Strona Stowarzyszenia Rodzina 19 Pułku Ułanów Wołyńskich

Ułan Wołyński 2016 rok Nr 57



Spis treści

ZNAKI PAMIĘCI HANNA IRENA ROLA RÓŻYCKA
PRZEGLĄD KAWALERYJSKI MIESIĘCZNIK DEPARTAMENTU KAWALERII WŁODZIMIERZ MAJDEWICZ
NOCNA PRZEPRAWA WPŁAW PRZEZ NIEMEN MJR. DYPL. EMIL GRUSZECKI
DZIEŃ PATRONA W ZESPOLE SZKÓŁ im. 19 PUŁKU UŁANÓW WOŁYŃSKICH W SKRZESZEWIE KATARZYNA DMOWSKA-NIEMIRKA, BARBARA MAZURCZAK, DANUTA STRUS
. PODWÓJNE ŚWIĘTO ZESPOŁU SZKÓŁ nr 70 im. 19 Pułku Ułanów w Radości STEFAN SARNA
. PIOSENKA UŁAŃSKA


ZNAKI PAMIĘCI


        Będąc latem 1980 roku na kuracji w sanatorium w Trencianskich Teplicach na Słowacji z nasłuchu Radia Wolna Europa miałam okazję słyszeć o wydarzeniach sierpniowych w Stoczni Gdańskiej. Cały świat mógł dowiedzieć się o historycznych wydarzeniach, czyli o przemianach rodzących się w Polsce. Tym bardziej, że w innych krajach naszego bloku panowała znacznie większa inwigilacja ze strony władzy i strach przed nią. Pielęgniarki sanatorium w wielkiej konspiracji prosiły nas, polskich kuracjuszy o słowa pieśni Maryjnej „Czarna Madonna”. Kościoły w miasteczku były pozamykane. Była natomiast czynna mała miejska biblioteka. W skromnych zbiorach moje ogromne zainteresowanie wzbudził tytuł niewielkiej książki „Moje Pamiętniki z pobytu na Syberii”, autorstwa Rufina Piotrowskiego wydanej w 1860 roku w Księgarni Żupańskiego w Poznaniu.


Rufin Piotrowski


        Ze wstępu wynika, że Piotrowski był powstańcem 1831 roku. Na pierwszych stronach pisze o pułkowniku Karolu Różyckim dowódcy Jazdy Wołyńskiej, którego poznał walcząc w Powstaniu. Podobnie jak inni Rufin Piotrowski został skazany na wygnanie i wyemigrował do Francji. Postanowił wrócić do kraju i oto, co pisze:
       „Doradził by udać się do pułkownika Karola Różyckiego, owego sławnego dowódcy Wołyńców, z którym zaznajomiłem się nieco dawniej. Ten miał mi ułatwić nie tylko środki dostania się do kraju, ale zarazem wskazać osoby, których bym zaufanie od razu mógł pozyskać …
       W czasie rozmowy spostrzegłem wpadał często w głębokie zamyślenie. Nareszcie łzy mu się w oczach pokazały, ciężko westchnąwszy rzekł do mnie »...przed twoim przybyciem smutna wiadomość, że Szymon Konarski został koło Wilna schwytany... jeśli go pojmano nie masz, po co jechać, bo czynność policji będzie obudzona, poszukiwania i prześladowania będą wielkie, nigdzie nie mógłbyś się ukryć...«”.
        „Miły to a kochany człowiek ten Karol Różycki, słuszny, barczysty, suchy a muskularny, znać, że obdarzony niepospolitą siłą fizyczną, na pozór zimny, posępny, ponury nawet – znamię wielkich namiętności a ześrodkowanych uczuć; skromny w ułożeniu i mniemaniu o sobie, ale śmiały i odważny w boju – wie o tym cała Polska. Zwykle małomówny i niedowierzający, których dobrze nie zna, ale otwarty i szczery z tymi, o których szczerości i otwartości jest przekonany... każde jego słowo idzie do duszy i wzbudza zaufanie, bo z serca płynie; w wynurzeniu się jest czuły aż do rzewności; w opowiadaniu przedmiotów go zajmujących łatwo się unosi i wówczas małe przenikliwe oczy nowym blaskiem życia jaśnieją, a ściągła, ciemna i mocno ospowata twarz szczególnego piękności nabiera wyrazu, słowem jest to prosty, a wielki duch i do wielkich czynów zdolny. Można się poddać pod jego rozkazy przez samą miłość do niego…”.
        Po przeczytaniu całości towarzyszyły mi emocje wielkiego wzruszenia. Odczułam potrzebę głębokiego poznania tej szlachetnej postaci historycznej, którą znałam z niepełnych przekazów rodzinnych. Stopniowo poznawałam więcej szczegółów. Po powrocie wkrótce do kraju rozpoczęłam gruntowne poszukiwania materiałów źródłowych w Bibliotece Narodowej w Warszawie, w Bibliotece Muzeum Historycznego Warszawy, Bibliotece Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza, w Bibliotece Jagiellońskiej w Krakowie.
        Bardzo pomocny okazał się Katalog Zbiorów Ludwika Gocla 2 pt. „Powstanie Listopadowe i Wielka Emigracja” t. 1 i 2 przekazany przez autora na rzecz Muzeum Historycznego. Moje poszukiwania poszerzyłam o zbiory Biblioteki Polskiej w Paryżu i Biblioteki Polskiej w Rapersville.
        Materiały moje publikowałam wielokrotnie. Studiowałam szereg źródeł historycznych w przedwojennych wydawnictwach historycznych np. „Polska Jej Dzieje i Kultura od 1796 - 1930 r.” pod redakcją prof. Brucknera, wyd. w Warszawie, Trzaska, Evert, Michalski. Wśród wielu słynnych dowódców Powstania poczesne miejsce zajmuje generał Karol Różycki.


