Strona Stowarzyszenia Rodzina 19 Pułku Ułanów Wołyńskich
ŚWIĘTO NIEPODLEGŁOŚCI 2017 | HANNA IRENA ROLA RÓŻYCKA | ORGANIZACJA KAWALERJI POLSKIEJW LATACH 1918 – 1921 | PŁK DYPL. JERZY GROBICKI |
SZARŻA POD STRZEGOWEM |
RTM MIECZYSŁAW ŻNIŃSKI |
MAJOR MIECZYSŁAW ŻNIŃSKI |
WŁODZIMIERZ MAJDEWICZ |
POŻEGNANIE PUŁKOWNIKA ZBIGNIEWA MAKOWIECKIEGO | HANNA IRENA ROLA RÓŻYCKA |
ŚWIĘTO ZESPOŁU SZKÓŁ NR 70 im.19 PUŁKU UŁANÓW WOŁYŃSKICH w dniu 10 listopada 2017r. | STEFAN SARNA |
LAUDACJA NA OKOLICZNOŚĆ WRĘCZENIA MEDALU GLORIA ARTIS W. MAJDEWICZOWI |
HANNA IRENA ROLA RÓŻYCKA | ŚWIĘTO NIEPODLEGŁOŚCI KLASY 3b |
KRYSTYNA CZAUS-PYRA | KOMUNIKAT O WYCIECZCE DO OSTROGA NAD HORYNIEM |
STOWARZYSZENIE PAMIĘCI 19 PUŁKU UŁANÓW WOŁYŃSKICH |
W setną rocznicę ODZYSKANIA PRZEZ POLSKĘ NIEPODLEGŁOŚCI
przedstawiamy opublikowany w Przeglądzie Kawaleryjskim Nr 2(76),r.1932 artykuł
płk dypl. Jerzego Grobickiego mówiący o historii kawalerii polskiej XX wieku.
W dniu zakończenia wojny światowej i rozpadnięcia się w gruzy monarchii austriacko-węgierskiej, następnie zaś wybuchu rewolucji w Niemczech, powstała z politycznego niebytu po 125-łetniej niewoli, nowa i odrodzona Rzeczpospolita Polska.
Z powodu owego „niebytu politycznego”, naród polski od lat 88 nie posiadał swego własnego, regularnego i samodzielnego wojska, a formacje legionowe tak po stronie rosyjskiej, jak i po stronie austriacko-niemieckiej, w chwili odzyskania niepodległości, w kraju jawnie nie egzystowały. Po za granicami polski istniała formująca się wówczas we Francji armia gen. Hallera, rozsiane po dalekiej Rosji nie duże formacje polskie na Kubaniu, Murmanie i na Syberii. W dzisiejszych granicach Rzeczpospolitej, po za szwadronem ułanów „Polskiej Siły Zbrojnej", na żołdzie niemieckim, czyli t. zw.„Wehrmachtu" i szwadronu konnego żandarmerii polowej, jednego w Mińsku - Mazowieckim, drugiego w Warszawie, nie istniał żaden oddział polskiej kawalerii.
Rada Regencyjna jeszcze w kwietniu 1918 r. wniosła do generała Beselera projekt, zwiększenia „Wehrmachtu" do ilości sto tysięcy ludzi, zaciągniętych drogą werbunku. Jednakże dopiero 15.X uzyskano na to pozwolenie, pod warunkiem wzorowania się przy całej organizacji na Niemcach, oraz obowiązku utrzymywania niemieckich instruktorów. Dnia 19.X wyszedł dekret o formowaniu jednej dywizji piechoty, jednego pułku artylerii i jednego pułku ułanów. Dowódcą tego pułku ułanów miał być płk. Strzemieński.
Po przekształceniu się komisji wojskowej w Ministerstwo Spraw Wojskowych, 26.X, gen. Łempicki uzyskał pozwolenie na tworzenie jednej dywizji „jazdy wojewódzkiej", składającej, się z czterech pułków. Dowódcami tych pułków mieli być: 1) płk. Dziewicki, 2) płk. Waraksiewicz, 3) płk. Strzemieński, 4) płk. Dziewulski.
Jak poprzednio już wspominałem, nowopowstająca armia polska formować się musiała z niczego, a raczej formowała się z poprzednio już konspiracyjnie stworzonych kadr, rozmaitych pułków, rozbrojonych na wiosnę korpusów wschodnich i byłych legionów austriacko- niemieckich. Równocześnie pewna ilość oddziałów rozpadającej się armii austriackiej, składająca się z Polaków, przeistoczyła się automatycznie w oddziały armii polskiej.
To też w nowopowstającej armii polskiej, we wszystkich jej rodzajach broni, a więc również i w kawalerii, widzimy w listopadzie 1918 r. trzy charakterystyczne odłamy wojska, do których na początku 1919 r. przyłączył się czwarty odłam, powstały z oficerów i żołnierzy byłej służby niemieckiej, a w kwietniu tegoż roku, jako piąta część składowa wojska polskiego, pojawiła się w kraju armia gen. Hallera. Oficerowie byłej armii austriackiej wnieśli do kawalerii poświęcenie się drobiazgowej służbie kawaleryjskiej, w szczególności jeździe maneżowej - legioniści wielki idealizm i brawurę, która znamionuje każdy wybitny czyn rycerski - oficerowie byłej armii rosyjskiej i korpusów wschodnich, dobry system jazdy w terenie, świetne wyszkolenie w służbie polowej, oraz animusz oficerski nieliczni oficerowie armii niemieckiej, wysokie poczucie honoru, godności oficerskiej - młodzi wychowankowie wojskowych szkól polskich, dokładną znajomość nowych przepisów i regulaminów.
Rozumie się, że inni oficerowie posiadali również wszystkie te cechy, lecz wymienione tutaj szczegóły, wybitnie odznaczały oficerów danych formacji. Jak różnym był charakter poszczególnych oddziałów, tak samo różne było ich umundurowanie, wyekwipowanie i uzbrojenie, zależnie od warunków, gdzie i w jakim czasie się tworzyły. Szeregi wojska w pierwszej mierze uzupełniały masy ochotników, a dopiero później nastąpiło częściowe powołanie sześciu roczników poborowych, oraz stopniowa mobilizacja byłych oficerów i szeregowych dawnych armii zaborczych. Działo się to wszystko wśród krwawej zawieruchy wojennej, na trzech granicach Rzeczypospolitej, co niezmiernie utrudniało całość pracy organizacyjnej, oraz nieustających braków materialnych, w kraju wyniszczonym przez długoletnią wojnę i rabunkową gospodarkę najeźdźców. Tak broń, jak amunicja, wszelki sprzęt ekwipunkowy i mundurowy, pochodziły początkowo wyłącznie tylko z zapasów odebranych Niemcom i Austriakom przy rozpadnięciu ich armii i rozbrajaniu wracających do kraju oddziałów, a uzupełnianie natrafiało na nieprzezwyciężone, zdawałoby się, niekiedy trudności, gdyż w kraju żadnych fabryk nie było i należało wszystko od samego dołu organizować i budować.
Kawaleria, jako tradycyjna broń polska, przodowała pod każdym względem w tym trudnym zmaganiu się, mając do swojej dyspozycji wyborowy materiał żołnierski z legionów, dawnych armii zaborczych, oraz rozentuzjazmowanych i gotowych do wszelkich poświęceń, licznych ochotników, pochodzących zarówno z ludu jak i z inteligencji.
W pierwszej połowie listopada organizacja większości oddziałów kawalerii zgrupowała się w południowej części byłego Królestwa Kongresowego i Małopolski Zachodniej. Było to spowodowane wcześniejszym oswobodzeniem kraju od okupacji austriackiej. Stojące tam jako garnizony wojenne, szwadrony zapasowe (kadry) austriackich pułków kawalerii, składające się prawie wyłącznie z Polaków, dostarczały gotowego uzbrojenia, umundurowania i koni, zarówno jak i pomieszczeń, nadających się do tworzenia konnych oddziałów.
Drugim, większym, skupieniem konnych oddziałów była okolica Warszawy, która pierwsza zrzuciła jarzmo niemieckie i gdzie skupiała się znaczna ilość inteligentnej młodzieży, oraz oficerów byłych korpusów wschodnich, odgrywających czynną rolę przy rozbrajaniu okupantów. W byłej okupacji niemieckiej, nie rozporządzającej odpowiednią ilością ekwipunku kawaleryjskiego, ośrodki organizacyjne pułków kawalerii porozrzucane były dla łatwiejszej pracy po całym kraju, poszczególnymi szwadronami.
Organizacja kawalerii w byłej okupacji austriackiej.
Pierwszymi oddziałami kawalerii, które poczęły się formować w byłej okupacji austriackiej, oraz dawnej „Galicji", już w końcu października 1918 roku, były pułki powstałe z oficerów i szeregowych dawnych dwóch pułków „ułanów legionowych", rozporządzające obfitym materiałem ideowym i instrukcyjnym, który natychmiast przystąpił do energicznej pracy organizacyjnej.
Tak w Chełmie począł się organizować pod dowództwem rtm. Gustawa Dreszera „1 Pułk Ułanów", dokąd szybko i licznie napływali oficerowie i szeregowi byłego 1 Pułk Ułanów Legionowych.
W Lublinie, Kraśniku i Zamościu równocześnie organizował 3 Pułk Ułanów rtm. Głuchowski, również oficer byłego 1 Pułku Ułanów legionowych. Pułk ten przyjął żółte wyłogi, wchłonąwszy w siebie kadrę byłego 4 Pułku Ułanów austriackich stacjonującą w Kraśniku.
W swoim wysiłku, naprawdę godnym podziwu, były 1 Pułk Ułanów legionowych wystawił jeszcze jeden (11) pułk ułanów, zorganizowany jednakże w całość, pod dowództwem majora Zaruskiego, dopiero w marcu 1919 roku. Początkowo powstał on pod postacią następujących samodzielnych oddziałów:
szwadronu por. Bednarskiego, zorganizowanego w Jędrzejowie,
szwadronu radomskiego por. Kleszczyńskiego,
dywizjonu rtm. Jabłońskiego.
Ten ostatni znów powstał w Krakowie, wcielając w siebie, z biegiem czasu, oddział „tatarów", powstały w Przemyślu, szwadron Leżajski i część szwadronu Noworadomskiego.
Wszystkie te oddziały organizowane były samorzutnie przez byłych oficerów 1 Pułku Ułanów legionowych.
W Krakowie pod dowództwem rtm. Brzezińskiego formował się 2 Pułk Ułanów, przemianowany następnie na 2 Pułk Szwoleżerów, a organizowany z byłych oficerów i podoficerów dawnego 2 Pułku Ułanów Legionowych.
W tymże czasie, pewna grupa zakonspirowanych oficerów 1 Pułku Ułanów Krechowieckich, formowała szwadrony swego pułku w Warszawie i Piotrkowie. W Wolbromiu wcielono znajdującą się tam kadrę 2 Pułk Ułanów Szwarcenberga, byłej armii austriackiej pod dowództwem rtm. Korytki oraz część szwadronu Noworadomskiego. Oficerowie i podoficerowie narodowości polskiej z 2 Pułku Ułanów austriackich po uprzednim wydzieleniu elementu niemieckiego, natychmiast wstąpili do 1 Pułku Ułanów.
Trochę później poczęły się organizować dwa pułki ułanów pochodzące z byłej armii austriackiej a mianowicie:
1 Pułk Ułanów byłej armii austriackiej, stojący garnizonem w Olkuszu, a składający się wyłącznie prawie z Polaków, tak oficerów jak i szeregowych, zasadniczo zmienił tylko odznaki i nakrycie głowy.
