Strona Stowarzyszenia
Rodzina 19 Pułku Ułanów Wołyńskich

BIULETYN STOWARZYSZENIA
RODZINA 19 PUŁKU UŁANÓW WOŁYŃSKICH
NR 52 Marzec 2014




Z ciężkim sercem żegnamy
Ś. P.
STEFANA PRZYWÓSKIEGO
Członka i współzałożyciela Stowarzyszenia Rodzina
19 Pułku Ułanów Wołyńskich.
Żegnamy Przyjaciela-Kolegę nad wyraz uczynnego i aktywnego Człowieka.

Postać STEFANA pozostaje w naszej pamięci jako przykład żarliwego patrioty
całkowicie poświęcającego się sprawom Ojczyzny

cześć Jego pamięci



W imieniu Zarządu Stowarzyszenia Rodzina 19 Pułku Ułanów Wołyńskich
Prezes Hanna Irena Różycka
Ś.P. Stefan Przywóski odznaczony został : Medalem za Warszawę 1939-1944,
Złotym Krzyżem Zasługi, Orderem Polonia Mater Nostra Est,
Złotym Laurem na Rzecz Fundacji Narodu Polskiego,
Brązowym Medalem za zasługi dla Obronności Kraju,
Oficerską Odznaką Pułkową 19 Pułku Ułanów Wołyńskich,
Medalami za zasługi dla Rzemiosła i innymi.

Uroczystości pogrzebowe odbędą się we czwartek 5 czerwca o godz.13:30 w Józefowie pod Warszawą
Spis treści
1. KATYŃ Maria Pętkowska strona 1
2. Fragment wspomnień Płk Aleksander Piotraszewski strona 3
3. Wielka Rewia Kawalerii Kraków 2013 JULITA PRABUCKA strona 12
4. Wigilia w Opolu JULITA PRABUCKA strona 18
5. Pożegnanie Kresowego Żołnierza WŁODZIMIERZ MAJDEWICZ strona 23
6. Jubileuszowe Święto Szkoły Joanna Wichowska strona 28
7. Rotmistrzowi Tadeuszowi Bączkowskiemu z okazji setnych urodzin Joanna Wichowska strona 32
8.Już październik ucieka Agnieszka Suchocka strona 33
9.Chorał - Z dymem pożarów Kornel Ujejski strona 34
10. Sztandary Polskie na Kremlu Mieczysław Romanowski strona 35
11. Renowacja grobowca generała Edmunda Różyckiego Hanna Irena Różycka strona 36
12. Opłatek Ułański 8.01.2014 Hanna Irena Różycka strona 37
13. Haniś moja Haniś Stara piosenka żołnierska strona 40

Ułan Wołyński nr 52 rok 2014
KATYŃ
Maria Pętkowska


KATYŃ



Cisza jest ! I żywicy zapach płynie lasem.
Pod stopami wędrowca gałąź trzaska sucha,
Aż trzask ten zgrzytem dolatuje ucha,
Co wyczulone zastygło i słucha …

Za zmysłem słuchu, - oko - w innym lesie staje,
w lesie zbrodni ! gdzie polski mundur rozpoznaje
I krzyk straszliwy ptaków w niebo wali !
Jękiem gorętszym, niź las, gdy się pali …

I przerażeniem zdjęta zwierzyna ucieka …
Gdy pierwszy runął wystrzał: człowieka w … człowieka.
Aż słońce krwawą łuną serce swe wydziera,
Gdy pierwszy z mordowanych pada i umiera.

Drzewo wzwyż wyniesione o huragan błaga;
Może szałem żywiołu zgłuszy i wysmaga
Szczęk rygli, co przez tarcie stają się gorące.
Bo nie jeden zsuwają nabój, lecz tysiące …

O lesie ty wybuchniesz szlochem, soków łzami,
Gdy odejdą mordercy, jak przyszli, ci sami;
Nie poruszeni niczym zasiędą za stołem
I spożyją wieczerzę rozgrzaną popiołem.
Potem oczyszczą prochu Kaina zacieki

I nic im snu nie spędzi z przymkniętej powieki;
Zasną snem sprawiedliwym i wstaną o świcie …
O drzewa ! Wy, zaceńcie wyżej ludzkie życie !
Zgarnijcie swe gałęzie ! Zróbcie drogę cieniom,
Co zostawiają strzępy ciał waszym korzeniom.
Modlitwą pożegnajcie w nieśmiertelną drogę…

Jam człowiek ! Czy mam prawo ? Czy modlić się mogę ?
Gdy człowiek wdał rozkaz i znalazł drugiego,
Co przyszedł, aby zabić człowieka trzeciego;
Gdy ludzkość tak przechodzi i krzywdą się dzieli
Na dwoje: udręczonych i na dręczycieli …

Zostaje jeszcze miejsce człowieka czwartego …
Co przychodzi … I staje … I pyta …DLACZEGO ?
A wschód nie odpowiada …lecz las wzrasta pasem …
I w stronę murów Kremla konary przegina …
I słońce - znowu krwawe - nad katyńskim lasem
Zasiada w trybunale sądzącym Gruzina …

Wiersz KATYŃ pochodzi ze zbioru poezji pani Marii Pętkowskiej pod tytułem „Nihil bis idem”.

Ułan Wołyński nr 52 rok 2014
Fragment wspomnień
płk Aleksander Piotraszewski
Fragment wspomnień płk Aleksandra Piotraszewskiego


