzykowniejszym rodzajem broni - a wy do ryzyka umieliście dołączyć dużą dozę pewności poczynań. W twardej służbie awangardy i ariergardy trzeba było stworzyć własną taktykę. I stworzyliście ją. Pod wielu względami odbija ona od ogólnych szablonów". Tak oceniał nasz Komendant kochany, późniejszy Marszałek Piłsudski, pracę swoich ułanów.


Przegląd Kawaleryjski Rok XIII.1936.Nr 59



OBCHODY ROCZNICY ODZYSKANIA NIEPODLEGŁOŚCI W OKRESIE MIĘDZYWOJENNYM


      
       W latach międzywojennych odzyskanie przez Polskę niepodległości powszechnie uznawano za wydarzenie dziejowe. Jednak precyzyjne określenie daty, którą należy uznać za symboliczną okazało się trudne. Rozmaite ugrupowania partyjne toczyły o ten dzień przybierające często ostrą formę spory. Brano od uwagę różne daty począwszy od wymarszu kompanii kadrowej sierpnia 1914 roku aż po rok 1920. W ostatecznie jednak dzień 11 listopada został zaakceptowany przez różne opcje polityczne. Począwszy od roku 1919, w dniu 11 listopada przypominano o wielkim wysiłku Polaków i ofiarach poniesionych w walce o niepodległe państwo.Okoliczności nie sprzyjały wtedy świętowaniu z uwagi na trwające walki o ostateczny przebieg granic, odradzającego się państwa.Na łamach „Żołnierza Polskiego” napisano wtedy: „Dzień 11 listopada 1918 roku to jedna z najpiękniejszych chwil naszej historii, to wielki, z rozbudzonego narodowego sumienia poczęty czyn, to zwycięstwo, od którego zaczynają się dzieje wskrzeszonej do życia Polski”.
       W roku 1920 w Warszawie Józef Piłsudski otrzymał buławę marszałkowską. Aktowi temu nadano wyjątkową oprawę. Buławę poświęcił kardynał Aleksander Kakowski a wręczył ją Komendantowi Jan Wężyk, żołnierz 41 pułku piechoty, najmłodszy kawaler orderu Virtuti Militari. W kolejnych latach kolejnych listopadowe obchody miały nadal charakter nieoficjalny i ograniczony do kręgów wojskowych. Odbywały się wówczas defilady, nabożeństwa w intencji odrodzonej Ojczyzny, ceremonie odznaczania wojskowych orderami.
       We Lwowie, po mszy przed pomnikiem Mickiewicza Józef Piłsudski udekorował miasto orderem Virtuti Militari, po czym złożył wieniec na Cmentarzu Łyczakowskim i spotkał się z legionistami W roku 1921 Józef Piłsudski odznaczył Orderem Virtuti Militari oficerów Legionów oraz Polskiej Organizacji Woskowej. Rok później wręczył sztandary pułkom z 1. Dywizji Piechoty Legionów. Wojskowy charakter listopadowych obchodów utrzymywał się do 8 listopada 1926 roku, wtedy Piłsudski, pełniąc funkcję premiera rządu, podpisał okólnik o obchodach w dniu 11 listopada – 8 rocznicy odzyskania niepodległości.
       „Data powyższa winna pozostać w stałej pamięci społeczeństwa i utrwalić się w umysłach młodego pokolenia, które w zaraniu swego życia powinno odczuwać doniosłość i uroczystość tego pamiętnego dnia”. Od tej chwili na mocy tego dokumentu w dniu 11 listopada nie pracowali urzędnicy państwowi, zwolnieni z zajęć szkolnych zostali uczniowie. 1* Żołnierz Polski – czasopismo przeznaczone dla żołnierzy Wojska Polskiego, założone 28 marca 1919 r.



       W roku 1928 w 10 rocznicę odzyskania niepodległości obchodom nadano szczególny charakter. Powołano Komitet Trwałego Uczczenia 10-lecia Niepodległości pod protektoratem Prezydenta RP i Pierwszego Marszałka. Rada Miejska Warszawy przyjęła w dniu 9 listopada wniosek dotyczący zmiany nazwy placu Saskiego.
       „W chwili, gdy cała Polska obchodzi uroczyście dziesięciolecie swej niepodległości miasto stołeczne Warszawa uważa za konieczne podniesienie wiekopomnych zasług, jakie dla odrodzenia ojczyzny poniósł pierwszy marszałek Polski Józef Piłsudski. W celu trwałego uczczenia zasług, jakie dla odbudowy niepodległej państwowości położył pierwszy marszałek Polski Józef Piłsudski, w dziesiątą rocznicę niepodległości rada miejska uchwala nazwę placu Saskiego zmienić na plac Józefa Piłsudskiego”.


7


       W gmachu Ministerstwa Spraw Wojskowych odbyła się dekoracja Legią Honorową polskich oficerów. 19 lat po zrzuceniu przez Polskę jarzma zaborów i dwa lata po śmierci Marszałka Józefa Piłsudskiego w 1937 r., Sejm Rzeczypospolitej Polskiej ustanowił państwowe obchody Święta Niepodległości. Ustawa z 23 kwietnia tego roku podpisana przez prezydenta Ignacego Mościckiego głosiła:
       "Dzień 11 listopada, jako rocznica odzyskania przez Naród Polski niepodległego bytu państwowego i jako dzień po wsze czasy związany z wielkim imieniem Józefa Piłsudskiego, zwycięskiego Wodza Narodu w walkach o wolność Ojczyzny - jest uroczystym Świętem Niepodległości".
       Święto Niepodległości miało łączyć odzyskanie suwerenności państwowej z zakończeniem I wojny światowej oraz upamiętniać postać Marszałka Józefa Piłsudskiego. Do czasu wybuchu II wojny światowej obchody państwowe w pełnym tego słowa znaczeniu odbyły się dwa razy: w 1937 i 1938 roku.
       Kolejne rocznice odzyskania przez Polskę niepodległości bywały okazją do trwałego upamiętniania zrywów narodowościowych. Na terenie całego kraju pojawiły się pomniki i tablice sławiące pamięć bohaterów powstań narodowych i walk o wolną Polskę w XX wieku. Większość z nich zmiotły zawirowania historii, niewiele z nich przetrwało, część została po latach pieczołowicie zrekonstruowana. 11listopada 1932 roku na Palcu Unii Lubelskiej będącego wówczas skrajem lotniska na Polu Mokotowskim odsłonięto Pomnik Lotnika. Świętowano w radosnej atmosferze. Pisano wtedy w prasie stołecznej: „Święto zgodnej radości całej Polski niech będzie w dzisiejszych chwilach ciężkiej walki z kryzysem zrywem wiary we własne siły i skuteczność ofiarnego patriotyzmu, który najpiękniej manifestował żołnierz polski przelewając krew na polach bitwy” 10 listopada 1933 roku przed budynkiem Zachęty, gdzie w roku 1918 Józef Piłsudski z balkonu pałacu Kronenberga odbierał defiladę oddziałów Polskiej Organizacji Wojskowej odsłonięto pomnik Peowiaka. Pełna nazwa monumentu brzmi: Pomnik Poległych Żołnierzy Polskiej Organizacji Wojskowej.

----------------
       1* Żołnierz Polski – czasopismo przeznaczone dla żołnierzy Wojska Polskiego, założone 28 marca 1919 r.
       2* Pomnik Lotnika zaprojektował w 1923 roku Edward Wittig, artyście pozował mjr obserwatorlotnictwaWojska PolskiegoLeonard Zbigniew Lepszy (poległ 17.09.1939 r. w walce z sowieckimi agresorami).
          Gipsowy model pomnika był prezentowano w 1929 roku na Powszechnej Wystawie Krajowej w Poznaniu.Budowa pomnika została sfinansowana ze składek społecznych oraz wpływów z imprez lotniczych.
           Był to jeden z pierwszych w Europie pomników poświęconych lotnictwu.

       3* Pomnik Peowiaka dzieło Edwarda Wittiga przetrwał wrzesień 1939 roku, w roku 1940 został usunięty przez okupantów. Po wojnie na terenie pałacu Królikarni na Mokotowie odnaleziono cokół pomnika.
           Rzeźbę zrekonstruowali rzeźbiarze Marek Moderau i Zbigniew Mikielewicz. Odtworzony pomnik uroczyście odsłonięto w dniu 10 listopada 1999 roku.


       Na cokole pomnika Peowiaka umieszczono napis:„Służba i śmierć bezimienna dla wzniosłej sprawy Ojczyzny” Odsłonięcia dokonał Prezydent RP Ignacy Mościcki a przemówienie wygłosił gen. Edward Rydz-Śmigły. 11 listopada 1935 roku w warszawskiej archikatedrze św. Jana odbyło się nabożeństwo celebrowane przez kardynała Kakowskiego. Obecny był prezydent, członkowie rządu, marszałkowie sejmu i senatu, nuncjusz papieski arcybiskup Marmaggi i generalicja. Po nabożeństwie pochód dotarł do Belwederu, gdzie trzyminutową ciszą uczczono pamięć zmarłego marszałka Józefa Piłsudskiego.11 listopada 1936 roku, zgodnie z tradycja odbyła się rewia wojskowa na Polu Mokotowskim była okazją do zaprezentowania nowoczesnego uzbrojenia: czołgów, samochodów, tankietek.Podczas obchodów święta w 1937 r. - oprócz uroczystej parady wojskowej, zorganizowano W Warszawie m.in. zbiórkę funduszy na dozbrojenie armii. Uroczystości 11 listopada 1938 roku były ostatnimi w niepodległej Rzeczypospolitej. W wygłoszonym tego dnia okolicznościowym przemówieniu prezydent Mościcki powiedział:
       „Dzień 11 listopada 1918 roku przypieczętował stare księgi naszego upadku, naszej niewoli, naszego rozdarcia i rozbicie, a zarazem otworzył nowe, nie zapisane księgi dziejowe i postawił je obok tych, które od początków istnienia państwa polskiego, aż po zwycięstwo wiedeńskie zapisały tyle wielkich czynów, tyle wielkich myśli, tyle bohaterstwa w służbie państwa, narodu i wiary – dawnej Polski”


Prezydent Ignacy Mościcki


       W całej Polsce tradycyjnie organizowano w tym dniu nabożeństwa, defilady, i uroczyste akademie. Wspominano tych, którzy oddali życie w walce za Ojczyznę.
      
       Z dumą patrzono na minione 20 – lecie, odkreślając jak wiele wspólnym wysiłkiem osiągnięto dla dobra kraju i społeczeństwa W dniu drogiej nam rocznicy, możemy z dumą spojrzeć na ubiegły okres 20-lecia, w który włożyliśmy wiele trudu i pracy, wiele ofiarnego wysiłku i natężenia zbiorowej woli dla wywalczenia lepszego bytu. Niech to będzie podnietą dla nas do nowych, choćby najtrudniejszych poczynań z wiarą w wielkość i siłę Polski. W dniu 22 lipca 1945 roku, władze PRL zniosły ustawowo Święto Niepodległości ustanowione w 1937 roku i zastąpiły je Narodowym Świętem Odrodzenia Polski obchodzonym w dniu ogłoszenia Manifestu Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego. Od tamtej pory nie można było świętować 11 listopada, każde zgromadzenie patriotyczne było traktowane, jako nielegalne i brutalnie rozpędzane. Uczestnicy uroczystości byli zatrzymywani, surowo karani i szykanowani. Powszechnie panująca cenzura zatrzymywała wszystkie publikacje i teksty dotyczące wydarzeń z 1918 roku, w szkolnych podręcznikach ten temat nie istniał. Mimo zaciekłych starań nie wszystkie pamiątki związane z odzyskaniem niepodległości w 1918 roku zniszczono. Tadeusz Swat*4 historyk i krajoznawca w 2003 roku swej pracy „Listopad 1918 roku: miejsca upamiętnione i pomniki”napisał:
       Z licznych, wystawionych w Warszawie okresu międzywojnia pomników Marszałka Józefa Piłsudskiego lata wojny i okupacji, a także okres stalinowski przetrwał jeden tylko, urzędowo zapomniany, zarośnięty gąszczem krzewów, ale fizycznie nienaruszony. Przetrwał na jednej z leśnych wydm pod osadą Zielona koło Wesołej, leżącą jeszcze w granicach administracyjnych stolicy. Na potężnym głazie wspartym na kamiennym cokole, na ociosanej i oszlifowanej płycie czołowej wyryto: „NA POLACH WAWRA I ZIELONEJ DNIA 29 KWIETNIA 1917 ROKU JÓZEF PIŁSUDSKI UCZĄC POLAKÓW BIĆ SIĘ ZA WOLNOŚĆ, ĆWICZĄC OCHOTNICZE WOJSKO ZEBRANE POTAJEMNIE W POLSKIEJ ORGANIZACJI WOJSKOWEJ”. Pomnik przetrwał, choć przez pewien czas, tuż po zakończeniu wojny, w jego pobliżu, niemal „o rzut beretem” od pomnikowej wydmy kwaterowało dowództwo LWP.
       Obchodzone obecnie w dniu 11 listopada Święto Odzyskania Niepodległości zostało przywrócone przez Sejm IX kadencji w1989 r. pod zmienioną nazwą: Narodowe Święto Niepodległości.

