Widok OSTROGA akwarela Zygmunta Vogel'a (1764-1826)


Spis treści
1. Podpułkownik Kazimierz Halicki Włodzimierz Majdewicz strona 1
2. Relacja Dowódcy Ośrodka Zapasowego Wołyńskiej Brygady Kawalerii
i Zgrupowania Kawalerii w Kampanii Wrześniowej
ppłk K. Halicki strona 6
3. Międzynarodowy Zlot Harcerski w Spale w 1935 roku H. Zawistowska- Nowińska strona 18
4. 180 rocznica Powstania Listopadowego Stefan Sarna strona 21
5. Droga życia - cel życia A. Sas - Jaworska strona 23
6. Kwietniowe spotkanie w Radości Hanna Irena Różycka strona 26
7. Uroczystości na Chomiczówce Hanna Irena Różycka strona 27

Ułan Wołyński nr 42. Rok 2011
Podpułkownik Kazimierz Halicki
Włodzimierz Majdewicz


      

Dowódca ośrodka Zapasowego Wołyńskiej Brygady Kawalerii i Zgrupowania Kawalerii


       Kazimierz Bolesław Józef Halicki urodził się 19 lutego (3marca) 1894 w Augustowie był synem Adama Halickiego i Celestyny z Fiłonowiczów. Ojciec Kazimierza powiatowy lekarz weterynarii, był szanowanym obywatelem Augustowa przez pewien czas zasiadał w Radzie Miejskiej. Wiele czasu poświęcał działalności społecznej był działaczem Polskiej Macierzy Szkolnej i Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego. Należał do grona założycieli Towarzystwa Oszczędnościowo-Pożyczkowego i Towarzystwa Rolniczego. Działał również Stronnictwie Narodowym.
       Kazimierz Halicki wzrastał w patriotycznej przepojonej polskością rodzinie. Od 1909 roku należał do tajnej organizacji młodzieżowej „Zarzewie”. Uczęszczał do gimnazjum w Marianpolu, z którego został usunięty za udział w strajku szkolnym. W 1912 roku ukończył Szkołę Handlową w Suwałkach a w 1913 roku rozpoczął studia w Szkole Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie. W styczniu 1914 roku związał się ze „Strzelcem”.
       W październiku 1914 roku w związku z wybuchem wojny wcielony został do armii rosyjskiej. W sierpniu 1917 roku ukończył szkołę oficerską i na własną prośbą został odkomenderowany do 2 Pułku Ułanów w korpusie gen. Józefa Dowbora - Muśnickiego. W czerwcu 1918 roku, gdy pod wpływem wydarzeń politycznych doszło do rozformowania I Korpusu ppor. Kazimierz Halicki przybył wraz z siedmioma oficerami dowborczykami do Augustowa.
       Przybycie grupy młodych oficerów wpłynęło na znaczne ożywienie miejscowej placówki POW. W rozległych okolicznych rozległych lasach prowadzono praktyczne szkolenie wojskowe. Podporucznik Kazimierz Halicki zorganizował i prowadził tajną szkołę podoficerską. Rozwinięto działalność wywiadowczą, prowadzono rozpoznawanie wojsk niemieckich w Augustowie, szczególną uwagę poświecono niemieckim transportom wojskowym na stacji kolejowej.
       Od listopada 1918 roku Kazimierz Halicki w Warszawie, rozbrajał Niemców. Nawiązał tam kontakt z zakonspirowanym sztabem i uczestniczył w działaniach zmierzających do reaktywacji 2 Pułku Ułanów. Poszczególne szwadrony formowano w Siedlcach, Łodzi i Łowiczu.
       Z końcem 1918 roku dowództwo pułku przeniesiono do Kalisza, kolejne szwadrony formowano w Koninie, Kutnie i Włocławku. Szwadrony w miarę ich formowania i uzyskiwania gotowości bojowej zgodnie z potrzebą chwili kierowano na różne odcinki frontu.
       Do października 1919 roku szwadrony brały udział w walkach na Wołyniu, Podlasiu, Polesiu, w Galicji i Śląsku Cieszyńskim. Wiosną 1920 roku w ramach ofensywy „kijowskiej” 2 Pułk Ułanów zasłynął brawurowym zdobyciem Koristyszewa i niebawem starł się oddziałami 1Armii Konnej Budionnego. W czasie walk odwrotowych 2 Pułk Ułanów zapisał kolejną chlubną kartę. Po uzupełnieniach pułk wszedł w skład 8 Brygady Jazdy i walczył z Korpusem kawalerii Gaj-Hana. Przerzucony koleją w rejon Chełma w składzie 2 Dywizji Jazdy 2 Pułku Ułanów podporządkowany został I Korpusowi Jazdy. Pod Chełmem dołączył do pułku ze swym szwadronem por. Kazimierz Halicki przydzielony czasowo do dyspozycji 15 Dywizji Piechoty. W pełnym składzie pułk sforsował Bug i zmierzył się przeciwnatarciem kawalerii Budionnego pod Klewaniem. Odnosząc zwycięstwo pod Żłobiczem, działaniami pod Krasnogórką i Rudnią Baranowską przyczynił się do kapitulacji bolszewickiej 7 Dywizji Piechoty.
       Za męstwo wykazane na polach bitewnych w 1920 roku rtm. Kazimierz Halicki odznaczony został Orderem Virtuti Militari, Krzyżem Walecznych oraz medalem międzysojuszniczym Mededaille Intteralliee.
       Po wojnie rtm. Halicki nadal służył w 2 Pułku Ułanów, który od 1921 roku do września 1939 stacjonował w garnizonie Suwałki, w rosyjskich koszarach 2 Lejb - Dragońskiego Pskowskiego Pułku. Nie pozostał tam jednak długo od 20 lutego 1922 roku już jako majorowi powierzono mu funkcję zastępcy dowódcy 20 Pułku Ułanów im. Króla Jana III Sobieskiego w Rzeszowie. Kolejnym służbowym przydziałem mjr. Kazimierza Halickiego był 8 Pułk Ułanów ks. Józefa Poniatowskiego w Krakowie.
       W 1925 roku mjr Halicki ukończył kurs doskonalenia oficerów. W 1926 roku Zarządzeniem Departamentu Kawalerii Ministerstwa Sprawa Wojskowych powołano Szkołę Podchorążych Rezerwy Kawalerii w ramach Obozu Szkolnego Kawalerii (późniejszego Centrum Wyszkolenia Kawalerii) w Grudziądzu.
       Na Komendanta Szkoły wyznaczono mjr Kazimierza Halickiego ( Dz. Pers. MSWojsk. nr 123z 21 listopada 1923) Szkoła Podchorążych Rezerwy Kawalerii rozpoczęła działalność od września 1926 roku. Jej słuchaczami byli abiturienci po zdaniu matury, którzy na ochotnika zgłaszali się do wojska oraz absolwenci wyższych uczelni. Celem szkoły było kształcenie przyszłych dowódców drużyn, plutonów a w przyszłości po przejściu uzupełniającego szkolenia praktycznego w rezerwie dowódców szwadronów.
       Chętnych było wielu, pierwszeństwo w przyjęciu do Szkoły miały osoby pochodzące ze wsi (ziemianie), z umiejętnością jazdy konnej. Szkolenie trwało 8 miesięcy. Duży nacisk kładziono na służbę polową. W tym celu odbywały się trzy- lub czterotygodniowe wyjazdy taktyczne, przeważnie do Obozu Ćwiczebnego w Biedrusku koło Poznania.
       Absolwenci Szkoły Podchorążych Rezerwy Kawalerii otrzymywali stopień starszego ułana, podchorążego rezerwy lub plutonowego podchorążego rezerwy kawalerii. Po ćwiczeniach w pułkach otrzymywali oni stopnie podporuczników rezerwy kawalerii.
       Mjr Kazimierz Halicki funkcję Komendanta Szkoły Podchorążych Rezerwy Kawalerii pełnił w latach 1926-1927. Zadaniem pierwszego komendanta SPRK było zorganizowanie szkoły oraz opracowanie i wdrożenie systemu szkolenia. W opinii służbowej gen. dyw. Stefana Kasprzyckiego ówczesnego komendanta Centralnej Szkoły Kawalerii wystawionej mjr Kazimierzowi Halickiemu czytamy –
       „ oficer o bardzo dużym wyrobieniu wojskowym. Zamiłowany w swoim fachu (…) Prowadzi wyszkolenie z dużą inteligencją i przystępnością dla słuchaczy.(…) Osobiście dużo czasu poświęca pracy nad pogłębianiem swojej wiedzy wojskowej. Ogólnie wybitny oficer sztabowy i instruktor.”
       Z dniem 1 stycznia 1927 Kazimierz Halicki awansował do stopnia podpułkownika i powrócił do służby liniowej na stanowisko zastępcy dowódcy 7 Pułku Ułanów Lubelskich im. Generała Kazimierza Sosnkowskiego w Mińsku Mazowieckim. Następnie do 1932 roku objął dowództwo 24 Pułku Ułanów im. Hetmana Wielkiego Koronnego Stanisława Żółkiewskiego w Kraśniku.
       We wrześniu 1939 roku ppłk Kazimierz Halicki został powołany na stanowisko dowódcy ośrodka zapasowego Wołyńskiej Brygady Kawalerii w Hrubieszowie. Ośrodek Zapasowy brygady sformował zgrupowanie kawalerii ppłk. Kazimierza Halickiego w sile 6 szwadronów konnych, 2 szwadronów kolarzy, 1 szwadronu ckm i szwadronu gospodarczego. Do zgrupowania dołączył II dyon 40 pal rez. (bez 5 baterii). Był także działon 1/6 dac zmot. Zgrupowanie podlegało gen. bryg. Piotrowi Skuratowiczowi organizującemu obronę na linii rzeki Styr.
       Po agresji sowieckiej zgrupowanie wycofywało się w kierunku Lwowa i 18 września dołączyło do Grupy "Dubno". 20 września zgrupowanie kawalerii ppłk Halickiego wraz z innymi jednostkami grupy toczyło walki z sowietami o Busk, po czym wycofało się za Bug. 25 września wraz z resztą grupy skapitulowało przed Niemcami pod Rawą Ruską.
       Od 25 września 1939 roku do wiosny 1945 roku ppłk Kazimierz Halicki przebywał w niewoli niemieckiej. Po wojnie osiadł w Anglii, mieszkał i zmarł w Londynie.
      Był wiceprzewodniczącym Zrzeszenia Kół Pułkowych Kawalerii i przewodniczącym komitetu redakcyjnego „Przeglądu Kawalerii i Broni Pancernej” opracował monografię Szkoły Podchorążych Rezerwy Kawalerii.
       Źródła
       Halicki Kazimierz: „Relacja dowódcy ośrodka zapasowego Wołyńskiej BK i zgrupowania kawalerii w kampanii wrześniowej. „Przegląd kawalerii i broni pancernej". Londyn 1962, nr 35.
       Stanisław Radomyski „Zarys Historii szkoły Podchorążych Rezerwy Kawalerii w Grudziądzu 1926-1939” Oficyna Wydawnicza. ”Ajaks” Pruszków 1992
       Janusz Wielhorski Ryszard Dembiński „Kawaleria Polska i bronie towarzyszące w kampanii wrześniowej 1939 „ Zrzeszenie Kól Pułkowych Kawalerii Londyn 1979
       Lesław Kukawski Juliusz S.Tym Tedor Wójcik „ Kawaleryjska Alma Mater w Grudziądzu 1920-1939„ Fundacja na Rzecz Tradycji Jazdy Polskiej Grudziądz 2008 Rocznik Oficerski 1928