        Przedstawiamy fragment wspomnień płk. Aleksandra Piotraszewskiego dowódcy 19 Pułku Ułanów Wołyńskich w latach 1929 – 1937. Prezentowany tekst w formie odbitki ksero udostępnił Redakcji Ułana Wołyńskiego Maciej Skinder syn rtm. Jerzego Skindera. Płk. Aleksander Piotraszewski był odznaczony Krzyżem Orderu Wojennego Virtuti Militari, Krzyżem Walecznych, Krzyżem Niepodległości, Złotym Krzyżem Zasługi, Medalem „Za wojnę 1919 – 1920” oraz Medalem Dziesięciolecia Odzyskania Niepodległości.
        Postać płk. Aleksandra Piotraszewskiego przywoływaliśmy w:
Nr.25 z listopada 2005 roku w tekście Pani Anny Sas-Jaworskiej „Garść osobistych wspomnień”,
Nr.28 z listopada 2006 roku ukazał się tekst Pana Lesława Kukawskiego „Pułkownik Aleksander Piotraszewski” *
oraz Nr.33 z marca 2008 roku w tekście Panu Anny Sas-Jaworskiej „List z Kozienic”.
       Płk. Aleksander Piotraszewski
       Fragment wspomnień Na początku października 1918 roku pożegnałem gościnny dom Państwa Sieniawskich i wyjechałem z zamiarem udania się najpierw do Kijowa, gdzie po uzyskaniu dokładnych wiadomości, projektowałem wjechać dalej do kraju, albo Odessy, gdzie, jak mi pisał w ostatnim liście Rakowski, miała przybyć z Kubania dywizja gen. Żeligowskiego. Wiadomości które ostatnio otrzymałem, jak od kolejarzy, tak i od Rakowskiego były pomyślne: - Niemcy załamują się. Kryzys ekonomiczny, który zaznaczył się już w roku 1917, spotęgowany został ciężkim kryzysem wojennym: - bezprzykładne krwawienie się pod Verdun nie dało rezultatów, podważyło tylko i tak już nadwyrężone morale zmęczonego wieloletnią wojną żołnierza. Narastał teraz kryzys polityczno-rewolucyjny. W większych miastach odbywają się demonstracje ludności na rzecz zawarcia pokoju. Strajki, manifestacje uliczne sana porządku dziennym. Powiew rewolucyjny przeniknął i do szeregów armii, widać to już było chociażby z zachowania się żołnierzy niemieckich na Ukrainie. Na największe stacji Kowel, gdzie musiałem czekać na pociąg kilka godzin, obserwowałem obradujące na peronie grupy szeregowych, co raz padały nazwiska: - Karol Libknecht, Róża Luksemburg, Leon Jogisz i inne. Padały tez wyrazy: - „rady robotniczo – żołnierskie” i przede wszystkim „ Spartakusbund”. Jasne było że Niemcy stoją w przededniu rewolucji .
       Rewolucja, jak wiadomo, wybuchła w pierwszych dniach listopada. Naczelne dowództwo w osobach Hindenburga i Ludendorfa było zmuszone do oficjalnego oświadczenia o niemożności dalszego prowadzenia wojny. Wojna była zakończona – przegrana. W Kowlu dowiedziałem się, że do Kijowa nie mam po co jechać, że Rakowski, z którym mi pilno było zobaczyć się, wyjechał z Kijowa przed paru tygodniami, więc nie wyjechałem z Kowla do Winnicy, gdzie też, zresztą bez wielkiego trudu, odnalazłem Rakowskiego. Ucieszył się bardzo w mojego przyjazdu. Świetnie że przyjechałeś. Mam świeże wiadomości i z kraju i z dywizji generała Żeligowskiego i ostatnio z Kijowa. Niemcy wieją na całego z Ukrainy. Hetman Skoropadski zwiał wraz z Niemcami, podobno uciekał w przebraniu w mundurze niemieckim. Mniejsza o Skoropadskiego , jakie masz wiadomości z kraju ?
        Bezeler podobno zwiał z Warszawy. Mniejsze oddziały niemieckie sa rozbrajane przez naszych partyzantów. A cóż ze sławetna Radą Regencyjną? Ulotniła się jak kamfora, ale od jednego z członków byłej Rady-Regencyjnej mamy wiadomości, że we Francji generał Haller tworzy dywizję polską, i że w Paryżu jest obecnie mistrz od fortepianu Paderewski. Nie wiemy jaki jest politykiem i dyplomatą, ale jest wielkim patriotą i cieszy się uznaniem Amerykanów i Francuzów, a to jest ważne dla sprawy polskiej. Jeszcze co do wiadomości z kraju, ciągnął dalej, to podobno w Warszawie oczekują powrotu Piłsudskiego z więzienia w Magdeburgu. Piłsudski to gracz, zaczął Rakowski, mógł przewidzieć że wojna dla Niemców skończy się przegraną, więc zawczasu zerwał z Niemcami, na pewno spodziewał się że zostanie uwięziony, naturalnie że tak się też stało i on na tym tylko dobrze wyszedł: - wódz Legionów , walczył przez parę lat po stronie Trójprzymierza mógł, w oczach przywódców Entanty uchodzić za germanofila. Ale dzisiaj wódz Legionów aresztowany przez Niemców, więziony przez Niemców, nie może uchodzić za przyjaciela Niemców. Zarzut germanofilstwa odpada. Może i masz rację, wtrąciłem, ale przejdźmy do spraw, które nas na razie, może najwięcej obchodzą. Mianowice jakie sprawy?
        Chociażby sprawa dalszego wysyłania ochotników. W związku z tak gruntownie zmieniona sytuacją, może ochotników wysyłać nie do dywizji generała Żeligowskiego, a wprost do kraju? zapytałem. Nie zaprzeczył stanowczo. Ochotnicy już są w drodze na przedostają się małymi grupami, nawet i pojedyńczno do dywizji. Dywizja też już na pewno jest w drodze do kraju via – Odessa. W składzie dywizji może najpewniej i najprędzej dostaną się do kraju. Zresztą jest polecenie generała by ochotników kierować do Odessy. Generał liczy na dopływ ochotników, gdyż mu na pewno chodzi o zwiększenie zbyt szczupłych stanów w oddziałach. Wobec tego nie mamy co dyskutować na ten temat, odpowiedziałem, zresztą dodałem, zmienić kierunek takiej wędrówki to rzecz niełatwa i niepożądana.
        A więc rozpoczynam znów wędrówkę, tym razem na południe Ukrainy. Podróż odbywałem częściowo pociągiem , częściowo wynajętą furmanką. Zaznaczyć muszę, wówczas podróż koleją była bardzo utrudnioną: pociągi kursowały nieregularnie, nieraz na okazyjny pociąg trzeba było czekać niemal cała dobę. Pewnego razu musialem zatrzymać się na nocleg w Anańjewie, jest to niewielkie miasteczko, położone na granicy Podola i Chersońszczyzny. Zatrzymałem się u niejakiego pana Michała Wiszniewskiego, którego mi polecił Rakowski i który współpracował z Rakowskim.
        Mieszkanie jego było jednym z etapów przy wysyłaniu ochotników na południe. Noclegu mi chętnie u siebie udzielił. Na drugi dzień z rana miałem wyjechać wynajętą furmanką dalej. Wiszniewski wstał wcześniej by wyjść i zamówić furmankę. Powrócił jednak bardzo prędko i oznajmił mi że dzisiaj nie pojadę. Dlaczego? zapytałem. Do miasteczka dzisiaj wjeżdża ataman Machno z cała swoją watahą. Nikt z chłopów , którzy zwykle furmanią nie zgodzi się wyjechać w obawie przed ewentualna rekwizycja koni i wozu. Więc, cóż robić? Nic innego nie pozostaje :- musi pan jaki dzień dwa przeczekać spokojnie. Machnowcy nigdy długo w jednym miejscu nie zatrzymują się. Nie radzę tez zbytnio pokazywać się w mieście. Musiałem pogodzić się z losem. Zostałem. Jakoś mi z trudem przychodziło to siedzenie bezczynne w mieszkaniu, w dodatku samotnie, gdyż Wiszniewski znowu wyszedł i długo nie wracał. Korciło mnie też zobaczyć tych osławionych „anarchistów”. Wyszedłem na miasto, skierowałem się na plac w centrum miasteczka. Plac, na razie, był prawie pusty, w jednym tylko jego kącie zauważyłem grupę robotników, którzy stawiali coś w rodzaju szubienicy .Nie wytrzymałem, podszedłem bliżej. Nikt na mnie nie zwrócił uwagi, o nic nie pytał, więc ja zapytałem :- co to ma znaczyć – stawiacie , jak widać szubiennicę czy coś w tym rodzaju?
        Cóż nie wiesz co ma znaczyć? To ma znaczyć że „batko ”Machno będzie „terror” puszczać i jeśli trzeba będzie to powiesi jednego albo i dwóch ‘’. Jak to powiesi, za co? Kogo? Powiesi wiadomo za szyję, a kogo to już jego rzecz. On ma u siebie taki „zapas” skazanych na śmierć i jeśli trzeba „puścić terror” to z zapasu kto w kolejce ten i na stryczek. Czyżby to było możliwe, pomyślałem, chyba tak terroru stawiają szubienicę, dodałem w myśli. Nie chciałem wdawać się w dalszą rozmowę z tymi ludźmi, już miałem zamiar wracać do mieszkania, gdy na plac, z niesamowitym hałasem, z nieludzkim wprost wyciem, ze strzelaniem z pistoletów, jak by na „wiwat” wjechał konno oddział żołnierzy, a raczej banda uzbrojonych ludzi i to banda z wyglądu bardzo pstra. Część jechała konno, wielu na oklep, część na furmankach , ubrani byli też arcy nie jednolicie:- w mundurach rosyjskich, austriackich, niemieckich, niektórzy pół-cywilnie pól wojskowo, wyraźnie widziałem jednego miał melonik na głowie. Po chwili z szeregu wyjechał jakiś „komandir” i donośnie zawołał „ej pulemiotczyk puszczaj terror” /????/ na którym umieszczony był karabin maszynowy, najpierw oddano serię ,ostrymi nabojami, w kierunku ulicy przecinającej plac, później taczanka wykonała na miejscy „ w tył zwrot” i oddano serie strzałów w kierunku drugiego wylotu. Po co to było zrobione do dziś dnia nie zrozumiałem, ale chyba rzeczywiście tylko dla terroru. Ledwo ten akt komedii skończył się, na plac wjechał, zresztą ze względnym porządku, oddział był, mniej więcej, jednolicie umundurowany i uzbrojony, co więcej zwróciło moją uwagę - to sztandar, który powiewał nad szwadronem. Muszę przyznać że był to naprawdę piękny sztandar, może piękny w swej oryginalności. Zupełnie nowy czarny, na czarnym jedwabiu , jak mi się wydało, dość misternie były wyhaftowane, trupia głowa, pod nią dwie piszczele i eksplodująca bomba. Szczególnie efektownie wyglądały płomienie bomby , misternie wykonane i trafnie dobrane kolory, wyglądały naprawdę jak płomień. Nad tym wszystkim ogromnymi literami „motto” anarchistów „Anarchia mat poraiadka”. W parę chwil po szwadronie sztandarowym, wjechał na plac sam ataman Machno. Wjechał jak przystało na watażkę, a nawet na atamana, konno, ale w powozie i to powozie na gumach zaprzężonym w parę wcale okazałych koni.