Gen. Karol Różycki


        W Muzeum Literatury w Warszawie otrzymałam informację od pana dyrektora o cennej pamiątce po Karolu Różyckim kolorowej grafice przedstawiającej pojedynek Karola Różyckiego dowódcy Wołyńców z dowódcą pułku dragonów moskiewskich w Bitwie pod Iłżą w 1831 roku. Był to dar rodziny Andrzeja Towiańskiego dla Muzeum. Wyraziłam ogromną wdzięczność panu prof. Januszowi Odrowąż Pieniążkowi za możliwość skopiowania tej grawiury.
        Dwukrotnie byłam w Paryżu śladami Karola Różyckiego w 1990 i w 1991 roku, docierając na Cmentarz Montmartre odszukałam wspólną mogiłę z Księdzem kapelanem Edwardem Duńskim.
        Wrażenie po dotarciu Allee Polonaise na rue Samson było niezwykłe. W Kwaterze Zasłużonych na zakręcie z rue Tunnel Division 24 Rząd 4 ujrzałam obelisk nagrobny z wykutym z jasnego piaskowca krzyżem z czytelnymi na płycie inskrypcjami, które niżej podaję. Wokół ogrodzenie z łańcucha. Są dwie inskrypcje:
        „Tu spoczywają zwłoki śp. księdza Edwarda Duńskiego / urodził się w 1810 roku / od 1830 żołnierz za Ojczyznę / Tułacz ufający do końca / Od 1842 gorliwy kapelan / od 1848 z urzędu kapłan / gorliwy Sługa Sprawy Bożej / Zmarł 3 kwietnia 1857 roku w Paryżu”.
        Po stronie prawej płyty drugi napis brzmi: „Śp. Pułkownik / urodził się w 1789 roku / Od 1809 Żołnierz w Wojsku Polskim / W 1831 Naczelnik Powstania / na Wołyniu – następnie / wytrawiony boleścią nad / niedolą Ojczyzny / od 1842 służbę swą / dla Ojczyzny przeciągał / w sprawie Bożej, / jako wierny do / chwili życia, / czyli Sługa Sprawy / Tey / Zmarł 12 września 1870 roku”. Cmentarz Montmartre w Paryżu to polska nekropolia, miejsce wiecznego spoczynku znakomitych Polaków, Bohaterów Narodowych, dowódców i żołnierzy Tułaczy, skazanych na wygnanie za udział w Powstaniach Narodowych 1831 i 1863 roku, przedstawicieli arystokracji polskiej i rodów szlacheckich. Słynni przedstawiciele Narodu będąc na emigracji tak zwanej Wielkiej Emigracji, podjęli walkę o wyzwolenie z pod jarzma niewoli Polski, uciskanej przez Rosję, Prusy i Austrię. Informacje udzielone mi w Bibliotece Polskiej pozwoliły na dotarcie do polskiej kwatery.
        Uświadomienie faktu, że w Polsce nie ma miejsca upamiętniającego tę historyczną postać, podjęłam decyzję o ufundowaniu ze środków własnych tablicy memoratywnej w Warszawie na Powązkach.
        Po złożeniu uzasadnienia, władze kościelne wyraziły zgodę na zamieszczenie tablicy na murach zewnętrznych kościoła pw. Św. Karola Boromeusza. Tablicę z czarnego granitu wykonał Zakład Kamieniarski mistrza pana Sypniewskiego z Powązek.
        Treść epitafium na tablicy zaczerpnęłam z książki Leonarda Rettela 2, historyka „Wspomnienie o Karolu Różyckim” przedruku nekrologu zamieszczonego w Roczniku Towarzystwa Historyczno-Literackiego w Paryżu za rok 1870-1872, wyd. 2 w Krakowie.
Cytat:
        „Mało kto tak wiązał uczucie Polaka i obowiązki wobec Ojczyzny / z uczuciami, prawami i obowiązkami chrześcijanina jak Karol Różycki”.
        Całość napisu: Śp. / Generał / Karol Różycki / ur. 1789 - zm. 1870 / Dowódca Jazdy Wołyńskiej / Powstania 1831 roku / Pochowany w Paryżu.


Powązki 10 listopada 1991 roku uroczyste odsłonięcie tablicy pamiątkowej gen. Karola Różyckiego na ścianie kościoła p.w. Karola Boromeusza.


        Odprawiono uroczystą Mszę św. w intencji generałów Karola i Edmunda Różyckich. Wygłoszona została z okolicznościowa homilia o zasługach bohaterskich dowódców Powstań Narodowych 1831 i 1863 r. Po Mszy św. ks. Kordowski poświęcił uroczyście tablicę. Przybyły licznie delegacje Muzeum Historycznego Warszawy, Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza i delegat Biblioteki Polskiej w Paryżu oraz członkowie rodziny.
        Delegacje złożyły wiązanki kwiatów i zapalono znicze. Do zebranych na uroczystości zaproszonych gości przemówiła Hanna Rola Różycka przybliżając postać bohatera Karola Różyckiego. Wyraziła wdzięczność za udostępnianie materiałów źródłowych, służących do dalszych opracowań.
        W czasie następnej bytności w Paryżu w 2001 roku stan nagrobka Karola Różyckiego nie wymagał renowacji, co potwierdziły wykonane fotografie. W 2003 roku stan uległ pogorszeniu destrukcja płyty z piaskowca powiększała się. Po porozumieniu się z Biblioteką Polską w Paryżu w 2006 roku zwróciłam się do Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa w Warszawie z prośbą o objęcie opieką konserwatorską zabytkowego nagrobka z uwagi na zasługi Osób pochowanych i wartość historyczną zabytkowego nagrobka, stanowiącego własność Narodu Polskiego. Przekazana została dokumentacja, obrazująca stan postępującego niszczenia. Pragnę podkreślić ogromne zainteresowanie Towarzystwa Opieki nad Polskimi Zabytkami i Grobami Historycznymi z siedzibą w Paryżu, które nie mając funduszy nie mogło przejąć tego zadania, udzielając nam wparcia merytorycznego.
        Na cmentarzu Montmartre spoczywa około 300 Polaków w 107 pojedynczych i zbiorowych mogiłach. Z wieloma z Nich współpracował Karol Różycki na emigracji.

Pojedynek Karola Różyckiego z Howanem, pułkownikiem rosyjskim pod Iłżą w 1831 roku Karta pocztowa wydana nakładem S. W. Niemojowski, Lwów. Światłodruk EUREKA Lwów.


        W 2008 roku otrzymałam pismo z Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa podpisane przez pana ministra Andrzeja Przewoźnika o zakończeniu renowacji w 2007 roku przez polskich konserwatorów, załączając fotografie. Złożone zostały wyrazy serdecznego podziękowania na ręce pana ministra Andrzeja Przewoźnika. Informację zamieściliśmy w Ułanie Wołyńskim Nr 36 z marca 2009 roku.



        1. Rufin Piotrowski 1806 -1872 działacz polityczny, uczestnik powstania listopadowego, emigrant, emisariusz, pamiętnikarz. W czasie powstania listopadowego walczył w bitwie pod Ostrołęką i w obronie Warszawy. W latach 1833-35 był członkiem Towarzystwa Demokratycznego Polskiego. Od 1843 roku, po wysłaniu go jako emisariusza do ojczyzny, organizował konspirację w Kamieńcu Podolskim. Został schwytany, skazany i osadzony w więzieniu w Kijowie, a następnie skazano go na katorgę pod Omskiem. W 1846 uciekł przez Solikamsk i Wielki Ustiug do Archangielska, skąd przedostał się do Petersburga, następnie do Rygi, gdzie opuścił Rosję docierając przez Królewiec do Francji. Od roku 1851 wykładał w polskiej szkole batiniolskiej w Paryżu. W czasie wojny krymskiej w 1853 r. z ramienia A. J. Czartoryskiego formował pułk kozaków sułtańskich w Turcji. W 1867 r. powrócił do kraju. Napisał Pamiętniki z pobytu na Syberyi (tomy 1-3 1860-61, Nakładem Księgarni Jana Konstantego Żupańskiego, 1860), które zostały przetłumaczone na wiele języków. Pochowany na Starym Cmentarzu w Tarnowie.

        2. Ludwik Gocel 1889 -1966 historyk, kolekcjoner, bibliofil. Gromadzenie zbiorów rozpoczął przed I wojną światową, na Mińszczyźnie, zebrał tam wiele rzadkich druków, głównie ariańskich z XVI-XVII w., które uległy zniszczeniu podczas działań wojennych w 1914. W 1924 w czasie dłuższego pobytu w Paryżu, rozpoczął kompletowanie druków z okresu powstania listopadowego i Wielkiej Emigracji do 1862. Zbierał również czasopisma, ulotki, dzieła z zakresu historii wojskowości, literaturę piękną – zwłaszcza pierwsze wydania romantyków oraz dokumenty, ryciny, nuty, kartografię, medaliony, obrazy, ekslibrysy i różnorodne bibeloty z tego okresu. Zbiór rycin dotyczący okresu powstania listopadowego do wybuchu II wojny obejmował ok. 750 sztuk. W czasie Powstania Warszawskiego utracił 60% całości zbioru, a kolekcja rycin zniszczona została w 80%. Ocalałą część zbiorów, w tym całą prasę emigracyjną wraz z ulotkami z 1831, zdołał wywieźć z Warszawy. Po wojnie, jako pracownik Biblioteki Uniwersyteckiej w Poznaniu odszukiwał na ziemiach odzyskanych porzucone zbiory, był pierwszym polskim specjalistą, który dotarł do księgozbioru zamkowego w Siedlisku – tzw. „zbiory karolackie” (6-7 tys. woluminów).