Ułan Wołyński nr 42. Rok 2011
1. Relacja Dowódcy Ośrodka Zapasowego Wołyńskiej Brygady Kawalerii
i Zgrupowania Kawalerii w Kampanii Wrześniowej
ppłk. Kazimierz Halicki

Relacja Dowódcy Ośrodka Zapasowego Wołyńskiej Brygady Kawalerii i Zgrupowania Kawalerii w Kampanii Wrześniowej
      W dniu 1 września 1939 r. około godz.22 przybyłem do Hrubieszowa i objąłem dowództwo Ośrodka zapasowego Wołyńskiej Brygady Kawalerii.
      Ośrodek mieścił się w koszarach 2.p.s.k, który po zmobilizowaniu odszedł na teren operacyjny. Ośrodek był w trakcie organizacji.
       W tej chwili w koszarach mieściły się:
       1) Szwadron zapasowy 2.p.s.k.- 150 młodych koni oraz około 100 szeregowych.
       2) Nadwyżki mob. 2.p.s.k. i zmobilizowane konie dla ośrodka ok.700 koni i 500 szeregowych.
       3) Przybywający do ośrodka na mob. oficerowie i szeregowi: ok.70 oficerów, tyleż podchorążych i ponad 500 szeregowych, przyczem ilość ta z każdą chwilą wzrastała.
       W okolicach Hrubieszowa rozmieszczone były:
       1) Szwadron marszowy 2.p.s.k.
       2) Szwadron gospodarczy ośrodka.
       3) 2 kolumny taborowe zmobilizowane przez 2.p.s.k. i oczekujące rozkazu odejścia.
              W marszu do Hrubieszowa:
       1) Nadwyżki mob.19 i 21 p.uł. oraz szwadr.pion.bryg. 2) Szwadrony zapasowe tych pułków. 3) Szwadrony marszowe tych pułków.
       Uzbrojenie:
      
a) Magazyny mob. uzbrojenia dla ośrodka nie posiadały, według planu mob. miało ono być pobrane w terminach późniejszych.
       b) W nadwyżkach mob. 2.p.s.k. było: 2 c.k.m. Maxima, rozklekotane, stare ćwiczebne z plutonu szkolnego c.k.m. i c.k.m. wzór 30 w dobrym stanie (wszystkie c.k.m. na stanowiskach plotn. na moście kolejowym przez Bóg); 3 r.k.m. i ok.20 kbk.
      
