„Broni nie złożę. Munduru nie zdejmę. Tak mi dopomóż Bóg” – takie słowa przyświecały Henrykowi Dobrzańskiemu legendarnemu „Hubalowi”, który we wrześniu 1939 roku podjął decyzję kontynuowania walki z Niemcami. Na terenie okupowanego kraju utworzył Oddział Wydzielony Wojska Polskiego, którym dowodził aż do kwietnia 1940 roku. W tym roku obchodzono 75-tą rocznicę Jego śmierci.
Henryk Dobrzański swoją służbę w wojsku rozpoczął w 1914 roku, kiedy to, jako 17-letni chłopak zgłosił się do Legionów Polskich. Ponieważ na przeszkodzie stał jego zbyt młody wiek zmienił swoją datę urodzenia i został przyjęty. Biorąc udział w walkach dał się poznać, jako żołnierz zdolny i bitny. Za swoje czyny został czterokrotnie odznaczony Krzyżem Walecznych. We wniosku o nadanie Krzyża Walecznych po raz trzeci czytamy: „W marcu wysłany jako d-ca wywiadu celem skonstatowania sił nieprzyjacielskich w miejscowości Wielkopole samorzutnie zręcznym manewrem flankuje okopanego koło wsi nieprzyjaciela, zdobywa ją, biorąc jeńców i przywożąc cenne meldunki mające duże znaczenie w przeprowadzeniu dalszych korzystnych akcji bojowych Grupy. (Rozkaz pochwalny Dow. Grupy Op. płk Sikorskiego)”.
W listopadzie 1918 roku, już po uzyskaniu przez Polskę niepodległości, zgłosił się do formującego się w Krakowie 2 Pułku Ułanów Wojska Polskiego. Został wtedy awansowany do stopnia plutonowego i rozpoczął szkolenie nowo przybywających do pułku ułanów. W trakcie walk polsko – ukraińskich Dobrzański objął dowództwo utworzonego w pułku oddziału wydzielonego w sile plutonu i znalazł się w grupie mjr. Juliana Stachiewicza.
Z końcem 1918 roku został awansowany do stopnia chorążego i przejął dowództwo szwadronu „Odsieczy Lwowa”, w dywizji płk Władysława Sikorskiego. W sierpniu 1920 roku został awansowany do stopnia porucznika i objął funkcję adiutanta dowódcy pułku mjr Rudolfa Ruppa.
Kiedy pułk trafił do Bielska Dobrzański rozpoczął, w czasie wolnym od zajęć, pierwsze treningi jazdy konnej. W krótkim czasie okazało się, że wyróżnia się na tle innych jeźdźców i z tego względu został odkomenderowany na kurs dowódców szwadronów do Centralnej Szkoły Jazdy w Grudziądzu. Jego sukcesy, które odnosił na wielu zawodach w Polsce spowodowały, że powołano go do powstałej w Warszawie pod kierownictwem ppłk Rómmla „grupy przygotowawczej” sportu konnego. Tym samym Dobrzański wszedł do ekipy jeźdźców na międzynarodowe konkursy w Nicei, Londynie i Aldershot. Na zawodach w Londynie rtm. Dobrzański za dwukrotne bezbłędne przejechanie parcoursu na koniu „Generał” w konkursie o Puchar Narodów otrzymał od księcia Walii złotą papierośnicę z wygrawerowanym napisem: „Dla najlepszego jeźdźca spośród oficerów wszystkich narodów”.
Na początku 1927 roku Henryk Dobrzański otrzymał awans na stopień majora i ciągle nie rozstawał się ze sportem jeździeckim. Jako zawodnik rezerwowy pojechał również na Olimpiadę do Amsterdamu. Po rozwiązaniu grupy olimpijskiej Dobrzański wrócił w październiku 1928 roku, do 18 Pułku Ułanów na stanowisko dowódcy szwadronu. Powrót do normalnego życia garnizonowego był dla Dobrzańskiego dość trudny. Nie bardzo umiał przystosować się nudnego codziennego życia. Jego ułańska fantazja i śmiały pomysł zorganizowania w parku miejskim ćwiczeń dla swego szwadronu stały się przyczyną karnego przeniesienia go do 20 Pułku Ułanów im. Króla Jana III Sobieskiego, który stacjonował w Rzeszowie.
Kiedy tam trafił w życiu Dobrzańskiego nastąpiła stabilizacja. Na jednym z balów oficerskich poznał siostrę swojego kolegi Zofię Zakrzeńską. Para szybko się pobrała. Ślub odbył się w Krakowie w kościele oo. Kapucynów. Na przyjęcie weselne goście udali się do Grand Hotelu. Z powodu choroby brat stryjeczny matki panny młodej, gen. broni Józef Haller nie mógł wziąć udziału w uroczystości zaślubin, dlatego też przesłał z Poznania 31 maja 1930 roku list w którym czytamy: „Kochana Zosiu! (…) Wprawdzie nie znam majora Dobrzańskiego, ale życzę Wam jako nowożeńcom, aby Pan Bóg Wam błogosławić raczył w całym życiu, które nie wątpię, że będzie przykładem na chwałę Bożą i z pożytkiem Ojczyzny naszej (…)”.