Włodzimierz Majdewicz


        PRZEGLĄD KAWALERYJSKI
MIESIĘCZNIK DEPARTAMENTU KAWALERII
Ministerstwa Spraw Wojskowych


        Miesięcznik „Przegląd Kawaleryjski” towarzyszył oficerom broni jezdnych II R P w latach 1924-1939. Był środowiskowym organem fachowym przeznaczonym głównie dla oficerów kawalerii i artylerii konnej. W wydaniu jubileuszowym miesięcznika a był nim Nr 7(105) opublikowany w lipcu 1934 roku pierwszy redaktor naczelny ppłk. dypl. Janusz Albrecht w obszernym artykule wspomnieniowym pod tytułem „ Na X-tą rocznicę powstania Przeglądu Kawaleryjskiego” napisał: „ Narodziny pierwszego organu wojskowo-prasowego naszej kawalerii przypadają na dzień 1. VII. 1924 roku”. Idea złożenie pisma pojawiła się w środowisku oficerów 2- Dywizji Kawalerii. Jej ówczesny dowódca gen. Gustaw Orlicz – Dreszer wspólnie z dowódcą 1 Brygady Kawalerii gen. Januszem Głuchowskim podjęli myśl stworzenia kawaleryjskiego organu wojskowego.



       Przedsięwzięcie objął patronatem Generalny Inspektor Kawalerii – gen. Tadeusz Rozwadowski. Mimo to zadanie nie było to proste. W tamtych latach w dziedzinie pisanego słowa wojskowego królowała niepodzielnie „Bellona”. Pierwszy jej numer ukazał się w lutym 1918 roku w nakładzie 1000 egzemplarzy.
        Pierwsze numery kolportowane były wśród oficerów wszystkich rodzajów broni podczas wszelkiego rodzaju szkoleń i przy innych okazjach. Miesięcznik wzbudził duże zainteresowanie. Zawierał wiele informacji dotyczących wojska, poruszał zagadnienia taktyki i uzbrojenia. Znalazły się tam również materiały z historii wojskowości oraz analizy toczących się w niedalekiej przeszłości kampanii trwającej jeszcze wówczas wojny.
        Od 1920 roku redakcja „Bellony” funkcjonowała w strukturach ramach nowo utworzonego Wojskowego Instytutu Naukowo – Wydawniczego Ministerstwa Spraw Wojskowych. Na łamach „Bellony” publikowano artykuły i polemiki na temat sztuki wojennej, fortyfikacji oraz techniki i geografii wojskowej. Nie zabrakło również stałego działu poświęconego historii wojskowości. Publikowano również opracowania i wyciągano wnioski z przebiegu działań o operacji wojennych z lat 1914-1920. W tej sytuacji idea stworzenia nowego miesięcznika przeznaczonego tylko dla kawalerzystów wydawała się ogółowi wojskowych niezrozumiała. We wspomnianym na wstępie jubileuszowym artykule znalazły się słowa:
        „Była to, jeśli nie rewolucja w państwie naszego piśmiennictwa, to w każdym bądź razie akt brawury kawaleryjskiej. Trzeba, bowiem przypomnieć sobie, że w tamtych czasach w dziedzinie pisanego słowa wojskowego królowała niepodzielnie „Bellona”, kierując opinią naszej myśli militarnej, i w przekonaniu ogółu zaspakajając wszelkie potrzeby umysłowe i fachowe świata wojskowego. I tu naraz zjawił się pomysł miesięcznika wyłącznie kawaleryjskiego!”.
        W chwili założenia „Przegląd Kawaleryjski ” nie otrzymywał prawie żadnych subwencji. Powstał z dobrowolnych składek oficerów kawalerii. Zasada bezinteresowności dotyczyła również pracowników redakcji. Przez kilka pierwszych lat nie wypłacano nawet honorariów autorom. Redakcja nie miała przydzielonego lokalu i tylko dzięki uprzejmości ówczesnego dowódcy 2 Dywizji Kawalerii gen. Orlicz – Dreszera znalazła pomieszczenie w lokalu jej dowództwa gdzie przez kilka lat funkcjonowała. Bardzo szczupły liczebnie personel redakcji pracował wyłącznie w godzinach pozasłużbowych, mając jak wszyscy oficerowie swoje normalne przydziały służbowe i wynikające z tego obowiązki. Jednak tylko w takich warunkach mogło istnieć i rozwijać się pomyślnie prze kilka pierwszych lat pozbawione pomocy z zewnątrz z mające stosunkowo znikomą ilość płatnych prenumeratorów pismo.
        Poprawa nastąpiła w roku 1926, gdy otrzymano pewną subwencję, a w końcu 1927 roku ustalone zostały place dla personelu. Mimo to „Przegląd Kawaleryjski” pozostawał nadal najtaniej wydawanym miesięcznikiem wojskowym. Przez pierwsze trzy lata swego istnienia „Przegląd Kawaleryjski ” ukazywał się, jako dwumiesięcznik. Objętość roczników wynosiła w tym czasie przeciętnie około 600 stron. Od początków 1927 redakcja zachęcona z jednej strony wynikiem ankiety rozesłanej do pułków kawalerii, dywizjonów artylerii konnej, a z drugiej strony coraz większym napływem materiałów, przemieniła pismo w miesięcznik, starając się przy tym nie zmniejszać objętości zeszytów. W ten sposób do 1927 roku objętość roczników wzrosła do przeszło 1000 stron i na tym poziomie utrzymywała się przez następne lata, utrzymując również poręczny format A5. „ Przegląd Kawaleryjski drukowano w Warszawie w Drukarni Ministerstwa Spraw Wojskowych, która od 1930 roku działała pod nazwą Główna Drukarnia Wojskowa.
        Początkowo większość artkułów zamieszczanych w pierwszych zeszytach „Przeglądu Kawaleryjskiego” miała głównie charakter informacyjny. Przyjęto zasadę niezależności w wypowiadaniu przez autorów swych zapatrywań i poglądów tak, aby pismu nadać charakter swobodnej trybuny, gdzie mogłyby ścierać się najbardziej różnorodne poglądy i myśli nurtujące korpus oficerów kawalerii jak i innych współdziałających z nią rodzajów służb. „Przegląd Kawaleryjski” będący w założeniu wyłącznie organem oficerów kawalerii i artylerii konnej stał się nie tylko wyrazicielem poglądów oficjalnych, lecz mógł otworzyć swe łamy dla omawiania i dyskusji na tematy fachowe dotyczące kawalerii pod warunkiem ścisłego zachowania zasad dyscypliny wojskowej i wyłącznie fachowego ujęcia tematu.
        W miesięczniku zamieszczano podany w odpowiedniej formie materiał służący uzupełnieniu fachowego wyksztalcenia młodego korpusu oficerów kawalerii. Największy nacisk starała się położyć redakcja na nowoczesną taktykę kawalerii oraz na historię tej broni, tak polskiej jak i obcej.