       c) W magazynach 2.p.s.k. ok.900 kbk., których pułk nie zdążył odprowadzić do magazynów D.O.K.II. (pułk otrzymał w sierpniu 1939 nowe k.b.k.) oraz ok. 500 szabel i 100 lanc.
       Sprzęt łączności:
       Tylko ćwiczebny plutonu łączności 2.p.s.k.
       Amunicja:
       Ok. 2.000 na c.k.m. i na r.k.m. i ok.200 nb. na kbk. Umundurowanie:
       Oddziały, poza przybywającymi na mob. szeregowymi, umundurowane w nowe sorty mundurowe. W magazynach mob. i bieżących pułku – pustki. W magazynach podręcznych szwadronów 2.p.s.k. , które kazałem otworzyć, znalazłem: ok.2.000 kompletów umundurowania sukiennego używanego lecz w dobrym stanie, ok. 1.000 kompletów drelichów w dobrym stanie, oraz ok. 2.000 płaszczy w większości w dobrym stanie.
       Żywność i furaż:
       W dużych ilościach w magazynach mob.2.p.s.k.
       W koszarach czynna piekarnia.
       Kuchnie polowe:
       6 kuchni polowych z wyekwipowania pokojowego 2.p.s.k. Stan zły. Nie można gotować w marszu.
       Rząd koński:
       Ok. 700 kompletów różnego wzoru i ok. 200 siodeł niekompletnych.
       Środki przewozowe:
       Poza szwadronem gospodarczym i kolumnami taborowymi na wozach pochodzących z poboru, jeden samochód ciężarowy 2.p.s.k. w bardzo dobrym stanie.
       Służba zdrowia:
       Lekarz powołany z rezerwy. Całkowicie urządzona izba chorych 2.p.s.k.
       Służba wet.:
       Lekarz wet. powołany z rezerwy. Całkowicie urządzony ambulans wet.2.p.s.k.
       W następnych dniach do 10 września przybyło:
       1) Kilkunastu oficerów i podchorążych oraz ok.2.000 szeregowych – na mob. ośrodka.
       2) Szwadron zapasowy 19.P.uł. i nadwyżki mob. tego pułku: ok. 10 oficerów 600 szeregowych ( umundurowanych i uzbrojonych) i 200 koni (ok.150 młodych) , oraz 1 samochód ciężarowy w dobrym stanie.
       3) Szwadron zapasowy 21.p.uł.: ok.10 oficerów, 250 szeregowych (umundurowanych i częściowo uzbrojonych) i 120 koni młodych.
       4) Część nadwyżki 21.p.uł.: 4 oficerów, ok.100 szeregowych umundurowanych i uzbrojonych i 1 samochód ciężarowy w dobrym stanie.
       5) Szwadrony marszowe 19 i 21 p.uł.
       9 6) Nadwyżki mob. szwadronu pion. Brygady: 1 oficer, ok.40 szeregowych uzbrojonych i umundurowanych oraz sprzęt ćwiczebny szwadronu.
       Organizacja Ośrodka Zapasowego.
       Według planu mpb. ośrodek miał za zadanie uzupełnianie Wołyńskiej Brygady Kawalerii i K.O.P. Składał się z dowództwa, 4 szwadronów liniowych, szwadronu c.k.m., plutonu ppan., plutonu łączności, plutonu pionierów i szwadronu gospodarczego. Pododdziały te miały zadanie szkolenie rezerw i wystawianie oddziałów marszowych dla jednostek uzupełniających.
       Do ośrodka miały wejść szwadrony zapasowe 2.p.s.k., 19 i 21 p.uł. i szwadron szkolny K.O.P. K.O Niewirkowa, oraz nadwyżki mob. tych oddziałów. W ośrodku panował nieopisany chaos. Nie wszyscy dowódcy szwadronów przewidziani planem mob. byli na miejscu. A kadry szwadronów były niekompletne. Przybywający rezerwiści błąkali się jak owce po koszarach nie umundurowani i nie mający gdzie spać.
       Pierwszym więc moim zadaniem było wprowadzenie porządku wojskowego, zorganizowanie zdolnych do szkolenia pododdziałów i jak najszybsze puszczenie w ruch wyszkolenia. Wydałem więc odpowiednie zarządzenia o wyznaczyłem na dowódców szwadronów i plutonów oficerów, którzy wydawali mi się dostatecznie energiczni oraz poprzydzielałem podoficerów zawodowych. Jednocześni z zapasów uzyskanych z magazynów podręcznych 2.p.s.k. kazałem umundurować przybywających rezerwistów. Konie i broń podzieliłem na pododdziały.
       Równolegle do tych czynności zacząłem kołatać do D.O.K.II o zaopatrzenie ośrodka w broń, umundurowanie i wszelki sprzęt potrzebny do szkolenia. Początkowo wysiłki moje w tym kierunku dowództwo Korpusu zbywało odpowiedzią, że ośrodek ma być zaopatrzony w te rzeczy ze składnic centralnych.
       Po 5 września, gdy fala ewakuowanych urzędów z Warszawy zaczęła przechodzić przez Lublin i Hrubieszów kierując się na Wołyń, a Lublin zaczął być systematycznie bombardowany, dowództwo Korpusu zajęło przychylniejsze stanowisko do moich żądań.
       Bez większych trudności otrzymałem większa ilość ckm. i rkm. ze składów D.O.K. w Lublinie oraz amunicję. Musiałem tylko sam to przywieść samochodami ciężarowymi ośrodka, ze względu na dezorganizację transportu kolejowego.
       Jednocześnie zorientowałem się, że szybkie posuwanie się wojsk niemieckich w głąb Rzeczypospolitej zmienia radykalnie i moje położenie. Że lada chwila władze przełożone zażądają ode mnie bądź dużej ilości uzupełnień dal oddziałów walczących, bądź też sformowania nowych, zdolnych do walki oddziałów. Przy zupełnej dezorganizacji transportu i łączności spowodowanej stale zwiększającymi się nalotami lotnictwa bombowego npla, potrzebne mi zaopatrzenie do wystawieni oddziałów mogłem otrzymać tylko z D.O.K. II.i to z takiej odległości z jakiej bym sam je mógł sobie przywieść.
       W ośrodku miałem kilka tysięcy rezerwistów, jak zorientowałem się dobrze wyszkolonych i pełnych chęci do walki. By z nich wystawić oddziały uzupełniające, bądź nowe oddziały bojowe, brak mi było: broni, koni, siodeł i umundurowania, oraz sprzętu ppanc., łączności i pionierskiego.
       Dowództwo O.K. nie mogło mi dać z tych rzeczy nic, lub prawie nic, gdyż nie posiadało ich w swych składnicach. Konie można było wziąć z poboru w dostatecznej ilości i jakości. Siodeł otrzymać nie mogłem, trzeba więc było zrezygnować z poboru koni. Posiadana przez ośrodek ilość koni z rzędami nie mogła wystarczyć, nie tylko na wystawienie większej ilości uzupełnień, ale była tez niedostateczną i do szkolenia tej ilości rezerwistów, którą miałem w ośrodku. A że bezczynność i nuda jest zabójcza dla żołnierza, szukając środków zaradczych zaproponowałem dcy Korpusu stworzenie, tytułem próby, 2-ch szwadronów kolarzy na rowerach z poboru. Dca Korpusu zgodził się na moją propozycję i zarządził w Hrubieszowie i okolicy pobór 350 rowerów. Z tej ilości sformowałem 2 szwadrony kolarzy a 150 ludzi o pluton łączności a 50 ludzi. Zakończyłem to formowanie w dniu 8.IX.
       W międzyczasie rozluźniłem zakwaterowanie przez ulokowanie większości oddziałów w okolicznych wsiach, co zmniejszyło nieco niebezpieczeństwo lotnicze.
       Hrubieszów w czasie mego pobytu był raz tylko bombardowany, lecz ośrodek szczęśliwie żadnych strat nie miał.
       Reorganizacja Ośrodka i Stworzenie Zgrupowania Kawalerii ppłk.Halickiego
       W dniu 10.IX.1939 r. o godz.18-tej otrzymałem telefonicznie rozkaz z Grupy gen. Sawickiego wzywający mnie na odprawę do Włodzimierza Wołyńskiego. Po przybyciu do tam Szef Sztabu Grupy płk. dypl. Jasiński zakomunikował mi, że rozkazem M.S.Wojsk. zostałem podporządkowany gen. Sawickiemu, który za chwilę mnie przyjmie i wyda rozkazy. Po zameldowani się u gen. Sawickiego otrzymałem następujący rozkaz.
       1. Npl. oddziały pancerne są na prawym brzegu Wisły i idą bądź zajęły Tomaszów.
       2. Naczelne dowództwo nakazało zorganizowanie na linii Bugu szeregu węzłów ppanc.
       3. Grupa gen. Sawickiego w skład, której od tej chwili wchodzę, ma zorganizować obronę ppanc. na odcinku Bugu – granicy północnej nie pamiętam, na południu posoka włącznie.
       4. Główne siły Grupy organizacja węzeł ppanc. we Włodzimierzu Wołyńskim.
       5. Ja mam:
       a) zorganizować węzeł ppanc. w Sokalu pod nazwą Grupa Sokal, zamykając drogi Horchów –Łuck o Sokal Poryck, oraz
       b) zamknąć oddziałem wydzielonym przeprawę przez Bug przez m. Kryłów (prom). Dowódca tego oddziału składa meldunki bezpośrednio do dowództwa Grupy gen. Sawickiego.
       c) linia ewentualnego odwrotu Sokal – Poryck –Włodzimierz Wołyński.
       d) na pomoc Grupy gen. Sawickiego wobec dużej odległości między Włodzimierzem Wołyńskim a Sokalem nie mogę liczyć.
       e) łączność z dowództwem Grupy na razie przez państwowa sieć telefoniczną.
       6. Celem uzyskania potrzebnych sił Ośrodek Zapasowy Wołyńskiej Brygady Kawalerii ma ulec w ciągu dzisiejszej nocy reorganizacji. Ma być podzielony na dwie części.
       oddział bojowy , który nazywać ma się zgrupowaniem kawalerii ppłk. Halickiego i
       Ośrodek Zapasowy, który jak najszybciej ma przejść do Białokrynicy pod Krzemieńcem. Wyznaczenie dcy ośrodka i jego organizację gen. Sawicki powierza mnie.
       7. Siły grupy Sokal stanowić mają:
       a) Moje zgrupowanie kawalerii,
