Biuletyn Ułan Wołyński nr 40 rok 2010.
W redakcji i opracowaniu graficznym Włodzimierz Majdewicza
90 rocznica bitwy pod Skrzeszewem i Frankopolem

Kościół w Skrzeszewie i jego fronton
Spis treści
Słowo wstepne Włodzimierz Majdewicz strona 3
1. Jazda Ochotnicza majora Feliksa Jaworskiego 1920 Włodzimierz Majdewicz strona 4
2. Od Wieprza po Bug W.D. Stokalski strona 17
3. Zdziejów życia majora Feliksa Jaworskiego Hanna Irena Różycka strona 26
4. Udział w wojnie polsko-bolszewickiej Hanna Irena Różycka strona 30
5. Frankopol A Wyrzykowski strona 43
6. Pamięć Włodzimierz Majdewicz strona 47

Ułan Wołyński nr 40. Rok 2010
Słowo wstępne do numeru 40
Włodzimierz Majdewicz

DZIEWIĘĆDZIESIĄT LAT TEMU
       Bój pod Skrzeszewem i Frankopolem przeszedł do historii, jako najważniejsza bitwa stoczona przez Jazdę Ochotniczą majora Feliksa Jaworskiego. Dziewięćdziesiąt lat temu w sierpniu ułanom przyszło zmierzyć się z wielokrotnie silniejszym przeciwnikiem. Aby zabezpieczyć przeprawy przez Bug - niezwykle ważną dla uchodzących na wschód sił bolszewickich, nieprzyjaciel stworzył tam silny przyczółek mostowy z rozbudowaną linią okopów na dominujących nad okolicą wzgórzach, wzmocniony artylerią i licznymi gniazdami karabinów maszynowych. W kierunku mostu parły sowieckie dywizje szukając ratunku na wschodnim brzegu rzeki.
       Ukształtowanie terenu nie sprzyjało działaniom kawalerii. Czysto spieszone szwadrony szły do ataku na bagnety, padali ranni i zabici. Pozycje przechodziły z rąk do rąk, walki trwały wiele godzin, w szwadronach i plutonach odnotowano bardzo poważne straty w zabitych i rannych oraz ludzi zmęczonych do ostateczności.
       Wykorzystywano wielokrotnie z powodzeniem element zaskoczenia i naturalne właściwości terenu oraz atut szybkiego kawaleryjskiego manewru. Świetne dowodzenie na wszystkich szczeblach, inwencja dowódców poświecenie i bohaterstwo przemęczonych wielogodzinnym bojem żołnierzy nie poszły na marne. Jazda majora Feliksa Jaworskiego wykonała chlubnie zadanie postawione jej przez Naczelnego Wodza. Zwycięstwo to miało poważne znaczenie dla dalszego rozwoju wypadków na froncie. Przecięcie drogi odwrotu nieprzyjacielowi załamało w znacznym stopniu jego morale.
       Aktualny sierpniowy numer "UŁANA Wołyńskiego" w całości Poświęcamy 90 rocznicy bitwy pod Skrzeszewem i Frankopolem. Dziś w 90 lat od tamtych walk chcemy w przedstawionych opracowaniach przypomnieć nastepujące po sobie wydarzenia, Chcemy również przypomnieć nazwiska ludzi, którzy w nich uczestniczyli. Nie jest to łatwe, ponieważ w relacjach i opracowaniach najczęściej podawane jest tylko nazwisko bez imienia i stopnia wojskowego

Ułan Wołyński nr 40. Rok 2010
1. Jazda Ochotnicza majora Feliksa Jaworskiego 1920 r
Włodzimierz Majdewicz