        Ustalone zostały stale działy tematyczne „Przeglądu Kawaleryjskiego”: Historia, Organizacja kawalerii, Wyszkolenie, Koń i sport konny, Uzbrojenie kawalerii, Zaopatrzenie w kawalerii, Broń pancerna, Różne, Z przeżyć bojowych, Kronika kawalerii państw obcych, Kronika sportowa, Wiadomości z prasy obcej, Sprawozdania i recenzje. „Przegląd Kawaleryjski” wkrótce zyskał dużą popularność w kręgach oficerów broni jezdnych. Odbiorcami miesięcznika byli oficerowie służby stałej oraz liczni oficerowi rezerwy. Cena jednego egzemplarza wraz z przesyłką pocztową wynosiła 2 zł. Przedpłatę można było wnosić na konto Nr. 8733 w kasach PKO i w Urzędach Pocztowych. Poszczególne zeszyty „Przeglądu Kawaleryjskiego” można było nabywać w Głównej Księgarni Wojskowej w Warszawie na ulicy Nowy Świat pod numerem 69.
        Z biegiem lat prasa wojskowa wzbogacała się o kolejne się o kolejne tytuły, w latach trzydziestych XX wieku lista wydawnictw wojskowych przedstawiała się imponująco. Bellona, dwumiesięcznik wydawany od 1918 roku przez Wojskowy Instytut Naukowo-Wydawniczy poświęcony zagadnieniom z zakresu operacji i taktyki broni połączonych, historii wojennej, wychowania i wyszkolenia, organizacji i administracji, przemysłu wojennego i fortyfikacji.
        Przegląd Wojskowy, kwartalnik wydawany od 1926 roku przez Oddział II Sztabu Generalnego, Wojskowy Instytut Naukowo-Wydawniczy i Towarzystwo Wiedzy Wojskowej, poświęconym zestawieniom, streszczeniom i przekładom z literatury i prasy zagranicznej. Przegląd Historyczno-Wojskowy, miesięcznik wydawany od 1929 roku przez Wojskowe Biuro Historyczne, poświęcony zagadnieniom z zakresu historii wojennej. Przegląd Piechoty, miesięcznik wydawany od 1928 roku przez Departament Piechoty Ministerstwa Spraw Wojkowych, Wojskowy Instytut Naukowo-Wydawniczy i Sekcję Piechoty Towarzystwa Wiedzy Wojskowej, poświęcony zagadnieniom z zakresu piechoty. Przegląd Kawaleryjski, miesięcznik wydawany od 1924 roku przez Departament Kawalerii Ministerstwa Spraw Wojkowych, poświęcony zagadnieniom z zakresu kawalerii oraz hodowli koni i sportu konnego. Przegląd Artyleryjski, miesięcznik wydawany od 1923 roku przez Departament Artylerii Ministerstwa Spraw Wojkowych, poświęcony zagadnieniom z artylerii lądowej i morskiej, służby uzbrojenia i przemysłu wojennego.
        Przegląd Wojskowo –Techniczny (dawniej Saper i Inżynier Wojskowy) z działami saperów, łączności, wydawany od 1922 roku przez Departament Zaopatrzenia i Inżynierii Ministerstwa Spraw Wojkowych. Przegląd Lotniczy, miesięcznik wydawany od 1928 roku przez Departament Aeronautyki Ministerstwa Spraw Wojkowych i Sekcję Lotniczą Towarzystwa Wiedzy Wojskowej, poświęcony zagadnieniom z zakresu aeronautyki i przemysłu wojennego. Przegląd Intendencki, kwartalnik wydawany od 1926 roku przez Koło Oficerów Intendentów, poświęcony zagadnieniom z zakresu administracji wojskowej w szczególności służbie intendentury.
        Lekarz Wojskowy, dwutygodnik wydawany od 1920 roku przez Sekcję Sanitarną Towarzystwa Wiedzy Wojskowej, poświęcony medycynie, higienie i wojskowej służbie zdrowia. Wiadomości Weterynaryjne, miesięcznik wydawany od 1919 roku przez Towarzystwo Lekarzy Weterynarii, poruszający tematykę związaną z medycyną weterynaryjną i wojskowa służbą weterynaryjną.
        Wojskowy Przegląd Prawniczy, miesięcznik wydawany od 1928 roku przez Departament Sprawiedliwości Ministerstwa Spraw Wojkowych i Sekcje Prawniczą Towarzystwo Wiedzy Wojskowej, zajmował się ustawodawstwem wojskowym i wojskową służbą sprawiedliwości. Przegląd Morski, miesięcznik wydawany od 1928 roku przez Szkołę Podchorążych Marynarki Wojennej w Toruniu z inicjatywy komendanta Szkoły komandora dypl. Stefana Frankowskiego. Szaniec, dwutygodnik wydawany prywatnie od 1927 roku w Warszawie, jako niezależne pismo wojskowe; wychodził do końca 1930 r. pod redakcją R. Wasilewskiego. Wiarus, tygodnik, organ korpusu podoficerów zawodowych, wojska lądowego, marynarki wojennej i korpusu ochrony pogranicza wydawany od 1930 roku przez Wojskowy Instytut Naukowo-Wydawniczy.
        Żołnierz Polski, tygodnik przeznaczony dla szeregowych żołnierzy wydawany od 1919 roku przez Wojskowy Instytut Naukowo-Wydawniczy.
        Polska Zbrojna, dziennik poświęcony zagadnieniom obrony pastwa wydawany prywatnie od 1921 roku, zawierał wiadomości urzędowe i rozkazy dotyczące wojska, omówienia spraw związanych z siłami zbrojnymi, kwestie polityczne i wiadomości zagraniczne oraz doniesienia sportowe i kulturalne. Poruszano ponadto tematykę związków strzeleckich, sokolskich i harcerskich. ***
        Redaktorami „Przeglądu Kawaleryjskiego” byli kolejno w latach 1924-1925 rtm. SG Jan Albrecht, po nim w latach 1926 - 1932 pracami redakcji kierował rtm./ mjr dypl. Mieczysław Biernacki.
        Ostatnim redaktorem „Przeglądu Kawaleryjskiego” w latach 1933-1039 był ppłk dypl. Włodzimierz Dunin-Żuchowski. W czasie kampanii wrześniowej dowodził on 8 Pułkiem Ułanów, w ramach Krakowskiej Brygady Kawalerii walczącej w składzie Armii „Kraków” następnie Armii „Lublin”. W trakcie walk 8 Pułk Ułanów poniósł bardzo dotkliwe straty i ostatecznie został rozbity podczas prób przedostania się do Rumunii. Ppłk dypl. Włodzimierz Dunin-Żuchowski został internowany w obozie w Starobielsku i zamordowany przez NKWD w Charkowie. *
        Kierując się celem statutowym naszego Stowarzyszenia, jakim jest popularyzacja historii i tradycji kawalerii będziemy na łamach „ Ułana Wołyńskiego” zamieszczać niektóre archiwalne teksty zaczerpnięte „Przeglądu Kawaleryjskiego”.