       b) Baon piechoty z Ośrodka Zapasowego Dubno,
       c) 6 dział artylerii konnej z Ośrodka Zapasowego Zamość. Oddziały ad b.i c. meldują się do mojej dyspozycji w miejscowości Sokal dn.11.IX. godz.17.
       8. Po wydaniu odpowiednich rozkazów mam jak najszybciej udać się sam do miejscowości Sokal celem przeprowadzenia rozpoznania terenu i przygotowania organizacji węzła ppanc.
       Na mój meldunek, że meldunek nie posiadam żadnej broni ppanc.i w związku z tym proszę o przydział działek i rusznic gen. Sawicki odpowiedział mi, że sam ma bardzo mało sprzętu i że nic mi nie może przydzielić, ale że będę miał 6 dział, a możliwe, że i baon dubieński ma sprzęt ppanc.
       Po otrzymaniu rozkazu zarządziłem telefonicznie odprawę oficerów i podoficerów funkcyjnych Ośrodka w Hrubieszowie na godz.24-tą. Postawione mi przez gen. Sawickiego zadanie zorganizowania w ciągu kilku godzin oddziału zdolnego do walki było w moich warunkach niezmiernie trudne. Pomijając trudności normalne przy zmianie przeznaczenia, dla którego oddział był pomyślany, ja nie znałem dostatecznie oficerów, oni nie znali szeregowych, a ci ostatni nie znali swych przełożonych ani siebie wzajemnie.
       Nie było więc warunków do stworzenia jednego z najważniejszych na wojnie czynników – ducha oddziału. Brak było koni, broni oraz wszelkiego sprzętu, a szczególnie ppanc.- bo wszak do walki z bronią pancerną miałem ten oddział sformować. Prawda, miało przyjść 6 dział. Część ich będę mógł użyć jako działa ppanc., ale to nie rozwiązuje zagadnienia. Brak skutecznej broni ppanc. w pododdziałach przy zerknięciu się z czołgami nieprzyjaciela może zdemoralizować nawet najlepszego żołnierza. Na to jednak rady nie było. Tak samo jak nie było mowy o uzyskaniu jakiejś broni plotn., a z lotnictwem w tej wojnie trzeba się było bardzo poważnie liczyć.
       Obliczając po drodze z odprawy, jak zorganizować to moje zgrupowanie doszedłem do przekonania, że składać się ono będzie z 3 części: konnej, kolarzy i pieszej.
       Kolarze są gotowi i nie potrzebują reorganizacji. Pieszą część będą stanowili uzbrojeni ludzie, którzy mi pozostaną po sformowaniu części konnej zgrupowania, oraz po wydzieleniu pewnej ilości broni koniecznie dla nowego ośrodka. Wszyscy nie uzbrojeni żołnierze pójdą do nowego ośrodka, gdzie pójdą też chore i zbyt młode konie, oraz wszelki sprzęt zbędny dla zgrupowania.
       W pierwszym więc rzędzie musiałem zorganizować część konną zgrupowania. Miałem do dyspozycji następujące oddziały konne:
       a) 3 szwadrony marszowe ( 2.p.s.k., 19 p.uł. i 21p.uł.) które po niedużym uzupełnieniu staną się etatowymi szwadronami liniowymi a 3 plutony – dobrze umundurowane i etatowo uzbrojone poza kb.ppanc.
       pododdziały ośrodka:
       1. cztery szwadrony liniowe, które mogą wystawić każdy po szwadronie a 3 plutony,
       2. szwadron ckm. ma około 40 ckm. i aż nadto wystarczającą ilość obsługi do nich. Ma jednak tylko ok.150 koni, juki na 40 ckm. i 4 taczanki.
       3. pluton łączności ma tylko 50 koni, ludzi dużo, sprzęt wprawdzie ćwiczebny, lecz nadający się do użycia w polu w dostatecznej ilości,
       4. pluton pionierów ma tylko 50 koni, poza tym jak pluton łączności,
       5. pluton działek ppanc. ma 15 koni, dostateczną ilość obsługi, lecz żadnego działka.
       Mógłbym więc wystawić 7 szwadronów liniowych, jeden duży lub dwa szwadrony ckm., pluton łączności i pluton pionierów.
       Ponieważ zgrupowanie moje ma być użyte w walce z oddziałami pancernymi w pierwszym rzędzie, pożądanym jest posiadanie większej ilości ruchomych ckm. oraz łączności i pionierów. Z grubsza kalkulując wyszło mi, że rozwiązanie jednego ze szwadronów liniowych pozwoli na stworzenie 3 - ch szwadronów ckm.- a 12 ckm. lub 4-ch a 8 ckm. oraz uzupełnienie oddziałów łączności i pionierów do szwadronu.
       Pozostawała tylko kwestia organizacji dowództwa i podziału zgrupowania na jednostki taktyczne. Ze względu na to, że mam dowodzić węzłem ppanc. potrzebny jest zastępca dowódcy zgrupowana, który będzie nim bezpośrednio dowodził oraz jakiś sztab. Co do podziału na jednostki taktyczne postanowiłem podzielić oddziały konne na cztery części:
       oddziały łączności i pionierów,
       odwód ogniowy dowódcy w postaci zgrupowania ckm.,
       i d) dwie grupy taktyczne szwadronów zdolne do wykonywania samodzielnych zadań. Grupy te, każda w sile 3-szwadronów liniowych, oddziału ckm. i oddziału łączności, - będą miały siłę nieco mniejszą od pułku kawalerii. Mogę dać i mały aparat administracyjny, o ile zaopatrzenie będzie wykonywane na szczeblu całego zgrupowania. By powstrzymać pęd do rozwijania aparatu administracyjnego postanowiłem nadać im nazwy dyonów, a nie pułków.
       Odprawę zakończyłem o godz.2.30 i o tej godzinie wszyscy wyznaczeni dowódcy oraz oficerowie i podoficerowie przystąpili do gorączkowej pracy. Poza tym zarządziłem:
       pogotowie marszowe 3/I dyony – dca. rtm. Wdziekoński i jednej drużyny ckm. z 1 dyonu na godz.8-mą dm.11.IX., reszty oddziałów na godz. 18-tą dn.11.IX.
       odprawę dców dyonów i szwadronów na godz.6-tą. Odprawę dcy nowego ośrodka i kwatermistrzów zgrupowania i ośrodka na godz.8-mą.
       Na odprawie dców dyonów i szwadronów zgrupowania, po zorientowaniu ich sytuacji wydałem następujące rozkazy:
       a) rtm. Wdziekoński, jako dca oddziału wydzielonego w składzie 3/I dyonu plus drużyna ckm. ruszy o godz.8.30 z Hrubieszowa z zadaniem zamknięcia przeprawy przez Bóg pod miejscowością Kryłów. Wykonanie meldować do dowództwa Grupy gen.Sawickiego, któremu bezpośrednio od tej chwili podlega. Ze względu na przemarsz w dzień, iść ma rozczłonkowany plutonami w dużych odległościach.
       b) Z nastaniem zmroku zgrupowanie ruszy z Hrubieszowa przez Włodzimierz Wołyński i marszem nocnym przed świtem osiągnąć ma rejon Sokal. Marsz podróżny. Dyony maszerują samodzielnie. Uregulowałem zatem porządek i godziny wymarszu.
       Na odprawie z nowo- wyznaczonym nowym dowódcą ośrodka majorem Gąsiewiczem i kwatermistrzami uregulowałem wszystkie inne sprawy wynikłe z likwidacji i reorganizacji ośrodka Hrubieszów. O godz.9.30 ruszyłem samochodem do m.Sokal, gdzie przybyłem ok.godz.13-tej dn.11.IX. Objechałem teren i ułożyłem plan organizacji węzła ppanc. O godz.18-tej zameldował się u mnie dca 2/I dyon. Żaden z oddziałów, które miały przybyć do mej dyspozycji według rozkazów gen. Sawickiego, nie stawił się w ciągu dnia 11.IX. Dopiero ok.godz.12-tej w dniu 12.IX przybył baon piechoty z Ośrodka zapasowego Dubno. Omówiłem z dcą tego baonu zadanie i plan organizacji i wydałem mu odpowiednie rozkazy dla jego baonu. Pozatem z nim i z kpt.(nazwiska nie pamiętam) dcą jakiegoś batalionu wartowniczego, który z baonem swym błąkał się w rejonie Sokal, omówiłem plan zatrzymania fali rozbitków i błąkających się żołnierzy, płynących stale przez Sokal w kierunku na Łuck oraz organizacji ich w nowe oddziały.
       Tymczasem o god.17-tej zameldował się u mnie oficer ze sztabu gen.Sawickiego rozkazem: (mapa 1;300.000 arkusz Łuck)
       Nieprzyjacielskie oddziały pancerne podchodzą na przedpole Włodzimierza Wołyńskiego. Była walka na przeprawie pod Kryłów, gdzie szwadron Wdziekońskiego nieprzyjaciela za Bóg nie puścił.
       Gen. Sawicki zadecydował, że mam opuścić Sokal i o godz.24-tej tegoż dnia:
       1) a)stworzyć węzeł ppanc. w m. Poryck i ubezpieczyć od południa grupę Włodzimierz Wołyński,
       b)bronić przepraw przez rzekę Bóg na odcinku od Białopola do Markosław- wszystko w łącznie. 2) Siły bez zmian. Gen. Sawicki skierował osobiście moje zgrupowanie i artylerię do Porycka.
       Wobec tego, że bagna doliny rzeczki Ługa stanowią dość poważną przeszkodę, zadecydowałem: trzymać mocno Poryck i rejon Markosłąw -Taniewicze, resztę odcinka dozorować. Zachować silny odwód. Przeprowadzić konieczne zniszczenia przepraw.
       Podział sił:
       Poryck baon piechoty plus jedna bateria a 3 działa – tworzą węzeł ppanc.
       a) Rejon Markosław – Taniewicze: dyon pieszy zgrupowania broni przepraw.
       b) Rejon Poryck wyłącznie - Taniewicze wył. dozoruje 1/II dyonu plus pluton c.k.m.( z dyonu ckm zgrupowania).
       c) Rejonna wschód od Poryck dozoruje 1/I dyonu i pluton ckm. z dyonu ckm. zgrupownia.
       d) Reszta jako odwód w rejonie kolonii Zaszczkiewicze.
       e) Moje m.p. do godz.12-tej dn.13.IX.- Poryck, poczem kolonia Zaszczykiewicze.
      