        Powóz i konie, jak się później dowiedziałem, były zrabowane w jednym z majątków znanego na Ukrainie milionera – Tereszczenko. Machno siedział w powozie nonszalancko rozparty, jak by chciał tym dodać sobie powagi. Powóz eskortowało około plutonu konnych żołnierzy jednolicie umundurowanych i uzbrojonych, na dobranych maścią koniach. Była to straż przyboczna atamana. Przez zebranych na placu Machno był witany raczej hałaśliwie a nie entuzjastycznie. Na przywitanie niedbale odsalutowywał. Nie zatrzymując się odjechał w kierunku przedmieścia, gdzie miał zakwaterować wraz ze swoim „sztabem” i najbliższym otoczeniem. Był ubrany pól cywilnie pól wojskowo, ubiorem niczym się nie różnił od ogółu machnowców, chodziłem po placu i przyglądałem się tej pstrej hałastrę jak a była wataha Machny. Na razie nikt na mnie nie zwracał uwagi ale to tylko na razie, w pewnej chwili poczułem na karku , wcale nie delikatne dotknięcie czyjejś potężnej łapy, obróciłem się , przede mną stał ogromny drab złośliwie uśmiechnięty, jak by był pewien że złapał przestępcę na gorącym uczynku. A ty co za jeden ? Czego tutaj „szlajesz sia?” zapytał. Ty tutejszy? Nie zdążyłem odpowiedzieć, gdy jeden z robotników , którzy stawiali szubiennicę , odpowiedział za mnie. To nie tutejszy człowiek, ja tutejszych znam dobrze, to jakiś „brodiaga”, kreci się tutaj po placu od samego rana. Nie tylko „brodiaga”, szpicel. Zawyrokował drab, który mnie zatrzymał. W sztabie „razbierut” co to za ptaszek, może akurat kandydat na tę huśtaweczkę, wskazał ręką na postawioną szubiennicę, może jeszcze dzisiaj będziesz huśtać się na niej, dodał ze złośliwym uśmiechem. Tak zwany sztab atamana Machno, mieścił się na skraju miasta w obszernej szeroko rozbudowanej willi, nalężącej do jednego z bogatszych właścicieli młynów i tartaków. Może niegdyś urządzona nawet z pewnym komfortem, dzisiaj była na wpół zrujnowana i przez właściciela, naturalnie, już dawno opuszczona. Prze wejściem do sztabu powiewał ten sam czarny sztandar z napisem „ANARCHIA MAT PORIADKA”. W obszernym holu, pośrodku, stał bilard, naturalnie odarty z sukna, na bilard nasypana spora kupa owsa, a dookoła uwiązano kilka koni, tuż kręciło się kilku machnowców, którzy siekierkami wyrąbywali posadzkę, widocznie na opał, gdyż taszczyli ja do kuchni polowej która stała w podwórzu. To dopiero „anarchia mat poriadka’ pomyślałem. W następnym pokoju na obszernej otomanie, też częściowo odartej z pokrycia, resztki którego świadczyły że była obita safianem, leżał mężczyzna, był trupio blady z wyraźnymi sińcami pod oczami, w nozdrzach miał dwa pęczki waty nawiniętej na druciki. Kokainista, nie ulega wątpliwości, pomyślałem. Szpiega przyprowadziliśmy, zameldował jeden z moich konwojentów. Ale kokainista, widocznie nie miał zamiaru ani chęci przerywać sobie trans wchłaniania narkotyku.
        „ Prowaliwaj dalsze” do atamana, wskazał ręką, nie ruszają się z miejsca następne drzwi. Konwojent, nie pukając energicznym pchnięciem otworzył drzwi i weszliśmy do pokoju atamana. Machno wygodnie rozparty na siedział na fotelu , trzymając na kolanach młodą dorodna dziewczynę, która przy naszym wejściu zeskoczyła z kolan i zaczęła poprawiać spódnicę, zadartą nieco powyżej kolan. Obok na stole stały na wpół niedopite butelki, jedna z koniakiem i to jak zauważyłem dobrej zagranicznej marki.
        Ataman już wyraźnie podpity, widocznie nie chciał przerywać libacji nic mu jak widać nie przeszkadzała obecność konwojentów i moja:- na wszystko „naplewat”. Zaczekaj Marusia jeszcze po szklaneczce . Nalał dziewczynie wina sobie koniaku. Wy baby lubicie słodkie wino, a ja iż zagranicznych win predpoczitaju koniak.. Na zdrowie powiedziała dziewczyna podejmując szklankę. Czort tam ze zdrowiem. Na pohybel wrogom odparł Machno i duszkiem wypił szklankę. Ech dobre wino z Tereszczenkowskiej piwnicy zabrałem Ech, umieli kiedyś ludzie żyć, dodał jakby z żalem. Dziewczyna wyszła z pokoju, Machno zdawałoby się dopiero teraz zauważył naszą obecność. Co za jeden? Zwrócił się do mnie. To nie tutejszy człowiek, wtrącił jeden z konwojentów. „Milczeć nie ciebie durniu pytam” odburknął Machno. Zgodnie z dokumentemS, w jaki zaopatrzył mnie Rakowski, powiedziałem że jestem Polakiem i wracam do kraju. Polak, „Polak” mamrotał pijany ataman. Widocznie należał do tej kategorii pijaków, którzy po pijanemu rozmawiają sami ze sobą. W dalszym ciągu mamrotał: „ Z Denikinem wojowałem, z Trockim wojowałem, jaki on Trocki, Łejba Bronsztejn, ale sprytny Żyd, znałem go dobrze. Z Petlurą też wojowałem. Petlura – hołownyj ataman na Ukrainie. Ja taki ataman jak i on Petlura. Z Polakami to jeszcze nie wojowałem , chociaż u mnie to „wojna wsiech protiw wsiem”. Ale czy ty naprawdę Polak? Droga do Polski prowadzi na zachód a nie na południe. Ty szpieg albo nasłany skrytobójca. Atamanie, odpowiedziałem, krzywdzicie mnie niesłusznie, osądzając bezpodstawnie o szpiegostwo, szpiegiem nigdy nie byłem i nie jestem. Patrzcie. Hardy Polak, obraził się. Kacap kajał by się, Ukrainiec szukał wykrętów, a ten obraża się, hardy Polak. Czort ciebie wie może ty i nie jesteś szpiegiem. Jeśli prawdę mówisz to daruję ci wolność, a jeśli breszesz to podaruję ci dwa słupki z poprzeczką. To mówiąc spojrzał na mnie dopiero teraz prosto w oczy. W spojrzeniu tym, chociaż może było zamglone wypitym alkoholem, czaiła się jakaś bestia, bezwzględność, okrucieństwo. Takie spojrzenie musi mieć drapieżne zwierzę przed rzuceniem się na swą ofiarę. Obawiałem się że zacznie się jakaś dłuższa indagacja.
       „ Pazulskij” zawołał Machno donośnie, aby go słychać było w przyległym pokoju . W drzwiach zjawił się trupio blady kokainista, waty w nosie już nie miał. Machno kazał mu przeprowadzić dochodzenie odnośnie mojej osoby. Przy czym dodał „ obniuchaj” jego ze wszystkich stron tak jak ty umiesz. Pogadaj z nim po polsku – delikatnie, a jeśli potrzeba będzie to i mniej delikatnie po naszemu. Jeśli nieszkodliwy niech wynosi się „ k czortowej matieri”, a jeśli podejrzany to już wiesz jak postąpić. Machnął ręką, widocznie na znak że audiencja skończona. Pazulski kazał iść za sobą . Kiedy przyszliśmy do jednego z odległych pokoi na drugim końcu domu, usiadł za stołem, wyjął z szuflady rewolwer i położył przez sobą. Oho, pomyślałem teraz dopiero zacznie się indagacja. Ale po chwili byłem przyjemnie zdziwiony, gdyż, właściwie, żadnej indagacji nie było. Pazulski przez dłuższy czas, milcząc przypatrywał mi się Teraz dopiero mogłem dokładnie przyjrzeć się jego twarzy. Był, jak i poprzednio trupio blady, tę bladość może więcej jeszcze uwydatniała czarna bródka w szpic. Oczy chociaż zamglone, jak u kokainisty, wyrażały spryt i inteligencję. Wstał, przeszedł się parę razy po pokoju, konwojentom kazał wyjść, zwolnił ich. Po wyjściu konwojentów usiadł znowu za stołem, rewolwer schował z powrotem do szuflady, z której wyjął paczkę wcale dobrych papierosów, poczęstował mnie i co za dziwo, w obozie watażki Machno taka wersalska grzeczność – poprosił usiąść, wskazując krzesło naprzeciw. Możemy teraz rozmawiać otwarcie i szczerze, powiedział.
------
Niestety tym zdaniem kończy się przekazany Redakcji fragment wspomnień.
        * Pan Maciej Skinder jako członek rodziny płk. Aleksandra Piotraszewskiego miał zastrzeżenia do pewnych faktów z życia pułkownika zawartych w opracowaniu Pana Lesława Kukawskiego o czym powiadomił autora.

