Po obejrzeniu strony internetowej naszego Stowarzyszenia nawiązał kontakt z redakcją „Ułana Wołyńskiego” pan Ryszard Kłobutowski przesyłając nam pocztą elektroniczną piękne tablo podstawiające podoficerów 19 Pułku Ułanów Wołyńskich wykonane w 1930 roku w Ostrogu. Wkrótce otrzymaliśmy wiadomość od pani Lucyny Kłobutowskiej z domu Korczyńskiej – córki Franciszka Korczyńskiego wachmistrza 19 Pułku Ułanów Wołyńskich, która napisała, że jest w posiadaniu pamiętnika pisanego przez ojca i może go udostępnić redakcji. Przedstawiamy pierwszą część wspomnień wachmistrza Franciszka Korczyńskiego opracowaną z oryginału przez panią Lucynę Kłobutowską.
Pamiętnik wachmistrza Franciszka Korczyńskiego Część 1
Urodziłem się 25 grudnia 1903 roku we wsi Bachtynek w gminie Murowany Kuryłowcy, w powiecie Nowa Uszyca, w województwie Kamieniec Podolski. Sienkiewicz w Trylogii nazywał to „Czortowe Jary”, parafia rzymsko-katolicka Wierzbowice.
Matka moja Kamilia z domu Sokołowska była zamężna z Józefem Korczyńskim. Matka pochodziła z rodziny Sokołowskich i spokrewniona była z rodem Branickich z Baru.
Ojciec był szlachcicem zamożnym. Rodzice mieli 12 dzieci, ja byłem ostatnim dzieckiem. Rewolucja sowiecka z 1917 roku spowodowała wielką biedę naszej rodziny Korczyńskich i aresztowania przez GPU i czekistów.
23 maja 1923 roku uciekłem do Polski i przyjęty zostałem przez polską Policję Państwową w Ostrogu na Nowym Mieście.
W pażdzierniku 1924 roku otrzymałem przydział do 19 Pułku Ułanów Wołyńskich w Ostrogu. Stawiłem się w pułku z 2 tygodniowym opóżnieniem, a to z powodu nie doręczenia karty powołania.
Moi nowi koledzy byli już nieco obeznani z warunkami służby rekruckiej, mieli przydzielone konie, a ja byłem skazany na najgorszego konia i na szczególną obserwację instruktorów.
Instruktorzy odnosili się do mnie z pewnym szacunkiem, nie używając „łaciny” ani innych chwytów stosowanych w kawalerii.
Zwalniał się starszy rocznik i potrzebny był pisarz do kancelarii szwadronowej.
Szef szwadronu na zbiórce kazał wystąpić tym, którzy mają ładny charakter pisma. Wystąpiło nas pięciu. Poddano nas egzaminowi w formie dyktanda. Wybrano moją kandydaturę, dzięki czemu zostałem częściowo zwolniony od mniej ważnych ćwiczeń wojskowych. Frajtrowie, a nawet kaprale zaczęli zabiegać o moje względy i nie obowiązywało mnie sprzątanie koszarowe i dyżury w stajni.
Miałem okazję poznać lepsze towarzystwo w kancelarii pułkowej.
Oficerowie przeważnie byli na urlopach i żadnego jeszcze nie widziałem.
Przyszedł rozkaz z Brygady żeby wyznaczyć jednego pisarza do odkomenderowania do Rejonowej Komisji Uzupełnień w Równem na okres 1 miesiąca. Wytypowano oczywiście mnie, dostałem nowe umundurowanie, co najważniejsze ostrogi i czapkę rogatywkę. Miałem przedstawić siebie jako starego żołnierza, aby nie przynieść ujmy pułkowi.
Po powrocie z odkomenderowania, zastałem w szwadronie po prostu panikę - wrócili z urlopów oficerowie i zabrali się do roboty.
Największy postrach wśród rekrutów szerzył ppor. Ugrechelidze z pochodzenia Gruzin. Był to wysoki i chudy oficer, z czarnymi wąsikami, operujący „łaciną” zaczerpniętą z carskiej armii.