Płk dypl. Emil Gruszecki


        Płk dypl. Emil Gruszecki, jako siedemnastolatek wstąpił do 3 Pułku Piechoty Legionów. Od 1915 r. służył w 1 Pułku Ułanów Władysława Beliny–Prażmowskiego, 7 Pułku Ułanów, 5 Pułku Strzelców Konnych. W 1924 ukończył kurs dowódców szwadronów. Po studiach w Wyższej Szkole Wojennej pracował w sztabach D. O. K. Nr V w Krakowie, 5 Brygady Kawalerii, w Departamencie Kawalerii. Był zastępcą dowódcy 26 Pułku Ułanów. Od 1.09.1939 w Sztabie Armii "Karpaty". Po przedostaniu się do Francji, a następnie do Szkocji, dowodził 1 Dywizjonem Rozpoznawczym I Korpusu. W marcu 1942 roku, w następstwie układu Sikorski–Majski, wyjechał do ZSRR. Dowodził 5 Pułkiem Artylerii Przeciwpancernej w 5 Kresowej Dywizji Piechoty. Walczył pod Monte Cassino. Zginął w zbombardowanym Loreto. Odznaczony Krzyżem Virtuti Militari, Dwukrotnie Krzyżem Walecznych, Krzyżem Niepodległości.
       Prezentujemy artykuł ówczesnego mjr. dypl. Emila Gruszeckiego opublikowany w 7(105) numerze „Przeglądu Kawaleryjskiego" z lipca 1934 roku zachowując oryginalną pisownię rozwijając jedynie niektóre stosowane skróty.