Ułan Wołyński nr 52 rok 2014
Wielka rewia Kawalerii Kraków 2013
Julita Prabucka
Wielka Rewia Kawalerii Kraków 2013

        We wrześniu 2013 roku w Krakowie miało miejsce wydarzenie niezwykłe. W dniach 9-22.09. na Błoniach stanęło znów obozowisko Kawalerii Polskiej, pierwszy raz – po 80 latach - od 1933 roku, kiedy to z inicjatywy Marszałka Józefa Piłsudskiego odbyła się Wielka Rewia Kawalerii upamiętniająca - wtedy 250 rocznicę Odsieczy Wiedeńskiej. Obecnie - na 330 rocznicę zwycięstwa Króla Jana III Sobieskiego pod Wiedniem - na Krakowskie Błonia przybyli kontynuatorzy tradycji Kawalerii II Rzeczypospolitej - kawalerzyści ze środowisk z całej Polski. Przez dwa tygodnie poprzedzające główne uroczystości Wielkiej Rewii Kawalerii obozowisko pełniło funkcję edukacyjną dla młodzieży szkolnej i odwiedzających je Krakowian i turystów. W trzech ogromnych namiotach była wystawa historyczna obejmująca tematy: ”Odsiecz Wiedeńska”, „Powstania narodowe”, „I wojna światowa i odzyskanie niepodległości w 1918r.”, „Kawaleria w II RP i wybuch II wojny światowej”. Zawsze któryś z ułanów oprowadzał zwiedzających omawiając wydarzenia historyczne i odpowiadając na pytania. Obozowisko pełniło również funkcję szkoleniową dla młodych kawalerzystów, a przy okazji ich ćwiczeń odwiedzający oglądali pokazy umiejętności kawaleryjskich. Wieczorami wyświetlano filmy o tej tematyce. W sobotę 14.09. oprócz codziennych pokazów były jeszcze dodatkowe atrakcje - pokaz koni huculskich i ich umiejętności - m.in. ścieżka huculska (jeźdźcy byli w tradycyjnych swoich strojach). Następnie inna grupa jeźdźców zaprezentowała jazdę - „dżygitówkę”.
       Dużym zainteresowaniem zarówno wśród ułanów jak i osób zwiedzających cieszyła się „kuźnia na kołach”. Kowal wraz ze swoim pomocnikiem na oczach licznie zgromadzonych widzów podkuł konia - omawiając przy tym szczegółowo każdą wykonywaną czynność, przy okazji prezentując wystawę różnych podków, którą można by nazwać „z podkową przez stulecia”, od najstarszych, najbardziej prymitywnych, przywiązywanych do nogi konia, po obecne, lekkie, z masy plastycznej, czy „awaryjne” pompowane jak opona w razie zgubienia podkowy w trasie. Kolejno zaprezentowano różne pojazdy konne i konkurencję w ich powożeniu – wystartowała też taczanka jako jedyna w swej kategorii. Przy bramie obozu ze znakiem Wielkiej Rewii Kawalerii był punkt z materiałami informacyjnymi dotyczącymi Rewii, jak i książkami o tematyce kawaleryjskiej. Zwiedzający obozowisko mogli też odwiedzić konie w ich polowych stajniach, stosując się oczywiście do zaleceń ułanów. W dwóch ostatnich dniach poprzedzających Rewię obozowisko zostało znacznie powiększone, gdyż stawiły się już wtedy wszystkie Oddziały biorące udział w uroczystościach. Były to też dni bardzo intensywnych wspólnych ćwiczeń. Przybyli wtedy też Goście Honorowi uroczystości ppłk Zbigniew Makowiecki - Prezes Zrzeszenia Kół Pułkowych Kawalerii w Londynie i mgr inż. Lesław Kukawski - największy obecnie autorytet i znawca w dziedzinie historii Polskiej Kawalerii. Dla nich na przejazdy w sobotnie popołudnie czekał specjalnie przygotowany zabytkowy samochód z epoki II RP.
       Po ostatnich przygotowaniach, w sobotnie popołudnie 21.09. spieszona Kawaleria w pełnej gali z pocztami sztandarowymi przybyła do Katedry Wawelskiej na uroczystą mszę świętą, po której delegacje kawalerzystów udały się do Grobów Królewskich i Krypty Srebrnych Dzwonów, by uczcić pamięć Króla Jana III Sobieskiego i Marszałka Józefa Piłsudskiego. Z Wawelskiego Wzgórza Kawalerzyści przemaszerowali ul. Grodzką, przez Rynek Krakowski na Plac Matejki do Grobu Nieznanego Żołnierza przed Pomnik Grunwaldzki, po drodze wzbudzając podziw i zainteresowanie Krakowian i turystów, a czasem - wśród niezorientowanych - i zdziwienie i zaniepokojenie tak dużą ilością wojska. Tu w dalszym ciągu uroczystości był apel poległych oraz wręczenie nominacji i odznaczeń dla ułanów poszczególnych środowisk. Następnie wszyscy udali się do Urzędu Miasta, gdzie po krótkim wystąpieniu przedstawiciela Władz Miasta, zakończono sobotnie obchody uroczystym rautem. Po raucie ułani wrócili do obozowiska, by jeszcze dokończyć ostatnie przygotowania przed niedzielnymi pokazami.
        W niedzielne słoneczne przedpołudnie 22.09. z obozowiska na Błoniach wyruszyło konno 212 kawalerzystów podążając na Rynek, gdzie już oczekiwali licznie zgromadzeni wokół Rynku mieszkańcy i turyści. Punktualnie z wybiciem godziny dwunastej i przy dźwiękach Hejnału z Wieży Mariackiej kawalerzyści wjechali od ul. Św. Anny na Rynek, a wraz z nimi przybyli pojazdem wojskowym Goście Honorowi. Po złożeniu meldunku ppłk Zbigniewowi Makowieckiemu odbyła się defilada wokół Rynku i kawalerzyści wyruszyli w drogę powrotną na Błonia. Dla widzów postacią dotąd nie spotykaną na żadnych patriotycznych uroczystościach w Krakowie był kotlista z 3 Pułku Szwoleżerów.
        Od godz.13.00 rozpoczęły się na Błoniach uroczystości Wielkiej Rewii Kawalerii 2013. Wciągnięto flagę państwową na maszt, zabrzmiały dźwięki Mazurka Dąbrowskiego, a następnie ppłk Zbigniew Makowiecki dokonał przeglądu szwadronów i 212 koni ruszyło do defilady przed trybuną honorową. Wśród Gości na trybunie znajdował się pan Jerzy Jodłowski, jeden z dwóch żyjących świadków Wielkiej Rewii z 1933 roku. Drugi, nieobecny, to uczestnik tamtej defilady por. Franciszek Nanowski (4 Pułk Strzelców Konnych) -102 letni oficer mieszkający w Opolu ( zmarł 26 października 2013 r.) .Przedstawiciele Kawalerzystów wręczyli dowódcy Rewii rtm. kawalerii ochotniczej Dariuszowi Waligórskiemu pamiątkową szablę, dziękując za trud włożony w organizację Rewii.
        Fot. Julita Prabucka
        Przyszedł czas na pokazy kawaleryjskie – umiejętności jeździeckie, woltyżerkę, skoki przez przeszkody, przez linię ognia i dymu, płonącą obręcz, pokaz szarży, jazdę harcowników i na finał konkursu władania białą bronią. Mgr inż. Lesław Kukawski wręczył zwycięzcom nagrody.
       Dla Rodziny Wołyńskiej szczególną radością było zdobycie głównej nagrody, którą otrzymał p. por. stow. Mirosław Obiegły reprezentujący Stowarzyszenie Pamięci 19 Pułku Ułanów Wołyńskich im. gen. Edmunda Różyckiego w Opolu. Jako nagrodę otrzymał szablę wz. 34. Fot. Julita Prabucka Uroczystość Wielkiej Rewii Kawalerii 2013 zakończyła defilada w kolumnie rozwiniętych plutonów wraz z taczanką i działkiem przeciwpancernym. Teraz w obozie czekał jeszcze ułański poczęstunek- szczególnie gorąca grochówka cieszyła się dużym powodzeniem, bo mimo słonecznej, sprzyjającej pogody, przenikliwe zimno dawało coraz bardziej o sobie znać.
        Obozowisko pod wieczór stopniowo pustoszało, wyjeżdżali kawalerzyści przynaglani swymi codziennymi obowiązkami i pracą zawodową - wszak to tylko ich wspaniałe hobby. Pozostałych czekała jeszcze likwidacja obozowiska i rekultywacja Błoni - praca na kilka kolejnych dni.
       Wielka Rewia Kawalerii 2013 przeszła do historii, ale na zawsze zostanie w pamięci i wspomnieniach, tak uczestników jak i widzów. Współczesna Kawaleria dała dowód swych wysokich umiejętności. Osoby które nie mogły być obecne mogą żałować, bo żaden przekaz filmowy nie jest w stanie oddać ducha i atmosfery tej uroczystości. Niestety trudno przewidzieć czy będzie nam dane jeszcze raz przeżyć, kiedyś w przyszłości, to co wydarzyło się z naszym udziałem w te wrześniowe dni 2013 roku.