       Po przyjeździe ok.21-ej do m.Poryck zastałem tam 1/II.dyon, którego dca.rtm.Grodzki zameldował mi, że nie wie co się dzieje z reszta zgrupowania, sam był bowiem z rozkazu dtwa grupy gen.Sawickiego na rozpoznaniu linii Bugu na południe od rejonu doliny Wołyńskiej. Nieprzyjaciel nigdzie Bugu w tym rejonie nie przekroczył. Oddziały pancerne nieprzyjacielskie próbowały przekroczyć Bug pod Kryłowem, lecz 3/I dyonu na przeprawę nie pozwolił. Szwadron ten miłą duże straty, został bowiem zabity ppor. Płużyczko, a z jego plutonu pozostało przy życiu tylko kilku ułanów.
       Dca baonu i dcy 1/II.i 1/I dyonów przystąpili do organizacji swych odcinków. Do godz. 18-tej żaden oddziałów zgrupowania ani artylerii do mnie nie dołączył. Nie wiedziałem też gdzie się znajdują, pomimo czynionych poszukiwań. Nieprzyjaciela na przedpolu nie było.

Ułan Wołyński nr 42 2011 rok
Międzynarodowy Zlot Harcerski w Spale w 1935 roku.
Hanna Zawistowska Nowińska