JAZDA OCHOTNICZA MAJORA FELIKSA JAWORSKIEGO 1920 r
       W końcu czerwca 1920 roku, gdy nawała bolszewicka idąca od wschodu zaczęła zalewać olbrzymie połacie kraju i niedawno odzyskana niepodległość Polski została poważnie zagrożona rozpoczęto tworzenie Armii Ochotniczej. Pojawiły się w tym okresie odezwy władz skierowane do społeczeństwa i odwołujące się do uczuć narodowych niezwykle sugestywne plakaty .
       Akcją tą rozpoczętą w dniu 3 lipca 1920 kierowała Rada Obrony Państwa, na jej czele stanął Naczelnik Państwa Józef Piłsudski. Powstanie Rady Obrony Państwa wiązało się z przezwyciężaniem kryzysu gabinetowego w czerwcu 1920 roku i coraz bardziej realną groźbą inwazji wojsk sowieckich na etnicznie tereny polskie. Powierzenie misji tworzenia rządu Władysławowi Grabskiemu zakończyło kryzys. Rada Obrony Państwa składała się z 19 osób, w jej skład weszli z urzędu: Władysław Grabski, premier - wiceprzewodniczący Rady (1 VII - 23 VII 1920) Wincenty Witos, premier - wiceprzewodniczący Rady (24 VII - 1 X 1920) Wojciech Trąmpczyński, marszałek sejmu (1 VII - 1 X 1920). Zgodnie z wnioskiem Józefa Piłsudskiego przedstawicieli wojska powoływano w miarę potrzeb. W posiedzeniach Rady najczęściej uczestniczyli: gen. Józef Leśniewski, minister spraw wojskowych, gen. Kazimierz Sosnkowski, wiceminister spraw wojskowych, gen. Stanisław Haller, szef Sztabu Generalnego, gen. Tadeusz Rozwadowski, szef Sztabu Generalnego.
       Rada Obrony Państwa mogła decydować we wszystkich sprawach wiążących się z prowadzeniem i zakończeniem wojny oraz zawarciem pokoju. Podstawowymi zadaniami Rady było podniesienie morale w wojsku i społeczeństwie, przyspieszenie wykonywania obowiązującego prawa, rozstrzyganie w sprawach działań operacyjnych związanych z zagadnieniami politycznymi oraz sprawy związane z podjęciem rozmów pokojowych.
       Rada nie miała zajmować się sprawami wojskowo-taktycznymi. Rada mogła wydawać rozporządzenia i zarządzenia z klauzulą natychmiastowej wykonalności, była jednak zobowiązana do przedstawienia wydanych przez siebie aktów normatywnych Sejmowi do zatwierdzenia. W czasie pierwszego posiedzenia, które odbyło się w dniu 1 lipca 1920 roku podjęto decyzję o zaciągu ochotniczym, wdano również odezwę, celem jej była mobilizację całego społeczeństwa wobec zagrożenie bytu narodowego. Podniesieniu morale w wojsku służyć miały zaostrzone przepisy dotyczące wojskowego sądownictwa doraźnego, obostrzenia kar za przestępstwa osób wojskowych wynikające ze stosunku służbowego. Ustanowiono Krzyż Walecznych z myślą o nagradzaniu ofiarności żołnierskiej na polu walki. Dokonano ustaleń gwarantujących zaopatrzenie wdowom i sierotom wojskowym, chroniono zobowiązania pracodawców wobec pracowników pełniących ochotniczą służbę wojskową. Podstawowym wybiegającym w przyszłość zadaniem Rady było przygotowanie zasad przyszłego rozejmu i pertraktacji pokojowych z Rosją.
       Na froncie wzrastało zagrożenie spowodowane sukcesami Armii Konnej Siemiona Budionnego oraz słynnego ze zbrodni i okrucieństw 3 Korpusu Kawalerii zwanego Złotą Ordą Gaj-Chana. W aktualnej sytuacji Pilną koniecznością stało się wtedy zwiększenie liczby oddziałów kawalerii. W związku z wykruszaniem się w ustawicznych walkach na froncie dotychczasowych regularnych pułków jazdy, przystąpiono w lipcu 1920 roku do tworzenia pułków rezerwowych. Pułki rezerwowe tworzono powołując rezerwistów z byłych armii zaborczych i oficerów rezerwy. Nie spełniło to jednak oczekiwań, pobór sześciu roczników rezerwistów kawalerii wystarczył tylko do uzupełnienia stanów osobowych walczących już na froncie pułków jazdy.
       W dniu 6 sierpnia 1920 roku przy Ministerstwie Spraw Wojskowych utworzono Generalny Inspektorat Armii Ochotniczej, jego zadaniem było kierowanie akcją werbunkową oraz inspekcją obozów jednostek ochotniczych. Na czele Głównego Inspektoratu Armii Ochotniczej stanął gen. Józef Haller.
       Oprócz kierownictwa akcją werbunkową Inspektorat rozpoczął na szeroką skalę działania propagandowe, których celem było obudzenie zrywu patriotycznego i zahamowanie rozlewającej się szeroko, zabójczej fali defetyzmu.
       W zbiorach Muzeum Niepodległości w Warszawie zachowała się niezwykle interesująca kolekcja plakatów z tamtych dramatycznych dni. Plakaty te dzieła ówcześnie tworzących plastyków oddają atmosferę niepewności i grozy, odwołują się do wyższych uczuć społeczeństwa. Warto poświęcić im uwagę i zagłębić się w ich treść merytoryczną i przemawiającą jeszcze dziś do wyobraźni współczesnych mimo upływu dziewięćdziesięciu latach od tamtych wydarzeń sugestywną wymową plastyczną. Przyjrzyjmy się kilku z nich.
       Na pierwszym z plakatów uderza krzyczący napis " DO BRONI ! OJCZYZNA WAS WZYWA !" poniżej znajduje się postać małego chłopca dobosza w rogatywce z orłem i trzy męskie sylwetki włościanin, inteligent i robotnik z karabinami i biało czerwonymi narodowymi kokardami. Autorem tego plakatu był Zygmunt Kamiński.
       Następny plakat dzieło anonimowego artysty zawiera hasło "ON Z NARODEM NARÓD Z NIM " przedstawiono na nim konny portret Józefa Piłsudskiego a w tle zwarty oddział piechoty, za którym podąża robotnik z karabinem żegnany przeze wznoszącą dziecko kobietę.
       Kolejny plakat zawiera słowa "W ładzie i porządku prowadzimy wojnę ze wschodem WSTĘPUJ W SZREGI!" do tego sylwetka piechura w legionowym mundurze z karabinem i rozwianym sztandarem, na którym widać napis "ZA WOLNOŚĆ ".Ten plakat to dzieło Kajetana Stefanowicza.
       Jeszcze jeden plakat, ten wyszedł on z pod ręki Stanisława Siestrzeniewicza, w kompozycji plastycznej dominuje tu hasło " WSTĄP DO WOJSKA BROŃ OJCZYZNY " poniżej charakterystyczna sylwetka gen. Józefa Hallera na tle grupy żołnierzy z rozwiniętym sztandarem.
       Generalny Inspektorat Armii Ochotniczej wydawał również odezwy apelujące do społeczeństwa o masowe wstępowanie w szeregi, znajdujemy w nich zawierające wymowny ładunek dramatyzmu słowa: " Kto ma u siebie broń, kto ma konia i siodło niechaj stanie z tem co ma , Niech szlachetne współubieganie się o pierwszeństwo będzie miarą spełnionego obowiązku , miarą gorejącej miłości ojczyzny. "
       W dniu 24 lipca powstał Rząd Obrony Narodowej z Wincentym Witosem, jako Premierem, rozpoczął on energiczne działania zmierzające do konsolidacji wszystkich sił społeczeństwa w celu obrony kraju i likwidacji pojawiających się nastrojów defetystycznych. 2 sierpnia Józef Piłsudski Naczelnik Państwa i Wódz Naczelny zarazem przybył z Chełma do Warszawy, zastał w stolicy gorączkową atmosferę, o panujących wówczas nastrojach świadczy fakt, że wielu wyższych urzędników i funkcjonariuszy państwowych opanowanych zawansowanym defetyzmem, poważnie rozważało możliwość ewakuacji centralnych instytucji i urzędów do Poznania lub innego oddalonego od linii frontu miasta.
       W takiej to atmosferze Naczelny Wódz przystąpił do pracy nad planem kontrofensywy polskiej armii. Rząd Obrony Narodowej wydał w tym czasie dramatyczną odezwę do narodu polskiego rozpoczynającą się słowami: "Ojczyzna w niebezpieczeństwie!” w tym wołaniu do narodu znalazło się wiele obrazujących powagę sytuacji sformułowań takich jak " Wróg zaborczy, wróg najeźdźca, wróg niosący z sobą niewolę narodu, ufa że zdobędzie Warszawę naszą stolicę , i że w Warszawie podyktuje Polsce zwycięski pokój" dalej czytamy " Rząd wzywa cały naród do walki w obronie ogniska domowego, w obronie chaty chłopskiej, w obronie pracy i wolności obywatelskiej, wzywa do walki świętej w obronie wolności, niepodległej Ojczyzny! Naród zjednoczy się ze swymi żołnierzami, wojna narodowa zaczyna się u progu Warszawy "i na koniec odezwy słowa: "Krew nasza, siły nasze, walka nasza dla Ojczyzny drogiej !”
       Olbrzymią rolę w budzeniu społeczeństwa do obrony Ojczyzny odegrał kościół katolicki. W odczytanym z ambon 7 lipca 1920 roku liście do Narodu biskupi nawoływali do zjednoczenia wszystkich Polaków i czynnego oporu przeciw bolszewikom. Wierni w kościołach usłyszeli następujące słowa: „Oto wróg zebrał wszystkie swe siły, ażeby zagrodzić nasze granice, zetrzeć naszą bohaterską armię i odebrać Polsce na nowo przecenny skarb jej wolności. Wróg to jest tym groźniejszy, bo łączy okrucieństwo i żądzę niszczenia z nienawiścią wszelkiej kultury, szczególnie zaś chrześcijaństwa i Kościoła (...), szczególniejszą nienawiścią zapałał on do Polski. Bo gdy niektóre mocarstwa zeszły ze swej pierwotnej drogi, aby zawierać z tym wrogiem umowy, własnego niepomne niebezpieczeństwa, Polska jedna oparła się pokuśnym wołaniom tego wroga i jakby murem stanęła, aby mu wstęp do siebie z zachodu Europy zagrodzić. Dlatego to wróg ów poprzysiągł jej zniszczenie i zemstę".
       W dniu 27 lipca 1920 roku biskupi złożyli na Jasnej Górze Akt poświęcenia Najświętszemu Sercu Jezusa i ponownego obrania Matki Bożej na Królową Polski. Skierowali do Narodu porywającą Odezwę przypominając bohaterską obronę Częstochowy. Ksiądz kardynał Aleksander Kakowski w liście z 31 lipca 1920 roku skierowanym do duchowieństwa archidiecezji warszawskiej apelując o gorące modlitwy za Ojczyznę zalecił, aby "Zaoszczędzone przez wiernych z odmówienia sobie przyjemności i zachowania postu pieniądze oraz wszystkie ofiary zebrane na tacę w dniu 8 sierpnia w kościołach winny być przeznaczone w całej archidiecezji na żołnierza polskiego. Pieniądze, złożone przez kapłanów, Kuria prześle do zarządu armii ochotniczej."
       W dniu 7 sierpnia 1920 roku ksiądz kardynał wystąpił do proboszczów i rektorów kościołów miasta stołecznego Warszawy z listem o obowiązku trwania na stanowiskach wobec groźby agresji. Ksiądz kardynał Kakowski napisał: "Nie trwoga, nie zemsta pchać nas winna, lecz płomienne wołanie Matki Ojczyzny o pomoc i ratunek. Ze względu na ważność chwili i grożące miastu naszemu niebezpieczeństwo praca około okopów w dni niedzielne i świąteczne jest dozwoloną.”
       Ksiądz kardynał Aleksander Kakowski, gdy wróg zbliżał się do bram stolicy pozostał w mieście, jako jeden z trzech dyplomatów, którzy nie ulegli panice i nie opuścili zagrożonej Warszawy. Kardynał wykazał się również osobistą odwagą w dniu 13 sierpnia 1920 znalazł się na pierwszej linii frontu wśród żołnierzy w okopach pod Radzyminem.
       Tworzenie jednostek ochotniczych trwało. Przed punktami werbunkowymi ustawiały się długie kolejki mężczyzn w różnym wieku. Widziano żołnierzy w legionowych maciejówkach lub steranych w polu mundurach obok studentów i gimnazjalistów. Według przepisów opracowanych i wydanych przez Ministerstwo Spraw Wojskowych w szeregi przyjmowano wszystkich obywateli państwa polskiego w wieku od 17 do 42 lat, posiadających stopnie oficerskie do lat 50. Ochotnicy małoletni a takich było wielu musieli wykazać się przed komisjami werbunkowymi pisemnymi pozwoleniami rodziców lub opiekunów prawnych. We wspomnieniach weteranów wówczas młodocianych ochotników często czytamy o fałszowaniu dat urodzenia tak by móc bez przeszkód wstąpić w szeregi i otrzymać upragnioną broń. Przyjmowano ochotników do różnych służb i rodzajów broni głównie jednak do piechoty i jazdy. Zgodnie z zaleceniami ochotnicy do oddziałów konnych musieli posiadać własne konie i oporządzenie, przyjmowano ich w najbliższych terytorialnie dowództwach wojskowych, następnie grupowo odsyłani byli do miejsc, w których znajdowały się szwadrony zapasowe regularnych pułków kawalerii. Od młodych ochotników potencjalnych kawalerzystów oprócz patriotycznego zapału wymagano opanowania podstawowych elementów wyszkolenia jeździeckiego. Ochotników do jazdy przyjmowały szwadrony zapasowe wytypowanych regularnych pułków jazdy, były to szwadrony zapasowe następujących pułków: 1 Pułku Szwoleżerów oraz 3, 6, 8, 12, 13, 14, 16 i 18 Pułku Ułanów. W kolejnej odezwie ogłoszono, że Jazdę Ochotniczą tworzyć będą znani i niezwykle popularni dowódcy kawaleryjscy.
       Były to postacie tej miary, co mjr Feliks Jaworski, słynny już w tym czasie partyzant i zagończyk obrońca polskich dworów, osad i wiosek na Wołyniu i Podolu w latach 1917 - 1919 oraz bracia mjr Jerzy Dąmbrowski i rtm.Władysław Dąbrowski - "legenda wileńszczyzny " i inni im podobni.
       Nie były to nazwiska przypadkowych oficerów kawalerii, za każdym z tych nazwisk ciągnęła się już swoista legenda, wspaniałych i nieustraszonych dowódców, uzdolnionych i obdarzonych szczególną charyzmą i żołnierskim szczęściem. Były to nazwiska sławnych już i popularnych dowódców jazdy, specjalistów od działań partyzanckich, ludzi doświadczonych w polu o olbrzymich zasługach bojowych, szanowanych przez wdzięczne społeczeństwo i kochanych przez żołnierzy.
       Ale byli też i młodsi, dowódcą nowo formowanej ochotniczej jednostki został porucznik Józef Siła-Nowicki, który wcześniej służył w legendarnym Wołyńskim Dywizjonie Jazdy Kresowej dawny podkomendny majora Feliksa Jaworskiego. Stosując nabyte tam doświadczenia i wzorce działania stworzył on skutecznie operujący i siejący postrach wśród bolszewików dywizjon jazdy, który niebawem zasłynął pod nazwą „Huzarów Śmierci”.
       Te nazwiska miały działać jak magnez i tak rzeczywiście się działo. Świadczą o tym zestawienia cyfr w opracowaniach historycznych. W szeregi Jazdy Ochotniczej wstąpiło ogółem 9456 ochotników, dostać się do ochotniczych formacji kawaleryjskich nie było łatwo pamiętajmy, że ochotnicy wstępujący w szeregi jazdy musieli mieć własne konie i ekwipunek, to pociągało za sobą znaczne koszty przerastające często możliwości kieszeni wielu potencjalnych kawalerzystów-ochotników.
       Armia Ochotnicza wchłonęła łącznie 105744 ochotników do różnych formacji głównie do piechoty, która była jej podstawą.
       W lipcu bieżącego roku minęło dziewięćdziesiąt lat momentu, w którym major Feliks Jaworski lecząc rany w warszawskim szpitalu, otrzymał rozkaz formowania brygady jazdy ochotniczej na Lubelszczyźnie.
       Na odezwę majora Jaworskiego zaczęli licznie napływać ochotnicy. Już w końcu lipca 1920 roku powstały zręby brygady jazdy ochotniczej w składzie trzech pułków: 1- wołyńskiego, 4 – lubelskiego i 3 - siedleckiego. Licznie napływający ochotnicy szybko wypełniali szeregi szwadronów i pułków. Ochotników było wielu, gorzej było z końmi, umundurowaniem i uzbrojeniem.