1918             2018


       *4 Tadeusz Antoni Swat (1936-2005) – publicysta, historyk, krytyk literacki, działacz społeczny i współpracownik IPN. Wieloletni członek Komisji Krajoznawczej Oddziału Stołecznego Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego im. Aleksandra Janowskiego w Warszawie.



11 LISTOPADA 1938 ROKU W OSTROGU
strona 10


       
        Rok 2018 przebiega pod hasłem doniosłej 100 ROCZNICY ODZYSKANIA PRZEZ POLSKĘ NIEPODLEGŁOŚCI. Na terenie całego kraju odbywają się różnorodne rocznicowe imprezy i okolicznościowe przedsięwzięcia. W nawiązaniu do obchodzonej uroczyście w całej Polsce 100 rocznicy Niepodległości i pod wpływem towarzyszącej temu atmosfery wspomnień cofnijmy się w czasie o 80 lat do Ostroga kresowego miasta położonego nad Horyniem, u ujścia Wilii*1. Tam stacjonował19 Pułk Ułanów Wołyńskich im. gen. Edmunda Różyckiego. Obchodzono wtedy 20 rocznicę odzyskania Niepodległości. Dzień 11 listopada w 1938 roku przypadał w piątek. W myśl rozkazu nr 30/38 Komendanta Garnizonu „Ostróg” płk dypl. Tadeusza Trapszo*2 Obchodom 20 rocznicy odzyskania Niepodległości nadano szczególnie uroczysty charakter.
       Ppłk inż. Dezyderiusz Zawistowski dowódca 19 Pułku Ułanów Wołyńskich im. gen. Edmunda Różyckiego w Załączniku do rozkazu dziennego nr 236/38 przedstawił w szczegółach bogaty program uroczystości, który został zrealizowany zgodnie z jego rozkazem w dniach 10/11 listopada 1938 r.
        W czwartek 10 listopada o godz.12.30 dowódcy pododdziałów zebrali wszystkich ułanów w swoich salach wykładowych gdzie wysłuchano wspólnie audycji radiowej pod tytułem „W dniu 20-lecia Niepodległości”. Następnie o godz.13.35 na placu sportowym pułku odbyła się zbiórka szeregowych w mundurach wyjściowych, lecz bez broni bocznej. Z miejsca zbiorki ułani poprzedzani plutonem trębaczy pod dowództwem ppor. Tadeusza Bączkowskiego pomaszerowali w szyku pieszym do kina „Stanica”
        W kinie o godz.14.00 referent oświatowy Batalionu Korpusu Obrony Pogranicza „Ostróg” wygłosił dla żołnierzy okolicznościową pogawędkę, po czym wyświetlono dwa filmy:
        „Wkroczenie Wojska Polskiego na Zaolzie” oraz nowy fabularny polski film „Ułan Księcia Józefa”. Ten historyczny, kostiumowy melodramat utrzymany w komediowej konwencji z gwiazdorską obsadą nagrodzili ulani gromkimi oklaskami. Z uwagi na ograniczoną ilość miejsc na widowni w tym bezpłatnym seansie uczestniczyło po 50 ułanów z każdego pododdziału, reprezentujących zarówno starszy i młodszy rocznik.
        Tego samego dnia popołudniu o godz.18.50 na placu alarmowym odbyła się zarządzona przez dowódcę uroczysta zbiorka całego pułku. Pół godziny wcześniej st. wachm. Wacław Nowakowski z grupą ułanów zakończył na placu instalację megafonu. Dowódcy pododdziałów, młodzi oficerowie i podoficerowie wystąpili przy swoich pododdziałach, oficerowie i podoficerowie nie przydzielenido pododdziałów defilujących ustawili się na prawym skrzydle pułku. Obowiązywały rogatywki garnizonowe i płaszcze, kadra dowódcza - przy broni bocznej.
        Przy budynku 3 szwadronu frontem do palcu sportowego stanął w szyku konnym pluton trębaczy i pluton honorowy pod dowództwem ppor. Zdzisława Skliwy. Przydział ułanów do plutonu honorowego traktowano, jako wyróżnienie. Zebrani w skupieniu wysłuchali transmitowanego przez polskie radio przemówienia prezydenta Rzeczypospolitej Polski Ignacego Mościckiego. Po przemówieniu pułk oddał hołd Pierwszemu Marszałkowi Polski Jozefowi Piłsudskiemu.
        Ostatnim uroczystym akcentem tego dnia był uroczysty capstrzyk. Wieczorem o godz.19.30 pluton trębaczy z plutonem honorowym w szyku konnym w blasku pochodni z proporcami
----------------
       1* Wilia rzeka o długości 77 km, lewy dopływ Horynia, przepływa przez Szumsk, do Horynia uchodzi w Ostrogu. Istnieje na Litwie druga rzeka o nawie Wilia ma ona długość 519 km. jest to prawy najdłuższy dopływ Niemna
       2* Miasto Ostróg było garnizonem macierzystym batalionu KOP „Ostróg” i 19 Pułku Ułanów Wołyńskich. Dowódcą garnizonu Ostróg w latach 1927-1931 był płk dypl. Stanisław Trapszo (1894 - 1958).Oficer z legionowym rodowodem, uczestnik wojny 1920 r i II wojny światowej. Za czyny wojenne odznaczony Orderem Virtuti Militari klasy V i czterokrotnie Krzyżem Walecznych.
       3* Ułan Księcia Józefa – polski film fabularny z 1937 roku. Autorem dialogów i kierownikiem literackim był popularny pisarz Wacław Gąsiorowski. Scenariusz i reżyseria Konrad Tom. Obsada: Jadwiga Smosarska, Franciszek Brodniewicz, Witold Conti, Józef Orwid, Stanisław Sielański i wielu innych znanych aktorów.
       4* 10 listopada w skład plutonu honorowego weszli ułani z plutonu łączności, ulani z plutonu kolarzy oraz 10 ułanów ze szwadronu km. z pochodniami.
       5* Capstrzyk – wieczorny przemarsz oddziałów wojskowych, drużyn harcerskich lub innych organizacji ulicami miasta, zazwyczaj z orkiestrą (a niekiedy także z pochodniami), odbywający się w wieczór poprzedzający uroczystość z ich udziałem.


       W kinie o godz.14.00 referent oświatowy Batalionu Korpusu Obrony Pogranicza „Ostróg” wygłosił dla żołnierzy okolicznościową pogawędkę, po czym wyświetlono dwa filmy:
        „Wkroczenie Wojska Polskiego na Zaolzie” oraz nowy fabularny polski film „Ułan Księcia Józefa”. Ten historyczny, kostiumowy melodramat utrzymany w komediowej konwencji z gwiazdorską obsadą nagrodzili ulani gromkimi oklaskami. Z uwagi na ograniczoną ilość miejsc na widowni w tym bezpłatnym seansie uczestniczyło po 50 ułanów z każdego pododdziału, reprezentujących zarówno starszy i młodszy rocznik.
        Tego samego dnia popołudniu o godz.18.50 na placu alarmowym odbyła się zarządzona przez dowódcę uroczysta zbiorka całego pułku. Pół godziny wcześniej st. wachm. Wacław Nowakowski z grupą ułanów zakończył na placu instalację megafonu. Dowódcy pododdziałów, młodzi oficerowie i podoficerowie wystąpili przy swoich pododdziałach, oficerowie i podoficerowie nie przydzielenido pododdziałów defilujących ustawili się na prawym skrzydle pułku. Obowiązywały rogatywki garnizonowe i płaszcze, kadra dowódcza - przy broni bocznej.
        Przy budynku 3 szwadronu frontem do palcu sportowego stanął w szyku konnym pluton trębaczy i pluton honorowy pod dowództwem ppor. Zdzisława Skliwy. Przydział ułanów do plutonu honorowego traktowano, jako wyróżnienie. Zebrani w skupieniu wysłuchali transmitowanego przez polskie radio przemówienia prezydenta Rzeczypospolitej Polski Ignacego Mościckiego. Po przemówieniu pułk oddał hołd Pierwszemu Marszałkowi Polski Jozefowi Piłsudskiemu.
       Ostatnim uroczystym akcentem tego dnia był uroczysty capstrzyk*5. Wieczorem o godz.19.30 pluton trębaczy z plutonem honorowym w szyku konnym w blasku pochodni z proporcami na lancach rozpoczął przemarsz ulicami Ostroga. Zgodnie z wcześniej ustaloną marszrutą trasa defilady prowadziła Aleją Mickiewicza, ulicami - 3 Maja -Bielmaż aż do browaru.
Powrót ulicami 3 Maja – gen. Orlicz Dreszera – Al. Mickiewicza do koszar. Przed gmachem Zarządu Miejskiego i Komendą Garnizonu pluton trębaczy odegrał Hymn Państwowy. W piątek 11 listopada rano o goz.7.00 fanfarzyści pułkowi odegrali uroczystą pobudkę z nowej wieży strażackiej wzniesionej na Placu Wolności. Na placu alarmowym pułku o godz.9.00 odbyła się zbiórka sformowanego na tę okazję szwadronu honorowego i plutonu trębaczy przed wymarszem na miejsce koncentracji oddziałów garnizonu przed kościołem parafialnym na ul.3.Maja.Na uroczyste nabożeństwo przybył szwadron honorowy w szyku konnym ze sztandarem pułkowym i plutonem trębaczy *6
        Dowódcą szwadronu honorowego był rtm. Michał Kłopotowski, adiutantem por. Marian Seweryn Rudnicki. Plutonami wchodzącymi w skład szwadronu dowodzili: ppor. Tadeusz Różycki, ppor. Tadeusz Bączkowski, ppor. Zdzisław Skliwa, szefem szwadronu był st. wachm. Leon Dobrowolski. Poczet sztandarowy wystąpił na gniadych koniach. Oficerem sztandarowym był ppor. Jan Gagusch, podoficerem sztandarowym st. wachm. Władysław Marczak, pod sztandarowym wachm. Kęczkowski oraz trzech ułanów reprezentujących szwadrony 1,2,3.


Rtm. Michał Kłopotowski odznaczony Krzyżem Walecznych.Na zdjęciu, jako podporucznik.