Pozatym nic się w pułku nie zmieniło, gdyż tak konie, jak i rynsztunek, oraz cały skład osobowy pozostały te same. Pułk ten, w którym jeszcze za czasów swojej służby w Austrii, służył Książę Józef Poniatowski, na pamiątkę tego przyjął później jego imię, zaś początkowo nazwę „1 Pułk Ułanów Ziemi Krakowskiej".
W Przemyślu, z kadry byłego 6 Pułk Ułanów Austriackich uformował się oddział pod dowództwem rtm. Olszewskiego, który przeniesiony do Jarosławia, przybrał nazwę pułku „Ziemi Jarosławskiej". Równocześnie z nim, w Rzeszowie oficerowie tegoż pułku tworzyli
t. zw. ,,pułk ułanów ziemi Rzeszowskiej", którego dowódcą był płk. Kostecki. W początku grudnia do pułku tego wcielony został pułk ułanów ziemi Jarosławskiej, a połączone oddziały otrzymały nazwę pułku „ziemi Przemyskiej".
W kwietniu 1919 r. nazwę tę zmieniono na „6 Pułk Jazdy Lwowskiej", który następnie po połączeniu z 6 Pułkiem Ułanów przybyłym z Odessy, otrzymał we wrześniu 1919 r. definitywną nazwę 6 Pułk Ułanów Kaniowskich".
Obydwa te pułki zorganizowały się później; w stosunku do poprzednich oddziałów, gdyż element żołnierski, zdemoralizowany długą wojną i rewolucją austriacką, rozchodził się do domów, a oficerowie chwilowo zdezorientowani, nie byli w stanie odrazu, w energiczny sposób temu zapobiec, lub zabrać się do reorganizacji pułków, wykorzystując masowy napływ ochotników. Praca ich ograniczała się początkowo tylko do ochrony magazynów, znajdujących się w szwadronach zapasowych, przed usiłowaniami grabieży ze strony radykalnych elementów i przed rabunkową gospodarką najrozmaitszych niepowołanych czynników, co w rezultacie, z czasem, było dla tych pułków bardzo korzystne.
Po za tym oficer byłego 2 Pułku Ułanów Legionowych rtm. Dunin-Borkowski, począł organizować w Dębicy, przy pozostałym szwadronie zapasowym austriackiego 3Pułk Strzelców Konnych, samodzielny dywizjon, przy pomocy kadr wyłonionych z byłego 2 Pułku Ułanów Legionowych. Dywizjon ten, nazwany później „drugim pułkiem ułanów", następnie „strzelców konnych", w maju 1919 roku przemianowany został definitywnie na 9 Pułk Ułanów.
Z wyżej wymienionych pułków i samodzielnych oddziałów pewna część natrafiała na ogromne trudności organizacyjne i z małymi wyjątkami w pierwszych dniach swojego istnienia nie rozporządzała prawie żadnym materiałem ekwipunkowym, rynsztunkiem, ani uzbrojeniem. Natomiast te pułki, które posiadały, lub zdołały zawładnąć austriackimi szwadronami zapasowymi, stały pod tym względem daleko lepiej. Jednakże i tam sprawa ekwipunku i uzbrojenia nie przed stawiała się zbyt różowo. Wszystkie części ekwipunku i broń trzeba było dopiero przeważnie zbierać od poszczególnych ludzi, lub wyszukiwać u byłych władz okupacyjnych, gromadzić w osobnych magazynach, segregować, rejestrować. Pomimo to warunki organizacyjne tych oddziałów były lepsze, niż w byłej okupacji niemieckiej, gdzie nie rozporządzano szwadronami zapasowymi pułków kawalerii wojsk okupacyjnych. W najdogodniejszych warunkach pod tym względem były 1 Pułk Ułanów Ziemi Krakowskiej i 6 Pułk Ułanów, gdyż były one starymi gospodarzami we własnych koszarach i miały od początku umożliwione prowadzenie racjonalnej gospodarki materiałowej i końskiej, podczas gdy inne pułki były w tym położeniu, że przy obfitości pewnych gatunków wyekwipowania, odczuwały kompletny brak innych rzeczy.
Tak np. w jednym oddziale był nadmiar siodeł, lecz był kompletny brak ogłowi końskich, lub derek. Znów inny oddział miał nadmiar płaszczów, nie posiadając wcale spodni, lub butów. Sprawa broni przedstawiała się trochę lepiej, gdyż przy rozbrajaniu oddziałów austriackich zebrano przeważnie nadmiar broni, tak palnej, jak i siecznej, jednakże ze względu na chwilowy samorzutny nieporządek i brak jakiejś planowej organizacji w formowaniu oddziałów konnych, duża część jeźdźców w szwadronach, uzbrojoną była w karabiny piechotne zamiast w krótkie kawaleryjskie karabinki, które zato miała piechota.
W pułkach powstałych w okupacji austriackiej przeważały stare mundury austriackie, granatowe kurtki i brązowe płaszcze, z dostosowaniem do nich ozdób i odznak używanych przez „Wehrmacht". Pułki powstałe z byłych pułków legionowych, przywdziały znowu z powrotem mundury z czasu kryzysu przysięgowego w roku 1917, t. j. ułanki szare z kolorowymi mankietami i kołnierzami, a organizacja wewnętrzna, tak jednych jak i drugich, przeprowadzona była na wzór austriacko-niemiecki. Pułki te nie miały lanc, uzbrojone były w broń austriacką i maszerowały czwórkami, (za wyjątkiem 1 Pułku ułanów Krechowieckich i 3 (7) Pułk Ułanów, odróżniając się tym samem od kawalerii, uformowanej w dawnej okupacji niemieckiej, przeważniez byłej kawalerii rosyjskiej, zorganizowanej na sposób rosyjski i maszerującymi trójkami z zastosowaniem tradycyjnie polskiej broni lancy. Tak więc w tym pierwszym okresie formowania armii polskiej, aż do rozbrojenia Niemców w Warszawie, w dniu 11.XI.1918 r. na terenie byłej okupacji i zaboru austriackiego, powstały następujące pułki kawalerii:
1. Pułk Ułanów w Chełmie (przem. na 1 Pułk Szwoleżerów),
1. Pułk Ułanów w Olkuszu (przem. na 8 Pułk Ułanów),
1. Pułk Ułanów Krechowieckich w Wolbromiu,
2. Pułk Ułanów w Krakowie (przem. na 2 Pułk Szwoleżerów.),
3. Pułk Ułanów w Kraśniku (przem. na 7 Pułk Ułanów.),
Pułk Ułanów Ziemi Jarosławskiej oraz Pułk Ułanów Ziemi Rzeszowskiej (przem. na 9. Pułk Ułanów).
Dyon Ułanów rtm. Borkowskiego (przem. na 9 Pułk Ułanów.),
poszczególne szwadrony w Krakowie, Jędrzejowie i Radomiu
przemianowane następnie na 11 Pułk Ułanów
Organizacja kawalerii w byłej okupacji niemieckiej.
Jeszcze przed rozbrojeniem Niemców w Warszawie i na terenie okupacyjnym Królestwa Kongresowego, zaczęły się organizować pułki kawalerii, formowane wyłącznie przez byłych oficerów korpusów wschodnich, oraz armii rosyjskiej. To też pułki te pod wieloma względami, jak wyszkolenie, umundurowanie i uzbrojenie, różniły się znacznie od pułków organizowanych w byłym zaborze i okupacji austriackiej. Odpowiednie przygotowania do tego rodzaju mobilizacji, były poczynione już zawczasu, przy rozwiązaniu I. korpusu, tak,że oddziały powstały bardzo szybko, w drodze zwykłego powołania szeregowych przez ich byłych oficerów.
Pułki te zorganizowane były na wzór rosyjski, według rosyjskich regulaminów, umundurowane na wzór kawalerii korpusów wschodnich, z dostosowaniem odznak, używanych w „Wehrmachcie". Posiadały lance z proporczykami, a uzbrojenie i rynsztunek niemieckie. Tutaj również obok frencza, używanego we wschodnich korpusach i płaszcza rosyjskiego, głównym strojem była ułanka, jednak bez kolorowego kołnierza i kolorowych mankietów, oraz płaszcz kroju niemieckiego.
Pułki te, mające świetne kadry starych, wysłużonych oficerów i podoficerów, uzupełniane były bardzo szybko ochotnikami, garnącymi się żywiołowo do pułków kawalerii na terenie całej Polski.
W ten sposób powstały:
1 Pułk Ułanów Krechowieckich (detaszowana część pułku) w Warszawie,
2 Pułk Ułanów Grochowskich z poszczególnymi szwadronami w Łodzi,
Łowiczu i Siedlcach,
3 Pułk Ułanów w Warszawie,
4 Pułk Ułanów w Płocku (na prawym brzegu Wisły),
5 Pułk Ułanów w Mińsku Mazowieckim,
10 Pułk Ułanów w Pietkowie (Łapy),
12 Pułk Ułanów Podolskich w Warszawie (Wilanów).
Szwadron ułanów „Wehrmachtu" z Mińska Mazowieckiego, wszedł w skład 5 Pułku Ułanów przy czym pewna część oficerów jego przeszła do 2 Pułk Szwoleżerów (ówczesnego 2 Pułk Ułanów Krakowie). 5 Pułk Ułanów przyszedł z niewoli niemieckiej w Brześciu Litewskim, gdzie dostał się po bitwie kaniowskiej, jako zwarta jednostka do kraju i zorganizował się tu, jako jeden z pierwszych.
Ma się rozumieć, że między oddziałami organizowanymi w głębi kraju, w znośnych warunkach bytowania, a tymi, które w trakcie swej organizacji musiały równocześnie walczyć z nieprzyjacielem, była duża różnica pod względem organizacji wewnętrzne] i zewnętrznego wyglądu. Podczas, gdy pierwsze były wojskiem regularnym, organizowanym według pewnych zasad i etatów, to drugie przedstawiały z siebie rodzaj pospolitego ruszenia, których organizacja dostosowana była do wymogów taktycznych danej chwili i trzeba było dużo czasu, aby je później odpowiednio na modłę wojskową „postawić".
Szwadrony jazdy Wojewódzkiej.
Po za tymi większymi jednostkami, powstawały również i mniejsze oddziały kawalerii, które po krótkim istnieniu wcielone zostały do poszczególnych pułków.
Nurtujące zawsze jeszcze w Polsce mgliste tradycje i wspomnienia o pospolitym ruszeniu i byłej kawalerii narodowej, spowodowały, słabo militarnie orientujące się społeczeństwo byłej Kongresówki, do tworzenia w listopadzie 1918 ochotniczych oddziałów kawalerii, w sposób dosyć prymitywny, a zdany wyłącznie na prywatną inicjatywę poszczególnych jednostek czy też okolic. Były to t. zw. Szwadrony ,.wojewódzkie" nazwane tak z tego powodu, że każde województwo miało wystawić jeden taki szwadron. Jako szwadrony samodzielne, miały one stan nieco większy niżeli szwadrony pułków liniowych (169 — 180) a dowódcami ich mieli być przeważnie ludzie, szeroko znani ogółowi danego województwa, niekoniecznie wykwalifikowani wojskowi, co zasadniczo nie mogło wywrzeć dobrego wpływu na ich organizację, dyscyplinę i stan wyszkolenia, a było żywym odbiciem wzorów, zastosowanych przy tworzeniu kawalerii w pierwszym roku istnienia Księstwa Warszawskiego. Ochotnicy mieli się stawić we własnym umundurowaniu i na własnych koniach, otrzymując od rządu tylko uzbrojenie i rząd koński. Tak więc powstały:
1 szwadron Kujawski — we Włocławku,
2 szwadron Kujawski w Koninie,
szwadron Płocki,
szwadron Łowicki — w Błoniu,
szwadron Warszawski, inaczej zwany „Mazowieckim",
szwadron Siedlecki — w Łochowie,
1 szwadron Warszawski „Odsiecz Lwowa",
szwadron Bielsko-Mazowiecki — w Czyżewie,
szwadron Radomski,
szwadron Noworadomski,
szwadron Jędrzejowski i inne.