       Niepoślednią rolę czasie tworzenia Jazdy Ochotniczej mjr. Feliksa Jaworskiego odegrała ówczesna prasa. Pisano wówczas o formującej się kawalerii na łamach „Rzeczypospolitej” i „Ziemi Lubelskiej” autorem tamtych artykułów silnie oddziałujących na społeczeństwo a szczególnie na młodzież był dziennikarz, korespondent wojenny, a wkrótce dzielny ułan ochotnik, Franciszek Głowiński.
       Formowanie jednostek ochotniczych wspomagane było spontanicznie przez społeczeństwo ofiarnie popierające akcję werbunkową. Ci, którzy sami nie mogli stanąć w szeregu organizowali pomoc materialną przeznaczoną na zakup wyposażenia dla powstającego ochotniczego wojska. Ofiarność społeczeństwa była bardzo pomocna wystarczy przytoczyć tu tylko kilka z wielu przykładów dotyczących organizacji szczególnie nas interesującej Brygady Jazdy majora Feliksa Jaworskiego.
       Oto niektóre z nich. Obywatelski Komitet Ochrony Państwa przydzielił ekwipunek nabyty ze środków społecznych między innymi dla Brygady Jazdy majora Jaworskiego. Niezależnie od tego Wojewódzki Komitet Ochrony Państwa w Lublinie przekazał na potrzeby Brygady Jazdy mjr Jaworskiego kwotę 1 070 000 marek. Biłgorajski Powiatowy Komitet zebrał wśród społeczeństwa dla Brygady Jazdy mjr Jaworskiego 5 000 marek. Komitet Hrubieszowski przekazał 50 koni, 6 siodeł i 15 karabinów oraz kilkadziesiąt kociołków, oprócz tego manierki, komplety bielizny i kwotę 88 926 marek.
       Oprócz wparcia materialnego nie mniej ważny był pełen sympatii stosunek lokalnych społeczności do formacji ochotniczych.
       Formowany i szkolony w Kraśniku ochotniczy szwadron jazdy pod dowództwem por. Władysława Trzaski-Jerzyńskiego w dniu 30 lipca 1920 roku otrzymał w darze od mieszkańców Kraśnika proporzec z wyhaftowanym napisem "I Kraśnicki". Szwadron ten wszedł w skład 2 Lubelskiego Pułku Jazdy mjr Feliksa Jaworskiego.
       Trwało intensywne szklenie młodych ochotników. W nocy z 13 na 14 sierpnia major Jaworski otrzymał bezpośrednio od Naczelnego Wodza Józefa Piłsudskiego rozkaz, aby ruszył w pole z tymi szwadronami, które uzna za gotowe do walki. Józef Piłsudski dał w ten sposób wyraz swemu najwyższemu zaufaniu do talentów operacyjnych majora.
       Tak rozpoczęła się frontowa droga Jazdy Ochotniczej majora Feliksa Jaworskiego.
       Ochotnicza Brygada Jazdy majora Feliksa Jaworskiego okazała się w boju jedną z najbardziej sprawnych, operatywnych i skutecznych wielkich jednostek jazdy. W tym czasie mjr Feliks Jaworski dowodził stworzonym przez siebie silnym zgrupowaniem kawalerii w skład, którego wchodziły wspomniane 1 Pułk Wołyński, 2 Pułk Lubelski, 3 Pułk Siedlecki oraz dołączony do Brygady Strzelców inicjatywy majora Wołyński Dywizjon Strzelców Konnych.
       W opracowaniach historycznych i dokumentach operacyjnych (rozkazy i meldunki) kawaleria pozostająca pod dowództwem majora Feliksa Jaworskiego określana jest na przemian, jako Brygada mjr Jaworskiego, 4 Brygada Jazdy, Grupa Jazdy mjr Jaworskiego, Kawaleria mjr Jaworskiego, Jazda Ochotnicza mjr Jaworskiego.
       Szlak bojowy Brygady Jazdy majora Feliksa Jaworskiego to pasmo sukcesów. W dniach poprzedzających bitwę nad Bugiem działo się wiele. W południe 16 sierpnia Jazda mjr Jaworskiego zajęła Radzyń Podlaski wypierając jednostki Grupy Mozyrskiej, w kierunku Łukowa i Mordów. Następnego dnia pod Kąkolewnicą Jaworski rozbił 170 Brygadę Strzelców. 17 sierpnia 1920 roku około 14.00 Jazda mjr. Jaworskiego zajęła Międzyrzec Podlaski. W kierunku Mordów i Łosic wysłano silne podjazdy. W nocnym ataku zdobyto Siedlce tam w ręce młodych ułanów Jaworskiego wpadły sowieckie tabory. Rankiem 18 sierpnia Brygada Kawalerii mjr Jaworskiego opanowała Mordy. Miasto zostało zdobyto w południe przez 1 szwadron pułku lubelskiego. Tam w Mordach miał miejsce pewien epizod charakteryzujący działania i postawę dowódcy. Wzięto tam bez walki 60 jeńców i tabory. W ręce mjr Feliksa Jaworskiego wpadł wówczas miejscowy „rewkom”, zaskoczony na moment przed rozstrzelaniem grupy obywateli miasta uznanych przez bolszewików, jako „obcy ideowo element”. Tu nastąpił dramatyczny zwrot sytuacji pod tą samą ścianą stanęli członkowie „rewkomu”. W ostatniej chwili ocalił ich proboszcz miejscowej parafii, jeden z tych, któremu uratowali życie ułani Jaworskiego.
       Apogeum tych zwycięskich walk to wygrana bitwa z wielokrotnie liczniejszym przeciwnikiem pod Skrzeszewem i Frankopolem. Bitwa ta stoczona została w ramach wielkiej operacji utrwalonej w historii jako Bitwa Warszawska.
       Ochotnicza Brygada Jazdy złożona była w większości z młodych początkowo niedoświadczonych, choć pełnych szlachetnego zapału ochotników pod żelazną ręką wspaniałego dowódcy majora Feliksa Jaworskiego i wiernych mu "starych Jaworczyków" w krótkim czasie stała się doborową jednostką jazdy.
       Skrzeszew i Frankopol to jeszcze nie koniec tej frontowej epopei. Walczono dalej już za Bugiem. Po wypadzie na Tonkiele i wyparciu nieprzyjaciela był krótki odpoczynek w Skrzszewie. Ale już 20 sierpnia wyruszono w pościg za nieprzyjacielem w kierunku Suwalszczyzny przez Suraż, Drohiczyn, Pułkowice Dolne, Granne, Pierlejewo, Pokibry, Brańsk, tu wzięto dużo taborów. Dalej w ciągłych walkach pościgowych przez Suraż, Białystok. W dniu 29 sierpnia kawalerzyści Jaworskiego wkroczyli do Augustowa, 3 września zajęto Suwałki. Kolejne zadania to obsadzenie i dozór wzdłuż Kanału Augustowskiego oraz patrolowanie granic litewskiej i niemieckiej.
       W jednej ze swych ostatnich relacji wspomniany już korespondent wojenny Franciszek Głowiński napisał: ” Pięć z górą tygodni byli w boju młodzi ułani Jaworskigo. Na przestrzeni trzystu kilkudziesięciu wiorst ścigali i gromili wschodnich wrogów Rzeczypospolitej. Większość oddziału stanowili ochotnicy, dla których właściwemi ćwiczeniami były dopiero pierwsze walki z wrogiem. Wyruszyli w bój nader słabo wyekwipowani na koniach częstokroć nieujeżdżonych i nieodpowiadających zadaniu. (…) Mimo szeregu ciężkich opresji mimo stałej przewagi wroga, nie cofali się nigdy. Ich szybki, brawurowy pochód niecił popłoch w szeregach nieprzyjaciela, łamiąc jego opór zmieniając odwrót jego w paniczną ucieczkę. To też powierzone przez wodzów zadanie jazda ochotnicza majora Jaworskiego w pełni chlubnie spełniła.”
       Ponad pięć tygodni ustawicznych, walk, potyczek, forsownych marszów w ciągłym kontakcie bojowym z nieprzyjacielem zrobiły swoje. W trakcie koncentracji wszystkich pułków Ochotniczej Brygady Jazdy mjr Feliksa Jaworskiego, którą zarządzono na dzień 19 września 1920 roku w Grajewie stwierdzono krańcowe przemęczenie ludzi i fatalny stan fizyczny koni we wszystkich pododdziałach. Zapadła wówczas decyzja o przesunięciu Brygady z pierwszej linii frontu do strefy przyfrontowej. Z Grajewa transportem kolejowym w dniu 23 września 1920 roku Ochotnicza Brygada Jazdy dotarła do Międzyrzeca i Radzynia w celu uzupełnienia stanów i reorganizacji.
       Działania bojowe Brygady Jazdy Ochotniczej majora Feliksa Jaworskiego w 1920 roku oceniono bardzo wysoko. W Muzeum 19 Pułku Ułanów Wołyńskich wisiało na ścianie oprawione za szkłem tableu znajdowały się tam zgrupowane wokół portretu zwycięskiego Wodza Naczelnego marszałka Józefa Piłsudskiego, fotografie zapisanych na kartach historii generałów i pułkowników, dowódców, którym zawdzięczamy zwycięstwo w wojnie z bolszewikami w latach 1918 - 1920.
       Wśród tego grona wybitnych dowódców uwieczniony został również major Feliks Jaworski. Ten fakt ma potężną wymowę i wszelki komentarz wydaje się tu zbędny.
       Na łamach jednej ze starych gazet, gdy szala zwycięstwa przechyliła się już na polską stronę czytamy: „Znowu zwycięsko, tryumfalnie łopocą sztandary armii polskiej na części chwałę Rzeczypospolitej, na pohybel jej wrogom.(…) W szeregach zaś tej armii pięknie swemi czynami zdobywa stanowisko zdobywa jazda ochotnicza majora Jaworskiego. Wodzowie armii i społeczeństwo nie darmo wielkie pokładali nadzieje w tej formacji, na czele, której stanął człowiek wielkiego męstwa i niezwykłej brawury rycerskiej, a którego imię skupiło przy nim kwiat ochotniczych zastępów i współpracę wybitnych oficerów. Nadziei tych nie zawiodła jazda majora Jaworskiego.
       Po nader krótkim, jak na konnicę, bo zaledwie miesięcznym okresie ćwiczeń i organizacji, na pierwszy rozkaz Naczelnego
       Dowództwa jazda majora Jaworskiego podjęła wyznaczone jej zadanie bojowe i wypełniła je chlubnie.”
       Historyk wojskowości prof. płk Marek Tarczyński specjalista od zagadnień związanych min. z wojną 1919-1921 w końcowym fragmencie swej książki „Cud nad Wisłą - bitwa warszawska 1920” umieścił następujące zdania: " W historii sztuki wojennej bitwa warszawska pozostanie przykładem rozstrzygającego manewru, którego efekt końcowy osiągnięty został myślą wodza, pracą sztabu, poświęceniem oraz umiejętnością oficerów i żołnierzy. W historii zaś politycznej, bitwa warszawska pozostanie właśnie wyrazem zbiorowego wysiłku narodu, który na wiele lat oddalił od społeczeństwa polskiego widmo stalinizmu, ustabilizował losy państwa polskiego, a nawet Europy."
       W ramach przechodzenia armii na stopę pokojową jednostki wojskowe mobilizowanych z ochotniczego zaciągu zostały rozformowane. Większość żołnierzy zdemobilizowano pewna część pozostała, jako uzupełnienie, które skierowano do wyszczerbionych w długich ciężkich bojach pułków regularnych.
       Jazda Ochotnicza mjr Feliksa Jaworskiego rozkazem Naczelnego Dowództwa z 30 września 1920 roku została rozwiązana. W rozkazie mjr Feliksa Jaworskiego z października 1920 r. jest między innymi mowa o tym, że części składowe tej formacji (oficerowie, szeregowi, konie, uzbrojenie i ekwipunek) są podstawą do utworzenia regularnych jednostek kawalerii Wojska Polskiego takich jak 19 Pułk Ułanów Wołyńskich, Szwadron Zapasowy 19 Pułku Ułanów, 2 Pułk Ułanów Lubelskich i 4 Dywizjon Strzelców Konnych. W pożegnalnym rozkazie major Feliks Jaworski napisał: „Wszystkim panom oficerom i żołnierzom – ochotnikom, którzy w ciężkiej i krytycznej dla kraju chwili, kiedy Naczelne Dowództwo w moje ręce oddało organizację jazdy ochotniczej, pospieszyli z gorącym zapałem na moje wezwanie i pozwolili mnie zorganizować w tak krótkim czasie i ciężkich warunkach jednostkę, która zaważyła na szali ostatnich wypadków wojennych i obecnie stanowi kadrę dla nowych formacji, składam moje żołnierskie Bóg zapłać.
       Ku chwale Ojczyzny zeszliśmy się, ku Jej chwale pracowaliśmy i przelewaliśmy krew naszą. Z Jej rozkazu i ku Jej chwale stajemy do pracy w nowych formacjach pod inną nazwą i zmienionym składzie. Pracujmy, więc nadal wytrwale, ożywienie wyłączną myślą najgorętszego patriotyzmu, nie pamiętając o jakichkolwiek celach lub ambicjach osobistych. W chwili, gdy rozchodzą się szeregi jazdy ochotniczej nie możemy zapomnieć i naszych drogich współ towarzyszach, którzy z porucznikiem Czarnieckim i podporucznikiem Ciemochowskim na czele, rzucili swe junackie bujne życie pod nogi zagrożonej Matki Ojczyzny. Ich krew padła na proporce jazdy ochotniczej i dała im pamięć wieczną. Cześć ich pamięci.”
       Zwycięstwo Jazdy Ochotniczej majora Feliksa Jaworskiego pod Skrzeszewem i Frankopolem miało istotne znaczenie militarne. Przecięto drogi odwrotu wycofującej się w pośpiechu po klęsce pod Warszawą masie wojsk sowieckich. W tej sytuacji dowództwo sowieckie musiało zmienić drogi odwrotu wyznaczone dla trzech dywizji 2-ej,17-eji 21-ej oraz poważnie przetrzebionych trzech innych 8-ej,10-ej i 57-ej dywizji.
       W Zarysie Historii Wojennej 19 Pułku Ułanów Wołyńskich opracowanej w 1930 roku z polecenia Wojskowego Biura Historycznego przez majora Dezyderiusza Zawistowskiego znajduje się swoiste ujęte w cyfry posumowanie działań bojowych podległych majorowi Feliksowi Jaworskimu formacji. Cyfry te mają swoją wymowę. Poległo i zmarło na skutek odniesionych ran łącznie 112 oficerów i ułanów. Krzyż Virtuti Militari najwyższe odznaczenie za męstwo okazane na polu walki otrzymało 37 oficerów, podoficerów i ułanów. Krzyże Walecznych otrzymało 25 oficerów,55 podoficerów i 75 ułanów. Krzyż Walecznych był wtedy zupełnie nowym odznaczeniem bojowym, został on ustanowiony rozporządzeniem Rady Obrony Państwa z dnia 11 sierpnia 1920 roku „...celem nagrodzenia czynów męstwa i odwagi, wykazanych w boju... przez oficerów, podoficerów i szeregowców.” Zdobycz wojenna Jazdy Ochotniczej mjr. Feliksa Jaworskiego to 2903 jeńców, 3 sztandary, 6 chorągwi, 43 armaty, 27 ciężkich karabinów maszynowych, 2 pociągi pancerne, 4 rzeczne statki opancerzone, 1 stacja radiotelegraficzna i olbrzymia ilość taborów.
       Data 19 sierpnia 1920 roku zapisana została w historii 19 Pułku Ułanów Wołyńskich im. gen. Edmunda Różyckiego, jako chlubne zwycięstwo pod Skrzeszewem i Frankopolem. Datę tę odnotowano w historii polskiego czynu zbrojnego. Dzień 19 sierpnia uznawano odtąd za ŚWIĘTO 19 PUŁKU UŁANÓW WOŁYŃSKICH, zostało to oficjalnie zatwierdzone Dziennym Rozkazem Ministerstwa Spraw Wojskowych Nr.16/19.05.1927 poz.174.
       Utworzone latem 1920 roku rezerwowe i ochotnicze pułki kawalerii odegrały istotną rolę w bitwie warszawskiej, przyczyniły się one wydatnie do pokonania 1 Armii Konnej Budionnego i rozbicia 3 Korpusu Konnego Gaj Chana. Pułki te odegrały ogromną rolę w zatrzymaniu i pokonaniu olbrzymich mas czerwonej kawalerii zalewających w szybkim tempie połacie kraju. Zwycięskie zakończenie wojny polsko-bolszewickiej możliwe było dzięki wspólnemu wysiłkowi wszystkich formacji i służb Wojska Polskiego. Literatura: mjr. Dezyderiusz J.Zawistowski Zarys Historii Wojennej 19-go Pułku Ułanów Wołyńskich. Warszawa 1930. Wiktor Dzierżykraj Stokalski Dzieje jednej partyzantki z lat 1917-1920 Lwów 1927. Marek Tarczyński Bitwa Warszawska 13-28 VIII 1920 Dokumenty operacyjne Oficyna Wydawnicza RYTM Warszawa 1996. Henryk Wielecki, Rudolf Sieradzki Wojsko Polskie 1921-1939 Organizacja i odznaki kawalerii Wydawnictwo CREAR Warszawa 1992.

