Strona Stowarzyszenia Rodzina 19 Pułku Ułanów Wołyńskich

Ułan Wołyński 1999 rok Nr 18




SZCZEGÓLNY GOŚĆ


       W odpowiedzi na ułańskie zaproszenie, w dniu 6 lipca br. gościem rodziny Bernard był Pan Paweł Piskorski Prezydent m. st. Warszawy. Paweł Piskorski ma 31 lat, działa aktywnie jako polityk od początku przemian ustrojowych w Polsce. Rozpoczyna działalność polityczną na krótko przed 1989r., a gdy pojawia się możliwość normalnego publicznego działania, postanawia zostać zawodowym politykiem.
       W latach 1989-1991 jest liderem Niezależnego Stowarzyszenia Studentów (najpierw na Uniwersytecie Warszawskim, a wkrótce w całym kraju). Później, doradcą premiera Jana Krzysztofa Bieleckiego ds. młodzieży, a w latach 1991-1993 posłem Kongresu Liberalno-Demokratycznego. Od 1997 znów jest posłem, tym razem Unii Wolności. Nie brak mu doświadczeń na scenie lokalnej: w poprzedniej kadencji samorządu być radnym Warszawy.
       Od czterech lat szefuje warszawskiej UW, w 1997r. stał na czele krajowego sztabu wyborczego Unii. Od zjednoczenia KLD i Unii Demokratycznej stale odgrywa pierwszoplanową rolę zdecydowany lider UW w Warszawie i do końca zeszłego roku członek władz krajowych.
       Nominowany na Prezydenta Warszawy, 30 marca 1999r. Spotkanie odbyło się w naszym kasztelu w Radości. Rotmistrz Bernard powitał Prezydenta uroczyście meldując: "Panie Prezydencie Rtm. 19 Pułku Ułanów Wołyńskich Włodzimierz Bernard posłusznie melduje gotowość do przyjścia Pana Prezydenta w progach mego domu i do zwiedzenia mego Muzeum - Izby Pamięci 19 Pułku Ułanów Wołyńskich." Najważniejszym punktem spotkania, było zwiedzenie przez Prezydenta Izby Pamięci 19 Pułku Ułanów. Po zapoznaniu się ze zbiorami zgromadzonymi w muzeum i wysłuchaniu barwnie opowiedzianej przez ojca historii 19 Pułku, Prezydent dokonał wpisu w Księdze Pamiątkowej Izby: "Gratuluję Panu Rotmistrzowi Włodzimierzowi Bernardowi pogody ducha, umiłowania Ojczyzny i determinacji w tworzeniu wspaniałego muzeum. Podziwiając osiągnięcia życzę serdecznie aby wszyscy odwiedzający tę kolekcję czerpali z niej przykład patriotyzmu, zdolności do poświęceń oraz wspaniałego spożytkowania swojego życia." (Paweł Piskorski 06.07.1999 r)
       Następnie zaprosiliśmy naszego gościa do salonu myśliwskiego na mały poczęstunek i lampkę szampana. Uroczysty toast wzniesiony przez ojca za zdrowie i pomyślność Pana Prezydenta oraz gromkie sto lat wprowadziły niezwykle ciepłą atmosferę w której odbyły się wspólne rozmowy. Dotyczyły one m. in. ogromnego zaangażowania ojca w pracę społeczną krzewiącą ducha patriotyzmu i wychowującą młodzież. Świetnym przykładem było podkreślenie przez Prezydenta faktu przyjęcia przez Szkołę Podstawową nr. 204 w Radości imienia 19 Pułku Ułanów Wołyńskich za swojego patrona.
       Na zakończenie Prezydent gorąco podziękował za zaproszenie i zwiedzenie muzeum, wyraził zadowolenie z osobistego poznania Rtm. Bernarda i jego rodziny. Wymiana podziękowań i uścisków i jeszcze ostatnie wspólne zdjęcie przed kasztelem. Tak zakończyła się kolejna z wizyt znamienitych gości naszego domu. Podobnie jak we wcześniejszych uroczystościach tak i teraz towarzyszyłem ojcu w charakterze adiutanta, z roli tej jestem zawsze bardzo dumny.
Paweł Ireneusz Bernard

Ułan Wołyński Nr 18 str 3


       OJCIEC ŚWIĘTY JAN PAWEŁ II W RADZYMINIE

Wizyta Ojca Świętego i pielgrzymowanie do Ojczyzny była niezwykłym przeżyciem dla wielu z nas i przejdzie do historii. Owoce jej przyniosą obfite plony duchowe, zasilające III Tysiąclecie. " Ojczyzno moja, ukochana Ziemio bądź błogosławiona. Kończąc pielgrzymkę do ukochanego kraju, z głębi serca wypowiadam to życzenie Bożego błogosławieństwa i kieruję je do całej Polski, do wszystkich jej mieszkańców. Wracając do Watykanu nie opuszczam mego kochanego kraju. Zabieram w pamięci widok Ojczystej Ziemi od Bałtyku do Tatr, a w sercu zachowuję to wszystko, czego mi dane było doświadczyć pośród moich Rodaków."
       Są to słowa Ojca Świętego na lotnisku w Krakowie. W dniu 13 czerwca 1999r. Jan Paweł II przybywa do Radzymina - miejsca uświęconego krwią poległych bohaterskich żołnierzy, gdzie w sierpniu 1920 roku rozegrała się bitwa z bolszewikami. Ojciec Święty modli się w skupieniu nad Mogiłą Poległych w Bitwie Warszawskiej w obecności żyjących uczestników "Cudu nad Wisłą", którzy przybyli na to miejsce na spotkanie z papieżem.
       "Prosimy o słowo" słychać wołanie. Ojciec Święty odpowiada: "Słusznie... chociaż w tym miejscu najbardziej wymowne jest milczenie - to przecież czasem potrzebne jest słowo. I słowo chce tu pozostawić. Wiem, że urodziłem się w 1920 roku w maju, w tym czasie gdy bolszewicy szli na Warszawę I dlatego noszę w sobie wielki dług w stosunku do Tych, którzy wówczas podjęli walkę z najeźdźcą i zwyciężyli płacąc swoim życiem. Tutaj na tym cmentarzu spoczywają Ich szczątki. Przybywam tu z wielką wdzięcznością jak gdyby spłacając dług za co od innych otrzymałem". Jeden z uczestników Bitwy Warszawskiej mówi wzruszony: " Teraz mogę umierać... " Inni wzruszeni do głębi serca ronią łzy... również ze szczęścia, że dożyli takiej chwili... Ojciec Święty modli się, błogosławi zgromadzonych oraz dzieci, spadkobierców dokonań 1920 roku. 4 Ułan Wołyński Nr 18