Z PRZEŻYĆ BOJOWYCH…
NOCNA PRZEPRAWA WPŁAW PRZEZ NIEMEN


        Dwudziesty dziewiąty wrzesień 1920 roku. Chłodna bezgwiezdna noc zapadła nad Niemnem, spowijając w ciemnościach okolicę Piaskowiec, gdzie rozłożyły się oddziały dywizji górskiej (21.D.P.), która tu nadciągnęła za dnia z pod Szczucina. Udając się z gross kawalerii dywizyjnej na spoczynek nocny do Maciejowicz, zostawiłem sobie w myśli obraz położenia. Mimo forsownego marszu od wczesnego ranka,nie udało się nam uchwycić mostu, jak to było nakazane. Przede wszystkim nie było go nigdy w tym miejscu, stąd pierwsze rozczarowanie. Nieprzyjaciel zdołał zawczasu odgrodzić się szeroką wstęgą Niemna, przeciągając za sobą na przeciwległy brzeg - prom, główny środek przewozowy na trakcie Żełudek – Piaskowce – Zdzięcioł. Saperzy dywizyjni mieli popołudniu przeprowadzić wywiad rzeki i przygotować środki przeprawowe, celem przerzucenia pierwszych elementów piechoty pod osłoną nocy. Budowa zaś mostu pontonowego obliczana była na około 60 godzin. Co do kawalerii dywizyjnej, to do godz. 22.30 nie otrzymałem żadnych rozkazów i zaprzestałem wreszcie snuć domysły.
        Dopiero w pół godziny po ułożeniu się do snu, na kwaterę zajmowaną przeze mnie wraz z dowódcą 3-go szwadronu, wpadł goniec z rozkazem dowódcy 1 Brygady Górskiej, któremu kawaleria dywizyjna była podporządkowana. Okazało się, że 3-ci szwadron ma przeprawić się niezwłocznie przez Niemen, by rozpoznać o świcie na Zdzięcioł, dysponując brodem, istniejącym według zapewnień ludności pod Poniemuńcami, oraz promem w tejże miejscowości. O godzinie 6- tej ma być przerzucony baon piechoty. Ja z resztą dywizjonu mam się przeprawić nazajutrz koło południa wraz z innymi oddziałami dywizji. Nakazałem alarm. Czułem, że trzeba być przy szwadronie, który idzie na imprezę bądź, co bądź nie codzienną i może trudną. Należy mu dać przeto c.k.m-y. Trudno w tym wypadku pozostawić tabor bojowy za rzeką, gdyż nie rychło go ujrzy. Postanowiłem, więc że idziemy wszyscy, a na miejscu zobaczymy, co i jak zrobić.
       W ciągu nie więcej jak 30 minut siedzieliśmy na koniach i ruszyliśmy przez Piaskowce na Poniemuńce, odległe zaledwie o 6 km. od kwater. Maszerowaliśmy stępem, noc ciemna, choć oko wykol. Zaciekawiała nas coraz bardziej przeprawa, a nie zaczęły nasuwać się myśli o nieprzyjacielu. Czy też obsadza on jeszcze brzeg przeciwny? Od tego przecież zależy sposób przeprawy. Może piechota ma jakie wiadomości ? - ale szukaj tu, gdzie i kogo? W Piaskowcach śpi wszystko. A tu czas ucieka, jest już po północy. Wchodzimy tymczasem do Poniemuńców. Grupa ludzi stoi przy drodze. Opodal nad brzegiem kilka postaci coś majstruje przy świetle łuczywa nad małym promkiem, mogącym pomieścić zaledwie 1 wóz. Niedługo będzie gotów. Niechaj, więc przeprawią się tędy ckm-y i tabor bojowy. Bród, jak mówi przyprowadzony przewodnik znajduje się dalej gdzieś za wsią, podobno nie głęboki i prąd wolny. Idąc dalej ze szwadronem do brodu, namyślam się, czy posłać najpierw patrol z przewodnikiem. Atmosfera jednak nad rzeką nie wróży obecności nieprzyjaciela, zresztą jest to jakiś bród „dziki”, nie na drodze żadnej. Kto by tam tkwił? Jeśli chodzi o rozpoznanie samego brodu bez użycia świateł – będzie to nie wiadomo jak długi trwało w tych egipskich ciemnościach, a zwiadowcy mogą pogubić się w wodzie. Wydaje mi się w tej chwili, że najlepiej iść w kolumnie dwójkowej. Daję, więc po drodze instrukcje dowódcy ostatniego plutonu, by idąc na ogonie szwadronu pilnował, aby się kolumna nie rozerwała. Wszyscy maja iść na ogonach, nie wolno palić i rozmawiać. Do brzegu przeciwnego podejdziemy nie widoczni, a gdyby w ostatniej chwili padły nawet strzały, to rzucimy się hurmą i z wielkim krzykiem, uważałem, że ogień piechoty w nocy nie spowoduje większej szkody. Bez zatrzymania wchodzi, więc szwadron z płaskiego piaszczystego brzegu rzeki, która zaszemrała głośniej pod kopytami przeszło setki koni. Chłód powiał od wody, sięgającej początkowo niżej strzemion. Posuwam się przed szwadronem. Przewodnik kroczy pieszo, obok z prawej strony i wymacuje nogami i kijem – którędy bród wiedzie. Niema żadnego znaku orientacyjnego. Konie idą trwożnie, jeden za drugim w ślad za nami, bo który zboczy, wpada zaraz głęboko. Ciemne zwierciadło wody wznosi się coraz wyżej i hamuje ruch chłopa, który przytrzymuje się lewą ręką mojego strzemienia, dzwoni zębami z chłodu, a może i z trwogi. Zdaje mi się, że coraz mniejsza robi się biała plama jego koszuli. Woda sięga mu już pod pachy, zaczyna się coraz gorzej orientować, wreszcie staje i mętnie cos klaruje z ruska, że brzeg jest tuż. Nie pamiętam, co mu bąknąłem. Nachyliłem się, chcąc przebić wzrokiem mrok lub uchem złowić jakiś odgłos z brzegu, tymczasem nic, wokół cisza, tylko fale napierają coraz silniej na koniska. Odwracam głowę, a tu mojego przewodnika nie widać. Zwiał czy dał nurka w wodę?
        Moment zastanawiania, czy zatrzymać się i kazać odszukać przewodnika, czy też posuwać się na ślepo w dotychczasowym kierunku, na los szczęścia. W 23 roku życia decyzja jest łatwa – idę dalej, aby nie wprowadzać rozgardiaszu. Nich żołnierze wierzą, że wszystko idzie prawidłowo, skoro porucznik jedzie pewnie na przedzie. Marsz trwa chyba już 10-15 minut – musi, więc być brzeg bardzo blisko. Tymczasem mokro już w kolana i w siedzenie. Woda zakryła uda, konie wystawiają uszy nad wodą. Zadzierają głowy, a wyginając grzbiet zwalniają tempa. Zaczynają mnie dochodzić z szeregu przyciszone uwagi, początkowo humorystyczne, np. że tytoń zamoknie, potem mniej wesołe a nawet trwożliwe, gdyż właściwie nie ma dotąd żadnej pewności czy do brzegu się idzie. Rzeczywiście, jak byśmy poruszali się obecnie w dół rzeki, zanurzając się z każdym krokiem coraz głębiej. Tak! jasne, żeśmy zeszli z brodu. Może sprawiły to konie, odchylając odruchowo nozdrza od fali, względnie nie chcąc się głębiej zanurzyć utrzymywały się wzdłuż krawędzi dna, możliwe, że była wtem i moja wina -że za szybko parłem naprzód. W tym miejscu zaczyna się moja rozterka i kryzys duchowy. Iść dalej – niepodobieństwo, pewna zagłada. Zawrócić – nigdy!
       Czuję, że z tą chwilą prysnęła by moja władza i dyscyplina w szeregach, a napór wody na skłębioną masę koni uciekających z topieli jeźdźców, sprowadzi katastrofę i niesławę. Czuję się strasznie samotny, jakby się wszystko sprzysięgło przeciwko mnie, a najbardziej przygniata mnie odpowiedzialność za setkę oddanych ludzi, których życie jest w moich rękach i wisi teraz na włosku.
        Wkładam rękę do wody sięgającej już bioder. Prądu nie znać ani z prawej ani z lewej strony- oczywista, że idzie z tyłu i jest równoległy z koniem. Jedyne, przeto wyjście zmienić kierunek o 90 stopni w lewo i zdając resztę siły na konia, najkrótszą drogą dążyć do niewidocznego brzegu. Jadący za mną pchor. Krzyszkowski, doskonały żołnierz, zaciął zęby i milczy, pewnie myśli to samo, co i ja. Obok mnie jest mój adiutant, najserdeczniejszy kolega szkolny. Ci najbliżsi mnie nie zawiodą, a za nimi reszta musi pójść, zwłaszcza, że z tyłu popędza ich Radziński. Gdy tak rozważam w największym skupieniu, pocieszając się, że w najgorszym razie pochłonie mnie woda pierwszego, lecz idącego do nakazanego celu – usłyszałem głośny plusk i okrzyk. „Bedło tonie”. A więc już pierwszy - zaczyna się! Oto luzak mój zboczył, szukając płytszego miejsca i wpadł widocznie w dół lub wir. Zdarł klacz munsztukiem w tył i w pewnym momencie razem schowali się pod wodę. Decyzja została zatem przyśpieszona. Rzuciłem krótko w stronę tonącego: ” łap się klaczy za ogon”- i ustawiłem swego konia w poprzek prądu. Para ostróg, a mój kasztan tracąc grunt, wykonał kilka kroków na zadzie i rzucił się naprzód w ciemną otchłań. Popłynęliśmy a za nami szwadron. Zrobiło mi się lżej na sercu. Cisze przerywało jeno charakterystyczne prychanie płynących koni i lękliwe rżenie biednej klaczy która zdenerwowała się kąpielą i, płynąc, holowała luzaka wczepionego w jej ogon, biorąc kurs na mego konia. Pochylony do przodu, ponieważ grzbiet konia przyjął położenie skośne do powierzchni wody, pobudzam ciągle kasztana łydkami, by się przypadkiem nie zastanawiał i kierują wodzami pod prąd, by przeciwdziałać znoszeniu. Poczciwy koń ma stracha, wyczuwa niebezpieczeństwo i reaguje czule na wodze. Wydaje mi się, że płyniemy już chyba cała wieczność. Jak długo konie jeszcze wytrzymają?
        Nagle, przed łbem końskim zamajaczyło mi coś białawego – niechybnie opary w szuwarach nadbrzeżnych. Nie powstrzymałem się, by nie krzyknąć w tył dla zachęty –„brzeg widać”. Kasztan chwycił przodem grunt, lecz brzeg stromy. Pracuje nerwowo nogami, szyją i wspina się na jakieś 10 m. pod górę. Na szczycie na wyniosłości zeskoczyłem z konia i ponaglałem gramolących się jeźdźców, by nie zatkali drogi następnym. Ostatnie napięcie nerwów - jakie straty? Okazało się jednak niebawem, że nikogo nie brak. Odetchnąłem głęboko. Teraz poczułem, żem cały mokry i chłód jest przejmujący. Usiłuję się zorientować, gdzie właściwie jesteśmy. Stoimy na podmokłej łące. Trudno określić coś więcej. Zapałki zamokły, z mapy zostały zresztą tylko strzępy, naokół cisza i ciemno. Żołnierze wylewają z butów wodę strumieniami i poprawiają siodła. D-ca szwadronu wysłał już szperaczy, którzy znaleźli niezadługo jakąś drożynę. Maszerujemy, a raczej biegniemy kłusem przy koniach w kierunku, skąd dolatuje pianie kogutów. Po kwadransie zatrzymaliśmy się w Rochaczach, małej leśnej wiosce, o pół kilometra od Gonczar, gdzie powinny być nasze ckm-y i tabor. W istocie rzeczy już się przeprawiły i czkały na nas, mając wiadomości, że ostatnie oddziały nieprzyjaciela wycofały się z nad Niemna wieczorem. Pomaszerowaliśmy, więc leśną drogą do traktu. Wstawał słoneczny złoty dzień, przed nami otwierała się droga na Nowojelnię i dalej na Nieśwież. * * *
        Przeżyty fragment, nie mający pretensji do jakiejś poważnej akcji bojowej, a będący tylko przekroczeniem przez podjazd przeszkody marszowej, przypomina mi zawsze to czego nie obejmuje regulamin czego nie stwarza ćwiczenie aplikacyjne – to jest silnej emocji i kryzysu duchowego dowódcy, jak również i żołnierzy, a może i nawet koni. Przetrwanie zaś kryzysu w równowadze ducha odgrywa znaczenie zasadnicze dla danego przedsięwzięcia.
        W wydarzeniu opisanym, tkwią dwa momenty istotne dla przeprawy z końmi wpław. Pierwszy moment to możliwości przepływania kilkudziesięciu metrów na grzbiecie objuczonego konia, doświadczone „en masse” na rzece dość poważnej i wśród wyjątkowo ciemnej nocy, oczywiście za dobrym koniem – przewodnikiem. W danym wypadku, przy rozpoczęciu pływania, prawdopodobnie nie nakłoniłbym był nikogo do opuszczenia siodła i zanurzenia się po szyję w wodzie, gdyż nikt nie był szkolony w dzisiejszym systemie, a przypuszczalnie trzy czwarte z pośród nas nie umiało pływać. Wpłynęłoby to źle na samopoczucie, a przede wszystkim spowodowałoby trudności kierowania koni. Małe zamieszanie stąd, zwłaszcza u czoła wynikłe – zniechęciłoby konie i mowy by być nie mogło o kontynuowaniu ruchu.
        Drugim charakterystycznym momentem jest psychologia przeprawy nocnej, co w przyszłej wojnie będzie zapewne najczęściej stosowane. Spokój, działanie w gromadzie, oficerowie na czele i oficer za frontem – to daje w nocy znacznie lepsze samopoczucie ludziom i koniom, oraz możność utrzymywania dyscypliny. W tym widziałem warunek powodzenia. W tym też celu starałem się od początku, by ruch był płynny, by zatrzymywaniem czy tez czekaniem i szperaniem nie denerwować koni, oraz w ogóle nie dać im czasu na zastanawianie się nad swym losem. Operacja ludzka w ciemnościach bezwzględnych a zwłaszcza w wodzie, zawsze zawieść może, a przewodnik był tego przykładem. Nie zawiedzie tylko instynkt zwierzęcia.