7 września 1932 roku przyszła na świat jedyna córka Dobrzańskiego, Krystyna. Wiosną 1934 roku po czterech latach służby w Rzeszowie mjr Henryk Dobrzański został skierowany do 2 Pułku Strzelców Konnych w Hrubieszowie na stanowisko kwatermistrza pułku. Stosunki Dobrzańskiego z dowódcą płk. Romualdem Niementowskim układały się niezbyt pomyślnie. W 1936 roku został przeniesiony do Wilna, gdzie objął stanowisko kwatermistrza w 4 Pułku Ułanów Zaniemeńskich. Pod koniec 1938 roku Dobrzański otrzymał przydział na stanowisko dowódcy szwadronu zapasowego 4 Pułku Ułanów w Wołkowysku. Z dniem 31 lipca 1939 roku major Dobrzański został przeniesiony w stan spoczynku. Ponowne włożenie przez majora munduru wojskowego, we wrześniu 1939 roku, spowodowane było wybuchem wojny, która pozwoliła mu wykazać niepospolitą odwagę i cechy charakteru tłumione w nudnej, codziennej pracy.
Kiedy we wrześniu 1939 roku wybuchła II wojna światowa major Henryk Dobrzański otrzymał przydział do 110 Rezerwowego Pułku Ułanów. Objął stanowisko zastępcy dowódcy pułku, którym dowodził legendarny ppłk. Jerzy Dąmbrowski „Łupaszko”. Zaraz potem pułk wyruszył w pole do walki z nieprzyjacielem.
17 września Armia Czerwona przekroczyła naszą wschodnią granicę. Sytuacja, w jakiej znalazły się oddziały polskie na tym terenie była beznadziejna. Pomimo rozkazu przekroczenia granicy z Litwą i złożenia broni 110 pułk skierował się do Puszczy Augustowskiej, gdzie po utracie w walce z sowietami 3 szwadronu ppłk Dąbrowski podjął decyzje rozwiązania pułku. Grupa kilkudziesięciu dobrze uzbrojonych żołnierzy ze 110 i 102 pułku pod dowództwem mjr Dobrzańskiego zdecydowała kontynuować marsz na pomoc broniącej się Warszawy. Kiedy oddział dotarł do Krubek pod Warszawą żołnierze dowiedzieli się, że stolica skapitulowała. Mimo to Dobrzański postanowił przedzierać się na Węgry z zamiarem dotarcia do Francji. Swoim żołnierzom pozostawił wybór. Większość nie zdecydowała się na dalszą drogę.
W trakcie postoju w gajówce Podgórze leżącej na południowy-zachód od Bodzentyna (ok. 5-9 października) major zakomunikował żołnierzom decyzję o pozostaniu w kraju, wierząc, że wiosną 1940 roku ruszy ofensywa aliantów. Tam też przyjął pseudonim „Hubal” i rozpoczął organizować konspiracyjne placówki oporu tzw. ośrodki bojowe, które w przyszłości miały wystawić gotowego do walki żołnierza. Na postoju w Zychach opracowany został schemat organizacji Okręgu Bojowego Kielce, a także zręby Oddziału Wydzielonego Wojska Polskiego. Przemieszczając się z miejsca na miejsce oddział stale powiększał swoje szeregi, jednak w tym czasie major nie zdecydował się na znaczne zwiększenie liczebności oddziału.
W grudniu 1939 roku „Hubal” udał się do Warszawy, gdzie spotkał się gen. Karaszewiczem-Tokarzewskim komendantem Służby Zwycięstwu Polski. Przebywając w stolicy odwiedził również Adama Papée – brata swojego szwagra. Odbył z nim dłuższą rozmowę, w której mówił o swoich planach: „Będę walczył o naszą duszę, o nasz
kościec moralny, chcę wywołać w społeczeństwie wolę oporu, wolę walki. Nienawidzę Niemców, nie wierzę, aby można z nimi żyć, zresztą już teraz widać, jak się do pokonanych odnoszą. Nie chcę z siebie robić bohatera, ale nie mam innego wyjścia, jak tylko walka, i to mój obowiązek jako żołnierza, który przysiągł, że munduru nie zdejmie. Liczę, że do wiosny przetrzymamy, bo broni i mundurów nie brak, a co najważniejsze – moralnie jesteśmy silni, ochotników też mi nie brak. A na wiosnę chyba Francuzi się ruszą i wtedy, gdy Niemcy będą nimi zajęci, my możemy zrobić dywersję. – Tu się zaciął. – Choć te gnoje siedzą na linii Maginota i ani nie drgnęli, kiedy my tu ginęliśmy, żabojady, psiakrew, potomkowie Focha”.