       WSPOMNIENIA LWOWSKIEGO KADETA
ciąg dalszy... Dżałał-Abad, Kirgistan


       ciąg dalszy... Dżałał-Abad, Kirgistan
       W styczniu 1942 roku oddziały 5 Dywizji zaczęły wyjeżdżać do Azji Centralnej, do Kirgistanu, w okolice Dżałał -Abad. Tam, na południe przenosiła się cała armia. Miały być tam lepsze warunki do szkolenia i byliśmy tam stosunkowo blisko Persji, skąd miało przychodzić do nas angielskie zaopatrzenie. Ładowaliśmy się na pociąg wieczorem trzaskający mróz. W nocy przejechaliśmy Wołgę Jechaliśmy transportem razem z generałem Borutą-Spiechowiczem i jego sztabem.
       Generał był w dywizji bardzo popularny i lubiany przez żołnierzy. Miał bezpośredni kontakt z oddziałami i nie było chyba żołnierza w dywizji, któryby nie miał okazji zobaczyć swojego dowódcy z bliska. Wszędzie, gdzie się zjawił, elektryzował otoczenie swoją żołnierską postawą, energią, troską o żołnierza.
       Podróż trwała długo, odległość pięć tysięcy kilometrów. Jechaliśmy przez Uralsk, Aralsk nad Morzem Aralskim, Kyzyl Ordę, Samarkandę, Taszkient, Kokand do Dżałał Abad. W Aralsku były jeszcze ogromne śniegi i wielki mróz. Nasz transport stał parć godzin. Było głodno i zimno. Generał przechodził wzdłuż wagonów, rozmawiał z żołnierzami i samą swą obecnością między nami podtrzymywał ducha w wojsku. Gdzieś między Kyzył Ordą i Taszkientem powiało ciepłem i śnieg zaczął znikać. Dżałał-Abad położony jest w Dolinie Fergańskiej. Na północ od miasta, pasmo pięknych Gór Fergańskich, których wysokie szczyty są cały rok ośnieżone. Na południe, w znacznie większej odległości od miasta, widoczne są góry Tien-Szan. Po drugiej stro-nie gór jest Sinkiang, prowincja Chin.
       Szkołę Podchorążych ulokowano w budynku miejscowej szkoły w Dżałał-Abad, niedaleko dowództwa dywizji. Naszej 3 Kompanii, przy losowaniu, przypadł na kwatery strych budynku, a na dodatek naszej 1 drużynie wypadło miejsce do spania na półpiętrze strychu. Wchodziło się tam po drabinie i tam, na górze poruszać się można było tylko na czworakach. Zaraz nad głową miało się blachę dachu, a legowiska mieliśmy na gołych cegłach. Na szczęście nie byliśmy tam długo i po paru tygodniach umieszczono wszystkie kompanie podchorążówki w namiotach na dziedzińcu szkolnym.
       Komendantem szkoły być mjr Stoczkowski, który w dwa lata później na froncie włoskim awansował na pułkownika i dowodził 5 Wileńską Brygadą Piechoty. Dowódcą naszej 3 kompanii być por. Olech z KOP-u. Mieliśmy dla niego respekt i lubiliśmy go. Zaczęły się intensywne zajęcia. Codziennie wcześnie rano wychodziliśmy na ćwiczenia bojowe w góry, po południu zajęcia najczęściej prowadzono na dziedzińcu lub w budynku szkolnym. Raz w tygodniu mieliśmy pogadankę oficera oświatowego dywizji profesora por. Paska. Przekazywał nam, wiadomości dochodzące z okupowanej Polski i informacje o wydarzeniach w świecie, mówił na temat Kirgizów, między którymi teraz byliśmy, i Uzbeków, wśród których kwaterowała część oddziałów armii. Podobno w historii tych ludów zachowała się pamięć o ich wyprawach wojennych na Polskę Teraz po wiekach stosunek do Polaków mieli życzliwy. W końcu lutego przeprowadzone zostały w górach pierwsze ćwiczenia całej dywizji. Było tam jeszcze bardzo dużo śniegu, a w nocy przymrozki. Przez parę dni nachodziliśmy się po tych górach, w nocy spaliśmy pod gołym niebem w rowach strzeleckich. Ułan Wołyński Nr 18 str 5
       Ale najgorsze było to, że przez cały czas trwania Podchorążówki niedojadaliśmy. Stale chciało się jeść. Pod koniec ćwiczeń w czasie ostrego strzelania wydarzył się nieszczęśliwy wypadek. Rozerwała się lufa moździerza, zabijając paru żołnierzy. Jako szeregowi dostawaliśmy 25 rubli na miesiąc. Za sumę tę mogliśmy kupić na targu u Kirgizów kilka lepioszek, albo zjeść obiad w jedynej restauracji w mieście, na przeciwko stacji kolejowej.
       Poszliśmy tam kiedyś w niedzielę Po dosyć długim czekaniu przed restauracją wpuszczono nas wreszcie do środka i posadzono przy stoliku. Między stolikami stało dużo ludzi z oczami wpatrzonymi w talerze i gdy tylko jakiś stolik opróżnił się, rzucali się oni na talerze i wylizywali resztki jedzenia. Zjedliśmy trochę i wyszli zaambarasowani, współczując tym, których głód doprowadził do takiego stanu. Na południu w Dżałał-Abad i innych miejscowościach znajdowało się dużo ludzi, którzy uciekli przed frontem i z obszaru przyfrontowego. Ciągnęli na południe w nadziei, że tu będzie łatwiej przetrwać. Ale w Dżałał-Abad panował głód i epidemia tyfusu. Na cmentarzu polskim za miastem, koło którego codziennie przechodziliśmy, maszerując w góry na ćwiczenia, codziennie przybywały nowe groby.
       W czasie jednych z nocnych ćwiczeń w górach, przerabialiśmy między innymi marsz ubezpieczony kompanii. Byłem jednym z prawoskrzydłowych szperaczy, gdy doszliśmy do wioski kirgiskiej. Nagle w całej wiosce rozległy się wycia psów, lamenty, jęki i zawodzenia ludzkie. Jakieś postacie zaczęły ukazywać się na płaskich dachach kirgiskich lepianek i znikać, jakieś postacie przebiegały między małymi domkami. Powstała nagle niesamowita sytuacja. Gdybym szedł drogą, mógłbym szybko wyjść z wioski. Ale ja, obładowany rynsztunkiem, z tornistrem na plecach, łopatką przy pasie i karabinem w ręku, na który nałożony być długi bagnet, musiałem iść między chatkami i opłotkami, obchodzić natrafiane przeszkody lub przeskakiwać ogrodzenia i to wszystko w ciemnościach, przy akompaniamencie krzyków ludzkich i wycia psów. Wyszedłem wreszcie z tego chaosu i za wioską razem z drugim szperaczem czekaliśmy na kompanię, która maszerowała drogą za nami. Ułan Wołyński Nr 18 str 6