Na ujeżdżanie uzbrajał się w długi bat, którym niemiłosiernie częstował każdego, kto mu podpadł. Szef szwadronu wachmistrz Tadeusz Włodarczyk poinformował mnie o tym oficerze i powiedział, że na jazdę konną muszę stawiać się codziennie.
Największym zmartwieniem moim było to, że nigdy nie miałem stałego konia, a tylko takiego, który był wolny. Trzeba wiedzieć, że jeżeli jeżdziec i koń nie poznają się wzajem, to nie da się dobrze „ tańczyć”.
Pod takim strachem i w takich warunkach, poszedłem na ujeżdżanie. Kiedy zastęp zajął koło i ruszył kłusem wzrok ppor. Ugrechelidzego skierowany był na mnie.
W pewnej chwili pada komenda „zastęp stój!”. Wskazał batem na mnie i kazał wyjechać na środek „skąd ty się tutaj wziąłeś i z którego szwadronu?”
Odpowiedziałem w formie przepisowego meldunku, że jestem z 2 szwadronu,1-go plutonu,1-szej sekcji, a moim dowódcą jest właśnie pan ppor. Ugrechelidze. „Gdzieś ty do tej pory był i co robił?”. Odpowiedziałem gdzie byłem i co robiłem.” Ach ty taki owaki synu, toś ty skrobipiórek ano zobaczymy, co ty potrafisz”.
Zastęp ruszył ćwiczebnym kłusem i pada komenda „skrobipiórek z konia, na koń ćwicz, to samo w ćwiczebnym galopie, a póżniej nożyce „ Udało mi się bez większego trudu tę komendę wykonać, a co najważniejsze nie dostałem batem. Zauważyłem, że ten postrach na rekrutów uśmiechnął się i powiedział „ widzę, że z ciebie bracie pistolet dobry”.
Po okresie rekruckim i przysiędze zarządzono obserwację i selekcję kandydatów Szkoły Podoficerskiej. Zostałem wytypowany jako kandydat. Dowódca szkoły zarządził sprawdzenie zeszytów ćwiczeń kandydatów. Wezwał mnie do siebie, sprawdził mój wygląd zewnętrzny i powiedział, że moja sylwetka odpowiada wymaganiom podoficera, natomiast wykształcenie nie odpowiada, ponieważ nie mam ukończonych 7 klas. Po krótkich wyjaśnieniach zameldowałem, że dołożę wszelkich starań, aby szkołę dobrze ukończyć i poprosiłem, aby mnie przeegzaminował.
Egzamin wypadł pomyślnie i odkomenderowano mnie do Szkoły Podoficerskiej, a nie na kucharza lub ordynansa, jak to sobie obiecywałem.
Miesiące twardej kawaleryjskiej szkoły zahartowały mnie, a jednocześnie przy pilnej nauce, wysunąłem się na czoło spośród 60 kandydatów, w rezultacie końcowym dostałem 3 lokatę i stopień kaprala.
Po powrocie do szwadronu jako podoficer pełniłem funkcję pisarza i podoficera broni. Wywiązywałem się wzorowo z czynności służbowych a wieczorami dużo czytałem, zaopatrując się w książki z miejskiej biblioteki.
Pierwsza lustracja broni w pułku postawiła mnie na 1 miejscu i wyznaczono mnie już na podoficera broni w pułku. Będąc jeszcze w służbie czynnej dostałem awans na plutonowego, zakwalifikowano mnie na podoficera nadterminowego.
Moje przekonanie, że uczciwa praca i samokształcenie przynoszą wyróżnienie i korzyści, skłoniło mnie do poddawania się egzaminom jako eksternista.
Zdałem egzamin z zakresu 5 oddziału szkoły powszechnej, a w następnym roku z 7 oddziału szkoły powszechnej.