W lutym 1940 roku podczas dłuższego postoju w Gałkach liczebność oddziału wzrosła do około 320 żołnierzy. 13 marca 1940 roku do Gałek przybył ówczesny Komendant Okręgu Łódzkiego ZWZ – płk. Leopold Okulicki „Miller” z rozkazem demobilizacji oddziału lub znacznym jego zmniejszeniu. Wobec zaistniałej sytuacji major „Hubal” pozostawił wolną rękę swoim podwładnym. Oddział opuścili prawie wszyscy oficerowie oraz część żołnierzy, przechodząc do pracy konspiracyjnej w szeregach Związku Walki Zbrojnej. Przy majorze pozostało około 70 – 80 żołnierzy.
Wraz z nadejściem wiosny Niemcy rozpoczęli zakrojoną na szeroką skalę akcję wymierzoną przeciwko polskiemu podziemiu konspiracyjnemu, w tym również przeciwko oddziałowi Hubala. 30 marca 1940 roku pod Huciskiem oraz 1 kwietnia 1940 roku pod Szałasem doszło do zwycięskich potyczek oddziału z przeważającymi siłami wroga. Niemcy po nieudanej akcji, rozpoczęli działania odwetowe wobec ludności cywilnej mordując i paląc wiele wsi na szlaku Oddziału Wydzielonego WP majora „Hubala”. Dobrzański bardzo mocno przeżył owe pacyfikacje, obwiniając siebie za śmierć
setek bezbronnych ludzi. Ale pomimo przygnębienia postanowił działać dalej. Nękany licznymi obławami i zasadzkami, oddział ciągle zmieniał miejsce postoju, unikając z obawy przed represjami, postojów we wsiach oraz gajówkach.
Z końcem kwietnia, oddział przeniósł się w lasy spalskie. Przed świtem 30 kwietnia 1940 roku oddział wyminąwszy wieś Anielin, dotarł do sosnowego zagajnika przylegającego do wysokopiennego lasu, gdzie major zarządził postój. Ponieważ wszyscy żołnierze byli przemęczeni nocnym marszem, na warte od strony wsi wystawiony został tylko kpr. Lisiecki „Zemsta”. Tu, rankiem 30 kwietnia 1940 roku major Henryk Dobrzański „Hubal” wsiadając na swego konia został ostrzelany z broni maszynowej, a jedna z kul przeszyła jego pierś. Wraz z nim poległ jego luzak kpr. Antoni Kossowski „Ryś” oraz koń majora „Demon”.
W miejscu, gdzie poległ stoi szaniec majora „Hubala” wybudowany w latach 70-tych ubiegłego wieku. Co roku odbywają się tam uroczystości ku czci bohaterskiego majora i Jego żołnierzy. W tym roku na ścianie pamięci „Hubalczycy”, która stanęła obok szańca, upamiętniono nazwiska wszystkich żołnierzy majora „Hubala”.
W 1973 roku na ekrany kin wszedł film pt. „Hubal” w reżyserii Bohdana Poręby. Rolę tytułowego Hubala zagrał w nim Ryszard Filipski. Za wspaniałą rolę został uhonorowany przez Hubalczyków tytułem honorowego Hubalczyka. Co roku wraz z Lusią Ogińską bierze udział w uroczystościach przy szańcu w Anielinie. Pojawia się również wszędzie tam, gdzie czczona jest pamięć o bohaterskich żołnierzach oddziału majora „Hubala”. Na rynku wydawniczym ukazała się książka pt. „Major Hubal. Historia prawdziwa”, której autorem jest historyk – Łukasz Ksyta. W książce opisane zostało szczegółowo życie Dobrzańskiego.
Autor wykorzystał nie tylko bogatą literaturę przedmiotu, ale dotarł też do wielu nieznanych wcześniej dokumentów. Książka ukazuje życie oficera od dzieciństwa, poprzez pierwszą wojnę światową i międzywojenne dwudziestolecie aż po śmierć na polu walki, rekonstruuje dzieje dowodzonego przez niego oddziału i losy jego żołnierzy. Pokazuje wiele nowych faktów, nie stroniąc od tematów trudnych. Hubal jawi się na jej kartach nie jako pomnikowy ideał, lecz człowiek z krwi i kości.
Przedruk z miesięcznika polonijnego Kalejdoskop wydawanego w Kanadzie , Ontario 2015 r.

Mjr Henryk Dobrzański we Włostowicach (1931).
Zdjęcie ze zbiorów Henryka Sobierajskiego - wnuka majora "Hubala".

Grupa jeźdźców przed wyjazdem na zawody Pucharu Narodów do Nicei (Grudziądz, kwiecień 1925). Stoją od lewej: por. Gzowski na Łaskawej, rtm. Dziadulski na Zeferze, rtm. Dobrzański na Lumpie, ppłk Rómmel na Rewcliffie, rtm. Królikiewicz na Sencie, por. Szosland na Cześniku i rtm. Skupiński na Cezarze.