Międzynarodowy Zlot Harcerski w Spale w 1935 roku.
W 1935 roku wszystkie hufce i drużyny harcerskie w całej Polsce przygotowywały się do się do mającego się odbyć Zlotu harcerskiego w Spale. Miął to być zlot międzynarodowy i wszystkim zależało, by wglądał jak najlepiej i okazale. To największa impreza młodzieżowa w Polsce, a patronat nad nią miał objąć sam Marszałek Józef Piłsudski.
       Nasz Hufiec im. Tadeusza Kościuszko w Ostrogu urządzał wiele wycieczek i obozów w okolicach. Pamiętam wspaniałe obozy w Nowomalinie i w Kurchanach. Zapoznawaliśmy się z historia Wołynia. 12 maja odbyło się bardzo piękne ognisko naszego hufca. Wszystkie drużyny popisywały się by wypaść jak najlepiej. Śpiewom i żartom nie było końca. Na naszą imprezę przybyli rodzice i liczni przedstawiciele miasta i wojska. Było bardzo pięknie i radośnie.
       Nagle ktoś dał znać: Marszałek Józef Piłsudski nie żyje! Wszyscy zamarli, wielu zaczęło płakać, nawet wojskowi mieli łzy w oczach. Co z Polską ? Pamiętam, że tej nocy długo nie mogłam zasnąć. Na drugi dzień miasto we flagach okrytych kirem, wystawy sklepowe udekorowane fotografiami Marszałka przybrane kirem. Msza żałobna w pięknie i smutno udekorowanym Kościele, Trzymałam wartę przy sztandarze. W mieście defilada, na trybunie przemówienia przedstawicieli miasta, wojska i duchowieństwa. Wielkie wrażenie zrobiło na mnie przemówienie rabina. Wieczorem capstrzyk wojskowy.
       Rodzice wyjechali na uroczystości pogrzebowe do Warszawy, następnie wspólnie z pułkownikiem Brochwiwcz –Lewińskim i jego żoną uczestniczyli w uroczystościach w Krakowie i na Wawelu.
       Patronat nad Zlotem w Spale objął Pan Prezydent Ignacy Mościcki. Jazda specjalnym pociągiem do Spały niezapomniana. Na każdej stacji przybywały nowe drużyny chłopców i dziewcząt, doczepiano nowe wagony. Starsi druhowie, druhny i kapelani chodzili od wagonu do wagonu, rozmawiali z nami i czuwali nad całością. Mój starszy brat też odwiedził nas, chciał sprawdzić jak ja się czuję i jak sobie radzę. Każde z nas oprócz swojego plecaka miało jakiś sprzęt pod opieką. Ja miałam stolnicę i lampę naftową taką, jakiej używano do oświetlania wozu lub stodoły. Stolnica przydała się podczas podróży, bo położona między siedzeniami, służyła jako miejsce do spania w poprzek przedziału. Gorzej było, gdy dojechaliśmy do lasu w Spale. Musiałam dźwigać ten nieporęczny bagaż aż na miejsce zakwaterowania. A do tego ta lampa.
       Trudno opisać te wrażenia i przeżycia zlotowe nie było końca odwiedzinom harcerzy z innych regionów naszego kraju i innych Państw. Przepięknie miały urządzone obozy hufce z Wileńszczyzny i z Łowicza (ozdoby regionalne). Amerykanki dużo starsze od nas miały obóz urządzony super nowocześnie: materace, miski, krzesełka dmuchane. Wspaniale namioty i różne cudeńka, o których nikt słyszał nas wówczas nawet nie marzył. Rumuni „starsi panowie” w pięknych kapeluszach, kipiący radością, dowcipem i bardzo towarzyscy. Najbliższe dla mnie były kontakty z Czaszkami. One też miały ładnie i elegancko urządzone obozy.
       Mój Tata nas odwiedził. Chciał nam zrobić przyjemność i kupił cale pudło lodów na patyku – to był a nowość. Ale podczas podróży przez nasze harcerskie miasteczko konną bryczką, złapała go nagła ulewa. Rozpływające się lody okazały się niebezpieczne dla munduru. Tata czym prędzej wyrzucił je do rowu.
       Gdy moje koleżanki dowiedziały się o tej przygodzie pobiegły, by uratować, co się jeszcze dało. Inny razem starsze druhny wyjechały do Częstochowy i do Pilicy, a ja z Basią Stryczniewicz i jeszcze jedną druhną zostałyśmy same w obozie. Miałyśmy dyżur w kuchni lepiłyśmy pierogi z jagodami.
       W pewnym momencie nadjechał do lasu wspaniały kabriolet, a w nim Pan Prezydent Ignacy Mościki ze swoim adiutantem. Pan adiutant wypytywał nas co tu robimy, skąd przyjechała nasza drużyna, jak nam się powodzi i po chwili odjechali. Gdy powróciła nasza starszyzna z Częstochowy, dumnie pochwaliłyśmy się, że odwiedził nas sam Pan Prezydent i chwalił pierogi.
       Po Zlocie rodzice zabrali mnie i brata do Krakowa na Słowiniec – sypaliśmy kopiec marszałka. Pojechaliśmy do Ojcowa zwiedzaliśmy grotę Łokietka, a następnie pojechaliśmy na święto gór do Zakopanego. Po pogrzebie Marszałka wszystkie pułki kolejno trzymały wartę przy trumnie na Wawelu. W listopadzie przypadła kolej na 19 Pułk Ułanów Wołyńskich, Tatuś dowodził delegacją. Codziennie odprowadzał warty, by wieczorem przyprowadzać do hotelu. Ostatniego dnia, gdy warty już odeszły, Tata chciał jeszcze chwilę sam pobyć przy trumnie ukochanego Wodza. Dozorcy myśląc, że już nikogo nie ma, pozamykali bramy. Tatuś szczęśliwy całą noc trzymał wartę. Niestety powrocie do domu okazało się, że przypłacił to zapaleniem oskrzeli.

Ułan Wołyński nr 42 2011 rok
180 rocznica Powstania Listopadowego
Stefan Sarna


       Jak co roku uczczona został pamięć bohaterów Powstania Listopadowego 1930 r. Dnia 28 listopada 2010 r. środowiska Komitetu Katyńskiego i Stowarzyszenia Olszynka Grochowska z udziałem władz samorządowych, księży, zaproszonych gości w tym parlamentarzystów oraz asyście wojskowej odbyło się msza polowa.
       Miejsce uroczystości to teren pola bitwy stoczonej w wojskami rosyjskiego imperatora w dniu 25 lutego 1831r., obejmujący rejon dzisiejszej ul. Tkaczy w Warszawie. Ulica Tkaczy jest miejscem szczególnym. Zwraca uwagę kilkanaście olbrzymich głazów narzutowych, usytuowanych na poboczu tej ulicy. Każdy z nich został poświęcony bohaterowi Powstania. Jest to Aleja Chwały tych bohaterów. Ich nazwiska i funkcje wyryte są na pamiątkowych tablicach przymocowanych do głazów. Wśród nich znajdujemy nazwiska porucznika Piotra Wysockiego, założyciela tajnego sprzysiężenia niepodległościowego, inicjatora Powstania Listopadowego, generałów: Jana Zygmunta Skrzyneckiego – wodza naczelnego Powstania, dowódców formacji wojskowych Józefa Chłopickiego, Józefa Sowińskiego - obrońcy Warszawy we wrześniu 1831r., Józefa Dwernickiego i wielu innych.
       Mszę św. poprzedziło osłonięciu kolejnego, specjalnie dedykowanego głazu. Skręcając z ul. Chełmżyńskiej w ul. Traczy zobaczymy głaz poświęcony 2 osobom współczesnym: ks. Wacławowi Karłowiczowi, zmarłemu 3 lata temu proboszczowi parafii Św. Wacława na Gocławku, założycielowi Stowarzyszenia Olszynka Grochowska i Stefanowi Melakowi, przewodniczącemu Komitetu Katyńskiego, który stracił życie wraz z prezydentem RP i pozostałymi pasażerami w katastrofie samolotu prezydenckiego na lotnisku w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 r. w drodze na 70 rocznicę obchodów zbrodni katyńskiej. Obaj byli inicjatorami i realizatorami Alei Chwały Bohaterów Powstania Listopadowego. Głaz z wbudowanymi płaskorzeźbami obu bohaterów został poświęcony i odsłonięty w obecności rodziny i brata Stefana Melaka, Andrzeja. Mszę koncelebrowaną w kaplicy polowej z pamiątkowym krzyżem poprowadził ks. płk Sławomir Żarski - wikariusz generalny, zastępujący biskupa polowego Wojska Polskiego Tadeusza Płoskiego po jego śmierci w katastrofie samolotu prezydenckiego. W homilii celebrans przedstawił historię Powstania Listopadowego i jego ważne znaczenie na trudnej drodze narodu polskiego do wolności. Wbrew zamierzeniom zaborcy mimo klęski militarnej wojsk Królestwa Polskiego wzmocnił się patriotyzm w narodzie, aby wydać owoce w listopadzie 1919 r., a więc po 89 lat później.
       W uzupełnieniu syntetycznego sprawozdania warto odnotować udział patrona 19 Pułku Ułanów Wołyńskich gen. Edmunda Różyckiego w Powstaniu Listopadowym. Podczas powstania siły polskie i rosyjskie stoczyły wiele bitew, a największą z nich była bitwa pod Olszynką Grochowską. Dowódcy wojsk polskich w obliczu przewagi wroga rozszerzyli front działań, aby rozproszyć liczniejsze wojska rosyjskie koncentrujące się w rejonach Warszawy na północno - i południowo wschodnie obszary kraju.
       Powstanie na terenach południowo wschodnich trwało od kwietnia do maja 1831 r. Zaczęło się dopiero po wejściu na Wołyń kilkutysięcznego oddziału kawalerii, dowodzonego przez gen. Józefa Dwernickiego. Początkowo jego wyprawa odniosła kilka zwycięstw w potyczkach i jedno w większej bitwie pod Boremlem, ale po przybyciu posiłków dla armii carskiej zakończyła się klęską.
       W składzie Korpusu Józefa Dwernickiego walczył jako dowódca pułku jazdy gen. Karol Różycki. Po kapitulacji wyemigrował do Francji i działał w organizacjach demokratycznych pod patronatem gen. Józefa Dwernickiego (Młodsza Polska, Towarzystwo Demokratyczne i inne).