Ułan Wołyński nr 40 2010 rok
Wiktor Dzierżykraj Stokalski
OD WIEPRZA PO BUG

OD WIEPRZA PO BUG

       Po dniach grozy i niepokoju, po dniach ciężkiego przygnębienia gdy wróg z dniem każdym dalej wdzierał się w ziemię polską, po dniach serdecznej głębokiej troski p los zagrożonej stolicy – nadeszły dla Polski dni pełne słońca, radości, dni odpędzenia precz zmory nowej niewoli, dni ponownych świetnych trjumfów.
       A sprowadziły je geniusz polskich wodzów i męstwo polskiego żołnierza. Od dni kilkunastu nowe pełnią się cuda polskiego heroizmu. Znowu zwycięsko, trjumfalnie łopocą sztandary armii polskiej na cześć i chwałę Rzeczypospolitej, a na pohybel jej wrogom.
       W tej szczęsnej przemianie, którą nie ślepy traf sprowadził, lecz świadomy, wielki czyn narodu, skupionego przy swej armii, dającego dziś tej armii swe najlepsze siły – wielką i doniosłą jest rola armii ochotniczej, której zapał i dobrowolne poświęcenie są potężnym moralnym i fizycznym współczynnikiem ostatnich polskich zwycięstw.
       W szeregach tej armii piękne swemi czynami zdobywa stanowisko jazda ochotnicza majora Jaworskiego. Wodzowie armii i społeczeństwo nie darmo wielkie pokładali nadzieje w tej formacji, na czele której stanął człowiek wielkiego męstwa i niezwykłej brawury rycerskiej, a którego imię skupiło przy im kwiat ochotniczych zastępów i współprace wybitnych oficerów. Nadziei tych jazda majora Jaworskiego nie zawiodła.
       Po nader krótkim jak konnicę, bo zaledwie miesięcznym okresie ćwiczeń i organizacji na pierwszy rozkaz Naczelnego Dowództwa jazda majora Jaworskiego podjęła wyznaczone jej zadania bojowe i wypełniła je chlubnie.
       Dnia 14 sierpnia popołudniu jeden z oddziałów jazdy w sile dwóch pułków, wyruszył z Puław poprzez Kurów i połączywszy się pod Michowem z innym oddziałem pod dowództwem rotmistrza Trzaski-Jarzyńskiego stanął dnia 15-go pod Firlejem w pow.lubartowkim. Tu przybył wkrótce wódz wyprawy major Feliks Jaworski.
       Naczelne dowództwo armii polskiej o sztab frontu środkowego postanowiły w owym czasie t. j. w połowie sierpnia, wykonać na terenie frontu środkowego wielką dywersję strategiczną, któryby przez uderzenie w bok armii bolszewickiej, prącej na stolice Polski. Pochód ten wstrzymała i dokonała odcięcia.
       Do wykonania tego wielkiego dzieła wojennego, które zdecydować miało o losie Rzeczypospolitej i jej wolności przeznaczono najpewniejsze, wypróbowane formacje, lub te z pośród nowych, na które niezachwianie, niezawodnie liczyć było można. Wśród tych ostatnich znalazła się jazda majora Jaworskiego.
       Rozkaz Naczelnego Wodza polecił jej dokonanie przełamania frontu nieprzyjacielskiego, poczynając od Kocka poprzez Radzyń, Międzyrzec, Mordy, aż za Bug.
       Do wyznaczonego jej dzieła jazda majora Jaworskiego przystąpiła w dniu 16-go b. m. W tym dniu o godzinie 5-ej rano na polach wsi Baran major Jaworski dokonał przeglądu swych junackich szeregów. Był to wielki dzień w historii tej jazdy, gdy w zaraniu jej walk-przed szeregami tych, co dopiero chrzest przejść mieli ogniowy, przesuwał się na swym rumaku ten człowiek o historycznem już nazwisku, sławny, nieustraszony kresowy zagończyk, nieugięty pogromca bolszewickich hord, junak rzeczywistość zmieniający przez legendy i literaturę malowane postacie kresowych rycerzy dawnej Rzeczypospolitej.
       Bystre oko wodza bacznie mierzyło szeregi, które miał powieść w bój. I bez wątpienia błyszczało w niem w ten pamiętny leni ranek zadowolenie. Bo przed nim, o sile przeszło dwa tysięcy szabel, zaprawdę dobór młodzieży, niosącej z sobą te bezcenne w wojsku przymioty: zapał bojowy i świadomy ptarjotyzm ochotnika, wolę zwycięstwa nad wrogiem, chęć walki do ostaniej kropli krwi, męstwo i odwagę ludzi dobrowolnie niosących Ojczyźnie życie w ofierze, a wreszcie inteligencją.
       Obok starych bojem wypróbowanych jaworczyków, stał przed majorem podczas owego przeglądu najlepszy materiał ochotniczy: doborowy pod względem fizycznym, a jednocześnie złożony w swej przeważnej części z inteligencji. Dość wspomnieć o tych typach ochotników jak ułani: Haller, Oskierko, Dobrowolski, były wice-wojewoda Kamieniecki, Krzyżanowski, który zrezygnował z wygód zajmowanego wysokiego stanowiska, a pośpieszył do szeregów ułańskich gotowych do boju za Ojczyznę, aby mieć wyobrażenie o składzie jazdy majora. Ludzie ci stanęli do boju z pełnę świadomości wielkości swego zadania, jako część sił zbrojnych Rzeczypospolitej, mających ja osłonić przed hańbą i klęską. A tacy żołnierze pod rozkazami takich, jak major Jaworski, dowódców nie zawodzą. Po owym przeglądzie szeregów przez wodza ruszyły one w swój pierwszy bój. Rankiem wpław przebyto Wieprz. Konie głęboko brodziły w nurtach rzeki. Amunicje karabinów maszynowych rozdzielono między ułanów, celem uchronienie jej przez zamoczeniem. Po przebyciu Wieprza zajęto miasteczko Kock. Zająwszy e dniu 16-go sierpnia wczesnym rankiem Kock, Jazda niezwłocznie ruszyła w dalszy pochód. Padały strzały, nastąpiło zetknięcie z wrogiem.
       Podjazdy stwierdziły, iż nieprzyjaciel rozporządza siłą przeważającą. Odtąd stale tak było. Garście naszych ułanów ścierały się z wielkiemi gromadami wrogów, setki jaworczyków walczyły z tysiącami żołnierzy nieprzyjacielskich. Nie mógł on jednak wytrzymać bohaterskiego impetu naszej konnicy i mimo licznych prób zaciętego oporu musiał się przed nią cofać.
       Odwrót ten rozpoczął się od pierwszego zetknięcia się jazdy majora Jaworskiego z bolszewikami pod Kockiem. W ustawicznej walce, częściowo w tyralierze pieszej, częściowo w ataku konnym, jazda nasza posuwała się za cofającym się nieprzyjacielem, wśród utarczek z nim aż do miejscowości Borki, nieopodal Radzymina.
       W Borkach nieprzyjaciel stawił pierwszy silniejszy opór, który doprowadził do zaciętej a zwycięskiej dla nas walki, poczem jazda rozpoczęła oskrzydlanie Radzymina.
       Nasz ruch oskrzydlający, przeprowadzony głównie w tyralierze pieszej, a wśród ustawicznej walki, powiódł się całkowicie.
       Zdemoralizowany porażką pod Borkami wróg szybko wycofał się z miasta, do którego pierwszy wszedł rotmistrz Trzaska-Jarzyński ze swym oddziałem.
       Ludność wyzwolonego z niewoli miasteczka owacyjnie, z entuzjazmem powitała rotmistrza i wkraczające wojsko polskie. Wogóle niesłychana radość miejscowej ludności towarzyszyła wkraczaniu zwycięskich zastępów ułańskich do poszczególnych miejscowości. Tam gdzie bolszewicy ustępowali bez walk, ludność polska wychodziła daleko przed swe siedziby z kwieciem i z darami w dłoniach, łza serdecznego wzruszenia w oku- witać nadchodzących zwycięzców. Ta radość oswabadzanych rodaków będzie najlepszą nagrodą dla ofiarnie, bohatersko walczących ułanów i ich nieugiętego wodza, którego osoba była przedmiotem najżywszych i najgorętszych owacji. O tyle jednak oczywiste tylko, o ile na to pozwalało całkowicie pochłaniające czas majora osobiste kierowanie akcją, w najściślejszem pojęciu tego znaczeniu. Bowiem przez cały czas pochodu major Jaworski szedł zawsze na czele swego oddziału.
       Wróćmy do przebiegu akcji. Zająwszy w dniu 16-tym sierpnia Radzyń, jazda zatrzymała się w miasteczku tem do wieczora tegoż dnia. Wysłane patrole stoczyły liczne walki z grasującymi wokół bandami bolewszewickiemi, stwierdzając podjęcie przez nieprzyjaciela szybkiego odwrotu na wschód. Wieczorem cała formacja trzema kolumnami wyruszyła dalej, mając za zadanie zajęcie Międzyrzeca. Wśród pomniejszych starć oddziały jazdy zbliżyły się do leżącej na drodze do Międzyrzeca wsi Kąkolewnica. Na kilka wiorst przed wsią znaczne oddziały nieprzyjacielskie w sile paru pułków Nr.508, 509 i 550 piechoty sowieckiej, wielokroć liczebnie przeważające atakujący je oddział jazdy, wstąpiły do zawziętej walki.
       Opór nieprzyjaciela, wspierającego ogień piechoty licznymi karabinami maszynowymi, łamał krok za krokiem nasza jazda, atakując wroga w szyku konnym na terenie długości pięciu wiorst. W ataku tym wyparto nieprzyjaciela z Kąkolewnicy, gdzie rankiem dnia 17 sierpnia po całej dobie prawie bezustannej walki spotkały się nasze szwadrony. Zarządzono postój, celem krótkiego odpoczynku i spożycia posiłku. Jeden ze szwadronów, złożony przeważnie z ziemiaństwa lubelskiego, stanął w samej wsi. Inne szwadrony nieopodal.
       W czasie śniadania szwadron stojący we wsi, został nagle zaatakowany przez znaczne siły bolszewickie. Szybko ułańska wiara znalazła się w siodłach. Zabłysły w słońcu szable i lance, zaczął rozwijać się sprawnie, mimo spadającego na szeregi gradu kul nieprzyjacielskich, szyk bojowy i o chwili runął już na wroga pierwszy pluton pod dowództwem porucznika Reinhardta, w ślad za nim ruszyły do ataku trzy inne plutony pod dowództwem porucznika Iwaszkiewicza, kierującego szwadronem.
       Nie ostał się wróg impetowi brawurowej ułańskiej szarży i cofnął się w pośpiechu, opróżniając drogę na Międzyrzec. Po tym zwycięskim epizodzie szwadrony nasze ruszyły na Międzyrzec. Pierwszy wszedł do miasta, okrążywszy je ze swym szwadronem porucznik Wiszniewski. Przed wieczorem cała jazda zajęła miasto. Walka o Radzyń i Międzyrzec przyniosła Jaworczykom wielkie zdobycze w ogromnych taborach nieprzyjacielskich, znacznej liczbie karabinów maszynowych i dużej ilości jeńców.
       Straty były stosunkowo niewielkie, wróg natomiast aczkolwiek wykorzystywał utrudniający nasze operacje teren lesisty, opłacał każdy opór stawiany naszym ułanom ciężkiemi, krwawemi ofiarami i setkami jeńców. Wśród zabitych i wziętych do niewoli bolszewików było wielu komisarzy niemal wyłącznie żydów, wyższych oficerów i lekarzy. Zająwszy w powyższy sposób Międzyrzec, jazda zatrzymała się na krótki, a tak dobrze zasłużony spoczynek.
       Dnia 18-sierpnia o godzinie 4-tej rano, wyruszyły szwadrony majora Jaworskiego z Międzyrzeca pokonując po drodze słaby opór cofającego się pod wpływem poprzednich klęsk nieprzyjaciela, zajęły tegoż dnia miejscowość Mordy, gromiąc ustawicznie próbujące walki oddziały bolszewickie i biorąc licznych jeńców.
       W Mordach zarządzono postój kilkugodzinny. Jazdę naszą czekała teraz walka najcięższa od początku wyprawy. Oddział majora Jaworskiego zbliżał się do Bugu. Pobity nieprzyjaciel gwałtownie próbował wycofać jak najwięcej swego wojska i taborów za rzekę. Jasnem było, iż poświęci pewne swe formacje polecając im do ostatka bronić i osłaniać przeprawę. Jazda nasza w Mordach skrzętnie przygotowała się do decydującej walki. Patrole nasze śmiało krążyły wokół nieprzyjaciela, w obozie wrzało. Przed wieczorem major Jaworski począł wybierać ze wszystkich szwadronów najlepszych żołnierzy i skompletował w ten sposób szwadron jazdy doborowej z kilkoma plutonami karabinów maszynowych. Mniejsza część z nich, ów doborowy wybrany przez majora Jaworskiego oddział z nim samym na czele, ruszył w kierunku na folwark Frankopol, osłaniający most na Bugu. Jednocześnie zaś pozostałe szwadrony i karabiny maszynowe pod dowództwem pułkownika Szmidta wyruszyły do położonej nad Bugiem wsi Skrzeszew.
       Noc z 18 na 19 sierpnia i ranek tego drugiego dnia pamiętnymi będą dla Jaworczyków, co odbyli wyprawę nad Bug. Zarówno Frankopol jak i Skrzeszew wróg obsadził swemi wojskami bardzo silnie.
       Walka, jaką stoczyć musiała jazda nasza, dowiodła raz jeszcze, iż nie wyłącznie bandy czerni mamy przed sobą, ale groźnego i dobrze zorganizowanego przeciwnika, który pragnie, umie i może zacięcie walczyć także swoim odwrocie. Tem większy, przeto należy się podziw i uznanie naszej młodej jeździe, iż z takim starłszy się wrogiem pokonała go i zlecone jej przez wodzów zadanie wojenne bez względu na swe straty i ofiary, po bohatersku spełniła.
       Zadanie to było tem trudniejsze, iż walczyć przyszło ułanom naszym w warunkach nader niekorzystnych. Nieprzyjaciel i tym razem rozporządzał wielokrotną przewagą sił. Na tysiące piechoty nieprzyjacielskiej osłoniętej przez liczne karabiny maszynowe i działa, szły setki naszych ułanów. We Frankopolu nieprzyjaciel rozporządzał silnie wzmocnioną pozycja o charakterze przyczółka mostowego, w Skrzeszewie okopy i linje jego tyraliery ciągnęły się poprzez wzgórza, u podnóża, których jazda nasza prowadzić musiała ciężki atak.
       Ale czymże są armaty, karabiny maszynowe i przewaga liczebna najeźdźców wobec żywego męstwa i bohaterstwa Polaków świadomych, iż od ich krwawego wysiłku zawisł los Ojczyzny ? Fizyczna przeszkoda runąć musi pod bohaterskim uderzeniem tych, których na polu chwały wiedzie duch polskiej wolnośći i polskiego patrjotyzmu. To, że i tym razem nad Bugiem mimo najniepomyślniejszych i najcięższych dla nas warunków, nie ostał się przemożny wróg, mimo wszelakich z jego strony wysiłków, atakowi Jazdy naszej. Grupa pułkownika Szmidta zbliżywszy się nad Bug pod Skrzeszewem, stanęła w obliczu sił nieprzyjacielskich osłaniających wielkie tabory.
       Padł rozkaz zaatakowania bolszewików. Rozsypawszy się w tyralierę, ułani rozpoczęli atak na nieprzyjaciela, piekielnie ze swych stanowisk prażącego nasze szeregi pociskami karabinów ręcznych, maszynowych i dział. Walka była niesłychanie ciężka, dużemi przychodziło ją okupywać ofiarami. Raz wraz w szeregach naszych padał z cichym jękiem zbity, lub chylił się ku ziemi ranny.
       Nie powstrzymało to innych. Wśród gradu kul wrażych, wśród złowieszczego klekotu ”maszynek” i huku dział, atak nasz rozwijał się pomyślnie. I wkrótce już nieprzyjacielskie cofać się poczęły na boki. Skrzeszew był zdobyty. Wróg jednak nie rezygnował. Jego gwałtowny, wielkiemi siłami przeprowadzony kontratak zmusił jazdę do przejściowego opuszczenia Skrzeszewa. Wnet jednak ułańskie szeregi ruszyły do nowego ataku i ważną pozycję odzyskały.
       W tymże czasie cudów męstwa dokonywał ze swym dowódcą majorem Jaworskim na czele oddział atakujący pozycje nieprzyjacielskie, broniące mostu pod Frankopolem. Brawura szwadronów była imponująca. Wiecie co to jest szwadron jazdy ?
       Nie wiele ponad setkę ludzi. A przeciw niestały mocne okopy bolszewickie, armaty, karabiny maszynowe i liczna nieprzyjacielska piechota. Ale taka walka nierówna, walka heroiczna, gdzie duch męstwa święci triumf nad siłą i przewagą fizyczną jest właśnie w „stylu” i charakterze Jaworczyków.
       Bohaterski major i jego mężni, nieustraszeni żołnierze wiedzieli jedno: że most na Bugu ma być zdobyty i to zdobyty szybko.
       To zostało dokonane. Brawurowy, potężny atak pieszy prowadzony osobiście przez majora, swą niesłychaną brawurą wnet złamał opór wroga. Jego okopy, armaty i most były w rękach majora. Walka o Frankopol i Skrzeszew, jak również poprzednie obfitowały w liczne momenty, szczególnie bohaterskie, które z czasem osobno omówimy. Pod Skrzeszewem na przykład 40 ułanów naszych w pewnym momencie bitwy wykonało dobrym skutkiem uwieńczony atak na cały batalion bolszewików. Tamże pół szwadronu na czele z rotmistrzami Pietraszewskim i Chomońskim wykonało szarżę na paruset bolszewików. W ciągu tej wyprawy po bohatersku walczyły dowodzone przez rotmistrza Chomińskiego oddziały karabinów maszynowych, które częstokroć znacznie wyprzedzały linję tyralierki, a podczas przejściowego opuszczenia Skrzeszewa w ciągu pół godziny same powstrzymywały napór atakującego wroga.
       Dania 19 sierpnia rano jazda nasza przez sforsowanie Bugu pod Frankopolem i Skrzeszewem zakończyła błyskawiczny atak od Wieprza po Bug. Następnego dnia rano przeszła na drugą stronę rzeki. Atak jazdy przyniósł zdobycz w liczbie kilkuset jeńców, kilkunastu armat, paru sztandarów ogromnych taborów obejmujących parę tysięcy wozów oraz tysiące koni i bydła. Radość świetnych zwycięstw przyćmiewa wiadomość poważnych ofiar, któremi zapłacić trzeba było za bezwzględne, bohaterskie wypełnienie zadań niezmiernie ważnych dla całokształtu operacji ofenzywnych przeprowadzonych w owe dni przez nasza armię. W ataku na Frankopol odniósł ranę postrzałową w nogę bohaterski dowódca jazdy major Jaworski. W ataku na Skrzeszew poniósł śmierć walecznych porucznik WIKTOR CZARNIECKI i podporucznik CIEMOCHOWSKI, padł na polu chwały i rany odniósł szereg oficerów i szeregowców. Ale zaszczytnie spełnionym został rycerski obowiązek. Ale spełnionym zostało to, czego w osobach wodzów zażądała od jazdy majora Jaworskiego, zagrożona w swym bycie Ojczyzna.
       Cześć i chwała wieczna tym, co śmiercią walecznych legli w tej pierwszej batalii jazdy majora Jaworskiego, czołem przed tym, co dalej za Bug poszli pod niebieskimi proporcami na dalszy trud rycerski, na dalsze nad wrogiem zwycięstwa. ***
       Gdy podczas naszej sierpniowej ofensywy armia polska wypędziwszy wroga za Bug poszła wycierko naprzód jego tropy, w szeregach jej ruszyła dalej także i jazda ochotnicza majora Jaworskiego, która bohatersko złamała opór nieprzyjaciela na linji Kock – Frankopol. Wobec odniesienia przez wodza majora Jwosrskiego rany dowództwo nad formacją objął pułkownik Szmidt, który dnia 20 sierpnia zarządził przeprawę przez Bug między Frankopolem i Drohiczynem.
       W tym czasie działające odrębnie oddziały porucznika Piotrowskiego i porucznika Wiszniowskiego zdobywszy Łosice, gdzie bohatersko odznaczył się jeden z plutonów pod dzielnem dowództwem starego Jaworczyka podchorążego Władysława Ludkiewicza – łącznie z oddziałem piechoty sforsował most pod Drohiczynem i w mozolnym boju pieszym zajęły to miasteczko. W ten sposób cała jazda majora Jaworskiego znalazła się za Bugiem i ruszyła w ślad za nieprzyjacielem, by go dalej krwawo wypierać z polskiej ziemi. ***
       Aby przywołać jak najwięcej nazwisk uczestników tamtych zdarzeń przytaczamy zamieszczony przez autora na ostatnich stronach książki fragment artykułu prasowego z tamtych lat pióra korespondenta wojennego Franciszka Głowińskiego.
       „ Po bohaterskim, porywającym szeregi swą brawurą majorze Jaworskin, dzielnie za Bugiem przewodził zastępom jazdy rotmistrz Zapolski.
       W szeregu walk odznaczyli się oficerowie: rotm.Chominski, Sarnecki, por.Iwaszkiewicz, podpor. Zakrzewski, Reinhardt, podchor.Ludkiewicz, Czosnowski, Badowski, Mil, ułani Roman Ostaszewski, Mieczysław Ostrowski i inni.
       Brawurowo wyróżnił się porucznik Sierzycki. Sławą nieustraszonego i wytrawnego dowódcy okrył się rotmistrz Aleksander Piotraszewski.
       Dzięki umiejętnemu kierownictwu straty oddziału poza Frankopolem i Skrzeszewem , gdzie sytuacja była wyjątkowo niepomyślna, są stosunkowo niewielkie.
       Obecnie cała jazda majora Jaworskiego, pod jego osobistym dowództwem, a przy najbliższej współpracy rotmistrza Wera i rotmistrza Dzierżkraj Stokalskiego, zaprawia się do dalszej dla Ojczyzny wiernej żołnierskiej służby.”