Pewna część tych szwadronów powstała równocześnie, jako teoretycznie należąca do organizujących się już pułków kawalerii, a więc: szwadron Płocki z przynależnością do 4 Pułk Ułanów, szwadrony Radomski, Noworadomski, Jędrzejowski do pułku jazdy 1Brygady W, P. (formacja legionowa, późniejszy 11 Pułk Ułanów.), 2 szwadron Kujawski do 2 Pułku Ułanów. Pozostałe zależnie od sytuacji, krócej albo dłużej prowadziły żywot samodzielny, zostały jednak z czasem również wszystkie powcielane do rozmaitych pułków kawalerii.
Szwadron Warszawski (Mazowiecki), dowodzony przez rtm. T. Kossaka, stojąc w Warszawie, brał udział w zamachu styczniowym 1919 r. na rząd Moraczewskiego, następnie zaś wyruszył na front rosyjski jako samodzielny szwadron. Wcielony w lutym 1919 roku do 3 Dyonu Ułanów w drodze rozmaitych przydziałów trafił wkońcu do 5 Pułku Strzelców Konnych.
Szwadron Łowicki, organizowany przez znanego malarza rtm. Wojciecha Kossaka, a składający się z zamożnej młodzieży stał w Błoniu. Nie trzymany w odpowiednich karbach i słabo szkolony, nie potrafił się oprzeć w grudniu 1918 r. zwyrodniałemu wybrykowi pewnej grupy demagogicznie opętanej młodzieży, która uważała za stosowne rozbroić „reakcyjne wojsko" i dokonała tego przy pomocy nocnego napadu na koszary, w których szwadron był zakwaterowany. Pomimo wyjaśnienia w krótkim czasie przykrego incydentu i oddania zabranej broni, szwadron nie mógł już dalej egzystować jako samodzielna jednostka, został więc rozwiązany i porozdzielany na inne oddziały kawalerii.
O ile w obu tych szwadronach służyła wyborowa młodzież ziemiańska z zamożnych domów, to szwadron „odsieczy Lwowa" składał się z elementów bardziej różnorodnych. W skład jego wchodzili już i żołnierze z byłych korpusów wschodnich oraz elementy miejskie. Szwadron ten zamieniony został w krótkim czasie w kadrę 12. Pułku Ułanów Podolskich.
Ze szwadronów Kujawskich: 1. dowodzony przez rtm. H. Bzowskiego brał udział w wyprawie wileńskiej, wcielony następnie do 1 Pułku Strzelców Konnych.
2gi wszedł początkowo w skład 2 Pułku Ułanów, wcielony następnie już definitywnie do 35 Pułku Strzelców Konnych.
Szwadron Bielsko-Mazowiecki, dowodzony przez por. Jakóbskiego po złączeniu z oddziałem „Samoobrony Mińskiej", przeszedłszy do Łap, otrzymał nazwę „Białostockiego oddziału Jazdy" stanowiąc zaczątek dla późniejszego 10 Pułku Ułanów.
Oprócz pułków regularnej kawalerii z ich wydzielonymi szwadronami, oraz szwadronów jazdy wojewódzkiej, na zagrożonych rubieżach wschodnich Rzeczypospolitej, nad Bugiem oraz we Lwowie objętych płomieniem walki z Rusinami i wycofującymi się wojskami niemieckimi, tworzyły się oddziały ochotnicze, organizowane przez ludzi energicznych, wyrobionych bojowo, świetnych organizatorów, o żelaznej pięści i woli. Tak powstały: szwadron por. Sokołowskiego (wyłoniony ze szwadronu Radomskiego), szwadron rtm.Feliksa Jaworskiego, szwadron ułanów Grodzieńskich, oddział por. Kamińskiego, oddział ,,Wilków", Jazda Podlaska, szwadron Lubomelski, oddział samoobrony Mińskiej, oddział lotny karabinów maszynowych (we Lwowie).
Porucznik Sokołowski, były dowódca konwoju gen. Dowbor Muśnickiego, wsławiony jeszcze w r. 1914 w armii rosyjskiej szarżą na ulicach zajętego przez Niemców Radomia, wyruszył na Podlasie z plutonem szwadronu Radomskiego, rozwijając go w krótkim czasie
do wielkości silnego szwadronu, przez uzupełnienie byłymi żołnierzami armii rosyjskiej i austriackiej. Początkowo szwadron ten liczył się, jako piąty w 5 Pułk Ułanów, lecz na wiosnę w 1919 r. wcielony został do 1 Pułku Szwoleżerów, jako czwarty szwadron, przy czym jego dowódca odszedł, ustępując miejsca rtm. J. Głogowskiemu. Ten nadzwyczaj dzielny szwadron walczył do końca 1919 r., jako samodzielna jednostka, w składzie 9 Dywizji Piechoty na Polesiu.
Rotmistrz Feliks Jaworski, dowódca byłego oddzielnego dywizjonu szwoleżerów w 3cim wschodnim korpusie, sformowawszy ze swoich żołnierzy oddział partyzancki, przedarł się z nim ze wschodniego Wołynia do Włodzimierza Wołyńskiego. Jako człowiek szalonej odwagi, skupił on wkoło siebie zasób swoich byłych podkomendnych, prawie wyłącznie wysłużonych podoficerów i szeregowych armii rosyjskiej w tym znaczną ilość kozaków.
Szwadron ten w lutym 1919 r. przemianowany na ,,Dyon Wołyński jazdy kresowej Jaworskiego", nadający się w nadzwyczajny sposób do walki partyzanckiej, odznaczył się wielokrotnie w walkach na Wołyniu i południowym Polesiu. Stanowił on jednak żywioł niesforny i dziki, przyczyniający nieraz dużo kłopotu wyższym władzom wojskowym. Szeregowi tego szwadronu, po za swoim „Wataszką" nie słuchali nikogo, a on sprawował nad niemi władzę równą Bogu.
Szwadron rozwinął się z czasem w samodzielny dyon IV/1Pułku Strzelców Konnych a w roku 1920 stanowił kadrę ochotniczej brygady w Lublinie, po której rozwiązaniu wcielony został do powstałego z jej składu 19 Pułk Ułanów Wołyńskich.
Szwadron Ułanów Grodzieńskich, powstał z konnego oddziału por. Czuczełowicza. Oddział ten formował się konspiracyjnie w Grodzieńszczyźnie. W marcu 1919 r. rozwinął się on w półszwadron ułanów Grodzieńskich, a w maju tegoż roku w szwadron. W lutym 1920 r. połączony z oddziałem por. Kamińskiego, utworzył III/3Pułk Strzelców Konnych.
Oddział porucznika Kamińskiego powstał przy dywizji Litewsko Białoruskiej jako kawaleria dywizyjna, z konnych wywiadowców pułków piechoty Mińskiego i Wileńskiego. Oddział „Samoobrony Mińskiej" po krótkiej egzystencji złączony został ze szwadronem
Bielsko-Mazowieckim.
Wszystkie te oddziały zorganizowane były na wzór pułków rosyjskich. Podczas jednak, gdy szwadrony Sokołowskiego, Grodzieński i Kamieńskiego, dostosowały się do norm mundurowych i organizacyjnych, stosowanych w pułkach regularnej kawalerii, o tyle szwadron rtm. Jaworskiego przez dłuższy czas stanowił rodzaj „dzikiej jazdy", umundurowanej w zupełności na sposób kozacki, tworząc z siebie coś, jakby rodzaj reminiscencji dawnych pułków „wiernych kozaków".
W Lubomlu na Wołyniu począł formować samodzielny szwadron porucznik Niklewicz z 1 korpusu. W grudniu oddział ten liczył około 50 szabel, nosząc nazwę „Lubomelski Szwadron Marszowy 1 Pułku Ułanów" (szwoleżerów). Do tego szwadronu przyłączył się w kwietniu pluton, sformowany przez ochotnika Gorzkowskiego we Włodzimierzu Wołyńskim, tak, że liczba jeźdźców wzrosła do 140, przy sześciu ciężkich karabinach maszynowych. We wrześniu 1919 r. przemianowany został na 1Szwadron 1 Pułku Dragonów.
Początek szwadronu obrony Lwowa „Wilki", utworzonego przez rtm. Krynickiego, datuje się z dnia 3.11 .18 a już 6.11 liczył szwadron trzy plutony, w tym dwa konne, jeden pieszy. Była to formacja mieszana, legionowo- austriacka. Rynsztunek, konie i broń zdobywane były przeważnie na Rusinach. Z czasem rozrósł się do dywizjonu. W połowie 1919 r. pełnił służbę, jako kawaleria dywizyjna przy 5 Dywizji Piechoty. Podówczas dowodził nim rtm. Adam Bieńkowski. Teoretycznie należały szwadrony do 6 Pułku Ułanów, faktycznie jednak były zupełnie samodzielne i w czerwcu 1919 r. zostały wcielone do 3 Pułku Dragonów.
Oddział lotny karabinów maszynowych, utworzony przez porucznika Nittmana we Lwowie, powstał w pierwszych dniach walk z Rusinami, walcząc następnie w roku 1919 pod Tarnopolem i Zbarażem. Rozwiązany w sierpniu 1919 r. odrodził się na nowo W lipcu 1920 r. pod nazwą „Dyonu Karabinów Maszynowych Jazdy".
Drobniejszym oddziałem, który nie odegrał samodzielnej roli był formowany przez ppor. Chmielowskiego w Platerowie oddział „jazdy podlaskiej", który w krótkim czasie wcielony został do 5 Pułku Ułanów.
Równocześnie z oddziałami tworzonymi w byłej Kongresówce po wybuchu rewolucji niemieckiej, poczęto tworzyć w Wilnie oddział kawalerii przy t. zw. „oddziale samoobron/ polskiej na Litwie". Oddział ten organizowany był przez gen. Wejtkę, z kawalerią, pod
nazwą „1 Pułk Ułanów Wileńskich" dowodził mjr W. Dąbrowski. W skład pułku wchodziły następujące drobne partie, utworzone samodzielnie: Oddział Oszmiański, Oddział Lidzki, Oddział Szczuczyński, Oddział Meysztowicza. Składały się one z ochotników z rozmaitych sfer, przeważnie jednak ze szlachty zaściankowej i ziemiaństwa, ludzi w różnym wieku
od lat 15 do siwych starców. Służyły w nich całe rodziny, w kilku pokoleniach, przeważnie wojskowi byłego 1. korpusu polskiego na wschodzie. Po opuszczeniu Wilna przez Niemców, oddziały polskie wycofując się przed nawałą bolszewicką przeszły do Landwarowa, gdzie pewna ich część została rozbrojona przez Niemców, inne zaś w składzie dwóch baonów strzelców i pułku ułanów Wileńskich, nie dawszy się rozbroić, pod dowództwem mjr. Dąbrowskiego postanowiła przerwać się do Polski, z bronią w ręku, drogą na Słonim -Prużany. Po licznych walkach i utarczkach, z których ostatnia była z Niemcami w Brześciu nad Bugiem oddział przedostał się do kraju, nawiązując łączność z wojskiem polskim (dywizją podlaską) w Białej Podlaskiej. Po tym przejściu, które śmiało porównać można ze sławnymi marszami dywizji gen. Iwaszkiewicza i szwadronu rtm. Plisowskiego, pułk ułanów Wileńskich stanął w Prużanach, gdzie przemianowany został na 13 Pułk Ułanów Wileńskich.