Ułan Wołyński nr 52 rok 2014
Wigilia w Opolu
Julita Prabucka

        Historyczna wigilia kawaleryjska
Stowarzyszenia Pamięci 19 Pułku Ułanów Wołyńskich w 2013roku.

        Wigilia kawaleryjska zorganizowana przez Stowarzyszenie Pamięci 19 Pułku Ułanów Wołyńskich im. gen. Edmunda Różyckiego w Opolu miała w 2013 roku szczególny charakter. W dniu 21.12.2013 roku w pałacu w Turawie połączono dwa wydarzenia - uroczystą zbiórkę z okazji powitania repliki sztandaru 19 Pułku Ułanów Wołyńskich im. gen. Edmunda Różyckiego oraz wigilię kawaleryjską. Gośćmi honorowymi byli pani por. Pelagia Dłubak-Zdybowicz (Mama Prezesa Stowarzyszenia), pan płk Włodzimierz Przybyszewski, pan Zbigniew Goluch. Przybyli też przedstawiciele Stowarzyszeń wchodzących w skład Ochotniczego Szwadronu Kawalerii Ziemi Opolskiej z dowódcą mjr Wojciechem Bakalarzem.
        Z Opola ze „Zdybowiska” posiadłości państwa Krystyny i Piotra Zdybowiczów, a zarazem Siedziby Stowarzyszenia wyruszyliśmy z „głównym bohaterem uroczystości” czyli odzyskaną po 13 latach z rąk prywatnych repliką sztandaru. Sztandar ten był w prywatnym muzeum, do którego po śmierci właściciela nie było wstępu dla nikogo. Dopiero w listopadzie 2013r. udało się wypożyczyć sztandar na uroczystości w Szkole w Radości, a następnie po usilnych staraniach Prezesa Stowarzyszenia rtm. stow. Piotra Zdybowicza wraz z kilkoma członkami Stowarzyszenia i przy wydatnej pomocy rtm Tadeusza Bączkowskiego - ostatniego żyjącego w Londynie oficera 19 Pułku Ułanów Wołyńskich - replika sztandaru przeszła na własność Stowarzyszenia w Opolu. Po około 20 min. jazdy przed 18- tą byliśmy już przed pałacem w Turawie.
        Szybko zapadający zmrok nie pozwolił zobaczyć pałacu z zewnątrz, ani jego otoczenia. Wiadomo, że czasy jego świetności już dawno minęły. Mieścił się tu kiedyś Dom Dziecka, pałac przetrwał pożar poddasza. Jednak, gdy wchodzi się do wnętrza, pałacowa sień, klatka schodowa i kilka sal na piętrze robi korzystne wrażenie. Pozostałości wyposażenia pozwalają ustalić, że była tu kiedyś biblioteka z pięknym kominkiem i wyjściem na taras, obok sala balowa, gdzie teraz zasiądziemy do uroczystej kolacji wigilijnej. Przed wejściem do sali balowej jest mniejsza sala, też z kominkiem i zabytkowymi, antycznymi meblami - szafą i kredensem. To tu powitamy sztandar. Chłód pałacowych pomieszczeń rozgrzewa atmosfera spotkania. O 18.00 rozpoczęła się uroczystość - zbiórka- powitanie repliki sztandaru. Fot. Julita Prabucka
        Poczet sztandarowy przedefilował przez salę, by wszystkim zebranym zaprezentować sztandar. Następnie dowódca sekcji sztabowej por. stow. Andrzej Wróblewski odczytał rozkaz specjalny dowódcy rtm. stow. Piotra Zdybowicza, po czym nastąpiło wręczenie odznak i nominacji oraz podsumowanie rajdu do Mokrej (osobom, które brały udział w rajdzie zostały wręczone pamiątkowe flo). Były też specjalne podziękowania dla pani Aleksandry Makles, która od lat dla ułanów jadących do Mokrej jest jak matka. Ppor. stow. Mirosław Obiegły wzruszony odczytał zebranym list, który otrzymał od rtm. Tadeusza Bączkowskiego z gratulacjami sukcesu w zawodach ( zdobycie głównej nagrody - była nią szabla wz. 34) podczas Wielkiej Rewii Kawalerii we wrześniu w Krakowie. List ten dowódca przywiózł po spotkaniu z Panem Rotmistrzem w Radości i uroczyście wręczył go zwycięzcy. Po zakończeniu części oficjalnej wszyscy zebrani przeszli do sali balowej, gdzie już czekał pięknie przygotowany stół wigilijny, na przeciwległych końcach sali stały ogromne udekorowane, żywe choinki. Na odległym końcu korytarza znajduje się niewielka kuchnia, skąd już unosił się zapach przygotowywanych tam smakołyków. Teraz wszystkie potrawy są błyskawicznie przenoszone na stół, by po drodze przez długi, zimny korytarz nie wystygły. Przygotowany odświętnie stół wigilijny i wspaniałe potrawy na nim to zasługa kwatermistrza Pułku pani Krystyny Zdybowicz i pomagających Jej kilku pań m.in. pani Małgorzaty Olbrot, pani Bianki Korach, pani Zofii Kociołek, pani Basi Maj, pani Eweliny Błażków-Kowalskiej, pani Asi Zdybowicz. Wigilię kawaleryjską rozpoczął poświęceniem opłatków i potraw wigilijnych oraz odczytaniem Ewangelii kapelan opolskiego garnizonu ksiądz por. Sebastian Sermau. Wszyscy obecni dzieląc się opłatkiem złożyli sobie życzenia, po czym zabrzmiały kolędy.
        O godzinie 20.00 poprzez połączenie telefoniczne złożył zebranym serdeczne życzenia świąteczne i noworoczne rtm. Tadeusz Bączkowski z Londynu. Rotmistrz wyraził też swoją radość, że chociaż w ten sposób może uczestniczyć w wigilijnym spotkaniu swoich ułanów. Po wysłuchaniu w ciszy i skupieniu słów Pana Rotmistrza zostały one entuzjastycznie przyjęte i nagrodzone ogromnymi brawami. Później w taki sam sposób zwróciły się z życzeniami nie mogące przybyć na uroczystość: pani Hanna Zawistowska -Nowińska - mjr AK, córka przedostatniego dowódcy 19 Pułku Ułanów Wołyńskich i pani Hanna Irena Różycka-Prezes Stowarzyszenia Rodzina 19 Pułku Ułanów Wołyńskich im. gen. Edmunda Różyckiego. W imieniu zebranych za życzenia dziękował i odwzajemniał je dowódca rtm. stow. Piotr Zdybowicz. Fot. Julita Prabucka
        Po tak wzruszających chwilach rozległy się dźwięki gitary, na której akompaniował pan Stefan Kabała – sympatyk Stowarzyszenia, związany z 17 i 19 Pułkiem Ułanów, popłynęły śpiewy kolęd, a potem piosenek ułańskich, aż w końcu ogólnie znane i lubiane przeboje lat 30 -60 ubiegłego wieku, aż po najnowsze. Śpiewy trwały do późnych godzin wieczornych. Po kilkakrotnie kończonym spotkaniu, odśpiewaniu pieśni pożegnalnej „do zobaczenia znów” nie mogliśmy się rozejść, więc pan Stefan znów zaczął grać na gitarze i tak zakończenie się przeciągnęło, wszystkim żal było się rozstać. W końcu krótko przed północą opuszczamy pałac w Turawie i zadowoleni z wspaniałej, nastrojowej uroczystości wracamy na „Zdybowisko” rozmawiając o planach i zamierzeniach na 2014 rok, w którym przypada wiele „okrągłych” rocznic i planując kolejne spotkania z nimi związane. Do Turawy kawalerzyści powrócą wkrótce na swój coroczny bal.
Ułan Wołyński nr 52 rok 2014
Pożegnanie Kresowego żołnierza Włodzimierz Majdewicz