        Zgodnie z przewidzianą w rozkazie kolejnością przed kościołem stanęły oddziały: na prawym skrzydle – szwadron 19 Pułku Ułanów, Kompania Batalionu KOP Ostróg, Przysposobienie Wojskowe, Harcerze*7 , Strzelcy, Związek Rezerwistów i Straż Ogniowa.*8 Na dowódcę całości biorących udział w defiladzie oddziałów garnizonu wyznaczono rtm. Edwarda Daniłło - Gąsiewicza, który o godz. 9.45 zdał raport komendantowi garnizonu. Wszyscy pozostali oficerowie i podoficerowie w strojach służbowych z bronią boczną oczekiwali na przybycie dowódcy garnizonu przed bramą główną kościoła następnie w czasie mszy stanęli przed głównym ołtarzem. W rozkazie dowódcy pułku dużą wagę przywiązano do szczegółów odświętnego umundurowania kadry, świadczą o tym słowa: „W dniu 11 listopada kawalerowie orderu wojennego Virtuti Militari, występujący służbowo w płaszczach nosić winni pełne odznaki orderu na płaszczach, przy czym krzyż kawalerski oraz krzyże złote i srebrne zwieszone mają być po środku piersi na wysokości 2 guzika.” Po nabożeństwie szwadron 19 Pułku Ułanów odmaszerował na ul. 11 Listopada i ustawił się frontem do trybuny, prawe skrzydło na wysokości spółdzielni KOP. Gdy wszystkie oddziały garnizonu zajęły wyznaczone miejsca nastąpił moment dekoracji oficerów i podoficerów Krzyżami Zasługi i Medalami za Długoletnią Służbę (rozkaz dzienny pułku Nr 237/38).
        Potem odbyło się symboliczne wręczenie broni*9 przez delegację miejscowego szkolnictwa.
        Po okolicznościowym przemówieniu burmistrza Ostroga Stanisława Żurakowskiego*10 połączone orkiestry Batalionu KOP i 19 Pułku Ułanów odegrały Hymn Narodowy.
-----------------------------------------------
       *6 Skład szwadronu honorowego w dniu 11 listopada: 3 plutony po 4 sekcje.1 i 2 pluton wystawili dowódcy szwadronu karabinów maszynowych i plutonu kolarzy. 3 pluton wystawił dowódca plutonu łączności, któremu dowódcy 1,2,3 i 4 szwadronu przydzielili po 4 ułanów.
       
       *7 W defiladzie uczestniczyli harcerze i harcerki z drużyn Hufca ZHP w Ostrogu wchodzącego z Chorągwi Wołyńskiej Harcerek i Harcerzy. Komendantem Hufca ZHP w Ostrogu był w tym okresie podharcmistrz Stanisław Sobieski
       *8 Straż Pożarna w Ostrogu podlegała Okręgowi Wołyńskiemu Związku Straży Pożarnych RP. W celu podniesienia sprawności organizacyjnej jednostek pożarniczych w terenie Zarząd Okręgu organizował w 1927 r. 8-dniowe kursy strażackie: w Ostrogu (27 lutego – 6 marca), w Równem (9-17 marca), w Dubnie (28 marca – 5 kwietnia).Pod koniec 1938 r. Wołyńska straż pożarna liczyła łącznie 31751 osób, w tym: 2930 strażaków, 661 oficerów, 801 podoficerów i 9359 członków czynnych.
       *9Uroczyste wręczanie jednostkom wojskowym broni ufundowanej przez społeczeństwo towarzyszyło różnego rodzaju uroczystością było symbolicznym, powszechnym w końcu lat 30-tych XX w. przejawem patriotyzmu.
       *10 Stanisław Ludwik Żurakowski( 1886- 1940) prawnik, porucznik rezerwy artylerii Wojska Polskiego, urzędnik samorządowy II Rzeczypospolitej. 17.08.1934 r. został burmistrzem Ostroga i sprawował ten urząd do wybuchu II wojny światowej. W czasie kampanii wrześniowej 1939 r. pozostawał na stanowisku burmistrza Ostroga wykonując swój urząd. 17.09.1939 r. został aresztowany przez Rosjan. Więziony w Ostrogu, Łucku, Szepetówce i Kozielsku. Wiosną 1940 r. rozstrzelany przez NKWD w Katyniu.

       Kolejnym punktem święta była oczekiwana przez licznie zgromadzonych mieszkańców Ostroga i okolic defilada, która przeszła ul. Tatarską – na około rynku i ul.11 Listopada. Potem nastąpił odmarsz szwadronu do koszar. W tym samym dniu na godz.10 ułanów innych wyznań poprowadzili do ich świątyń wydelegowani oficerowie. Ułanów prawosławnych do soboru poprowadzili rtm. Jerzy Skinder, ppor. Wacław Jahołkowski i wachm. Wójtowicz. Ułanów wyznania mojżeszowego do synagogi poprowadzili rtm. Makowski, ppor. Włodzimierz Tokarski i plut. Niedaszkiewicz.


Ppor.Tadeusz Różycki

Ppor. Waclaw Jahołkowski


       W godzinach popołudniowych dowódcy poddziałów wygłosili dla żołnierzy okolicznościowe pogadanki na temat Święta 11 Listopada. O godz.17.30 w salin Liceum Pedagogicznego odbyła się uroczysta akademia ( wstęp 50 gr.) z udziałem wszystkich oficerów i podoficerów zawodowych w strojach wyjściowych z pełnymi odznaczeniami i bronią boczną. W koszarach pułku o godz. 19.00 dowódcy pododdziałów zebrali wszystkich szeregowych przy głośnikach radiowych w celu wysłuchania przemówienia Marszałka Polski Edwarda Rydza-Śmigłego. Scenariusz uroczystości był dziełem dowódcy pułku i grona realizujących jego myśl oficerów i podoficerów. Do wymienionych w powyższym tekście nazwisk należy dopisać jaszcze rtm. Bronisława Kochańskiego adiutanta pułku czuwającego nad precyzyjną realizacją poszczególnych punktów rozkazu.
        Stacjonujący od marca 1922 r. w Ostrogu i mocno zintegrowany z miejscową polską społecznością 19 Pułk Ułanów Wołyńskich odegrał znaczącą rolę w organizacji i przebiegu uroczystych obchodów 20 rocznicy odzyskania przez Polskę Niepodległości.
Było to ostatnie ŚWIĘTO NIEPODLEGŁOŚCI w Ostrogu.


W setną rocznię ODZYSKANIA NIEPODLEGŁODLEGLOŚCI przedstawiamy kolejny artykuł płk dypl. Jerzego Grobickiego opublikowany w Przeglądzie Kawaleryjskim Nr 10(108),r.1934
Płk dypl. Jerzy GROBICKI
ORGANIZACJA TAKTYCZNA POLSKIEJ KAWALERJ1 STRATEGICZNEJ W LATACH 1914-1920


        Pierwszą większą jednostką taktyczną kawalerii polskiej w czasie wojny światowej była, bezsprzecznie, „Brygada kawalerii Legionów Polskich", utworzona przejściowo, dla celów taktycznych, w roku 1916 podczas ofensywy Brusiłowskiej na Wołyniu, a w skład którejwchodziły obydwa pułki ułanów legionowych. Dowódcą tej brygady byłmajor Belina Prażmowski. Brygada nie była związkiem organicznym, obliczonym na dłuższą egzystencję, toteż po wykonaniu swojego zadania została rozwiązana.
        W I. Korpusie Wschodnim gen. Dowbor Muśnickiego widzimy „Dywizję Ułanów", dowodzoną przez płk. Łempickiego, a składającą się z trzech pułków ułańskich i dywizjonu artylerii konnej. Ten związek był już jednostką etatową, przewidzianą z góry jako wyższa jednostka taktyczna i operacyjna. Przestała ona egzystować z chwilą rozwiązania Korpusu i rozbrojenia go przez Niemców.
        W pierwszych dniach naszej niepodległości, gdy z jednej strony trzeba było rozbrajać Niemców, powracających jeszcze w znacznej liczbie z Ukrainy, oraz prowadzić równocześnie walkę obronną przeciw Ukraińcom, Czechom i Sowietom, nie mogło być mowy chwilowo, ażeby w tym chaosie organizacyjnym przyjść odrazu do planowego organizowania większych jednostek kawalerii. Poza tym pojęcia taktyczne i operacyjne, przejęte z czasów wojny światowej, oraz doświadczenie stąd uzyskane, wcale do tego nie nagliły.
        W rzeczywistości więc do połowy 1919 roku wszystkie oddziały kawalerii polskiej, stojące na froncie, stanowiły większe lub mniejsze skupienia kawalerii dywizyjnej, poprzydzielane do poszczególnych dywizji lub grup piechoty, działając w ich zakresie taktyczno- operacyjnym i na ich korzyść. Dopiero, gdy warunki swoiste naszej walki zmusiły nas do zapomnienia o mylnych wnioskach w tym względzie, zaczęto w połowie 1919 roku tworzyć trzy pułkowe brygady jazdy, jako stałe związki taktyczno- organizacyjne. Pomimo, żeppłk. Belina Prażmowski w imieniu I Brygady Jazdy, utworzonej w Lublinie w listopadzie 1918 roku wydawał rozkazy kierowane do ówczesnych pułków:1. uł. (1. szwol.), 3. (7) p. uł. iposzczególnych szwadronów, mających w kwietniu następnego roku stworzyć 11. p. ułanów, to jednak nie można tego luźnego związku, istniejącego faktycznie tylko na papierze, w taktycznym, a nawet organizacyjnym tego słowa znaczeniu, nazwać pełnowartościową „brygadą". Stanowiła ona dość luźny związek organizacyjny, a taktycznie samodzielnie żadnej roli nie odegrała, gdyż odrazu zmuszona była rozpocząć walkę poszczególnymi szwadronami, których organizacja już na tyle była posuniętą naprzód, ażeby można je było wysłać w pole przeciwko Ukraińcom.
        Istnienie w grupie op. „Bug" brygady ppłk Beliny Prażmowskiego, było też dosyć teoretyczne, gdyż nie doszła ona nigdy w większej swojej masie do zwartego i jednolitego działania kawaleryjskiego, używana na skutek istniejącej sytuacji taktycznej do łatania rozmaitych dziur i ochrony skrzydeł poszczególnymi, pojedynczymi szwadronami, a zatem odgrywała, tylko w nieco większym stylu, rolę kawalerii dywizyjnej. Nowopowstające szwadrony kawalerii polskiej, w miarę organizowania się, a raczej w miarę otrzymywania broni, koni i ekwipunku wojskowego, szły natychmiast pojedynczo na front, gdyż tego wymagała krytyczna sytuacja wojenna na południowej naszej granicy. Na terenie walk tworzyły one albo samodzielne jednostki bojowe, albo też doraźnie sklecone „grupy", składające się ze szwadronów różnych pułków, niczym z sobą, oprócz osoby doraźnego i chwilowego dowódcy, nie związanych. Dopiero na wiosnę 1919r.,gdy sytuacja bojowa na to częściowo pozwoliła, poczęto rozproszone szwadrony, gdzie można było, przeważnie dla celów organizacyjnych, ściągać w pułki, starając się, o ile możności, ich już potemnie rozrywać. Jednak jeszcze do późnej jesieni 1919 rokuniektóre szwadrony, pełniące służbę na odcinkach zbyt odległych terenowo, albo zbyt zagrożonych, nie znało swoich oddziałów macierzystych, pomimo wspólnych otoków i proporczyków. Wywołane to było rozstrzeloną organizacją poszczególnych pułków, których szwadrony często znane były pułkom jedynie przez osobę ich dowódcy, wydelegowanego przez dowódcę pułku do tworzenia i organizacji danej jednostki. Wiele też z tych szwadronów w ostateczności zostało definitywnie poprzydzielanych do obcych im pułków, a pewna ilość, pełniąca służbę kawalerii dywizyjnej przy poszczególnych dywizjach piechoty, wcieloną została do nowotworzonychpułków dragonów i strzelców konnych, wychodząc tym samym ze składu swoich jednostek macierzystych.
        Jeżeli zatem abstrahować będziemy od „Wschodniej Brygady Jazdy", utworzonej w Odessie przy 4. dyw. strzelców gen. Żeligowskiego i od „I. Brygady Jazdy Wielkopolskiej", utworzonej w Poznaniu, a które to obydwie, jako jednostki bojowe, nie odegrały żadnej roli na froncie, to pierwszą faktyczną, taktycznie działającą, większą jednostką kawalerii strategicznej w odrodzonym państwie Polskim była „Grupa Jazdy płka. Beliny Prażmowskiego", utworzona do działania na Wilno w kwietniu 1919 roku, a w skład której wchodziło 8 szwadronów z 1. p. szw. 7. 4. 11. p. ułanów, dwa szwadrony jazdy dywizyjnej, pluton artylerii konneji pociąg pancerny.
        Jednakże grupa ta zorganizowana tylko dla osiągnięcia zupełnie określonego celu operacyjnego, mianowicie zdobycia i opanowania Wilna, po osiągnięciu go została zasadniczo rozwiązana, ażeby dopiero drogą pośredniej przemiany we wrześniu powstać, w trochę zmienionym składzie, jako „I. brygadajazdy".
        W połowie 1919 roku, gdy warunki bojowe na froncie to umożliwiły, utworzono pięć samodzielnych brygad kawalerii strategicznej. Skład ich przewidywał trzy pułki kawalerii i dyon artylerii konnej, z odpowiednim do tego taborem i aparatem administracyjnym. Podział pułków naposzczególne brygady, w myśl rozkazu Inspektoratu Jazdy, miał być następujący;
        1. brygada jazdy - 1. pułk szwolerzerów, 7 pułk ułanów, 11 pułk ułanów
        2. brygada jazdy - 4 pułk ułanów, 10 pułk ułanów, 13 pułk ułanów,
        3. brygada jazdy - 2 pułk ułanów, 5 pułk ułanów, 12 pułk ułanów,
        4. brygada jazdy - 6 pułk ułanów, 8 pułk ułanów, 9 pułk ułanów,
        5. brygada jazdy - 2 pułk szwolerzerów, 1 pułk ułanów, 3 pułk ułanów,
       