MAJOR ZENON SIERŻYCKI


       Zamiarem moim jest przedstawienie sylwetki żołnierza, który mógł szczycić się dumnym mianem "Jaworczyka", oficera kawalerii który w trudnych do zliczenia sytuacjach, na wielu frontach i w wielu kampaniach wykazywał się brawurową odwagą, łączył to z rozważnymi posunięciami i umiejętnością błyskawicznego podejmowania trafnych decyzji. Oficerem tym być major Zenon Sierżycki.
       Urodził się na Wołyniu 22 września 1896 roku w rodzinnym majątku Dederkały w gminie Szumsk pod Krzemieńcem. Wychowany był w typowej kresowej ziemiańskiej rodzinie w głębokim poszanowaniu tradycji, polskości i narodowej historii. Początkowo nauki pobierał w domu rodzinnym następnie ukończył Szkołę Handlową w Krzemieńcu. Tam w trakcie nauki zorganizował samokształceniowe kółko uczniów Polaków. Ich celem było poznawanie dziejów ojczystych i nawiązanie kontaktów z młodzieżą w Małopolsce. Działalność ta nie uszła czujnemu oku carskiej policji. Siedemnastoletni Zenon Sierżycki został zatrzymany i po miesiącu aresztu oddany pod stały nadzór policji. Ukończył szkołę, rozpoczął studia na Politechnice Kijowskiej. Chcąc pozbyć się uciążliwego nadzoru policji przerwał studia i wstąpił do Siergiejewskiej Szkoły Artylerii w Odessie którą, ukończył w czerwcu 1915 roku. Przydzielono go wówczas jako młodego chorążego do 35 brygady artylerii rosyjskiej. Uczestniczył w walkach pod Przemyślem i walkach ofensywnych w latach 1916-1917. W roku 1916 uzyskał awans na podporucznika. Ranny wiosną 1916 roku ponad trzy miesiące przebywał w szpitalu wojskowym. W roku 1917 przeniesiony został do artylerii konnej. Otrzymując stopień porucznika.
       Gdy tylko stało się to możliwe Zenon Sierżycki porzucił rosyjski mundur i służbę w carskiej armii. Podążył tam gdzie można było zaciągnąć się pod polskie sztandary, ale nie zgłosił się jako przeciętny ochotnik poszukujący broni. Zdołał zgromadzić wokół siebie grupę żołnierzy Polaków i w grudniu 1917 roku wraz ze sformowaną przez siebie w pełni wyposażoną i zdolną do walki baterią dołączył do II Korpusu Wschodniego. Uczestniczył w walkach, dostał się do niewoli, po ucieczce nawiązał kontakt z POW w Kijowie. Będąc tam przez pewien czas dowodził Legią Oficerską złożoną z takich jak on młodych oficerów Polaków, którzy żołnierskiego rzemiosła uczyli się w rosyjskiej armii. Teraz gdy nadszedł właściwy czas nabyte w zaborczej armii umiejętności i doświadczenia chcieli spożytkować w żołnierskiej służbie dla Polski. Gdy w zaistniałych w Kijowie realiach stało się to niemożliwe, postanowił szukać innych dróg do polskiej armii. Po przedostaniu się do Lublina skierowany został do Włodzimierza Wołyńskiego pod komendę rotmistrza Feliksa Jaworskiego.
       W "Zarysie Historii Wojennej 1918-1920 19 Pułku Ułanów Wołyńskich" której autorem być major Dezyderiusz Zawistowski jest wzmianka o tym, że w składzie zreorganizowanego w końcu stycznia 1919 roku " Szwadronu rotmistrza Jaworskiego" wśród ośmiu oficerów stanowiących kadrę dowódczą jest również porucznik Zenon Sierżycki. Mimo ciągłych walk i potyczek niezwykle aktywnego oddziału, mimo związanych z tym nieuniknionych strat w ludziach, oddział wciąż się rozrastał. Dalej w tym opracowaniu autor omawia reorganizację dywizjonu, bo takie rozmiary osiągnął niebawem oddział. Reorganizacja ta odbyła się w Hrubieszowie. W wykazie oficerów z tego okresu por. Sierżycki figuruje na liście pierwszego szwadronu jako zastępca dowódcy. Z Feliksem Jaworskim los związał go na długie lata, nie tylko służbowo, ale również więzami przyjaźni a z czasem więzami rodzinnymi.
       Porucznik Sierżycki początkowo być zastępcą dowódcy szwadronu, wkrótce dowodził szwadronem. Rotmistrz Wiktor Dzierżykraj Stokalski adiutant jazdy ochotniczej w swojej książce relacji zatytułowanej "Dzieje Jednej Partyzantki" z lat 1917-1920 zamieścił, fragment artykułu z ówczesnej prasy. Znalazło się tam również zdanie dotyczące porucznika Sierżyckiego. ..."W pierwszych walkach jazdy nowe wawrzyny zdobyli rotmistrz Zapolski, rotmistrz Chomiński, porucznik Sierżycki, podchorąży Ludkiewicz"... Zdanie to pochodzi z artykułu Franciszka Głowińskiego zatytułowanego "Jaworski i starzy Jaworczycy". Głowiński pisywał o Jeździe Ochotniczej mjr Jaworskiego na łamach "Rzeczypospolitej" i "Dziennika Lubelskiego", był korespondentem wojennym a jednocześnie ułanem ochotnikiem.
       W roku 1920 w Jeździe Ochotniczej mjr Jaworskiego, porucznik Zenon Sierżycki dowodził szwadronem w pułku lubelskim. W dramatycznych godzinach bitwy pod Skrzeszewem, już w pierwszej jej fazie, która rozegrała się w nocy poprzedzającej zwycięstwo, wyróżnił się na polu walki por. Sierżycki. Był on w tym oddziale, który brawurowo zaatakował i opanował most na Bugu zmuszając przeciwnika do panicznej ucieczki na północ. Była to jednak pierwsza część zadania. W myśl rozkazu majora Jaworskiego należało utrzymać przeprawę do momentu nadejścia głównych sił Jazdy Ochotniczej. Było to niezwykle trudne zadanie.