       
POŻEGNANIE KRESOWEGO ŻOŁNIERZA

        27 października 2013 roku zmarł w Warszawie w wieku 93 lat ppłk. w stanie spoczynku Romuald Bardzyński ps. "Pająk", "Bar" żołnierz Armii Krajowej Ziemi Nowogródzkiej Weteran walki o wolność i niepodległość. Z piękną bojową kartą historii.
        Romuald Bardzyński urodził się 8 stycznia 1920 roku w Starosielcach, powiat Lida, w województwie nowogródzkim. Ukończył Gimnazjum im. Króla Zygmuna Augusta w Wilnie. Był żołnierzem września 1939 walczył w składzie Armii „Prusy”. W dniu 18 września 1939 roku został ranny w starciu z wojskami sowieckimi na Wołyniu. Od lutego 1942 roku był żołnierzem Okręgu Nowogródzkiego Związku Walki Zbrojnej – Armii Krajowej. Był dowódcą drużyny w kompanii „Olesia” w Zgrupowaniu „Północ”, dowodzonym przez legendarnego por. Jana Borysewicza „Krysię”. W czasie Operacji Ostra Brama której celem było wyzwolenie Wilna pełnił funkcję zastępcy dowódcy plutonu w 2 batalionie 77 Pułku Piechoty Zgrupowania Północ AK. Uczestniczył w większości jego akcji w tym głośnym rozbiciu Ortskomendantury w Koleśnikach 1.11.1943 r. W 1944 roku wywieziony został do Kaługi, następnie do Igorowska, skąd po trzech miesiącach uciekł. Po ucieczce z obozu na przełomie lat 1944 i 1945 walczył na Nowogródczyźnie przeciwko oddziałom pacyfikacyjnym NKWD. Po raz kolejny ranny, w grudniu 1944 roku w boju pod Skirejkami oraz w pod Kowalkami 21 stycznia 1945 roku. Latem 1945 roku po przebiciu się na teren Polski centralnej został aktywnym członkiem konspiracji w strukturach Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość. Walczył nadal w oddziałach podziemia niepodległościowego z okupacją sowiecką i narzuconymi przez sowietów władzami komunistycznymi.
        W lipcu 1945 roku uniknął Obławy Augustowskiej, następnie do kwietnia 1947 roku działał jako członek Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość na terenie Dolnego Śląska. W latach 1980-tych współpracował z powstającym Studium Europy Wschodniej. W czasie stanu wojennego działał w ruchu podziemnym, pod pseudonimem “Bar”. Od 1993 roku tworzył „Albumy Krysiaków” - dokumentację nowogródzkich i wileńskich oddziałów partyzanckich oraz środowiska kombatanckiego "Krysiaków". Opracowania te przekazał do Muzeum Armii Krajowej W Krakowie. Ppłk Romuald Bardzyński pełnił zaszczytną funkcję Kanclerza Kapituły Krzyża "WiN". Odznaczenia nadawanego przez kombatantów Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość.
       

Symbolika zawarta w plastycznej formie tego odznaczania ujęta została w następujących słowach: „Na korpusie Godła w Krzyżu WiN widnieje krwawiąca rana. To ślad zaboru przez komunę POLSKICH KRESÓW WSCHODNICH RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ. /Zdradliwe porozumienie zawarte między PKWN – Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego a rządem Rosji Sowieckiej – ZSSR w sprawie granic Polski, Moskwa 27 sierpnia 1944 r./”

       
        W latach 1990 - tych mjr. Romuald Bardzyński przyjaźnił się z rtm. Włodzimierzem Bernardem bywał na ulicy Planetowej w Radości obserwował kolejne fazy tworzenia Izby Pamięci 19 Pułku Ułanów Wołyńskich. Spotykali się również przy okazji ważnych wydarzeń rodzinnych. Gdy powstawało Stowarzyszenie Rodzina 19 Pułku Ułanów Wołyńskich mjr. Romuald Bardzyński pojawiał się wśród nas, uczestnicząc w Świętach 19 Pułku Ułanów. Zapamiętaliśmy jego wyprostowaną sylwetkę w nienagannym mundurze, przy okazji oficjalnych wystąpień zawsze z charakterystycznym Proporcem bojowym Żołnierzy Oddziałów Zgrupowania "Północ" Okręgu Wileńsko-Nowogródzkiego Armii Krajowej "Krysiacy".

Zdjęcie ze zbiorów W.Majdewicza Zachowało się zdjęcie wykonane w dniu 16 sierpnia 1997 roku w dniu Święta 19 Pułku Ułanów Wołyńskich przed kościołem w
        Rembertowie po uroczystej mszy świętej i osłonięciu tablicy pamiątkowej poświęconej bitwie pod Skrzeszewem. Na zdjęciu ppłk. Romuald Bardzyński ze sztandarem 19 Pułku Ułanów Wołyńskich obok niego z szablą Antoni Fedorowicz syn Jaworczyka, jeden z założycieli i wiece – prezes Stowarzyszenia Rodzina 19 Pułku Ułanów Wołyńskich, dwaj umundurowani członkowie Bractwa Kurkowego „Lechity” z Otwocka oraz Włodzimierz Majdewicz.
        W listopadzie 2000 roku Cityboard Media oraz Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego zrealizowały kampanię społeczną pt. "Bohaterowie naszej wolności". Celem tych działań było przedstawienie żyjących jeszcze bohaterów zmagań o niepodległość i oddanie im należnego hołdu. Na 350 cityboardach w 26 największych miastach Polski pokazano siedemnaście fotografii opatrzonych biogramami. Te same postacie prezentowała wystawa w Zamku Królewskim w Warszawie. Z jednego ze zdjęć spoglądał ppłk. Romuald Bardzyński.


        Wystawę Bohaterowie naszej wolności przygotował Dariusz Karłowicz przy pomocy środowiska Więzi, autorem zdjęć był Wojciech Wieteska, honorowy patronat objął minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Katalog wystawy prezentował wszystkich siedemnastu bohaterów oddając każdemu z nich głos. Romuald Bardzyński powiedział: „ Ja nie jestem żadnym bohaterem. Prawdziwych bohaterów już nie ma - oddali życie za Ojczyznę. Wszystko, co przeżyłem, uważam za spełnioną powinność patriotyczną. To, że byłem w stanie ofiarnie służyć Polsce, zawdzięczam moim Rodzicom, którzy wychowali mnie w wierze rzymskokatolickiej i w duchu umiłowania Ojczyzny, w domu, w którym marszałek Piłsudski był czczony, był pierwszą osobą w Polsce.”
        Ppłk Romuald Bardzyński za męstwo okazane na polu walki dwukrotnie uhonorowany został Krzyżem Walecznych. Odznaczony był również Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski, Medalami „Pro Patria” i „Pro Memoria” oraz wieloma innymi odznaczeniami.


Ułan Wołyński nr 52 rok 2014
Jubileuszowe Świeto Szkoły
Joanna Wichowska
JUBILEUSZOWE ŚWIĘTO SZKOŁY
Od chwili przyjęcia przez Szkołę Podstawową nr 204 imienia 19. Pułku Ułanów Wołyńskich Święto Niepodległości 11 listopada jest zarazem świętem szkoły. W tym roku uroczyste obchody święta w Zespole Szkół nr 70 odbyły się 12 listopada. Świętowano nie tylko 20-lecie nadania imienia szkole, ale i 100-lecie urodzin rotmistrza Tadeusza Bączkowskiego, ostatniego żyjącego oficera pułku. Dostojny jubilat przyjechał z Londynu spotkać się z uczniami i przyjaciółmi ze Stowarzyszenia Rodzina 19 Ułanów Wołyńskich.