Oprócz magazynu broni pułku powierzono mi funkcję biurową referenta uzbrojenia, a już w roku 1928 11 listopada otrzymałem awans na wachmistrza.
Przyznam się szczerze, że tego nie oczekiwałem ani ja ani moi byli instruktorzy, którzy nadal byli plutonowymi.
Życie samotnego człowieka nie posiadającego bliższej rodziny, oprócz brata Antoniego mieszkającego w odległym Kowlu sprzykrzyło mi się.
Przypadkowo zapoznałem Stanisławę Krasowską, uczęszczającą do szkoły w Ostrogu. Wziąłem niedługo potem ślub w Ostrogu.
W dalszym ciągu dokształcałem się z zamiarem dostania się do Szkoły Podchorążych, dla podoficerów zawodowych w Bydgoszczy.
Złożyłem podanie do dowództwa pułku z prośbą o skierowanie mnie na egzamin. Nie było łatwo przebrnąć przez wszystkie przeszkody na tej drodze. Najpierw egzamin u dowódcy pułku, gdzie na 4 kandydatów uznano tylko mnie jako dobrze przygotowanego.
Miałem już ukończone 6 klas gimnazjum.
Od kandydatów żonatych wymagane było odpowiednie pochodzenie i wykształcenie żony, która miała w przyszłości odpowiadać intelektualnej i materialnej sferze oficerskiej. Podanie zostało skierowane do oficera komisji małżeńskiej, która po 3 miesiącach obserwacji oświadczyła, że żona moja jest im mało znana i że przyjdą
na wizytę do mojego domu. Oględziny wypadły zadowalająco i podanie przesłano do Bydgoszczy.
Egzamin w Bydgoszczy trwał przez dwa tygodnie. Egzamin zdałem dobrze i musiałem przekazać obowiązki referenta broni pułku. Sprzeciwiał się temu ówczesny kwatermistrz major Romański. Sprawą zajął się dowódca pułku i major dostał za swoje.
Będąc już w podchorążówce w Bydgoszczy i mając 3 letni staż małżeński i dwie córki Wandę i Danusię otrzymałem kilka anonimów o romansie żony ze st. wachmistrzem Dudą.
Anonimy okazały się prawdziwe. W szkole w Bydgoszczy panował rygor i dyscyplina, mój dowódca roku Lindhardt karał za byle co.
W szkole byli donosiciele. Kiedyś wyraziłem się niefortunnie o naszym poloniście kapitanie Zarembie, że potrafi przyczepić się do ucznia jak „rzep do psiego ogona„.
Wydalono mnie ze szkoły. Nie zostałem oficerem, wróciłem do pułku. Zostałem szefem ewidencji personalnej i społecznie Spółdzielczości Wojskowej.
W 1936 roku odznaczono mnie brązowym krzyżem zasługi. Kiedy przebywałem w niewoli, żona ponownie nawiązała kontakt z wachmistrzem Dudą.
Wiadomo mi jest, że został zabrany przez gestapo do Oświęcimia ,gdzie zginął.
Ułan Wołyński nr 36 marzec 2009 rok
Hanna Zawistowska
Szpitalne dramaty
Dr Hanna Zawistowska - Nowińska „Hanka”. Szpitalne dramaty
W pierwszych dniach Powstania na rogu Rynku Starego Miasta i Krzywego Koła była czynna lecznica, w której dr Radlińska wykonywała skomplikowane operacje i przywracała zdrowie wielu rannym. Polowy szpitali mieścił się w kamienicy Książąt Mazowieckich, gdzie pracowałam jako pielęgniarka – sanitariuszka.
Jednym z pierwszych rannych nowych pacjentów był Bolek Bąk legendarny „Szlak”- bojownik podziemia. Przeszedł na Starówkę w mundurze wermachtowca. Nierozpoznany, został ostrzelany przez dwunastoletniego powstańca. Ciężko ranny trafił do naszego szpitala, gdzie został szczęśliwie zoperowany przez dr Redlińską. Przeżył i został odznaczony Krzyżem Virtuti Militari.