       Ułani stanęli bowiem na drodze odwrotu potężnym siłom bolszewickim przecinając im jedyną w tym rejonie możliwość przeprawy. Po godzinie od zajęcia mostu nieprzyjaciel ochłonął i przystąpił do kontratakowania. Atakowali ci którzy zdołali sie przeprawić oraz wciąż nadciągające nowe siły przeciwnika. Ułani znaleźli się w okerążeniu. W "Szczegółowym opisie czynów" załączniku na Order "Virtuti Militari" wystawionym dla porucznika Sierżyckiego czytamy: ..."Będąc zupełnie okrążonym oddział utrzymał pozycję do godziny 22.30 18-sierpnia do dnia 19 sierpnia, walcząc w nader ciężkich warunkach"... Nieco dalej możemy w tym dokumencie ::naleźć dokładny opis tamtych wydarzeń: ..."wybitnie odznaczył się porucznik Sierżycki z garstką żołnierzy (17-tu) przy jednym karabinie maszynowym broniąc czoła pozycji. Atakowany przez dziesięciokroć liczniejszego nieprzyjaciela, ataki ze stanowczością odpierał, i aby onieśmielić przeciwnika i nie dać się zorientować co do sił swego pododdziału, trzy razy przechodził do kontrataku biorąc jeńców i odrzucając bolszewików zadając im dotkliwe straty, a manewrem tym dając możliwość całemu oddziałowi wyjść z pierścienia bolszewickiego i zająć dogodną pozycję.
       Straty por. Sierżyckiego 6 zabitych i jeden ranny. W tej akcji jak zawsze por. Sierżycki świecił swym podkomendnym przykładem męstwa, zaparcia się siebie, bezwarunkowego wypełnienia powierzonego mu zadania."... Jak wiemy bitwa której epizod został tu przytoczony zakończyła się wspaniałym zwycięstwem "Jaworczyków", a data jej przeszła do historii stając się Świętem 19 Pułku Ułanów Wołyńskich. W dniach od 1 do 8 września 1920 roku Jazda Ochotnicza operowała w rejonie Suwałki-Raczki-Przerośl. W tych dniach rotmistrz Dzierżykraj Stokalski zanotował: ..."oddział pułku lubelskiego pod dowództwem porucznika Sierżyckiego odkomenderowano do Augustowa, nieopodal którego oddział obsadził odcinek nad kanałem Augustowskim.
       W ciągu kilku dni, nieustannie czuwając, dzielni lubliniacy w szachu utrzymywali posuwającego się nieprzyjaciela, odrzucając go mężnie, ilekroć zbliżył się do kanalu."... Przez okres ponad pięciu tygodni młodzi ułani majora Jaworskiego byli w polu, w nieustannej walce, starali się utrzymać kontakt bojowy z nieprzyjacielem.
      Boje i potyczki przeplatane byty uciążliwymi dla ludzi i koni przemarszami.
       Rotmistrz Stokalski zanotował: ..."na przestrzeni trzystu kilkudziesięciu wiorst ścigali i gromili wschodnich wrogów Rzeczypospolitej"— ..."Brawurowo wyróżnił się por. Sierzycki. Stawą nieustraszonego i wytrwałego dowódcy okrył się rotmistrz Pietraszewski"...
       W październiku 1920 roku major Feliks Jaworski wydal ostatni rozkaz dzienny do Jazdy Ochotniczej swego imienia. W rozkazie tym major Jaworski żegnał się ze swymi ułanami i dziękował im za żołnierską postawę Znalazły się tani następujące zdania: ..."W wykonaniu rozkazu Naczelnego Dowództwu z dnia 30 września 1920 roku z dniem dzisiejszym Grupa jazdy ochotniczej dowodzona przew mnie zostaje ostatecznie rozwiązana. Składowe jej części przechodzą w nowo zorganizowane formacje"... w dalszej części tego rozkazu znajdują się następujące słowa: ..."Ku chwale Ojczyzny zeszliśmy się, ku Jej chwale pracowaliśmy i przelewaliśmy krew naszą. Z Jej rozkazu i ku jej chwale stajemy do pracy w nowych formacjach pod inną nazwą i zmienionym składzie"... We wspomnianym "Zarysie Historii 19 Pułku Ułanów Wolyńskich" major Zawisiowski zapisał: ..."
       W ten sposób przeorganizowana brygada jazdy ochotniczej. z której major Jaworski wybiera najlepszy element ludzki i najlepsze konie, przeobraża się w 19-ty Pułk Ułanów Wolyńskich."
       Dowódcą pulku został major Feliks Jaworski a wśród tych wybranych znalazł się oczywiście wypróbowany w najtrudniejszych frontowych sytuacjach pomornik Sierżycki. W okresie pokoju por. Zenon Sierżycki dużył w 19 Pułku Ułanów Wołyńskich do 3 lutego 1927 roku. Przez siedem lat dowodził naprzemian szwadronami liniowymi, szwadronem zapasowym. być dowódcą szkoły podoficerskiej. oficerem gospodarczym, kierownikiem wyszkolenia.
       W pułku być szanowany i ceniony jako "Jaworczyk" z piękną frontową kartą do tego kawaler Krzyża Virtuti Militari i Krzyża Walecznych. W roku 1923 odbył szkolenie na Kursie Obserwatorów Lotniczych w Toruniu.