Podczas uroczystości otrzymał Krzyż za Wybitne Zasługi dla Związku Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych z rąk prezesa Zarządu Głównego Związku, pułkownika inżyniera Henryka Strzeleckiego. Zaszczytne odznaczenia otrzymali także członkowie Stowarzyszenia: p. Hanna Różycka, p.major Jadwiga Garapich, p. Hanna Zawistowska-Nowińska p. Włodzimierz Majdewicz, p.Stefan Przywóski oraz panowie Tomasz Sawicki i Piotr Zdybowicz, reprezentanci Stowarzyszenia Pamięci 19. Pułku Ułanów Wołyńskich w Opolu. Krzyżami za Zasługi dla Związku udekorowano także sztandary obu szkół. Odznaczono również zasłużonych dla krzewienia wartości patriotycznych długoletnich pracowników szkoły: byłą dyrektor p.Grażynę Sierakowską, p.Monikę Prochot- dyrektora ZS 70, p.Marię Łabęcką, p.Katarzynę Borkowską, p.Urszulę Niedźwiecką, p.Grażynę Hawliczek, p.Michała Lesisza, p.Annę Rudnik, p.Małgorzatę Fronczak i p.Marzenę Dymowską. Uroczystość odwiedzili znakomici goście - burmistrz p. Jolanta Koczorowska, p. Renata Potrzebowska, naczelnik Wydziału Oświaty i Wychowania, p. Stanisław Michałowski- dyrektor Biura Administracyjnego Polskiego Radia, p. Włodzimierz Syta, prezes Stowarzyszenia Rodzin Pułku 4. Ułanów Zaniemeńskich, ppłk dr Aleksander Mazur, ppłk Kazimierz Skrzesiński, p. Karola Skowrońska, przewodnicząca zarządu Fundacji na Rzecz Tradycji Jazdy Polskiej i wiele delegacji zaprzyjaźnionych organizacji i szkół. Wszyscy uczestniczyli w paradnym przemarszu do kościoła Matki

Bożej Anielskiej i mszy świętej w intencji ojczyzny i drogiego jubilata, a następne w ceremonii odsłonięcia urny z ziemią z placu apelowego garnizonu w Ostrogu na Wołyniu oraz tarczy konia bojowego. W trakcie uroczystości Stowarzyszenie z Opola obdarowało pięknymi ryngrafami Rotmisztrza i panią Zawistowską-Nowińską, obchodzącą 90-te urodziny. Na uroczystości po raz pierwszy od lat można było zobaczyć oryginalny sztandar pułku, wypożyczony ze zbiorów prywatnych oraz rower bojowy, zrekonstruowany przez Stowarzyszenie z Opola.

Obchody Święta Szkoły zakończyła część artystyczna: słowno-muzyczna podróż w ułańską przeszłość, a także poczęstunek ciastami przygotowanymi przez rodziców i szkolnymi specjałami- tradycyjnymi pieczonymi pierogami. Nie zabrakło oczywiście tortu dla rotmistrza, a obok „Dwustu lat” odśpiewano Mu także chóralnie „Ułańskie czako”- ulubioną pułkową piosenkę.

Fot.W.Majdewicz

       
Ułan Wołyński nr 52 rok 2014
Rotmistrzowi z okazji setnych urodzin
Joanna Wichowska

       
Rotmistrzowi z okazji setnych urodzin

Joanna Wichowska

       Setka to nie jest mało
       I trudno nawet uwierzyć,
       Jak wiele można zobaczyć
       I dużo jak można przeżyć.

       Z dawnej Polski do dzisiaj
       Na koniu, niekiedy pieszo,
       Samemu i z przyjaciółmi,
       Smucąc się czasem i ciesząc,

       Rotmistrz przybywa nam w chwale
       Lat swoich stu wspaniałych,
       Cieszymy się wszyscy, śpiewamy,
       Wiwatujemy - „jest z nami!”

       Dziękujemy Ci jak umiemy,
       Serce dla Ciebie dziś bije,
       Nisko się Tobie kłaniamy
       I chórem wołamy „Niech żyje!”




Ułan Wołyński nr 52 rok 2014
Piosenka dla pana Rotmistrza
HANIŚ, MOJA HANIŚ
Melodia ludowa

JUŻ PAŹDZIRNIK UCIEKA
Agnieszka Suchocka


       Już październik ucieka
       A zaduma ogarnia człowieka
       I tak myśli się tłoczą
       W głowach pracą zajętych
       Jaki sens ma to wszystko
       W czasach przez nas wyklętych.

       I przychodzi odpowiedź -
       Wcale nie jest medialna -
       By popatrzeć na ludzi,
       Których życie uczciwe
       To rzecz całkiem realna.

       I tu rotmistrz Bączkowski
       Może być dla nas wzorem
       Jak żyć prosto z godnością,
       Postępować z honorem.

       Najpierw marzył o wojsku,
       Oficerskich pagonach,
       Później już jako ułan
       Bronił Polski od wroga.
       Ta szaleńcza odwaga
       Serce dla polski bijące
       W bitwie pod Mokrą, w Ostrogach
       To wzory cnót nieprzemijające.

       Długie lata wojenne
       Służył w różnych dywizjach.
       To bogaty życiorys –
       Chyba każdy to przyzna.

       Chociaż z dala od Polski
       Znalazł przystań życiową
       To ją wspomóc najlepiej
       Ma wciąż wolę gotową .
       Przekazuje tradycje
       Te najbardziej szlachetne
       Dba, by były w pamięci
       Ułańskie czyny sławetne.
       I dziś - w setne urodziny rotmistrza
       Młodzież go może uznać za mistrza.

       Z wyrazami szacunku i najszczerszymi życzeniami nauczyciele i pracownicy ZS 70
       Na koniec młodzież z humorem
       Życzenia składa z rumorem:
       By się Panu spełniły marzenia
       I by Pan jeszcze doświadczył
       młodzieńczego wrzenia


Ułan Wołyński nr 52 rok 2014
Chorał - Z dymem pożarów
Kornel Ujejski
Chorał - Z dymem pożarów
Kornel Ujejski
Zgodnie z życzeniem pana rotmistrza Tadeusza Bączkowskiego publikujemy dwa przejmujące w swej wymowie patriotyczne teksty. Intencją Pana rtm. jest przybliżenie młodzieży tych zapomnianych dzieł literackich.
Kornel Ujejski
Z DYMEM POŻARÓW


       Z dymem pożarów, z kurzem krwi bratniej,
       Do Ciebie, Panie, bije ten głos,
       Skarga to straszna, jęk to ostatni,
       Od takich modłów bieleje włos.
       My już bez skargi nie znamy śpiewu,
       Wieniec cierniowy wrósł w naszą skroń,
       Wiecznie, jak pomnik Twojego gniewu,
       Sterczy ku Tobie błagalna dłoń.

       Ileż to razy Tyś nas nie smagał
       A my, nie zmyci ze świeżych ran,
       Znowu wołamy: "On się przebłagał,
       Bo On nasz Ojciec, bo On nasz Pan!"
       I znów powstajem w ufności szczersi,
       A za Twą wolą zgniata nas wróg,
       I śmiech nam rzuca, jak głaz na piersi:
       "A gdzież ten Ojciec, a gdzież ten Bóg?"

       I patrzym w niebo, czy z jego szczytu
       Sto słońc nie spadnie wrogom na znak -
       Cicho i cicho, pośród błękitu
       Jak dawniej buja swobodny ptak.
       Otwórz w zwątpienia strasznej rozterce,
       Nim naszą wiarę ocucim znów,
       Bluźnią Ci usta, choć płacze serce;
       Sądź nas po sercu, nie według słów!

       
       O! Panie, Panie! ze zgrozą świata
       Okropne dzieje przyniósł nam czas,
       Syn zabił matkę, brat zabił brata,
       Mnóstwo Kainów jest pośród nas.
       Ależ, o Panie! oni niewinni,
       Choć naszą przyszłość cofnęli wstecz,
       Inni szatani byli tam czynni;
       O! rękę karaj, nie ślepy miecz!

       Patrz! my w nieszczęściu zawsze jednacy,
       Na Twoje łono, do Twoich gwiazd,
       Modlitwą płyniem jak senni ptacy,
       Co lecą spocząć wśród własnych gniazd.
       Osłoń nas, osłoń ojcowską dłonią,
       Daj nam widzenie przyszłych Twych łask,
       Niech kwiat męczeństwa uśpi nas wonią,
       Niech nas męczeństwa otoczy blask.

       I z archaniołem Twoim na czele
       Pójdziemy potem na wielki bój,
       I na drgającym szatana ciele
       Zatkniemy sztandar zwycięski Twój!
       Dla błędnych braci otworzym serca,
       Winę ich zmyje wolności chrzest;
       Wtenczas usłyszy podły bluźnierca
       Naszą odpowiedź: "BÓG BYŁ I JEST!"

Chorał Z dymem pożarów był jedną z pieśni, które u schyłku XIX wieku pełniły rolę hymnu narodowego. Pieśń powstała pod wpływem tragicznych wydarzeń w czasie rzezi galicyjskiej w 1846 roku. Do muzyki Józefa Nikiforowicza tekst napisał Kornel Ujejski. Pieśń śpiewana była w przededniu powstania styczniowego, stając się wkrótce hymnem powstańców.