Gdy bombardowania stały się bardzo dokuczliwe na łóżka pacjentów sypały się szyby, a nawet spadały futryny- przenieśliśmy więc nasz szpitali na ul. Freta.
Ale i to miejsce okazało się niebezpieczne, musieliśmy się przenieść do piwnic. Nieustannie bombardowani, odcięci od naszego dowództwa, kuchni, bez powietrza i wody nasi chorzy słabli, a rany zaczęły ropieć.
Wybuch czołgu pułapki na ulicy Kilińskiego 13 sierpnia był tragiczny. Stosy rannych i zabitych leżały na ulicy, a szczątki ciał wisiały na murach i gruzach.
Już samo identyfikowanie, przenoszenie, pochowanie zmarłych było szaloną pracą. A walki nie ustawały. Na ulicy Długiej i na podwórkach wyrosły rzędy mogił. A co powiedzieć o rannych?
Zabrakło miejsc w szpitalach. Ciężko, ranni, poparzeni umierali z braku pomocy.
Stałymi naszymi pacjentami byli producenci butelek zapalających. Poranione i poparzone ręce, owinięte w brudne szmaty, nie chciały się goić.
Koniec Powstania na Starówce był straszny. Chłopcy lżej ranni odeszli z wojskiem kanałami do Śródmieścia.
Niemcy wtargnęli i po swojemu „zlikwidowali” szpital wraz z rannymi a ludność pognali
przez cała Warszawę do na dworzec Zachodni. Potem pociągami przewozili do obozu w Pruszkowie.
Szczęśliwie udało mi się wydostać z obozu do Komorowa i tam pracowałam w szpitalu dla warszawiaków.
Ale i tu Niemcy zaczęli nam deptać po piętach - więc znowu ucieczka wraz z grupą zagubionych dzieci i sierot do Częstochowy i do Krakowa.
Na zakończenie wspomnę o jednym z „moich” rannych ze szpitala na Freta. Był nim Ziutek z „Parasola” autor wielu piosenek między innymi „Pałacyk Michla”. Jego dorobku ocalało zaledwie 20 utworów. Miał tylko 22 lata. C ciężko ranny w brzuch i w udo- 1 września przeniesiony kanałami do Śródmieścia zmarł po paru dniach.
„Ziutek” to Józef Szczepański.
Powracamy do powstańczych wspomnień pani dr Hanny Zawistowskiej - Nowińskiej ps. ”Hanka” córki podpułkownika Dezyderiusza Zawistowskiego oficera związanego z 19 Pułkiem Ułanów Wołyńskich od roku 1924. W latach 18937-1938 dowódcy 19 Pułku Ułanów Wołyńskich. W dniu wybuchu Powstania Warszawskiego 1sierpnia 1944 roku pani Hanna Zawistowska wówczas studentka tajnej medycyny zgłosiła się do Dowództwa Zgrupowania Armii Krajowej „Róg” Batalion „Bończa” na Starym Mieście. Prezentowany tekst otrzymaliśmy od autorki, był on już uprzednio publikowany między innymi w Biuletynie Informacyjnym Związku Powstańców Warszawskich „Powstaniec Warszawski”. Obszerne opracowanie pani Hanny Zawistowskiej - Nowińskiej pod tytułem ”MOJE WSPOMNIENIA” zamieściliśmy w „Ułanie Wołyńskim” Nr.23z kwietnia 2005 roku.
Ułan Wołyński nr 36 marzec 2009 rok
Hanna Różycka
Paryski grobowiec gen. Karola Różyckiego
PARYSKI GROBOWIEC GENERAŁA KAROLA RÓZYCKIEGO
W maju 2006 roku zwróciłam się do Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa w Warszawie w sprawie objęcia opieką konserwatorską zabytkowego wspólnego grobu dowódcy Jazdy Wołyńskiej z 1831 roku pułkownika Karola Różyckiego (późniejszego generała od 1863 roku) oraz kapelana księdza Edwarda Duńskiego na Cmentarzu Montmarte w Paryżu.