Katarzyna Dmowska - Niemirka, Barbara Mazurczak, Danuta Strus

DZIEŃ PATRONA W ZESPOLE SZKÓŁ im. 19 PUŁKU UŁANÓW WOŁYŃSKICH W SKRZESZEWIE

        12 listopada 2015, jak co roku, w Zespole Szkół w Skrzeszewie bardzo uroczyście obchodziliśmy Dzień Patrona. Tradycją szkoły jest, że w tym dniu odbywa się uroczysta akademia z okazji Narodowego Święta Niepodległości oraz ślubowanie uczniów klasy I. Część artystyczna przygotowana została przez uczniów szkoły podstawowej i gimnazjum pod opieką nauczycieli historii, języka polskiego i muzyki. Uroczystość rozpoczęła się wprowadzeniem pocztu sztandarowego i odśpiewaniem hymnu państwowego. Następnie pani dyrektor Halina Getler powitała panią Wójt Gminy Repki Krystynę Mikołajczuk – Bohowicz, rodziców uczniów klasy I oraz pozostałych gości. Przypomniała też historię 19 Pułku Ułanów Wołyńskich – patrona naszej szkoły.
        W dalszej części odbyła się część artystyczna. Na montaż słowno-muzyczny zatytułowany „Nie zginęła, zmartwychwstała mimo srogich burz” składały się wiersze i pieśni o treści patriotycznej. Utwory opowiadały o walce z zaborcami, o męstwie naszych przodków. Słuchaliśmy opowieści o powstaniach listopadowym i styczniowym, które zakończyły się klęską. Interpretacje muzyczne i recytatorskie pozwoliły zrozumieć rozterki i uczucia walczących o niepodległość. Podczas akademii zaprezentowana została historyczna prezentacja multimedialna przedstawiająca trudną i długą drogę narodu polskiego do niepodległości. Uroczystość odbyła się w pięknej aurze jesiennej. Scenerię stanowiły polana drewna ułożone na kształt ogniska, płonące znicze, w tle brzozowe krzyże i porozrzucane w nieładzie jesienne liście. Ważnym elementem dekoracji były także portrety postaci historycznych wykonane przez uczniów naszej szkoły.
        W drugiej części uroczystości odbyło się ślubowanie klasy pierwszej. Zanim pierwszoklasiści zostali przyjęci do grona społeczności szkolnej, odświętnie ubrani i bardzo przejęci zaprezentowali część artystyczną. Pochwalili się swoimi umiejętnościami recytatorskimi i muzycznymi. Po zakończonej prezentacji pani dyrektor potwierdziła, iż wspaniale zdały „egzamin pierwszoklasisty”. Doniosłym momentem uroczystości było ślubowanie i akt pasowania na ucznia, którego dokonała, wielkim ołówkiem udekorowanym biało – czerwoną kokardą, pani dyrektor. Tym samym pierwszaki zostały włączone do społeczności uczniowskiej Publicznej Szkoły Podstawowej im. 19 Pułku Ułanów Wołyńskich w Skrzeszewie. Dowodem tego aktu były dyplomy wręczone przez wychowawcę klasy. Zgodnie z tradycją najmłodsi uczniowie naszej szkoły otrzymali prezenty od pani Wójt oraz rodziców. Klasa druga także powitała prezentami swoich młodszych kolegów, a w klasie czekał na dzieci tort przygotowany przez rodziców.
        Oficjalną część akademii zakończono odśpiewaniem hymnu szkoły i wyprowadzeniem sztandaru.
        Uwieńczeniem uroczystości było złożenie kwiatów na grobach ułanów poległych w boju pod Skrzeszewem i Frankopolem w 1920 roku. Tak społeczność uczniowska wraz z nauczycielami Zespołu Szkół w Skrzeszewie okazali szacunek dla historii i dziejów naszego narodu. Ten dzień był wyjątkowy dla uczniów i ich rodziców.


12.11.2015 Dzień Patrona w Zespole Szkół w Skrzeszewie

Ślubowanie od najmłodszych przyjmuje i dokonuje pasowania na ucznia, pani dyrektor Halina Getler.


Delegacja młodzieży z Zespołu Szkół w Skrzeszewie składa wiązanki kwiatów na grobach ułanów poległych w boju pod Skrzeszewem i Frankopolem 18/19 sierpnia 1920 roku
oraz pod pomnikiem Jazdy Ochotniczej mjr. Feliksa Jaworskiego.


Stefan Sarna

ŚWIĘTO NIEPODLEGŁOŚCI i ZESPOŁU SZKÓŁ nr 70
im. 19 Pułku Ułanów Wołyńskich w Radości uroczyście uczczono 10 listopada 2015 roku