       Prywatnie poza służbą przyjaźnił się serdecznie z majorem Feliksem Jaworskim, bywał częstym gościem u Jaworskich w ich posiadłościach. Cyganówce i Borbuchach. Tam poznał młodszą siostrę przyjaciela Zofię Jaworską, która została potem jego żoną. Owocem tego związku małżeńskiego była córka Halina. W 1924 roku Zenon Sierżycki przeszedł szkolenie dla starszych oficerów kawalerii w Centrum Szkolenia Kawalerii w Grudziądzu. Po powrocie do Pułku powierzono mu odpowiedzialną funkcję oficera wyszkoleniowego. Młodzieńcze lata na froncie, rany i kontuzje dawały znać o sobie. W roku 1927 po kilkumiesięcznym leczeniu szpitalnym Zenon Sierżycki odkomenderowany został na stanowisko 1 Oficera Sztabu 2 Samodzielnej Brygady Kawalerii. Po pewnym czasie na własną prośbę uzyskał przeniesienie do K.O.P. W latach 1928-1930 mjr Zenon Sierżycki był Komendantem Szkoły Podoficerów Zawodowych Kawalerii K.O.P. Ułan Wołyński Nr 18 str 9
       W roku 1930 przeniesiony został do 3 Pułku Strzelców Konnych w Wołkowysku pełnił tam funkcję kwatermistrza do 1931 roku, z przerwą na praktykę i próbny kurs przed Wyższa Szkołą Wojenną. Odbył związane z tym obowiązkowe staże szkoleniowe w 24 Pułku Artylerii Lekkiej w Jarosławiu oraz w 62 Pułku piechoty w Bydgoszczy.
       W jednym z zachowanych archiwalnych dokumentów znajduje się lakoniczna z konieczności lecz wymowna opinia służbowa, charakteryzuje ona postać majora Sierzyckiego w okresie jego pokojowej służby wojskowej: ..."Zrównoważony i wyrobiony charakter. Pracowity i sumienny. Poczucie obowiązkowości bardzo duże. Inteligencja. zdolności organizacyjne i wychowawcze bardzo duże. Pewny siebie, o dużej inicjatywie.
       Opinia ta podpisana przez szefa Biura Personalnego Ministerstwa Spraw Wojskowych pochodzi z roku 1931. Świadczy ona o tymże ten oficer również w czasie pokoju dat się poznać z jak najlepszej struny. W czasie swej wojskowej służby Major Sierżycki kilkakrotnie ranny i kontuzjowany. Po raz pierwszy w 1915 roku, po raz drugi w 1916 roku. Obie rany odniósł w czasie działań na Wołyniu. W roku 1917 został ranny po raz trzeci w Brzezinach koło Tarnopola. W roku 1919 odniósł poważna kontuzję głowy. W czasie walk w okolicach Pińska w 1920 roku został ranny po raz piąty. otrzymał wtedy ciężką ranę ciętą od bolszewickiej szabli. W związku z pogorszeniem się stanu zdrowia major Zenon Sierzycki odbył kilkumiesięczne leczenie szpitalne.
       W roku 1932 ze względu na zły stan zdrowia został przeniesiony w stan spoczynku. Major Zenon SierZyck i odznaczony był Krzyżem Virtuti Militari (Nr. 2734) oraz Krzyżem Walecznych. W dokumentach archiwalnych zachowała się legitymacyjna fotografia majora Zenona Sierżyckiego prawdopodobnie z końcowego okresu jego czynnej służby wojskowej, widzimy na niej twarz człowieka o wysokim czole i wyrazistym zdecydowanym spojrzeniu, na piersi Krzyż Virtuti Militari. poniżej na lewej kieszeni doskonale widoczna oficerska odznaka 19 Pułku Ułanów Wbłyńskich. W cywilnym życiu major kawalerii w stanie spoczynku powrócił do traducyjnego zajęcia swych przodków.
       Po latach wojaczki wiódł spokojny żywot ziemianina. Gospodarzył z powodzeniem we własnym dużym majątku ziemskim koło Wilna. Z relacji rodziny wiadomo, że miał poważne i niestety wciąż nasilające się kłopoty ze zdrowiem. Z czasem doszło nawet do amputacji nogi.
       W roku 1939 zabrany ze swego dworu wywieziony zastał przez sowietów w transporcie ziemian na wschód. Od tego momentu losy jego są nieznane. Pojawiła się hipoteza że został zamordowany w Katyniu. Jednak na żadnej z List Katyńskich nazwisko majora Zenona Sierzyckiego nie figuruje. Usilne poszukiwaniu jakiegoś konkretnego śladu prowadzone od lat przez córkę nie dały jak dotąd żadnego rezultatu.
       Córka majora Zenona Sierzyckiego a zarazem siostrzenica majora Feliksa Jaworskiego - pani Halina Ofrecht, zwana przez przyjaciół Hanką, pozostała wierna barwom słynnej "19-tki". Przed laty pozostając w kontakcie z panem rotmistrzem Wlodzimierzem Bernardem tworzącym Muzeum 19 Pułku Ułanów Wołyńskich. Przekazała wiele cennych informacji i dokumentów dotyczących zarówno postaci swego ojca jak i wujka.
       Pani Hanka należy do grona członków założycieli Stowarzyszenia Rodzin 19 Pułku Ułanów Wołyńskich. Znacznie przyczyniła się swoimi staraniami do formalnej rejestracji Stowarzyszenia.
       Uczestniczyła w redagowaniu jego statutu. Przez pierwszą kadencję istnienia Stowarzyszenia była jego VicePrezesem. Ponadto uczestniczyła aktywnie w pracach pierwszego zespołu redakcyjnego kwartalnika "Ułan Wołyński". Pani Hanka może poszczycić się posiadaniem oficerskiej odznaki pułkowej takiej samej jak ta na mundurze jej ojca majora Zenona Sierzyckiego.
       W zamęcie wojennych dni w niewyjaśnionych do końca okolicznościach i w niewiadomym miejscu zginął zapewne tragiczną śmiercią major Zenon Sierżycki. Ten dzielny oficer, żołnierz od najmłodszych lat walczący o Polskę, spoczywa gdzieś w obcej ziemi. Jest jednym z tych kawalerów Virtuti Militari których nie pożegnano salwą honorową. Nad jego grobem nie zabrzmiała ułańska trąbka, nie rozległy się dźwięki melodii "Śpij Kolego w ciemnym grobie, niech się Polska przyśni Tobie".
       Włodzimierz Majdewicz