        Był to jednak podział czysto teoretyczny, gdyż np. w piątej brygadzie jazdy tylko 1. p. ułanów znajdował się w rejonie brygady, podczas gdy 3. p . ułanów stał na Polesiu, a 2. p. szwoleżerów w Bielsku, na Śląsku Cieszyńskim. W rzeczywistości zaś brygada składała się z 1. i 9. p. ułanów. W myśl powyższego teoretycznego przydziału pewna ilość pułków pozostawała poza ramami organicznych brygad, pełniąc służbę kawalerii dywizyjnej, nadzorując samodzielne odcinki frontowe, lub uzupełniając swoją organizację w głębi kraju. Z przybyciem do Polski pułków gen. Żeligowskiego, została zlikwidowana „Wschodnia brygada jazdy", a na początku 1920 roku, przy unifikacji całego wojska polskiego i wcielenia oddziałów Wielkopolskich, przestała również istnieć „I. brygada jazdy Wielkopolskiej", zamieniając się częściowo w 7. Brygadę jazdy.
        Zima z 1919 na 1920 rok, przyniosła z sobą zastój operacyjny na całym froncie, który pozwolił na wyciągnięcie z linii bojowej pewnej ilości pułków kawalerii, umożliwiając ich gruntowną reorganizację i wyszkolenie. Poza tym sześć pułków, znajdujących się na zachodzie i przeprowadzających rewindykację Pomorza, również miało możność podniesienia swego wyszkolenia i ogólnego oporządzenia.
        Jednakże już i w tym czasie, z punktu widzenia operacyjnego, zaczynają się zarysowywać dwa zasadnicze ugrupowania kawalerii, jedno na północy, a drugie na południe od Polesia, przy czym południowe z natury rzeczy, a przede wszystkim z przyczyn terenowych, nadających tamtejszym operacjom odpowiedni dla działań kawaleryjskich charakter, wpływający wybitnie na całość i przebieg działań wojennych, będzie zawsze, aż do zawieszenia broni w październiku 1920 r. silniejsze. Wiosna 1920 roku przyniosła z sobą znaczne zmiany w organizacji i ugrupowaniu kawalerii strategicznej.
        W przededniu wyprawy kijowskiej, cała kawaleria polska, za wyjątkiem 13. p. uł. pełniącego służbę na granicy litewskiej, znajduje się na froncie przeciw bolszewickim, przy czym po raz pierwszy występuje większe zgrupowanie taktyczne pułków kawalerii, w rejonie Zwiahel-Rohaczów.
        Wyprawa Kijowska powołała do życia „Dywizję Jazdy gen. Romera", składającą się z sześciu pułków kawalerii, podzielonych na dwie brygady. Poza tym powstała nowa jednostka, mianowicie 7. Brygada jazdy, której utworzenie spowodowało równoczesne zlikwidowanie 2. Brygady jazdy, której oddziały zostały rozparcelowane po różnych dowództwach, lub też z przyczyn natury operacyjnej weszły w skład innych wyższych jednostek kawalerii. Uciążliwe walki z Budionnym na froncie południowym, w czerwcu 1920 roku, spowodowały liczne zmiany w składzie poszczególnych brygad jazdy, oraz na stanowiskach ich dowódców. Ludzie starsi, nie umiejący dostosować się już do nowych form wojennych i wymagań walki kawaleryjskiej, musieli ustąpić miejsca siłom świeżym, bardziej rzutkim i energicznym.
        Niektóre pułki, z powodu dużych strat musiały na pewien czas zostać wycofane z frontu i odesłane w głąb kraju na reorganizację, zaś na ich miejsce weszły inne, które poprzednio walczyły w odmiennych zespołach. Prawie każdy dzień przynosił nowe zmiany organizacyjne, które wobec znanego ogólnie „piórowstrętu" sztabowców kawaleryjskich, tylko w nieznacznej części ustalone zostały na papierze i dlatego nastręczają ogromne trudności przy ich odtworzeniu.
        Największa gmatwanina pod tym względem zapanowała w drugiej połowie lipca i pierwszej połowie sierpnia, gdzie niektóre brygady kilkakrotnie w zupełności zmieniły swój skład oddziałów, j. np. 4 . i 7. brygadyjazdy. Pewne jednostki jak n. p . 5 . brygada jazdy przestały narazie egzystować, natomiast przypadkowe zgrupowanie oddziałów, wywołane koniecznością chwili, spowodowały powstanie nowych wyższych jednostek kawalerii, jak n. p. 6 . brygady jazdy.
        Warunki operacyjne na froncie, mianowicie konieczność przeciwstawienia konnej masie Budionnego, również zwartej, stojącej pod jednym dowództwem jednostki kawalerii wyższego rzędu, spowodowały w tym czasie powstanie nowego związku taktycznego, pod postacią „Grupy operacyjnej jazdy gen. Sawickiego". W skład jej weszły 3. 4 . 5. brygady kawalerii, zgrupowane poprzednio w dywizji jazdy gen. Sawickiego (początkowo gen. Romera, później gen. Karnickiego), a uzupełnione licznymi szwadronami marszowymi przybyłymi z pod Zamościa, oraz kilku nowymi pułkami kawalerii, nadesłanymi z innych odcinków frontu. Te trzy brygady jazdy, wraz z nowo przybyłymi oddziałami miały być przeorganizowane na dwie sześciopułkowe dywizje kawalerii, oraz samodzielną 3. brygadę jazdy. Jednakże rozkaz organizacyjny wydany w tym celu został na zawsze tylko pobożnym życzeniem, rzeczywistość zaś bojowa zmusiła dowództwo grupy operacyjnej do rozmaitych nowych zarządzeń organizacyjnych, które w zupełności zmieniły postać pierwotnego rozkazu. Tak więc, trzecia samodzielna brygada przestała być samodzielną, wchodząc w skład 1. dywizji jazdy, natomiast nastąpiło usamodzielnienie 4. brygady jazdy.
        Pewne pułki nie weszły zupełnie, pomimo rozkazu, w skład grupy operacyjnej, inne zaś zostały poprzydzielane do sąsiednich armii.
        Ciągłe przesuwanie jednostek bojowych z jednej brygady lub dywizji do drugiej, wytworzyło w końcu taki chaos w dowodzeniu, że dla jego rozplatania trzeba było rozwiązać całą grupę operacyjną, gdyż dalsze jej istnienie w tej formie groziło zupełną katastrofą na tym odcinku.
        Z chwilą rozwiązania grupy operacyjnej jazdy i odesłania kilku pułków na front północy, z pozostałych na froncie południowym oddziałów utworzona została sześciopułkowa dywizja jazdy, dowodzona przez płk Rómmla i 1. brygada jazdy, pod dowództwem płk Głuchowskiego, w składzie trzech pułków. Z powodu najazdu bolszewickiego i grożącej katastrofy dla całego kraju odbywał się ogromnie szybki rozrost kawalerii, koniecznej do przeciwstawienia się jeździe bolszewickiej. W przeciągu 2-3 tygodni przybyło 7 nowych pułków kawalerii i dwie niepełne brygady, zorganizowane z ochotników i rezerwistów. Wysiłek ten był bardzo duży i wydatny, wskazujący, że ilość kawalerii, którą wówczas osiągnięto, była rzeczywiście konieczną dla obrony naszych granic i zwalczenia kawalerii przeciwnika, poza tym, że kraj był w stanie ją wystawić, gdyż ilość pułków, która wówczas wraz z pułkami kawalerii dywizyjnej sięgała liczby 40, po wojnie nie została zmieniona, utrzymując się do dziś dnia. W dniu 15.VIII. wszystkie te siły, poza będącym jeszcze w stadium organizacji 209. p. ułanów, oraz kompletującym się w Będzinie 6. p. ułanów, biorą czynny udział w walce o wolność ojczyzny.
        Postępy korpusu, kawalerii Gaja na froncie północnym, zmusiły Naczelne Dowództwo do odpowiedniego zgrupowania większej ilości kawalerii również na froncie północnym.
        Ponieważ większość starych pułków kawalerii zaangażowana była na froncie południowym przeciwko Budionnemu, na froncie północnym lwią część sił walczących stanowić musiały nowo utworzone pułki kawalerii, do których dopiero, w miarę możności, dołączono parę pułków starych. Na froncie tym powstała nowa „Dywizja północna jazdy płka Dreszera", składająca się z dwóch nowo utworzonych brygad, ósmej i dziewiątej, a łącząca w sobie sześć pułków kawalerii, z czego cztery nowe i dwa stare.
        Po ciężkich walkach na północ od Warszawy i w okolicy Zamościa, które zakończyły się odwrotem wojsk bolszewickich, w działaniach kawaleryjskich nastąpił chwilowy zastój. Z 32 pułków kawalerii strategicznej, prawie połowa -15 - w dniu l.IX.znajdowała się w reorganizacji, z powodu poniesionych dużych strat, lub też była w trakcie przegrupowania do dalszych działań zaczepnych na froncie południowym. Po przybyciu w rejon Hrubieszowa, „Północna dywizja przemianowana została na 2. dywizję jazdy, która wraz z 1. dywizją jazdy płka Rómmla utworzyła „Korpus kawalerii", czyli naj większą organiczną jednostkę taktyczną, jaka w latach 1918—20 istniała w Polsce. Drugim dużym, choć nieco późniejszym i nieorganicznym, zgrupowaniem kawalerii na froncie północnym była „Grupa jazdy płka Nieniewskiego", składająca się z rozwiniętej 4. brygady jazdy.
        Zgrupowanie to, liczące 7 pułków kawalerii i jeden dywizjon, było jednak tylko chwilowym związkiem taktycznym, który po wykonaniu swego zadania, został rozwiązany. Poza tym od wypadku do wypadku łączono poszczególne pułki w dowolne grupy „pościgowe" lub „obchodowe", które jednak były tylko związkami czysto taktycznymi i po krótkim istnieniu przestawały egzystować. Istotnym kitem tych wszystkich grup była przeważnie jedynie osoba ich dowódcy wydającego rozkazy operacyjne, co przy równoczesnym kompletnym braku wszelkiego aparatu administracyjnego czyniło te związki chwilowymi i iluzorycznymi.
        Ochotnicza brygada jazdy mjra Jaworskiego po krótkim istnieniu została rozwiązana, a pułki wchodzące w jej skład utworzyły 19. i 212 p. ułanów. Natomiast na Litwie Środkowej powstała „Wileńska Dywizja Jazdy", składająca się z dwóch brygad, Wileńskiej i Grodzieńskiej.
        Brygady te były dwu pułkowe, bez artylerii konnej. Każda z nich miała swój osobny szwadron zapasowy. Zawieszenie broni w końcu października 1920 roku zastało kawalerię polską ujętą w dwóch wyraźnych dużych zgrupowaniach, z których jedno nastawione było na Mińsk Litewski., drugie zaś na Żytomierz. Podczas jednak, gdy na południu jest ona wciśnięta w ramy trzech większych jednostek, na północy jeszcze pewna ilość pułków poprzydzielana jest luźnie do poszczególnych dywizji piechoty, ze względu na szczególny charakter walk w tamtych stronach, daleko bardziej zalesionych, niż na odcinku południowym. Równocześnie powstawać zaczynało trzecie większe zgrupowanie kawalerii, mianowicie na Litwie Środkowej, w okolicach Wilna, skierowane swoim frontem przeciwko Litwinom.
        Listopad 1920 roku zastał kawalerię polską podzieloną na następujące wyższe jednostki taktyczne:
        1. samodzielna brygady jazdy,
        2. samodzielna brygady jazdy,
        3. samodzielna brygady jazdy,
        4. samodzielna brygady jazdy,
       