Jazda tatarska.
Chcąc wskrzesić sławną tradycję dawnych pułków Tatarskich kawalerii narodowej, poczęto organizować w Białymstoku „pułk jazdy tatarskiej", w którego skład wchodzili oficerowie i szeregowi wyznania mahometańskiego, pochodzący z Litwy, oraz internowani Kaukazczycy z armii gen. Denikina. Pułk ten odznaczał się tym, że zasilony żywiołem niesfornym i trudnym do ujęcia w karby subordynacji, był najbardziej ze wszystkich pułków kawalerii polskiej skłonny do swawoli i rabunku, nie odznaczając się przy tym wcale odwagą na polu bitwy. Doprowadziło to też do jego rozwiązania w sierpniu 1920 roku. Organizacja podobna była do wszystkich innych pułków formowanych przez byłych wojskowych z armii rosyjskiej.
Szwadron Przyboczny Naczelnika Państwa.
Po wyruszeniu na front z Warszawy całego 3 Pułku Ułanów, który początkowo pełnił funkcje reprezentacyjne przy Naczelniku Państwa, powstała konieczność zorganizowania specjalnych oddziałów reprezentacyjnych przy głowie państwa oraz, celem jego ochrony. Wobec tego zorganizowanym został t. zw. ,,szwadron przyboczny" Naczelnika Państwa, który wraz z kompanią przyboczną tworzy rodzaj gwardii na wzór dawnej gwardii królewskiej. Szwadron ten początkowo wydzielał się wyłącznie z 1Pułkiem Szwoleżerów, powoli jednak poczęto go uzupełniać tak ludźmi jak i końmi ze wszystkich pułków polskiej kawalerii, dobierając starannie ludzi i konie.
Umundurowanie szwadronu było odrębne od pozostałych oddziałów kawalerii, konie dobrane według maści, jasne kasztany z gwiazdkami. Służba szwadronu, składającego się z pełnych 4 plutonów, ograniczała się wyłącznie do wart przy mieszkaniu Naczelnika Państwa, konwojowaniu jego osoby i wybitnych gości zagranicznych w czasie wyjazdów na miasto, lub asysty w czasie świąt i występów oficjalnych.
Celem usunięcia ciągłych nieporozumień w sprawie nazw pułków z których było po kilka o jednej numeracji, zarządzono w styczniu 1919 r. przemianowanie poszczególnych oddziałów:
1. Pułk Ułanów utworzony w Chełmie, przemianowano na 1 Pułk Szwoleżerów
1. Pułk Ułanów w utworzony w Olkuszu przemianowano na 8 Pułk Ułanów.
2. Pułk Ułanów utworzony w Krakowie przemianowano na 2 Pułk Szwoleżerów.
3. Pułk Ułanów utworzony w Lublinie przemianowano na 7 Pułk Ułanów.
Pułki szwoleżerów początkowo zwano „lekko konnymi", lecz nazwa ta jakoś się nie przyjęła i pozostało ostatecznie na szwoleżerach".
Formacje kawalerii Wielkopolskiej.
Z chwilą wypędzenia Niemców z granic Wielkopolski i jakiego takiego ustalenia się linii frontu polsko-niemieckiego, poczęto organizować w styczniu 1919 r. powstańcze oddziały wielkopolskie, w ramy ściśle wojskowe, pod dowództwem gen. Dowbór-Muśnickiego. Armia Wielkopolska ze względów politycznych, stanowiła początkowo aż do ratyfikacji traktatu pokojowego z Niemcami, na wiosnę 1920 r. osobną, zamkniętą w sobie armię, różniącą się znacznie pod wieloma względami od pozostałych polskich sił zbrojnych, tak wyglądem zewnętrznym jak i wewnętrzną swoją strukturą, wzorowaną zupełnie na dawnym wojsku niemieckim.
Kawalerię tej armii składały początkowo trzy pułki ułanów.
1 Pułk Ułanów, utworzony w Poznaniu.
2 Pułk Ułanów, utworzony w Biedrusku.
3 Pułk Ułanów, utworzony w Gnieźnie.
Zaczątkiem 2 Pułku Ułanów był szwadron kawalerii przy dowództwie frontu zachodniego, nazwany od kwietnia 1919 r. Szwadronem 2 Pułku Ułanów Wielkopolskich, a zorganizowany w Posadowie, przy ofiarnym współudziale tamtejszego obywatelstwa. Zaczątkiem 3 Pułku Ułanów był oddział utworzony przez ppor. Grabowskiego, z byłych szeregowych 12 Pułku Dragonów Pruskich, który w swoim składzie posiadał dużą ilość Polaków(t. zw. Kaczmarek- regiment). Z chwilą powiększenia się jego składu, dowództwo objął płk. Raszewski.
Jak już wspomniałem kawaleria wielkopolska różniła się w zupełności od pozostałych pułków polskiej kawalerii, tak krojem swego munduru, jak również i odznakami stopni wojskowych, które były nie na naramiennikach, lecz na rękawach, w formie szewronów po-
niżej łokcia. O ile szeregowi pochodzili wyłącznie z Wielkopolski, o tyle skład korpusu oficerskiego był mieszany i składał się z oficerów byłej armii rosyjskiej i niemieckiej, z małą bardzo domieszką oficerów byłej armii austriackiej i legionistów z legionów tworzonych pod zaborem austriackim. Ze względu na szeregowych, wyszkolonych wyłącznie na regulaminach niemieckich, organizacja pułków przeprowadzona była na sposób niemiecki. Nadało to wybitne piętno w sposobie prowadzenia, przez te pułki, walki na froncie, w której przeważyły wpływy i doświadczenia z wojny światowej na zachodzie. Ze względu na swój sposób wyszkolenia i przyzwyczajenia, nabyte jeszcze w armii niemieckiej, pułki te przez długi czas nadawały się daleko więcej do walki pieszej niż konnej, będąc w tym względzie niejako następcami dawnej świetnej dragonii polskiej.
W lipcu 1919 r. w Poznaniu począł się organizować 4 Pułk Ułanów z ochotników pochodzących z Pomorza, będącego wówczas jeszcze pod okupacją niemiecką. Po odzyskaniu Grudziądza w 1920 r. pułk ten został tam rozkwaterowany, celem ukończenia swojej organizacji. Organizacja, ekwipunek, umundurowanie i wyszkolenie tego pułku identyczne były z poprzednimi trzema pułkami kawalerii Wielkopolskiej, zaś barwa otoków i wypustek niebieska. Trzeci Pułk Kawalerii początkowo używał tak jak i pierwszy proporczyków biało-czerwonych, które dopiero w lutym 1919 r. zmieniono na biało- żółte, z czerwonym paskiem pośrodku, charakteryzującym pułki pochodzenia wielkopolskiego do dnia dzisiejszego.
Z chwilą unifikacji armii polskiej w lutym 1920 r. pułki wielkopolskie musiały zmienić swoje odznaki i mundury na odznaki używane w całej armii, otrzymały one również i nowe numery:
1 Pułk Ułanów przemianowany został na 15 Pułk Ułanów Poznańskich,
2 Pułk Ułanów przemianowany został na 16 Pułk Ułanów Wielkopolskich,
3 Pułk Ułanów przemianowany został na 17 Pułk Ułanów Wielkopolskich,
4 Pułk Ułanów przemianowany został na 18 Pułk Ułanów Pomorskich.
Przed unifikacją pułki wielkopolskie dla celów instrukcyjnych i organizacyjnych tworzyły I. brygadę wielkopolską kawalerii, dowodzoną przez gen. Pajewskiego, byłego oficera 1 Pułk Ułanów Krechowieckich, jednakże wychodząc niejednocześnie na front rosyjski, oraz dla celów unifikacyjnych, poprzydzielane zostały do rozmaitych innych brygad kawalerii, nie tworząc w boju osobnej jednostki taktycznej. Pierwszym wyruszył w pole już w połowie 1919 r. -151 Pułk Ułanów, wraz z 1szą (14) Dywizją Piechoty Wielkopolskiej, stanowiąc przy niej rodzaj wzmocnionej kawalerii dywizyjnej.
Powrót do Polski pułków armii gen. Hallera.
Kawaleria dywizji gen. Żeligowskiego.
W czasie przewrotu bolszewickiego w Rosji, nie wszyscy Polacy zdołali przejść do formacji narodowych. Pewna ich część z najrozmaitszych powodów pozostawała jeszcze w formacjach rosyjskich „białogwardyjskich". Jednym z takich oddziałów był szwadron polski uformowany w Rumunii, w Ungeni, przez kpt. Szmidta przy II. Armii gen. Aleksiejewa. Szwadron ten nie mogąc się połączyć z gen. Hallerem w czasie jego przemarszu pod Kaniów, pomaszerował na Kubań. Równocześnie prawie, pewna ilość oficerów kawalerii I. i II . korpusów, korzystając z pozwolenia dowódcy rosyjskiej armii ochotniczej, gen. Aleksiejewa, rozpoczęło formowanie polskiego oddziału w Ekaterynodarze, na Kubaniu. W sierpniu 1918 r. został zatwierdzony tymczasowy etat tego oddziału, w skład którego wchodził również dywizjon ułanów, dowodzony przez majora Plisowskiego. W dywizjonie tym, który wchłonął w siebie oddział rtm. Szmidta, jeden szwadron składał się prawie z samych oficerów. Szkolenie i praca organizacyjna prowadzone były w myśl przepisów obowiązujących w ówczesnej sile zbrojnej, tworzonej w Warszawie (Wehrmachcie). Oddział uzupełniał się szybko oficerami i szeregowymi przybywającymi z Ukrainy, a broń i wyekwipowanie otrzymywano z rosyjskiej armii ochotniczej. Odznaki wojskowe ustalone zostały na wzór obowiązujących w I Korpusie Polskim. Dywizjon brał udział w walkach na Kubaniu z bolszewikami. W październiku z ramienia gen. Hallera objął dowództwo nad oddziałami polskimi na Kubaniu gen. Żeligowski, który zawarł umowę z dowództwem rosyjskiej armii ochotniczej, mocą której oddziały polskie stanowiły składową część armii polskiej, podległą chwilowo operacyjnie dowództwu armii ochotniczej na Kubaniu. Oddziały polskie pozostawały na Kubaniu do końca 1918 r, poczym zostały odtransportowane statkami do Odesy, gdzie dywizjon ułanów przybył w styczniu 1919 r.
W Odesie przy pomocy Francuzów przeprowadzona została reorganizacja oddziałów, które utworzyły t. zw. IV. Dywizję Strzelców Polskich. W owym czasie dzięki silnemu napływowi ochotników i zakupowi koni, poczęto formować 6 Pułk Ułanów, gdyż dywizjon ułanów majora Plisowskiego przemianowany tymczasem na 1 Pułk Ułanów, miał etat już w zupełności zapełniony. Pułkiem tym dowodził major Kownacki. Obydwa pułki tworzyły w zasadzie „Wschodnią brygadę ułanów", pod dowództwem płka Tupalskiego.