Ułan Wołyński nr 40 2010 rok
Hanna Irena Różycka
Z DZIEJÓW ŻYCIA MAJORA FELIKSA JAWORSKIEGO


       Z DZIEJÓW ŻYCIA MAJORA FELIKSA JAWORSKIEGO - Ojca 19 Pułku Ułanów Wołyńskich i jego rodziny

       Major Feliks Jaworski herbu Sas urodził się 18 października 1882 roku w majątku rodzinnym Cyganówce koło Kamieńca Podolskiego z ojca Ludomira i matki Moniki z Romiszewskich - Jaworskich, wywodzących się ze sfer ziemiańskich Podola i Wołynia. Dobra w Cyganówce należały od wieków do rodu Jaworskich. Jaworscy herbu Sas występują na Rusi Czerwonej i w Małopolsce, dokąd przybyli z Węgier za czasów Władysława Jagiełły w 1431 roku. Przypuszcza się, że pochodzą od Wanczałucha, węgierskiego grafa, który jak podaje Niesiecki wielce sobie "zasłużył za heroiczne odwagi i przez rycerskie dzieła".
       O szlachcie tego rodu można również wiele otrzymać wiadomości z Herbarza Polskiego Adama Bonieckiego. Seweryn Uruski podaje, że otrzymali oni za panowania Władysława Jagiełły nadania -wieś Turkę, Jaworę i Ilnik. W 1519 roku Zygmunt Stary zatwierdził pierwsze nadania. "Z linii Jaworskich tego herbu (Sas) osiedlony na Rusi Czerwonej, a piszący się z Jawory Bobronicz Andrzej Antoni w 1742 roku z żoną Konstancją Siekierzyńską zostawił córki i dwóch synów Józefa i Gabriela, którzy w 1779 r. otrzymali tytuł barona oraz tytuł hrabiowski".
       Matka Feliksa Jaworskiego Monika była córką Lucjana Romiszewskiego właściciela majątku Borbuhy koło Kamieńca. Druga córka, siostra Moniki, wyszła za mąż za księgarza Wolffa. Najmłodszym synem był Witold inżynier dróg kolejowych, który w czasie I Wojny Światowej kwaterował z armią rosyjską w Dobrowodach, majątku autora wspomnień o rodzinie Jaworskich. Pisze on, że rodzinne wyjazdy do Borbuh należały do ulubionych. Utrwalił się w pamięci obraz tamtejszej młodzieży, spośród której najbardziej zapamiętał Oskara Sulgowskiego, a drugim był Feliks Jaworski, wówczas dwunastoletni, chłopiec "był to krępy mocnej budowy zawadiaka imponujący nam niebywałą odwagą i brawurową konną jazdą. Miał on swego kuca o nazwie Hulaj Dusza, konik ten był tak samo zwariowany jak jego właściciel, na swym grzbiecie nie znosił jeźdźca, a gdy go się dosiadło najpierw stawał dęba, a później ruszał z kopyta i w czasie największego galopu raptem stawał, co powodowało saltomortale jeźdźca. Nic więc dziwnego, że nikt nie odważył się go dosiadać, za wyjątkiem Fela, który trzymając się za szyję i mocno ściskając go nogami potrafił okiełznać swego rumaka". We wspomnieniach rodzinnych dom w Borbuhach byt niski. o kilku dużych i kilkunastu mniejszych ciemnych pokojach, idealny dla licznych rezydentów. Przeważały wśród nich liczne ciotki, a gospodarze byli niezwykle gościnni, tak, że pobyt ich przeciągał się do kilku dni. Wieczorami, gdy spędzająca wakacje młodzież wracała z wycieczek odbywały się tańce przy dźwiękach staroświeckiego fortepianu w rytmie polek i mazurków lub walca, które trwały do późnej nocy. W Borbuhach podziwiano też niespotykany na owe czasy grający instrument mechaniczny zwany Kaliope.
       Rodzina Feliksa Jaworskiego należała do rodzin wielodzietnych. Rodzeństwo Feliksa: siostra Maria ur. w 1891 r., Maria ur. w 1891 r. wyszła za ziemianina. Jadwiga ur. w 1899 r. wyszła za mąż za leśniczego Gordona. Zofia ur. w 1901. r., Adela ur. w 1905 roku, wyszła za mąż za Bronisława Teofila Piwko ur. 31 lipca 1884 r. majora 28 Pułku Strzelców Kaniowskich, odznaczonego Krzyżem Virtuti Militari V kl. oraz czterokrotnie Krzyżem Walecznych, Komendanta PKU w Kałuszu, który zmarł w 1935 roku. Bożena, ur. w 1909 r. - w przyszłości Wielebna Matka Zbigniewa Jaworska - ze Zgromadzenia S.S. Urszulanek. Bracia Feliksa: Władysław ur. w 1900 roku, Zygmunt ur. 1905 r. wachmistrz 19 Pułku Ułanów Wołyńskich, wywieziony na Sybir oraz Ludwik ur. w 1903 roku zamordowany w czasie rewolucji przez bolszewików. Do 1917 roku rodzice Feliksa mieszkali w Cyganówce, po wybuchu rewolucji przenieśli, się do Kijowa, a w 1918 roku wyjechali do Polski. Już wówczas Cyganówka została zrujnowana podobnie jak inne dwory Podola I Wołynia. Wszyscy z rodzeństwa Feliksa kończyli szkoły w Kamieńcu Podolskim. Nie ma dziś śladu po majątku rodzinnym, zburzono, spustoszono wszystko, "kamień na kamieniu nie pozostał, i trawa nie rośnie gdzie stąpał niszczyciel" pisze autor Czarnego Szlaku i tamtych rubieży - Antoni Urbański.
        Zapewne dobra Jaworskich leżały u stóp kamiennego grodu Kamieńca, oblanego zewsząd rzeką Smotrycz, która obejmuje go swymi ramionami.
       Twierdza kamienna przetrwała wieki z murami, basztami, fortami i tajemnym przejściem podziemnym. Przetrwały też echa pieśni rycerskich opiewające czyny rycerzy kresowych. Przemożna moc oddziaływania tych miejsc - objawiła się młodemu Feliksowi i zaowocowała nieco później bohaterskimi czynami. O rodzeństwie Feliksa Jaworskiego: jedna spośród wymienionych sióstr Zofia, była wydana za mąż za Zenona Sierżyckiego późniejszego rotmistrza 19 Pułku Ułanów Wołyńskich, majora w stanie spoczynku, a wcześniej od 1918 roku walczącego w Dywizjonie Jazdy Majora Jaworskiego, serdecznie z nim zaprzyjaźnionego. Druga z sióstr Feliksa Jaworskiego Bożena ur. w 1909 roku, w dniu 15 sierpnia 1985 roku w Gdyni Orłowie obchodziła Złoty Jubileusz Profesji Zakonnej Sióstr Urszulanek jako Czcigodna i wielce zasłużona Jubilatka Matka Zbigniewa Jaworska. Działalność Matki Zbigniewy była wysoko oceniana przez Kościół, któremu służyła "radą, doświadczeniem, a przede wszystkim mądrością" jak pisał o Matce arcybiskup Bronisław Dąbrowski do Przewielebnej Matki Prowincjalnej Sióstr Urszulanek na okoliczność Jej odejścia do "Bram Niebios" w czerwcu 1993 roku. Matka Zbigniewa brała udział w pracach międzyzakonnych podejmowanych przez Sługę Bożego ks. Kardynała Stefana Wyszyńskiego - Prymasa Polski oraz ówczesnego Kardynała Karola Wojtyłę dziś papieża Jana Pawła II. Matka Zbigniewa była w Konsulacie Zakonów i Zgromadzeń Żeńskich oraz Przełożoną Prowincjalną w Zgromadzeniu Sióstr Urszulanek . Jedną z cech charakteru Wielmożnej Matki Zbigniewy była "nieustraszona, odwaga wobec wrogów w czasie wojny - zdobywanie sercem nawet nieprzyjaciół - przybliżała wiele dusz do Chrystusa Pana".
       Młody Feliks ukończył ośmioklasowe gimnazjum filologiczne w Kamieńcu Podolskim. Po uzyskaniu świadectwa dojrzałości, podjął wyższe studia na Uniwersytecie Jagiellońskim i w Dublanach. W rubryce "zawód" w karcie ewidencyjnej 19 Pułku Ułanów Wołyńskich podawał zawód rolnik. Wojna 1914 roku przerwała Jego studia agrarne i los jak wielu innych, rzucił młodego Feliksa w wir walki. Nigdy nie ożenił się, chociaż miał narzeczoną pannę Laskowską. Według danych z dokumentów wojskowych w 1914 roku Feliks Jaworski wstępuje jako ochotnik do 2 Pułku Ułanów (Huzarów) w armii rosyjskiej. Od l.VII. do l.X.1915 r. odbywa szkolenie w Szkole Kawalerii w Elizawetgrodzie, którą kończy z wyróżnieniem. Od 1.X do l.XII.1915 r. jako młodszy oficer - podporucznik służy w 17 Pułku Huzarów Czernihowskich. Od kwietnia do czerwca 1917 r. odbywa służbę w Pułku Strzelców Konnych jako dowódca konnych zwiadowców. Potem walczy w Polskim Szturmowym Szwadronie Huzarów będąc jego dowódcą. Wreszcie od 15.X. 1917 roku do 10.VI. 1918 roku - Feliks Jaworski dowodzi Oddziałem Partyzanckim, stacjonującym w Płoskirowie. Oto podany w skrócie zapis przebiegu służby wojskowej przed l.XI.1918r.
       Okres bohaterskich walk Feliksa Jaworskiego na Wołyniu i Podolu będzie tematem niniejszego szczegółowo opracowanego rozdziału. Zofia Kossak-Szczucka pisała w "Pożodze" o Feliksie Jaworskim: "Jaworski miał młodą zamkniętą twarz ... . Miał w sobie jakąś charyzmę. Musiano się go słuchać i podporządkowywać. Cechowała go szaleńcza ambicja i dzika odwaga, pogarda dla codziennej powszechnej etyki, a przedewszyskim tajemnicza siła prowadzenia ludzi, wzbudzenia w nich entuzjastycznego szału i fanatycznego przywiązania. Siła ujarzmiająca. Kochał swych żołnierzy miłością dziką i czułą zarazem. A żołnierze ubóstwiali go bez pamięci". Jak się okaże później Feliks Jaworski był postacią kresowego zagończyka, mężnego rycerza, jakby wyjętą z trylogii Sienkiewicza, człowieka, którego żywiołem była walka w obronie kresów dawnej Rzeczypospolitej. W artykule p.t. "Zagończycy" Zdzisław Niemen pisze: "na polu walk Jaworski jest przykładem męstwa i nieustraszonej odwagi. Nie ma dlań prawie sytuacji w której by się cofnął. Nie ma ognia nieprzyjacielskiego w który by nie skoczył. W najstraszliwszym gwiździe kul wrażych idzie spokojnie rzucając słowa komend, torując sobie drogę szablą, rewolwerem, ręcznym granatem. Żołnierz zawsze go widzi w pierwszym szeregu".
Ułan Wołyński nr 40 2010 rok
Hanna Irena Różycka
UDZIAŁ W WOJNIE POLSKO-BOLSZEWICKIEJ

UDZIAŁ W WOJNIE POLSKO-BOLSZEWICKIEJ

Kampania Jazdy Kresowej na Wołyniu otwiera rozdział o wojnie polsko-bolszewickiej.
       Nadchodzi nowe zagrożenie od wschodu - armia czerwona Rosji Sowieckiej. Zadanie, jakie otrzymał do wykonania Dywizjon. Jazdy Kresowej - to było natarcie na linii Równe - Łuck przez Klewań. Tu napotyka oddziały sowieckie. Rozkaz brzmi obejście miasta od południa w celu odcięcia odwrotu. Pierwszy szwadron na rozkaz majora szarżuje pod Klewaniem i wpada do miasteczka, nieprzyjaciel rzuca się do ucieczki. Potem Dywizjon walczy pod Bronikami i odrzuca Sowietów na Równe.
       Pierwsza dywizja, gen. Hallera, która przybyła z Francji wycofuje się pod naporem sowieckim z przedmieścia Równego. Dywizjon Jazdy pełniąc rolę straży tylnej nieustannie stacza boje, wstrzymując napór wroga. Dywizjon pełni rolę służby zwiadowczej na linii Beresteczko - Leśniów nieustannie walcząc. W czerwcu na wschodnim brzegu Styru w Mytnicy Czeskiej zostaje zaatakowany przez zbolszewiczałe chłopstwo. Po odparciu ataku rusza na Dubno i zdobywa je. Po drodze drugi szwadron w walce na bagnety zdobywa wieś Bezodnię.
       Po akcji na Dubno ponownie na rozkaz Ministra Spraw Wojskowych zostaje skierowany do Włodzimierza i we wrześniu po uzupełnieniu braków zostaje wcielony do 1 Pułku Dragonów jako IV Wołyński Dywizjon 1-ego Pułku Strzelców Konnych. IV Dywizjon Wołyński pod dowództwem Jaworskiego zwiększył swą liczebność, wzbogacił się we francuskie uzbro¬jenie, kawaleryjskie karabinki, lance i cekaemy. Wymieniono rosyjski rynsztunek koni na austriacki.. Wówczas wprowadzone zostały granatowe proporczyki, a oficerowie dostali srebrny pasek. Obsada oficerska IV Dywizjonu: Dowódca major Feliks Jaworski, adju¬tant - Stanisław Tański, d-ca, oddz. sztabowego por. Leopold Baranowski, d-ca 1 Szwadronu rtm. Konstanty Zapolski. Młodsi oficerowie: por. Zenon Sierżycki, ppor.Emanuel Rybicki i Wacław Wróbel. Dowódcy 2-go szwadronu: rtm. Jan Bereżecki, mł. oficer por. Kazimierz Żuromski, por. Juliusz Wolicki, ppor. Tadeusz Tański, pchor. Władysław Ludkowski.
       W grudniu 1919 roku Dywizjon maszeruje na front Polski do Pińska, gdzie dociera w styczniu 1920 roku i na rozkaz likwiduje bandy w Morocznie. Zostaje przydzielony do grupy operacyjnej pułkownika Grabowskiego. Ze wsi Szpilany wykonuje liczne wypady. Major Jaworski otrzymuje rozkazy natarcia na Kuźmicze i Sławeczno. Zostaje stworzona grupa wypadowa pod dowództwem majora przeciwko pułkom piechoty sowieckiej. Doświadczenie dowódcy, odwaga i przytomność umysłu sprawiły, że obie miejscowości zostały zdobyte. Gdy Rosjanie wysłali z Owrucza pociąg pancerny, który miał ostrzeliwać polski oddział, wypuszczono na ten pociąg pędzącą lokomotywę ze Sławeczna, która zmusiła pociąg do wycofania się. Wówczas dywizjon zniszczył urządzenie pociągu sowieckiego.
       Nie sposób opisać w tej pracy wszystkich takich akcji bojowych majora Jaworskiego. 20 lutego 1920 roku IV Dywizjon Wołyński stosując taktykę wypadów, pod gradem kul armatnich i współudziale 22 Pułku Piechoty w błyskawicznej walce na bagnety zdobywa wieś Łuczanki. Rozbici bolszewicy wraz ze sztabem dowódcy pozostawiają armaty i tabor z bronią. Poważną zdobyczą była chorągiew rosyjska pochwycona z wartowni. Heroicznego czynu dokonali inni, biorąc do niewoli dowódcę pułku rosyjskiego.
       
       Akcja pod wsią Łuczanki jest opisana jako świadectwo czynu bohaterskiego majora Jaworskiego we wniosku na odznaczenie orderem Virtuti Militari. „Dowódca IV Dyonu Pułku Strzelców Konnych major Jaworski Feliks broniąc się ze swym Dyonem pododcinka na odcinku południowym IX Dywizji Piechoty dzięki umiejętnie przeprowadzonym wywiadom skonstatował zgromadzenie się nieprzyjaciela we wsi Łuczanki i z własnej inicjatywy oraz zezwolenia D-wa IX Dywizji wykonał z Dyonem i dwoma dodanymi mu kompaniami piechoty śmiały wypad na wyżej wymienioną wieś...” ...o świcie zaatakował takową, prowadząc osobiście kombinowany spieszony szwadron do ataku, na najważniejszy i najbardziej obsadzony przez nieprzyjaciela punkt...” ...podchodząc do wsi natrafił na krzyżowy i flankowy ogień karabinowy i karabinów maszynowych. Nie wahając się ani chwili major Jaworski rzucił się naprzód w kilkakrotnie silniejszego nieprzyjaciela zdobywając wieś Łuczanki...” „Rezultatem wypadu majora Jaworskiego było: kompletne rozbicie i zniszczenie 427 P.P. sowieckiej, zdobycie sztandaru tegoż pułku, 4 armat z całkowitymi zaprzęgami, 10 karabinów maszynowych oraz paruset jeńców".
       