Ułan Wołyński nr 42 2011 rok
„Droga życia-cel życia”
Anna Sas-Jaworska




       Przyjście na świat źrebaka w starej stadninie Kozienice jest wydarzeniem powszechnym. Od stycznia do maja rodzą się małe folbluty różniące się maścią i pokrojem- tak rok-rocznie do prawie 60 lat.
       To wydarzenie, którym pragnę się podzielić z Czytelnikami wywołało poruszenie: Via Vitae ma syna ! O ciekawej „drodze życia” tej znakomitej sportowej klaczy już pisałam w Koniu Polskim (nr 1/1976 r.). Skazana jako rzeźna na eksport z powodu braku klasy mięsnej (zbyt chuda), po nieudanej karierze wyścigowej, w drodze ugryziona przez koleżankę (skaleczonych koni baza nie przyjmuje), wróciła do macierzystej stadniny. Z uwagi na ograniczony etat klaczy hodowlanych nie miała szans na zostania w stadninie. Nie pomógł rodowód. Czekał ja smutny koniec, jak wiele jej rówieśniczek w owym czasie. Los chciał inaczej. Droga jej życia poszła innym torem. Odkrył ja major Marian Fabrycy, Jego doświadczone oko zauważyło u klaczy podczas treningu zdolność do skoków.
       I tak się zaczęło. Pasmo sukcesów na hipodromach w kraju i za granicą pod jeźdźcem Wiesławem Dziadczykiem: rekord Polski w skoku na wysokość 2.05 m. Zwycięstwo na CHIO w Olsztynie 1969 roku w potędze skoku a 220 cm, w silnej międzynarodowej konkurencji. Pamiętam jak sprawozdawca radowy wstrzymał oddech z wrażenia.
       Oddaleni od Olsztyna przeżyliśmy atmosferę stadionu, słyszeliśmy szał radości zgromadzonej tam bardzo licznie publiczności, gdy Via Vitae przeszła 220 cm. Wygrywając w tej sytuacji – jedyna reprezentowała płeć piękną końskiego rodu. Jej wielbicielki na stadionie w Akwizgranie też z wielkim entuzjazmem witały Via Vitae, która na hipodrom wchodziła zawsze ze spuszczoną pokornie głową ; bardzo niepozorna (159 cm wzrostu), przy dorodnych rywalkach wyglądała co najmniej ubogo.
       Kariera tez ma swój koniec. Po wieloletniej sławie, schodząc powoli z areny, gdzie gwiazda jej zaczęła blednąć, wolny czas spędzała na padokach Stadniny. Wracając z pastwiska w galopie wpadły na siebie z koleżanką, jak to czasem się zdarza, jedna ani okiem mrugnęła, a druga ciężko to spotkanie odchorowała. Nastąpiło trwałe uszkodzenie mięśnia barkowego. Radzili specjaliści końscy, nawet zaprzyjaźniony ze stadnina jeździec amator prywatnie, w wspaniały ortopeda dr Lech Izbicki też wprawną ręką dotykał uszkodzonego mięśnia. Niestety diagnoza była zgodna –Via Vitae skakać już nie będzie.
       I tak mijały lata. Biedna, przyzwyczajona do ruchu wojaży, ulubienica stadionów musiała zadowolić się spacerem (zawsze na końcu) na padoki. Zasługi dla sportu jeździeckiego zapewniły jej jednak dożywocie w stadninie.v Niestety jak to często bywa, z uwagi na kłopoty lokalowe przeniesiono nasza rezydentkę do stajni matek, bo tam był wolny boks. Zwolnione miejsce zajęła klacz sportowa, a jakiś pożal się Boże „kolekcjoner” zwiedzając stadninę zerwał najładniejsza plakietkę Achen. Wstyd mi za niego !
       Będąc w stajni matek, jak to bywa w grupie, wyłamywać się nie wolno – podlegała tym samym obowiązkom. Niestety wielokrotne próby zaźrebienia jej nie wiodły się.
       Po śmierci prof. R. Hoppe, który przez wiele lat opiekował, się stadniną dr A. Lipczyński przejął opiekę weterynaryjną nad klaczami. Podczas kolejnej wizyty, badają klacze, gdy doszło do Via Vitae polecił odnotować „żrebna”. Zostało to przyjęte przez obecnych z dyskretnym uśmiechem i porozumiewawczym mrugnięciem oka.
       Mijały dni, tygodnie, miesiące; niczego nie zapowiadało by macierzyństwo nie zaobserwowano. Trudno, lekarz tez może się mylić. Jednak prawie w 9-tym miesiącu zauważyliśmy zmiany w sylwetce klaczy. I wreszcie 4 marca o 23-ciej przechodzący mój mąż i zootechnik A.Michalski – zauważyli, że nadszedł oczekiwany moment. Poród odbył się prawidłowo, przyjęli go sami. Klaczy nawet nie zdążyli przeprowadzić do boksu porodowego.
       W ciągu kilku minut przyszedł na świat prawidłowy dorodny źrebak – radość wielka, że matka i dziecko zdrowe. Ojcem jest Czubczyk (brat Czubaryka). Wiadomość ta dotarła do mnie już późna nocą. Rano, przed pójściem do pracy obiegłam z cukrem do stajni. Po drodze, bardzo się spiesząc myślałam, w którym końcu stajni jest dyżurny masztalerz, by mi pomógł zobaczyć źrebaka ? Mamy pełnej krwi mają to do siebie, że starannie chronią dziecko – można zobaczyć tylko nogi. W tym wypadku było inaczej. Via Vitae widząc mnie reagowała radośnie, pokazała syna, zdawało się, że pyta „prawda jaki ładny” ? Kiedy źrebię schowało się za matkę, ta znowu stanęła tak , by pochwalić się synem. Mały miał zwykłą kolkę smółkową , bolał go brzuszek więc kładł się, intuicja matki – trzeba go ruszać – sprawiła, że co on się położy, ona nogą, śmiesznie podkulając kopyto stukała go, aby wstawał. Matka i źrebię czują się dobrze.
       Wszyscy już przyzwyczaili się, że Vita Vitae jest matką, ale jak stwierdził bawiący w Kozienicach prof. Merkt z Hanoweru wydarzenie to niezwykle rzadkie, aby klacz, która nigdy nie rodziła, w wieku 20 lat została matką. Nieznane są losy ni tylko ludzkie – Viva Via – Vitae !