Po opuszczeniu Odesy i przejściu do Rumunii, stan kawalerii dywizji gen. Żeligowskiego powiększył się jeszcze o „oddzielny szwadron szwoleżerów", który pełnił służbę kawalerii dywizyjnej. W ten sposób kawaleria IV dywizji strzelców składała się w kwietniu 1919 roku z trzech oddziałów tworzących brygadę kawalerii i szwadronu szwoleżerów jako kawalerii dywizyjnej. W lipcu 1919 roku oddziały te wkroczywszy nareszcie do Polski, wzięły natychmiast udział w walkach z Rusinami, przy czym brygada kawalerii wydzieloną została ze składu wojsk podległych gen. Żeligowskiemu i pułki jej wcielone do innych związków kawaleryjskich, otrzymując równocześnie odpowiednią krajową numerację.
1 Pułk Ułanów majora Plisowskiego otrzymał numer 14 i nazwę ,,Jazłowieckich", od świetnej szarży wykonanej natychmiast po wkroczeniu w granice Polski, wchodząc w skład III brygady jazdy.
6 Pułk Ułanów, dowodzony przez majora Kownackiego, połączony
został z Pułkiem Ułanów „Ziemi Lwowskiej" pod nazwą „6 Pułk Ułanów Kaniowskich".
Dziwne były koleje ,,oddzielnego szwadronu szwoleżerów", który po przybyciu do kraju przemianowany został na 3 szwadron 2 Pułku Dragonów, potem na III Dyon 2 Pułku Strzelców Konnych. Z końcem 1920 r. przeszedł on do wojsk Litwy Środkowej, gdzie go przekształcono na „dywizjon huzarów", ażeby w końcu zostać wcielonym w r. 1921 do 23. Pułku Ułanów Grodzieńskich.
Kawaleria 5 dywizji strzelców polskich na Syberii.
Polacy łącząc się wszędzie w zespoły wojskowe, stworzyli również i na Syberii, a raczej na wschodzie europejskiej Rosji swoje oddziały, walczące tam wspólnie z oddziałami czeskimi i rosyjskimi przeciw bolszewikom. Z końcem września 1918 r. z ram tych oddziałów wydzielony został w Bugurusłanie 1 Szwadron 1 Pułku Ułanów. Organizacja jego oparta była na wzorach legionów polsko-austriackich, gdyż w skład tych oddziałów wchodziła duża ilość byłych legionistów, natomiast szkolenie, ze względu na szeregowych odbywało się według wzorów rosyjskich.
W grudniu tegoż roku, już na Syberii w Nowo-Mikołajewsku poczęto, dzięki poparciu misji francuskiej, formować pułk ułanów, którego dowódcą mianowany został ppłk. Piekarski. Znaczny odsetek wśród szeregowych tego pułku stanowili jeńcy austriaccy. Odznaki pułku początkowo były na wzór I korpusu, następnie jak w innych oddziałach armii gen. Hallera, do której zaliczono wszystkie oddziały polskie, będące na Syberii. Umundurowanie początkowo w zupełności rosyjskie, zaczęto też z czasem zmieniać na hallerowskie.
W czasie katastrofy oddziałów polskich pod stacją Klukwiennaja, w styczniu 1920 r. przez pierścień otaczających bolszewików przerwała się część oddziałów polskich, a wśród nich był również jeden szwadron pułku ułanów, prowadzony przez zastępcę dowódcy pułku, majora Jezierskiego. Po dwóch miesiącach ciężkich przejść, oddziały te dobiły do Charbina, gdzie major Jezierski począł organizować na nowo kawalerię.
Z ukończeniem ewakuacji wojsk syberyjskich oddział ten przybywszy do Polski, został w Grudziądzu zorganizowany w dywizjon strzelców konnych, przy Brygadzie Syberyjskiej, który następnie wcielony został do 7 Pułku Strzelców Konnych.
Oddziały kawalerii armii gen. Hallera we Francji i we Włoszech.
W roku 1918 dowództwo nad armią polską we Francji objął gen. Haller. Tworzenie tej armii zapoczątkowane było z jeńców niemieckich już w r. 1917 przez francuskiego gen. Archinard. Z tego też czasu datuje się w grudniu 1917 r. powstanie pierwszego oddziału polskiej kawalerii, to jest 5 Szwadronu 1Pułku Szwoleżerów, organizowanego w Alencon przez oficera spahisów, kpt. Dryl'a. (Według organizacji francuskiej piąty szwadron był szwadronem zapasowym). Szwadron ten stanowił zaczątek późniejszego 1 Pułk szwoleżerów oraz szwadronu „instrukcyjnego". Wcielony w lipcu 1918 r. do dywizji instrukcyjnej, stanowił on centrum wyszkolenia polskiej kawalerii we Francji oraz szwadron zapasowy, czyli tak zwany ,,depot", dla tworzących się oddziałów kawalerii. Dowódcą jego był rtm. Skuratowicz. Po powrocie do kraju, w połączeniu ze szwadronem 9 Pułk Ułanów utworzył on II. dyon 1 Pułku Dragonów, przechodząc ostatecznie w toku ciągłych zmian organizacyjnych do 2 Pułku Strzelców Konnych.
Szwadron Włoski.
Równocześnie z tworzeniem się armii polskiej we Francji, rozpoczęło się formowanie jednostek polskich po obozach jeńców we Włoszech. Tym sposobem powstał pod Neapolem oddział kawalerii, który w grudniu 1918 r. przewieziony został do Francji i połączony z 1. Szwadronem Kawalerii wojsk polskich we Francji, utworzył 1 dyon 1Pułku Szwoleżerów armii gen. Hallera.
Dyon we Flamandrji.
Oprócz szwadronu organizowanego pod Neapolem, w obozie polskim La Mandria w Flamandrji pod Turynem, powstał dyon dwu szwadronowy pod dowództwem porucznika Rudnickiego. Organizacja jego datuje się z drugiej połowy grudnia 1918 r. W marcu 1919 r.dyon ten po reorganizacji w Mirrecourt został uzupełniony końmi z 10 Pułku Dragonów francuskich i wcielony do II./I. Pułku szwoleżerów dowódcą jego mianowano majora francuskiego de Aubigne.
1 Pułk Szwoleżerów.
Pułk ten powstał przez połączenie 1 dyonu, składającego się z szwadronu uformowanego w Alencon rozwiniętego do siły dyonu przy pomocy 11Pułku Dragonów francuskich w Vauvilles, z II - gim dyonem przybyłym z Włoch. Data założenia pułku marzec 1919 r. Dowódcą mianowany został pułkownik służby francuskiej Gąsowski.
Początkowo, aż do powrotu do Polski, wszystkie rozkazy oraz korespondencja prowadzone były w języku francuskim. Konie otrzymał pułk z kawalerii francuskiej, jak również cały ekwipunek i uzbrojenie były jednolicie francuskie. Z pułku tylko 1 szwadron brał udział w walkach z Niemcami na froncie szampańskim w r. 1918.
Po powrocie do Polski, złączony z III Pułkiem Szwoleżerów utworzył 1 i 2 dyony 4go Pułku Dragonów (dziś 6 Pułk Strzelców Konnych) kresowych.
III Pułk Szwoleżerów.
Powstał przez wydzielenie z 1 Pułk Szwoleżerów drugiego dyonu (włoskiego). Dowódca płk de Goreć. Po powrocie do Polski, złączony ponownie z 1 Pułkiem Szwoleżerów utworzył 3 i 4 dyon 4 Pułku Dragonów Kresowych, pod dowództwem płk Gąsowskiego.
1 dyon IV Pułku Szwoleżerów.
Początek formowania datuje się w maju 1919 r. w miejscowości Lure. Do formowania tego dyonu odkomenderowano 14 oficerów z armii francuskiej oraz 8 podoficerów. Oficerów Polaków było tylko czterech. Konie i rynsztunek otrzymano z 10 Pułku Dragonów francuskich. Materiał ludzki rekrutował się z obozów jeńców wojennych we Francji, oraz armii amerykańskiej. Dowódcą dyonu był major francuski de Baupuis. Dywizjon składał się z dwóch szwadronów i plutonu c. k. m. Po przybyciu do kraju dyon przemianowany został na 1 dyon 1 Pułku Dragonów, późniejszy III, wreszcie II 1Pułku Strzelców Konnych. Pierwszym polskim dowódcą tego dyonu był rtm. Orzegalski.
Poza tym do armii gen. Hallera zaliczały się wszystkie wymienione poprzednio polskie oddziały kawalerii, będące po za granicami kraju. Zasadniczo jednak, po za teoretycznym przydziałem, oddziały te miały z armią gen. Hallera bardzo mało wspólnego, będąc przez nią jedynie materialnie wspomagane za pośrednictwem Francuzów.
Już na wiosnę 1919 r. poczęły powracać z Francji do Polski oddziały armii gen. Hallera, a z nimi również i sformowane we Francji pułki polskiej kawalerii. Pułki te utworzone w przeważającej części z byłych jeńców austriackich i niemieckich, oraz wojskowych rosyjskich i legionistów II brygady, którzy zdołali się przedostać z Rosji do Francji, nosiły początkowo nazwę „szwoleżerów". Ze względu na istniejące już dwa pułki szwoleżerów utworzone w kraju, nazwę tę zamieniono na „dragonów", następnie zaś wskrzeszając sławną tradycję pułków strzelców konnych z czasów Księstwa Warszawskiego i Królestwa Kongresowego, zamieniono w październiku 1919 r, ich nazwę na „strzelców konnych". Pułki te składające się podówczas z trzech lub czterech dywizjonów każdy, stanowiły wyłącznie kawalerię dywizyjną.
Początkowa organizacja pułków szwoleżerskich przeprowadzona była w zupełności na wzór francuski, zarówno jak francuskim był ich ekwipunek, uzbrojenie i umundurowanie, oprócz polskich odznak na naramiennikach i rogatywkach. Po powrocie do kraju organizację
tę poczęto dostosowywać do organizacji polskiej, rozdzielając szwadrony dywizjonami do poszczególnych dywizji piechoty jako kawalerię dywizyjną. Szwadrony te różniące się kolorem swego umundurowania od pozostałych szwadronów kawalerii polskiej, czyli t. zw. „kawaleria błękitna", różniły się również tym, że nie miały lanc i zamiast czapek okrągłych, nosiły rogatywki bez otoków. Początkowo pułki dragonów otrzymać miały zamiast frenczów lub ułanek, mundury krojem dragońskim, bez proporczyków na kołnierzach, lecz z łapkami koloru ciemno zielonego. Reforma ta jednak, ze względu na ogólną unifikację mundurów w wojsku, nie utrzymała się i została zniesiona, a pułki strzelców konnych umundurowano jednolicie, jak resztę kawalerii, z przewagą koloru zielonego na proporczykach i otokach czapek.
Pułki armii gen. Hallera przybyły do Polski, częściowo jeszcze pod dowództwem oficerów francuskich. Ponieważ składały się one po większej części ze starych roczników poborowych, a więc takowe zostały rozpuszczone, a kadry ich uzupełnione ochotnikami i rekrutami z poboru. Z punktu widzenia wojskowego nie było to korzystne, gdyż pozbywano się dobrowolnie starego, dobrze wyszkolonego żołnierza, jednakże uniknięto przez to szerzenia się niezadowolenia i niesubordynacji, wprowadzanych jednocześnie przez te elementy, zdemoralizowane przeważnie długim pobytem w obozach jeńców.