TRZECH ROTMISTRZÓW Jeszcze o oficerach 19-tki w CWK


       W czerwcowym numerze "Ułana Wolyńskiego" noszącym nr 17/99 zamieściłem notatkę w której wspomniałem oficerów 19 Pułku Ułanów Wolyńskich, którzy w różnych okresach istnienia Centrum Wyszkolenia Kawalerii w Grudziądzu byli związani przy-działami służbowymi.
       Po okresowym odkomenderowaniu z macierzystego 19 Pułku Ułanów Wołyńskich zachowując na mundurach jego barwy pełnili tam rozmaite funkcje. Przy sporządzaniu wspomnianej notatki jako podstawowy i dostępny materiał posłużyły mi dwa doskonale opracowania rotmistrza Stanisława Radomyskiego.
       Pierwsze z nich to "Zarys Historii Szkoly Podchorążych Kawalerii w Grudziądzu 1922-1939". Opracowanie to wydane zostało w Warszawie z okazji pierwszego Zjazdu Oficerów Kawalerii Służby Stałej II RP który odbył się w 1989 roku w stolicy polskiej kawalerii w Grudziądzu.
       Drugie to tego samego autora "Zarys Historii Szkoty Podchorążych Rezerwy Kawalerii w Grudziądzu 1926-1939". To opracowanie wydane zostało przez oficynę "Ajaks" w Pruszkowie w roku 1992. Skromne dane biograficzne wspomnianych oficerów uzupełniałem wiadomościami zaczerpniętymi z innych źródeł np. z "Racznika Oficerskiego 1928".
       Na koniec tamtej notatki wyraziłem przypuszczenie że być może nie są to wszyscy oficerowie I9-rki związani z CWK. Spodziewając się jeszcze innych nazwisk szczególnie w grupie instruktorów. Przypuszczenie to okazało się słuszne. W ostatnim czasie odnalazłem kolejne ciekawe informacje będące istotnym uzupełnieniem do mojej notatki. Informacje te znajdują się na kartach wydawnictwa zatytułowanego "Centrum wyszkolenia Kawalerii. Zarys Dziejów Kawalerii Polskiej". Opracowania zbiorowego pod redakcją gen. bryg. Józefa Smoleńskiego Komendanta CWK w latach 1935-1938.
       Wydawnictwo to ukazało się w Londynie i ma ono formę 22-stronnicowego zeszytu - broszury stanowiącej wkładkę do Nr 99/100 tom XIII "Przeglądu Kawalerii i Broni Pancernej". Broszura ta nie jest nowością wydawniczą ukazala się przed kilku laty. Na jednej ze stron tego interesującego opracowania znalazłem nazwiska jeszcze dwóch oficerów odkomenderowanych do CWK noszących barwy 19 Pułku Ułanów Wolyńskich.
       Są to rotmistrzowie Władysław Wichert oraz Zygmunt Bilwin.
      Rotmistrz Wladyslaw Wichert pełnił funkcję Instruktora Wyszkolenia Strzeleckiego na kursach doskonalenia oficerów i podoficerów zawodowych jakie organizowane były przez CWK. We wrześniu 1939 roku rotmistrz Władysław Wichert odkomenderowany zastał do Ośrodka Zapasowego Wolyńskiej Brygady Kawalerii. Tam w 3 Dyonie Kombinowanym majora Eugeniusza Wiszniowskiego dowodził 3 Szwadronem. Był to szwadron ckm.
       W czasie walk dostał się do sowieckiej niewoli. Znalazł się na liście zamordowanych w Starobielsku. Przy jego nazwisku zamieszczono lakoniczną informację: „Wykładowca w CWK Grudziądz”.
       Rotmistrz Zygmunt Bilwin natomiast wymieniony jest w składzie grupy instruktorów jeźdźców "Grupy olimpijskiej" działającej w ramach istniejącej przy CWK Szkole Jazdy Konnej kierowanej w tym czasie przez majora Adama Królikiewicza. Obydwa zapisy dotyczą ostatniej obsady CWK z lata 1939 roku którą zestawił długoletni instruktor ppłk Michał Minkowski.
       Rotmistrz Zygmunt Franciszek Józef Bilwin był absolwentem IV promocji oficerskiej Szkoły Podchorążych Kawalerii w Grudziądzu przypadającej na lata 1927-1929. Szkołę tę ukończył z 10-tą lokatą. Podporucznikiem kawalerii służby stałej kawalerii mianowany rozkazem wg. dziennika Personalnego MS Wojsk nr 14 z dnia 15.08.1929r.(starszeństwo od 15.08.1929). We wrześniu 1939 roku rotmistrz Zygmunt Bilwin wraz z CWK znalazł się w Ośrodku Zapasowym w Garwolinie. Zgodnie z planami mobilizacyjnymi do Garwolina skierowano transportem kolejowym i marszem konnym część kadry i koni CWK. W Garwolinie organizowano oddziały marszowe. Naloty niemieckie spowodowały znaczne straty w koniach. Będący na miejscu ostatni Komendant CWK płk Tadeusz Komorowski otrzymał zadanie obrony odcinka Wisły oddziałami jakie udało mu się zorganizować. Co dalej działo się z rotmistrzem Zygmuntem Bilwinem nie udało mi się ustalić.
       W wydanym w Londynie opracowaniu "Kawaleria Polska i Bronie Towarzyszące w Kampanii Wrześniowej w 1939" odnalazłem nazwisko trzeciego oficera jest nim rot-mistrz Stanisław Boczkowski. Nazwisko Stanisława Boczkowskiego zamieszczono tam na liście oficerów 19 Pułku Ułanów Wołyńskich którzy we wrześniu 1939 otrzymali przy-działy poza macierzystym pułkiem. W zwięzłej adnotacji przy nazwisku tego oficera tylko napisano "Instruktor w SPK (CWK)". Jaką funkcję pełnił rotmistrz Boczkowski w Szkole Podchorążych Kawalerii nie sprecyzowano. W innych opracowaniach dotyczących CWK nazwiska tego nie spotkałem. Rotmistrz Stanisław Boczkowski urodził się w1902 roku był absolwentem II promocji oficerskiej, rocznik 1923-1925 Szkoły Podchorążych Kawalerii w Grudziądzu. Szkołę ukończył z 14-tą lokatą. Mianowany podporucznikiem kawalerii służby stałej na podstawie rozkazu Dz. Pers. MS Wojsk. Nr 70 z dnia 4 lipca 1925 roku ze starszeństwem od 1 lipca 1925 roku.
       Z 19 Pułkiem Ułanów Wołyńskich związany był przez cały okres swej służby. W "Roczniku Oficerskim 1928" figuruje już jako porucznik w 19 Pułku Ułanów. Jakie były wojenne losy rotmistrza Stanisława Boczkowskiego jak dotąd nie udało mi się stwierdzić. Jak dotąd udało się ustalić nazwiska ośmiu oficerów z 19 Pułku Ułanów Wołyńskich odkomenderowanych do Grudziądza do pracy w Centrum Wyszkolenia Kawalerii. Działo się to na przestrzeni kilkunastu lat istnienia CWK i dotyczyło oficerów różnych stopni od porucznika do podpułkownika. Oficerów tych łączyło jedno byli doskonałymi specjalis-tami w swoich dziedzinach. Świadczy o tym fakt że wybrano ich z pośród wielu innych. Otrzymali następnie zaszczytne i odpowiedzialne zadanie. Powierzono im wpajanie umiejętności dowodzenia i kształtowanie moralne młodych ludzi, przyszłych oficerów kawalerii. Na koniec tej notatki tak jak w przypadku poprzedniej wypada wyrazić przypuszcze-nie że przedstawiona tu lista oficerów 19-tki związanych z CWK w Grudziądzu może być jeszcze uzupełniana. Wszelkie informacje dotyczące podobnych przypadków znajdujące się w posiadaniu czytelników "Ułana Wołyńskiego" mogą być w tym bardzo pomocne.
       Włodzimierz Majdewicz