Kornel Ujejski 1823-1897 poeta, publicysta społeczny; nazywany często "ostatnim wielkim poetą romantyzmu".


Ułan Wołyński nr 52 rok 2014
Sztandary Polskie na Kremlu
Mieczysław Romanowski

Mieczysław Romanowski – poeta epoki romantyzmu. Urodził się 12 kwietnia 1833 w Żukowie na Pokuciu. Gimnazjum ukończył w Stanisławowie, studiował prawo na Uniwersytecie Lwowskim (1853-1857). Od 1862 był zaangażowany w działalność konspiracyjną. Jako dowódca oddziału młodzieży lwowskiej ruszył do powstania, został jednak aresztowany. Po uwolnieniu dołączył do oddziału Marcina Borelowskiego "Lelewela", otrzymał stopień kapitana i został adiutantem dowódcy. Poległ na Lubelszczyźnie w bitwie pod Józefowem 24 kwietnia 1863 r.


        Mieczysław Romanowski
Sztandary polskie na Kremlu


Grzmią huczne dzwony na Kremla szczytach,
        Car świętej słucha ofiary,
        A na wyniosłych cerkwi sufitach
        Polskie się chwieją sztandary.
        "Sława, o sława! - zagrzmiały chóry -
        W pęta car zakuł czerń laszą!"
        I zaszumiała odpowiedź z góry:
        "Za waszą wolność i naszą!"
        "O! buntowszczyki, po carskim słowu
        Przysięglim na zgubę laszą!"
        I zaszumiało u góry znowu:
        "Za waszą wolność i naszą!"
        Umilkły śpiewy, zgasły ofiary,
        Car słucha, szepty go straszą...
        Spojrzał - nad głową szumią sztandary:
        "Za waszą wolność i naszą!"
       


Ułan Wołyński nr 52 rok 2014
Renowacja grobowca gen Edmunda Różyckiego
Hanna Irena Różycka


RENOWACJA GROBOWCA GEN .EDMUNDA RÓŻYCKIEGO

        Zarząd Stowarzyszenia Rodzina 19 Pułku Ułanów Wołyńskich w dniu 11 października 2012 roku skierował pismo do Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa w Warszawie z prośbą o objęcie w programie konserwacji zabytków narodowych grobu generała Edmunda Różyckiego na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie w kwaterze Weteranów Powstań Narodowych 1831 i 1863 roku.
        Gen. Edmund Różycki dowódca Jazdy Wołyńskiej w 1863 roku i Wódz Powstania na Rusi i na Wołyniu – postać historyczna swym talentem dowódczym, zdolnościami i wiedzą oraz bohaterstwem na polu walki wielce zasłużył się sprawie odzyskania Niepodległości Polski. W 1938 roku rozkazem Ministerstwa Spraw Wojskowych został Patronem 19 Pułku Ułanów Wołyńskich. W odpowiedzi na pismo Zarządu Stowarzyszenia Naczelnik Wydziału Krajowego Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa w listopadzie 2012 roku wystosował pismo do Wydziału Rewaloryzacji Zabytków Krakowa i Dziedzictwa Narodowego Małopolskiego Urzędu Wojewódzkiego wyrażając opinię – „Grób gen. Edmunda Różyckiego nie jest w prawdzie mogiłą wojenną podległą administracji państwowej, a jedynie grobem Kombatanckim, jednakże z uwagi na jego wartość historyczną oraz zasługi pochowanej Osoby zwracam się z uprzejmą prośbą ... o spowodowanie rozpatrzenia tej sprawy i określenie stanu zachowania mogiły … oraz zaproponowanie możliwości objęcia tego obiektu renowacją.”
        Jak wyjaśnia Rada Ochrony Pamięci Walki i Męczeństwa – mogiły weteranów Powstań Narodowych z XIX wieku zgodnie z istniejącym prawem nie podlegają opiece państwa, ale winny być uwzględnione w planach renowacji i konserwacji obiektów zabytkowych o dużej wartości historycznej. Jest nadzieja, że w przyszłości nastąpią nowe uregulowania prawne w tej kwestii.
        W 2014 roku Pomnik Gen. Edmunda Różyckiego zostanie poddany renowacji na koszt Rady Ochrony Walk i Męczeństwa w Warszawie.



Ułan Wołyński nr 52 rok 2014
Opłatek Ułański 8.01.2014
Hanna Irena Różycka


Opłatek Ułański 8.01.2014

        Tradycyjnie ,od wielu lat organizowane spotkanie opłatkowe Stowarzyszenia Rodzina 19 Pułku Ułanów Wołyńskich w tym roku miało szczególnie doniosły i radosny charakter. W gościnnych progach Oddziału Stołecznego Polskiego Towarzystwa Turystyczno - Krajoznawczego witaliśmy kilkoro nowych członków po raz pierwszy uczestniczących w świątecznym spotkaniu. W 2014 roku obchodzić będziemy 20 lecie działalności Stowarzyszenia i będzie okazja do podsumowania naszych osiągnięć i snucia planów na przyszłość. Honorowym gościem była pani Tatiana Haak, żona płk. Włodzimierza Haak z 4 Pułku Strzelców Konnych związana od lat z Alma Mater w Grudziądzu.
        Na Opłatek przybył Honorowy Prezes Oddziału Stołecznego PTTK pan Tadeusz Martusewicz, delegacja Dyrekcji z Zespołu Szkół nr 70 im 19 Pułku Ułanów Wołyńskich, liczni członkowie Stowarzyszenia i po raz pierwszy pani Krystyna Wiszniowska - Nowakowska, pan Maciej Skinder i pan Kazimierz Humeniuk z Opola również nasz nowy członek. Prezes Stowarzyszenia Hanna Irena Różycka powitała gości, złożyła życzenia w imieniu Zarządu i przekazała życzenia Noworoczne od: pana rtm. Tadeusza Bączkowskiego z Londynu, pana Józefa Pętkowskiego z USA, od pani Karoli Skowrońskiej z Rady Fundacji z Grudziądza, od rodziny państwa Jaworskich z Krakowa oraz ze Szczecina od pana Piaseckiego. Nastąpiła uroczysta chwila -z serca płynące życzenia przy dzieleniu się opłatkiem. Zapanował świąteczny nastrój, zajęliśmy miejsca przy świątecznie nakrytym białym obrusem stole i zapalonych świecach. Zasiedli przy nim nasi zasłużeni członkowie -współzałożyciele Stowarzyszenia państwo Przywóscy, pani Hanna Zawistowska Nowińska z córką Agnieszką, pan Włodzimierz Majdewicz, pan Stefan Sarna, pani Danuta Rudnicka – Litewska, pani Ewa Kalman, panie wice dyrektorki Zespołu Szkół, pan Franciszek Rataj - współzałożyciel, i my wszyscy pozostali. Było to 21 osobowe grono osób sobie bardzo bliskich. Pierwszy toast wzniósł pan Włodek Majdewicz - Za Pułk. Rozmowy i wspomnienia były niezwykle ożywione, tym bardziej, że nasi nowi członkowie przynieśli, fotografie związane z pułkiem i wydarzeniami w garnizonie w Ostrogu. Pan Stefan Sarna przekazał na ręce prezes oryginał - Aktu poświęcenia repliki sztandaru 19 Pułku Ułanów Wołyńskich z nazwiskami fundatora i rodziców chrzestnych między innymi swego Ojca. Był też czas na kolędy zaintonowane przez Panią Ulę Przywóską.
       Prezes i wice prezes wręczyli Legitymacje członka Stowarzyszenia nowo przyjętym .Nadeszła pora rozstania do następnego spotkania.

Fot. W. Majdewicz


Ułan Wołyński nr 52 rok 2014
Piosenka dla pana Rotmistrza
HANIŚ, MOJA HANIŚ
Melodia ludowa

Piosenka dla Pana Rotmistrza Ludowa piosenka żołnierska
HANIŚ, MOJA HANIŚ




Ułan Wołyński nr 52 rok 2014
Powołane w dniu 8 października 1994
STOWARZYSZENIE RODZINA 19 PUŁKU UŁANÓW WOŁYŃSKICH
prowadzi działalność statutową której celem jest konsolidacja
środowiska oficerów, podoficerów i ułanów 19 Pułku Ułanów, ich rodzin i sympatyków Pułku.
Adres i telefon kontaktowy:
HANNA RÓŻYCKA
kontakt e-mail: office@ulan-wolynski.org.pl
ul.Bajkowa 17/21
04-855 Warszawa
tel.022-813 66 45
Nr konta bankowego BZ WBK 34 1090 2590 0000 0001 2343 9257
powrót na stronę główną