Armia gen. Hallera, przechodząc przez trzy okresy reorganizacyjne, została ostatecznie zupełnie przekształcona na wzór krajowy, zatrzymując jedynie do końca odrębne umundurowanie, na wzór francuskiego. W tym to okresie czasu I i III pułki szwoleżerów połączone zostały w jeden 4 Pułk Dragonów Kresowych, o składzie czterech dywizjonów, z kadrą w Brzeżanach, które to dywizjony, jak wyżej wspominałem, poprzydzielane zostały, jako samodzielne jednostki taktyczne i gospodarcze do poszczególnych dywizji piechoty, na kawalerię dywizyjną. Tak,więc następujące oddziały zorganizowane we Francji i we Włoszech, po powrocie do kraju przemianowane zostały:
1-szy i 3-ci Pułk Szwoleżerów na 4-ty Pułk Dragonów Kresowych,
późniejszy 4 Pułk Strzelców Konnych, a dzisiejszy 6 i 10 4 Pułk Strzelców Konnych.
1 Dyon 4 Pułk Szwoleżerów na 1 dyon 1-go Pułku Dragonów, dzisiejszy 1 Pułk Strzelców Konnych . Szwadron instrukcyjny na II Dyon 1Pułku Dragonów, późniejszy II Dyon dzisiejszego 2-go Pułku Strzelców Konnych.
Strzelcy graniczni.
Po wypędzeniu okupantów w r. 1918 powstała konieczność ochrony granic zachodnich przed zagrażającymi im bandami niemieckiego „selbstschutzu" i ,,grenzschutzu" oraz dla powstrzymania przemytu, które tam w nadzwyczajny sposób się rozprzestrzeniło, zagrażając wprost ogłodzeniem okolicy nadgranicznej. Dlatego też, podczas gdy na granicy wschodniej rozgorzała walka z Rusinami i Moskalami, obsadzono granicę zachodnią organizacją, utworzoną na wzór oddziałów wojskowych, a zorganizowaną według dawnych zasad rosyjskiej straży pogranicznej. Oddziały te początkowo nosiły nazwę „straży granicznej" następnie zaś na początku 1920 roku przemianowane zostały na „strzelców granicznych". Podlegały one ministerstwu aprowizacji, zaś najwyższą ich władzą był inspektorat straży granicznej, później strzelców granicznych, na czele którego stał początkowo płk. Małyszko, później zaś płk. Zaniewski.
Oddziały straży granicznej składały się z samodzielnych dywizjonów i z pułków. W roku 1918 utworzone zostały dwa pułki straży granicznej i dwa samodzielne dyony. W roku 1919 przybył trzeci pułk i jeszcze dwa samodzielne dyony, zaś w roku 1920 liczba strzelców granicznych wynosiła dziesięć pułków, oraz utworzony w lipcu jedenasty „konny" pułk. Równocześnie przestały egzystować samodzielne dywizjony, powcielane do poszczególnych pułków. Pułk straży granicznej (strzelców granicznych) miał dwa do trzech dywizjonów. Dywizjony były piesze lub konne, przez co cała formacja posiadała charakter połowiczny, nie będąc ani piechotą, ani kawalerią, a raczej dziedzicząc po niej dużo złych stron, a mało dodatnich. Dywizjony o składzie konnym posiadały cztery szwadrony, do których w r. 1920 dołączono jeszcze piąty szwadron ciężkich karabinów maszynowych. Stan szwadronów wynosił 160 -180 ludzi, na co jednak było tylko 50 koni wierzchowych.
Poza tym pułk posiadał dywizjon, lub też szwadron szkolny, równoznaczny ze szwadronem zapasowym w liniowych pułkach kawalerii.
Zasadniczych cech kawaleryjskich nabrały oddziały straży granicznej dopiero przez przemianowanie ich na strzelców granicznych i z umundurowaniem na wzór kawaleryjski to jest czapki okrągłe z ciemno zielonym otokiem i czarno-zielone proporczyki.
Służba tych oddziałów była bardzo ciężka i prowadzona w warunkach demoralizujących młodego żołnierza. Tak z tego powodu, jak też dla niewystarczającego uzbrojenia i wyekwipowania polowego, wartość bojowa tych oddziałów była stosunkowo nieduża i jak rzeczywistość wykazała zawiodły one prawie wszędzie w czasie walk z najazdem moskiewskim.
Jedynym oddziałem strzelców granicznych, równowartościowym z pułkami kawalerii liniowej, był faktycznie tyko „11 Pułk Konnych Strzelców Granicznych", dowodzony przez płk Kunickiego, a utworzony w Starej Wsi. w lipcu 1920 r. z dwóch szkół podoficerskich strzelców granicznych, stacjonowanych w Starej Wsi i w Ciechanowie. Pułk ten zorganizowany został na wzór pułków kawalerii liniowej; swoje zadanie bojowe spełnił w zupełności, wchodząc w skład II i III brygady jazdy. Dlatego też po ukończeniu działań wojennych, z chwilą stabilizacji etatowych oddziałów Wojska Polskiego nie został on rozwiązany, wraz z innymi pułkami strzelców granicznych w końcu 1920 r. i podzielony na poszczególne jednostki kawalerii lub piechoty, lecz przemianowany na 21 Pułk Ułanów, który na pamiątkę swojego utworzenia w Starej Wsi, przyjął nazwę ,,Nadwiślańskich".
Dnia 24 sierpnia 1920 r. 115 Pułk Ułanów Wielkopolskich, jako straż przednia 8 Brygady Kawalerii zbliżał się swoim gros do miasteczka Strzegowa, nagle usłyszano gwałtowną strzelaninę w miasteczku. To szwadron straży przedniej pułku natknął się na opór bolszewików. W chwilę później zabłąkany pocisk ugodził jednego z ułanów w kolumnie pułku, a jęki rannego przyspieszyły odruch kolejnych szwadronów, szybkiego wtargnięcia do miasteczka, w celu wsparcia własnej straży przedniej i schronienia między zabudowaniami. Odgłosy strzałów wykazywały wyraźnie, że walka toczy się w głębi miasteczka lub nawet na przeciwległym wylocie. Szwadrony jeszcze nie osiągnęły pierwszych zabudowań, gdy już nadszedł meldunek 3. szwadronu, że uchwycono wylot miasteczka, lecz dalsze posuwanie się jest niemożliwe, z powodu okopania się bolszewików na wzniesieniach tuż za rzeczką Działdówką.
Następne chwile pozostawiły w nas wzruszające i podniosłe wrażenia, bo otóż cała ludność, mimo gwałtownej strzelaniny i bzykania pocisków, wyległa na ulice i objawiała spontanicznie swój patriotyzm i przywiązanie do wojska. Czynił to każdy na swój sposób, mężczyźni ofiarowywali się na przewodników, dziewczęta obsypywały nas kwiatami, niewiadomo skąd tak prędko nazbieranymi, stare babcie klękały i błogosławiły nas znakiem krzyża a poza tym, co która mogła, wciskały ułanom rozmaite pożywienia do garści.
W międzyczasie dowódca pułku, płk. Stablewski już zorientował się w sytuacji a adiutant, por. Dembiński wypenetrował przy pomocy mieszkańców brody przez rzeczkę na wschodniej peryferii miasteczka. Natychmiast też posypały się rozkazy. 2. szwadron skierowany został do wsparcia czołowego natarcia 3. szwadronu, który w międzyczasie zdołał ugasić pożar podpalonego mostu szosowego. 1- i 4. szwadron natomiast miały wykonać manewr oskrzydlający, przeprawiając się wyznaczonymi brodami. Krętymi uliczkami prędko dotarliśmy do przeznaczonego pierwszemu szwadronowi brodu, który okazał się przeszkodą, w zwykłych warunkach dla niejednego sportsmena bardzo kłopotliwą. Jedynym udogodnieniem przeprawy było suche dojście i twarde dno rzeczki. Brzegi natomiast sterczały stromo, ponad metr nad lustrem wody, woda sięgała koniom do pół brzucha a szerokość rzeczki wynosiła około 4 metry. Na domiar złego wszystkiego suche dojście do rzeczki było tak wąskie, że przeprawa mogła się odbywać tylko gęsiego: przeprawa wymagała, więc od każdego jeźdźca śmiałego wskoku do wody i bardzo energicznego wygramolenia się na wysoki, przeciwległy brzeg. Wykonanie tych przepraw przez dwa szwadrony, o bardzo mieszanym materiale końskim, jest jednym z moich licznych doświadczeń, że do przebycia nawet poważnej przeszkody terenowej wystarczy silna wola jeźdźca.
Wszystkie konie przebyły przeszkodę płynnie, bez obcej pomocy. Nie obyło się oczywiście bez kąpieli kilku ułanów, których koniom dość wartka i głęboka woda poprostu podcięła nogi, ale i te komiczne katastrofy, na chwilę nawet, nie zahamowały przeprawy.
Z początku przeprawa, dość ukryta, odbywała się bez przeszkód ze strony nieprzyjaciela, gdy jednak szeregi jeźdźców po tamtej stronie zmuszone były wysunąć się ze szczupłego zakrycia, dla zrobienia miejsca następnym, bolszewicy część swego ognia skierowali w tym kierunku. Świst pocisków tylko przyspieszył przeprawę i jedyny ranny był kapral pieszy, wskazujący poszczególnym jeźdźcom miejsce wjazdu do rzeczki.
Gdy już ostatni jeźdźcy przebywali przeszkodę, dowódcy szwadronów, rtm. Mikulicz-Radecki i por. Baranowski byli już całkowicie zorientowani w położeniu. Zarysowanie się naszego manewru i energiczne natarcie czołowe drugiego i trzeciego szwadronu skłoniły bolszewików do stopniowego wycofywania się z zajętej, okrakiem szosy, pozycji.
Stworzyła się nie zwykła okazja do szarżowania. Szwadrony też niezwłocznie ruszyły. 1 szwadron przez szosę, w bok wycofujących się, a 4 szwadron poleciał w kierunku rozbieżnym w stosunku do szarży 1 szwadronu, obierając sobie, jako przedmiot natarcia, flankujące akcję pułku, gniazdo c. k. m. drugiego rzutu bolszewików, na prawo w skos od szosy do Mdzewa- 1 szwadron szczęśliwie przeskoczył flankowy ogień c. k. m. i wpadł za najbliższą fałdą terenową na koniowodnych przeciwnika w chwili dosiadania koni. Całe to towarzystwo zostało przy pomocy nadbiegającego 3 szwadronu zlikwidowane.
Osobiście dowodziłem wówczas prawoskrzydłowym plutonem linii harcowników pierwszego szwadronu i widząc, że na miejscu już dużo roboty nie będzie, pokusiłem się o dalszy pościg, równolegle do 4go szwadronu. Całe dalsze przedpole zasłane było bezładnym rojem kozaków, zdążających pojedynczo na ukos do szosy, gdzie tworzyło się coraz więcej narastające skupienie uchodzących. Część moich ułanów zaangażowała się jednak już w pierwszym miejscu starcia, wobec czego pluton mój od początku już był bardzo przerzedzonym. Wnet galopowaliśmy w ciżbie oszalałych ze strachu kozaków, robota naszych szabel i lanc prawie nie uszczuplała tej masy. Po krótkim czasie plutonik mój malał coraz więcej, konie ustawały, to znów niektórzy ułani odłączali się, eskortując tryumfalnie swoich jeńców. Gdy się mrowie naokoło trochę przerzedziło, wnet też spostrzegłem się, że dowodzę już tylko trzema ułanami mego rodzonego plutonu i jednym ochotnikiem, który się przyplątał z sąsiedniego 4 szwadronu.