Korpus jazdy płka Rómmla:
        I. Dyw. jazdy—brygady 6 i 7.
        II. Dyw. jazdy—brygady 8 i 9.
        Poza tym zgrupowanie kawalerii w ramach Litwy Środkowej, miało z czasem utworzyć „Wileńską Dywizję Jazdy" czyli późniejszą III. samodzielną Brygadę Kawalerii. Przestała chwilowo egzystować 5. brygada jazdy, wyeliminowana na skutek przydziału podległych jej oddziałów do innych jednostek taktycznych, wywołanego wytworzonym położeniem bojowym.
        Niewystarczająca ilość kawalerii dywizyjnej, ograniczająca się do 20 dywizjonów, pięciu istniejących podówczas pułków strzelców konnych, zmuszała do dalszego używania pułków kawalerii strategicznej również i do tej służby.
        Tak więc siedem pułków znalazło się poza ramami większych jednostek taktycznych, pełniąc służbę przy piechocie, lub też reorganizując się w głębi kraju. Dopiero przy nowej organizacji pokojowej w roku 1921, zostały one również poprzydzielane do rozmaitych brygad, przy czym powołano znowu do życia nieistniejącą chwilowo 5. brygadę jazdy.
       
       Organizacja kawalerii strategicznej w Polsce w latach 1919—1920, wykazała dobitnie konieczność istnienia w naszych warunkach większych związków kawalerii. Powoli, od poszczególnych szwadronów, rzuconych samodzielnie w niezorganizowany odmęt walk 1918 r., przechodzi ona stopniowo, przez łączenie ich w grupy i pułki, do samodzielnych brygad, które ze swojej strony łączono znowu w dywizje, ażeby zakończyć nareszcie swoje działania bojowe na dwunastopułkowym korpusie kawalerii.
        Drugim realnym doświadczeniem, opłaconym krwawymi ofiarami na polach Wołynia i Ukrainy, jest stwierdzenie konieczności odpowiedniego istnienia i przygotowania już w czasach pokojowych sztabów oraz dowódców wyższych związków taktycznych kawalerii.
        Smutny przykład „Operacyjnej Grupy Jazdy" powinien być dla każdego odstraszającym „memento", jakie skutki wywołać może brak jednolitości doktryny wojennej w sztabie wyższej jednostki taktycznej, sklejonej „ad hoc" w czasie krytycznym zawieruchy wojennej, i powstałe na tym punkcie tarcia oraz nieporozumienia pomiędzy jej dowódcą, a jego szefem sztabu.
        Historia jest matką doświadczenia, jednakże należy stwierdzić, że od wieków mało kto potrafił wyciągnąć z niej praktyczne wnioski i w odpowiedniej do tego chwili zastosować je z korzyścią dla siebie.




Przegląd Kawaleryjski Rok XV 1938. Nr 7(153) Z PRZEŻYĆ BOJOWYCH
Mjr. Zygmunt Siewiński
UŁAŃSKIE KARABINY MASZYNOWEW WALKACH LEGIONÓW
(Urywek ze wspomnień o walkach oddziału karabinów maszynowych 2. pułku ułanów Legionów Polskich)



        Ofensywa rosyjska generała Brusiłowa daje nam wkrótce pole do popisu. Gdy w końcu czerwca 1916 r., wybuchy ciężkich pocisków armatnich zmąciły na naszym odcinku legionowym dotychczas trwającą, lecz jednak podejrzaną ciszę, zwiastując coś nowego, gdy nad horyzontem zawisły w blasku słońca, kołysząc się leniwo w drgającym powietrzu, balony na uwięzi znaleźliśmy się znowu z naszymi karabinami maszynowymi na linii frontu, nad Styrem.
        Lasami, drogą nowo wybudowaną, z belek rzucanych w poprzek drogi, a zwaną przez austriaków "priegelweg" dążymy na gwałt do Legionowa. Na odcinku legionowym, okres wzmożonych walk artyleryjskich. Wśród pułków piechoty, ruch bardziej ożywiony, niż w zimie. Ilość rannych i procent zabitych zwiększa się. Ostatecznie dochodzi do właściwego uderzenia na nasze linie. Ogień huraganowy artyleryjski, zasypuje bezustannie pociskami pozycje legionowej piechoty. Okazuje się, że budowane przez nią okopy i schrony, nie stanowią żadnej zasłony i rozsypują się w drzazgi, rozbijane w puch przez rosyjskie "Iwanki".
        W związku z tymi walkami pozostajemy w stałym pogotowiu. W pierwszych liniach coraz goręcej. Wozy sanitarne i kolumny amunicyjne przepełnione rannymi. Codziennie odbywają się pogrzeby zabitych. Na pewien czas zostajemy w odwodzie, lecz nareszcie użyto i nasze k. m., po długich, a niezrozumiałych dla nas przemarszach z miejsca jednego na drugie, do wzmocnienia kontrataku, prowadzonego przez piechotę I Brygady.
        ( 5.VII. 1916)
        W silnym ogniu artylerii i karabinów posuwamy się i biegniemy w kierunku tzw. "Reduty Piłsudskiego". Po drodze, spotykamy całe grupy, cofającej się piechoty, z których większość to ranni od ognia huraganowego w czasie ataku Moskali na redutę. Nie jesteśmy w stanie dojść do pierwszej linii.
        Najwyraźniej słychać krzyki "hurra" naszej i rosyjskiej piechoty oraz wzmożony ogień karabinów maszynowych. Artyleria, tak z naszej jak i z rosyjskiej strony, zasypuje nas szrapnelami. Najwidoczniej artylerzyści przestali się orientować, gdzie znajdują się jeszcze nasi, a gdzie są już Moskale. Otrzymujemy rozkaz cofania się. Wracamy wraz z piechotą w porządku i spokojnie na nową linię obronną. Nie doszliśmy jeszcze tak blisko nieprzyjaciela, by stracić wzajemny kontakt i łączność. Zresztą czegóż nie zrobi dyscyplina i wzajemne zżycie się ludzi na froncie?!
       
        Dostajemy się do naszych koni i wraz z całym naszym pułkiem, zajmujemy wyznaczone nam miejsca. Poszczególne szwadrony znikają w lesie, my zatrzymujemy się nad rzeczką i wzgórzach tzw. "na Garbach" tuż za zbudowanym, przez 4. p. p. Legionów "Nowym Jastkowem". Noc z 5-go na 6-ty lipca mamy spokojną. Przydzielono oba nasze karabiny maszynowe do oddziału kpt. Olszyny- Wilczyńskiego (komendant 1 baonu I Brygady L. P. 7. p. p.) On ma nami dysponować i użyć do obrony wzgórza, by nie dopuścić do zajęcia drogi przez nieprzyjaciela.
        Na naszym odcinku ogólne podniecenie i niepokój. Wszyscy pozostają jeszcze pod wrażeniem wczorajszego odwrotu i ognia. Piechota kpt. Olszyny posiada dwa karabiny maszynowe rosyjskie. Jednak obydwa nie nadają się do akcji. Kpt. Olszyna-Wilczyński ma za zadanie wstrzymać napór rosyjski, by umożliwić odwrót pułkom legionowym. Jesteśmy przygotowani na to, że nie unikniemy ciężkiej i uporczywej walki tak zresztą przepowiadają wyżsi oficerowie legionowi, z którymi konferuje kpt. Olszyna.
        Mamy przed sobą trochę zasieków i kozłów hiszpańskich, jako tako odrutowanych, odcinek drogi rzuconej przez bagno i rzeczkę z częścią mostu. W oddali wioska Wołczeck, zimowe nasze kwatery. Widoczna na równinie, z resztką swych szkieletów chat, które zdołały ostać się przed ogniem artylerii.
        Na odcinku względny spokój. Jedynie artyleria rosyjska szuka naszych pozycji, topiąc całymi seriami pociski swych ciężkich dział w bagnach i błotach. Słońce grzeje, a w słońcu daleko na widnokręgu wysoko upięte rosyjskie balony na uwięzi wypatrują żeru dla swych głodnych armat.
        Droga ciągnąca się przed nami i most przestają być zdatne do użytku. Kuchnie przywożą nam ciepłą strawę, zajadamy się zupełnie spokojnie. Kuchnia odjeżdża. Od rana krążą piesze patrole naszego pułku ułanów przed naszym odcinkiem. Skaczą ułani po bagnach z jednej kępy traw i szuwaru na drugą i znikają w gęstwinie krzaków. Austriacy (wygląda to na kompanię) zgłaszają się u kpt. Olszyny, a ten wskazuje ich oficerowi drogę, wiodącą w stronę Wołczecka. Po chwili odmaszerowują w tym kierunku. Żołnierze otwierają sobie drogę przez odsunięcie w bok ustawionych kozłów hiszpańskich. Równocześnie z ich wymarszem moskale koncentrują swój ogień artyleryjski na drogę, rozbijając momentalnie Austriaków, a potem przerzucają ogień na nasze stanowiska. Austriacy tłumnie uciekają, rozsypując się po bagnie, a wkrótce nie widać ani jednego z nich przed nami.
        W momencie tym zaczęła się walka z nacierającą piechotą rosyjską. Z przebiegu jej złożył kpt. 0lszyna-Wilczyński raport bojowy, w którym mówi:
        "Kiedy jednak linie rosyjskie gęste i wzmocnione widocznie podniosły się i ruszyły ławami na nas... przygotowaliśmy się do odparcia ataku. Masy linii były już z tamtej strony mostku (1000 m naprzeciw nas) i nad rzeczką na lewo od mostu, a więc 1200 przed 2. p. ułanów i jeszcze bliżej, bo do 500 przed 1. p. p.
       