Ułan Wołyński nr 42 2011 rok
Hanna Irena Różycka
Kwietniowe spotkanie w Radości


       Dnia 13 kwietnia 2011 roku w rocznicę zorganizowania przez majora Feliksa Jaworskiego w dniu 17 kwietnia 1917 roku Polskiego Szturmowego Szwadronu Huzarów -członkowie Stowarzyszenia „Rodzina 19 Pułku Ułanów Wołyńskich”, Dyrekcja i Grono Pedagogiczne, delegacja młodzieży złożyli hołd Poległym, Pomordowanym i Zmarłym Ułanom i Oficerom Ochotniczej Jazdy majora Feliksa Jaworskiego oraz 19 Pułku Ułanów Wołyńskich i ich Dowódcom. Złożone zostały wiązanki kwiatów i zapalone znicze pod Pomnikiem Chwały na dziedzińcu Zespołu Szkół Nr 70 w Radości. W tym samym dniu w oficjalnej siedzibie Stowarzyszenia przy ul. Bajkowej odbyło się poszerzone zebranie Zarządu Stowarzyszenia oraz Komisji Rewizyjnej w nowym składzie.
       Prezes Stowarzyszenia Hanna Irena Różycka oraz vice prezes Włodzimierz Majdewicz przekazali na ręce Dyrektor Szkoły Pani Moniki Procht dokumenty Stowarzyszenia wydane przez Sąd Rejonowy dla m.st. w Warszawie, Wydział Gospodarczy KRS. Po zakończeniu zebrania zostaliśmy zaproszeni przez Dyrekcję i Grono Pedagogiczne na Jajeczko Ułańskie.
       Zajmując miejsca przy uroczyście nakrytym stole, dzieląc się tradycyjnie jajkiem składaliśmy szczere i serdeczne życzenia. Mieliśmy świadomość, że wkrótce czekają Nas niezwykłe wydarzenia i przeżycia – beatyfikacja naszego umiłowanego Ojca Świętego, dziś już Błogosławionego Jana Pawła II.
       Oficjalnie zabrała głos Prezes Stowarzyszenia Hanna Irena Różycka witając gości, nawiązała do okoliczności spotkania. Obecny na ułańskim spotkaniu Prezes Oddziału Stołecznego PTTK im. Aleksandra Janowskiego pan Tadeusz Martusewicz zaprosił Dyrekcję Szkoły wraz z młodzieżą do udziału w uroczystości poświęcenia RÓŻY dla Jana Pawła II w Kościele Matki Bożej Wspomożycielki Wiernych na Chomiczówce. Pani Hanna Sas - Jaworska jak zwykle serdecznie zapraszała do Kozienic. Pani Jaworskiej towarzyszył prezes Klubu Jeździeckiego z Pionek, który przejął tradycję 22 Pułku Ułanów i przybrał imię majora Jerzego Sas Jaworskiego – Kawalera Virtuti Militari. Żegnając Gospodarzy Dyrekcję i Grono Pedagogiczne serdecznie dziękujemy za gościnne przyjęcie, życzliwość i atmosferę spotkania. Dziękujemy paniom za smakowite dania na świątecznie udekorowanym stole.

Ułan Wołyński nr 42 2011 rok
Hanna Irena Różycka
Uroczystości na Chomiczówce




       W dniu 8 maja 2011 roku w pierwszą niedzielę po rzymskich uroczystościach beatyfikacyjnych Ojca Świętego Jana Pawła II w Kościele pod wezwaniem Matki Bożej Wspomożycielki Wiernych jego Ekscelencja ks. Biskup Tadeusz Pikus koncelebrował uroczystą Mszę Św. Wygłosił okolicznościową homilię oraz dokonał aktu poświęcenia portretu Błogosławionego Jana Pawła II oraz RÓŻY dla Jana Pawła II. Do Kościoła na Chomiczówce przybyli liczni wierni ze stolicy i całej Polski, aby wziąć udział w uroczystości – poświecenia RÓŻY dla Jana Pawła II ufundowanej przez Polskie Towarzystwo Turystyczno-Krajoznawcze, a zainicjowanej przez Oddział Stołeczny PTTK im. Aleksandra Janowskiego oraz Święta Ochotniczej Straży Pożarnej i uhonorowanie jej założyciela i pierwszego prezesa, ziemianina, właściciela dóbr Chomiczówka Bolesława Chomicza.
       Na uroczystość przybyły delegacje działaczy i członków PTTK z całego kraju i poczty sztandarowe z Prezesem Oddziału Stołecznego PTTK im. A. Janowskiego Panem Tadeuszem Martusewiczem – organizatorem uroczystości. Władze PTTK prezentowali Panowie: Prezes Zarządu Głównego PTTK pan Lech Drożdżyński, Pan Andrzej Gordon sekretarz Generalny oraz Pan Tadeusz Sobieszek – Prezes Komisji Rewizyjnej.
       Na swoje święto przybyły liczne zastępy Ochotniczej Straży Pożarnej i Poczty Sztandarowe z całego kraju. Uroczystość kościelną uświetniła obecność Orkiestry Ochotniczej Straży Pożarnej.
       Kaplica PTTK w kościele Matki Bożej Wspomożycielki Wiernych to genius loci tego Sanktuarium. Swoim bogatym wystrojem wnętrza uświadomiła nam doniosłość chwili …: Granitowe tablice memoratywne na ścianach poświęcone zmarłym, wielce zasłużonym działaczom i członkom PTTK, a na honorowym miejscu portret Jana Pawła II na tle polskich Tatr, honorowego członka PTTK, dziś już Błogosławionego i u stóp RÓŻA poświęcona Ukochanemu Ojcu Świętemu.
       W oknach kaplicy artystycznie wykonane witraże z odznakami turystycznymi PTTK , na jednej proporzec nich widnieje proporzec w barwach 19 Pułku Ułanów Wołyńskich im. gen. Edmunda Różyckiego z Ostroga n/Horyniem.
       Na uroczystość przybyli również członkowie Zarządu Stowarzyszenia „Rodzina 19 Pułku Ułanów Wołyńskich”. Po raz pierwszy wystąpił z nowym sztandarem Poczet Sztandarowy Gimnazjum 106 z Zespołu Szkół Nr 70 w Radości, które przyjęło imię 19 Pułku Ułanów Wołyńskich w ubiegłym roku. Szkołę reprezentowały Panie Katarzyna Borkowska – vice dyrektor, Pani Aldona Łabęcka – vice dyrektor. W Poczcie Sztandarowym wystąpili: Katarzyna Marczyk, Paulina Wróblewska i Michał Krupiński – uczniowie III klasy Gimnazjum.

Ułan Wołyński nr 42 2011 rok
Powołane w dniu 8 października 1994
STOWARZYSZENIE RODZINA 19 PUŁKU UŁANÓW WOŁYŃSKICH
prowadzi działalność statutową której celem jest konsolidacja
środowiska oficerów, podoficerów i ułanów 19 Pułku Ułanów, ich rodzin i sympatyków Pułku.
Adres korespondencyjny:
Zespół Szkół nr 70
04-855 Warszawa, ul Bajkowa 17/21
kontakt e-mail: office@ulan-wolynski.org.pl

powrót na stronę główną