       W wyczynach majora miały miejsce również inne nieprawdopodobne zdarzenia. Jako przykład przytoczyć można fakt prowadzenia rozmów telefonicznych z dowództwem brygad sowieckich, które nie podejrzewając podstępu ujawniali nieświadomie swe zamiary. Opanowanie węzła kolejowego i drogowego Mozyrz - Kalenkowicze było celem nałożonym przez Naczelne Dowództwo na grupę majora Jaworskiego po zdobyciu Jelska. W skład grupy dowodzonej przez majora wchodził IV Dywizjon Strzelców Konnych, 3 batalion 15 Pułku Piechoty i dwie baterie 9 Pułku Artylerii Polowej.
       Dywizjon zdobył 120 jeńców i 97 wagonów z amunicją, bronią i lekarstwami. IV Dywizjon Strzelców Konnych organizuje pościg w kierunku Baranowa, aby odciąć odwrót cofającym się oddziałom sowieckim z Mozyrza. Rozbija wówczas wycofujący się oddział piechoty. Gdy nieprzyjaciel w panice wycofuje się przez lód na zamarzłej Prypeci, ten załamuje się i znacznie powiększają się straty nieprzyjaciela.
       W ataku pod Barbarowem rozbito l Brygadę dywizji sowieckiej. Opanowanie Flotylli na Prypeci pozwoliło na zdobycie 75 statków, nawet łodzi motorowych, taboru i armat oraz 157 jeńców. Po tej akcji major Jaworski otrzymał zadanie wypadu na Kuźmicze-Skorodno. Przy stratach własnych - zabity jeden szeregowiec i jeden ranny wzięto do niewoli 90 jeńców ze sztandarem 422 Pułku Piechoty sowieckiej. W wypadzie na Chojniki Dywizjon Jaworskiego rozbija batalion piechoty nieprzyjaciela wycofującego się na wschód, W kwietniu 1920 roku oddział odpływa na statkach do Konotopu.
       Kampanię 1920 roku otworzyła kwietniowa ofensywa na Ukrainie. Układ z Sowietami w sprawie pokoju nie zapewnił Polsce warunków do przyjęcia sowieckiego stanowiska. Nie dały rezultatów próby rokowań odnośnie zaprzestania walk. W kwietniu strona polska zaniechała dalszych układów pokojowych i z własnej inicjatywy podjęła walkę o losy ziem, od wieków spornych. Był to okres, gdy Rosja z powodzeniem mobilizowała przeciwko Polsce opinię świata, a siły prosowieckie występowały w większej części Europy. Polska nie miała sojuszników ani w sferze politycznej ani wojskowej do załatwienia wschodnich granic. W tej sytuacji Józef Piłsudski zdecydował się na zawarcie układu politycznego i wojskowego z Petlurą na tyłach frontu sowieckiego. Sowieci poszli z ofensywą na Wołyń, a Tuchaczewski wzmógł przygotowania do ataku na Polskę.
       Przygotowania do ofensywy na Ukrainę wiążą się z zaatakowaniem Czarnobyla. Mjr Jaworski obejmuje dowództwo IV Dywizjonu Strzelców Konnych, trzeciego batalionu 34 Pułku Piechoty i drugiej baterii 9 Pułku Artylerii polowej oraz zwierzchnictwo nad flotyllą Pińską.W celu taktycznego rozegrania bitwy dzieli grupę na dwie części dla zaatakowania od zachodu i północy.
       Dnia 5 kwietnia po kilkugodzinnej bitwie, zdobywa Czarnobyl, cztery statki pancerne, lekkie działa i warsztat wraz ze stacją radiotelegraficzną. Dwa statki nieprzyjacielskie ulegają zatopieniu.
       3 Armia opanowała Kijów, 2 Armia zajęła pozycje między Dnieprem a Bohem. 14 maja Denikin uderza na front między Dnieprem a Bohem.
       Przeciwko silnemu uderzeniu armii konnej Budionnego, składającej się z czterech dywizji, stanęła 1 Dywizja Kawalerii Polskiej. Józef Piłsudski podjął decyzję wycofania się z Kijowa z wojskiem silnym i jeszcze nie rozbitym, drogą przemyślanego manewru. Po zakończeniu ofensywy na Kijów 9 maja 1920 roku grupa majora zostaje rozwiązana i udaje się na odpoczynek.
       Na 27 maja przewidziano kontrofensywę sowiecką, która jednak rozpoczęła się na początku czerwca i wówczas sowieci przekroczyli Dniepr. W tym dniu Dywizjon wszedł w skład 2 Brygady Jazdy i miał bronić przeprawy przez Dniepr.
       Po ponownych walkach pod Czarnobylem zmuszono Dywizjon do wycofania się a sam major zostaje ranny. Dywizjon został skierowany do Mozyrza i Petrykowa, otrzymał rozkaz obrony przepraw przez Prypeć. Dowódcą tej akcji zostaje rotmistrz Bereżecki. W dniu 9 lipca osłania odwrót XVII brygady piechoty, a 2-gi szwadron zostaje okrążony przez kawalerię wroga. W szybkim odwrocie wpada do wsi Grzebień, reszta dywizjonu poraża silnym ogniem oddziały sowieckie, z którymi stacza bitwę pod Leninem. Tam niszczy most i wycofuje się.
       Powaga sytuacji w lipcu na froncie białoruskim wymagała wzmocnienia liczebnego polskich dywizji. Rada Ochrony Państwa pod przewodem Naczelnika Piłsudskiego wydawała odezwy wzywające do zaciągu ochotników do wielkiego czynu w obronie Ojczyzny. W tej trudnej sytuacji Rada Ochrony Państwa zwróciła się do Rady Najwyższej Mocarstw Sprzymierzonych w Spa o pośrednictwo pokojowe w sprawie poparcia przyłączenia do Polski ziem zamieszkałych przez ludność polską. Polska przystała na warunki, lecz Rosja sowiecka opóźniała termin zawarcia pokoju, dążąc za wszelką cenę do zdobycia Warszawy.
       Do Warszawy przybyli delegaci Sprzymierzonych lord d'Abernon i szef sztabu marszałka Focha - gen.Weygand.
       23 lipca Dywizjon jest w Pińsku i dalej przez Łachnę i Łuniniec przechodzi do Jerzowa. Dowódcą jest por. Żuromski, który zastępuje rannego rotmistrza Bereżeckiego, Tragiczna walka rozegrała się 29 lipca pod Krupieczami: 1 Szwadron stracił 2/3 ludzi zabitych, rannych i wziętych do niewoli; 2 sierpnia Dywizjon wycofał się do Brześcia.
       Naczelnik Państwa Józef Piłsudski szykuje odwody do bitwy nad Bugiem, planując pokonać Budionnego oraz poprowadzić przeciwnatarcie z okolic Brześcia na flankę i tyły wroga. Jednak strategia działań wymagała przesunięcia przeciwnatarcia w lubelskie. W efekcie końcowym wojna miała być przeniesiona nad Wisłę.
       W ciągu 26 dni szwadron znajduje się w ciągłych potyczkach, przebywając 600 km. Żołnierze zaczynają chorować, szerzy się epidemia czerwonki i liczebność oddziału zmniejsza się i padają konie w walkach. Dywizjon zostaje zredukowany do jednego szwadronu i odchodzi do Terespola. Jako jazda dywizyjna zostaje przydzielony do 16 dywizji piechoty. Przez Międzyrzec do Łukowa, a następnie zmierza do Dęblina gdzie zbiera się w dniu 13 sierpnia. W dniu 14 sierpnia odjeżdża do Puław, gdzie ponownie wchodzi w skład Jazdy Ochotniczej Majora Jaworskiego.
        Miejsce Jazdy Ochotniczej majora Jaworskiego w grupie uderzeniowej Naczelnego Wodza. Motto: Edgar Vincent D'Abernon: „Ustabilizowały się losy państwa, a nawet Europy oraz oddalone na wiele lat widmo stalinizmu” „Efekt końcowy osiągnięty myślą wodza, pracą sztabu, poświęceniem oraz umiejętnością oficerów i żołnierzy”