        Szli bardzo odważnie nie przypadając, masami wchodząc w wielkie krzewy, które nad rzeczką dawały im możność ugrupowania się. Rozegrały się nasze karabiny j karabiny maszynowe, z których dwa sierż. Ulatowskiego z 3. K. K. M., a dwa z 2 p. ułanów kładły w oczach wszystkich pokotem tyralierki rosyjskie. Linie rosyjskie jednak ciągle się pokazywały... Był to moment, w którym następujące szeregi rosyjskie na 2. p ułanów zmasakrowane naszymi karabinami maszynowymi, cofały się w nieładzie przez łączkę w tył ku zaroślom, ponosząc jeszcze dalsze straty od naszego ognia. Piechota rosyjska na całym froncie zapadła w trawę i powoli musiała się wycofać..."
        Niedługo po tym, a może nawet równocześnie pokazują się oddziały kawalerii rosyjskiej za wsią Wołczeckiem. Sformowane szwadrony kawalerii rozpoczęły szarżę wprost na nasze pozycje. Patrzymy na rozwijające się w galopie przed Wołczeckiem szwadrony, jak na rewię wojskową.
        W tymże czasie około godziny 2 przeciwnik, sądząc widocznie, iż na skutek przełamania Wołczecka cały front Legionów znajduje się już w odwrocie, wyrzucił do ataku na pozycje 2 p. ułanów i 7, p. p. całe masy kawalerii. W pierwszym eszelonie szarżowały 4 szwadrony, w drugim dalsze 6 szwadronów.
        Piekielny nasz ogień, rozpoczęty przez 7. p. p. i 2. p. ułanów z odległości 1800 kroków i trwający tak długo, dopóki szarża nie podeszła na 700 kroków, dosłownie zmiótł z pola kawalerię przeciwnika. Do pozycji naszych dostało się zaledwie kilku jeźdźców, niewielu zaś więcej, zaledwie kilka dziesiątków, zdołało zbiec z pod zabójczego ognia...
        " (Piłsudski - sprawozdanie bojowe).
        Za chwilę dostajemy rozkaz otwarcia ognia na zbliżającą się do nas w silnym tempie masę koni i ludzi. Karabiny naszej piechoty po pierwszych strzałach zacinają się i milkną, niezdatne do użytku. Cały ciężar obrony spoczął na sile i celności ognia karabinów ułańskich.
        Karabiny nie zawiodły. Wyciągnęliśmy je z okopów na wzgórze, skąd łatwiej strzelać i cel jest bardziej widoczny. Skutki ognia dają się natychmiast zauważyć. Najwyraźniej widać spadających z koni kawalerzystów i rozbiegające się po naszym przedpolu konie bez jeźdźców. Piechota nasza wspiera nas ogniem i dodaje nam odwagi okrzykami podziwu nad spustoszeniem, jakie czynią nasze k. m. wśród atakujących.
        Moskale szarżują w kilku liniach. Widoczne jest, że szwadrony mają za cel bezwzględne zdobycie naszych pozycji. Karabiny nasze funkcjonują przez cały czas bez zarzutu. Wystrzelaliśmy cały podręczny zapas naszej amunicji. Skrzynki amunicyjne leżą puste przed nami chłodnica karabinu, rozgrzana do niemożliwości, silnie paruje. Okrywamy karabiny mokrymi szmatami, zmieniamy w czasie ognia wodę, lecz mimo to woda wre w karabinie a ogień podtrzymujemy jednak prawie bez przerwy.
        ..."Szarża została złamana, bo niewielka część jeźdźców, a może tylko koni, doszła do wsi Wołczecka, natomiast reszta rozbiegła się częścią na boki, a pozostali ratowali się ucieczką, wpadając na nowe grupy jazdy rosyjskiej, które miały podążać za pierwszą, a które dostały się w dostrzelaną celownikiem sferę i które prawie, że w miejscu zostały zniszczone. W kwadransie tylko konie i ludzie zasłali drogę i pole; nieliczne wierzchowce błąkały się przed frontem naszym",
        (kpt. Olszyna - raport bojowy).
        Konie rosyjskie bez jeźdźców dobiegają do naszych okopów. Jeden z ułanów wybiega w czasie ognia przed okopy i druty i przyprowadza dwa osiodłane konie wierzchowe. Mamy więc zdobycz! Dowódca naszego oddziału k. m. zajął się dostawą amunicji - pomaga mu piechota, która była właściwie widzem tego rozbicia atakującej kawalerii rosyjskiej. Atak załamał się kawalerię wzmacnia piechota. Odczuwamy silny ogień karabinowy. Otrzymuję lekki postrzał w czoło. Mały sznurek krwi rozcieram na głowie ręką i na tym się kończy. Piechota wynosi rannych. Prawe i lewe skrzydło nasze cofa się. Dostajemy rozkaz do odwrotu.
        Ogień naszych k. m. trwa do ostatniej chwili. Karabiny maszynowe ułańskie schodzą ostatnie z pozycji. Moskali mamy tuż przed drutami. Zachodzi poważna obawa utraty k. m. i dostania się do niewoli. Nie ma nawet czasu na wyładowanie k. m. Zabieramy karabiny wraz z wiszącymi przy nich taśmami, z ostrymi nabojami. Moskale strzelają do nas gwałtownie, chcąc nie dopuścić do wymknięcia się z ich rąk. Doprowadzają nam konie na odległość kilkuset kroków od pierwszej linii. Wśród gęstych strzałów piechoty rosyjskiej siadamy na przestraszone i rozhukane konie.
        Karabiny maszynowe trzymamy na rękach, gdyż niemożliwością jest umieszczenie ich na siodłach jucznych. Moskale są tak blisko, że strzelają do pojedynczych ułanów, wzywając do rzucenia k. m. i poddania się. Kilku nas otrzymuje postrzały w ubrania i siodła. Ja dostaję dwie kule w kożuszek ułański
        wszystko jednak na szczęście nieszkodliwe. Mimo, że jesteśmy otoczeni Moskalami, udaje się nam wycofać bez strat. Kompania niemiecka, która przybyła na miejsce, by nas wesprzeć ogniem, nie dochodzi do naszych okopów i zatrzymuje się. Dzięki naszym koniom wydostaliśmy się dość szybko poza sferę ognia i możemy jako tako uporządkować się. Strat w ludziach ani koniach nie mieliśmy. Oba zdobyczne konie wcielono do naszego oddziału.
        Po zmianie luf i oczyszczeniu mamy nasze k. m. na nowo zdatne do użytku. Jeden z ułanów zgubił lornetkę polową, której utraty nie możemy mu długi czas darować.
        6-ty lipiec 1916 r. to najpiękniejszy dzień w historii naszego Oddziału Karabinów Maszynowych. Dowódca 2. pułku ułanów rtm. Ostoja składa raport bojowy dnia 11.VII 1916, pisząc:
        "Odznaczyła się obsługa kar masz., która mimo, iż była naj dalej eksponowana i widziała cofające się oddziały na skrzydłach, do ostatniej chwili strzelała, wycofywała się w porządku, nie gubiąc nic po drodze, odjechała wprost do Goródka i stamtąd o 4-tej rano mogła już wyruszyć razem z pułkiem z świeżo naładowaną amunicją i zdolna do dalszej walki; te dwa karabiny maszynowe wystrzelały tego dnia 6 000 ładunków" ...
        W Czeremosznej odczytuje on przed frontem pułku pochwałę dla oddziału karabinów maszynowych, przy czym imiennie wyróżnia podoficerów i ułanów. Otrzymujemy również pochwałę z komendy I. Brygady. Cofaliśmy się, jako ostatni oddział nie tylko całych Legionów, lecz i naszego pułku - trwało to jednak krótki okres czasu. Po drodze spotykaliśmy powywracane wozy taborowe pełne prowiantów, austriackie kuchnie polowe, porzucone w popłochu w rowach, by nie tamowały ruchu na drodze, całe wozy owsa, mąki, cukru i konserw. Mogliśmy więc zaopatrzyć się bezkarnie we wszystko, co kto tylko chciał - nie było tylko na co skarbów tych ułożyć. Juczki nasze jednak i torby na owies wypełniły się szczelnie prowiantami. O roli, jaką odegrały k. m. 2. p. ułanów w tej walce pisze Komendant Piłsudski:
        "Jeżeli odejście Brygady, pomimo, iż zeszła ona z pozycji ostatnia, mając już zupełnie odcięte flanki, odbyło się w porządku i bez wydatnych strat, przypisać to muszę przede wszystkim odparciu sił nieprzyjacielskich, rzuconych do ataku na front 7. p. p. i 2. p. ułanów.
        Przeznaczona do zdezorganizowania i rozbicia cofających się kolumn naszych kawaleria została przed Garbachem doszczętnie skruszona; piechota dwukrotnie w ataku odparta i zdziesiątkowana, nie miała już sił i ochoty do energiczniejszego napierania i pościgu"...




        Mjr. Zygmunt Aleksander SIEWIŃSKI.(1895-1940). Żołnierz II Brygady Legionów10 sierpnia 1914 r. wstąpił ochotniczo do Legionów Józefa Piłsudskiego. Początkowo służył w 3. Pułku Piechoty Legionów, a następnie w 4. Pułku Piechoty Legionów walczył na froncie rosyjskim. W grudniu 1915 r. został przeniesiony do kompanii karabinów maszynowych 2. Pułku Ułanów Legionów, w którego szeregach walczył do końca 1916 r. Dwukrotnie ranny. W 1917 r. ukończył kurs obsługi karabinów maszynowych. Po internowaniu w 1919 r. zgłosił się do Wojska Polskiego, przydzielony został do 4. Dywizji Piechoty, następnie walczył w 5. Brygadzie Jazdy, na froncie pomorskim i rosyjskim. W 1920 r. służył w 6. Szwadronie Taborów. W 1921 r. skierowany został do Szkoły Oficerów Taborów we Lwowie .Od czerwca 1934 r. służył w Wydziale Taborów w Departamentu Kawalerii Ministerstwa Spraw Wojskowych. W 1939 r. walczył pod Tomaszowem Lubelskim. Po 17 września 1939 r. pod Lwowem trafił do niewoli sowieckiej. Odznaczony Krzyżem Walecznych (czterokrotnie), Krzyżem Legionowym, Krzyżem Niepodległości, Medalem Pamiątkowym za wojnę 1918-1921, Odznaką II Brygady Legionów i 2. Pułku Ułanów. Zamordowany w 1940 r. przez NKWD w Charkowie.
       



XXX JUBILEUSZOWY ZJAZD KAWALERZYSTÓW W GRUDZIĄZU



        W stulecie wywalczenia i odzyskania Niepodległości Polski, pod patronatem Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Andrzeja Dudy, w stolicy Polskiej Kawalerii Grudziądzu odbył się XXX Jubileuszowy Zjazd Kawalerzystów. Organizatorem Zjazdu była tradycyjnie Fundacja na Rzecz Tradycji Jazdy Polskiej pod kierownictwem pani rotmistrz mgr Karoli Skowrońskiej. Zjazd trwał od 24-26 sierpnia 2018 roku. Bardzo licznie przybyli goście z kraju i z zagranicy, rodziny absolwentów. Honorowymi Gośćmi byli przedstawiciele władz państwowych, administracyjnych i samorządowych z prezydentem Grudziądza Robertem Malinowskim, dowódcy i żołnierze jednostek Wojska Polskiego, które przejęły tradycje przedwojennych pułków kawaleryjskich, oddziały Kawalerii Ochotniczej, młodzież szkolna i mieszkańcy Grudziądza.


Fot. Hanna Irena Rola Różycka



        W pierwszym dniu w godzinach popołudniowych na cmentarzu parafialnym przy ul. Cmentarnej w Alei Żołnierzy Września na grobie płka. Zbigniewa Makowieckiego odbyła się podniosła uroczystość odsłonięcia i poświęcenia tablicy memoratywnej.