Pismo skierowałam na ręce pana ministra Andrzeja Przewoźnika. W oczekiwaniu na decyzję dołączyłam fotografię mogiły z 2000 roku nadesłaną z Paryża, wskazując na postępujący proces niszczenia, zaistniały już po moim pobycie w 2003 roku.
W odpowiedzi otrzymałam informację, że grób ten jest wpisany do rejestru miejsc Pamięci Narodowej Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa oraz podziękowanie za uzupełniającą dokumentację potwierdzającą potrzebę renowacji nagrobka.
Szczególne zainteresowanie w sprawę restauracji polskich grobów na cmentarzu Montmarte jest Towarzystwo Opieki nad Polskimi Zabytkami i Grobami Historycznymi we Francji.
21 maja roku otrzymałam wiadomość z Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa z pełna dokumentacją fotograficzną grobu po wykonanej renowacji w 2007 przez polskich konserwatorów.
Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa jest jedyną polską instytucją rządową zajmująca się ratowaniem polskich grobów na Wschodzie i na Zachodzie oraz sprawuje opiekę nad cmentarzami wojennymi rozsianymi na całym świecie.
Dla nas Polaków jednym z najbardziej znanych cmentarzy jest Cmentarz Motmarte z Alle” Polonaise (Aleją Polską) obok nekropolii Montmorency – Panteonu polskiej emigracji w II połowie XIX wieku. Na cmentarzu Montmarte spoczywa około 300 Polaków w 107 zbiorowych i pojedynczych mogiłach.
Są to bohaterowie Powstania Listopadowego- żołnierze tułacze- znakomite osobistości Wielkiej Emigracji.
Spośród wielu podaję tylko kilka nazwisk – gen. Sznajde, mjr Zwierkowski, poeta Bohdan Zalewski, gen. Wojciech Chrzanowski, gen. Maciej Rybiński – ostatni wódz naczelny Powstania Listopadowego 1830/1831 oraz płk Karol Różycki i sługa boży ks. Edward Duński.
Z wieloma z wymienionych postaci bardzo ściśle współpracował skazany na wygnanie z kraju Karol Różycki (o czym pisano w Ułanie Wołyńskim nr 7 z grudnia 1996 roku) w Komitecie Emigracji Polskiej, w Komitecie Narodowym Polskim w Paryżu w latach 1835-1837 w Towarzystwie Demokratycznym na rzecz połączenia ze Zjednoczeniem Emigracji.
I wreszcie w kręgach emigracyjnym skupionych wokół Andrzeja Towiańskiego i Adama Mickiewicza, którym idea mesjanizmu była szczególnie bliska.
W pewnym okresie wydawała się konieczna dla podtrzymywania ducha Narodu.
Z innych cmentarzy paryskich słynie Cmentarz Pere Lachaise
Z nagrobkami Fryderyka C hopina i Cmentarz Montparnasse, Na którym pochowano 2oo uczestników Powstań Narodowych
1830/1831, 1848, 1863/1864 i wśród nich Leonarda Retlera belwederczyka, historyka Powstania Listopadowego, autora biografii Karola Różyckiego pod tytułem „Wspomnienie o Karolu Różyckim” wydanym w 1864 roku.
Na zakończenie pragnę podkreślić, że społeczne środki nie zabezpieczają w pełni wysokich kosztów prac konserwatorskich.
Restauracje grobów na Cmentarzu Montrmrte prowadzą polscy konserwatorzy z funduszów Ministerstwa Kultury.
Podajemy dokładna lokalizację grobu gen. Karola Różyckiego:
Cmentarz Montmartre w Paryżu, Avenue Samson, Dywizja 24, Rząd 4. (na zakręcie)
Ułan Wołyński nr 36 marzec 2009 rok
Hanna Różycka
Jubileusz 50 - lecia Szkoły w Radosci
W dniu 15 listopada 2008 roku zorganizowane zostały uroczyste obchody Jubileuszu 50-lecia Szkoły Podstawowej nr 204 im. 19 Pułku Ułanów Wołyńskich w Warszawie-Radości połączone z uroczystością 90-rocznicy odzyskania Niepodległości.