        Masą manewrową, która bierze udział w wojnie przeniesionej nad Wisłę jest 3 i 4 Armia stanowiąca front środkowy uderzenia z nad Wieprza. Uderzenie miało iść na flankę i tyły nieprzyjaciela atakującego Warszawę. Dowódcą frontu środkowego został gen. Rydz-Śmigły. Wódz Naczelny miał kierować roztrzygającym działaniem.
       Generał Weygand donosił marszałkowi Fochowi: "Ofensywa z południa wyruszy 16 z dużej odległości, ale w warunkach rokujących dużą skuteczność". "W ciągu trzech dni, które Marszałek Piłsudski spędził wśród wojsk IV Armii zelektryzował je przelał z własnej duszy w dusze walczących ufność, wolę pokonania wszelkich przeszkód. Nikt poza nim nie mógł tego dokonać. Pod żadnym innym dowódcą wojska polskie nie dokonałyby z tym uniesieniem zażartym tej ofensywy..." Jest to następna wypowiedź gen.Weyganda do marszałka Focha.
       Gdy w lipcu ranny major Jaworski leczy swe rany w szpitalu w Warszawie nadchodzi do niego rozkaz uformowania brygady Jazdy Ochotniczej na lubelszczyźnie. Major Jaworski redaguje odezwę i w wyniku tej akcji napływają masowo ochotnicy. Brygada liczy trzy pułki: pierwszy Wołyński, drugi Lubelski, trzeci Siedlecki. Dowództwo okręgu generalnego Lublin szykuje się do koncentracji filaru obrony Warszawy w rejonie Puław i Kurowa.
       W nocy z 13 na 14 sierpnia major Jaworski otrzymuje bezpośrednio od Naczelnego Wodza Józefa Piłsudskiego rozkaz, aby szedł z tymi oddziałami do Firleja jako odwód zbierający się nad Wieprzem grupy uderzeniowej Naczelnego Wodza. Jest to zadanie bardzo poważne i odpowiedzialne. W dniu 14 sierpnia Naczelny Wódz wydaje następny rozkaz, aby wydzielić dwa najlepsze szwadrony skupiające najwartościowszych ludzi z najlepszymi końmi. Termin rozpoczęcia działań miał nastąpić 15 sierpnia. Major Jaworski dołącza do tych szwadronów przybyłe z frontu wojska IV Wołyńskiego Dywizjonu Strzelców Konnych. Wówczas pod dowództwem majora na front wyszło 500 szeregowych, 16 oficerów, poza tym 384 szeregowców z dwoma oficerami z pułku Siedleckiego przydzielonych do 2 brygady Jazdy i jeden oficer dowodzący 120 osobową grupą przydzielony do 16 dywizji piechoty. Część grupy pozostała na miejscu formowania pułku piechoty. W ten sposób uformowane oddziały Majora Jaworskiego ruszyły pod bezpośrednimi rozkazami Naczelnego Wodza do rozstrzygającej kontrofensywy.
       Rubieże rzeki Wieprz od styku 16 dywizji piechoty do rejonu Firleja, gdzie mieściło się dowództwo dywizji obsadzała 21 Dywizja Piechoty Górskiej generała Andrzeja Galicy. Przy 21 Dywizji Piechoty Górskiej rozmieściła się także grupa majora Jaworskiego. Rozkazem gen.Rydza-Śmigłego oddziały 1 Dywizji Piechoty Legionów, 3 Dywizja Piechoty Legionów, 4 brygada kawalerii wydzielone zostały z 3 armii polskiej w samodzielną grupę uderzeniową, dowodzoną przez dowódcę frontu gen, Śmigłego-Rydza. Grupa ta wykonywała kontruderzenie w kierunku północnym. Przed frontem grupy manewrowo-uderzeniowej znajdowały się sowieckie oddziały grupy mozyrskiej.
       W rozkazie Naczelnika Józefa Piłsudskiego do gen. Śmigłego-Rydza Naczelnik ujawnia, że pod względem operacyjnym bezpośrednio będą Mu podlegać: gen. Śmigły-Rydz - dowódca 3 armii frontu środkowego, gen.Sikorski. - dowódca 4 armii oraz mjr Jaworski ze swą grupą Jazdy.
       Grupa majora Jaworskiego jako najlepsza z wielu będących pod bezpośrednimi rozkazami Wodza miała wyruszyć do rozstrzygających działań ofensywnych. Znane były wyczyny i zdolności dowódcze majora, skoro Naczelny obciążył go takimi zadaniami. Termin uderzenia z nad Wieprza został przyśpieszony przez marszałka o jeden dzień i wyznaczony na 16 sierpnia. Bitwa ta miała rozstrzygnąć losy wojny i kraju. Naczelnik kładzie nacisk na szybkość działań "aby były piorunujące".
Rodowód Święta Pułkowego 19 Pułku Ułanów Wołyńskich
       Opisany poniżej przebieg zdarzeń i walk majora Jaworskiego jak się okaże, o znaczeniu historycznym będzie miał decydujące znaczenie w historii tradycji tego Pułku. O świcie 16 sierpnia po przełamaniu oporu sowieckiej grupy mozyrskiej Oddział majora otrzymał zadanie szybkiego zaatakowania od tyłów i udania się do Radzynia. Po drodze w Borkach
       1 Szwadron Pułku Lubelskiego zaszarżował na sowiecką piechotę, którą rozpędził. Ten sam szwadron wyparł nieprzyjaciela z Radzynia. Zdobyto 80 jeńców, furaż, prowiant, broń z amunicją. 17 sierpnia cała brygada Jazdy Ochotniczej wyrusza do Kąkolewnicy, gdzie toczy zwycięski bój z oddziałem 57 dywizji strzelców.
       21 Dywizja Piechoty Górskiej po sforsowaniu Wieprza stoczyła bój o Kock i Łuków. Marszałek wydał rozkaz dowódcy 21D.P.G.zdobycia Siedlec. Naczelny wódz pisze "Do majora Jaworskiego Komendanta Jazdy prawdopodobnie w Radzyniu". "Od chwili otrzymania tego rozkazu zostajecie pod dowództwem Gen, Śmigłego-Rydza w Lubartowie, lub w razie gdyby go nie było w Lubartowie pod dowództwem Komendanta 1 Dywizji legionów pułk Dęba-Biernackiego. Ten ostatni po zajęciu Parczewa idzie wprost na północ z zamiarem osiągnięcia dziś wieczorem szosy Radzyń - Słowatycze na przestrzeni Bojanówka - Derewiczne. Z nim macie utrzymać najściślejszą łączność i zawiadomić go o otrzymanym rozkazie. Gen. Śmigły-Rydz będzie zawiadomiony przeze mnie bezpośrednio. Jeżeli Radzyń został przez Was zajęty, macie natychmiast po otrzymaniu tego rozkazu wyruszyć na północ w kierunku Międzyrzeca. Jeżeli Międzyrzec okaże się silnym obiektem, dla zajęcia go macie się trzymać, czekając nadejścia piechoty pułk. Biernackiego gdzieś w okolicach Międzyrzeca - przerywając wszelki ruch w komunikacjach z Międzyrzeca na Luków i Siedlce. Kładę bardzo 'wielki nacisk na spełnienie tego zadania ma ono bowiem pierwszorzędne znaczenie w teraźniejszych operacjach (-) Piłsudski - Naczelny Wódz".
       Z rozkazu Naczelnego jasno wynika, że osobiście powierzył majorowi Jaworskiemu ważny do osiągnięcia cel, świadom, że Jaworski tego dokona.
       W opinii wojskowej wydanej jako wniosek o nadanie Krzyża Niepodległościowego z mieczami, z powołaniem się na świadka mogącego stwierdzić działania niepodległościowe majora Jaworskiego - marszałka Śmigłego-Rydza czytamy: "Jako dzielny i śmiały dowódca zasłużył się ogromnie dla Niepodległej Ojczyzny i formując Oddział Polski na apel Wielkiego Twórcy Niepodległej Ojczyzny Marszałka Piłsudskiego szedł zwycięsko przez wszystkie przeszkody. Major Feliks Jaworski brał udział w walkach o Wołyń razem ze śp puł.Lisem-Kulą który zginął bohatersko pod Torczynem w 1919 roku".
       Zadanie zdobycia Międzyrzeca zostało wyznaczone na 17 sierpnia 1920 r. W drugim dniu kontofensywy wojska 3 i 4 armii polskiej wyszły na linię Biała Podlaska -Siedlce - Mińsk - Praga . Zajęcie linii Brześć - Warszawa oskrzydlało front zachodni. Aby wyjść z opresji wojska sowieckie winny natychmiast cofnąć się na wschód, lub uderzyć na tyły polskiej grupy manewrowo-uderzeniowej. 17 sierpnia Tuchaczewski podjął decyzję przeciwdziałania skutkom polskiej kontrofensywy.
       Grupa Mozyrska miała bronić rejonu Biała - Słowatycze, a XVI Armia miała uderzyć na Chełm i Lubartów, zaś 1 Konna Armia Budionnego w rejonie Włodzimierza Wołyńskiego. W celu zdobycia Międzyrzeca ruszyły trzy polskie kolumny: prawa z osią przemarszu. Radzyń - Ostrówki - Międzyrzec; środkowa: Radzyń - Międzyrzec; lewa Radzyń - Płudy - Ruska Wola - Tulimów, szosą Turów - Międzyrzec. Należało obejść Międzyrzec od wchodu i zachodu przy jednoczesnym natarciu kolumny środkowej pod dowództwem ppłk. Szmidta. Kolumna środkowa w marszu po szosie Turów - Międzyrzec napotyka pod Kąkolewnicą na piechotę nieprzyjaciół. Z pod Kąkolewnicy Rosjanie zaatakowani przez Szwadron Wołyńskiego Pułku wycofują się na Mordy. Pod Mordami zostają zaatakowani przez Szwadron Lubelski i rozproszeni. Kontratak kolumny sowieckiej jest bardzo silny, ale zostaje odparty z pod Kąkolewnicy przez odpoczywającą środkową oraz lewą kolumnę. Straty nieprzyjaciela są dotkliwe: 150 zabitych, 50 jeńców (wśród zabitych są dwaj dowódcy). IV Dywizjon Strzelców Konnych przeprowadza pościg. Wczesnym popołudniem zajęty zostaje Międzyrzec. Zostało wykonane zasadnicze zadanie grupy manerwowej - rozbicie południowego skrzydła armii Tuchaczewskiego według osobistego planu i pod kierunkiem Naczelnego Wodza. Nieprzyjaciel rozpoczął odwrót w wielkiej panice. 18 sierpnia gwałtownie ratowała się ucieczką XVI Armia po trakcie Stanisławów - Dobre, Węgrów - Sokołów Podlaski. Cofały się zdezorganizowane 8, 10 i 17 dywizje, rozpadały się na grupy, a bombowce nękały rozpadające się kolumny. Czołowe oddziały grupy uderzeniowej odcinały drogę odwrotu wychodząc na linii Bugu w rejonie Drohiczyna - Skrzeszewa . Według planu Naczelnego Wodza w dniu 18 sierpnia o godzinie 3 rano ruszyła na Mordy w pościg za nieprzyjacielem
       Jazda majora Jaworskiego, wraz z 1 brygadą, zdobyła je, biorąc jeńców, liczne tabory i stanęła w Mordach.
       Zbliżamy się do decydujących starć z nieprzyjacielem pod Skrzeszewem i Frankopolem. Major Jaworski wysyła patrole w kierunku Drohiczyna i Sokołowa otrzymując wieści, że w Sokołowie są znaczne siły - kilka baterii dział i liczne tabory, ludność zaś skryła się w lasach.
       Jaworski. podejmuje decyzję odcięcia drogi odwrotu przez Bug w okolicy Frankopola nieprzyjacielowi, który ma duży tabor i artylerię.
       W tym celu podzielił Dywizjon na dwie kolumny i jedną z nich tę najsilniejszą z doborowym żołnierzem głównie z IV Dywizjonu Strzelców Konnych wziął pod osobiste dowództwo.
       Zadaniem było opanowanie przeprawy na Bugu w okolicy Frankopola. 'Druga kolumna była pod dowództwem podpułkownika Szmidta. Jej zadaniem było zdobycie Skrzeszewa [przyp.d] po osi Mordy - Bończa - Kościelna - Kobylany - Ostrowiec -Skrzeszew. Przewodnikiem grupy Jaworskiego był ułan Gościcki, właściciel folwarku Frankopol, doskonale znający warunki terenowe. Akcja przeprowadzona jeszcze przed świtem doprowadziła do zlikwidowania placówki sowieckiej chroniącej mostu i do obsadzenia mostu przez pluton z karabinem maszynowym. Reszta oddziału zdobywa folwark Frankopol. W tej akcji ginie śmiercią bohaterską ułan Gościcki, ochotnik z 2 Pułku Lubelskiego.
       Ogromnym zaskoczeniem dla Sowietów było tak głębokie podejście polskiego oddziału na tyły sowieckie, stwarzające bardzo silny opór, w przekonaniu, że walczą z oddziałem partyzanckim. Walki na moście toczyły się z bliskiej odległości. Oddział polski poniósł wielkie straty opanowując Frankopol i przygotowując się do obrony samego folwarku. W ciągu godzinnej przerwy, gdy ustał bój nadciągnęła wielka kolumna wojsk. Z powodu ciemności nie można było określić jej siły. Natarcie było gwałtowne, że Jaworczycy tym razem nie zdołali odeprzeć wroga. Ranny major Jaworski. podejmuje decyzję wycofania się na Rudniki. Nie opuszcza swego oddziału, a dowództwo obejmuje rotmistrz Zapolski. Most na Bugu ponownie opanowują sowieci. Skoro świt następnego dnia rtm. Zapolski zostawił jeden pluton dla ostrzeliwania szosy, sam udał się w kierunku Skrzeszewa. Tadeusz Machalski pisze: "Grupa majora Jaworskiego działająca najbliżej Warszawy dopadła główne siły sowieckie na przeprawie przez Bug pod Skrzeszewem, zmuszona była zejść z drogi nieprzyjacielowi... i ostrzeliwać". O świcie 19 sierpnia gdy szwadrony pułkownika Szmidta doszły pod Skrzeszew płk.Szmidt otrzymał wiadomość, że Jaworski zmuszony został do wyjścia na Rudniki, a Frankopol osadzili sowieci. Ppłk. Szmidt wysłał więc 3 Szwadron i drużynę ckm dla wiązania sił wroga we Frankopolu i osłonięcia prawego skrzydła swego natarcia na Skrzeszew.
       Z chwilą podejścia szwadronów Szmidta we mgle pod wieś Skrzeszew, sowieci rozpoczęli bardzo silny ogień z baterii i przeszli do kontrataku. Wywiązała się bardzo silna strzelanina, i oddziały polskie zmuszono do wycofania się. Po porażce Polaków wstrzymano działania pod Frankopolem. Po wycofaniu się Polaków również 3 Szwadron ukończył swe działania, których celem była osłona Frankopola i własnego natarcia.
       Wytworzyła się sytuacja, że Rosjanie w czasie natarcia na polskie szwadrony narazili swoje lewe skrzydło na uderzenie 3 szwadronu. Por. Piotraszewski - dowódca zgrupował wokół siebie oddział liczący półtora szwadronu i dwie drużyny ckm, które wspierały jego natarcie. Wtedy 3 szwadron podciągnął w kierunku szosy Skrzeszew - Frankopol, a więc na tyły wroga.
       Polacy wykazali doskonałą znajomość zasad taktyki walk. Po zgrupowaniu się w większe oddziały 3 Szwadron zbliżył się z pod Frankopola pod Skrzeszew i uderzył na tyły i flankę sowiecką. Bolszewicy nie spodziewali się ataku z tego kierunku. W wyniku, dużego zaskoczenia 3 szwadron mógł wtargnąć do Skrzeszewa od strony Frankopola Rosjanie tym bardziej nie spodziewali się Polaków, gdyż wiedzieli, że Frankopol leży w ich rękach. Polacy rozbili kompanię wojska sowieckiego, biorąc jeńców.
       Położenie szwadronu liczącego około 100 łudzi było bardzo trudne z powodu małej jego liczebności i mnogości wziętych do niewoli jeńców. Rozkaz dowódcy zabrzmiał, aby zdobywać całą wieś. Pułkownika Szmidta wspiera w natarciu na Skrzeszew 3 szwadron, który już nacierał na wieś (dowódcą jest por. Piotraszewski). Rtm. Chomicki zaatakował tyralierę sowiecką, która pod wpływem flankowego ognia cofała się na zachodni skraj wsi, gdzie nacierał 3 szwadron.
       Zaskoczeni Rosjanie błyskawicznym atakiem ostatniego plutonu por. Piotraszewskiego nie stawiają oporu i Polacy biorą do niewoli kilkuset jeńców, dwa sztandary, liczne tabory i broń. Sowieci po wycofaniu się ze Skrzeszewa są ścigani przez por. Piotraszewskiego. Por. Reinhardt zabezpiecza wieś, a por. Piotraszewski z jednym szwadronem i drużyną karabinów maszynowych rozpoczyna pościg. Znowu zdobywa tabory, broń, bierze dwie kompanie jeńców. Nie można było jednak dłużej utrzymać Skrzeszewa pod wpływem naporu nacierających od strony Sokołowa Rosjan. Por. Piotraszewski wycofuje swój oddział na południe do Skrzeszewa, mając liczebną przewagę sił nieprzyjaciela i znaczne straty własne.
       Szwadrony polskie wycofują się by ostrzeliwać z karabinów maszynowych szosę Frankopol - Skrzeszew, co utrudniało Rosjanom przemarsz ze Skrzeszewa do Frankopola. W tym momencie ppłk. Szmidt obejmuje dowództwo po rannym majorze Jaworskim prowadzenie dalszego boju powierza porucznikowi Piotraszewskiemu.
       Ponownie zabrzmiał rozkaz ppłk. Szmidta. o zdobywaniu Skrzeszewa, wykorzystując sytuację, że Rosjanie częściowo opuścili Skrzeszew. W czasie ataku nieprzyjaciel bronił się zajadle, lecz szturm na bagnety spowodował zdobycie wsi, jeńców, armat i karabinów maszynowych. Polacy ruszyli w pościg i zdobyli wzgórze pod Frankopolem. Oddział wzmocniony zdobycznymi bateriami otwiera ogień na stłoczone masy żołnierskie, wozy na szosie i moście. Uciekający w panice Rosjanie podpalają most na Bugu zostawiając dużo jeńców.
       Największe zwycięstwo Jazdy Jaworskiego miało miejsce 19 sierpnia i zmusiło dowództwo sowieckie do zmiany drogi odwrotu. Jest to najchlubniejsza karta w działalności bojowej Ochotniczej Jazdy majora Feliksa Jaworskiego, stanowiąca o chlubnej tradycji dla 19 Pułku Ułanów Wołyńskich. Znaczenie tego zwycięstwa polegało na odcięciu odwrotu nieprzyjacielowi, który został zmuszony do zawrócenia trzech swoich dywizji drogą okrężną na marsz flankowy przez 21 Dywizję Piechoty. Poszło wówczas do niewoli ponad tysiąc jeńców, zdobyto cztery sowieckie sztandary, 15 armat, 9 karabinów maszynowych, przy stratach własnych - 1 oficer, 25 zabitych ułanów oraz 45 rannych (w tym 4 oficerów). W czasie, gdy grupa Jazdy majora Jaworskiego zwycięsko zdobywała Skrzeszew, toczył się ciężki bój pod Drohiczynem w celu ocalenia mostu na Bugu przez 1 Pułk Piechoty Legionów.
       Chwalebna Victoria odniesiona nad formacjami bolszewickimi w dniu 19 sierpnia 1920 roku, mająca znaczenie w przebiegu Bitwy Warszawskiej spowodowała, że ten wiekopomny Dzień ustanowiony został Dniem Święta 19 Pułku Ułanów Wołyńskich. Druzgocące zwycięstwo kawalerzystów Majora Feliksa Jaworskiego, powstrzymujące napór bolszewizmu polegało również na niebywałym zdarzeniu zdobycia aż czterech sztandarów sowieckich, między już wcześniej wymienionymi zdobyczami. Fakt zdobycia ponad 1000 jeńców przez 500 osobową grupę ułanów, pełna brawury szarża oddziałów Majora od początku jego działalności bojowej rozsławiły tę formację wojskową nie tylko na Kresach. Było to "co naj-chwalebniejsze i bez precedensu w wojnie polsko-bolszewickiej. Znane byty również fakty bohaterskich czynów Naczelnego Dowództwa wraz z oryginalną zastosowaną taktyką walki nie ujawniania swoich sił, maskowania ich liczebności oraz stosowania różnych forteli w manewrach przy użyciu często bardzo skromnych sił i środków własnych. Ogromna ruchliwość oddziałów, niezłomna wiara w zwycięstwo oraz wola zwycięstwa wraz z bezgranicznym poświęceniem doprowadziły do osiągnięcia ostatecznego celu, jakim było odniesienie zwycięstwa. To dodawało sił, aby przetrwać ogromny trud żołnierza".
       Znaczenie Bitwy Warszawskiej " która miała doprowadzić je aż do niemieckiej granicy, przedzierając z boku i rozwalając siły czterech armii sowieckich, które dopiero co miały się za zwycięzców...". "Wyzyskanie powodzenia było prowadzone przez Marszałka Piłsudskiego ręką mistrza z rozmachem zawrotnym, nie dał nieprzyjacielowi odciąć się z zaskoczenia i pędził go bez zaczerpnięcia tchu aż unicestwił jego armię".
       Gen. Faury pisał: "ścigający ludzie, zgłodzeni, szkielety, ożywia ich tylko płomień ich oczu, w których czyta się gorącą wolę by dotrzeć do celu".
       Generał Weygand wypowiedział się „... bitwa ... opóźniła ona o lat 20 to zagrożenie, któremu zachód dziś stawia czoło...”, „...świat zaciągnął w 1920 roku wielki dług wdzięczności dla Polski, która jeszcze raz była przedmurzem cywilizacji chrześcijańskiej” . Święto pułkowe ustanowione na dzień 19 sierpnia jest obchodzone do dziś od 1921 roku, z przerwą na czas wojny 1939 roku i w okresie PRL do 1989 roku.
       Po wojnie za sprawą rotmistrza Włodzimierza Bernarda zostało reaktywowane w 1989 roku. Bohaterowie odeszli na wieczną wartę. Powstała zaś legenda wielkiego bohaterskiego czynu, który winno utrwalać w pamięci, wyrażające w ten sposób swą dozgonną wdzięczność polskie społeczeństwo. Uświadamianie potomnym o chwale dziejowej tych formacji niech na zawsze zostanie utrwalone w naszej tradycji! Za wybitne zasługi na polu walki major Feliks Jaworski został odznaczony Krzyżem Virtuti Militari, czterokrotnie Krzyżem Walecznych oraz pięcioma odznakami za odniesione rany.

       Wspomnieniowy tekst pana Alfreda Wyrzykowskiego opublikowany był w 42 numerze Biuletynu Arkońskiego wydawanego przez Korporację Akademicką ARKONIA. Jak wynika z pierwszych słów tekstu autor wspomnienie to napisał prawie w siedemdziesiąt lat od wydarzeń, w których uczestniczył.