ZARĘBY KOŚCIELNE 3 MAJA 1999


       W piękny słoneczny poranek 3-maja 1999 roku wybraliśmy się do miejscowości Zaręby Kościelne. Zaprosił nas tam Janek Rukat Prezes Terenowego Koła PTTK "Śródmieście" największej podstawowej komórki PTTK w Warszawie i największej w Polsce. Jechaliśmy w jego rodzinne strony. Trasę około 120 kilometrów przebyliśmy samochodem państwa Ofrechtów. Jechaliśmy by zobaczyć jedyną w swoim rodzaju paradę konną zorganizowaną z okazji Święta Narodowego. Wybieraliśmy się do Zarębów Kościelnych na podobną paradę z okazji 11-listopada, niestety wtedy z przyczyn obiektywnych eskapada nie doszła do skutku. Mieliśmy natomiast okazję obejrzeć wcześniej kasetę video z zapisem poprzedniej uroczystości, dało nam to pewne wyobrażenie tego co mieliśmy zobaczyć na miejscu. W miarę zbliżania się do celu wyprawy wypatrywaliśmy już konnych sylwetek.
       Zaręby Kościelne to ładna i stara miejscowość, dokumenty lokacyjne stwierdzają istnienie wsi już w XV wieku. Zaręby Kościelne choć nigdy formalnie praw miejskich nie posiadały w swym układzie przestrzennym zachowały charakter miasteczka z rynkiem i siecią uliczek. Na tyłach zabytkowego kompleksu klasztornego wzniesionego w 1765 roku, ufundowanego przez kasztelana Szymona Zarembę herbu Zaremba znajduje się rozległa łąka. Na tej klasztornej łące odbywała się zbiórka przybywających konno z różnych stron ułanów, tu odbywało się formowanie szyku i wstępne ćwiczenia. Wokoło gęstniał tłumek widzów. W oddali widać było ozdobioną flagami narodowymi i umajoną zielenią trybunę A na murawie ustawiał się sprawnie w kawaleryjskim szyku trójkowym oddział jazdy. Jednolite umundurowanie, rogatywki, haftowane proporczyki na kołnierzach mundurów, proporczyki na lancach, wszystko w barwach 10 Pułku Ułanów Litewskich z Białegostoku. Przyglądając się z bliska dostrzegam szczegóły. Mundury to zaadoptowane bryczesy i kurtki mundurowe "nadwiślańczyków. Wyglądają one zupełnie dobrze. Pasy główne oficerskie z poprzeczkami "koalicyjkami"... Buty długie różnego kroju, ostrogi. Konie różne, zarówno ciężkie pociągowe jak i lżejsze również pracujące na co dzień w polu. Wyróżniała się część koni w typie zbliżonym do sportowego. Było kilka koni pełnej krwi, w tym jedna klacz pełnej krwi angielskiej i trzy lub cztery konie rasy arabskiej. Wiele pracy musiano włożyć w to by przy takiej różnorodności typów i temperamentów koni nadać całości wygląd oddziału kawaleryjskiego. Niełatwo było dobrać konie w trójkach by szyk oddziału wyglądał właściwie. A jednak odnosiło się ogólne wrażenie że mamy przed sobą oddział ułanów. W większości przypadków przeważały siodła typu sportowego; jako najbardziej dostępne. Rolę czapraków odgrywały z powodzeniem derki. Ogłowia różnego typu. Wszyscy jezdni posiadali przy siodłach nowe sakwy skórzane uszyte na wzór tych regulaminowych stosowanych w kawalerii polskiej do 1939 roku. Przy przednim i tylnym łęgu stroczone mieli na wzór płaszczy kawaleryjskich derki i owsiaki, pod lewymi tybinkami u wszystkich siodeł szable w większości rzemieślnicze kopie zbliżone wyglądem do szabel oficerskich wz. 34. Te szczegóły oporządzenia miały istotne znaczenie dla osiągnięcia efektu jednolitości oddziału. Do tego drewniane lance z proporczykami kroju kawaleryjskiego w barwach 10 Pułku Ułanów Litewskich.
       Wykonywane przez oddział popisy to podstawowe elementy musztry zbiorowej od-działu w szyku konnym, zwroty marsze, przejście w dwuszereg. Marsz w różnych tempach i jazda rojem. Ćwiczenia te wykonywane były sprawnie. Pokazywano ruchy właściwe do wykonywania cięć szablą z konia. Zaprezentowano ćwiczenie z lancą. Pewnym efektownym elementem ujeżdżania było wykonanie ćwiczenia polegającego na położeniu się jeźdźca wraz z koniem. Dokonał tego ksiądz Andrzej Dmochowski na Zabibi.
       Pokazowe cięcia szablą z konia prezentował jeden ze starszych wiekiem i zarazem sprawniejszych kawalerzystów pan Adam Rukat. Wystawił on do tegorocznego pokazu dwie klacze, jedna z nich to urodziwa i pełna spokojnego wdzięku czystej krwi młoda arabka Emeta. Biorąc pod uwagę że jeźdźcy ci ćwiczą tylko dwa razy w tygodniu po kilka godzin po ciężkiej, codziennej pracy w polu i normalnych zajęciach gospodarskich, osiągnięte efekty należy uznać za bardzo dobre.
       Całe to niecodzienne przedsięwzięcie jest wynikiem zapału i pasji młodego wikarego z Zarębów Kościelnych wspomnianego już księdza Andrzeja Dmochowskiego. Jego ojciec służył w 10 Pułku Ułanów Litewskich. Ksiądz Andrzej Dmochowski prezentuje się świetnie w dobrze skrojonym mundurze i na dobrym koniu. Jest on dowódcą i organizatorem tego niezwykłego oddziału kawalerii. Konsultantem i instruktorem opiekującym się całością jest profesor Ludwik Maciąg z Warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych Profesor wystąpił na swoim pięknym ogierze czystej krwi arabskiej Eosie jako prowadzący paradę kawalerzystów. Profesor Ludwik Maciąg jest znawcą i miłośnikiem koni, mają one zresztą swoje trwałe miejsce w jego twórczości malarskiej.
       Trzeba tu nadmienić że wśród czterdziestu kawalerzystów była grupa z Wyszkowa, przywiódł ją ksiądz Andrzej Stypułkowski. Cała uroczystość odbywała się przy dżwiękach miejscowej orkiestry strażackiej. Parada konna poprzedzona została okolicznościowymi wystąpieniami przedstawicieli miejscowych władz. Głos z trybuny zabierali również zaproszeni goście w tym nasz przedstawiciel który mówił o działalności Stowarzyszenia Rodzina 19 Pułku Ułanów Wołyńskich na czele którego stoi rotmistrz Włodzimierz Bernard. W krótkim z konieczności wystąpieniu przypomniał on chwalebną kartę bojową 19 Pułku Ułanów Wołyńskich. Przytoczył historię Pułku od walk majora Feliksa Jaworskiego począwszy aż po wrześniowe krwawe boje w 1939 roku za które Pułk dowodzony przez ppłk dypl. Józefa Pętkowskiego odznaczony został Krzyżem Virtuti Militari. Mówił również o wieloletnich samotnych działaniach rotmistrza Włodzimierza Bernarda których efektem było utworzenie prywatnym sumptem Muzeum 19 Pułku Ułanów Wołyńskich. Mówił o pracach tego ostatniego żyjącego w kraju oficera 19-tki które doprowadziły do zawiązania Stowarzyszenia które jest przedłużeniem życia Pułku. Przedstawił zwięźle popularyzatorską działalność Sekcji Miłośników Kawalerii PTTK i o efektach jej prawie dziesięcioletniej pracy.
       Po części oficjalnej i paradzie mogliśmy zbliżyć się do jeźdźców i koni, by udać się niebawem na kameralną część uroczystości. W sali parafialnej czekał nas ułański poczęstunek i rozmowy z gospodarzami i gośćmi. W serdecznej rozmowie występujący teraz w roli gospodarza, gościnny ksiądz Andrzej Dmochowski dziękował nam za przybycie i zapraszał do kolejnych wizyt w Zarębach Kościelnych. Spotkanie to było okazją do interesującej rozmowy z profesorem Ludwikiem Maciągiem na temat koni, tradycji kawaleryjskich i łączenia tego z twórczością artystyczną. Rozmawialiśmy również z gośćmi przybyłymi tu z Białegostoku, była to dość liczna reprezentacja tamtejszego środowiska związanego z 10 Pułkiem Ułanów Litewskich. Miłym akcentem tej części spotkania być moment symbolicznego wręczenia ostróg najmłodszemu kilkunastoletniemu kawalerzyście. Dokonał tego przy brawach zebranych najstarszy z dosiadających w tym dniu konia, wytrawny jeździec profesor Ludwik Maciąg.
       W trakcie sympatycznej rozmowy okazało się że mamy wspólnych znajomych wśród miłośników kawalerii działających w PTTK w Białymstoku i Warszawie, stwarza to w razie potrzeby możliwość szybkiego kontaktu. Jest to istotne przy oczywistej zbieżności naszych celów jakim jest upowszechnienie wiedzy o kawalerii polskiej. W sześcioosobowej spontanicznie zebranej grupie przybyłej z Warszawy, reprezen-towaliśmy Stowarzyszenie Rodzina 19 Pułku Ułanów Wołyńskich oraz Sekcję Miłośników Kawalerii działającą w ramach Oddziału Stołecznego PTTK. W grupie naszej byli obecni państwo Ofrechtowie, Jadwiga Garapich, Jan Rukat oraz Maria i Włodzimierz Majdewiczowie. Wracaliśmy mając przed oczami barwny obraz konnego oddziału na tle młodej majowej zieleni, furkoczących na lancach proporczyków i połyskujących w słońcu szabel W uszach pozostał nam chrzęst uprzęży i odgłos raźnego parskania koni. Nieczęsty to widok, warto było tu przyjechać by móc napatrzeć się na to wszystko. Wracając dzieliliśmy się świeżymi wrażeniami, wciąż powracała refleksja ile może zdziałać zapał, upór i szlachetna pasja jednego człowieka który potrafi innych zachęcić do tego rodzaju działań. To było naprawdę piękne i porywające. Skorzystamy z serdecznego zaproszenia gospodarzy. Wrócimy tam jeszcze na pewno i to w liczniejszej grupie.
       Włodzimierz Majdewicz Ułan Wołyński Nr 18 str 16
Państwo Bernardowie przed Muzeum Pamięci 19 Pułku Ułanów Wołyńskich.