        Uroczystości tradycyjnie już były perfekcyjnie przygotowane przez kierownictwo Zespołu Szkól i miały bardzo dostojny charakter. Jako przedstawiciele Stowarzyszenia Rodziny 19 Pułku Ułanów Wołyńskich- pułku, który Zespól Szkół obrał za swojego patrona, byliśmy – podobnie jak w ubiegłych latach – zachwyceni programem i jego w wykonaniem. Na zaproszenie organizatorów na uroczystości ponownie przybył z Londynu, pomimo wieku ponad 90 lat, pułkownik Zbigniew Makowiecki - przedwojenny oficer kawalerii Wojska Polskiego, były wieloletni prezes Zrzeszenia Kół Pułkowych Kawalerii II Rzeczpospolitej, uczestniczył też bratanek śp. rotmistrza Tadeusza Bączkowskiego - pan Wojciech Bączkowski. W uroczystość licznie brali udział członkowie naszego Stowarzyszenia z panią prezes Hanną Różycką i panem Włodzimierzem Majdewiczem oraz panie: Hanna Zawistowska z córką Agnieszką Nowińską - córka i wnuczka dowódcy 19 Pułku pułkownika Jerzego Dezyderego Zawistowskiego, pani Danuta Rudnicka- Litewska z mężem - córka porucznika Mariana Seweryna Lubicz – Rudnickiego oraz pani Jadwiga Grapich. Uczestniczyli również pan Maciej Skinder - syn rotmistrza w 19 Pułku Ułanów Jerzego Skindera, który zginął w Katyniu, Krystyna Wiszniowska- Nowakowska i Mariusz Wiszniowski - córka i syn majora Eugeniusza Wiszniowskiego, Konrad Sierakowski oraz pani Julita Prabucka- córka porucznika Tadeusza Prabuckiego z 8 Pułku Ułanów księcia Józefa Poniatowskiego.
       Delegacja Stowarzyszenia Pamięci 19 Pułku Ułanów Wołyńskich z Opola tradycyjnie wystąpiła w mundurach z barwami pułku, a w trakcie uroczystej mszy w kościele chorąży z asystą prezentował zrekonstruowany sztandar 19 Pułku Ułanów Wołyńskich. Wśród zaproszonych gości byli też burmistrz dzielnicy Wawer pan Łukasz Jeziorski oraz dyrektorzy zaprzyjaźnionych szkół m.in. z Dębego Wielkiego, gdzie patronem jest Wołyńska Brygada Kawalerii. Po powrocie pochodu uczniów z kościoła do szkoły delegację złożyły kwiaty przy pamiątkowym obelisku 19 Pułku Ułanów (obok którego zdeponowana jest urna z ziemią przywiezioną z terenu koszar pułkowych w Ostrogu nad Horyniem na Ukrainie) przed szkołą i odśpiewano hymn państwowy.
       Kontynuacja świętowania miała miejsce w budynku szkoły w sali gimnastycznej. Wchodząc do budynku naszą uwagę zwróciła staranie i interesująco przygotowana przez uczniów i bibliotekę szkolną wystawa poświęcona pamięci rotmistrza Tadeusza Baczkowskiego. Były to liczne zdjęcia i teksty biograficzne z Jego życia. W trakcie spotkania wygłoszone zostały okolicznościowe przemówienia przez panią dyrektor Monikę Prochot oraz panią Hannę Różycką - prezes Stowarzyszenia Rodzina 19 Pułku Ułanów Wołyńskich. Przemawiali również przedstawiciele władz i organizacji związkowych. Chęć wygłoszenia kilku słów do młodzieży zgłosił pan pułkownik Makowiecki, obecnie honorowy prezes Kapituły Barw i Tradycji Kawalerii i Artylerii Konnej II RP. Było to emocjonalne i ciepłe wspomnienie jego przyjaciela - rotmistrza Tadeusza Bączkowskiego, wielkokrotnego uczestnika poprzednich uroczystości szkolnych z okazji Święta Niepodległości. Pan Piotr Zdybowicz - prezes Stowarzyszenia Pamięci 19 Pułku Ułanów Wołyńskich im. Gen. Edmunda Różyckiego z Opola przekazał dyrekcji Zespołu Szkół nr 70 oraz pani prezes Stowarzyszenia Rodzina 19 Pułku Ułanów Wołyńskich po pamiątkowym proporcu z Rajdu Konnego, upamiętniającym szlak bojowy 19 Pułk Ułanów Wołyńskich w 1939 roku.
        Niezwykle miłym i wzruszającym punktem w programie świętowania było przedstawienie przygotowane przez koło teatralne Zespołu Szkół pod kierunkiem pań opiekunek. Uczniowie z dużym talentem recytowali poezję patriotyczną i odśpiewali pieśni legionowe. Całość należy ocenić bardzo dobrze i budująco. Miłym bo smacznym, końcowym akcentem tego świętowania, poprzedzającym wyjazd do domu, były wyroby pań kucharek szkolnych, bez których goście wróciliby nieco głodni. Panie uraczyły nasz pysznymi pierogami z czerwonym barszczem i wypiekami, za co im bardzo dziękujemy. Nie będzie to zapewne tylko moja opinia, że Święto Niepodległości, a zarazem Święto Szkoły na Bajkowej, miało podniosły charakter i stało się okazją do refleksji nad naszą narodową historią.
       Relacje opracował Stefan Sarna - syn wachmistrza Edwarda Sarny w plutonie łączności 19 Pułku Ułanów Wołyńskich.


Fot. Włodzimierz Majdewicz

Fot. Włodzimierz Majdewicz

Fot. Włodzimierz Majdewicz

Fot. Włodzimierz Majdewicz

Fot. Włodzimierz Majdewicz

Fot. Włodzimierz Majdewicz

Fot. Włodzimierz Majdewicz


WĘDROWALI TRZEJ UŁANI

Wędrowali trzej ułani z wojny,
Wędrowali trzej ułani z wojny,
Pytali się o nocleg spokojny,
Pytali się o nocleg spokojny.
I znaleźli gospodynię spokojną,/bis
Pytali się o Marysię strojną./bis
A czyście jej nie widzieli w polu?/bis
Jak czyściła pszeniczkę z kąkolu./bis
A czy ona o weselu myśli,/bis
Że pszeniczkę tak z kąkolu czyści?/bis
I jechali przez wszystkie zagony,/bis
Aż przybyli do samej onej./bis
A ona ich pięknie powitała/bis
I każdemu upominek dała./bis
A pierwszemu rozmarynu wieniec,/bis
Bo to był dziewczyny ulubieniec./bis
A drugiemu miłości gorączkę,/bis
A trzeciemu obrączkę na rączkę./bis

Jest śpiewana także wersja inna na pięciu ułanów i dziewięć zwrotek:

Wędrowali raz ułani z wojny,
Wędrowali raz ułani z wojny,
Pytali się o nocleg spokojny,
Pytali się o nocleg spokojny.
I znaleźli gospodynię spokojną,/bis
Pytali się o Marysię strojną./bis
A czyście jej nie widzieli w polu?/bis
Jak czyściła pszeniczkę z kąkolu./bis
A czy ona o weselu myśli,/bis
Że pszeniczkę tak z kąkolu czyści?/bis
I jechali przez wszystkie zagony,/bis
Aż przybyli do samej onej./bis
A ona ich pięknie powitała/bis
I każdemu upominek dała./bis
A pierwszemu rozmarynu wieniec,/bis
Bo to był dziewczyny ulubieniec./bis
A drugiemu miłości gorączkę,/bis
A trzeciemu obrączkę na rączkę./bis
„A czwartemu wierne ślubowanie,/bis
A piątemu — kijem smarowanie!”/bis

Osoby zainteresowane historią i tradycją polskiej kawalerii
a szczególnie słynnym 19 Pułkiem Ułanów Wołyńskich
z Ostroga nad Horyniem pod adresem www.ulan-wolynski.org.pl
znajdą najnowsze i archiwalne materiały z „UŁANA WOŁYŃSKIEGO”
Piszemy o walkach 19 Pułku Ułanów Wołyńskich w 1939 roku. Przypominany walki ochotniczych formacji konnych legendarnego zagończyka majora Feliksa Jaworskiego.
Przypominamy szwadron 19 Pułku Ułanów odtworzony w 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty Armii Krajowej. Wspominamy Jazdę Wołyńską w Powstaniach Listopadowym 1830/1831 roku i Styczniowym 1863/1864 roku.
STOWARZYSZENIE RODZINA 19 PUŁKU UŁANÓW WOŁYŃSKICH
Powołane zostało w dniu 8.10.1994 roku w celu konsolidacji środowiska oficerów, podoficerów i ułanów 19 Pułku Ułanów
oraz ich rodzin i sympatyków Pułku.


Adres i telefon kontaktowy:
STOWARZYSZENIE RODZINA 19 PUŁKU UŁANÓW WOŁYŃSKICH
Prezes: HANNA IRENA ROLA RÓŻYCKA
tel. kontaktowy: 22/604 155 422
kontakt e-mail: office@ulan-wolynski.org.pl
ul. Bajkowa 17/21
04-855 Warszawa
tel. 022-813 66 45, 022 615 73 43
Nr konta bankowego do wpłat darowizn i składek:
BZ WBK 34 1090 2590 0000 0001 2343 9257

powrót na stronę główną