Robota nasza stawała się teraz precyzyjną, ułani moi, tęgie chłopy, i kapitalny wiarus wąsaty z 4 szwadron, przybrany w fantastyczny słomkowy kapelusz, radzą się mnie prawie każdorazowo, z którym następnym się rozprawić, czyli którego teraz "bumbnąć", jak się wyrażali. Miga nam właśnie w niedużej odległości kozak na wspaniałym dońskim koniu: wszyscy jak na komendę ruszają za nim. Powstrzymałem jednak ich zapędy, zastrzegając sobie tak ponętny obiekt dla siebie i polecając moim ludziom ubezpieczenie mnie od tyłu i boku. Przycisnąłem mego poczciwego "Hansa" i już siedzę dońcowi na karku, krzyczę do niego "stój" "towaryszcz, zdawaj sia". Mój gagatek, co prawda przezornie podnosi zaraz rączki do góry, naciskam "Hansa" więcej, chcąc pochwycić wodze wspaniałego rumaka kozackiego, ale jakoś wyciąga się coraz więcej a "Hans" mój zaczyna już sapać. Teraz dopiero widzę, że kozak bardzo pilnie dziubie konika ostrogami a podniesieniem rąk mnie wyraźnie blefuje. Wobec tego dałem jeszcze jedno wezwanie do zatrzymania się a potem machnąłem z pasją przez łepetynę.
Wówczas stała się rzecz niezwykła: jak śmigła samolotu furczy całe pióro mojej szabli wysoko poprzez wroga, utrzaśnięte natrafieniem na lufę karabinu kozaka. Widzę jak dziś odruchowy i zdziwiony wzrok kozaka w ślad za brzęczącym piórem. Chwilę później dopiero zwinął się a koń jego po upadku jeźdźca natychmiast przystanął. Zdobycz moją oddałem jednemu z moich ułanów i jedziemy dalej. Rozsypani kozacy zwalniają teraz nieco tempa, dalsi nie widzą nas w swojej gromadzie a co który bliższy zobaczy, to już któraś z naszych lanc czy szabel sprząta go z konia. Wszyscy w dalszym ciągu dążą na ukos do szosy, gdzie teraz cofającej się kupie kryje odwrót taczanka, zaprzężona w trójkę doskonałych koni.
Taczanka ta dała się czwartemu szwadronowi boleśnie we znaki. Jeden z jego plutonów najpierw nadział się na skuteczną wiązkę jej ognia a potem zderzył się prawie łeb w łeb z otaczającym taczankę skupieniem kozaków. Szarżując, bowiem początkowo ze szwadronem na flankowe gniazdo c. k. m., bezwiednie wyprzedził gros wycofujących się kozaków apotem biorąc ich za kolegów z 1 szwadronu najechał wprost na nich.
Z tego plutonu ponieśli wówczas śmierć pchor. Słuczanowski, kpr. asp.ofic. Mirża-Lipko, plut. Masaiski i siedmiu ułanów. Niewiem, kiedy, w emocji walki, znalazłem się z moją garstką zupełnie blisko obok galopującej na szosie taczanki, strzelającej zajadle w tył, wzdłuż szosy. Popełniłem wówczas największy nonsens w moim życiu, resztkę szabli zawiesiwszy za temblak na kiści, począłem strzelać z pistoletu do taczanki. Wypukałem bezskutecznie jedyne dwa posiadane magazynki naboi, bom ciągle strzelał do celowniczego taczanki, podświadomie ubzdurawszy sobie, że to jego trzeba zgładzić, by zlikwidować niebezpieczeństwo dla kolegów z 4 szwadronu, a przecież napewno bym ją zafasował, strzelając do znacznie większego celu, jakim był zaprząg taczanki. Moi ułani w tym czasie sprzątali mi wszystkich zagradzających drogę wrogów.
Zaprzęgu taczanki dopaść nie mogliśmy, ponieważ za duża ilość kozaków jechała bezpośrednio przed taczanką, którzyby nas wówczas niechybnie zauważyli i roznieśli w kawałki. Trzeba sobie jeszcze uprzytomnić, że pułk działał na bardzo szerokim froncie, by objąć całość ogromnej przewagi liczebnej nieprzyjaciela. Gdy mój mauzer po ostatnim naboju zaciął się, uprzytomniłem sobie dopiero, że właściwie już dość tej gonitwy, by jeszcze zatrzymać jakąś szansę powrotu do swoich, których, za wyjątkiem moich czterech towarzyszy, już nie było ani śladu. Po więcej jak trzy kilometrowym harcowaniu koniska nasze pokryły się płatami piany i nie rokowały już ujścia pościgu, w razie zauważenia nas. Osobiście byłem właściwie rozbrojonym, na ręku wisiał kikut szabli a w garści miałem pusty pistolet.
Rozglądając się w terenie zauważyłem opodal, jeszcze nieco wprzód, nie duży kompleks lasu. Postanowiłem narazie tam się schronić i możliwie jeszcze zobaczyć, co się dzieje z tamtej strony. Pomysł okazał się nadzwyczajnym: z za lasu, w odległości około kilometra, wyłoniła się wieś Mdzewo a przed wsią rozwijała się świeża falanga jeźdźców nieprzyjaciela, posuwających się w ogólnym kierunku na nas. Krzyknąłem na moich "rozsypać się, karabiny w garść i strzelając z koni, ogień do ostatniego naboju".
Za chwilę moje bractwo strzelało jakby na wiwat, ile wlazło a skutek był ten, że szeregi kozaków zaraz się poczęły mieszać a następnie skwapliwie wszystko wsiąkało z powrotem do wsi.
Spodziewałem się niezwłocznego pojawienia się patroli nieprzyjaciela, ale jeszcze nie zdążyłem moich ludzi pościągać od odskoku w tył, gdy zaszumiało nad naszymi głowami a następnie cała salwa naszych granatów wybuchła we wsi i skłębionej masie wrogów.
Dalszego utrzymania styczności z nieprzyjacielem nie mogłem już ryzykować i wycofałem się wobec tego pod osłoną lasu.
Po wydostaniu się w otwarty teren zobaczyliśmy daleko na szosie kolumnę 2 Pułku Ułanów Grochowskich, kłusującą w stronę Mdzewa. Ponieważ nie ścigano nas, ulżyliśmy nareszcie naszym zmachanym koniom, prowadząc je w ręku w kierunku Strzegowa.
MAJOR MIECZYSŁAW ŻNIŃSKI
Autorem zamieszczonych w „Ułanie Wołyńskim” interesujących wspomnień wojennych jest Mieczysław Żniński (ur. 1895) w latach 1918 -1920 ppor. /por.służby stałej kawalerii. W czasie, którego dotyczą wspomnienia pełnił on służbę dowódcy plutonu w 115 Pułku Ułanów Wielkopolskich. Pułk sformowano w połowie lipca 1920 roku nie omal w całości ze szwadronów zapasowych poznańskich pułków kawalerii. 1 szwadron z 15 Pułku Ułanów Poznańskich, 2 szwadron powstał z zaciągu ochotniczego, 3 szwadron z 16 Pułku Ułanów Wielkopolskich, 4 szwadron z 2 Pułku Strzelców Konnych. Szwadron karabinów maszynowych powstał w końcowej fazie działań frontowych. Natomiast pluton łączności sformowano na bazie Kompanii Telegraficznej Nr VII.W ostatnich dniach lipca 1920 roku 115 Pułk Ułanów koleją przetransportowano na linię frontu z walkami przeciwko Korpusowi Konnemu Gaj Chana. Pułk bronił przepraw na Narwi pod Nowogrodem i Łomżą. Następnie walczył w okolicach Makowa i Suchocina.
Z dniem 8 sierpnia Pułk podporządkowano 8 Brygadzie Kawalerii. W jej składzie uczestniczył w wypadzie na Ciechanów oraz w opanowaniu Mławy. Kolejnym rozkazem Pułk wszedł w skład 1 Korpusu Jazdy płk Juliusza Rómmla. 19 września sforsował Bug i brał w pościgu za Konną Armią Budionnego. W krwawych bojach z Armią Konną Budionnego Pułk zajął Morozowicze, a w dniu 17 września zdobył Klewań. Szlak bojowy 115 Pułku Ułanów kończył w październiku 1920 r. udziałem w słynnym zagonie na Korosteń i walką pod Bronikami.Skrwawiony w wojnie 1920 roku 115 Pułk Ułanów Wielkopolskich kończąc kampanię liczył zaledwie 250 szabel.
Por. Mieczysław Żniński za wybitne męstwo okazane w czasie walk w 1920 roku odznaczony został Krzyżem Virtuti Militari. W dniu 27 grudnia 1920 roku 115 Pułk Ułanów w ramach pokojowej reorganizacji armii i nazewnictwa jednostek otrzymał numer kolejny 25. Na początku 1922 roku otrzymał ostateczną nazwę 25 Pułk Ułanów Wielkopolskich.W okresie pokojowym por. Mieczysław Żniński służył początkowo w 25 Pułku Ułanów Poznańskich stacjonującym Kaliszu, w okolicach Nowgródka potem w Prużanie. Pułk ten wywodził się z 15 Pułku Ułanów Wielkopolskich i warto w tym miejscu podkreślić, że por. Żniński należał do elitarnej grupy 30 oficerów, którym w dniu 8 grudnia 1923 roku wręczono uroczyście pierwsze oficerskie odznaki 15 Pułku Ułanów. Uprawiał z zamiłowaniem sport jeździeckii odnosił w nim sukcesy, startowałmin.w Zawodach Konnych o Mistrzostwo Wojska Polskiego „ Militari”.
W chwili przekazywania Redakcji Przeglądu Kawaleryjskiego wspomnieniowego tekstu był rotmistrzem służby stałej kawalerii. W ciągu następnych lat nienagannej służby został awansowany do stopnia majora.
Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości odżyła idea ochotniczych oddziałów kawalerii – Krakusów. Było to nawiązanie to historii tej formacji jady znanej z roku 1814 i okresu Powstania Listopadowego 1831 roku. Na podstawie rozkazu ministra spraw wojskowych z dnia 13 listopada 1936 roku z dniem 15 stycznia 1937 roku wszedł w życie nowy podział terytorialny dla 57 istniejących wówczas rejonów Przysposobienia Wojskowego Kawalerii („Krakusów”). 2 grudnia 1936 minister spraw wojskowych wyznaczył komendantów rejonów Przysposobienia Wojskowego Konnego przy dywizjach piechoty.Oddziały „Krakusów” w mobilizacji alarmowej miały przekształcić się w 22 szwadrony kawalerii dywizyjnej. Szwadrony przydzielone do poszczególnych dywizji piechoty miały spełniać funkcje pododdziału rozpoznawczego.Szwadron Kawalerii Dywizyjnej składał się z 7 oficerów, 245 Krakusów oraz 272 koni. Etat przewidywał dowódcę, adiutanta, cztery plutony Krakusów oraz jeden pluton ciężkich karabinów maszynowych.W grudniu 1936roku przy 15 Pułku Ułanów Poznańskich zorganizowano również Rejon Przysposobienia Wojskowego Konnego („Krakusów"). W planach mobilizacyjnych miał on być jednostką rozwiniętą w szwadron Kawalerii Dywizyjnej nr 14 dla 14 Dywizji Piechoty. Komendantem rejonu został mjr Mieczysław Żniński. Mjr Mieczysław Józef Żniński, doświadczony frontowy oficer kawalerii z chlubną kartą bojową w wojnie polsko-bolszewickiej 1920 roku we wrześniu 1939 roku dowodził kawalerią dywizyjną 14 Dywizji Piechoty. Wraz ze swym szwadronem wyróżnił się przy zdobywaniu miejscowości Piątek.
We wrześniu 1939 roku Krakusi, gorzej uzbrojeni i wyposażeni, na słabszych koniach niż kawaleria regularna, walczyli ofiarnie na wszystkich frontach, pełniąc trudną służbę na rzecz dywizji piechoty.