Na uroczystość zostali zaproszeni Przez Dyrekcję Zespołu Szkół nr 70, uczniów i rodziców wszyscy członkowie Stowarzyszenia Rodzina 19 Pułku Ułanów Wołyńskich Honorowym Członkiem Stowarzyszenia rotmistrzem Tadeuszem Bączkowskim z Londynu.
Uroczyste nadanie Szkole Podstawowej imienia 19 Pułku Ułanów Wołyńskich nastąpiło w dniu 11 listopada 1993 roku i było zasługą rotmistrza Włodzimierza Bernarda jednego z założycieli naszego Stowarzyszenia oraz twórcy Muzeum 19 Pułku Ułanów w Radości.
Dzień Święta Niepodległości stał się Dniem Święta Szkoły i od tej pory obie uroczystości obchodzone są jednocześnie.
W Jubileuszowym roku 15 listopada o godzinie 11:30 odbyła się zbiórka uczniów całej Szkoły przy ulicy Bajkowej. Potem z orkiestrą i pocztami sztandarowymi na czele nastąpił uroczysty przemarsz do kościoła parafialnego.
Punktualnie o godzinie 12:00 odprawiona została inaugurująca obchody msza święta w intencji uczniów, absolwentów, grona pedagogicznego, rodziców oraz patrona Szkoły – bohaterskich ułanów, oficerów i dowódców 19 Pułku Ułanów Wołyńskich im. gen. Edmunda Różyckiego.
Młodzież złożyła kwiaty pod tablicą memoratywną w kościele ku czci swego patrona.
O godzinie 13:00 rozpoczęły się dalsze uroczystości na dziedzińcu szkolnym przy pomniku nad którym górują kawaleryjskie lance z granatowo-białymi proporcami.
Według przyjętego ceremoniału warte honorowa pełnili harcerze. Wystąpiły poczty sztandarowe ze Szkół noszących imię 19 pułku
Ułanów Wołyńskich z Radości i Skrzeszewa oraz Szkoły im. Wołyńskiej Brygady Kawalerii w Dębem Wielkim.
Odśpiewano Hymn Narodowy, odczytano apel poległych, pod pomnikiem złożono kwiaty i zapalono znicze.
Rozległy się dźwięki trąbki, zabrzmiała melodia ”Śpij kolego w ciemnym grobie...”. Zabrzmiała Pieśń „My pierwsza brygada”
Na dalszą część uroczystości zaproszono nas do gmachu Szkoły.
W nowej Hali Sportowej zajęli miejsca licznie przybyli zaproszeni i honorowi goście, władze administracyjne, samorządowe, komitety rodzicielskie, uczniowie i absolwenci z przed wielu lat.
Wśród gości ci najważniejsi – nauczyciele i wychowawcy wielu pokoleń, wieloletni dyrektorzy wśród nich pani Grażyna Sierakowska.
Dyrektor Zespołu Szkół pani Monika Prochot dokonała uroczystego otwarcie jubileuszowych uroczystości.
Powitała serdecznie zaproszonych gości i młodzież tak licznie zgromadzoną w Sali. Odczytano list gratulacyjny wraz z życzeniami od Prezydenta Warszawy.
W imieniu Zarządu Stowarzyszenia prezes Hanna Irena Różycka złożyła gratulacje i życzenia, a w dowód uznania za utrwalanie tradycji pułku-patrona Szkoły został wręczony okolicznościowy list.
Włodzimierz Majdewicz wręczył dar od naszego Stowarzyszenia książkę autorstwa Lesława Kujawskiego „Oddziały Kawalerii II Rzeczypospolitej”.