Fot. Hanna Irena Rola Różycka



        Obecne były córki zmarłego Anna i Krystyna. Ceremonia miała charakter wojskowy z udziałem Kompanii Honorowej Batalionu Dowodzenia 15 Giżyckiej Brygady Zmechanizowanej, 8 Batalionu Walki Radioelektronicznej, Szwadronu Kawalerii Wojska Polskiego.O godzinie 18 uczestnicy Zjazdu oddali hołd, złożyli wieńce i kwiaty przy tablicy upamiętniającej Absolwentów Szkoły Podchorążych Rezerwy Kawalerii przy ulicy Chełmińskiej.
        W podniosłym nastroju czciliśmy pamięć generała de Castenodolo-Kasprzyckiego na Cmentarzu Garnizonowym gdzie wygłoszone zostało słowo o spoczywających tam bohaterach. Na cmentarzu przemówiła do zgromadzonych prezes Zarządu Fundacji Karola Skowrońska i dowódca Garnizonu Grudziądz płk Mariusz Kaliszuk. Delegacje złożyły kwiaty i zapalono znicze.
        W tym dniu bardzo mocnym akcentem był przejazd do Księżych Gór na miejsce straceń polskich obywateli, społeczności Grudziądza i okolic, dokonanych po wkroczeniu niemieckich oddziałów specjalnych do Grudziądza w pierwszych dniach września 1939 roku.Uczciliśmy pamięć ofiar egzekucji ludności polskiej przy ogromnym pomniku na skraju lasu, gdzie mordowano Polaków.
        W tym czasie odbywał się "Bieg Ułański o Złotą Ostrogę Centrum Wyszkolenia Kawalerii".Zwycięzcami zostali biegacze z 8 batalionu Walki Radioelektronicznej.Wieczór zakończono biesiadną kolacją w Forcie na Księżej Górze. Jubileuszowy Zjazd Kawalerzystów zaszczycili swą obecnością gen. bryg. Jarosław Gromadziński z-ca dowódcy 12 Szczecińskiej Dywizji Zmechanizowanej i ppłk Wojciech Łączyński dowódca Batalionu Dowodzenia 15 Giżyckiej Brygady Zmechanizowanej oraz dowódca Garnizonu Grudziądz płk Mariusz Kaliszuk.W drugim dniu Zjazdu uroczystość odbyła się przy obelisku generała Tadeusza Bora Komorowskiego w obecności syna generała, Adama Komorowskiego. W składzie jednej z delegacji składającej kwiaty był przewodniczący Rady Fundacji i dyrektor szkoły nr 16 rtm. Kaw. och. Rafał Chylewski, Anna Płodowska wdowa po oficerze Kawalerii, Adam Komorowski i Tatiana Haak nestorka Zjazdów Kawaleryjskich. Obecna była delegacja Szkoły im.18 Pułku Ułanów Pomorskich z dyrektor Marią Kaczorowską.Uroczystość uświetniła asysta Szwadronu Kawalerii Wojska Polskiego, Centrum Wyszkolenia Logistyki oraz Centrum Kawalerii Ochotniczej.




        W dawnych koszarach Szkoły Podchorążych Kawalerii im. księcia Józefa Poniatowskiego powitał serdecznie bardzo licznie przybyłych gości ppłk Mariusz Szablewski dowódca 8 Grudziądzkiego Batalionu Walki Radioelektronicznej, kultywuje tradycje Centrum Wyszkolenia Kawalerii. Piękne i wzruszające było wystąpienie byłego dowódcy pułku i garnizonu Grudziądz płk Andrzeja Skorackiego. We wzruszająco ciepłych słowach wspominał pierwsze Zjazdy oficerów kawalerii organizowane w trudnych czasach, na które przybywali bardzo licznie z całego świata, aby choć raz spotkać się w gronie przyjaciół, w ukochanym mieście Grudziądzu. Po 50 latach nieobecności stawiło się ok. 200 absolwentów. W pięknym wystąpieniu, które poruszyło nasze serca, prezes Fundacji Karola Skowrońska nawiązała do tekstu "zostały tylko ślady podków, do szabli już nie sięgnie dłoń". Kawalerzyści wrócili i wracali jeszcze wiele, wiele lat do ukochanego miasta, stolicy Polskiej Kawalerii...I tak trwało do dziś, tylko dzięki niestrudzonej działalności magister Karoli Skowrońskiej, Honorowej Rotmistrz Kawalerii.
        W drugim dniu Zjazdu na Błoniach Nadwiślańskich zorganizowane zostały pokazy żołnierzy 15 Giżyckiej Brygady Zmechanizowanej im. Zawiszy Czarnego, Szwadronu Reprezentacyjnego Wojska Polskiego oraz Oddziałów Kawalerii Ochotniczej kultywujących tradycje Pomorskiej Brygady Kawalerii, którymi dowodził por. kaw. och. Marek Holak. Sekcją Szwadronu WP dowodził st. sierż. Paweł Szajkowski. Swoje umiejętności i kunszt jeździecki wykazały oddziały i kluby ze Starogardu Gdańskiego, Bydgoszczy, Gródka, Mirowa i Działowa wzbudzając zachwyt publiczności.
        Uczestników Zjazdu i licznie zgromadzonych mieszkańców powitał prezydent Grudziądza Robert Malinowski. Odczytany został specjalny okolicznościowy Dyplom Prezydenta RP Andrzeja Dudy z wyrazami uznania dla Organizatorów za krzewienie Chlubnych tradycji Polskiej Kawalerii.
        W niedzielę, uczestniczyliśmy w uroczystej mszy św. w Grudziądzkiej Bazylice Kolegiackiej, celebrowanej przez ks. infułata Tadeusza Nowickiego. Ks. kanonik Dariusz Kunicki proboszcz powitał gości, homilię wygłosił ks. mjr Tomasz Krawczyk kapelan Garnizonu. Córka płk Zbigniewa Makowieckiego, Krystyna wraz z dowódcą batalionu Dowodzenia 15. Giżyckiej Brygady Zmechanizowanej przekazali do Grudziądzkiej Kolegiaty ryngraf wotywny podarowany przez zmarłego płk Makowieckiego. Tradycyjnie
        po Mszy św. przemaszerowaliśmy na Rynek, gdzie złożone zostały kwiaty pod pomnikiem Żołnierza Polskiego, a następnie pod pomnikiem Marszałka Józefa Piłsudskiego. W Muzeum im ks. dr. Władysława Łęgi powitała uczestników Zjazdu dyrektor Wioletta Pacuszka. Odczytany został list gratulacyjny od szefa Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych dra. Jana Józefa Kasprzyka oraz płk. Dariusza Żuchowskiego z-cy szefa Sztabu Wielonarodowego Korpusu Płn.-Wsch. d/s Zabezpieczenia. Wiele zasłużonych osób zostało uhonorowanych Honorową Odznaką Fundacji na Rzecz Tradycji Jazdy Polskiej
        W pięknej wypowiedzi pani Karola Skowrońska serdecznie podziękowała tym, którzy przyczynili się do przywrócenia miastu Grudziądz miana Stolicy Polskiej Kawalerii. Wspominała pierwszy i kolejne Zjazdy z wielką nostalgią. Na Zjeździe Jubileuszowym jest okazja, aby podziękować osobom i instytucjom, które przez 30 lat udzielały ogromnego wsparcia w trudnych sytuacjach i w potrzebie, oraz pomocy materialnej. Wystąpienie prezes Karoli Skowrońskiej zostało przyjęte ogromnymi brawami. Padło wiele pięknych słów i gestów ogromnej wdzięczności za jej wieloletnią wytrwałość w działaniach na Chwałę Polskiej Kawalerii, za jej serce i życzliwość. Za miłość do Kawalerii, ogromną wiedzę i szacunek do osób, które kultywują te tradycje i przekazują następnym pokoleniom dziękujemy Pani Karoli i życzymy wszelkiej pomyślności oraz satysfakcji z dalszych osiągnięć. Wysłuchaliśmy na zakończenie wizyty w Muzeum pięknego koncertu Zespołu Wokalnego klubu Marynarki Wojennej.XXX Jubileuszowy Zjazd Kawalerzystów dobiegał końca. Słowa wdzięczności i pożegnania do następnego spotkania w Grudziądzu. O godzinie 15.30 rozpoczęło się posiedzenie Rady Fundacji.
        Goście opuścili Hotel Ibis, przy ul. Piłsudskiego, gdzie byliśmy zakwaterowani. Na koniec miły akcent, pani dr Hanna Zawistowska-Nowińska została uhonorowana przez Kongres Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej za udział w Powstaniu Warszawskim. Otrzymała flagą amerykańską z okolicznościowym Adresem. Serdecznie gratulujemy.
        Opracowano na podstawie materiałów udostępnionych przez panią Karolę Skowrońską.



PODRÓŻ SENTYMENTALNA ŚLADAMI HISTORII, SZLAKAMI WALK POWSTAŃCZYCH 1831 ROKU
ORAZ WSPOMNIEŃ Z 1 WRZEŚNIA 1939 ROKU
według relacjiPani Hanny Ireny Rola Różyckiej



        W 79 rocznicę napaści Rzeszy Niemieckiej na Polskę w dniu 1 września 2018 roku wyruszyłam w drogę tropem zdarzeń historycznych związanych z walkami o Niepodległą Polskę oraz przygotowaniami do obrony Ojczyzny w razie zagrożenia jej niepodległości ponownie w latach trzydziestych ubiegłego stulecia.
        Przed 79 laty o świcie niemiecki wrogi okręt Schleswig-Holstein z morza zdradziecko zaatakował przylądek Westerplatte, niemieckie samoloty zbombardowały śpiące jeszcze miasto Wieluń. Na polanie pod wsią Mokra Wołyńska Brygada Kawalerii i nasz 19 Pułku Ułanów Wołyńskich dzielnie odpierały atak zmotoryzowanych niemieckich wojsk pancernych, a baterie dział przeciwlotniczych broniły polskiego nieba. W godzinach porannych nad Starachowice nadleciały nieprzyjacielskie samoloty utrudniając zaplanowaną ewakuację fabryki Starachowickiego Towarzystwa Zakładów Górniczych S.A. w Górnych i Dolnych Starachowicach, a może zbombardować.....tylko.
        Moja zaplanowana droga do Starachowic zawiodła nas do miejsc historycznych walk Powstania Narodowego 1831 roku do miasta Lipska i do Iłży.
        Po walkach powstańczych Jazdy Wołyńskiej na Wołyniu płk Karol Różycki ze swym oddziałem został wcielony do Korpusu krakowsko-sandomierskiego gen. Samuela Różyckiego (kuzyna),który szedł na pomoc Warszawie. W drodze do Królestwa Polskiego Jazda Wołyńska stoczyła szereg zwycięskich bitew i potyczek z wojskami moskiewskimi. Miejsca te zostały upamiętnione na tablicach memoratywnych na Grobie Nieznanego Żołnierza w Warszawie na Placu Józefa Piłsudskiego.
        Dowódca Jazdy Wołyńskiej Karol Różycki został odznaczony Krzyżem VIRTUTI MILITARI i awansowany. Korpus krakowsko-sandomierski wojsk polskich dowodzony przez gen. Samuela Różyckiego podążał ku obronie Warszawy, wraz z wcielonym pułkiem Jazdy Wołyńskiej. Pułk wyruszył z Końskich w kierunku Iłży naprzeciw armii rosyjskiej gen. Rydigera, liczącej kilka pułków dragonów i dwie baterie artylerii konnej. Dzięki strategii Karola Różyckiego stosowanej w potyczkach na Wołyniu pozorując ucieczkę oddziału przed zbliżającym się nieprzyjacielem, wciągnął moskali do miasta i zaatakował okrążonych. Do niewoli poszło 70 rosyjskich jeńców. W wąwozie zuchowieckim również walczyli Wołyniacy z oddziałem dragonów rosyjskich. W pojedynku dowódców płk Karol Różycki zwalił z konia pułkownika dragonów Heversa. Pod Iłżą poległo13 Polaków i ok. 100 Rosjan. Poległych pochowano we wspólnej mogile na ul. Wojtowskiego.
       
        Zwycięska Bitwa pod Iłżą wojska gen. Samuela Różyckiego rozegrała się 9 sierpnia 1831 roku. Upamiętniono Poległych i walczących żołnierzy oraz ich dowódców. W centrum Iłży na Rynku stoi okazały pomnik chwały poświęcony bohaterskim obrońcom Iłży, na miarę Ich bohaterstwa, wystawiony przez wdzięcznych mieszkańców oraz lokalne regionalne Stowarzyszenia patriotyczne.
       