Ułan Wołyński nr 40 2010 rok
Alfred Wyrzykowski
FRANKOPOL



FRANKOPOL

       Było to dawno. Wiele wody upłynęło w polskich rzekach od tego czasu. Minęło też blisko 70 lat. Pozacierały się w pamięci wydarzenia, a miejscowości pozmieniały nazwy. Szukałem w atlasie miejscowości Frankopol i nie znalazłem, a jednak był Frankopol nad Bugiem i była tam wielka bitwa, której data stała się dniem święta 19-go Pułku Ułanów Wołyńskich w Ostrogu.
       Postaram się wydobyć z pamięci te wydarzenia, żeby nie poszły w niepamięć.
       Był to początek lata 1920-go roku. Świeżo odzyskana Polska przeżywała ciężkie chwile. Nasze wojska cofały się, a ze wschodu nadciągała bolszewicka nawała, przekroczyła już granice Państwa i napierała w kierunku stolicy, Lublina i innych miast polskich. Kto tylko mógł – kobiety, starcy, dzieci – zgłaszał się do formacji ochotniczych i chwytał za broń. Sytuacja była tak poważna, że dla jej ratowania robiło się niezgodne z porządkiem rzeczy, poprostu fantastyczne pociągnięcia.
       Na Wołyniu wsławił się nieprzeciętnej odwagi i umiejętności sztuki wojennej dowódca garstki kawalerii, z którą dokonywał cudów. Był to major Jaworski. I jemu to powierzono formowanie i dowodzenie dywizją kawalerii, w skład której wchodziły trzy pułki dowodzone przez pułkowników. Sława tego zagończyka, zwanego też współczesnym Kmicicem, była tak wielka, że pod jego chorągwie ciągnęli ochotnicy ze wszystkich stron. Do nowo formowanych oddziałów zaciągali się studenci i uczniowie, oraz wiarusy i zabijaki z rozbitych oddziałów. Formowano trzy pułki: Lubelski, Wołyński i Podlaski. Do pułku Wołyńskiego wcielono też zaprawioną w bojach garstkę, z którą Jaworski walczył na Wołyniu. Sztab Dywizji, zwanej Jazdą Ochotniczą Majora Jaworskiego, mieścił się w Lublinie.
       Byłem wtedy młodym porucznikiem Armii Generała Hallera we Francji i miałem przydział do Wojskowej Misji Zakupów. Jako oficer konwojer jeździłem z transportami broni, amunicji i wszelkiego rodzaju sprzętu wojskowego z Francji do Polski. Kiedy przybyłem z kolejnym transportem broni do Kraju w czasie ofenzywy bolszewickiej, zorientowałem się w sytuacji i poprosiłem o przeniesienie mnie do Jazdy Ochotniczej Majora Jaworskiego. Zgłosiłem się w sztabie Dywizji. Jaworski do wszystkich oficerów zwracał się per ty.
       – W Jastkowie formuje się szwadron pułku Lubelskiego. Pojedziesz tam i obejmiesz dowództwo.
       I tak się stało. Zastałem tam trzech wachmistrzów z Jazdy Wołyńskiej, którzy tam gospodarowali i uczyli ochotników jazdy i władania bronią. Nowi ochotnicy przybywali każdego dnia. Koni brakowało, ale stale przyprowadzali nowe, pozyskane z remontu (skup koni przez wojsko), przyjeżdżających konno ochotników i ze źródeł bliżej mi nieznanych. Co dzień przychodziły transporty broni, wyposażenia, paszy i żywności, a kuchnie polowe dymiły całymi dniami od rana do wieczora. Stan liczebny szwadronu szybko się powiększył i wkrótce urósł do rozmiarów dywizjonu. Wtedy z Lublina przybyli rotmistrz Kosobudzki i rotmistrz Sierżycki. Pierwszy z nich objął dowództwo dywizjonu, a drugi został dowódcą pierwszego szwadronu, do którego i ja zostałem wcielony. Przydzielono mi 3-ci i 4-ty pluton, gdzie byli sami wiarusy.
       Ponieważ czas naglił, a drugi szwadron nie był jeszcze dostatecznie przeszkolony i wyposażony, na zgrupowanie dywizyjne wyruszył tylko pierwszy szwadron.
       Pierwszą noc spędziliśmy w Kurowie. Następnego dnia połączyliśmy się z resztą Jazdy i wyruszyliśmy do walki, a było nas tylko pięć szwadronów, bo Wołyński i Podlaski pułk zdążyły przygotować tylko po dwa szwadrony.
       Po południu zbliżyliśmy się do brzegu rzeki Wieprza pod Kockiem, gdzie woda była płytka i możliwa do przebycia przez kawalerię. I wtedy padła komenda: do szarży hurra! Szybko przebyliśmy rzekę. Przed nami było pole, a w oddali las. Z gromkim krzykiem hurra pędziliśmy pełnym galopem w kierunku lasu, na skraju, którego zaległy wojska nieprzyjaciela. Krzyk nie był w stanie zagłuszyć gwizdu kul, ale na szczęście strzały były niecelne. Kiedy przebyliśmy połowę drogi do lasu strzelanina ustała. Opór się załamał i czerwono armiejcy uciekli.
       I to jest ciekawe i charakterystyczne. Ten sam żołnierz, który w czasie ofenzywy jest bezgranicznie odważny i dokonuje cudów, kiedy ofenzywa się załamuje i zaczyna się odwrót, staje się zupełnie innym człowiekiem – ostrożnym i tchórzliwym, a także i bezmyślnym. Rozum zastępuje instynkt samozachowawczy. Jeżeli dodamy, że nasi wrogowie wiedzieli, że naciera Jazda Ochotnicza Majora Jaworskiego, której bali się jak ognia, staje się zrozumiałym, dlaczego nasza Jazda parła naprzód, a bolszewicy cofali się w popłochu.
       Do tego trzeba dodać, że Jaworski był geniuszem dowodzenia. Jego rozkazy były tak sugestywne, że ludzie nie zastanawiali się nad możliwością wykonania rozkazu, tylko szli i wykonywali rzeczy zdawałoby się niewykonalne. Taktyka dowodzenia Jaworskiego była niezawodna. Miał pięć szwadronów do dyspozycji i wszystkie je rozsyłał w różne miejsca. Wszędzie dopadaliśmy wroga znienacka, siejąc popłoch i panikę. Ludzie rzucali broń i podnosili ręce. W oznaczonym dniu i o ściśle wyznaczonej godzinie wszystkie szwadrony uderzały równocześnie ze wszystkich stron na jakiś ważny strategicznie punkt i zdobywały go bez wielkiego oporu. Tak padły Międzyrzec, Mordy i inne punkty. Kiedy odbywał się koncentryczny atak na Mordy, wracałem z pół szwadronem z podjazdu przez wzgórze, na którym stał Jaworski i obserwował przebieg akcji. Kiedy mnie zobaczył, przywołał do siebie.
       – Widzisz tam długi ciemny wąż posuwający się po drodze. To bolszewicki tabor, który wymknął się z Mord. Weźmiesz trzeci pluton i przyprowadzisz mi go z powrotem do Mord, a wachmistrz Jaworski (nawiasem mówiąc jego brat) weźmie czwarty pluton i... wydał dla niego oddzielny rozkaz.
       Tabor posuwał się w kierunku wsi Głuchówek. Pełnym galopem ruszyłem z garstką ludzi, bo w tamtej chwili pluton liczył zaledwie 19 ludzi. Wpadliśmy od drugiego końca wsi i następnie przez wieś do wylotu, do którego zbliżały się furmanki. Ukryłem ludzi podzielonych na dwie części za skrajnymi budynkami. Kiedy tabor był już przed samą wsią, wypadliśmy z wielkim hałasem, hurra i popędziliśmy wzdłuż obu stron taboru. Efekt był nadzwyczajny. Furmanki były najeżone bagnetami, bo obsiedli je żołnierze, którym udało się uciec z Mord. Nasz raptowny atak sparaliżował rozum i wolę żołnierzy. Porzucali karabiny, zeskoczyli z wozów i podnieśli ręce. W ten sposób, bez jednego strzału zdobyliśmy sześćdziesiąt kilka furmanek i 84 jeńców.
       Sukcesy Jaworskiego były ogromne, ale też kosztowały niemało. Stan liczebny przerzedził się, a ludzie i konie były wyczerpane do ostatnich granic. Wprawdzie zwycięstwo dodaje ludziom sił, ale ten stały ruch, te bezsenne noce, nie mogły nie osłabić organizmu, a te biedne zwierzęta – też były u kresu wytrzymałości. Toteż, kiedy Jaworski otrzymał wiadomość, że bolszewicka dywizja w odwrocie zbliża się do mostu przez Bug w Frankopolu, nie mógł wziąć całej swej Jazdy do szybkiego przemarszu i błyskawicznego uderzenia, zanim dywizja przeprawi się przez most. Ze wszystkich pięciu szwadronów wybrano ludzi posiadających najmniej wyczerpane konie i utworzono zbiorowy szwadron o liczebności 99 szabel.
       Na jego czele sam Jaworski rzucił się w kierunku Frankopola. Brzegiem Bugu dotarł do mostu. Noc była dość ciemna. Kiedy szwadron wypadł na szosę przed mostem i z groźnym krzykiem i strzałami z pistoletów popędził po obu stronach kolumny, strzały padały z obu stron, ale wkrótce panika ogarnęła całą kolumnę. Ludzie rzucali broń, artylerzyści porzucili czterdzieści kilka dział. Ponosząc stratę 12 zabitych i rannych, Jaworski z setką ludzi rozbił dywizję, zdobył mnóstwo broni – w tym artylerii, zagarnął ogromne tabory i wziął do niewoli 400 jeńców.
       Nie mogę zrelacjonować dalszego biegu wypadków, bo wkrótce po Frankopolu zostałem ranny, a po wyjściu ze szpitala poszedłem na urlop akademicki i zakończyłem wojskową karierę.
       Warszawa 8 listopada 1987 r.

Ułan Wołyński nr 40 2010 rok
Włodzimierz Majdewicz
PAMIĘĆ

PAMIĘĆ
        Jednym z podstawowych celów Stowarzyszenia Rodzina 19 Pułku Ułanów Wołyńskich jest zbieranie wiadomości o wszelkiego rodzaju pamiątkach materialnych dokumentujących historię Jazdy Ochotniczej mjr. Feliksa Jaworskiego i jej następcy 19 Pułku Ułanów Wołyńskich. Upowszechnianiu tej wiedzy służy nasz biuletyn „UŁAN WOŁYŃSKI” zamieszczamy tam opracowania historyczne, relacje i wspomnienia.
        Poszukujemy informacji o mogiłach żołnierskich i tablicach pamiątkowych, staramy się je fotografować i opisać by stworzyć dokumentację tych miejsc.
        Szczególnie ważną rolę w przybliżaniu pamięci o walkach Jazdy majora Feliksa Jaworskiego i 19 Pułku Ułanów Wołyńskich odgrywa odznaka turystyczna „SZLAKIEM 19 PUŁKU UŁANÓW WOŁYŃSKICH”. Odznaka ta ustanowiona została przez Oddział Stołeczny Polskiego Towarzystwa Turystyczno – Krajoznawczego w celu zachęcenia do turystycznych wędrówek wytyczonych szlakiem żołnierskich mogił. Regulamin tej odznaki zawiera cenny załącznik - wykaz miejsc bitew, potyczek, cmentarzy i miejsc stacjonowania Jaworczyków i 19 Pułku Ułanów Wołyńskich. Odznaka ta jest godna polecenia młodzieży oraz miłośnikom historii i turystom niezależnie od wielu i rodzaju uprawianych wędrówek.
        Poniżej przedstawiamy wykaz pomników i tablic pamiątkowych związanych z walkami Brygady Jazdy Ochotniczej majora Feliksa Jaworskiego w 1920 roku.

1. Chełm Kościół św. Antoniego Tablica pamiątkowa o treści:
•„ZYGMUNT ZAWIŚLAK"
• Uczeń Państw. Seminarjum Naucz. Męsk. w Chełmie
• UŁAN 1GO PUŁKU WOŁYŃSKIEGO
• Jazdy Ochotniczej Majora Jaworskiego
• POLEGŁ DNIA 8.X.1920r. POD RADZYNIEM
• CZEŚĆ JEGO PAMIĘCI • KOLEDZY KOLEŻANKI, NAUCZYCIELE” Tablicę odsłonięto w latach 20-tych XX w.

2. Radość Izba pamięci MUZEUM 19 Pułku Ułanów Wołyńskich Tablica pamiątkowa Skrzeszew – Frankopol 1920 (alegoria),
        odsłonięta 03.05.1990 roku. (aktualnie nie czynne)

3. Radość Kościół parafialny
        Tablica pamiątkowa wewnątrz kościoła po lewej stronie od wejścia, odsłonięta 19.08.1992 roku

4. Radość Szkoła Podstawowa Nr 204
        Tablica pamiątkowa wewnątrz szkoły im. 19 Pułku Ułanów Wołyńskich

5. Radość Szkoła Podstawowa Nr 204
        Pomnik na dziedzińcu przed budynkiem szkoły odsłonięty w 80 rocznicę 19 Pułku Ułanów Wołyńskich. Duża plastyczna tablica pamiątkowa ze stylizowanym orłem umocowana na pokaźnym głazie narzutowym. Kompozycję uzupełniają tle trzy maszty z metalowymi obrotowymi proporcami w barwach pułkowych. Pomnik odsłonięto 12.04.1998 roku.

6. Skrzeszew n/Bugiem Kościół parafialny
        Tablica pamiątkowa wewnątrz kościoła po lewej stronie od wejścia, odsłonięta 22.08.1993 roku.

7. Skrzeszew n/Bugiem
        Cmentarz parafialny
        Pomnik 212 Pułku Ułanów 8.Krzyż z tablicą przy drodze do Mogielnicy
        Pomnik kamienny w centralnej części cmentarza. Znacznych rozmiarów głaz portretowa rzeźbą, przedstawiającą majora Feliksa Jaworskiego.
       W tle trzy metalowe lance-maszty zwieńczone metalowymi proporcami w barwach pułkowych. Odsłonięto 22.VIII.1993 roku.
        Niedaleko od pomnika w kierunku pn. - wsch., usytuowana jest kwatera żołnierzy poległych w 1920 r.
        Między innymi zachowała się tu inskrypcja: „ Ś+P / FELIKS MONTAK/ UR. 23.V. 1894 W WARSZAWIE/ UŁAN/
       POLEGŁ W OBRONIE OJCZYZNY/W SKRZESZEWIE 16.VIII.1920 R/ POKÓJ JEGO DUSZY".
       Na cmentarzu znajdują się nagrobki o znacznych wartościach historycznych i kulturowych.
        W pobliżu mostu Pomnik 212 Pułk Ułanów przemianowanego na 22 Pułk Ułanów. Pułk ten wyłonił się z Ochotniczej Brygady Jazdy mjr.Feliksa Jaworskiego. Pomnik odsłonięto
        Miejsce śmierci ułana Jana Gościckiego.
        10. Skrzeszew n/Bugiem
        Zespół Szkół
        Tablica pamiątkowa na I-piętrze, upamiętniająca nadanie Szkole Podstawowej w Skrzeszewie imienia 19 Pułku Ułanów Wołyńskich odsłonięta 03.10.1999 roku
        Prezentowany wykaz nie jest pełny, wdzięczni będziemy za informacje o innych upamiętnionych miejscach związanych z historią Jazdy Ochotniczej majora Feliksa Jaworskiego i 19 Pułku Ułanów Wołyńskich.

Ułan Wołyński nr 40 2010 rok
Powołane w dniu 8 października 1994
STOWARZYSZENIE RODZINA 19 PUŁKU UŁANÓW WOŁYŃSKICH
prowadzi działalność statutową której celem jest konsolidacja
środowiska oficerów, podoficerów i ułanów 19 Pułku Ułanów, ich rodzin i sympatyków Pułku.
Adres korespondencyjny:
Zespół Szkół nr 70
04-855 Warszawa, ul Bajkowa 17/21
kontakt e-mail: office@ulan-wolynski.org.pl


Plakat Stanisława Siestrzeniewicza z 1920 roku
"WSTĄP DO WOJSKA BROŃ OJCZYZNY"
powrót na stronę główną