Owacyjnie zostały przyjęte wyrazy podziękowania zaadresowane do byłych nauczycieli, wychowawców, dyrektorów i całego personelu szkoły za ich trudy i ogromny wysiłek na rzecz kształcenia i wychowania tak wielu pokoleń Polaków. Gratulacje, podziękowania, wzruszająco ciepłe słowa, gesty oraz wspomnienia wypełniły znaczną część jubileuszowego spotkania po 50 latach.
Przedstawiciele Komitetu Rodzicielskiego i fundatorzy dokonali, odsłonięcia okolicznościowej tablicy upamiętniającej Jubileusz Szkoły, która zostanie wmurowana na zewnątrz gmachu.
Na zakończenie uroczystości został zaprezentowany film obrazujący historie Szkoły przy ulicy Bajkowej w Radości.
W części artystycznej niepowtarzalną okazję do zaprezentowania się
otrzymała młodzież. Pod kierunkiem i życzliwym spojrzeniem nauczycieli opracowany został bardzo ciekawy scenariusz pięknego widowiska, nawiązujący do Jubileuszu 50-lecia Szkoły wiernie przedstawiający jej historię i rozwój z ukazaniem prawdy historycznej o czasach, w których żyły pokolenia Polaków po zakończeniu wojny.
Bardzo ciekawa forma artystyczna widowiska e scenerii odpowiadającej tamtej epoce, w mistrzowskim wykonaniu utalentowanych młodych artystów zachwyciła nas i pozostanie długo w naszych sercach i pamięci.
Pełni wrażeń wzruszeń nagrodziliśmy gromkimi brawami autorów oraz wykonawców tego bogatego programu. Następnie zostaliśmy zaproszeni do zwiedzenia szkoły, Izby Pamięci Patrona, szczególnie wyeksponowana. Dokonaliśmy wpisu do księgi pamiątkowej.
Na koniec zostaliśmy zaproszeni na poczęstunek z tradycyjnymi potrawami. Ugoszczono nas specjalnie przygotowanymi pierogami i gorącym barszczem z pasztecikami. Podane były wykwintne ciasta.
Serdecznie zegnani przez gościnnych gospodarzy opuściliśmy gmach Szkoły Jubilatki przy ulicy Bajkowej. Przy okazji Jubileuszu Szkoły mieliśmy okazję zaznajomić się z wynikami i największymi osiągnięciami uczniów w ostatnim okresie. Wszechstronnie uzdolniona młodzież odnosiła zwycięstwa i uzyskiwała wysokie lokaty w międzynarodowych olimpiadach z wielu przedmiotów również w rywalizacjach sportowych. Uczniowie szkoły brali udział w konkursach ogólnopolskich i międzynarodowych np. w Konkursie Poezji Patriotycznej. Brali równiez udział w obchodach Święta Niepodległości i Święta Szkoły, w obchodach Dnia Papieskiego, Europejskiego, Dnia Języka, Dnia Ziemi. Uczestniczyli w rocznicach związanych z ze sławnymi ludżmi. Osiągnięcia te zawdzięcza młodzież swojej rzetelnej pracy, ukierunkowanej przez znakomite grono pedagogów i wychowawców.
Wszystkim serdecznie gratulujemy i składamy życzenia pomyślności i wielu dalszych sukcesów.
Ułan Wołyński nr 36 marzec 2009 rok
Hanna Różycka
Opłatek Ułański 2008 r
Opłatek ułański w Radości
W dniu 15 stycznia 2009 roku zostaliśmy zaproszeni przez Dyrekcję Zespołu Szkół nr 70 oraz młodzież na tradycyjny Opłatek ułański z Jasełkami. Na spotkanie w gmachu szkoły w radości przybyli członkowie Stowarzyszenia Rodzina 19 Pułku Ułanów Wołyńskich, grono nauczycielskie oraz panie z administracji i młodzież. Powitała nas pani Monika Prochot - Dyrektor Zespołu Szkół. Uroczystość rozpoczęła się o godzinie 15.00 w udekorowanej świątecznie sali z jarzącą się od kolorowych światełek choinką – przy świecach płonących na odświętnie udekorowanym stole z opłatkami i smakowitymi potrawami.