Fot. Marek Opacki



        Obok wystawiono drugi nie mniej okazały i wymowny pomnik, upamiętniający walczących z zaborcami, w latach II wojny światowej oraz oddziały oraz które po zakończeniu wojny walczyły nadal o wolną Ojczyznę. Miejscem, któremu poświęciłam dłuższą chwilę było Lipsko, gdzie 10 września 1831 roku po upadku Warszawy toczyła się ostatnia bitwa Powstania Listopadowego - Bitwa Lipska.
        Zanim dotarłam do Iłży zatrzymałam się w Lipsku. Dziś trudno mi będzie opisać moje wielkie wzruszenia, jakie mi były dane przeżywać w tym miejscu. Po informacjach zebranych od mieszkańców Lipska, przy ich pomocy dotarłam do pomnika-głazu z tablicą memoratywną poświęconą pamięci bohaterskichPowstańców1831 roku i polskiego korpusu pod wodzą generała Samuela Różyckiego.
       


Fot. Marek Opacki.



        Pomnik usytuowany jest na skraju miasta nad zalewem, w pobliżu cmentarza parafialnego. Tablica upamiętniająca Bitwę Lipską została wmurowana w 180 rocznicę Bitwy. Na cmentarzu spotykamy pojedyncze mogiły Powstańców Listopadowych, które trudno było nam odszukiwać wśród innych mogił. Generał Samuel Różycki opisuje zdarzenia z 1831 roku w dziele zatytułowanym „Zdanie Narodowi sprawy z 1831 roku”. Również uczestnik walk Henryk Bogdański w swych „Wspomnieniach” opisuje fragmenty walk Korpusu i Pułku Jazdy Wołyńskiej Karola Różyckiego pod Chodczą, Wolą Solecką i Lipskiem. W momencie, gdy Wołyńcy odpoczywali w lesie soleckim zauważono kolumnę wojsk moskiewskich. Jazda Wołyńska wyruszyła w kierunku Woli Soleckiej osadzając las na drodze z Chodczy.„Wołyńcy przybyli na sam czas jakby z ułożonego naprzód planu przerażając Moskali swym przybyciem z niespodziewanej strony , którzy wstrzymali pościg za polskimi wojskami w obawie przed zasadzką ” W ciężkich bojach pod Lipskiem Korpus gen. Samuela Różyckiego odniósł zwycięstwo.
        W 60 nr Ułana Wołyńskiego zostały opisane niektóre epizody tych walk. Docieramy do Starachowic. Dziś jest to rozległe i rozbudowane miasto z nowymi dzielnicami. Z oddali widoczne kominy dawnych zakładów Starachowickich. Na terenie Huty w Starachowicach Górnych mieści się dziś Muzeum Przyrody i Techniki Ziemi Świętokrzyskiej.
       


Fot. Marek Opacki.
       


Na rozległym terenie wystawowym podziwiamy wielki piec hutniczy doskonale zachowany. Poznajemy dzieje wydobywania żelaza z rud wykopaliskowych na tych terenach w czasach starożytnych. Podziwiamy nowsze technologie wytapiania tego cennego kruszcu i ciężką pracę hutników. Na terenach wystawowych oglądamy produkcję powojenną Fabryki Star, ciekawe prototypy pojazdów ciężarowych. Na wystawie jest kopia samochodu Papa Mobile, którym papież Jan Paweł poruszał się po Polsce w 1979 roku. Oryginał zniszczono doszczętnie, aby nie pozostały ślady tej wizyty. Dawne Zakłady Zbrojeniowe rozlokowane były w Starachowicach Dolnych. Po upadku Fabryki Samochodów Star dziś składane są autobusy Man na obcej licencji.
        Jak zapamiętałam Starachowice z lat 1938-1939.
       
        Z Wierzbnika wiodła pod górę droga lub ulica prowadząca przez las sosnowy, zapamiętałam piaszczystą ścieżkę leśną, potem przechodzącą w chodnik i ulicę z ładnymi willami i ogródkami. Na niewielkim wzniesieniu za zakrętem tej ulicy stał 2 lub 3 piętrowy blok z szarej cegły z balkonami. Był to blok zamieszkiwany przez pracowników Starachowickich Zakładów Zbrojeniowych z rodzinami. Pamiętam piękny słoneczny dzień 1 września 1939 roku. Taty już nie było z nami w mieszkaniu, był w fabryce od godzin nocnych. Na błękitnym bezchmurnym niebie pojawiły się niemieckie samoloty i białe obłoczki. Przeraźliwie zawyły syreny alarmowe i odezwały się huki armatnie. W oknach zadrżały szyby oklejone papierem. Ja z młodszym bratem Markiem i Ciocią Helą oraz mieszkańcy bloku uciekaliśmy do pobliskiego lasku za bloki, gdzie były szyny kolejki wąskotorowej Starachowickich Zakładów. Tam szukaliśmy schronienia przed bombami w specjalnie wybudowanych schronach. Naszą Mamę wojna zastała w Warszawie na Bielanach, gdzie nadzorowała kończącą się budowę willi. Przerażeni ludzie wypatrywali jakiejś pomocy i obrony miasta oraz Zakładów.
        Mój Tata inżynier mechanik specjalista zbrojeniowiec został oddelegowany do Zakładów w 1938 roku z Instytutu Techniki Uzbrojenia i Politechniki Warszawskiej na stanowisko kierownika Działu Kontroli Broni. Zakłady Starachowickie przygotowywały się do ewakuacji sprzętu i dokumentów pociągiem do Kowla. Tata uczestniczył w ewakuacji pociągu, który nigdy nie dojechał do Kowla. Na skutek działania szpiegów niemieckich tzw. „5 kolumny” pociąg został przejęty przez oddziały niemieckie, ponadto zdradzone zostały miejsca ukrycia wyposażenia fabryki w pobliżu Starachowic. Nastąpiły aresztowania pracowników i egzekucje mieszkańców Starachowic.
        Mojego Tatę zobaczyłam po 17 września w Ostrogu, po napaści na Polskę bolszewików. Był poszukiwany przez gestapo i służby niemieckiego wywiadu. Nie mógł wrócić do starachowickiego mieszkania, które było pod obserwacją a Niemcy wprowadzili do naszego mieszkania 2 esesmanów. Czekali na powrót Kazimierza Różyckiego. Nie zdołał jednak ukryć się skutecznie. Trafił, jako więzień polityczny do Auschwitz 15 sierpnia 1940 roku i tam został zamordowany w marcu 1941 roku.
        Po zwiedzeniu Muzeum Przyrody i Techniki, gdzie uzyskałam nieco informacji od mieszkańca tego osiedla o lokalizacji poszukiwanego przeze mnie bloku, wreszcie dotarłam na miejsce... Nie mogę rozpoznać tej okolicy. W latach osiemdziesiątych stał samotnie blok z szarej cegły na niewielkim wzniesieniu ponad biegnącą w dole ulicą. Dziś zobaczyłam nowe osiedle mieszkalne, kolorowe bloki, place zabaw dla dzieci, nie ma lasu,ani śladów po kolejce wąskotorowej. Rozmawiam z mieszkańcami okolicznych bloków i nie mogę rozpoznać poszukiwanego miejsca. Pomógł mi w poszukiwaniu młody historyk zajmujący się historią miasta i Zakładów, wskazując mi jeden z nich z nową kolorową elewacją i dobudowanym do bloku budynkiem poczty. Uwierzyłam w tę informację. Tylko pojedyncze, rozrosłe sosny wskazywały, że był w tym miejscu opisywany przeze mnie lasek z kolejką.
        O Starachowicach kilka słów.
        Starachowice w okresie Królestwa Polskiego stanowiły czołowy ośrodek Staropolskiego Okręgu Przemysłowego z uwagi na złoża rudy żelaza i innych zasobów ziemi. Wielkie zasługi w rozwoju kopalni i zakładów przemysłowych miał Stanisław Staszic i po nim minister Drucki - Lubecki. Powstała huta żelaza z wielkim piecem, odlewnia i walcownia. Brali w tym udział polscy inżynierowie początkowo kształceni zagranicą. W Kielcach powstała Szkoła Akademiczno Górnicza.
        Po odzyskaniu niepodległości w latach 1926 -1927 nastąpił znaczny dalszy rozwój Starachowickich Zakładów Górniczych i Przemysłu Zbrojeniowego. W 1934 roku przedstawiono projekt armaty przeciwlotniczej we współdziałaniu z Departamentem Uzbrojenia Ministerstwa Spraw Wojskowych oraz z Instytutem Techniki Uzbrojenia w Zielonce k/ Warszawy.
        W tym czasie Kazimierz Różycki był pracownikiem naukowym Instytutu i zajmował się badaniem krzywej balistycznej pocisku (Centrum Badań Balistycznych).
        Polscy inżynierowie konstruktorzy tworzyli własne prototypy armat przeciwlotniczych, które niejednokrotnie przewyższały prototypy szwedzkie i brytyjskie. Najbardziej znana była armatka przeciwlotnicza kal. 40 mm początkowo na licencji Boforsa, potem prototyp własny wszedł do produkcji. Wyprodukowana została armata przeciwlotnicza własnego pomysłu kal. 75 mm wz. 36 /prototyp polskich inżynierów/.
        W Starachowickich Zakładach Zbrojeniowych produkowano armaty kal. 150 mm, haubice własnego pomysłu kal. 100 mm oraz amunicję do wszystkich armat. Do września 1939 roku wojsko polskie otrzymało 358 sztuk armat, a wyeksportowano do Anglii ok. 160 sztuk. Polskie armatki broniły Londynu.
        Do 1939 roku Starachowickie Zakłady Górnictwa były jako jedne z pierwszych producentów armat w Polsce i Europie, zaliczane do grona tych najlepszych. Nowoczesność fabryki, zdolności polskich inżynierów i fachowość robotników wpływały na wysoką jakość wyrobów. Tylko zabrakło czasu... by należycie uzbroić wojsko polskie w 1939 roku.
       


-------------------------------------------------------------------------------------------------------
22.10.2018 r. w głębokim smutku pożegnaliśmy
Pana MARIUSZA WISZNIOWSKIEGO syna majora Eugeniusza Wiszniowskiego dowódcy Szwadronu Zapasowego 19 Pułku Ułanów Wołyńskich
--------------------------------------------------------------------------------------------------------


        Osoby zainteresowane historią i tradycją polskiej kawalerii
a szczególnie słynnym 19 Pułkiem Ułanów Wołyńskich
z Ostroga nad Horyniem pod adresem www.ulan-wolynski.org.pl
znajdą najnowsze i archiwalne materiały z „UŁANA WOŁYŃSKIEGO”
Piszemy o walkach 19 Pułku Ułanów Wołyńskich w 1939 roku.
Przypominany walki ochotniczych formacji konnych legendarnego zagończyka majora Feliksa Jaworskiego.
Przypominamy szwadron 19 Pułku Ułanów odtworzony w 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty Armii Krajowej
Wspominamy Jazdę Wołyńską w Powstaniach
Listopadowym 1830/1831 roku i Styczniowym 1863/1864 roku.
STOWARZYSZENIE RODZINA 19 PUŁKU UŁANÓW WOŁYŃSKICH
Powołane zostało w dniu 8.10.1994 roku w celu konsolidacji środowiska oficerów, podoficerów i ułanów 19 Pułku Ułanów
oraz ich rodzin i sympatyków Pułku.


Adres i telefon kontaktowy:
STOWARZYSZENIE RODZINA 19 PUŁKU UŁANÓW WOŁYŃSKICH
Prezes: HANNA IRENA ROLA RÓŻYCKA
tel. kontaktowy: 22/604 155 422
UWAGA ZMIANA ADRESU MAILOWEGO:
kontakt e-mail: office19pulku@gmail.com
UWAGA ZMIANA ADRESU MAILOWEGO:
ul. Bajkowa 17/21
04-855 Warszawa
tel. 022-813 66 45, 022 615 73 43
Nr konta bankowego:
BZ WBK 34 1090 2590 0000 0001 2343 9257

powrót na stronę główną

-->