Osoby zainteresowane historią i tradycją polskiej kawalerii
a szczególnie słynnym 19 Pułkiem Ułanów Wołyńskich
z Ostroga nad Horyniem pod adresem www.ulan-wolynski.org.pl
znajdą najnowsze i archiwalne materiały z „UŁANA WOŁYŃSKIEGO”
Piszemy o walkach 19 Pułku Ułanów Wołyńskich w 1939 roku.
Przypominany walki ochotniczych formacji konnych legendarnego zagończyka majora Feliksa Jaworskiego.
Przypominamy szwadron 19 Pułku Ułanów odtworzony w 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty Armii Krajowej
Wspominamy Jazdę Wołyńską w Powstaniach
Listopadowym 1830/1831 roku i Styczniowym 1863/1864 roku.
STOWARZYSZENIE RODZINA 19 PUŁKU UŁANÓW WOŁYŃSKICH
Powołane zostało w dniu 8.10.1994 roku w celu konsolidacji środowiska oficerów, podoficerów i ułanów 19 Pułku Ułanów
oraz ich rodzin i sympatyków Pułku.


Adres i telefon kontaktowy:
STOWARZYSZENIE RODZINA 19 PUŁKU UŁANÓW WOŁYŃSKICH
Prezes: HANNA IRENA ROLA RÓŻYCKA
tel. kontaktowy: 22/604 155 422
kontakt e-mail: office@ulan-wolynski.org.pl
ul. Bajkowa 17/21
04-855 Warszawa
tel. 022-813 66 45, 022 615 73 43
Nr konta bankowego:
BZ WBK 34 1090 2590 0000 0001 2343 9257

powrót na stronę główną