POŻEGNANIE PUŁKOWNIKA ZBIGNIEWA MAKOWIECKIEGO
W dniu24 października 2017 roku odszedł na wieczną wartę w Londynie w wieku 100 lat śp. pułkownik Zbigniew Makowiecki. Urodzony 11 kwietnia 1917 roku w Petersburgu w środowisku polskiej arystokracji. Był absolwentem Gimnazjum Męskiego im Stefana Batorego w Warszawie, oraz Szkoły Podchorążych Kawalerii w Grudziądzu /1935 -1936/, odbywał studia w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie. Oficer 1 Pułku Szwoleżerów Józefa Piłsudskiego oraz 3 Pułku Strzelców Konnych. W kampanii września 1939 walczył do 5 października 1939 w ramach Grupy Operacyjnej Polesie gen. Kleeberga. W bitwie pod Kockiem dostał się do niewoli niemieckiej, więziony w oflagu Colditz, Prenzlau, i Gross-Bom. W 1944 roku wcielony do 10 Pułku Dragonów 10 Brygady Kawalerii w 1 Dywizji Pancernej gen. Stanisława Maczka.
Pozostał na emigracji w Londynie, gdzie aktywnie działał w środowisku emigrantów.Współpracował z Instytutem Polskim i Instytutem gen Władysława Sikorskiego. Wieloletni Prezes Zrzeszenia Kół Pułkowych Kawalerii i Artylerii Konnej. Ostatnio Kanclerz Kapituły Barw i Tradycji Kawalerii.
Celem życia śp. pułkownika Zbigniewa Makowieckiego było przekazywanie historii i tradycji Polskiej Kawalerii, która była jego miłością, oraz wierne przekazywanie tych tradycji rozwijającym się oddziałom Ochotniczej Kawalerii w Polsce. Weryfikował wnioski stowarzyszeń i kół pułkowych dotyczących dziedziczenia tradycji pułków przedwojennej kawalerii. Uczestniczył w uroczystościach świąt narodowych i państwowych oraz w wydarzeniach kawaleryjskich i Zjazdów Kawalerzystów II RP w Grudziądzu.
Odszedł Szlachetny Człowiek wielkiego serca i honoru, gorący Patriota, całkowicie oddany Polskiej Kawalerii, działający na rzecz jej Chwały, uwielbiany przez młodzież.
Cześć i Chwała naszemu Wielkiemu Przyjacielowi.
W dniu 3 listopada 2017 roku odbył się w Londynie pogrzeb śp. płka Zbigniewa Makowieckiego. Msza św. żałobna odprawiona została w Abbey church St.Benedict. Obok rodziny zmarłego, przyjaciół i znajomych na uroczystość przybyły delegacje z Polski.
Reprezentant Prezydenta RP Andrzeja Dudy, Ministerstwa Obrony Narodowej oraz Wojska Polskiego. Przybyli żołnierze z 10 Brygady Zmechanizowanej wraz z dowódcą Brygady, delegacje z 25 Brygady kawalerii Powietrznej oraz ze Szwadronu Kawalerii Wojska Polskiego. Stawiły się licznie delegacje oddziałów Kawalerii Ochotniczej z pocztami sztandarowymi i macierzystego 3. Pułku Strzelców Konnych z Toporzyska. Fundację na Rzecz Tradycji Jazdy Polskiej z Grudziądza reprezentował Andrzej Klimczuk.
W imieniu żołnierzy gen. Stanisława Maczka słowo pożegnania przekazał przyjaciel zmarłego mjr Zbigniew Mieczkowski.
W imieniu Szwadronu "Toporzysko" i całej kawalerii Ochotniczej pożegnał Zmarłego rtm. kaw. och. Dariusz Waligorski.
Wspomnienie o Ojcu przekazała córka Krystyna Makowiecka.
W katedrze Polowej Wojska Polskiego w Warszawie 25 listopada odbyła się druga uroczysta ceremonia pogrzebowa płk Zbigniewa Makowieckiego z pełnym ceremoniałem wojskowym. Na uroczystość przybył gen. dyw. Jarosław Mika, gen. bryg. Jarosław Gromadziński dowódca 15 Giżyckiej Brygady Zmechanizowanej, oraz gen. broni Waldemar Skrzypczak. Licznie przybyły oddziały Kawalerii Ochotniczej z całej Polski i Wojska Polskiego z pocztami sztandarowymi. Udział w pogrzebie wzięła młodzież, harcerze i mieszkańcy stolicy.
Przybyła delegacja Fundacji na Rzecz Tradycji Jazdy Polskiej z Grudziądza z prezes Karolą Skowrońską, członkowie Stowarzyszenia pamięci 19 Pułku Ułanów Wołyńskich z Opola oraz delegacja Stowarzyszenia Rodzina 19 Pułku Ułanów Wołyńskich z Warszawy oraz zaprzyjaźniona z rodziną Makowieckich pani Julita Prabucka córka absolwenta Szkoły Podchorążych Rezerwy Kawalerii, oficera 8 Pułku im. Księcia Józefa Poniatowskiego i 3 Pułku Ułanów Śląskich.
Asystę honorową przy urnie wystawili ułani Szwadronu Wojska Polskiego i strzelcy konni Szwadronu "Toporzysko". Mszę św. żałobną celebrował biskup polowy Wojska Polskiego gen. Józef Guzdek. Homilię wygłosił ks. ppłk Władysław Kozicki. Odczytane zostało okolicznościowe słowa skierowane przez Ministra Obrony Narodowej Antoniego
Macierewicza.
Zegnali Zmarłego Szef Urzędu d/s Kombatantów i Osób Represjonowanych Jan Józef Kasprzyk, Karola Skowrońska prezes Fundacji na rzecz Tradycji Jazdy Polskiej z Grudziądza, harcerka z drużyny "Pomarańczarnia" oraz córka Krystyna Makowiecka .Przybliżona obszernie została szlachetna sylwetka i działalność wielce zasłużonego oficera polskiego - Kawalerzysty pułkownika Zbigniewa Makowieckiego.
Kondukt pogrzebowy w asyście Szwadronu Kawalerii przemaszerował ulicami Warszawy na Cmentarz Wojskowy na Powązkach.
Urnę z prochami złożono do grobu rodzinnego.
Grudziądz 27 listopada 2017 roku. Zgodnie z wolą Zmarłego, aby urna z prochami złożona została w Grudziądzu, stolicy Polskiej Kawalerii, z którą tak mocno był związany w czasie studiów w SPRK, oraz po wojnie uczestnicząc od 1990 w Zjazdach Kawalerzystów II RP.
Mszę św. żałobną w grudziądzkiej Bazylice Kolegiackiej odprawił i homilię wygłosił ks. kanonik Dariusz Kunicki. W mszy uczestniczyła córka zmarłego Krystyna Makowiecka, wiceprezydent Grudziądza Marek Sikora, przedstawiciele Garnizonu Grudziądz z dowódcą płk Krzysztofem Tokarczykiem, płk Andrzej Makowski, przedstawiciele Rady Fundacji na Rzecz Tradycji Jazdy Polskiej z prezes Karolą Skowrońską i Rafałem Chylewskim, delegacja Szwadronu Kawalerii WP, delegacja 15 Giżyckiej Brygady Zmechanizowanej z pocztami sztandarowymi i Centrum Szkolenia Logistów a także Kompania Honorowa i żołnierze 8 Batalionu Walki Radioelektronicznej im gen. Zygmunta Podhorskiego, delegacja Straży Miejskiej kombatanci i mieszkańcy Grudziądza. W uroczystościach licznie uczestniczyli reprezentanci oddziałów Kawalerii Ochotniczej z całej Polski: 1 Pułk Szwoleżerów Józefa Piłsudskiego, 2 Pułk Strzelców Rokitniańskich ze Starogardu Gdańskiego, 8 Pułk Ułanów księcia Józefa Poniatowskiego,16 Pułk Ułanów Wielkopolskich z Bydgoszczy, 18 Pułk Ułanów Pomorskich z Gdańska, Szwadron "Toporzysko" w barwach 3 Pułku Strzelców Konnych, Klub Jazdy "Joker" z Działowa w barwach 8 PSK. Licznie przybyła młodzież ze szkół Asystę honorową przy urnie pełnił Szwadron Kawalerii Wojska Polskiego i Klub Kawaleryjski 18 Pułku Ułanów Pomorskich.
Wspomnienie o Ojcu oraz słowa pożegnania wypowiedziała córka Krystyna Makowiecka. Oficjalnie pożegnali śp. pułkownika Zbigniewa Makowieckiego wiceprezydent Grudziądza, płk Krzysztof Tokarczyk, porucznik Alojzy Jedamski towarzysz walk w 10 Pułku Dragonów na Zachodzie i prezes mgr Karola Skowrońska w imieniu Fundacji.
W kondukcie żałobnym na cmentarz prowadzony był koń, wierny towarzysz kawalerzysty.
Ceremonię na cmentarzu poprowadził kapelan ks. major Artur Majorek.
Sp. płk Zbigniew Makowiecki spoczął w kwaterze żołnierzy Września 1939 roku.
Opracowała Hanna Rola Różycka na podstawie materiałów Pani mgr Karoli Skowrońskiej zgodnie z prawem autorskim.
Fotografia zmarłego autorstwa Włodzimierza Majdewicza
Tegoroczne święto Zespołu Szkół dla nas reprezentantów Stowarzyszenia, reprezentującego patrona Zespołu Szkół przy ul. Bajkowej, było szczególnie miłe. Zbieżność daty tego święta ze Świętem Niepodległości Rzeczypospolitej wzmacniała świąteczny nastrój tej uroczystości. Program obchodów święta był, już tradycyjnie, bogaty, interesujący i perfekcyjnie przygotowany przez dyrekcję Zespołu Szkół i dziatwę szkolną. Świętowanie rozpoczęliśmy udziałem we Mszy świętą w kościele parafialnym celebrowanej przez nowego proboszcza księdza Bronisława Micka z licznym, wypełniającym szczelnie kościół przez uczniów szkoły podstawowej i gimnazjum oraz zaproszonych gości.
Po oficjalnych wystąpieniach oglądaliśmy, świetnie przygotowane występy młodzieży szkolnej, przygotowane pod kierunkiem pań Katarzyny Jarzyńskiej i Małgorzaty Fronczak, prowadzących koło teatralne Zespołu Szkół. Byliśmy podobnie jak w ubiegłych latach zachwyceni talentami młodziutkich wykonawców. Na szczególne podkreślenie zasługuje atrakcyjne plastycznie i o wysokiej wartości poznawczej udekorowanie korytarzy szkolnych pracami graficznymi uczniów. Należą się uczennicom i uczniom oraz wychowawcom wyrazy uznania. Nie będzie to zapewne tylko moja opinia, że Święto Zespołu Szkół, a zarazem Święto Niepodległości, miało uroczysty charakter i stało się okazją do refleksji nad naszą narodową historią. W końcowej fazie spotkania otrzymaliśmy nowy, 62 numer, Ułana Wołyńskiego, zredagowany, jak zazwyczaj, przez laureata Medalu Gloria Artis Włodka. Strona tytułowa stowarzyszeniowego periodyku informowała o setnej rocznicy sformowania szturmowego polskiego szwadronu majora Feliksa Jaworskiego 8 lipca 1917 r. – prekursora 19 Pułku Ułanów Wołyńskich. Tej ważnej dla nas rocznicy poświęcony został 62 numer Ułana Wołyńskiego. Na zakończenie, zgodnie tradycją gościnni gospodarze zaproszonych gości po uroczystościach uraczyli pysznymi pierogami.