W podniosłym nastroju niedawnych Świąt Bożego Narodzenia zostaliśmy zaproszeni do wysłuchania i obejrzenia pięknego widowiska słowno-muzycznego – Jasełek – nawiązujących do staropolskiego obyczaju w zetknięciu ze współczesnością.
Wzruszająco piękny scenariusz ze szlachetnym uniwersalnym przesłaniem czynienia dobra w wykonaniu utalentowanej młodzieży pozwalają nam optymistycznie patrzeć w przyszłość.
A kolędy i pastorałki długo jeszcze brzmiały w naszych uszach.
Dziękowaliśmy serdecznie autorom i wykonawcom tego pięknego widowiska. Dzieląc się opłatkiem przy świątecznym stole złożyliśmy sobie nawzajem wiele dobrych życzeń, które z pewnością spełnia się, bo z głębi naszych serc popłynęły.
Spotkanie opłatkowe w Szkole skończyło się częścią oficjalną. Wręczone zostały uroczyście legitymacje członkowskie Stowarzyszenia Rodzina 19 Pułku Ułanów Wołyńskich nowym członkom, którzy zasilili naszą ułańską rodzinę w 2008 roku.
Legitymacje otrzymali: panie Monika Prochotm – Dyrektor Zespołu Szkół, Katarzyna Borkowska – Vice Dyrektor, Aldona Ląbęcka – Vice Dyrektor.
Serdecznie żegnani przez gościnnych gospodarzy opuściliśmy budynek szkolny.
Ułan Wołyński nr 36 marzec 2009 rok
Hanna Różycka
Pożegnanie majora Jerzego Sas-Jaworskiego
Pożegnanie majora Jerzego Sas-Jaworskiego
W dni u 3 stycznia 2009 roku Rodzina 19 Pułku Ułanów Wołyńskich z wielkim żalem pożegnała i odprowadziła na miejsce wiecznego spoczynku członka naszego stowarzyszenia śp. majora Jerzego Sas-Jaworskiego – Kawalera Krzyża Virtuti Militari, wybitną osobowość, szlachetnego człowieka, wielce zasłużonego dla Kraju obywatela. Do końca aktywnie działał na rzecz Tradycji Chwały Polskiej Kawalerii.
Msza Święta pogrzebowa z pełnym ceremoniałem wojskowym odprawiona została w Katedrze Polowej przy ulicy Długiej w Warszawie. Mszę celebrował biskup polowy Wojska Polskiego gen. dyw. Tadeusz Płoski w asyście licznych koncelebrantów. W wypełnionej katedrze rozmodlony tłum wysłuchał bogatej w treści, okolicznościowej homilii. Wśród wielu pożegnalnych przemówień wzruszające były słowa Prezes Fundacji na Rzecz Tradycji Jazdy Polskiej pani mgr Karoli Skowrońskiej. Kondukt żałobny ruszył w kierunku Powązek. Major Jerzy Sas – Jaworski pochowany został w rodzinnym grobowcu na Starych Powązkach.
Kary koń przy mogile, werble, salwa kompanii honorowej i dźwięki trąbki „ Śpij Kolego...” pożegnały majora.
Złożono wieńce wiązanki kwiatów, zapłonęły znicze.
Cześć Jego Szlachetnej Pamięci
Członkowie Stowarzyszenia
Rodzina 19 Pułku Ułanów Wolyńskich
Ułan Wołyński nr 36 2009 rok
Powołane w dniu 8 października 1994
STOWARZYSZENIE RODZINA 19 PUŁKU UŁANÓW WOŁYŃSKICH
prowadzi działalność statutową której celem jest konsolidacja
środowiska oficerów, podoficerów i ułanów 19 Pułku Ułanów, ich rodzin i sympatyków Pułku.
powrót na stronę główną